Zaczęło się od śniadania, które przygotował mąż. Zażyczyłam sobie jajka na twardo, ale z Robertem nigdy nie jest tak prosto - oprócz jajek był też twarożek ze szczypiorkiem i feta z bazylią i shiso. ^^*~~
It all started with good breakfast made by the husband, may name's day. I wanted soft boiled eggs but it's never that easy with Robert - he also made cottage cheese with chives and feta cheese with basil and red shiso. ^^*~~
Potem pojechaliśmy do Ogrodu Botanicznego w podwarszawskim Powsinie na spacer.
Then we went for a walk at the Botanical Garden close to Warsaw.
Cóż mogę powiedzieć... Spodziewałam się czegoś innego, pewnie pamiętałam moją poprzednią wizytę w maju albo czerwcu, kiedy wszystko kwitło. Pod koniec sierpnia było głównie dużo zielono (oprócz egzotycznych roślin w szklarni). Inną sprawą jest stan ogrodu jako taki...
What can I say... I expected something different, I might have remembered my previous visit in May or June when everything was in bloom. At the end of August it was mainly green and greener (apart from the exotic plants in the greenhouse). The state of the garden itself is a different topic...
Ja rozumiem, że roślinom powinno się zostawić swobodę, nie lubię wymuskanych bukszpanów uformowanych w kształty zwierząt w stylu ogrodu francuskiego, ale widzieliśmy już kilka ogrodów i parków w Polsce i na świecie, i nigdzie nie było tak zaniedbanych ścieżek dla zwiedzających i skupisk roślin... Deski na ścieżkach spróchniałe i w kawałkach, idealne do skręcenia sobie nogi, same ścieżki miejscami tak zarośnięte, że prawie ich nie widać i nie da się przejść a pośród kęp uschniętych roślin pospolite chwasty w takich ilościach, że chwilami trudno mieć pewność, co się w zasadzie ogląda. Tam ktoś pracuje w tym ogrodzie botanicznym, oprócz bileterki na wejściu?...
I understand that plants should be left alone to grow, I don't like the box trimmed into the shape of an animal French garden style, but we've seen some gardens and parks in Poland and abroad, and we've never seen such a neglected place... Wood planks decayed into pieces, easy to slip on them, the paths so covered in bushes that are sometimes difficult to see them and walk through, whole plants rotten or dry and surrounded by so many common weeds that you cannot really be sure what grows there. Anybody working there apart from the ticket lady at the gate?...
Pamiętacie, jak pisałam na Fumach Turystycznych o sukience, którą sobie kupiłam w Uniqlo? To właśnie ta sukienka, prezentuję. *^v^*
I wrote on my holiday blog that I bought a dress in Uniqlo in Japan, here is this dress. *^v^*
Znalazłam dwie żurawki! ^^*~~
I found two heucheras! ^^*~~
Potem poszliśmy do szklarni.
Then we went to the greenhouse.
Robert zatapiał nos w kwieciu. ^^*~~
Robert was admiring the flowers. ^^*~~
Do grapefruitów nie sięgał... *^o^*
But he couldn't reach to the grapefruits... *^o^*
Przeszliśmy jeszcze do końca ogrodu aż zaczęło się chmurzyć. Schroniliśmy się więc pod daszkiem jednego z budynków, żeby przeczekać kapuśniaczek, ale za chwilę waliły pioruny i było już tak...
We went towards the end of the park and the sky started to get cloudy. We hid next to one of the buildings and wanted to wait out the drizzle but in a few moments the hell broke loose and it looked like that...
Czekaliśmy jeszcze jakieś 15 minut, aż deszcz minimalnie zelżał, a potem pod niewielkimi parasolkami potuptaliśmy do wyjścia i wróciliśmy do domu, prosto pod gorący prysznic. (I tak mieliśmy szczęście, że zabraliśmy parasole, choćby niewielkie! Wiele osób ich nie miało i ludzie byli przemoczeni na wylot!... A my tylko w połowie.) A potem wybraliśmy się na kolację do restauracji India King na Ursynowie, polecamy bo warto! *^o^*
We waited for about 15 minutes and when the rain slightly lightened we took out our small umbrellas and walked to the exit, and came back home straight under the hot shower. (We were lucky we took the umbrellas with us, even if the small ones, our heads and arms were dry. Other people didn't have any and they were soaking wet!...) And then it was time for dinner at the India King restaurant close to our home, very tasty! *^o^*
Niestety, gorący prysznic nie pomógł na długo. Poniedziałek jeszcze jakoś przetrwałam, ale we wtorek rano miałam już katar do pasa i kaszel... Pół dnia przespałam, napakowałam się lekami i gorącą herbatą z imbirem, i czekam, co będzie dalej. Chcę szybko wyzdrowieć, bo mam plany! No i lato znowu wraca, chciałabym jeszcze z niego skorzystać. ^^*~~
Unfortunately the hot shower didn't save me from the cold and cough. I somehow survived the busy Monday but on Tuesday I gave up and slept half a day, stuffing myself with medicine and hot tea with ginger. Now I'll be waiting what happens next, I really want to get better because I have plans! And Summer is coming back again! ^^*~~
Acha, w niedzielę wieczorem kupiłam sobie jeszcze prezent imieninowy, pochwalę się, jak przyjedzie do mnie z Kanady! *^V^* (nie jest to ani włóczka, ani materiały, ani szkicowniki do akwareli!...)
Oh, and on Sunday evening I bought myself a name's day present. I'll share it with you when it comes to me from Canada! *^V^* (and it's neither yarn, nor fabric, and not even the watercolour sketchbook!...)
***
Kartki z codziennika.
Daily journal pages.