Zaczynamy od deseru (lody), bo jesteśmy dorośli i kto nam zabroni?!... *^0^*
Ale teraz śniadanie, proszę bardzo! *^v^* Boczniaki podsmażone na czosnku, do tego szpinak, jajka, po zdjęciu z gazu: szynka parmeńska porwana i rzucona na wierzch i pomidory z oliwą i bazylią.
Drugi tydzień czerwca minął przede wszystkim pod znakiem drugiej dawki szczepionek. Robert miał dostać swoją w piątek a ja w sobotę, ale moja wizyta została przeniesiona na środę. Tak samo jak po pierwszej dawce, tylko trochę nam zdrętwiały ręce, ale nie mieliśmy żadnych silnych efektów ubocznych. Czuliśmy się nawet lepiej niż po pierwszej dawce! *^v^*
I teraz domagam się otwarcia dla nas japońskiej granicy!!! ^^*~~
Przy okazji, tak wygląda fragment parkingu pod prywatną lecznicą w Sochaczewie, gdzie byłam na szczepionce... Ford tu zaparkowany przywiózł osobę na wózku inwalidzkim, więc jak najbardziej miał prawo stanąć w tym miejscu, pod znakiem. Jednak... ktoś bezmyślnie ustawił pod tym samym znakiem parkingu dla niepełnosprawnych wzdłuż rampy podjazdowej stojaki na rowery! Oto polska myśl architektoniczna!...
W piątek ubraliśmy się ładnie *^n^* i pojechaliśmy na spotkanie z panią architekt.
Było ciekawe, chociaż... chyba należą się jej z mojej strony dodatkowe przeprosiny, bo zbyt radykalnie odrzuciłam jej pomysły na łazienkę... >0< No bo tak, rozumiem, że chciała dobrze, ale projektowała nie znając naszych potrzeb i nie trafiła zupełnie! Pokazała nam trzy pomysły przebudowy kawałka mieszkania, ale każdy z nich zawierał przeniesienie wc do łazienki (teraz jest w osobnym pomieszczeniu) i zmniejszenie sypialni (co w ogóle nie wchodzi w grę, bo w sypialni mam już "wstawioną" szafę, łóżko i komody, i miejsce jest wyliczone co do centymetra!). Nie mówiąc o tym, że na każdym planie był prysznic z brodzikiem a my chcemy po prostu odpływ w podłodze a obok wannę (może być krótka byle by była głęboka!), ta koncepcja była pani nieznana i zrobiła to co uważała za najlepsze rozwiązanie. Co najśmieszniejsze, na najlepszy pomysł wpadłam ja zupełnie znienacka, bo prawdopodobnie wystarczy przesunąć drzwi o 10-15 cm w prawo na tej ścianie na której już są, i wszystko nam się ładnie zmieści, nie trzeba będzie burzyć i budować ścian, ruszać wc ani zmniejszać sypialni. *^w^* Teraz nastąpi dłuższa przerwa w sprawach remontowych, bo my musimy załatwić trochę formalności a firma remontowa musi doprecyzować kosztorys pierwszej części prac, czyli kolejne wpisy remontowe zapewne pojawią się w lipcu.
Acha, najważniejsza wiadomość - można burzyć ścianę i zakładać klimatyzację!!! *^0^* Dostałam wytyczne ze spółdzielni i mam ochotę zrobić kilka zdjęć na osiedlu i zapytać, czy mieszkańcy tych mieszkać mają właściwie założone klimatyzatory PONIŻEJ linii barierki balkonu jak stoi w wytycznych... Bo raczej nie mają, pewnie nawet wcale nie pytali, czy wolno... WSZYSTKIE klimatyzatory wiszą wysoko obok drzwi balkonowych, niemalże na linii sufitu danego mieszkania. No, ale cóż...
Dodatkowo, taka moja refleksja a propos tego piątku - w ogóle w tym roku nie noszę sukienek i pantofli... Przed erą rowerów naszą aktywnością fizyczną poza domem były długie spacery, a na spacer iść w sukience można jak najbardziej! A od kiedy wszędzie jeździmy na rowerach - na wycieczki i na zakupy, nawet nie sięgam do szafy z sukienkami bo wiadomo, że muszę założyć coś wygodnego (legginsy lub spodenki) ze sportowych tkanin, bo z Robertem jeździ się żwawo i szybko będę spocona na wylot. Tak więc, wypatruję tych dni "sukienkowych" jak kania dżdżu, i w tym tygodniu takie dni przydarzyły się aż dwa! Środa, czyli wyprawa samochodem na moją szczepionkę do Sochaczewa, oraz piątek - czyli wizyta w siedzibie Gotowego Mieszkania i zaraz potem wyprawa samochodem na szczepienie Roberta do Milanówka. (nie pytajcie, dlaczego trafiły nam się szczepienia poza Warszawą, tak wyszło, a i tak się cieszę, bo prawie jechałam do Radomia...)
Po szczepieniu pojechaliśmy na obiad do Osterii Piemonte w Ursusie. Byliśmy w restauracji pierwszy raz od października i czuliśmy się dziwnie... *^0^*
Zupy średnie... (ta zielonkawa to miał być krem ze szparagów), ale lasagna i agnolotti pyszne!!!
A potem były zakupy i deser w Bottega del Gusto, po sąsiedzku. ^^*~~ (przy okazji, jakby Wasi panowie szukali kaszkietów, to polecamy polską firmę z tradycjami Sterkowski, Robert nosi ich kaszkiety od lat, a teraz kupił nowy lniany model na lato!)
No i taki to był tydzień. Pogoda się poprawia, zaczęliśmy regularnie włączać wiatrak bo skradają się upały. Regularnie jadamy już szparagi i truskawki, i teraz czekam na polskie słodziutkie czereśnie. *^v^* Przypominam pomysł na pyszny wegański obiad - makaron ze szparagami, grzybami i kremowym sosem z tofu, przepis od Vegan Richa.
Poza tym jadamy dużo japońszczyzny, na przykład taki lunch - na ryżu ugotowanym z grzybami mun jest tuńczyk z puszki z majonezem, a kukurydzę najpierw ugotowałam, a potem zgrillowałam, smarując masłem i sosem sojowym. Szparagi lądują nawet w zupie miso, a w sobotę zawinęłam je w plastry włoskiej szynki i zalałam galaretą! *^o^*
Nawet na śniadanie w Konstancinie najfajniej jest zabrać domowe onigiri! ^^*~~ (No, tęsknię za tą Japonią jak szalona, nic na to nie mogę poradzić... Oglądam ją, zjadam, nawet mi się śni. Wiem, kiedyś znowu tam pojedziemy. Niech już będzie kiedyś!!!)
Na koniec informacja z podwodnego świata - japońscy naukowcy odkryli nowy gatunek meduzy - ma 1 cm średnicy, cztery macki, jest prawie przezroczysta i nazwali ją Wataboshi (綿帽子), od nazwy kobiecego ślubnego nakrycia głowy, które rzeczywiście przypomina! ^^*~~
A na sam koniec - nie uwierzycie, ale... w zeszłym tygodniu padła nam grzałka od suszarki w pralko-suszarce kupionej w styczniu i czekamy na kontakt z serwisem.... Tu przynajmniej urządzenie jest inteligentnie zaprojektowane i pokazało kod usterki, więc nie trzeba będzie szukać, co się zepsuło. Zaczynam się bać kupowania sprzętów agd!!!