Showing posts with label books. Show all posts
Showing posts with label books. Show all posts

Monday, April 17, 2023

Wiosna, panie sierżancie!

 Nareszcie bez wełnianej czapy!!! *^0^*~~~

 

 

Jeszcze wieje i pada, ale już czuję tę wiosnę w kościach! Dosłownie, bo nagle zrobiłam się bardzo wrażliwa na zmiany pogody i pojawiły się migreny... Wcale mi się to nie podoba, ale cóż, łykam proszki i czekam na słoneczko. Znalazłam w sklepie pigwę (jest na nią sezon? Nie mam pojęcia, szczerze mówiąc, wydawało mi się, że pigwa powinna być jakoś na jesieni?) i zrobiłam z niej koreański syrop na przeziębienie - pokroiłam ją w kawałeczki, dodałam posiekany imbir i sok z cytryny, hojnie zasypałam cukrem, odstawiłam na jeden dzień. Wrzucam kilka łyżek owoców i syropu do kubka, dodaję plaster cytryny, zalewam gorącą wodą, można też dodać go do herbaty.

 


 

Dziś trochę książkowych poleceń. Po pierwsze, najbardziej zmysłowa książka kucharska, jaką miałam w rękach. Maja Sobczak napisała kilka książek i zawsze ilustruje je pięknymi zdjęciami. Kiedy pokazuje jakieś danie albo składniki do niego, to od razu chce się złapać za widelec i zajadać! A "Jedzenie i inne przyjemności" to album sensualnych kadrów (i opowieści) przeplatanych przepisami kulinarnymi. ^^*~~



Kupiłam też książki japońskich autorów - książki Banany znam, Nakamurę czytam pierwszy raz, tak samo Natsukawę i Kawaguchi.




Na talerzach silne tendencje w kolorze zielonym. Zaczynamy jeść szparagi. *^v^* Cały czas pojawia się na naszym stole szpinak, albo smażymy go na bieżąco do śniadania albo robię koreańską przystawkę Sigeumchi-namul 시금치나물 - zblanszowany posiekany na duże kęsy szpinak mieszam z sosem: 2 Ł oleju sezamowego, 1 Ł sosu sojowego, 2 zmiażdżone ząbki czosnku, 1 Ł prażonych ziaren sezamu. 



 

Zajadamy się czosnkiem niedźwiedzim, podobno jeszcze dwa tygodnie i się skończy, dlatego Robert chce przerobić trochę na bazę do pesto - liście czosnku niedźwiedziego sieka się drobno, zasypuje solą i zalewa oliwą lub olejem, i do słoiczków w porcjach na jeden obiad! Mogą tak stać nawet rok czekając na wykorzystanie do makaronu, tuż przed zjedzeniem dodajemy inne składniki takie jak orzechy pinii, pestki dyni lub słonecznika, tarty parmezan.




Postanowiłam zmienić trochę mój rytm dnia. Za późno się kładę, za późno wstaję, czasami śpię po południu a potem pół nocy jestem kompletnie obudzona, za to następnego dnia jak zombie... Poza tym, liczę na to, że zyskam trochę czasu na rzeczy, które chciałabym rano robić ale przez długie spanie nie mam na nie czasu - rozciąganie, medytacja, czytanie, picie wody z cytryną, spokojny początek dnia. Zobaczymy, czy ten eksperyment się powiedzie bo ja nie jestem skowronkiem!... Na razie nie deklaruję żadnej godziny, ten tydzień pokaże czy w ogóle jestem w stanie się zmobilizować, żeby przesunąć swoją dobę. Nie jest to łatwe, kiedy człowiek nie ma nad sobą bata w postaci konieczności wstawania do pracy o określonym czasie. Lubicie wstawać rano czy porządnie sobie pospać?

 



Japoński wyjazd się zbliża. Najchętniej już rozłożyłabym walizkę i zaczęła do niej pakować ubrania, niestety nie mam na to płaskiej powierzchni w mieszkaniu... Może to i lepiej, bo na pewno zamieszkałyby w niej też koty... *^0^* Próbuję ułożyć sobie w głowie ciuchy zestawami, żeby spakować się rozsądnie i z możliwością mieszania pasujących do siebie ubrań, wpadam w panikę co zabrać na prawie miesiąc, chyba zrobię listę... Zapomniałam jak się wyjeżdża na tak długo! Jeszcze czeka mnie wizyta u dentysty, u fryzjera, muszę dokupić guziki do sukienki, zamówić mobilny internet, na szczęście znalazłam upchane jesienią gdzieś w szafie sandały, wakacje uratowane! Do wyjazdu do Japonii zostało 15 dni! ^^*~~

Tuesday, December 28, 2021

New hair, new me

Nowa fryzura, nowa ja. ^^*~~

 


Nie, tak naprawdę to wciąż ta sama ja, trochę tylko podrasowana! *^v^* Tak wyglądałam na świeżo od fryzjera, kiedy sama myję włosy to wcieram aktywator do loków i żel, potem pozwalam im wyschnąć i odgniatam loczki, więc będzie to trochę inaczej wyglądało. 

Wiedziałyście, że jest siódmy tom serii o Zawrociu i drugi o Jantarni? Ja przeoczyłam, ale nadrobiłam te dwie lektury w dwa dni (owszem, niewiele więcej robiłam poza czytaniem!), i teraz z niecierpliwością czekam na kolejne losy bohaterów. Lubicie książki Hanny Kowalewskiej?


 

Ja uwielbiam!!! Bohaterkami są młode dziewczyny, które już tyle w życiu przeszły, że można by obdzielić kilka osób a historie takie, że nie sposób się oderwać! Mamy tu miłość i nienawiść, rodzinę która potrafi być największym wrogiem i obcych ludzi, którzy zachowują się jak najbliżsi przyjaciele, niesamowicie poplątane losy ludzkie. Obydwie bohaterki dziedziczą po przodkach piękne domy i to też jest dla mnie urzekające, bo domy te są pełne pamiątek i tajemnic, w które sama bym się z przyjemnością zagłębiła, gdyby tylko ktoś zechciałby takim spadkiem mnie obdarować! ^^*~~ I czytając te książki przypomniało mi się coś jeszcze, o czym kiedyś pisałam Pimposhka - dają nam pewną lekcję. A mianowicie taką - czytam o tym, jak po raz kolejny któryś z bohaterów jest dla Matyldy albo Inki niemiły, złośliwy, coś kradnie, coś niszczy ważnego, kłamie, podkłada świnię, zachowuje się naprawdę samolubnie i podle, a ona zamiast zerwać tę znajomość i zatrzasnąć delikwentowi drzwi przed nosem próbuje zrozumieć, dogadać się, wyprostować stosunki, albo reaguje obojętnością, jest ponadto, odpuszcza. We mnie się gotuje, wywaliłabym taką osobę z mojego domu i mojego życia na zbity pysk!... Ale... przypominam sobie, że to nie ja. Że one mają prawo reagować po swojemu. Że mój wybór nie jest zawsze tym jedynym właściwym. Że nawet, jeśli one robią coś, co w efekcie nie przynosi im nic dobrego, to widocznie muszą się same nauczyć na własnych błędach. A czasami to nie są błędy, bo przynoszą pozytywne rezultaty. Ot, taka lekcja pokory w ocenianiu innych ludzi i przykładania do wszystkich swojej miarki. *^o^* Cykl o Zawrociu ma już siedem części, cykl o przygodach Inki dopiero dwa, i mam nadzieję na wiele kolejnych, bo z radością stwierdzam, że obydwie serie nie tracą na jakości!




Pod koniec listopada kupiłam sobie kalendarz adwentowy z firmy Plantuli. Wiem, wiem, po pierwsze - nie mając nic wspólnego z religią katolicką nie mam nic wspólnego z adwentem, a po drugie - nawet jakbym miała to adwent jest czasem na wyciszenie się i duchowe przygotowanie na boskie narodziny, a nie czasem na otwieranie prezentów każdego dnia przez prawie miesiąc!... *^N^* No cóż, w każdym razie, kupiłam ten kalendarz bo przekonało mnie, że dostanę 19 pełnowartościowych produktów z kilku różnych firm, a nie próbki czy testery (kalendarz był przewidziany na otwieranie od 6 do 24 grudnia). I jestem z niego naprawdę zadowolona! *^V^* 
 
 

 
1/3 produktów to były świece i woski zapachowe marki Plantuli, w tym nowości (przez trzy kolejne dni był zestaw - tealighty, kominek i woski!) i uważam, że to najlepsze świece sojowe jakich używałam! Zapachy nie za mocne, nie za słabe, równo się palą, kompozycje zapachowe są świetne, ciekawe. Poza świecami w kalendarzu były kosmetyki naturalne, zioła, syrop korzenny, ciepłe skarpety, książka! Zawartość była fajnie pomyślana na czas jesienno-zimowy i w przyszłym roku też zamierzam zrobić sobie taki grudniowy prezent. *^v^*
 




Zima trzyma a ja po operacji powoli wracam do zdrowia i formy. Grudzień jest dla mnie miesiącem na zwolnionych obrotach - chodzę powoli, w domu wszystko robię wolniej i uważniej, żeby wszystko się na spokojnie zagoiło, kontrola u lekarza dała pozytywne wyniki. Rok 2021 pożegnał naszą rodzinę niespodziewanym odejściem bliskiej osoby i to spowodowało, że te święta były kompletnie inne niż kiedykolwiek. 
A w zasadzie wcale ich nie było. 
Nie robię dużych planów na 2022. Japonia będzie albo nie, i nic na to nie poradzę. Zamierzam żyć z dnia na dzień, cieszyć się małymi rzeczami i czekać na bliskie wydarzenia, na przykład na kawę z koleżanką, z którą umówiłam się na 3-go stycznia. Od stycznia wracam do spokojnej jogi, rower pewnie poczeka do marca.
Zrobiliśmy sobie prezent na nowy rok i kupiliśmy wyciskarkę ślimakową do soków, więc wreszcie może zrobię użytek z książek z przepisami na sokowe mieszanki, które stoją u mnie na półce od dawna. Robert już się martwi, że jego soki pomarańczowe będą miały posmak jarmużu, bo NA PEWNO napcham do wyciskarki jarmuż, selera i inne tego typu podejrzane składniki! (i ma rację! *^v^*). 
Tyle na dzisiaj, idę zaparzyć sobie kubek herbaty z syropem korzennym, zapalę pachnącą świecę, zjem mandarynki. Czego i Wam życzę! ^^*~~

Thursday, March 04, 2021

Różności zebrane

Skończyłam ostatnio dwa projekty na drutach. Po pierwsze, sweter-test dla Amanity o nazwie Lunearia. (wzór nie jest jeszcze dostępny, ale projektantka pozwoliła już pokazywać skończone testy)


 

Pierwsza wersja tego swetra miała być z innej włóczki, ale koncepcja zmieniła się w trakcie dziergania - okazało się, że miałam za mało włóczki na taki duży pulower a dokupienie nie wchodziło w grę, bo była to włóczka ręcznie farbowana i nie wiadomo było, jak wyjdzie dofarbowywany z pamięci motek. Kupiłam więc Dropsowego Aira w kolorze 010 Fog i na drutach 4 mm wydziergałam zamgloną wersję Lunearii. *^v^*




A jak już skończyłam sweter testowy, to dokończyłam zielone skarpetki warkoczowe, ufff... 

 

 

Nie to, żeby się z nich nie cieszyła, ale to wyjątkowo wymagający wzór. Nie ma tu relaksujących rzędów samych prawych oczek, każde okrążenie to warkocze - 1/1, 2/2 lub 1/2, dodatkowo nie zawsze prawe oczka przechodzą w prawe a lewe w lewe, trzeba być czujnym i cały czas zerkać na schemat. Mało utrudnień? No to jeszcze powiem, że środkowa część wzoru na wierzchu nogi/stopy jest inna dla prawej i lewej nogi, są swoim lustrzanym odbiciem. Ale dałam radę! ^^*~~


 

Zużyłam około 60 gm włóczki Filcolana Arwetta Classic w kolorze 809 Avocado, dziergałam na drutach 2.25 mm. Mam tej włoczki jeszcze kilka motków w innych kolorach, więc na pewno powstaną nowe skarpetki, chociaż nie wiem kiedy. Chwilowo nie mam nic na drutach... Chodzi mi po głowie nowy Mały Sweterek, mam też włóczkę na kolejną wersję Redy - Drops Brushed Silk Alpacę, bo pomarańczowa wersja idealnie sprawdziła się podczas wycieczki po skałach Adrspachu i chcę więcej! Sweter Piórkowy, więc cieniutki jak mgiełka i lekki, a grzeje jak piec. *^o^*



***

Coraz lepiej zapoznaję się z Radiem 357 i mam już swoje ulubione audycje. W piątkowe wieczory - obowiązkowa Lista Piosenek 357, w sobotni poranek Bistro - o szeroko pojętych kulinariach, potem o 15:00 Life Guru - spotkania z niesamowicie ciekawymi podróżnikami, w niedzielne południe - Patronautyka (nauki ścisłe), Pewex Darii Zawiałow - klasyki z lat 80-tych, Cool Kid of Jazz Marty Kuli w poniedziałek o 22:00 - audycja jazzowa! Jest muzyka francuska w niedzielę rano, audycja sportowa w niedzielne popołudnie, o czytaniu książek w niedzielny wieczór, Max357 (dawny MiniMax) Piotra Kaczkowskiego, Kiribati - muzyka źródeł, we wtorkowy wieczór ciężkie brzmienia, muzyka filmowa w audycjach Katarzyny Borowieckiej, muzyka klubowa, ambient. Jest publicystyka i trochę gospodarki. Od wtorku serwis informacyjny sześć razy dziennie. Są audycje, które pomijam - o wychowywaniu dzieci, z muzyką hip hopową, są takie których jeszcze nie udało mi się posłuchać, a jestem ich ciekawa, np.: Muzyka Organowa Organka czy Zelig Zalewskiego. 

Próbowałam posłuchać Radia Nowy Świat i ... jakoś nie jest moje, nie leży mi. Nawet Wojciech Mann mnie rozczarował, bo kiedy włączyłam jego którąś poranną audycję trafiłam na niskich lotów żarty z polityki, a ja jestem wychowana na starych dobrych kabaretach i wierzcie mi, nie był to poziom Młynarskiego czy kabaretu Tey, a dużo poniżej...

***

Polecę Wam jeszcze coś do czytania - jeśli lubicie hard SF to koniecznie sięgnijcie po cykl "Shadow Raptors" Sławomira Nieściura! Było to dla mnie odkrycie zeszłego roku, a cykl ma już cztery części i 25 marca wychodzi kolejna. To porządne sci-fi dziejące się w kosmosie, mamy kilka charyzmatycznych postaci, sporo ciekawej technologii, bitwy w przestrzeni, troszkę polityki, są obcy. Czego nie ma? Wątku romansowego na przykład. Albo ekologicznych problemów dzisiejszego świata w kostiumie SF! Czyta się to tak, że każdą część połykałam w dwa, trzy dni i nie mogłam się doczekać na więcej. *^v^*

Jeśli macie do polecenia coś fajnego do czytania to chętnie przyjmę, bo ostatnio po trzeciej części "Sybirpunka" Michała Gołkowskiego popadłam w czytelnicze zawieszenie. W ogóle jestem jakoś spowolniona, chyba dopadło mnie przedwiośnie - nic na drutach, nie dotykam pędzli, od maszyny do szycia trzymam się z daleka... Jak tylko śnieg stopniał latamy na przejażdżki rowerowe, poza tym oglądamy wszystkie filmy o Jamiesie Bondzie od początku,  powoli kończy się sezon skoków narciarskich i snookera, dobrze, że co dwa miesiące jest sumo - najbliższy turniej 14 marca! Na razie wiosna mnie nie cieszy, wolałabym żeby wszystko przykryła gruba warstwa śniegu i ścisnął mróz. Taki spleen na początek roku...

Do następnego razu i czekam na Wasze książkowe polecenia - lubię SF, ale też kryminały, biografie, książki podróżnicze.

Sunday, February 10, 2019

Ważne lektury i torby różnorakiego przeznaczenia

Dziś trochę różności, a zacznę od książki, która zrobiła na mnie największe wrażenie ze wszystkich moich styczniowych lektur, a mianowicie "Dlaczego podskakuję", autorem jest Naoki Higashida.
Trafiłam na nią przypadkiem, szukając w katalogu biblioteki innego autora, wypożyczyłam i połknęłam na raz! Książka ta to seria pytań i odpowiedzi, jakich udziela 13-letni wówczas (obecnie ma 27 lat) Naoki, który jest osobą z autyzmem.
Today a little bit of different topics, but first the book that left the biggest impression on me from all my January readings, namely "The Reason I Jump" by Naoki Higashida.
I stumbled upon this book by surprise, I was browsing the library's catalogue in search for another author and it suddenly came up, and when I started to read it I just couldn't put it away! It's a series of questions and answers by 13 year old then (now 27 years old) Naoki who is autistic. 




Myślę, że każdy z nas mniej więcej wie co to jest autyzm, widzieliśmy filmy fabularne albo jakiś dokument pokazujące dzieci w różnym wieku - izolujące się od reszty świata, zachowujące się dziwnie, czasami milczą i patrzą w przestrzeń, czasami krzyczą bez powodu i są agresywne w stosunku do siebie czy otoczenia, przeważnie nie mówią i nawet nie próbują się kontaktować w żaden sposób, nie lubią dotyku, żyją w swojej rzeczywistości. Nigdy bezpośrednio nie spotkałam się z osobą autystyczną, ale jest w nich coś fascynującego, medycyna nazywa to chorobą, no bo przecież każde zachowanie, której jest odstępstwem od normy społecznej jest chorobą, ułomnością. Natomiast ta książka otwiera nam trochę oczy na świat autystyczny i daje kilka odpowiedzi na pytania jakie nas nurtują - dlaczego osoby z autyzmem zachowują się tak a nie inaczej, dlaczego nie chcą przytulania, dlaczego często machają dłońmi przed oczami, dlaczego nie mogą usiedzieć w miejscu, jak zmienić naszego podejście do nich, żeby nasza wspólna egzystencja stała się łatwiejsza dla obydwu stron.
I think each of us knows more or less what autism is, we saw movies or a documentary showing kids of different ages - isolating themselves, behaving strangely, sometimes they keep silent and look ahead, sometimes they scream and are aggressive towards themselves or others, usually they do not speak and do not try to make contact in any way, they don't like being touched, live in their own reality. I've never met an autistic person but I've always found them somehow fascinating, medicine calls it an illness because every behaviour different from the common social norm is a sickness, a flaw. But this book gives us a peek into the autistic world and presents some answers for the questions we might have - why autistic people behave the way they do, why do they hate being hugged, why do they wave their hands in front of their eyes, why can't they stay still sometimes even for a moment, how to change our attitude in order to make our common existence easier.

To niesamowite, jak ten 13-letni wówczas autystyczny chłopiec z pomocą swojej mamy nauczył się komunikować ze światem za pomocą tablicy ze znakami kana i w ten sposób przekazał treść swojej książki (obecnie wydał już kilka książek i pisze bloga). Jego odpowiedzi na pewno pomogą rodzicom i bliskim dzieci z autyzmem nieco oswoić różne sytuacje życiowe, a moim zdaniem najważniejszym przesłaniem tej książki jest to, że autyzm nie jest chorobą - jest innym stanem umysłu, którego do końca nie poznaliśmy. Sam Naoki pisze o sobie, że czuje się, jakby nie był stąd, jakby był z innej planety, dlatego myśli i zachowuje się inaczej, i nie do końca potrafi słowami wyjaśnić, dlaczego coś robi tak a nie inaczej albo dlaczego reaguje w dany sposób. Wygląda na to, że opiekunowie osób z autyzmem powinny spróbować nauczyć się innego podejścia do swoich podopiecznych dla harmonijnej koegzystencji, a ta książka na pewno w tym pomoże. Polecam!
It's incredible how this 13 year old autistic boy with the help of his mother learned how to recognize kana signs and using this knowledge he passed the content of his book to be written down (now he has published more books and writes a blog). His answers surely will help parents and those close to autistic children to understand some of the life situations. In my opinion the most important point of this book is the idea that autistic people are not sick, they're just in a different place, a different state of mind. Naoki says that he feels as if he wasn't from here, as if he was from other planet that's why he thinks and behaves in a different way, and he cannot really explain it all in a human language. It seems when people around the autistic children should try to learn a different approach and if they do it'll make their and their childrens' lives easier. And this book will definitely help a lot!

***

A teraz z innej beczki - segregujecie śmieci? 
And now for something completely different - do you segregate your garbage?

A co pomyśleliście, kiedy z nowym rokiem weszły nowe przepisy dotyczące segregacji i pojawiły się pojemniki na odpadki biodegradowalne? Czy byliście wkurzeni, że trzeba w kuchni wygospodarować miejsce na nowy śmietnik? Ja trochę tak, bo moja kuchnia jest naprawdę malutka i miejsce pod zlewozmywakiem było już i tak zajęte pojemnikami na zmieszane, papier, plastik, butelki, mam tam też kubełek z gąbkami, workami na śmieci, itp, i pojemnik na torby foliowe. Coś musiałam poprzestawiać, coś wyjąć i przenieść gdzieś indziej. Czy to zrobiłam?
At the beginning of 2019 Poland introduced new law as far as trash segregation comes, adding new biodegradable container to the ones we previously had. Was I angry that I had to add another bucket into my trash collection cabinet? Yes, a little at first I was because my kitchen is really small and I already had a plastic trash, bottles, paper, mixed separate buckets next to the container for detergents, washing sponges, etc and a container for plastic bags to reuse under my kitchen sink.  I had to rearrange everything, remove something and put it someplace else. Did I do it?


Tak.
Po pierwsze, dlatego, że jestem osobą, która przestrzega przepisów, a skoro weszły takie regulacje, to ja za nimi podążam. (Tak, ja zawsze przechodzę przez przejście dla pieszych na zielonym świetle! ^^*~~)
A po drugie, dlatego, że uważam, że to jest mądre, żeby segregować śmieci i osobno składować to, co się nadaje na kompost, i to, co się nadaje do przetworzenia i powtórnego wykorzystania. Nie jestem eko-terrorystą i nie podążam drogą zero-waste, ale staram się nawet małymi krokami dodać coś od siebie, żeby nam się lepiej i czyściej żyło. Szkoda, że moi sąsiedzi nie myślą podobnie i w koszu na bioodpadki codziennie widuję różne rzeczy, które tam się znaleźć nie powinny - nierozpakowane wędliny, pudełko po lekach (być może z zawartością), ostatnio opakowanie po papierosach... Nie wiem, czy to złośliwość czy bezmyślność, nie chcę dociekać, żal mi, że głupota bierze górę nad rozsądkiem. 
(Dlaczego biegam do kosza bio każdego dnia? Bo naiwnie pomyślałam, że w domu, w którym jada się przede wszystkim świeże warzywa i owoce, na odpadki biodegradowalne wystarczy kubełek o pojemności 2 litrów... To znaczy, wystarcza, na jeden dzień, bo jak obiorę kilka warzyw, a potem zjemy kilka bananów czy cytrusów, to już jest resztek pod pokrywkę i trzeba wynieść śmieci! I jak za starych dobrych czasów biegam z wiaderkiem do kosza, opróżniam je i wracam machając pustym wiadrem! *^w^*)
Yes.
First, because I am a person that obeys the rules and if the authorities decided it's the new rule I follow them. (Yes, I always cross the street when the light goes green! ^^*~~)
But second, because I think it's wise and useful to sort our garbage and separate the biotrash from what we can reuse or recycle. I'm not some eco-terrorist nor zero waste practicioner, but I try to make my and everyone's lives a bit better with little steps. I wish my neighbours thought like that too... Everyday in the biodegradable container I see what doesn't belong there - like cured meat still in the packaging from the store, or a medicine box probably with some pills still inside, or a cigarette box... I don't know if it's ill will or just lack of thinking, I don't want to dig deeper, I feel sad that stupidity overshadows reason.
(Why do I go to the bio container everyday you may ask. Well, I naively thought that for the household mainly eating fresh fruit and veggies a mere 2 litre bucket will be enough for a few days... But then I peel some vegetables and we eat a few bananas and oranges, and it's filled to the brim! And as in the good old times I go out with a bucket, empty it and go back home swinging my empty little bucket like a little girl! *^w^*)




Obiecywano nam kiedyś, że Polska będzie drugą Japonią. No to posłuchajcie, jak to jest ze śmieciami w Japonii - nie ma koszy na śmieci na mieście. Jeżeli już są, to przy sklepach spożywczych stoją niewielkie osobne pojemniki na butelki, puszki, papier, zmieszane. Przy automatach z napojami stoi kosz na puszki i butelki (nie przy każdych, bo np.: na dużych stacjach kolejowych jak Shinjuku, gdzie przewija się prawie 4 miliony pasażerów dziennie nikt nie nadążyłby ich opróżniać, więc ich nie ma). I to tyle. Twoje śmieci, które wyprodukujesz będąc na mieście to Twój problem i często musisz je zabrać ze sobą do domu. A tam musisz je odpowiednio posegregować. Mieszkaliśmy przez miesiąc na zwyczajnym tokijskim osiedlu w bloku i na własnej skórze poczuliśmy jak wygląda tam taki system - osobno puszki i plastiki, z butelek zdejmujemy nalepki i nakrętki, opakowania po jedzeniu muszą być oczyszczone z resztek, osobno szkło, osobno papier wyprostowany, rozpłaszczony, poskładany na kupkę, osobno zmieszane, ale...  w miejscu gdzie mieszkaliśmy nie było kontenerów pod blokiem i nie wynosiliśmy sobie tych worków kiedy nam się podobało - w konkretne dni wypisane w kalendarzu podjeżdżała śmieciarka i do 8 rano trzeba było wynieść konkretny typ śmieci. Jak nie zdążyłeś (albo śmieci nie były odpowiednio spakowane, np.: papier nie był poskładany), to trzymałeś te śmieci w swoim domu do następnego wyznaczonego dnia, czyli np.: papier odbierano bodajże raz w tygodniu. U nas mamy ten komfort, że stoją duże kontenery i możemy nasze posegregowane śmieci wynieść z domu kiedy nam wygodnie.
Some politicians promised us once to make Poland a second Japan. So, let's see what the garbage disposal system in Japan is. There are no trash bins on the pavements around town. If they are, they're next to the convenience stores, of course separated into paper, glass, plastic/cans, combustibles. You will find the plastic bottles/cans containers next to the machines selling drinks but not always, for example on the busy railways stations like Shinjuku, where you have almost 4 mln people walking there each day nobody would be able to empty the bins, they'd be full in a few minutes! So, your trash is your problem and often you have to carry it with you home to dispose of it in a special way. We lived for one month in a normal Tokyo neighbourhood in a block of flats and we could observe the following garbage sorting system - separated plastics and cans, you had to remove the caps and label from the bottles, food containers cleaned, separated glass, separated paper - flattened and piled together, separated combustibles, but... where we lived it was a small mansion house and there were no trash containers outside so we couldn't just take out our trash whenever we wanted. Month was divided into specific days for picking up specific types of thrash, for example paper was taken once a week as I remember, so it had to be delivered on the day until 8 am downstairs in front of the building. If you were late (or the papers weren't properly packed), you'd have to take your garbage upstairs and wait till next week. We have this comfort in Poland that there are huge containers next to the building and we can remove the trash from our flats whenever we want.


Od lewej na górze: zmieszane i papier, na dole kubełek z gąbkami, detergentami, itd, obok plastik/metal a na nim na wierzchu pojemnik na odpady biodegradowalne. Duże wiadra są z IKEA, wiaderko na bio z TKMaxx. Butelki trzymam obok szafki i wynosimy na bieżąco. 
Dodatkowo, wiedzieliście, że Jan Niezbędny produkuje degradowalne worki na śmieci, które zaczynają się rozkładać po około 2 latach? Ja nie wiedziałam. Normalny plastikowy worek rozkłada się 400 lat. 400 lat........ ><
From top left: mixed trash, paper. Down row: bucket with sponges, detergents, etc and plastic/metal trash with the small bio caddy sitting on top. Big buckets are from IKEA, small compost caddy from TKMaxx. Glass bottles we keep next to the cupboard and we take them out abreast.

Robert mnie pyta, czy teraz będę tą kobietą, która zacznie wieszać kartki na śmietniku i na bloku zaczynające się od "drodzy sąsiedzi..." a dalej odezwa o segregację śmieci. *^v^* Otóż nie będę. Smutno mi tylko, że ludzie nie potrafią zmienić swoich nawyków myślowych kiedy idzie o sprawy ważne, a uważam, że zmniejszenie ilości śmieci i ich segregacja to ważna sprawa. Niestety wstyd przyznać, taka była moja mama. Miała dużą kuchnię i miejsce na dziesięć pojemników na różne śmieci ale nie segregowała, bo jej się nie chciało...
Zaczęłam się ostatnio zastanawiać, ile nasze gospodarstwo produkuje plastikowych śmieci i co mogę zrobić, żeby zmniejszyć tę ilość. Oczywiście nie zamierzam dać się zwariować i z miejsca pozbyć się każdego kawałka plastiku i nigdy już nie przynieść ze sklepu niczego plastikowego, to byłoby bardzo trudne (nie mówię, że niemożliwe, ale bardzo trudne). Mam sporo plastikowych opakowań, których używam od lat i posłużą mi jeszcze długie lata, głupotą byłoby nagle wszystkie wynieść do śmieci, żeby nie mieć "tego paskudnego plastiku". Ale na przykład ostatnio przestałam pakować warzywa i owoce w sklepach do tych cienkich plastikowych torebek, które leżą przy pojemnikach na dziale warzywnym. Nie muszę, mogę włożyć do koszyka kilka pomidorów, papryk, ziemniaków luzem, a potem włożyć je przy kasie do mojej materiałowej torby, nikt tego nigdy nie skomentował chociaż myślałam, że kasjerzy coś powiedzą. Cóż, może gdybym kupowała po kilka kilo każdego z warzyw czy owoców, to ktoś by to skomentował bo przekładanie każdego rodzaju na wagę zajmowałoby wieki, ale nie, nie kupuję tyle na raz! Te cienkie plastiki ciągle potem walały mi się po kuchni, a teraz mam je z głowy! ^^*~~
Robert asked me if I'd be now this woman who writes letters starting with "dear neighbours..." with some garbage sorting tips, and stick them around, but I wouldn't do anything like that. *^v^*  I just feel sad that people are so opposing to changing their thinking habbits as far as important issues are concerned, and I think sorting the garbage is important. I am ashamed to say my mom was like that... She had a big kitchen with space for even ten buckets for different trash types, and she didn't segregate because she didn't feel like it...
I've started thinking recently how much plastic trash come out of our household and what I can do to lower that number. Of course I won't go crazy to get rid of ever last piece of plastic from our home all at once and never bring anything in plastic bag from shopping, it would be very difficult (I'm not saying impossible, but difficult). I've had some plastic containers for years now and I'll be using them for many years to come, so it would be stupid to just remove all of them because it's "that awful plastic!". But recently I stopped packing fruits and vegs into those thin plastic bags that hang around in the vegetable department in the supermarkets. I don't have to, I take a few tomatoes, peppers, potatoes just as they are and put them into the shopping trolley, and then I place them on the cash register's conveyor belt, the cashier weights them and I pack them into my fabric shopping bag. I never got a comment about that. Well, maybe if I bought 5 kilos of everything they'd have some comments because it would take ages to place all the items on the scales, but I don't. Those thin plastic bags were everywhere in my kitchen and now they're gone! ^^*~~

Albo zmieniłam żele pod prysznic i szampon na mydła - te o dobrym naturalnym składzie, jest kilka takich polskich marek, które robią takie mydła. Myję nimi twarz, ciało, także włosy, i piekę dwie pieczenie przy jednym ogniu - trochę dbam o środowisko i bardzo dbam o siebie, bo moja skóra o dziwo lepiej się po nich czuje niż po żelach i mydłach w płynie! W ogóle ostatnio kupiłam kilka świetnych polskich naturalnych kosmetyków, chcecie minirecenzje? ^^*~~
Or I changed the shower gels and shampoos to soaps - the good ones with natural ingredients, there are a few Polish brands that make such soaps. I use them on my face, body and hair, and I kill two birds with one stone - I care about the environment a bit and I care about my skin a lot, because to my surprise my dry skin is more than happy when I used soaps!




Od jakiegoś czasu widać w mediach modę na torebki na zakupy warzywno-owocowe, ale nie te do spakowania całych naszych zakupów (takie tkaninowe torby są już w obiegu od lat, również u mnie), ale takie do pojedynczego rodzaju towaru, mniejsze na jedno jabłko, duże na kilka kilo ziemniaków. (Żartuję, jeśli kupujesz jedno jabłko to nie potrzeba torby, wystarczy wytrzeć je o koszulkę i można sie wgryzać! ^^*~~) Można je kupić w różnych sklepach online i na allegro, albo można uszyć samemu, jak to ja zrobiłam. *^v^*
For some time now you can see the trend for shopping bags in the social media, but I'm not talking about the fabric bags for all the items we buy (such bags have been in use for many years now and I've been carrying them with me all the time), I mean the bags for single type of food, smaller for one apple, huge for a few kilos of potatoes. (I'm kidding, when you buy one apple you don't really need a bag, you just wipe it with your shirt and dig into it straight away! ^^*~~) You can buy them or make them yourself, just as I did! *^v^*




Są dwa główne trendy - stare (lub nowe) firanki albo cienkie płócienko. Firanki mają tę zaletę, że nie brudzą się tak szybko, łatwo je wyczyścić i widać co jest w środku, no bo to siatka. Za to w torbę z płócienka można wsypać kasze, ryż i tego typu produkty, w Warszawie jest kilka sklepów, gdzie można przyjść z własnymi opakowaniami i kupować w ten sposób zboża, przyprawy. Nie wspominając o tym, że prawie na każdym bazarze jest takie stoisko z wielkimi worami kasz i zbóż, i tak samo możemy tam iść z własnymi torebkami. Mój mąż ma takie torby poszyte wiele lat temu i używa ich kiedy robi zakupy na wyjazdy średniowieczne, bo przecież w historycznym obozowisku, kiedy gotuje na ognisku w stroju z epoki i w glinianym garze, nie porozkłada wokół siebie foliówek z sypkimi produktami! *^V^*
There are two main trends - old (or new) net curtains or thin cotton lawn. Curtains have this asset that it's a net and you can see what's inside. On the other hand, in the cotton bag you can put granular foods like groats, rice, in Warsaw there are this wholesale shops where you can put granular foods into your own bags or jars, or there is always one stall during the veggie markets with huge sacks of granular foods and you can get a handful into your own bag. My husband made such fabric bags for his Medieval events many ages ago, because when he makes food in a historic camp using Medieval cutlery and pots, wearing Medieval clothes, you cannot have plastic bags laying all over! *^V^*


Doszyłam dla zabawy takie bawełniane metki, dostałam je kiedyś przy zakupach pasmanteryjnych, nie pamiętam skąd... A to chyba sałata, prawda?... *^-^*
I added such small cotton label, I got them with some craft shopping some time ago. It's lettuce, isn't it?... *^-^*

Ja, ponieważ na razie mam spory zapas różnych zbóż w opakowaniach sklepowych, zdecydowałam na razie uszyć kilka torebek na warzywa i owoce, gdy pójdę po nie na bazar i wrócę z całym wózkiem pełnym wszystkiego. Do tego celu wykorzystałam firankę zdjętą z okna w moim starym pokoju dziecięcym w mieszkaniu po rodzicach. ^^*~~ Technologia jest prosta - wycinamy prostokąt o dowolnej wielkości (no taki, żeby nam się chociaż kilka małych jabłek zmieściło, inaczej to nie ma sensu... *^0^*, nie za wielkie, ale też nie na dwie marchewki, dwie marchewki można wziąć do ręki), składamy na pół, zszywamy dół i bok, opcjonalnie zakładamy i zszywamy górny brzeg, i wpuszczamy w niego sznurek do ściągnięcia torby.  I już! (moje torby jeszcze nie mają sznurka) Firankę łatwo ciąć, bo ma wyraźne kratki:
Because at the moment I have a lot of granular foods at home, I don't need fabric bags right now, so I made some net bags to use for vegetables and fruits when I'll go shopping at the farmers' market. I used an old net curtain I took down from my own room in my parents' flat. ^^*~~ The idea is simple - cut a rectangle of the desired size (not huge but also not too small, it has no sense to sew a bag for two carrots *^0^*), fold it in half, sew the sides/bottom, make a tunnel for a string, put a string in and voila, ready to use! (my bags don't have the string yet). You don't have to measure net curtain, just cut along the check:





Torby warto spakować razem, żeby nam się nie plątały luzem, ja na przykład wykorzystałam lnianą torebkę, w której przyszły do mnie kosmetyki, wrzucę ten pakiet do wózka zakupowego i pojadę na bazar! ^^*~~ Z firanki na podwójne okno, sięgającej od sufitu do parapetu wyszło mi 12 torebek, w związku z tym zamierzam się podzielić tym dobrem z koleżanką, cóż za ekologiczne rozwiązanie pod wieloma względami - zamiast wyrzucić starą firankę zrobiłam z niej coś, co będzie w pożytecznym użyciu nawet w dwóch domach! 
Przetwarzaj na nowe i ponownie używaj! *^O^* (aż sobie chyba koszulkę zrobię z takim napisem, a co!... ^^*~~)
It's a good idea to pack a few bags together so they wouldn't roam in our big shopping bag, I used the linen bag I received with the natural cosmetics I got recently, next time I'll go shopping I'll just put it into my shopping trolley and will be ready! ^^*~~ My net curtain had a normal size for a double pane window size and it went from ceiling towards the window sill, so not even the full length, and I made 12 bags out of it! I won't be using them alone, I'll give some to my friend, so I believe I did something ecological - instead of throwing away the old curtain I made bags from it that will be used by two households!
Recycle and reuse! *^O^*


 


Oczywiście nie samymi torbami z firanki człowiek żyje. Z okazji skoków narciarskich w Finlandii w ten weekend od piątku obejrzałam jeden fiński serial kryminalny na Netflixie ("Deadwind") i zaczęłam drugi islandzki ("Trapped"), oraz dziergam nowy sweter i niedługo będę mogła pokazać spory kawałek! Do następnego razu! ^^*~~
Of course, I haven't only focused on making bags out of curtain recently. Because of the ski jumps in Finland this weekend I've watched one Finnish crime story tv series on Netflix ("Deadwind") and started another Icelandic one ("Trapped"), and I've been knitting a new pullover since Friday and soon I'll share it with you! Until next time! ^^*~~

Thursday, January 03, 2019

Nabe

Co dostaliście pod choinkę? Ja dostałam garnek. *^v^*
What did you get for Christmas? I received a pot. *^v^*



Ale nie taki zwyczajny. Ponieważ byłam bardzo grzeczna w tym roku dostałam garnek specjalny - do przygotowania i podania japońskiej potrawy zwanej nabe. Nabe (jest to również słowo oznaczające "garnek") to bulion z dodatkami - przygotowujemy dużą porcję w płaskim garnku, podgotowujemy na kuchence a potem stawiamy na stole na małej kuchence gazowej, bulion się podgrzewa, dookoła zasiada rodzina lub przyjaciele i każdy częstuje się tym, na co ma ochotę.
Not just an ordinary one. Because I was apparently a good girl this year, I got a special pot - for the Japanese dish called nabe. It's also the word meaning "a pot" and nabe consists of a broth and many ingredients inside the broth. You cook it for a while on a stove and then transfer it onto the small gas stove placed on the table, family and friends sit around and everybody eats what they like from the common pot.



Chciałam taki garnek kupić kilka lat temu w Tokio, ale jakoś się nie złożyło, a teraz mam! I jest to garnek specjalny, bo na stałe podzielony na pół, więc można jednocześnie przygotować dwa różne buliony (np.: łagodny i ostry) i inne dodatki, i cieszyć się różnorodnością potraw! ^^*~~
I wanted to buy such pot while being in Tokyo a few years ago but I didn't, and now it's mine! This one is special because it is divided into two separate parts so you can make two different broths (eg.: mild and spicy) with different ingredients at the same time! ^^*~~




Postanowiłam przetestować garnek 1 stycznia. Niestety koszmarne zakatarzenie, które przywieźliśmy obydwoje ze świąt u teściów uniemożliwiło nam spotkanie się z przyjaciółmi, dlatego pierwsze gotowanie nabe odbyło się w skromnej dwuosobowej obsadzie.
I decided to test the pot on January 1st. Unfortunately we came from the holidays with the family with huge cold so we couldn't really meet with friends. So, the first nabe cooking happened with just the two of us.



Przygotowałam dwie zupy, łagodną i ostrą. Podstawą każdej z nich był bulion (0,5 litra, może być domowy lub z kostki, warzywny, rybny, mięsny), natomiast dla odmienności smaków do jednego z nich dodałam:
- 2 Ł pasty miso (mieszana biała i ciemna)
- 1 Ł mielonych ziaren sezamu
- 1 Ł sosu sojowego
- 1 ł tartego imbiru
- 1 ł tartego czosnku
a do drugiego:
- 1 Ł ostrej koreańskiej pasty gochuyang
- 1 Ł sosu sojowego
- 1 ł  tartego imbiru
- 1 ł tartego czosnku
I made two soups, mild and spicy. The base was a broth (0,5 l, it can be anything you like - home made or store bought, vegetable, chicken, fish flavour), to make them different to the first one I added:
- 2 Ł miso paste (mixed white and dark)
- 1 Ł minced sesame seeds
- 1 Ł soy sauce
- 1 ł minced ginger
- 1 ł minced garlic
And to the second one:
- 1 Ł hot Korean gochujang
- 1 Ł soy sauce
- 1 ł minced ginger
- 1 ł minced garlic



Jeśli chodzi o dodatki, w łagodnym bulionie o smaku pasty miso znalazły się: kawałki kurczaka, tofu, por, purpurowa kapusta pekińska, pieczarki, makaron udon.
As for the ingredients, in the mild soup I used: chicken, tofu, leek, purple Chinese cabbage, mushrooms, udon noodles.




Do ostrego bulionu wrzuciłam: pierożki ze szpinakiem i fetą, tofu, paluszki krabowe, szczypior, grzyby shitake, makaron shirataki.
Into the spicy soup I put in: spinach and feta dumplings, tofu, crab sticks, Spring onions, shitake mushrooms, shirataki noodles.




Wnioski z pierwszego gotowania - można gościom! *^V^* Szczególnie z dwoma różnymi bulionami i różnym zestawem składników (tym razem było mało zielonego bo w sklepach przed Sylwestrem nie było porządnego szpinaku ani pak choi...). Mam oczywiście milion pomysłów na wkłady do zup - pierożki z różnym nadzieniem, mięsa i owoce morza, warzywa, grzyby, wszystko zależy od naszej wyobraźni smakowej i dostępności składników w sklepie.
Conclusions from the first try - totally positive! *^V^* Specially when you can have two different flavoured soups and various ingredients (this time our nabe wasn't very green because I couldn't buy decent spinach or pak choi on New Year's Eve day...). I have millions of ideas for the ingredients - dumplings with different stuffing, meats, fish and seafood, vegetables, mushrooms, it all depends on our culinary imagination and the availability of the items in the shop.




Oprócz garnka, jak już wspominałam, dostałam też pod choinkę ogromne zakatarzenie... Zresztą cała rodzina je dostała, a najbardziej Robert. Tak więc, chorujemy sobie od tygodnia, wypijając morze herbaty i zużywając kolejne pudełka chustek do nosa... Byłam w bibliotece i taki oto stosik czeka na mnie w styczniu, jestem w połowie pierwszej części najnowszego Murakamiego i strasznie mi się ta powieść podoba, nie mogę się oderwać i pochłaniam kolejne rozdziały! A w sylwestra kupiłam trochę nowej włóczki, może coś z tego będzie?... *^o^*
Zdrówka wszystkim życzę!
Apart from the pot, as I mentioned earlier, I also got a huge cold for Christmas... The whole family got sick, Robert is the worst case. So, we've kept sneezing and coughing for a week now, drinking seas of hot tea and using up numerous tissue boxes... I went to the library and here is the first pile awaiting me in January. Currently I'm in the middle of the first part of Murakami's latest novel and I looooove it and cannot put it down! Also, on New Year's Eve I bought some new yarn, we'll see what I'll do with it. *^o^*
Stay healthy, my friends!



Monday, October 01, 2018

Poniedziałek. Fajnie, c'nie?

Zacznijmy od czegoś pysznego - lada dzień skończą się porządne, smaczne, słodkie pomidory. To mnie odrobinę smuci, ale tak to jest w zmianach pór roku - kończą się dojrzałe i pyszne świeże pomidory w sałatkach a zaczyna się sezon na passaty i sosy pomidorowe. Nie ma co płakać tylko trzeba korzystać z ostatnich smakowitych egzemplarzy i zrobić na przykład taką birmańską sałatkę:
Let's start with something delicious - any day now we will say goodbye to proper ripe sweet tomatoes. It's a bit sad but that's what happens when the seasons change -  tasty fresh tomatoes in salads make space for the passatas and sauces, and that's fine. We shouldn't whine and just make use of the last delicious tomatoes, for example in such salad:




Przepis pochodzi z Jadłonomii i jest to coś innego niż nasze klasyczne plasterki pomidorów ze szczypiorkiem posypane solą i pieprzem. Smaki zdecydowane, trochę słone, trochę kwaśne ale zrównoważone słodyczą pomidorów, chrupiące orzeszki urozmaicają konsystencję i kolendra - ach, kolendra!... (Można ją zamienić na natkę pietruszki albo szczypior, jeśli ktoś kolendry nie lubi.) Następnym razem robiąc tę sałatkę dodam jeszcze spore drobniutko pokrojone czerwone chilli! *^v^*
Recipe comes from the Polish vegan blog Jadłonomia and it's something different from the classic tomatoes in slices with chopped Spring onions and salt and pepper. The flavours are complex, a bit salty, a bit sour but balanced with the sweetness from tomatoes, nuts and seeds change the consistency and coriander leaves - oh, boy! coriander my love!... (if you cannot stand coriander you can use parsley or Spring onions) Next time when I make this salad I'll add some finely chopped red hot chili! *^v^*

Poniedziałek, co Wy na to?
Today's Monday, how about that?



U mnie pół dnia biegania po mieście i załatwiania różnych spraw. A potem siadam do stołu z michą sałatki birmańskiej, wstawiam gar barszczu ukraińskiego żeby się ugotował na kolację. Robię herbatę i kroję jabłka na deser - oszalałam tej jesieni na punkcie jabłek i orzechów laskowych, jakbym czuła, że za kilka dni zmienię sposób jedzenia i do jabłek i orzechów wrócę dopiero w listopadzie... 
I've been running around doing some errands today. Then I sat down with a bowl of a tomato salad and put the pot of Ukrainian borscht on the stove to cook it for dinner. I make tea, cut the apples into quarters - I am obsessed this Autumn with apples and hazelnuts, as if I felt in a few days I'll change my way of eating and come back to apples and nuts in November...




W niedzielę pojechaliśmy na działkę i zebrałam wiadro owoców pigwowca - pachną słodko i ten zapach jest zapowiedzią syropu, który z nich zrobię jeszcze przed wyjazdem. Pisałam Wam już o nim? Pigwowca kroimy w plasterki, układamy w słoikach, przesypując cukrem, po kilku dniach plasterki zanurzają się w słodkim syropie o wspaniałych właściwościach wspomagających nasze zdrowie, kiedy za oknem słota, wiatr a nawet mróz. Ja wlewam sobie kilka łyżeczek syropu do gorącej herbaty, dorzucając dwa, trzy plasterki owocu.
On Sunday we went to my parents' garden and picked up a bucket of flowering quince fruit, they smell so sweet and this smell is the augury of the syrup I'm going to make before we leave for holidays. Have I mentioned it before? You cut the fruits into slices, place them into jars adding sugar in between the slices, after a few days the fruit will dive under the surface of sweet thick syrup that is tasty and very healthy. So, whenever there's a cold rainy freezing weather I put some syrup in my tea, adding also a few slices of quince too.




Siedzę więc, zupa po cichu pyrka na gazie, koty biegają za piłeczką, chrupię jabłka i przeglądam nowe książki kucharskie, jakie dziś do mnie przyszły. 
Dzień dobry, mam na imię Joanna i jestem książkoholiczką, z tym, że chodzi głównie o książki z przepisami. Tym razem zaopatrzyłam się w trzeci zbiór przepisów Mai Sobczak z bloga Qmam Kasze - "Do ostatniego okruszka" oraz coś co musiało się znaleźć w mojej biblioteczce, bo jestem wielką miłośniczką kartofelków - 60 genialnych przepisów na ziemniaka Joanny Jakubiuk!!! *^O^* Nic jeszcze nie wiem o tych książkach, więc recenzje za jakiś czas, ale myślę, że się nie rozczaruję.
So, I sit at the table, the borscht is quietly simmering, cats keep chasing the fluffy ball, I munch on apples and look through two new cookbooks I received today.
Good morning, my name is Joanna and I am a bookoholic, but it concerns cookbooks. This time I bought third book by Maia Sobczak from the blog Qmam Kasze - "To the last crumb"  - recipes for the zero waste cooking, and something perfect for the potato lover like me - 60 great recipes for a potato by Joanna Jakubiuk!!! *^O^* I have no idea about the quality of the content yet so more reviews later, but I believe I won't be disappointed.



Dorzucam spis przepisów z "Ziemniaka":


Kliknij żeby powiększyć:


Dziś jeszcze tylko wstawię pranie i wieczorem zamierzam zalec na kanapie z herbatą, orzechami, jabłkami, książkami, kocem i drutami, bo nowa czapka na listopadowe szarugi sama się nie wydzierga, prawda? ^^*~~

Today I'm still going to do the laundry and then in the evening I'm going to nest on the sofa with tea, hazelnuts, apples, books, a warm blanket and needles, new hat for November dull and cold days won't knit itself, right? ^^*~~

Wednesday, December 13, 2017

Grudniowe wietrzenie

Wietrzymy bloga!
Gdzie byłam, jak mnie nie było? 
Tutaj! *^V^*
Na przykład robiłam na drutach.
Let's let some air into this blog, shall we?
Where was I when I wasn't writing anything?
Here! *^V^*
Knitting, for example.


Zaczęłam dziergać Biankę, używam Dropsowej Flory w kolorze 9 Ametyst a ponieważ pracuję na drutach 3,5 mm to trochę mi się zejdzie. Sam sweter jest dość prosty w wykonaniu, na razie po zrobieniu karczka mam przed sobą dużo prawych i lewych oczek, i dodawania oczek na raglanowe rękawy. 
I started to knit Bianka, using the Drops Flora in nr 9 Amethyst, and because I've been working on 3,5 mm needles it will take me some time to finish. After making the small neck piece there isn't much excitement now, with knit and purl stitches and increasing for raglan sleeves.

Poza tym, czytałam.
 W oka mgnieniu połknęłam dwie powieści Natsume Soseki "Wrota" oraz "Światło i mrok", która jest niestety powieścią nieukończoną (autor zmarł w trakcie jej pisania). Wcześniej czytałam "Sedno rzeczy" i "Jestem kotem" tego autora i mogę śmiało powiedzieć, że jest on aktualnie moim ulubionym japońskim pisarzem. Sposób, w jaki przedstawia realia życia w Tokio na początku XX wieku jest magiczny a każda z jego powieści skupia się na stosunkach międzyludzkich i pokazuje uniwersalne prawdy, aktualne również w dzisiejszych czasach.
 Jak już skończyłam z Sosekim, to przyszła pora na początek XX wieku w Warszawie (i Zakopanem, i Poznaniu) Kalinowskiego - szybko rozprawiłam się z książkami "Śmierć frajerom" i "Śmierć frajerom. Złota maska", i właśnie zaczynam trzecią część cyklu, bardzo polecam! Przed nią zrobiłam sobie szybkie interludium pod postacią "Roku magicznego myślenia" Joan Didion - książka opowiadająca o trudnym temacie śmierci bliskiej osoby.
 Na czytniku mam teraz "American Gods" Neila Gaimana, kilka lat temu czytałam ją po polsku a teraz odświeżam sobie wersję angielską w oczekiwaniu na kolejny sezon serialu. Natomiast audiobook towarzyszący mi w trakcie biegania po mieście to wciąż "Zły" Leopolda Tyrmanda w mistrzowskim czytaniu Adama Ferencego. 
Also, I've been reading a lot.
 I quickly read two books by Natsume Soseki "The Gate" and "Light and Dark" - this one is an unfinished book, the author died when he was writing it unfortunately. I read two more books by Soseki before, namely "Kokoro" and "I am a Cat", and right now he is my favourite Japanese author. The way he writes about the life in Tokyo at the beginning of the XX c. is magical, and each of his novels talks about human relationships and is very accurate even nowadays.
 When I finished those two, it was time for Grzegorz Kalinowski and his books about Warsaw at the beginning of the XX c. I devoured two first books from the series and just started to read the third one, with a quick break with Joan Didion's "The Year of Magical Thinking" - a book dealing with a difficult topic of a death of a loved one. 
Last but not least, on my ebook reader I have "American Gods" by Neil Gaiman - I've read it a few years ago in Polish but now I wanted to refresh my memory waiting for the second season of the tv series based on it. And finally, while doing errands I've still been listening to audiobook "The Man with White Eyes" by Leopold Tyrmand.




Na początku grudnia mój mąż miał urodziny i upiekłam dla niego tort. Plany miałam ambitne, ale niestety puchata rzeczywistość wtrąciła swoje trzy grosze... Najpierw upiekłam biszkopt, który zostawiłam na blacie kuchennym do wystygnięcia, a sama poszłam do sklepu. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po powrocie zastałam wyjedzoną na biszkopcie dziurę!.... Wyraźnie widać było ślady po kocich zębach chociaż wszystkie koty zamieszkujące ten dom stanowczo zaprzeczały, jakoby brały udział w tym niecnym procederze i oczywiście nie widziały, kto to zrobił!... 
Musiałam zatem ściąć górną warstwę biszkopta, więc tort wyszedł mi niższy niż planowałam. Do przełożenia blatów użyłam plasterków banana i kajmaku a całość pokryłam masą z ubitego masła, cukru pudru i serka mascarpone. Dekoracją były winogrona i liście melisy, a podobieństwo do ciasta banofee pie jak najbardziej zamierzone. Następnym razem zamiast banana użyję wiśni albo pestek granatu, bo wszystko było mocno słodkie bez kwaskowego akcentu. W każdym razie, tort wyszedł może niepiękny, ale smaczny i zniknął bardzo szybko. ^^*~~
At the beginning of December my husband had his birthday and I made a cake for him. I had ambitious plans, ruined a bit by a pair of fluffy creatures.... First I made a cake base, which I left to cool down and went to the shop. When I came home I found out that some purring monster ate a hole in the top layer!... All the cats living in this house denied any knowledge of that of course!
So, I had to cut off the top part of the cake and it turned out smaller than I planned. I layered it with condensed milk turned into toffee and banana slices, and I covered everything with whipped butter/sugar/mascarpone cream, with grapes and Melissa leaves as a decoration. Yeah, the resemblance to the banofee pie was intentional. Next time I'd use cherries or pomegranate instead of banana to add some sour element. Anyway, it was tasty and disappeared in no time. ^^*~~




Oprócz pieczenia gotowałam też inne rzeczy.
Najpierw była ryba w tikka curry, w domowej paście tikka - było mi łatwiej zrobić ją ze składników podstawowych niż iść do sklepu po słoik gotowej pasty... ^^*~~
Apart from baking I was also cooking other stuff.
Like tikka curry fish, with homemade tikka paste - seriously it was easier for me to make the paste from scratch from the ingredients I had at home than to go to a shop and buy the jar... ^^*~~
 



A potem mąż poprosił o tonkotsu ramen, no to ugotowałam. *^v^* Esencjonalny bulion z dodatkiem boczku chashu i ajitsuke tamago. Wykonanie jest naprawdę proste, wymaga tylko czasu. Ugotowałam bulion z połowy składników i oczywiście nadal wyszedł mi wielki gar, ale to przecież nie problem, takiego bulionu można użyć jako baza do najróżniejszych zup, sosów albo do risotto.
Then Robert asked me to make tonkotsu ramen, so I did. *^v^* I made this broth with chashu pork and ajitsuke tamago. It's easy to make, it only takes time. I used half the amount of the ingredients for the broth and I still ended up with a huge pot full of liquid, but that's okay since you can use it as a base for other soups or sauces, or even add it to a risotto.




Dwa dni później jedliśmy taki zestaw - makaron ramen w bulionie z dodatkiem wakame, a do tego warzywa i krewetki w tempurze. *^v^*
Two days later we ate the broth with ramen noodles and wakame, and some vegetable and shrimps tempura on the side. *^v^*




A propos futrzastych stworów, w siódmym miesiącu swojego życia koty kwitną! ^^*~~
Są już wykastrowane, po wszystkich badaniach (felv/fiv negatywne), a wszystko co robią robią na 200% - jedzą, bawią się, rosną (ważą już po 3 kilo każdy!), słodzą się ze wszystkich sił! (Tak powiedziała pielęgniarka, która przyniosła nam koty do recepcji po zabiegu, "dwa najsłodsze koty na świecie!"...^V^*~~)
Talking about the furry creatures, in the 7th month of their live's they thrive! ^^*~~
They've been castrated last week, had all the blood tests (felv/fiv negative) and all they do they put 200% into it - whether it's eating, playing, growing (they're 3 kilos each now!), being the sweetest cats in town! (That's what the nurse said when she was carrying them out to us after the procedure, "the sweetest two cats in the world!"... ^V^*~~)





Tyle ode mnie na dzisiaj, teraz idę pogłaskać koty i zaplanować ciasta na święta, trzymajcie się ciepło i do następnego wpisu! ^^*~~
That's all from me today, I'm going to hug my cats now and plan some Christmas cakes I'm going to bake, keep warm and see you next time soon! ^^*~~