Czasami człowiek wchodzi do sklepu po drobiazg, ot, gumkę do mankietów bluzki. I nagle z półek na tyłach ktoś do niego woła. "Zauważ mnie!". A potem "Nie możesz beze mnie wrócić do domu, po prostu nie możesz!..."
Też tak macie? Czy tylko ja?.... *^-^*~~~
Sometimes you enter the shop to get something small, a piece of an elastic for the cuffs for example, and from the end of the place some voice starts calling to you "Notice me!". And then "You just cannot leave without me! Cannot!".Do you get that often like I do?... *^-^*~~~
Zielony to w ogóle nie jest mój kolor!... Ale ten materiał mnie zawołał i oczywiście nie wyszłam bez niego. Tym bardziej, że jak tylko mój wzrok padł na te wielkie liście to już widziałam go pod postacią sukienki!
Green is really not my colour!... But this fabric called to me and of course I didn't leave without it. That was obvious because just when I layed my eyes on those huge leaves I knew exactly what I wanted to make!
Przedstawiam Club Tropicana. *^V^*
(kto w latach młodości kochał się w Georgu Michaelu? ^^ No, ja akurat nie, ale moja przyjaciółka Mrówka była zwariowana na jego punkcie! ^^*~~)
Please meet Club Tropicana. *^V^*
(who had a crush on George Michael in high school? ^^ I didn't but my best friend loved him to bits! ^^*~~)
Znowu sięgnęłam po wykrój #116 z Burdy 02/2014. Guziki
na plecach są tylko ozdobą. Chciałam zmienić tylną część spódnicy -
wyciąć szeroko i zmarszczyć, ale niestety miałam tylko 1,5 m materiału i
mi nie wystarczyło. Tym razem dodałam sukience 5 cm długości, oczywiście kieszenie, skróciłam rękawy oraz wydłużyłam taśmy do wiązania, jakoś nie przekonuje mnie idea zapinania paska w talii na sztywno na guziki, wolę kokardę którą mogę jakby co poluzować... ^^*~~
A jakby co, zapytacie? No, jakbym akurat poszła w tej sukience na Koreański Festiwal na Agrykolę. *^v^* Było niewyobrażalnie gorąco...
Upał był straszliwy i tak nam się dzień ułożył, że wpadliśmy tylko około 14:00 na szybki lunch. W tym roku sprawdziła się stara dobra festiwalowa prawda - jak do któregoś stoiska nie ma kolejek to znaczy, że ich jedzenie nie jest wiele warte... Niestety, dwie koreańskie restauracje, których nazw z litości nie wymienię, podawały niezbyt dobre obeschnięte pierożki i nasiąkniętego tłuszczem ciepławego kurczaka na patyku, oraz kompletnie sklejony ryż z fasolą, bez smaku... Za to jedliśmy dobre żeberka, kimchi, kluski tteobokki i placek z cynamonem. Do koreańskich lodów z cukierni Cafe Crystal była kolejka na dwie godziny stania w słońcu, więc na koniec tylko kupiliśmy po truskawkowo-wiśniowym sorbecie (woda z cukrem, brrrr!) i wróciliśmy spacerem przez Park Łazienkowski na przystanek autobusowy i do domu.
Tyle na dzisiaj, resztę wieczoru zamierzam poświęcić na nowe szkice i malowanie oraz przygotowanie wykrojów na dwie nowe kiecki, na które materiały dostanę już w poniedziałek, yikes!... ^^*~~ Miłego weekendu!
I again took #116 dress pattern from Burda 02/2014. Buttons along the spineline are just the embelishment. I wanted to cut the back piece of the skirt's wider and pleat it but I only had 1,5 m of that fabric's and it wasn't enough. This time I added 5 cm to the length, the side seam pockets, shortened the sleeves and I lengthened the ties because I really don't like the idea of buttons in the waistline, I prefer the sash to be tied as tight or loose as I prefer... ^^*~~
A jakby co, zapytacie? No, jakbym akurat poszła w tej sukience na Koreański Festiwal na Agrykolę. *^v^* Było niewyobrażalnie gorąco...
On Saturday I put on my new dress and went to the Korean Festival in Agrykola park. *^v^* It was unbelievably hot!...
Upał był straszliwy i tak nam się dzień ułożył, że wpadliśmy tylko około 14:00 na szybki lunch. W tym roku sprawdziła się stara dobra festiwalowa prawda - jak do któregoś stoiska nie ma kolejek to znaczy, że ich jedzenie nie jest wiele warte... Niestety, dwie koreańskie restauracje, których nazw z litości nie wymienię, podawały niezbyt dobre obeschnięte pierożki i nasiąkniętego tłuszczem ciepławego kurczaka na patyku, oraz kompletnie sklejony ryż z fasolą, bez smaku... Za to jedliśmy dobre żeberka, kimchi, kluski tteobokki i placek z cynamonem. Do koreańskich lodów z cukierni Cafe Crystal była kolejka na dwie godziny stania w słońcu, więc na koniec tylko kupiliśmy po truskawkowo-wiśniowym sorbecie (woda z cukrem, brrrr!) i wróciliśmy spacerem przez Park Łazienkowski na przystanek autobusowy i do domu.
The heat was really strong and we only went there for a quick lunch at 2 pm. This year we found out that the good festival rule - if there's no queue to a stall, the food is not good there - is so true... Unfortunately two Korean restaurants served lukewarm dried dumplings, lukewarm oil infused chicken on a stick and lukewarm completely glued together tasteless rice with beans...On the other hand, we ate good ribs, kimchi, tteobokki noodles and hotteok pancake with cinnamon. There was a two hour queue to the Korean cafe with ice cream so we only bought strawberry-cherry sherbets (water with sugar, yuk!) and strolled along the Łazienki Park to the bus stop and then home.
Tyle na dzisiaj, resztę wieczoru zamierzam poświęcić na nowe szkice i malowanie oraz przygotowanie wykrojów na dwie nowe kiecki, na które materiały dostanę już w poniedziałek, yikes!... ^^*~~ Miłego weekendu!
That's all for today, the rest of the Saturday's evening I'm going to share between working on new sketches and painting and preparing patterns for two new dresses, the fabrics for them will come to me on Monday, yikes!... ^^*~~ Have a great weekend!