Sunday, April 30, 2017

April: Cooking Time

W kwietniu postanowiłam zmobilizować się do codziennych ćwiczeń w malowaniu i dołączyłam do akcji wspólnego malowania ogłoszonego na Instagramie przez Keiko - Kwiecień: Czas Gotowania. Keiko rozpisała tematy na każdy dzień i do namalowania były różne sprzęty kuchenne.
In April I decided to do a daily painting exercises and joined the April: Cooking Time daily prompts by Keiko. The task was to paint different kitchen utensils. 




Nie było to takie łatwe jak myślałam. Okazuje się, że najlepiej czuję się w nieco abstrakcyjnych kolorowych kwiatach czy stworzeniach morskich, natomiast konkretne przedmioty codziennego użytku nie są wcale takie proste do przeniesienia na papier!
It wasn't as easy as I thought. It turned out that I'm much more comfortable with painting abstract colourful flowers or sea creatures, but the everyday use items were much more difficult to be transferred on paper! 




Uczyłam się patrzeć świadomie na przedmiot a i tak po namalowaniu widziałam, że popełniam wiele błędów obserwacyjnych - nie umiem pracować z perspektywą, nigdy się tego nie uczyłam więc nic dziwnego, że linie poziome i pionowe nie zawsze znajdują się tam gdzie powinny. *^v^*
I tried to consciously observe the items and when I looked at the finished paintings it turned out that I still made many observational mistakes - I'm not too good with perspective, I never learned it so my horizontal and vertical lines doesn't always look like they should. *^v^*




Poza tym, uczyłam się cierpliwości. Oczywiście są różne techniki malowania akwarelą - można nakładać dużo wody i kolorów na raz a one będą się przenikać, mieszać i dawać ciekawe efekty, ale czasami chcemy czystych plam koloru, a wtedy trzeba odczekać, aż pierwsza warstwa wyschnie, bo inaczej wszystko płynie, jak mówi wieszcz!... *^o^*
I also practised patience. Of course there are many painting techniques - you can add lots of water and many colours at once, and they blend, bleed and mix giving some interesting effect but sometimes we just want clean colour areas so we have to wait till the first layer gets dry. If we don't, the shades will flow freely!... *^o^*




Uczyłam się też oddawania różnych faktur - inaczej przedstawia się żeliwny czajnik, glazurowany garnek z gliny, metalowy nóż czy kłujący drapak do garnków. Nie zawsze wszystko udało się tak, jak sobie wyobrażałam, ale było to cenne doświadczenie.
I learned how to express different textures - how to paint cast-iron kettle, clay enamelled pot, steel knife or coarse scrubbing brush. It didn't always turn out how I wanted but it was a valuable experience.





Przy okazji skończyłam szkicownik Fabriano Venezia w formacie A6 i muszę skorygować moje zdanie na jego temat. Na początku praca w nim była bardzo trudna, bo był mocno zszyty i nie dało się łatwo go rozpłaszczyć, żeby wygodnie malować. Z czasem, po wielokrotnym rozkładaniu (i ugniataniu!) zrobił się bardziej zdyscyplinowany i pracowało się z nim bardzo dobrze, może to kwestia małego rozmiaru i nie ma tego problemu w A5 i większych szkicownikach. Czytałam złe recenzje tego papieru (zjada kolor, mocno faluje i nie prostuje się, prześwituje na drugą stronę), w moim szkicowniku nic takiego się nie działo, zamalowałam wszystkie kartki dwustronnie i nie ma problemu z prześwitywaniem czy karbowaniem się papieru pod wpływem wody. No, ale to moja opinia amatora.
Teraz zaczęłam malować w nowym szkicowniku Hahnemuhle Nostalgie - A6, 190 gsm, przeznaczony m.in. do lekkich technik wodnych - kartki mogłyby być nieco grubsze ale w sumie bez problemu nadaje się do niezbyt mokrych technik akwarelowych.
I finished the Fabriano Venezia sketchbook and I must change my opinion about it. At first it was difficult to work in it because it was very stiff and didn't want to lay flat. As I went on and pressed it more and more with the following paintings it started to be more disciplined and pages loosened up, maybe it's the issue with the smallest size A6, it may not be a problem with A5 and bigger. I read bad reviews of the paper quality - that it buckles easily, eats up the colours and paintings can be seen through on the other side of the page, I didn't notice anything like that in my sketchbook. I painted on all the pages both sides, they buckled while being wet but then went flat when dried up and I clipped the sketchbook. Here's just my opinion of an amateur watercolorist.
Now I started the next sketchbook Hahnemuhle Nostalgie - A6, 190 gsm, can be used for light water techniques - the pages might have been a bit thicker but it's quite okay for my watercolours.




Przy okazji przekonałam się, jakie są moje ulubione tematy do malowania - rośliny i ryby pozostają niezmiennie na pierwszym miejscu, kwiecień przyniósł mi też nową fascynację - szkic scenerii miejskiej. Zaczęłam zauważać ciekawe obiekty na namalowania wokół mnie na ulicach i przenosić je na papier, i tę umiejętność chcę teraz rozwijać.
I also found out a new theme for my paintings - apart from the plants and sea creatures I got to paint urban scenery and it started to fascinate me more and more. I observed interesting objects in the streets and transferred what I saw on the paper. I really want to work on such paintings and develop my skills.



Friday, April 28, 2017

Adam 84, vol. 1

Uprzedzam, że będzie dużo zdjęć.
Uprzedzam, że będzie dużo zdjęć jedzenia. Ale tego chyba się wszyscy spodziewali. *^-^*
There will be a lot of photos.
There will be a lot of photos of food's. But you already know that, right? *^-^*
 

Był taki serial w 1984 roku zatytułowany "Goście", kto oglądał? *^v^*
My niedawno go sobie odświeżyliśmy (są wszystkie odcinki na youtube), ponieważ jadąc na weekend do Czech wybieraliśmy się właśnie do kilku miejscowości, gdzie m.in. kręcono ten serial!  
Nie obyło się bez popasu po drodze, w okolicach Łodzi zatrzymaliśmy się w barze Agadir gdzie spożyliśmy czipoczkę - mieszankę mięsa wołowego i warzyw z sosem zawiniętą w placek i zgrillowaną. Na zdjęciu mała porcja, ok. 30 cm!... (ciekawe, jak wygląda porcja XL...) ^^*~~ Do tego dostaliśmy fajny (choć przemysłowy) ajran i pyszną marokańską herbatę z porządną garścią świeżej mięty! (chłopaki pili kawę po arabsku, smak bez szaleństw ale w porządku)
There was that tv series in 1984 called "The Visitors",did you watch it? *^v^*
We recently refreshed our memories and saw the whole series (you can find it on youtube), because when we decided to spend our weekend in Czech Republic we wanted to visit a few cities where that series was being filmed!
Of course we had to stop to eat on the way, close to Łódź we checked the Agadir bar where we had cziposzka - a mixture of grilled beef and vegetables with a sauce, wrapped in a wheat wrap and grilled. You can see the small size below, around 30 cm!... (I wonder how big was the XL portion, well...) ^^*~~ We also had a nice ayran and a really good Moroccan tea with a good handful of fresh mint leaves! (guys took Arabic coffee and it was okay)







Pierwszy obowiązkowy zakup na pierwszej już w Czechach stacji benzynowej - Lentilky! ^^*~~
The first mandatory purchase in Czech - Lentilky chocolate candies! ^^*~~




Żeby dotrzeć do pierwszego przystanku naszej podróży od razu skierowaliśmy się trasą na Brno, żeby po drodze odwiedzić zamek Pernštejn, w serialu nazwany Kreuzberg. Niestety mogliśmy go podziwiać jedynie z zewnątrz, bo dotarliśmy na miejsce po 18:00 i brama główna była już zamknięta.
In order to get to our first planned stop we took a road towards Brno, and stopped at the Pernštejn castle, in the series it was called Kreuzberg. Unfortunately it was already 6 pm and the gates were closed, so we could only admire it from the outside.





Nie popsuło nam to humorów ponieważ niebawem byliśmy już u pierwszego celu naszej podróży - w pensjonacie Na 15 poledniku w miejscowości Jindřichův Hradec.  Tam wprawdzie serial nie był kręcony, ale jest to urocze miasteczko warte odwiedzenia. Pensjonat jest naprawdę godny polecenia - wygodny i czysty (chociaż noce mogą być głośne, bo to centrum miasteczka blisko restauracji i klubów), prowadzący jest przemiły i pomocny, na miejscu jest restauracja a do rynku są stamtąd dwa kroki. Piątkowego wieczora już tylko starczyło nam sił na kolację w naszej pensjonatowej restauracji. Co ciekawe, restauracja w pensjonacie Na 15 poledniku jest rybna i wegetariańska! Oczywiście było piwo, a oprócz tego to czym Czechy stoją - karp w sosie, kopytka ziemniaczane z tofu, serem i pomidorami, smażone krokiety ziemniaczane z sosem grzybowym i krokiety z serem i surówką. *^o^*
We didn't feel discouraged because soon enough we were at our first hotel -  pension Na 15 poledniku in Jindřichův Hradec.  It's the small town similar to the locations of the tv series. The pension is really nice - clean and comfortable, although nights can be a little loud because it's the city centre close to many restaurants and clubs. The man in charge was really friendly and helpful, the restaurant is in the pension. On Friday night we could only go downstairs to eat dinner. What's interesting, the restaurant in pension Na 15 poledniku is a vegetarian and fish one!Of course, we had beer, but also things typical for the Czech cuisine - carp, potato dumplings with tofu, cheese and tomatoes, deep fried potato croquettes with mushroom sauce and croquettes with cheese and some vegetables. *^o^*






W sobotę po śniadaniu (w cenie pokoju) poszliśmy połazić po miasteczku.
Pogoda raczej nie dopisywała, przez większość czasu siąpił zimny deszczyk i powiewał mroźny wiatr, brrr.... Dlatego nasze pierwsze kroki skierowaliśmy najpierw do firmowego sklepu Koh-i-noor, czeskiego producenta artykułów papierniczych,
Saturday after breakfast we went for a walk around the town.
The weather wasn't too good, there was a cold drizzling rain all the time and freezing wind...That's why we first went to the famous Czech stationary producer's shop Koh-i-noor,




a następnie do restauracji w hotelu Grand z własnym browarem Cerny Orel na piwo. ^^*~~
and then to the Grand Hotel with its own brewery Cerny Orel, for a beer. ^^*~~




Jak widać lansowałam się mocno w udziergach - zielona czapka i Piórkowy Mikan były w stałym użytku, potem nosiłam też dwukolorowego Szaraka, a alpakowa czapka czekała w walizce na emergency pogodowe!
As you can tell, I was wearing my knitted sweaters and a hat - Mikan and Dipped in Mud (later), I also had an alpaca hat in my suitcase in case of Winter weather emergency!

Potem poszliśmy zwiedzić zamek i obeszliśmy jeszcze kawałek miasteczka, a pogoda pogarszała się i robiło się bardziej mokro i zimno. 
Then we went to visit the castle and the rest of the town cute buildings. The weather was getting worse and worse...











Trafiłam na taki sklepik! *^o^*
I spotted the Polish cosmetics brand shop! *^o^*
 
 

Zaszliśmy na kawę do jedynej otwartej w sobotę kawiarni (sic!), kawa bez szaleństw a ciastka bleeee.....
We went for a coffee to an only open on Saturday cafe (sic!), coffee was nothing special and the cakes were awful...




a potem na obiad do restauracji przy pensjonacie Černej Pták. Ja wybrałam bakłażana zapiekanego z serem i tłuczone ziemniaczki z cebulką a Robert - stek z frytkami i fasolką, wszystko było pyszne!
and then we went for lunch at the Černej Pták restaurant. I chose baked aubergine with cheese and mashed potatoes with onion, Robert took a steak with chips and green beans. Everything was delicious!




Mieliśmy wielką ochotę na pospacerowanie po miasteczku i okolicach, ale po południu zrobiło się tak zimno i mokro, że nie zaryzykowaliśmy złapania przeziębienia i wróciliśmy do pensjonatu na sjestę w podgrupach.
A na kolację poszliśmy do restauracji specjalizującej się w grillowaniu, naprzeciwko naszego pensjonatu - Udirna. Główny punkt programu - grillowane żeberka, nie wyszły na zdjęciu... Ale jedliśmy też kiełbasę z jelenia i smażeny syr. ^^*~~
We really wanted to go for a walk around the town but the in the afternoon the weather was getting colder and wetter, and we didn't want to risk catching a cold, so we returned to our pension for some after lunch siesta.
And for dinner we went to the Udirna restaurant opposite our pension across the street. It specializes in grilling things and we had some grilled spare ribs (which you cannot see because the photo wasn't clear...), and we also tried deer sausage and fried cheese. ^^*~~
 



Tyle jeśli chodzi o pierwszą część naszej czeskiej wyprawy, zapraszam do następnego wpisu na dalsze czeskie wspomnienia! ^^*~~
That were the first two days of our trip, come back soon for the second post about our Czech adventures! ^^*~~

Wednesday, April 19, 2017

Czytanie i dzierganie nieadekwatne do pogody...

I nagle znowu środa, kiedy to się stało?!... *^-^*
Czyli dziś znowu Czytamy i Dziergamy razem z Maknetą.
Suddenly here is Wednesday, how come?!... *^-^*
So today we are Reading and Knitting with Makneta.



U mnie widać postępy! Pasiasta bluzeczka ma wreszcie paski, wczoraj zszyłam przód z tyłem, przymierzyłam i potrzebuję jeszcze około 5-7 cm dekoltu. Na razie zapowiada się nieźle, ale efekt końcowy wciąż jest niewiadomą, bo jak wiadomo włóczka bambusowa rozciąga się po zmoczeniu.
A jeśli chodzi o czytelnictwo, to zaczynam "Diabelski owoc" Toma Hillenbranda, dopisek "kryminał kulinarny" na okładce wywołał u mnie pozytywne nastawienie do tej lektury! ^^*~~
There is progress in my knitting, my stripey blouse has stripes, last night I sewn together front with the back, tried it on and it looks promising, I need about 5-7 cm more. The final result is still a mystery because as we know bamboo yarn likes to stretch a lot after wet blocking.
As far as reading, I'm starting "Devil's Fruit" by Tom Hillenbrand. The subtitle "culinary crime story" is a good sign for me! ^^*~~




Na dzisiaj tyle, a ja pakuję kurtkę wiatrówkę, Piórkowe, ciepłą czapkę oraz szkicowniki i farby, i jadę na weekend do Czech. Pogoda ma być paskudna, ale co tam, jadę pić piwo i jeść knedliki. *^V^* Bądźcie grzeczni, zdrowo się odżywiajcie, wyjdźcie na zewnątrz chociażby na spacer, stwórzcie coś pięknego i czekajcie na zdjęcia z wyprawy! ^^*~~
That's all for today, I'll now pack my bag - windstopper jacket, Featherweight pullovers, wool hat, sketchbooks and paints, and I'm going to Czech Rep for a weekend. The weather will be awful but nevermind, I'm planning on drinking beer and eating knedliki. *^V^* Be good, eat well, go outside for a while, create something beautiful and wait for the photos from my trip! ^^*~~

Sunday, April 16, 2017

DOJ 2017 podsumowanie

Dziś podsumowanie naszej półtoramiesięcznej akcji odchudzającej nasz jadłospis. Dla przypomnienia co odstawiliśmy a czym się żywiliśmy.
Today is the last day of our 40 day Slim Your Diet action. Let me sum it up.

Jak może pamiętacie, nasze menu już było bardzo dobre - zero fastfoodów, gotowców, słodzonych napojów gazowanych, prawie bez mięsa, mało słodyczy czy słonych przekąsek. Na te półtora miesiąca zrezygnowaliśmy zupełnie z alkoholu (Robert z papierosów), słodyczy, ciast i słodkich bułek, białego pieczywa, białej mąki. 
Jedliśmy przede wszystkim węglowodany - najróżniejsze odmiany kasz i ryżów, makarony pełnoziarniste z różnych zbóż, dużo warzyw we wszelakich formach: gotowane, pieczone, kiszone, surowe, różne owoce (przede wszystkim banany, jabłka i gruszki, bo taki był sezon). Jedliśmy ryby, nabiał i jajka. Ograniczyłam ilość soli dodawanej do jedzenia. Z produktów przetworzonych jedliśmy tofu, musztardę, majonez, sos sojowy.
Mięsa (poza rybami) ani sklepowych wędlin od kilku miesięcy już prawie nie jadamy, może raz czy dwa razy w tygodniu, więc tu nie było co odstawiać.
As you may remember, our diet was already very good - zero fastfoods, no ready-made meals, sodas, almost no meat, not much sweets or salted snacks. For those 40 days we gave up alcohol (Robert also didn't smoke), sweets, cakes, sweet breads, white bread, white flour.
We mainly ate carbohydrates - different kinds of groats and rices, wholegrain pasta, various vegetables in many forms: cooked, baked, pickled, fresh, different fruit (mainly bananas, apples and pears because of the season). We ate fish, dairy and eggs. I reduced salt added to the dishes. From the processed foods we ate tofu, mustard, mayonnaise, soy sauce, ect.
For the past few months we almost gave up meat (apart from fish), we ate it maybe once or twice a week.




Jakie to dało efekty?
W zeszłym roku moim głównym celem było zgubienie nadwagi, na początku lutego ważyłam prawie 82 kilogramy i źle się z tym czułam. Przez półtora miesiąca straciłam 5 kilo (dalsze kilogramy schodziły już powoli do sierpnia). Teraz nie chciałam schudnąć, chociaż tak się stało - ubyło mi 2,5 kilograma, wydaje mi się, że teraz osiągnęłam wagę optymalną dla mojego wzrostu i budowy ciała, czuję się z nią dobrze i nie mam żadnych celów wagowych, do których chciałabym dążyć.
What were the effects?
Last year I wanted to loose weight, at the beginning of February I was 82 kilos and I felt heavy. In the one and a half month I lost 5 kilos (more kilos went away in the following months). This time I didn't want to loose weight although I did loose 2,5 kilos. Now I think I have my optimal weight for my height and built, I feel good and I don't want to get thinner.




Moim celem było raczej ugruntowanie zdrowych nawyków żywieniowych i tak też się stało. Zmienił mi się smak. Ponieważ jem duże ilości słodkich warzyw i owoców, dodaję do jogurtu miód albo masło orzechowe, kiedy idę przez sklep ręce nie wyciągają mi się do ciastek czy cukierków, bo wiem, że będą dla mnie ZA słodkie a chipsy ZA słone. Niedawno kupiłam sobie moją niegdyś ukochaną kawę Turtle Latte w Costa - nie wypiłam całej, okazała się ultrasłodkim ulepkiem, brrrr...... Już się cieszę na nadchodzące miesiące, kiedy będzie coraz więcej owoców - wyczekuję na moje ukochane truskawki, porzeczki, na arbuza! ^^*~~
My goal was to embed the healthy culinary habits and that's what happened over the past one and a half month. My taste buds changed their preferences. Because I eat loads of sweet vegetables and fruit, and I add honey or peanut butter to yoghurt, when I go shopping I totally ignore sweets and cakes on the shelves. I know they will be WAY TOO sweet for me (and salted snacks will be WAY TOO salty). I used to love Turtle Latte from Costa - I recently bought one and couldn't finish it, it was pure sugar, brrrr...... I'm looking forward to the coming months and the abundance of fruit - my beloved strawberries, currants, watermelon! ^^*~~




Taki sposób jedzenia jest dla mnie idealny - mogę jeść to co kocham: pierogi ruskie, ryż, ziemniaki, kasze i makarony, warzywa i owoce do syta, i mam po nich energię i optymalną wagę. (To ważne, że nie chodzę głodna, bo uprawiam sport, a do tego potrzebuję kalorii, nie da się być jednocześnie aktywnym fizycznie i głodnym.)
Nie pytajcie mnie, jak to się dzieje, że jem tyle węglowodanów i chudnę. Nie wiem. Może chodzi o to, że są to węglowodany złożone jedzone z minimalnym dodatkiem tłuszczu (oliwa, awokado, orzechy, sery), do tego uprawiam sport. Gdybym jadła węglowodany proste - czyli cukier w towarzystwie dużej ilości tłuszczu (batony, słodkie białe drożdżówki, ciastka i ciasta), a do tego siedziałabym tylko na kanapie, na pewno bym tyła, bo tak już się raz w moim życiu stało. Powyżej na zdjęciu macie przykład naszego typowego obiadu - jest ryż brązowy z edamame, pieczone buraki, surowa papryka, duszony z czosnkiem i azjatycką mieszanką przypraw szpinak i trochę sera. Nie ma tam kotleta schabowego w panierce wielkości mojej głowy, a na deser nie zjedliśmy kawała ciasta czy cukierków.
Raz zrobiłam pieczonego kurczaka i mimo, że zjadłam niewiele, po obiedzie czułam się źle, ociężała, musiałam się zdrzemnąć bo oczy mi się zamykały i zwyczajnie mnie "ścięło". Nie był to pierwszy raz, kiedy miałam takie objawy po tłustym mięsnym posiłku, widocznie mój organizm zdecydował, że teraz odżywiamy się inaczej, i trudno mi się z nim nie zgodzić.
Podkreślam, że taki sposób odżywiania jest idealny DLA MNIE. Nie promuję go jako jedyny słuszny, każdy powinien znaleźć swoją dietę, która będzie pasowała do Waszego stylu życia, potrzeb zdrowotnych i ulubionych smaków.
This way of eating is perfect for me - I can eat till I'm full and what I love: dumplings, rice, potatoes, groats and pasta, vegetables and fruit, and I have the optimal weight and energy. (It's important for me to eat enough because I do the running. I need calories for that, you cannot both starve AND do sports.)
Don't ask me how I do it that I eat carbohydrates and loose weight. I have no idea. Maybe it's the fact that I eat polysacharides with a minimal addition of fats (oil, avocado, nuts, cheeses) and do sports. If I ate monosacharides with lots of fat (chocolate bars, cakes, cookies, ect) and stay on the couch all day, I'd definitely gain weight, it happened to me in the past. In the above photo you can see our typical lunch - there is brown rice with edamame, baked beets, fresh red pepper, spinach that I stir fried with garlic and some Asian spices, and some cheese. There is no fried pork chop the size of my head, coated in breadcrumbs, and we didn't have a piece of cake or candies for a dessert.
I made baked chicken for lunch one day in the past month and although I ate not much I felt heavy, sleepy and just had to take a nap because I couldn't keep my eyes open. It wasn't the first time my organism decided that baked meat is not for me anymore and I cannot disagree.
Let me stress that such way of eating is perfect FOR ME. I don't want to promote it as the only good way, each person should find their own diet fitted to their lifestyle, health condition and flavour preferences.

Czy już nigdy w życiu nie sięgnę po chipsy, kawałek ciasta czy czekoladowy batonik? Oczywiście, że sięgnę! *^V^* Nie widzę powodu, żeby nie pozwolić sobie na to czy tamto, kiedy najdzie mnie ochota. Natomiast niezdrową relacją z jedzeniem jest to, kiedy mamy ochotę przede wszystkim na słodycze, przede wszystkim na chińszczyznę z pobliskiej budki, przede wszystkim na alkohol... To jest uzależnienie i zaburzenie w naszej psychice, którą dla naszego własnego dobra powinniśmy uregulować.
Will I ever reach out for the chips, a piece of cake or a chocolate bar? Of course I will! *^V^* I don't see why I shouldn't when I feel like it. But we need to work out the healthy relationship with our food. And it's not healthy when you mainly want to eat sweets, mainly the Chinese takeout, mainly alcohol... It's an addiction and an eating disorder which should be regulated for our own good.




Z takim sposobem żywienia wiąże się u mnie inny interesujący "efekt uboczny" - kiedyś kładłam się spać bardzo późno, spałam 8 czy 9 godzin, budziłam się zapyziała i rozmemłana, i wciąż niewyspana i bez życia, i jakbym mogła, to bym w tym łóżku raczej pozostała... Teraz jestem w łóżku o 23:00, gaszę światło niedługo później, rano otwieram oczy przed budzikiem o 7:45 (nie piszcie mi, że dla Was to już środek dnia, ja w ogóle nie muszę wstawać wcześnie i wychodzić z domu bladym świtem), przeciągam się, wstaję i idę pobiegać - mam na to ochotę, nie ukrywam się pod kołdrą, nie powłóczę nogami, mam energię. O tej porze wstaję też w dni kiedy nie biegam, z chęcią i bez marudzenia, otwieram oczy i już jestem na nogach, dzień mi się wydłużył, mam więcej czasu na różności, i na obowiązki i na przyjemności. ^o^*~~ Tyle się nasłuchałam na youtube od wegan o tym dopływie energii i chęci do życia, i myślałam "u mnie nie ma na to szans!", a jednak mimo tego, że mój sposób żywienia nie jest wegański ani nawet wegetariański, to wyeliminowanie z diety prawie całego mięsa i słodyczy/ciast dało już niezły efekt! *^V^*
There is an interesting "side effect" to this way of eating - I used to go to sleep very late in the past, I slept for 8 or 9 hours, woke up tired and sleepy, and I'd rather stayed in bed... Now I'm in bed at 11 pm, not long after that I turn off the light and close my eyes, in the morning I wake up before the alarm that is set for 7:45 (I know for some people it's the middle of the day but I don't really have to get up that early!). I stretch my body, get up and go for a run - I feel like doing it, I don't hide under the blanket, I don't drag my feet, I have energy. I also get up at that time when I don't run, day got longer and I have more time both for the duties and relaxing. ^o^*~~ I've heard so much on youtube about vegans having so much energy and zest for live and I always thought "no way in my case!", but even when my way of eating is neither vegan nor even fully vegetarian, when I left out most of the meat and pure sugar from my diet, it already brought the results! *^V^* 



A najważniejsze.
Dziś jest teoretycznie oficjalny koniec naszego DOJ-adania, ale nie zamierzamy za bardzo zmieniać naszego sposobu odżywiania. Na pewno wróci alkohol, bo lubimy napić się dobrego piwa (szczególnie własnej roboty!), lampkę wina do obiadu czy łyk dobrej torfowej whisky. Pewnie raz na jakiś czas upiekę ciasto, no bo czemu nie? Poza tym nie ma niczego, czego by nam w diecie brakowało. Nie ma żadnej rzeczy, na którą czekałam od 1 marca z utęsknieniem i rzucę się teraz na nią niczym głodny tygrys! Nasze jedzenie jest kolorowe, zróżnicowane i pyszne, i zamierzamy się go trzymać!
(i zdrowe, hi, hi ^^*~~)
The most important
Today is the last day of Slimming Our Diet but we are not going to change much. We will reintroduce alcohol because we like some good beer (our own preferably), a glass of wine with diner or a splash of peaty whisky. I may bake a cake or two from time to time, because why not? Apart from that there is nothing that we missed during that time. There is no single food I craved from 1st March and I'd stuff myself with now like a hungry tiger! Our food is colourful, varied, tasty and we are going to stick with it!
(and healthy, hi, hi ^^*~~)

Wednesday, April 12, 2017

Dużo czytania i wreszcie dzierganie!

Zmobilizowałam się i jest wreszcie wpis na  cośrodowe Czytanie i Dzierganie u Maknety. *^V^*

Ostatnio czytam bardzo dużo, połykam książki garściami. Obecnie czytam "Oko świata. Od Konstantynopola do Stambułu" Maxa Ciegielskiego - bardzo interesujący wgląd w historię i współczesność Stambułu, przefiltrowany przez osobę autora, jego osobiste doświadczenia i spostrzeżenia, polecam! 
Ale dziś chciałabym wspomnieć o innej książce, którą poleciła mi Czajka, a mianowicie "Urodzeni biegacze" Christophera McDougalla




Książka jest napisana z punktu widzenia biegacza i pokazuje jego poszukiwania najlepszego sposobu na bieg - tak, aby robić to długo, bez zmęczenia i co najważniejsze bez bólu czy kontuzji! Moim zdaniem kluczowy jest rozdział 25, w którym spotykamy się z dość kontrowersyjną opinią na temat butów do biegania - im bardziej nowoczesne, wymyślne, udoskonalone, wyposażone we wspomagacze (a przy tym coraz droższe) buty, tym większe jest prawdopodobieństwo odczuwania bólu i odnoszenia kontuzji!!! Dlaczego tak się dzieje? Bo chroniąc stopy i wspomagając ich działanie w tak dużym zakresie w pewnym sensie rozleniwiamy nasz mózg - mając tak bardzo zabezpieczone stopy człowiek przestaje zwracać uwagę jak stawia kroki, jak układa ciało podczas biegu, nie patrzy aż tak uważnie na podłoże, po którym biegnie. Biegacz powinien lądować miękko na śródstopiu a wali całym ciałem z pięty na piętę, bo to niejako ułatwia/wymusza konstrukcja superbuta. Poniżej przytaczam kilka cytatów:






Dodatkowo, ta książka uczy dwóch rzeczy: po pierwsze, żeby uprawiać biegi trzeba to lubić. Nie da się być maratończykiem, jeśli zmuszamy się do biegania, jeśli codzienne wyjście z domu żeby pobiegać jest dla nas karą. W sumie oczywista oczywistość, odnosząca się do każdego sportu (i innych dziedzin życia) - jeśli lubimy coś robić, to będzie nam się chciało bez względu na pogodę, nastrój, okoliczności! ^^*~~
A po drugie - biegamy wyprostowani! Niby taka błahostka, ale od kiedy zaczęłam świadomie o tym myśleć podczas biegu to zauważyłam, że im dłużej biegnę i się męczę, tym bardziej kulę się w sobie, zwijam ramiona do przodu. Gdy wyprostuję plecy, ściągnę łopatki i odwiodę ramiona w tył, otwiera się klatka piersiowa i od razu łatwiej się oddycha i biegnie mi się lepiej!

Co ciekawe, kiedy przyniosłam tę książkę do domu, mój mąż od razu powiedział: "O, czytasz to samo co nasz kolega (pozdrawiamy Mjawa! ^^*~~) kilka lat temu, to Biblia dla biegaczy!" I rzeczywiście, od razu przypomniałam sobie, że to właśnie on wyszukał na forach dla biegaczy najprostsze buty do biegania, w których biegamy też ja i Robert - marka Kalenji. Ich zaletą jest też fakt, że są niedrogie. *^o^*  Po lekturze tej książki rozważam zakup pięciopalczastych Vibramów, żeby jeszcze bardziej uprościć moje obuwie.
Bardzo interesująca lektura, również dlatego, że można sobie poczytać o amerykańskim kulcie wszystkiego co naj - to właśnie tam rozgrywają się najdłuższe (160 km, 220 km i dłuższe) ultramaratony, które bynajmniej nie są rozgrywane na płaskim podłożu w umiarkowanych warunkach pogodowych, a właśnie celowo w wysokich górach czy na pustyniach, w temperaturach od minus 20 do plus 40 stopni... I są ludzie, którzy takie trasy przebiegają!




A na drutach - coś, co zaczęłam w 2013 roku i porzuciłam na długo, ale skoro zbliża się ciepła wiosna i lato, to postanowiłam projekt dokończyć, i nosić albo się go pozbyć. Dlaczego tak? Bo nie wiem, jak będzie z rozmiarem... Dziergam bluzeczkę Striped Tee i robię ją z włóczki bambusowej, która jak wiadomo po zmoczeniu gotowego wyrobu lubi się rozciągnąć wzdłuż. Dodatkowo, we wzorze zalecane są druty 3,5 mm i włóczka o odpowiedniej do nich grubości, a ja używam drutów 2,5 mm i tej bambusowej cienizny. Coś tam sobie poprzeliczałam, niby przymierzyłam gotowy już tył i na razie zapowiada się dobrze, ale może to być mój pierwszy prawdziwy projekt oversize! (albo spektakularna porażka, hm.....)
Jak wspomniałam, tył już gotowy (dzierga się go w ciekawy sposób, od dołu, przechodząc w całe rękawy), a teraz mam 10 cm dwukolorowego przodu. Nie idzie to jak burza, wiadomo, ale przybywa. ^^*~~

Monday, April 03, 2017

Jestem!

Trochę mnie tu nie było, ale wciąż jestem. ^^*~~  Ostatnie dwa tygodnie były trudne i pełne nerwów ale mam nadzieję, że wszystko zaczyna wychodzić na prostą. Jak się denerwuję, to nie mogę się zabrać do niczego kreatywnego, więc głównie zajmowałam się codziennościami, bieganiem i czytaniem książek, a z początkiem kwietnia podjęłam się wyzwania artystycznego April Cooking Time.  Moje codzienne obrazki możecie oglądać na Instagramie.
I'm here! I know I wasn't for a longer while but I'm still here. ^^*~~ The last two weeks were difficult and full of worries but I hope everything would turn out fine now. When I'm nervous I cannot concentrate on anything creative so I've been just reading, running and doing the house chores. At the beginning of April I joined the art challenge April Cooking Time, you can see my paintings on my Instagram.




Zostawiam Was na razie z marcowym tulipanem i obiecuję pojawić się niebawem z jakąś twórczością, chyba udało mi się wreszcie wybrać coś nowego do wrzucenia na druty a i pogoda skłania do pomyślenia o wiosennych sukienkach, tak więc do zobaczenia wkrótce. ^o^*~~
Let me leave you now with the March tullip and I promise to come back soon with something creative. I think I finally decided on the next knitting project and the warm weather encourages making the Spring dresses, so see you soon. ^o^*~~

Wednesday, March 22, 2017

DOJ "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu"

Bardzo dobra książka autorstwa Harukiego Murakami, serdecznie polecam, ale ja nie o tym.
Haruki Murakami wrote a very good book about his experiences with running, but I won't talk about it today.




Jak tam moi kochani DOJadanie? *^o^* Dzisiaj będzie o uprawianiu sportów wszelakich. Bardzo dużo czytania, uprzedzam, to chyba najdłuższy wpis jaki kiedykolwiek przygotowałam, ale mam dziś dużo do powiedzenia. I od razu napiszę, że wpis odnosi się do osób leniwych, którym się nie chce ruszyć z kanapy, *^v^*, jeśli ktoś nie może uprawiać sportów z powodów zdrowotnych to ja to jak najbardziej rozumiem!
How's that Slimming Your Menu going, my darlings? *^o^* I'll be talking today about practising sports. A very long post, be warned, I believe it's the longest post I've ever prepared but I have a lot to say today. And I want to stress that I will be talking to lazy people who don't want to move from the sofa, *^v^*, if you cannot do any sports because of health issues I can totally understand it!




Zacznijmy od odrobiny historii.
Let's start with some history.





Nigdy nie byłam wielką miłośniczką ruchu na świeżym powietrzu. Owszem, chętnie brałam udział w lekcjach wf, po szkole wychodziłam pojeździć na rowerze czy połazić po osiedlowym podwórku z koleżankami (era sprzed komputerów i smartfonów z dostępem do Sieci! *^v^*), jak widziałam huśtawkę to huśtałam się na niej bez opamiętania, ale często wolałam się zaszyć w domu z książką albo haftowaniem w rękach (kiedyś robiłam bardzo dużo obrazków krzyżykami). Byłam dzieckiem o umiarkowanej szczupłości ale bez kondycji, i z takim bagażem weszłam w wiek dorosły.
I never liked sports much. Of course, I liked PE lessons, after school I rode my bike or just wandered around with my friends outside (era before the computers and smart phones with Net access! *^v^*), whenever I saw the swing I could play on it for hours but very often I preferred staying at home with a book or cross-stitching. I was a teenager of a medium weight and built but with no stamina, and with that base I entered the adult life.




Jeszcze na studiach nie było problemu - człowiek ciągle był w ruchu, z zajęć na zajęcia czy do biblioteki (różne budynki oddalone od siebie o kilka przystanków autobusowych), na imprezy. Pierwszy szok przyszedł w rok po tym, jak zaczęłam siedzącą pracę biurową... Siedziałyśmy biurko w biurko z drobną szczupłą koleżanką z zerową tendencją do tycia i codziennie wyjadałyśmy służbowe słodycze przeznaczone na spotkania zarządu. Bo były, bo były pod ręką, w dowolnej ilości, bo jak się kończyły, to po prostu składałyśmy zamówienie na nowe. Jakież było moje zdumienie, kiedy po roku nie weszłam w moje dawno nie noszone jeansy!..... Po prostu zatrzymały mi się tuż nad kolanami i koniec! Weszłam na wagę, a ona pokazała 14 kilo więcej niż dwanaście miesięcy wcześniej!............... (nie, nie mam zdjęć z tego okresu)
Wiecie, jak to jest - kilograma, dwóch, trzech nie zauważa się od razu, a potem jakoś samo idzie. Praca siedząca i niezdrowa dieta - jedliśmy wtedy tragicznie, fastfoody, gotowe dania, masakra! Wzięłam się wtedy za siebie i w trzy miesiące przy pomocy morderczej diety 1000 kcal zgubiłam te 14 kilo, ale to wydarzenie uświadomiło mi, że objadanie się słodyczami plus praca siedząca oznacza szybki przyrost wagi. Nie pomógł fakt, że wtedy niezbyt przejmowałam się zdrowym jedzeniem i fast food/pierwsze z brzegu gotowe dania ze sklepu były na porządku dziennym.
There was no problem with my weight during my studies - I was in motion all the time, changing classes and classrooms, running to the library (different buildings separated by a few bus stops), going to parties. The first shock came to me one year after I started my office job behind the desk... I shared the desk with a tiny friend who had NO tendency to gain weight whatever she ate, and we took out sweets and cakes from the office cupboard almost everyday. Because they were there, easily available, when we ate everything we just ordered more. I was so surprised when after one year I tried to put on a pair of jeans I hadn't worn in a while!.... They just came above my knees and that was it! I went on scales and there they were - 14 kilos more than a year before!....................... (no, I have no photos from that period)
You know how it is - you cannot really see one, two, three additional kilos, and then it somehow goes on. We had a terrible diet at that time - fast foods, ready made store bought meals, just awful! I decided to do something about it and went on a 1000 kcal diet, I lost that 14 kilos in three months. That experience made me realize that a job behind a desk and bad food full of sweets would make me fat easily.




Przez następne lata podejmowałam nieśmiałe próby regularnego uprawiania sportów ale ponieważ brałam się za to od złej strony, szybko się zniechęcałam, deklarowałam moją nienawiść do ruchu (Robert świadkiem!) i wracałam na kanapę, z drutami w rękach. 
Przełom nastąpił w 2012 roku dzięki akcji Herbatki "2012 km w 2012 roku". *^v^* Przyłączyłam się i zapisałam na siłownię, gdzie zaczęłam regularnie chodzić na bieżni (nie umiem biegać na bieżni, mam zepsuty błędnik i nie potrafię biec jak mi podłoże ucieka spod nóg... ^^). Nie pamiętam, ile w końcu tych kilometrów udało mi się do końca roku 2012 zrobić, ale w tamtym roku chodziłam na siłownię regularnie, chodząc na bieżni i rowerku.
In the following years I tried to do some sports but I never approached it with a correct attitude and my hatred towards sports only grew (Robert can be a witness!). So I kept coming back on the sofa with knitting needles instead of going outside.
The first real change occured in 2012 when Herbatka started the "2012 km in 2012 year". *^v^* I joined and started to walk on the treadmill (I am not able to run on a treadmill, my labyrinth is faulty and I cannot run when the floor is running away from under my feet...) I don't remember how many kilometres I made that year, but I was a regular at the fitness centre then, doing the treadmill walks and spinning.




Potem poszłam o krok dalej, to znaczy zaczęłam biegać na zewnątrz. Kilka lat wcześniej Robert namawiał mnie na bieganie, ale ponieważ moja kondycja była równa zeru, błyskawicznie się męczyłam i rezygnowałam. Wydawało mi się, że jak zejdę z kanapy i "pójdę pobiegać", to owszem - od razu maratonu nie zrobię, ale będę w stanie biec powoli ileś tam kilometrów. O, święta naiwności! *^O^* Szokiem było dla mnie, gdy za pierwszym razem udało mi się przebiec jednym ciągiem 100 metrów - 100 METRÓW!!!... - a potem mało nie umarłam i prawie zwymiotowałam!...
W 2013 wzięłam się na sposób i zaczęłam biegać według programu "biegaj 40 minut", gdzie zaczynamy od marszo-biegów i powoli budujemy kondycję. I to okazało się strzałem w dziesiątkę, bo w 12-stym tygodniu programu byłam w stanie spokojnie biec nieprzerwanie przez 40 minut a nawet dłużej.
Then I pushed myself and started to run outside. When Robert tried to convince me to running in the past I had no stamina so I immediately got tired and didn't want to do that anymore. I was so silly that I believed after years of sitting on a sofa I will "go for a run" and will be able to run easily for a few kilometres. Okay, I didn't count on a marathon but I was sure I'll manage to keep some slow pace and run. I was in total shock when for the first time I was able to run for 100 metres - 100 METRES!!!... -  and then I almost died and almost thrown up!...
In 2013 I changed my attitude and started the "run for 40 minutes" program, where you gradually go from marching/running to running. It was great, in the 12th week I was able to run for 40 minutes and more.

A co tak naprawdę sprowokowało mnie do regularnego uprawiania sportu?
Z każdym rokiem nie robię się młodsza, niestety..., i coraz częściej zaczęłam zauważać na ulicy starsze panie - bardzo otyłe, ledwo się poruszające. Zdaję sobie sprawę, że część z nich cierpiała na różne choroby, których nie sposób wraz z wiekiem uniknąć, ale część po prostu przez lata zaniedbała ruch i dietę, i niektóre z ich dolegliwości są wynikiem takiego zaniedbania. I poczułam, że ja nie chcę być taką starszą panią za ileś tam lat! Chcę być sprawna na tyle, żeby długo cieszyć się życiem, móc podróżować, uprawiać działkę, samemu zajmować się sobą i nie musieć polegać na innych dlatego, że to ja wcześniej zaniedbałam swoje zdrowie. I tak, jak regularnie robię wszystkie badania okresowe i jem dobre jedzenie, a przez to pilnuję swojego zdrowia "od wewnątrz", to staram się również dbać o nie "od zewnątrz", chociaż to nie jest do końca właściwy podział, bo sport wcale nie tylko kształtuje naszą wagę i wygląd, ale również naszą kondycję.
But what really encouraged me to practice sports on regular bases?
I'm not getting younger, unfortunately... And I started to notice more and more older ladies in the streets - very obese, barely moving. I realize some of them suffered from different age-related diseases but many of them just neglected sports and good food, and the illnesses were induced by that negligence. And I felt I don't want to be such woman in a few years time! I want to be fit enough to enjoy my life, to be able to travel, take care of the garden, take care of myself and not being forced to depend of others just because I neglected myself in the past. And just as I do all the medical check-ups regularly and eat good food, and by doing that I take care of my health "from the inside", I try to care "from the outside" by practicing sports, although such division is not correct because sport not only forms our body but also influences our condition.

Ktoś powie - "ja jestem chuda, nie muszę uprawiać sportu" - BŁĄD! Sport nie służy grubasom do chudnięcia, ruch wpływa na naszą sylwetkę, ale przede wszystkim podnosi naszą kondycję, pojemność płuc, ukrwienie i dotlenienie komórek. Oraz indukuje wydzielanie hormonów szczęścia, a kto nie chciałby być szczęśliwy?!... ^^*~~
Someone might say - "I'm skinny, I don't need sports" - WRONG! Sport is not for the fat ones to loose weight, it shapes our bodies and influences our internal condition - eg.: enlarges the lungs's capacity, helps the blood to circulate better around the cells. It also induces the production of the happiness hormones and who wouldn't like to feel happy?!... ^^*~~

Ktoś powie - "jestem za gruba, nie dam rady". DUBY SMALONE! Zacznij od spacerów, powoli, blisko domu, ile dasz radę, stopniowo wydłużaj trasę. Może lubisz pływanie, idź na basen i popluskaj się w wodzie. A może joga? Joga nie popycha do rywalizacji, każdy robi wszystko w swoim tempie i na miarę swoich możliwości.
Przy okazji, podzielę się z Wami moją największą nauczką sportową. *^v^* Zaczęłam chodzić na jogę, pierwsze zajęcia, wchodzę na salę, szybki rzut oka na ludzi - o, jest miejsce obok Koleżanki Wysokiej i Grubej. Pomyślałam, że pewnie jak ja jest początkująca i jak uplasuję się obok niej, to będę na tym samym poziomie i nie będą mnie deprymować umiejętności starych wyg dookoła. Instruktor mówi "stali bywalcy zaczynają od wiszenia głową w dół przy ścianie a początkujący..." i ku mojemu przerażeniu Koleżanka Wysoka i Gruba fik-mik! i już wisi sobie swobodnie, jakby to robiła od 20 lat!..... *^W^*
Someone might say - "I'm too fat, I'm not able to do that". RUBBISH! Start with slow walking, close to your house, as much as you can, and make your route longer gradually. Maybe you like swimming so go to the pool. And maybe yoga? Yoga doesn't push you to competition with others, everyone does it at his/her own pace and to the best of one's abilities.
Btw, I'll share with you my biggest sport lesson I learned. *^v^* I started yoga and on the first class I entered the gym hall and found myself a space next to a Tall and Fat Lady. I thought that she's probably the beginner like me and when I'm next to her it wouldn't be that embarrasing for me not be able to do all the poses. The instructor said "the experienced people do the hanging upside down against the wall, and the beginners...", and to my astonishment my Tall and Fat Lady next to me goes up into the ropes and she hangs as if it was the most natural environment for her!... *^W^*

Ktoś powie - "nie będę uprawiać sportów na zewnątrz, bo ludzie się gapią i mi wstyd". KOSZAŁKI-OPAŁKI! ^^*~~
Po pierwsze, możesz we własnym domu, kiedy jesteś w nim sama, robić skłony i przysiady albo ćwiczyć z którymś z programów ćwiczeń z płyty DVD lub z Youtube, nikt Ci nie każe wychodzić z domu.
Po drugie, no to co, że się gapią?... A co Cię to obchodzi?... Przecież to obcy ludzie, to jakie to ma znaczenie, co sobie o Tobie pomyślą? Kiedy jedziesz na rowerze, rolkach albo biegniesz, mijasz ludzi stojących na ulicy i Wasz kontakt trwa ułamek sekundy. Może ktoś pomyśli "jaki pulpet wziął się za bieganie, he, he!". Albo pomyśli "jaki pulpet wziął się za bieganie, szacun!" Albo nawet "jaki pulpet wziął się za bieganie, też bym tak chciał ale zamiast to zrobić znowu zostanę w domu z chipsami i piwem przed telewizorem, i będę narzekał, że tyję, ale jestem łosiem!..." *^0^*~~~ Albo w końcu to może być "pewnie już dużo przebiegła, może ćwiczy do maratonu, super!". Zresztą, to wszystko nie ma żadnego znaczenia, bo i tak nie usłyszysz ich myśli, a nawet, gdyby ktoś coś za Tobą zakrzyknął to i tak masz słuchawki w uszach i biegniesz/jedziesz dalej! ^^*~~
Someone might say - "I won't go outside and do any sports because people stare and I'm embarrased". NO WAY! ^^*~~
First, you can do it at home, alone, do the squats or exercise with some DVD programme or the You tube.
Second, they stare, so what?... Why do you care?... Those are people you don't know, why is it important that they'll think this or that about you? When you ride a bicycle, skate or run past them, the contact between you exists for a second. That person might think "fatty is running, what a laugh!". Or he may think "fatty is running, well done!". Or he might even think "fatty is running, I'd like to start some sport too but I know I'll end up with beer and chips on a sofa, I'm a loser!..." *^0^*  Or even that person may think "she probably made a few kilometres today already, maybe she trains for the marathon, great job!". Anyway, all this does not matter at all because you wont here that person's thoughts. And even if he'd shout at you something, you have headphones with some favourite music on and just carry on! ^^*~~  

Z powyższym wiąże się inna wymówka - "nie idę pobiegać bo spotkam innych biegaczy, a to wszystko profesjonaliści i będą się ze mnie śmiali, jak kuśtykam...". BAJDY, MOJA PANNO! ^^*~~ Są ludzie, którzy biegają jednym ciągiem a są tacy, którzy robią jakiś program interwałowy i czasami biegną a czasami idą. Są tacy co idą, bo dopiero rozgrzewają się przed biegiem, a inni idą, bo skończyli trening i uspokajają mięśnie i wyrównują oddech, nigdy nie wiesz co ktoś akurat ćwiczy, więc nie możesz poznać - a tym samym nikt inny który Ciebie widzi nie może poznać, czy superwolny trucht jest wynikiem zmęczenia czy treningu.
A poza tym, ci wszyscy ludzie wyszli na zewnątrz poruszać się na świeżym powietrzu, napędza ich adrenalina i hormony szczęścia, które wydzielają się podczas uprawiania sportów, i nie interesuje ich ocenianie motywów lub kondycji współćwiczących. Z moich doświadczeń biegowych mogę Was zapewnić, że jak mijam się na trasie z kimś obcym biegnącym z naprzeciwka, to albo każdy z nas jest zajęty swoim biegiem, albo się do siebie uśmiechamy, albo nawet pozdrawiamy się skinieniem głowy, i to nawet mógł być jakiś maratończyk! ^^*~~ A niedawno wyprzedził mnie na trasie chłopak, który ewidentnie jest na dużo wyższym poziomie niż ja, ale po prostu pobiegł dalej, nie odwrócił się, że mi pokazać figę z makiem!
There is another excuse connected with the previous one - "I won't go out for running because I'll meet other runners and they're all professionals, and they'll laugh at me...". LIE! ^^*~~ There are professionals and beginners, there are people who only run and there are others who have some special programmes like intervals. Some of them walk because they has just started their workout and do the warming up, some walk because they've just finished their run for today and cooling off. No one can tell what is it that you practice at the moment and whether that super slow trot is a result of a fatigue or the way you practice your programme.
What's more, all those people went outside to do some sport, they're fueled by adrenaline and the happiness hormones, and they're not interested in judging others. From my own running experiences I can tell you that when I pass some other runner on my way I don't have any interest in that person, both of us are concentrated on the practice, we may exchange smiles or sometimes even a silent "hello" with a nod of a head, and that even might have been some marathon runner, I would never know! ^^*~~ Recently I was overtaken by a man on the route, someone way better then me, and I assure you he just went on and did not turn to laugh at me!

Ktoś powie - "jestem młodą mamą i nie mam jak i kiedy uprawiać sportu" - BZDURA! Na mojej trasie biegowej mijam się regularnie z młodą skośnooką mamą, która również biega, pchając przed sobą wózek z maleństwem. Kiedyś był to wózek głębszy, potem była to mniej zabudowana spacerówka, a ta pani nie wymyśla sobie wymówek, tylko pakuje dziecko do wózka, zakłada buty i dres, i przebiega z nim trasę spacerową. Zaraz usłyszę, że Azjatki są bardziej zdyscyplinowane i dają radę a Polki tak nie mogą. A FIGA Z MAKIEM! ^^*~~ Bo od jakiegoś czasu widuję też polską mamę - ona biegnie, pcha malucha w spacerówce a kilkulatek za nimi na rowerku! Albo inne rozwiązanie - na mojej siłowni jest pokój dla dzieci, w którym mama może zostawić pociechę pod okiem opiekunki na czas swojego treningu. Oczywiście mówię to do młodych matek, które nie mają kłopotów ze zdrowiem po porodzie.
Someone might say - "I'm a young mother and I have no time nor means to practice sports" - BULLSHIT! When I run I often meet a young Asian mum who is a runner, with a child in a pram. First it was a bigger version, then she changed it to the smaller pushchair. She doesn't look for excuses, just puts on sweatpants and sneakers, the baby goes into a pushchair and off they go. You may say that Asian women are more determined or something - well, recently I keep seeing a Polish mother - she runs, baby in a pushchair, the older one on a small bicycle. Or another solution - in my fitness centre there is a baby's room where the mothers can leave their children with a babysitter when they attend fitness classes or work out. Of course it all can apply to mothers with no health issues after giving birth.

Ktoś powie - "jestem już za stara na sport" - ANDRONY! Ja zaczęłam tuż przed czterdziestką, a można zacząć w każdym wieku. Nikt nie każe starszej pani od razu biegać w maratonach (chociaż biegają! ^^) albo dźwigać ciężarów (pewnie też dźwigają), można wziąć kije do nordic walkingu i pójść na dłuższy spacer. Albo zapisać się na ćwiczenia dla seniorów, kiedyś weszłam do przebieralni w moim klubie i powitała mnie grupa rozgadanych babć w dresach, które właśnie szły na zajęcia przeznaczone specjalnie dla ich wieku i możliwości. *^v^*
Someone might say - "I'm too old for sports" - NONSENSE! I started just before I was 40 and you can start at any age. Nobody expects an older lady to run in marathons (but they do! ^^), or lift enormous weights, you can do Nordic walking and have a longer walk. Or go for the senior gymnastics classes, one day I entered the changing room in my fitness centre and went among the crowd of happy chatty old ladies in training suits going for their gym class! *^v^*

Ktoś wreszcie powie - "nie mam ani chwili czasu na sport". Największe kłamstwo wszechczasów!!! Po pierwsze, a weekendy? Po drugie, procent ludzi, którzy NAPRAWDĘ nie znajdą w ciągu doby albo dwóch chociażby 15 minut na jakąkolwiek aktywność fizyczną jest znikomy i współczuję tym osobom. Cała reszta nas WYBIERA robienie innych rzeczy zamiast ruchu - siedzenie przed komputerem i oglądanie kolejnych i kolejnych filmików z kosmetykami czy śmiesznymi zwierzątkami, zaleganie na kanapie przed telewizorem, w którym leci głupawa komedyjka... Chcesz mieć czas na sport? To go sobie zapewnij. Zrezygnuj z czegoś innego, na co marnujesz czas. Na przykład ja tej wiosny postanowiłam wstawać wcześniej, żeby mieć czas na sport i malowanie, bo z moim poprzednim rozkładem dnia nie zawsze udawało mi się te dwie rzeczy wcisnąć. Ale CHCIAŁAM je robić, a ponieważ doba nie jest z gumy, to wybrałam przestawienie budzika na wcześniejszą godzinę. To wiąże się też z chodzeniem spać wcześniej zamiast bezsensownego gapienia się w telewizor, który i tak nie pokazuje niczego ciekawego.
A jeśli jesteś jedną z tych osób, które naprawdę na serio nie mają z czego zrezygnować, żeby znaleźć czas na ruch, pracujesz siedem dni w tygodniu od 6 rano do 22:00, to chociażby wysiądź z autobusu przystanek wcześniej wracając do domu z pracy i przejdź te dodatkowe 300 metrów na piechotę, to już będzie więcej niż nic! *^v^*
Someone might say - "I don't have even a moment of spare time for sport". That's the biggest fattest lie ever!!! First, what about the weekends? Second, the percentage of people so busy that they really truly have no free time, even the 15 minutes during a day or two days is very small and I feel sorry for such people. But the rest of us CHOOSE to do other things instead of sports - sitting at the computer and watching more and more youtube films with cosmetic hauls or funny animals. Or sitting on the sofa in front of a tv and watching stupid series or just changing the channels. If you want to do some sport make time for it. Give up something else for the things you need time for. For example, this Spring I want to spend time on sport and watercolour painting, but with my previous day schedule I had no time. But I WANTED to run and paint and the day has only 24 hours, so I decided to wake up and hour earlier and go to sleep earlier in the evening instead of slouching in front of a tv.
But if you are one of those people who seriously have nothing to give up, you work 7 days a week from 6 am till 10 pm, leave the bus on the way home one stop before your stop, and walk that 300 metres, it'll be more that nothing! *^v^*

Już słyszę głosy - "kiedy już wrócę wieczorem z pracy (a w weekend zrobię już wszystkie obowiązki domowe), to wreszcie mam czas dla siebie, a ona mi każe wykroić z tego czasu kawałek na uprawianie sportów!...".
Jeśli uważasz ruch jedynie za przykry obowiązek i nie widzisz w nim żadnych korzyści dla swojego zdrowia i wyglądu, to owszem, spędzaj swój czas dla siebie na kanapie przed telewizorem. Dla mnie bieganie, wyjście na rower, pojechanie ze znajomymi na kajaki czy popływać to jest również czas dla mnie. Jestem osobą dorosłą i wybieram, w jaki sposób spędzam mój czas, a poza obowiązkami jakie musimy wypełniać (praca, zakupy, sprzątanie, itp), cały pozostały czas jest dla nas! Spożytkujmy go mądrze bo tylko tyle czasu mamy, trochę sobie poleżmy do góry brzuchem a trochę się poruszajmy. *^o^* I od razu zastrzegam, że nie jestem zwolenniczką ćwiczenia wciąż i wciąż bez umiaru, to ma być przyjemność i relaks (no, chyba, że złapiecie bakcyla sportu i postanowicie przejść na zawodowstwo! ^^*~~).
I can hear some people say - "when I'm back home from work in the evening (or finish all the house chores in the weekend) I finally have time for myself, and she tells me to cut out a portion of that time and do some sports!...".
If you think about sports only in terms of a nuisance and cannot see any benefits for your health and body, please go ahead and spend your time for yourself on a sofa in front of a tv. For me running, riding a bicycle, meeting with friends for kayaking or swimming is also time for myself. I am an adult and I choose how I spend the time. Apart from all the duties (work, shopping, cleaning, ect) all the remaining time is for ourselves! Let's use it wisely because that's all the time we have, part of it resting and part moving our bodies. *^o^* I must stress that I don't recommend practicing sports all the time everyday, it should be relaxing (well, maybe you'll like it so much that you'll decide to go pro, but that's a different story! ^^*~~)


Ktoś powie - "zdrowie mi nie pozwala na uprawianie sportów". I to rozumiem, sama mam kłopoty z sercem, błędnikiem i ataki reumatyzmu. Ale nikt od razu nie musi przejeżdżać Wyścigu Pokoju czy brać udziału w Igrzyskach Olimpijskich. Można iść na spacer, powoli, ciesząc się otoczeniem albo słuchając audiobooka, i to też będzie ruch na powietrzu.
Someone might say - "my health does not allow me to practice any sports". And I can relate to that, I have problems with my heart and labyrinth, I have rheumatism. But not everybody has to take part in the Olympic Games! You can take a walk, slowly, enjoying the views and listening to an audiobook, and it will also be some sort of sport.




A teraz konkrety - co trzeba zrobić, żeby zacząć?
Now the answer to the question: how to start?



Zacząć.
*^o^*
Just start.
*^o^*




Nie ma innej odpowiedzi.
Każdy dzień jest dobry, nie trzeba czekać do poniedziałku.
W zależności od tego, jaką formę ruchu wybierzemy, trzeba mieć odpowiedni strój albo zabezpieczenia, ale nie trzeba od razu wydawać fortuny i nakupić sprzętów i ciuchów. Najpierw sprawdźmy, czy dany sport nam się spodoba a potem inwestujmy w lepsze wyposażenie, w końcu jesteśmy początkującym amatorem. Buty do biegania trzeba kupić (my biegamy w butach Kalenji) ale już buty narciarskie można wypożyczyć, tak samo sprzęty takie jak rower czy narty. Nie trzeba od razu kupować karnetu na siłownię, na spacery można chodzić za darmo a do uprawiania wielu sportów wystarczą pojedyncze elementy - mata do yogi, piłka do gry w piłkę, kostium do pływania, itp. W Warszawie na wielu osiedlach pojawiły się siłownie na świeżym powietrzu gdzie ćwiczymy za darmo, podobnie w weekendy w parkach odbywają się darmowe zajęcia z jogi czy tai chi, wystarczy poszukać.
There's no other answer.
Everyday is the best one, you don't have to wait till Monday.
Whatever sport you choose you just need some clothes and/or equipment, but you don't have to spend a fortune and buy a pile of branded stuff. First let's check whether this or that sport is for us at all then we may invest in better equipment. For now we are just the beginners amateurs. You have to buy shoes for running (we use Kalenji shoes) but skiing shoes can be rented as well as many things like for example a bicycle of skiis. You don't have to start with buying a fitness centre card, walks are for free. Many sports need only a limited equipment at the beginning - like a mat for a yoga, a ball to play ball, swimming suit for a pool, ect. In Warsaw there are many so call fresh air gym with many types of equipment installed in the park and you can use it for free. In some places on the weekends there are free yoga or tai chi classes you can join. All you need is to look for them.




Wybierzmy coś, na naprawdę będzie sprawiać nam przyjemność, bo inaczej szybko nam się znudzi albo się zniechęcimy. Nie przepadam za pływaniem, więc rzadko chodzę na basen. To znaczy, uwielbiam pływać w morzu czy jeziorze, ale to całe zamieszanie z jechaniem na basen, przebieraniem się, suszeniem, to nie dla mnie. Próbowałam kiedyś przez pół roku jogi i joga mnie nudzi. Za to podobało mi się rytmiczne tai chi. Lubię jazdę na rowerze. Chodziłam przez rok na taniec brzucha, ale choć uwielbiam tańczyć takie grupowe zajęcia nie są dla mnie - mnóstwo ludzi upchanych w niewielkiej sali, i instruktor na przodzie, który nie ma możliwości sprawdzenia postępów każdego. W zeszłym roku spontanicznie podczas spotkania grillowego rżnęliśmy w grupie znajomych w badmintona! *^v^* Robert od dwóch lat jeździ konno i lubi to coraz bardziej. Lubi też bieganie. Z entuzjazmem wstaliśmy w sobotę latem o 6:00 rano, żeby kilka godzin popływać na kajakach ze znajomymi. A na wakacjach wychodzimy rano z hotelu i potrafimy zrobić 15 kilometrów łażąc i zwiedzając, nogi prowadzą nas w nowe ciekawe miejsca i to nas cieszy! Umarlibyśmy z nudów na plaży...
Zawsze znajdzie się coś, co polubimy i będziemy chcieli dla tego sportu ruszyć tyłek z kanapy (nie, nie wliczamy do tego szachów, bo do tego można się z tej kanapy nie ruszać!... *^-^*).
Choose something you like, in other case you will get bored quickly and will be discouraged. I don't like swimming indoors so I rarely go to the pool. I mean, I love swimming in the sea or a lake, but all that fuss with going to the pool, changing, dry my hair, it's not for me. I tried yoga for half a year but it's not my pace. On the other hand I liked the rhythmic tai chi. I like riding a bicycle. I used to do the belly dancing but such group classes are not my cup of tea, many people cramped in a small room, one instructor dancing at the front who has no chance to oversee each person's progress. Last year we unexpectedly started to play badminton matches during the grill party with all our friends! *^v^* Robert has been horse riding for the past two years and he keeps on liking it more and more. He likes running. On one Summer Saturday we got up at 6 am to go for kayaking with friends.  During our holidays we leave the hotel in the morning and can walk for 15 kilometres exploring new places, and that makes us happy! We would die of boredom on the beach...
Each of us may find something we like to do and for which we'll be willing to move our asses from the sofa (no, chess is not that kind of sport, you don't have to leave the couch to play chess!... *^-^*)




Człowieku, nie bądź łosiem i rusz się z kanapy! ^^*~~
Hey you, don't be a looser (we say "moose" in Poland ^^) and move from the sofa! ^^*~~




Nie mogę biegać na długie dystanse, nie daję rady jednym ciągiem biec kilku kilometrów. Ale uprawiam marszobiegi - kiedy czuję zmęczenie przechodzę w szybki marsz i po chwili znowu biegnę. Nienawidziłam biegania za to szybkie wyczerpywanie, ale polubiłam interwały! ^^*~~ Rzucanie sobie wyzwań jest fajne ale nie zmuszam się też do zbyt mocnego przekraczania moich granic wytrzymałości, bo nie trenuję wyczynowo, nie jestem zawodowcem i nie chcę narazić się na kontuzje, chcę tylko poprawić moją kondycję i pozostać w dobrej formie na dłużej. Być może kiedyś wezmę udział w jakimś biegu na 5 czy 10 kilometrów, ale zadecyduję o tym, kiedy taka chęć zrodzi się w mojej głowie, nie naciskam samej siebie, że MUSZĘ to zrobić w określonym terminie. I tak jak z wprowadzaniem zdrowszego jedzenia do naszej diety uważam, że nawet małe kroki się liczą bo mały krok to większy krok niż stanie w miejscu.
A.Bo zrobiła kiedyś podobny wpis, taki miniporadnik, polecam!
A jak to jest u Was ze sportem? *^o^*
I cannot do long distance runs but I do intervals, when I feel I cannot run any longer I walk and then go back to running. I hated running in the past because I got tired quickly but intervals I like! ^^*~~ Challenging yourself is fine but I don't want to push too hard because I'm not a professional sportsman and I don't want any injuries, just better health and shape. I might take part in an organised run some day but I haven't set myself any goals like that yet, I don't HAVE to get better and better in a set period of time. And just like with introducing better food into our diet, I believe some sport is better than no sport at all because even small steps count and sum up to bigger changes.
So, how is it with sports in your lives? *^o^*