Showing posts with label yoga. Show all posts
Showing posts with label yoga. Show all posts

Thursday, February 17, 2022

Tylko spokój może mnie uratować!

Idzie wiosna! *^O^*

Skąd wiem? Popatrzcie na zdjęcie poniżej: zimą nie zobaczylibyście Akiego! Fuki bardzo chętnie spędza jakiś czas na balkonie obserwując świat przez cały rok, ale Rudy zimą tylko nos wysuwał i wyraźnie było dla niego za zimno. Ale 9-go lutego chyba poczuł, że idzie ocieplenie spędził na szafce całe 20 minut! *^v^*

 


 

Nowy chlebek - od tygodnia co kilka dni nastawiam na noc chleb i rano piekę.

 

 

Nie mam jeszcze siły na kilkugodzinne zajmowanie się chlebem na zakwasie, przebijanie, itd, a taki całonocny sam się sobą zajmuje i jest pyszny! 



Powiem Wam, że jogowanie w tym domu nie jest łatwe. Nie dość, że miejsca mam w zasadzie tylko na matę, ale już nie na rozłożenie rąk na boki czy machanie nogami..., to dodatkowo jak tylko zaczynam ćwiczyć Aki się budzi i biegnie, żeby się przyłączyć! *^w^* Jak zaczynam w siadzie po turecku, to zwija się na moich kolanach, gorzej, jak zaczynam się ruszać i zmieniać pozycje - wtedy łazi i mruczy, ociera się, wali z byka w moje czoło, pokłada się na środku maty!......  Tylko spokój jogina może mnie wtedy uratować, hehe... ^^*~~


 

Przeczytałam książkę o której w komentarzu wspominała Ange76, mianowicie  - "Moja lewa joga" Pauliny Młynarskiej i jestem bardzo zaskoczona jej treścią, bo, hm... nie do końca rozumiem czy jest to książka o jodze czy rozliczenie się pani Młynarskiej z traumami z dzieciństwa/telewizją (prorządowa i antyrządową)/polską sceną polityczną/mężczyznami/innymi nauczycielami jogi/resztą świata... Owszem, pisze o rzeczach trudnych i ważnych, i w wielu punktach popieram jej poglądy, ale jestem zaskoczona, jak wiele jest w tej kobiecie agresji i złości, mam wrażenie, że gdyby mogła to złapałaby za kij i waliła na oślep... Za to w bardzo ciekawy sposób tłumaczy jamy i nijamy, czyli filozoficzne podstawy jogi. Polecam Wam też książkę o jodze Natalii Knopek - nauczycielki Jogi w Domu pt.: "Dlaczego joga. Stań ze mną na macie".




Polecajki!

Nie pamiętam, czy to już pokazywałam, więc pokazuję teraz - miód akacjowy mieszany z herbatą matcha. Kupiłam na próbę i to jest bardzo smaczne! Czasami z przyjemnością piję zieloną herbatę słodzoną więc dodatek miodu jest tu jak najbardziej na miejscu!



A tu coś praktycznego - używałam wielu ekologicznych płynów do naczyń ale żaden nie zadowalał mnie w stu procentach. Nie zgadzam się na używanie płynu, którym muszę myć talerze dwa, trzy razy, bo pierwsze mycie niewiele daje... Aż trafiłam na płyny do naczyń marki Yope

 


 

Znałam już ich mydła w płynie (świetne) i kremy do rąk (paskudne zapachy...), więc miałam jakiś obraz ich produktów. Najpierw kupiłam płyn ogórkowy, potem bergamotkę. Niedawno kupiłam trzylitrowy zapas i dolewam do butelki na zlewie. Bardzo podobają mi się zapachy, ale co ważniejsze - bardziej podoba mi się ich działanie - porządnie rozpuszczają tłuszcz i nie muszę myć naczyń kilkakrotnie! *^V^*

 


 

A na koniec coś słodkiego. Dosłownie! *^v^* Poszliśmy z wizytą do cioci, a ciocia po obiedzie podała ciasto i herbatę, a do herbaty - płatki róży w syropie!!! Ojacie, jakie to jest pyszne!!! *^O^*~~~~

 



 

Producent to Mazurskie Słoiki i kupicie je online (polecam sklep W Szuwarach, błyskawiczna wysyłka!), kilka łyżeczek różanego syropu i plasterek cytryny robią ze zwyczajnej herbaty bajkę! *^-^*~~~


Tyle na dzisiaj, następnym razem jest szansa na rękodzieło! Kupiłam bowiem kilka notesów Midori i chciałam do nich dokupić okładkę. Wybrałam sobie jedną całkiem piękną z sklepie Midori w Japonii i nawet wysyłają do Polski, ale Fedexem, i wysyłka wyniosłaby więcej niż cena tej okładki!..... >< Poza tym, ja mam dwa grube notesy i jeden cienki, taka autorska kombinacja która mogłaby się nie zmieścić w standardową okładkę. No to postanowiłam spróbować samemu uszyć sobie coś takiego - pierwsze próby zakończyły się porażką, bo pracowałam z softshellem - za cienki na jedną warstwę, za gruby na ładne równe podkładanie brzegów... Ale wpadło mi do głowy, że mogę użyć grubego filcu, zamelduję o rezultatach! *^v^*

 


Sunday, February 06, 2022

Świat się kończy!

 

 
Słuchajcie, świat się kończy!
Skąd to wiem?
Załatwiam sprawy związane ze spadkiem po rodzicach i niedawno miałam telefon z Urzędu Skarbowego. "Czy mogłaby pani podjechać do nas i parafować zmianę na formularzu, bo wpisując dane zrobiła pani pomyłkę. Poprawimy ją na miejscu i od razu pani podpisze, i zakończymy sprawę. Przepraszam, że panią fatyguję do urzędu... Kiedy mogłaby pani podjechać?"
Słyszeliście kiedyś coś takiego, żeby Urząd Skarbowy prosił i przepraszał?!!!... *^N^*
Kiedy pojechałam tam następnego dnia na umówioną godzinę (wiedzieliście, że teraz umawia się online albo telefonicznie jak się chce coś załatwić w US? Bardzo mi się to podoba!), to pani ponownie mnie przeprosiła za kłopot, podsunęła dokument do złożenia dwóch podpisów na zmianach w rubrykach i życzyła mi miłego dnia. No, koniec świata! 
Za to w Wydziale Ksiąg Wieczystych było zupełnie normalnie - złożyłam wniosek, pani bez uśmiechu podstemplowała mi kopię dokumentów i powiedziała pod nosem "o wprowadzeniu zmian w statusie księgi nieruchomości dowie się pani z listu poleconego, aktualny czas oczekiwania to 12 miesięcy"...
Po tych emocjach należy się nam chyba po racuchu! ^^*~~
 




Z innej beczki, przypomniałam sobie, że poprzednio nie napisałam o jeszcze jednym zwyczaju, który zaczęłam w styczniu - mianowicie piszę 5 Minute Journal. Polega to na tym, że każdego dnia odpowiadamy na pięć pytań/podpowiedzi - trzy pierwsze rano tuż po obudzeniu, dwa ostatnie wieczorem przed snem. Oczywiście przez pierwsze kilka dni wieczorami przypominałam sobie o wpisach leżąc już zakopana pod kołdrą odpływając w objęcia Morfeusza... >0< Ale potem wyrobiłam sobie nawyk i pamiętałam, żeby łapać za długopis rano i wieczorem! Są w sprzedaży specjalne zadrukowane notesy z tymi pytaniami, ale ja używam zwyczajnego zeszytu w kratkę (z supermarketu), a pytania są następujące:

1. I am grateful for...
   -
   -
   -
2. What would make today great?
3. Daily affirmation: I am...
4. Amazing things that happened today:
   -
   -
   -
5. How could I have made today even better?

 
 

 
Poranne odpowiedzi mają nas pozytywnie nastawić do rozpoczętego dnia, bo zawsze znajdziemy coś za co możemy być wdzięczni - chociażby ciepłe łóżko kiedy za oknem zawierucha albo mruczący kot budzący nas mokrym nosem! *^o^* Pozytywna afirmacja programuje nasz mózg do pozytywnego nastawienia do świata i czekającego nas dnia.
Za to wieczorem poświęcamy chwilę na podsumowanie dnia (np.: "fajne dzisiaj było to, że całą sesję jogi Aki pokładał mi się na macie i mruczał"... No, to akurat jest fajne i niefajne, bo trochę przeszkadza.), na przemyślenia i wyciągnięcie pewnych wniosków. I rzeczywiście poświęcam na te kilka zdań ok. pięciu minut, tu nie chodzi o pisanie elaboratów tylko zatrzymanie się na chwilę, zastanowienie i przelanie kilku myśli na papier. 
 
 

 

A, jeszcze mi się coś przypomniało a propos jogi. Nie pamiętam, czy to już kiedyś pisałam, ale pierwszy raz z zajęciami z jogi spotkałam się około roku 2010-11, kiedy mieszkaliśmy na Ochocie. Znalazłam sobie studio jogi niedaleko domu i po pierwszych darmowych zajęciach próbnych wykupiłam abonament i postanowiłam tam chodzić. Sala była duża, dobrze wyposażona, chodziłam w trakcie dnia więc nie było tłumów, nauczyciel był dobry - uważny, poświęcał czas każdemu, korygował postawę, doradzał. Odpadłam po kilku miesiącach... 
 
 

 
 
Dlaczego? Wydaje mi się, że to po prostu nie był dobry moment dla połączenia ja+joga, zmuszałam się, żeby wyjść z domu na zajęcia chociaż nie było żadnych obiektywnych przesłanek że to zły sposób spędzania czasu, wmawiałam sobie, że te ćwiczenia są dobre dla mojego ciała ale nie czułam tego. A każda końcowa relaksacja zamiast domykać praktykę dawała mi poczucie, że to jest bez sensu, bo nie czuję jakbym w ogóle się poruszała, zrobiła jakiekolwiek ćwiczenia... 
 
 
 


 
Do jogi wróciłam osiem lat później, kiedy dopadła mnie rwa kulszowa i wpisałam w wyszukiwarkę "joga na kręgosłup". Zaczęłam od krótkich zestawów na dolny odcinek kręgosłupa i zaczęłam widzieć efekty i rozumieć sens ćwiczeń, gdzie każde wygięcie w jedną stronę było równoważone stroną przeciwną, kiedy ćwiczenia zawsze miały swoje odpowiedniki dla lewej i prawej strony ciała, a ruch zawsze kończony był sesją bezruchu, wszystko w rytm uważnego oddechu. Wtedy też zaczęłam chodzić na zajęcia prowadzone przez koleżankę (Tyrcia! ^^*~~), która zaprosiła mnie do swojej grupy. Wydaje mi się, że ponieważ ja byłam w innym miejscu psychicznie, to potrafiłam zgrać się z rytmem jogi, bo miałam co do niej inne oczekiwania niż te kilka lat wcześniej, miałam umysł otwarty na inne działanie. To jest dokładnie to, o czym pisałam kiedyś tutaj - trzeba wybrać sport, który nam pasuje w danym momencie życia, który lubimy uprawiać, a wtedy będziemy się cieszyć, że poświęcamy na niego czas. Ja autentycznie każdego dnia czekam, aż nadejdzie ten moment, kiedy rozwinę matę do jogi! *^0^* (czasami robię praktykę tuż po obudzeniu, ale przeważnie po południu około 15:00) I chociaż nie jest mi łatwo, bo jestem nierozciągnięta, gruba i bez kondycji, i NIENAWIDZĘ pozycji psa z głową do dołu, która jest podobno pozycją odpoczynkową... (za to kocham święcę i mostek!) to jednak rozkładam tę matę każdego dnia. ^^*~~
 


 
Rozpoczęły się zimowe Igrzyska Olimpijskie, lubicie? Oglądacie? Ja bardzo lubię i zamierzam śledzić relacje. O, chociażby teraz trwają skoki narciarskie, proszę się poczęstować świeżo upieczonym chlebkiem i siadamy przed telewizorem! ^^*~~
 


 
Acha, i jeszcze jedna sprawa. Okazuje się, że jestem beznadziejnym blogerem... Zajrzałam dziś do zakładki komentarzy w panelu obsługi bloga, a tam... ok. 30-stu komentarzy, których nigdy nie widziałam, bo nie wiedziałam, że je zostawiliście!!! Okay, połowa z tego to był spam, ale reszta to losowo wybrane komentarze moich czytelników wstrzymane z jakiegoś powodu, bez jasnego kryterium i nie dostałam żadnego powiadomienia mailem, że coś czeka na moją akceptację... Bardzo Was przepraszam i obiecuję od teraz regularnie sprawdzać ten folder, żeby mi nic nie umknęło! *^-^*

Monday, January 31, 2022

Z wysokiego C


 

Jak zaczął się Wasz nowy rok?

 



Moje pierwsze próby przyrządzenia japońskich potraw na nowy rok!

 

U mnie od razu z wysokiego C, bo 1-go stycznia rano Aki zwymiotował mi do kapcia!.... *^><^* 

Na szczęście Robert to usłyszał i od razu zainterweniował z papierowymi ręcznikami, więc oszczędzone mi zostało wdepnięcie gołą stopą! Poza tym, wszystko jak na razie układa się świetnie. *^v^*

 


 

Na przykład, po wykonaniu dwóch telefonów do sądu udało mi się wreszcie uzyskać odpisy oświadczenia o nabyciu spadku po moim tacie z wpisanym właściwym nazwiskiem. Mimo, iż sąd miał na poprawienie omyłki a potem na wysłanie mi odpisów po 30 dni, to zajęło im to pięć i pół miesiąca, i wymagało to moich czterech ponagleń telefonicznych... Ale już mam właściwy dokument i mogę dokończyć uregulowanie spraw mieszkaniowych, hurra! A potem - ruszamy z remontem i przeprowadzką! ^^*~~ (No, tak szybko to nie będzie... wiecie, ile się czeka w Warszawie na wpis do księgi wieczystej? 12 miesięcy.......)

 


 

Z moim zdrowiem wszystko w porządku, szew się ładnie zagoił, nerwy wokół cięcia odzywają się już tylko czasami i prawie już nie pamiętam, że miałam operację! Jedynym efektem ubocznym po zabiegu pozostała mi nadwrażliwość skóry na nacisk i niestety wciąż nie mogę nosić koronkowej bielizny... Koronki i fiszbiny w biustonoszach mnie gryzą nie do wytrzymania, zaopatrzyłam się w bawełniane braletki a moje ukochane staniki leżą w szufladzie i czekają na lepsze czasy, ech... Mam nadzieję, że z czasem to się zmieni! Następną kontrolę lekarską mam w czerwcu.

 


 

W drugim tygodniu stycznia zapisałam się na darmowy tydzień z jogą w szkole jogi online, i tak mi się spodobało, w jaki sposób prowadzone są tam praktyki, że wykupiłam półroczny dostęp do portalu i już teraz ćwiczę każdego dnia z proponowanym programem, mam dostęp do medytacji, różnych rodzajów jogi, jadłospisów wegańskich i wegetariańskich, i innych ciekawych treści. Chodzimy też już na dłuższe kilkukilometrowe spacery i zaczynam popatrywać na rower (chociaż na razie jeszcze nie zdecydowałam się na pedałowanie, przede wszystkim Robert musiałby mi go znieść po schodach przed blok a potem wnieść z powrotem, bo 17 kilo to jeszcze dla mnie za dużo do dźwigania). 





Pijemy wyciskane soki każdego dnia do śniadania. Myślałam, że mi się nie będzie chciało, ale traktuję to jak poranną medytację - wyciągam owoce z lodówki, obieram, wrzucam do maszyny, podstawiam szklanki. Po śniadaniu oczyszczam wyciskarkę kilkoma ruchami i płukaniem części. Kupiliśmy świetny model - Hurom H200 i już zachwalam zalety: po pierwsze, nie ma tu wąskiego wlotu na warzywa i owoce tylko szeroki kielich, więc nie trzeba niczego kroić na małe kawałki, obrane pomarańcze wrzucam w całości, jabłkom urywam tylko ogonek! *^v^* Znajdujący się w kielichu nóż radzi sobie świetnie z każdym wsadem i kieruje go w kawałkach do ślimaka.

 

 

Po drugie, filtry (są dwa - do gęstych i klarownych soków) nie wyglądają jak drobna siateczka, więc mycie tego wszystkiego to naprawdę chwila-moment. W zestawie była szczoteczka, ale raczej jej nie używam, bo wsunięcie elementów wyciskarki pod kran i przetarcie zmywakiem wystarcza. Jak na razie, moją ulubioną mieszanką są 2 jabłka/2 marchewki/pomarańcza/kawałek ananasa, Robert preferuje soki cytrusowe, lubię też dodawać do wszelakich mieszanek imbir. 

 


 

Jedynym minusem jest fakt, że trzeba pamiętać o regularnym kupowaniu składników na soki i częstszym wynoszeniu śmieci biodegradowalnych!... *^o^* 

Robert zmienił pracę i na razie nie bardzo wie w co ręce włożyć, ale uprzyjemnia sobie zimę morsowaniem! *^0^* Zanim wejdziemy jak co roku w wegańskie DOJadanie (to już 3 marca) gotujemy sobie różności, na przykład klasyczną domową kuchnię polską - mielone albo kaczkę. ^^*~~ Ja trochę szyję, trochę planuję szycie, głównie są to rzeczy luźne i wygodne, bluzy dresowe, rozmyślam też nad moim stylem i porządkami w szafie. 

 


Obejrzeliśmy "Szpital na peryferiach"!... *^V^* Kto pamięta ten czechosłowacki serial? Był genialny!!! Teraz przed nami kolejne sezony kręcone po 20-stu latach, niestety to już nie jest takie dobre... Obejrzeliśmy styczniowy turniej sumo, teraz szykuję się na zimowe Igrzyska Olimpijskie (dyscyplina: patrzenie z kanapy w półleżeniu na sportowców na ekranie tv! ^^*~~). Czas płynie powoli i spokojnie.



No i taki to był nasz styczeń 2022. Już czuję, że było dużo pozytywniej niż w zeszłym roku i mimo, iż się na nic nie nastawiam to czuję, że jestem gotowa na ten rok dużo bardziej niż byłam na poprzedni - bez konkretnych oczekiwań, z otwartą głową, gotowością do przyjęcia zmian. Dajcie znać, jak tam Wasz styczeń - życiowo, robótkowo, książkowo, filmowo? Jestem bardzo ciekawa! *^o^*