Showing posts with label koreanfood. Show all posts
Showing posts with label koreanfood. Show all posts

Saturday, June 09, 2018

Club Tropicana

Czasami człowiek wchodzi do sklepu po drobiazg, ot, gumkę do mankietów bluzki. I nagle z półek na tyłach ktoś do niego woła. "Zauważ mnie!". A potem "Nie możesz beze mnie wrócić do domu, po prostu nie możesz!..."
Też tak macie? Czy tylko ja?.... *^-^*~~~
Sometimes you enter the shop to get something small, a piece of an elastic for the cuffs for example, and from the end of the place some voice starts calling to you "Notice me!". And then "You just cannot leave without me! Cannot!".
Do you get that often like I do?... *^-^*~~~




Zielony to w ogóle nie jest mój kolor!... Ale ten materiał mnie zawołał i oczywiście nie wyszłam bez niego. Tym bardziej, że jak tylko mój wzrok padł na te wielkie liście to już widziałam go pod postacią sukienki!
Green is really not my colour!... But this fabric called to me and of course I didn't leave without it. That was obvious because just when I layed my eyes on those huge leaves I knew exactly what I wanted to make!




Przedstawiam Club Tropicana. *^V^*
(kto w latach młodości kochał się w Georgu Michaelu? ^^ No, ja akurat nie, ale moja przyjaciółka Mrówka była zwariowana na jego punkcie! ^^*~~)
Please meet Club Tropicana. *^V^*
(who had a crush on George Michael in high school? ^^ I didn't but my best friend loved him to bits! ^^*~~)







Znowu sięgnęłam po wykrój #116 z Burdy 02/2014. Guziki na plecach są tylko ozdobą. Chciałam zmienić tylną część spódnicy - wyciąć szeroko i zmarszczyć, ale niestety miałam tylko 1,5 m materiału i mi nie wystarczyło. Tym razem dodałam sukience 5 cm długości, oczywiście kieszenie, skróciłam rękawy oraz wydłużyłam taśmy do wiązania, jakoś nie przekonuje mnie idea zapinania paska w talii na sztywno na guziki, wolę kokardę którą mogę jakby co poluzować... ^^*~~ 
I again took #116 dress pattern from Burda 02/2014. Buttons along the spineline are just the embelishment. I wanted to cut the back piece of the skirt's wider and pleat it but I only had 1,5 m of that fabric's and it wasn't enough.  This time I added 5 cm to the length, the side seam pockets, shortened the sleeves and I lengthened the ties because I really don't like the idea of buttons in the waistline, I prefer the sash to be tied as tight or loose as I prefer... ^^*~~






A jakby co, zapytacie? No, jakbym akurat poszła w tej sukience na Koreański Festiwal na Agrykolę. *^v^* Było niewyobrażalnie gorąco...
On Saturday I put on my new dress and went to the Korean Festival in Agrykola park. *^v^* It was unbelievably hot!...




Upał był straszliwy i tak nam się dzień ułożył, że wpadliśmy tylko około 14:00 na szybki lunch. W tym roku sprawdziła się stara dobra festiwalowa prawda - jak do któregoś stoiska nie ma kolejek to znaczy, że ich jedzenie nie jest wiele warte... Niestety, dwie koreańskie restauracje, których nazw z litości nie wymienię, podawały niezbyt dobre obeschnięte pierożki i nasiąkniętego tłuszczem ciepławego kurczaka na patyku, oraz kompletnie sklejony ryż z fasolą, bez smaku... Za to jedliśmy dobre żeberka, kimchi, kluski tteobokki i placek z cynamonem. Do koreańskich lodów z cukierni Cafe Crystal była kolejka na dwie godziny stania w słońcu, więc na koniec tylko kupiliśmy po truskawkowo-wiśniowym sorbecie (woda z cukrem, brrrr!) i wróciliśmy spacerem przez Park Łazienkowski na przystanek autobusowy i do domu.
The heat was really strong and we only went there for a quick lunch at 2 pm. This year we found out that the good festival rule - if there's no queue to a stall, the food is not good there - is so true... Unfortunately two Korean restaurants served lukewarm dried dumplings, lukewarm oil infused chicken on a stick and lukewarm completely glued together tasteless rice with beans...On the other hand, we ate good ribs, kimchi, tteobokki noodles and hotteok pancake with cinnamon. There was a two hour queue to the Korean cafe with ice cream so we only bought strawberry-cherry sherbets (water with sugar, yuk!) and strolled along the Łazienki Park to the bus stop and then home.









Tyle na dzisiaj, resztę wieczoru zamierzam poświęcić na nowe szkice i malowanie oraz przygotowanie wykrojów na dwie nowe kiecki, na które materiały dostanę już w poniedziałek, yikes!... ^^*~~ Miłego weekendu!
That's all for today, the rest of the Saturday's evening I'm going to share between working on new sketches and painting and preparing patterns for two new dresses, the fabrics for them will come to me on Monday, yikes!... ^^*~~ Have a great weekend!




Monday, April 09, 2018

おしゃれ服 - タック入りシャツ

Co roku kiedy zaczyna się upalne lato ja zaczynam szukać białych lub niebieskich przewiewnych koszul/narzutek z długimi rękawami, które ukryją mnie przed słońcem ale jednocześnie będą lekkie, luźne, nienachalne. Zakupy jakie poczyniam udają mi się z lepszym lub gorszym skutkiem, coś tam w szafie mam ale nie jest to wystarczające ani do końca satysfakcjonujące.
Every year when the Summer starts I start looking for white or light blue airy shirts/boleros with long sleeves that can hide me from the sun. I keep buying this or that but I'm never fully satisfied.




Kiedy skończyłam szyć wełniany pulower z chryzantemą od razu w mojej głowie zaświeciła myśl "a może by tak uszyć sobie letnią koszulę narzutkową, korzystając z tego wykroju?". *^v^* Materiał sam wszedł mi w ręce i zdawał się być idealny do tego celu - to bawełna na yukatę, którą w zeszłym roku dostałam do Eri, białe tło z nadrukiem granatowych bambusów i kwiatów.
When I finished making this woollen pullover I suddenly realised I could sew a Summer shirt using the same pattern. *^v^* The choice of fabric was obvious - the yukata cotton I got from Eri last year, white background with blue bamboos and flowers.




Przedstawiam Las Bambusowy (竹の森). Kształt został nieco zmieniony w stosunku do oryginału - obniżyłam dekolt o 1 cm, wydłużyłam korpus o 5 cm i poszerzyłam plecy na dolnej linii o 5 cm, żeby uzyskać efekt większego powiewania i luzu. Do rękawów dodałam 8 cm, zebrałam je pliskami do obwodu nadgarstka i zostawiłam 10 centymetrowe rozcięcie rękawa przy nadgarstku, dzięki temu mogę tę koszulę nosić z długimi rękawami spiętymi przy dłoniach albo wygodnie podwinąć je sobie pod łokieć. No i główna zmiana - to już nie jest pulower tylko koszula rozcięta z przodu - części przodu po prostu wycięłam osobno i odszyłam tasiemkami, pod szyją dodałam zatrzask. Na przodzie nie ma też plisek na dole, są one tylko na części tylnej. Tym razem nie zapomniałam też o bardzo przydatnym elemencie jakim są ... kieszenie w bocznych szwach! ^^*~~ 
Let me show you The Bamboo Forest (竹の森). I slightly changed the shape - I lowered the neckline by 1 cm, made the body longer by 5 cm and added 5 cm to the width of the back piece's, to make it looser. I also added 8 cm to the sleeves, gathered them at the wrists and left 10 cm slits so I can wear the sleeves down or pull them up. And the main change - it's not a pullover but a shirt - I cut the fronts separately, bound them with bias tapes (from the same fabric) and added only one press stud at the neckline. I omitted the pleats on the front, they're only on the back. This time I didn't forget the very important part - the pockets in the side seams! ^^*~~




Pogoda w niedzielę była przepiękna chociaż zupełnie niesprzyjająca robieniu zdjęć - mocne słońce prosto w nos! Za to moja narzutka sprawdziła się  idealnie, była przewiewna w upale, chroniła przed promieniami słońca a rozcięcia na rękawach pozwoliły mi je podwinąć. Niewykluczone, że uszyję sobie więcej podobnych koszul na lato. *^o^*
The weather on Sunday was beautiful, although not very photoshoot friendly - full sun straight in the face! But my shirt worked great, hiding me from the sun and gusts of Spring wind, and the slits in the sleeve cuffs allowed me to roll them up and cool my wrists. Generally a total success, I may make more such shirts for Summer. *^o^*





W niedzielę pojechaliśmy do Ogrodu Botanicznego w Powsinie, w którym rozpoczął się miesiąc z kulturą japońską, a rozpoczął się trzema wystawami zdjęć różnych autorów. Niestety muszę ponarzekać...
Najlepsza była wystawa w plenerze pokazująca japońskie ogrody (głównie w Kioto), dlatego, że towarzyszył jej komentarz na żywo (prawdopodobnie) autora zdjęć (podeszliśmy jak już wycieczka była w toku). 
Natomiast dwie pozostałe wystawy... Jedna z nich to ok. 20 zdjęć losowo wybranych, bez wspólnego tematu i komentarza - jakiś ogród, jakiś kawałek miasta, jacyś ludzie w yukatach, kompletny miszmasz. Natomiast ostatnia prezentacja to była jakaś kpina! Autor wybrał kilka nie najlepszej jakości zdjęć i dodał totalnie bezsensowne podpisy. Na przykład zdjęcie uśmiechniętego dziecka i podpis, że wszystkie dzieci japońskie są zawsze uśmiechnięte. Albo zdjęcie jedynego takiego designerskiego budynku w Japonii - Nakagin Capsule Tower i komentarz, że mieszkania są małe, te na zdjęciu mają 3 na 5 metrów. Albo zbliżenie na warzywa z warzywniaka i podpis, że są one ekologiczne. Japończyk na motorze i podpis, że to współczesny samuraj. Rozmazany kadr z dziewczynami na przejściu dla pieszych i podpis zakupy cieszą... Wstyd mi było patrząc na tę wystawę...
On Sunday we went to the Botanic Garden in Powsin near Warsaw where they had three photo exhibitions starting the Japanese Culture month. Unfortunately I will complain...
The best was the exhibition called "Japanese gardens" because it had a live commentary made by the author (we think so, we joined when it already started), so each photo was thoroughly explained as far as the symbolism of the garden elements. The next one was "Snapshots from travels" and it really was just that - random shots of some garden, some city, some people wearing yukatas. But the worst was the third one...
The author chose several random photos and added totally stupid captions for each one! For example, a photo of a child - all Japanese children are always smiling. Or Nakagin Capsule Tower from Tokyo - apartments are small, this one is only 3x5 metres. Or some vegetable stall closeup - only ecological vegetables. Or a man on a bike - modern samurai. Or a blurry photo of some girls with shopping bags - shopping makes you happy... Seriously?... I was ashamed when visiting this exhibition...




Pozostaje nam czekać na Hanami na Polu Mokotowskim 6 maja i Japońskie Matsuri 16 czerwca (ciekawe, gdzie będzie w tym roku?). Niesmak po wizycie w Ogrodzie Botanicznym postanowiliśmy zatrzeć dobrym obiadem i wybraliśmy się do Seoulu na Ursynowie, gdzie serwują kuchnię koreańską. Fajne miejsce (chociaż wystrój niczym knajpa grecka, która chyba kiedyś tam się mieściła... *^v^*), jedzenie pyszne i uwaga - bardzo duże przystawki!!! Już planujemy kolejną tam wizytę, może wybierzemy się na koreańskiego grilla?
We were disappointed after the exhibition, anyway we are looking forward to Hanami on 6th May in Pole Mokotowskie and Japanese Matsuri on 16th June. We decided to eat something nice to wash away this unpleasant feeling, so we went to the Korean restaurant called Seoul. It was our first time in this place but definitely not the last one! If you're willing to overlook the strange Greek-like decor apparently left after the previous restaurant, *^w^*, the food is very nice and the portions are huge! We want to go there for the Korean grill one day!