Wednesday, March 22, 2017

DOJ "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu"

Bardzo dobra książka autorstwa Harukiego Murakami, serdecznie polecam, ale ja nie o tym.
Haruki Murakami wrote a very good book about his experiences with running, but I won't talk about it today.




Jak tam moi kochani DOJadanie? *^o^* Dzisiaj będzie o uprawianiu sportów wszelakich. Bardzo dużo czytania, uprzedzam, to chyba najdłuższy wpis jaki kiedykolwiek przygotowałam, ale mam dziś dużo do powiedzenia. I od razu napiszę, że wpis odnosi się do osób leniwych, którym się nie chce ruszyć z kanapy, *^v^*, jeśli ktoś nie może uprawiać sportów z powodów zdrowotnych to ja to jak najbardziej rozumiem!
How's that Slimming Your Menu going, my darlings? *^o^* I'll be talking today about practising sports. A very long post, be warned, I believe it's the longest post I've ever prepared but I have a lot to say today. And I want to stress that I will be talking to lazy people who don't want to move from the sofa, *^v^*, if you cannot do any sports because of health issues I can totally understand it!




Zacznijmy od odrobiny historii.
Let's start with some history.





Nigdy nie byłam wielką miłośniczką ruchu na świeżym powietrzu. Owszem, chętnie brałam udział w lekcjach wf, po szkole wychodziłam pojeździć na rowerze czy połazić po osiedlowym podwórku z koleżankami (era sprzed komputerów i smartfonów z dostępem do Sieci! *^v^*), jak widziałam huśtawkę to huśtałam się na niej bez opamiętania, ale często wolałam się zaszyć w domu z książką albo haftowaniem w rękach (kiedyś robiłam bardzo dużo obrazków krzyżykami). Byłam dzieckiem o umiarkowanej szczupłości ale bez kondycji, i z takim bagażem weszłam w wiek dorosły.
I never liked sports much. Of course, I liked PE lessons, after school I rode my bike or just wandered around with my friends outside (era before the computers and smart phones with Net access! *^v^*), whenever I saw the swing I could play on it for hours but very often I preferred staying at home with a book or cross-stitching. I was a teenager of a medium weight and built but with no stamina, and with that base I entered the adult life.




Jeszcze na studiach nie było problemu - człowiek ciągle był w ruchu, z zajęć na zajęcia czy do biblioteki (różne budynki oddalone od siebie o kilka przystanków autobusowych), na imprezy. Pierwszy szok przyszedł w rok po tym, jak zaczęłam siedzącą pracę biurową... Siedziałyśmy biurko w biurko z drobną szczupłą koleżanką z zerową tendencją do tycia i codziennie wyjadałyśmy służbowe słodycze przeznaczone na spotkania zarządu. Bo były, bo były pod ręką, w dowolnej ilości, bo jak się kończyły, to po prostu składałyśmy zamówienie na nowe. Jakież było moje zdumienie, kiedy po roku nie weszłam w moje dawno nie noszone jeansy!..... Po prostu zatrzymały mi się tuż nad kolanami i koniec! Weszłam na wagę, a ona pokazała 14 kilo więcej niż dwanaście miesięcy wcześniej!............... (nie, nie mam zdjęć z tego okresu)
Wiecie, jak to jest - kilograma, dwóch, trzech nie zauważa się od razu, a potem jakoś samo idzie. Praca siedząca i niezdrowa dieta - jedliśmy wtedy tragicznie, fastfoody, gotowe dania, masakra! Wzięłam się wtedy za siebie i w trzy miesiące przy pomocy morderczej diety 1000 kcal zgubiłam te 14 kilo, ale to wydarzenie uświadomiło mi, że objadanie się słodyczami plus praca siedząca oznacza szybki przyrost wagi. Nie pomógł fakt, że wtedy niezbyt przejmowałam się zdrowym jedzeniem i fast food/pierwsze z brzegu gotowe dania ze sklepu były na porządku dziennym.
There was no problem with my weight during my studies - I was in motion all the time, changing classes and classrooms, running to the library (different buildings separated by a few bus stops), going to parties. The first shock came to me one year after I started my office job behind the desk... I shared the desk with a tiny friend who had NO tendency to gain weight whatever she ate, and we took out sweets and cakes from the office cupboard almost everyday. Because they were there, easily available, when we ate everything we just ordered more. I was so surprised when after one year I tried to put on a pair of jeans I hadn't worn in a while!.... They just came above my knees and that was it! I went on scales and there they were - 14 kilos more than a year before!....................... (no, I have no photos from that period)
You know how it is - you cannot really see one, two, three additional kilos, and then it somehow goes on. We had a terrible diet at that time - fast foods, ready made store bought meals, just awful! I decided to do something about it and went on a 1000 kcal diet, I lost that 14 kilos in three months. That experience made me realize that a job behind a desk and bad food full of sweets would make me fat easily.




Przez następne lata podejmowałam nieśmiałe próby regularnego uprawiania sportów ale ponieważ brałam się za to od złej strony, szybko się zniechęcałam, deklarowałam moją nienawiść do ruchu (Robert świadkiem!) i wracałam na kanapę, z drutami w rękach. 
Przełom nastąpił w 2012 roku dzięki akcji Herbatki "2012 km w 2012 roku". *^v^* Przyłączyłam się i zapisałam na siłownię, gdzie zaczęłam regularnie chodzić na bieżni (nie umiem biegać na bieżni, mam zepsuty błędnik i nie potrafię biec jak mi podłoże ucieka spod nóg... ^^). Nie pamiętam, ile w końcu tych kilometrów udało mi się do końca roku 2012 zrobić, ale w tamtym roku chodziłam na siłownię regularnie, chodząc na bieżni i rowerku.
In the following years I tried to do some sports but I never approached it with a correct attitude and my hatred towards sports only grew (Robert can be a witness!). So I kept coming back on the sofa with knitting needles instead of going outside.
The first real change occured in 2012 when Herbatka started the "2012 km in 2012 year". *^v^* I joined and started to walk on the treadmill (I am not able to run on a treadmill, my labyrinth is faulty and I cannot run when the floor is running away from under my feet...) I don't remember how many kilometres I made that year, but I was a regular at the fitness centre then, doing the treadmill walks and spinning.




Potem poszłam o krok dalej, to znaczy zaczęłam biegać na zewnątrz. Kilka lat wcześniej Robert namawiał mnie na bieganie, ale ponieważ moja kondycja była równa zeru, błyskawicznie się męczyłam i rezygnowałam. Wydawało mi się, że jak zejdę z kanapy i "pójdę pobiegać", to owszem - od razu maratonu nie zrobię, ale będę w stanie biec powoli ileś tam kilometrów. O, święta naiwności! *^O^* Szokiem było dla mnie, gdy za pierwszym razem udało mi się przebiec jednym ciągiem 100 metrów - 100 METRÓW!!!... - a potem mało nie umarłam i prawie zwymiotowałam!...
W 2013 wzięłam się na sposób i zaczęłam biegać według programu "biegaj 40 minut", gdzie zaczynamy od marszo-biegów i powoli budujemy kondycję. I to okazało się strzałem w dziesiątkę, bo w 12-stym tygodniu programu byłam w stanie spokojnie biec nieprzerwanie przez 40 minut a nawet dłużej.
Then I pushed myself and started to run outside. When Robert tried to convince me to running in the past I had no stamina so I immediately got tired and didn't want to do that anymore. I was so silly that I believed after years of sitting on a sofa I will "go for a run" and will be able to run easily for a few kilometres. Okay, I didn't count on a marathon but I was sure I'll manage to keep some slow pace and run. I was in total shock when for the first time I was able to run for 100 metres - 100 METRES!!!... -  and then I almost died and almost thrown up!...
In 2013 I changed my attitude and started the "run for 40 minutes" program, where you gradually go from marching/running to running. It was great, in the 12th week I was able to run for 40 minutes and more.

A co tak naprawdę sprowokowało mnie do regularnego uprawiania sportu?
Z każdym rokiem nie robię się młodsza, niestety..., i coraz częściej zaczęłam zauważać na ulicy starsze panie - bardzo otyłe, ledwo się poruszające. Zdaję sobie sprawę, że część z nich cierpiała na różne choroby, których nie sposób wraz z wiekiem uniknąć, ale część po prostu przez lata zaniedbała ruch i dietę, i niektóre z ich dolegliwości są wynikiem takiego zaniedbania. I poczułam, że ja nie chcę być taką starszą panią za ileś tam lat! Chcę być sprawna na tyle, żeby długo cieszyć się życiem, móc podróżować, uprawiać działkę, samemu zajmować się sobą i nie musieć polegać na innych dlatego, że to ja wcześniej zaniedbałam swoje zdrowie. I tak, jak regularnie robię wszystkie badania okresowe i jem dobre jedzenie, a przez to pilnuję swojego zdrowia "od wewnątrz", to staram się również dbać o nie "od zewnątrz", chociaż to nie jest do końca właściwy podział, bo sport wcale nie tylko kształtuje naszą wagę i wygląd, ale również naszą kondycję.
But what really encouraged me to practice sports on regular bases?
I'm not getting younger, unfortunately... And I started to notice more and more older ladies in the streets - very obese, barely moving. I realize some of them suffered from different age-related diseases but many of them just neglected sports and good food, and the illnesses were induced by that negligence. And I felt I don't want to be such woman in a few years time! I want to be fit enough to enjoy my life, to be able to travel, take care of the garden, take care of myself and not being forced to depend of others just because I neglected myself in the past. And just as I do all the medical check-ups regularly and eat good food, and by doing that I take care of my health "from the inside", I try to care "from the outside" by practicing sports, although such division is not correct because sport not only forms our body but also influences our condition.

Ktoś powie - "ja jestem chuda, nie muszę uprawiać sportu" - BŁĄD! Sport nie służy grubasom do chudnięcia, ruch wpływa na naszą sylwetkę, ale przede wszystkim podnosi naszą kondycję, pojemność płuc, ukrwienie i dotlenienie komórek. Oraz indukuje wydzielanie hormonów szczęścia, a kto nie chciałby być szczęśliwy?!... ^^*~~
Someone might say - "I'm skinny, I don't need sports" - WRONG! Sport is not for the fat ones to loose weight, it shapes our bodies and influences our internal condition - eg.: enlarges the lungs's capacity, helps the blood to circulate better around the cells. It also induces the production of the happiness hormones and who wouldn't like to feel happy?!... ^^*~~

Ktoś powie - "jestem za gruba, nie dam rady". DUBY SMALONE! Zacznij od spacerów, powoli, blisko domu, ile dasz radę, stopniowo wydłużaj trasę. Może lubisz pływanie, idź na basen i popluskaj się w wodzie. A może joga? Joga nie popycha do rywalizacji, każdy robi wszystko w swoim tempie i na miarę swoich możliwości.
Przy okazji, podzielę się z Wami moją największą nauczką sportową. *^v^* Zaczęłam chodzić na jogę, pierwsze zajęcia, wchodzę na salę, szybki rzut oka na ludzi - o, jest miejsce obok Koleżanki Wysokiej i Grubej. Pomyślałam, że pewnie jak ja jest początkująca i jak uplasuję się obok niej, to będę na tym samym poziomie i nie będą mnie deprymować umiejętności starych wyg dookoła. Instruktor mówi "stali bywalcy zaczynają od wiszenia głową w dół przy ścianie a początkujący..." i ku mojemu przerażeniu Koleżanka Wysoka i Gruba fik-mik! i już wisi sobie swobodnie, jakby to robiła od 20 lat!..... *^W^*
Someone might say - "I'm too fat, I'm not able to do that". RUBBISH! Start with slow walking, close to your house, as much as you can, and make your route longer gradually. Maybe you like swimming so go to the pool. And maybe yoga? Yoga doesn't push you to competition with others, everyone does it at his/her own pace and to the best of one's abilities.
Btw, I'll share with you my biggest sport lesson I learned. *^v^* I started yoga and on the first class I entered the gym hall and found myself a space next to a Tall and Fat Lady. I thought that she's probably the beginner like me and when I'm next to her it wouldn't be that embarrasing for me not be able to do all the poses. The instructor said "the experienced people do the hanging upside down against the wall, and the beginners...", and to my astonishment my Tall and Fat Lady next to me goes up into the ropes and she hangs as if it was the most natural environment for her!... *^W^*

Ktoś powie - "nie będę uprawiać sportów na zewnątrz, bo ludzie się gapią i mi wstyd". KOSZAŁKI-OPAŁKI! ^^*~~
Po pierwsze, możesz we własnym domu, kiedy jesteś w nim sama, robić skłony i przysiady albo ćwiczyć z którymś z programów ćwiczeń z płyty DVD lub z Youtube, nikt Ci nie każe wychodzić z domu.
Po drugie, no to co, że się gapią?... A co Cię to obchodzi?... Przecież to obcy ludzie, to jakie to ma znaczenie, co sobie o Tobie pomyślą? Kiedy jedziesz na rowerze, rolkach albo biegniesz, mijasz ludzi stojących na ulicy i Wasz kontakt trwa ułamek sekundy. Może ktoś pomyśli "jaki pulpet wziął się za bieganie, he, he!". Albo pomyśli "jaki pulpet wziął się za bieganie, szacun!" Albo nawet "jaki pulpet wziął się za bieganie, też bym tak chciał ale zamiast to zrobić znowu zostanę w domu z chipsami i piwem przed telewizorem, i będę narzekał, że tyję, ale jestem łosiem!..." *^0^*~~~ Albo w końcu to może być "pewnie już dużo przebiegła, może ćwiczy do maratonu, super!". Zresztą, to wszystko nie ma żadnego znaczenia, bo i tak nie usłyszysz ich myśli, a nawet, gdyby ktoś coś za Tobą zakrzyknął to i tak masz słuchawki w uszach i biegniesz/jedziesz dalej! ^^*~~
Someone might say - "I won't go outside and do any sports because people stare and I'm embarrased". NO WAY! ^^*~~
First, you can do it at home, alone, do the squats or exercise with some DVD programme or the You tube.
Second, they stare, so what?... Why do you care?... Those are people you don't know, why is it important that they'll think this or that about you? When you ride a bicycle, skate or run past them, the contact between you exists for a second. That person might think "fatty is running, what a laugh!". Or he may think "fatty is running, well done!". Or he might even think "fatty is running, I'd like to start some sport too but I know I'll end up with beer and chips on a sofa, I'm a loser!..." *^0^*  Or even that person may think "she probably made a few kilometres today already, maybe she trains for the marathon, great job!". Anyway, all this does not matter at all because you wont here that person's thoughts. And even if he'd shout at you something, you have headphones with some favourite music on and just carry on! ^^*~~  

Z powyższym wiąże się inna wymówka - "nie idę pobiegać bo spotkam innych biegaczy, a to wszystko profesjonaliści i będą się ze mnie śmiali, jak kuśtykam...". BAJDY, MOJA PANNO! ^^*~~ Są ludzie, którzy biegają jednym ciągiem a są tacy, którzy robią jakiś program interwałowy i czasami biegną a czasami idą. Są tacy co idą, bo dopiero rozgrzewają się przed biegiem, a inni idą, bo skończyli trening i uspokajają mięśnie i wyrównują oddech, nigdy nie wiesz co ktoś akurat ćwiczy, więc nie możesz poznać - a tym samym nikt inny który Ciebie widzi nie może poznać, czy superwolny trucht jest wynikiem zmęczenia czy treningu.
A poza tym, ci wszyscy ludzie wyszli na zewnątrz poruszać się na świeżym powietrzu, napędza ich adrenalina i hormony szczęścia, które wydzielają się podczas uprawiania sportów, i nie interesuje ich ocenianie motywów lub kondycji współćwiczących. Z moich doświadczeń biegowych mogę Was zapewnić, że jak mijam się na trasie z kimś obcym biegnącym z naprzeciwka, to albo każdy z nas jest zajęty swoim biegiem, albo się do siebie uśmiechamy, albo nawet pozdrawiamy się skinieniem głowy, i to nawet mógł być jakiś maratończyk! ^^*~~ A niedawno wyprzedził mnie na trasie chłopak, który ewidentnie jest na dużo wyższym poziomie niż ja, ale po prostu pobiegł dalej, nie odwrócił się, że mi pokazać figę z makiem!
There is another excuse connected with the previous one - "I won't go out for running because I'll meet other runners and they're all professionals, and they'll laugh at me...". LIE! ^^*~~ There are professionals and beginners, there are people who only run and there are others who have some special programmes like intervals. Some of them walk because they has just started their workout and do the warming up, some walk because they've just finished their run for today and cooling off. No one can tell what is it that you practice at the moment and whether that super slow trot is a result of a fatigue or the way you practice your programme.
What's more, all those people went outside to do some sport, they're fueled by adrenaline and the happiness hormones, and they're not interested in judging others. From my own running experiences I can tell you that when I pass some other runner on my way I don't have any interest in that person, both of us are concentrated on the practice, we may exchange smiles or sometimes even a silent "hello" with a nod of a head, and that even might have been some marathon runner, I would never know! ^^*~~ Recently I was overtaken by a man on the route, someone way better then me, and I assure you he just went on and did not turn to laugh at me!

Ktoś powie - "jestem młodą mamą i nie mam jak i kiedy uprawiać sportu" - BZDURA! Na mojej trasie biegowej mijam się regularnie z młodą skośnooką mamą, która również biega, pchając przed sobą wózek z maleństwem. Kiedyś był to wózek głębszy, potem była to mniej zabudowana spacerówka, a ta pani nie wymyśla sobie wymówek, tylko pakuje dziecko do wózka, zakłada buty i dres, i przebiega z nim trasę spacerową. Zaraz usłyszę, że Azjatki są bardziej zdyscyplinowane i dają radę a Polki tak nie mogą. A FIGA Z MAKIEM! ^^*~~ Bo od jakiegoś czasu widuję też polską mamę - ona biegnie, pcha malucha w spacerówce a kilkulatek za nimi na rowerku! Albo inne rozwiązanie - na mojej siłowni jest pokój dla dzieci, w którym mama może zostawić pociechę pod okiem opiekunki na czas swojego treningu. Oczywiście mówię to do młodych matek, które nie mają kłopotów ze zdrowiem po porodzie.
Someone might say - "I'm a young mother and I have no time nor means to practice sports" - BULLSHIT! When I run I often meet a young Asian mum who is a runner, with a child in a pram. First it was a bigger version, then she changed it to the smaller pushchair. She doesn't look for excuses, just puts on sweatpants and sneakers, the baby goes into a pushchair and off they go. You may say that Asian women are more determined or something - well, recently I keep seeing a Polish mother - she runs, baby in a pushchair, the older one on a small bicycle. Or another solution - in my fitness centre there is a baby's room where the mothers can leave their children with a babysitter when they attend fitness classes or work out. Of course it all can apply to mothers with no health issues after giving birth.

Ktoś powie - "jestem już za stara na sport" - ANDRONY! Ja zaczęłam tuż przed czterdziestką, a można zacząć w każdym wieku. Nikt nie każe starszej pani od razu biegać w maratonach (chociaż biegają! ^^) albo dźwigać ciężarów (pewnie też dźwigają), można wziąć kije do nordic walkingu i pójść na dłuższy spacer. Albo zapisać się na ćwiczenia dla seniorów, kiedyś weszłam do przebieralni w moim klubie i powitała mnie grupa rozgadanych babć w dresach, które właśnie szły na zajęcia przeznaczone specjalnie dla ich wieku i możliwości. *^v^*
Someone might say - "I'm too old for sports" - NONSENSE! I started just before I was 40 and you can start at any age. Nobody expects an older lady to run in marathons (but they do! ^^), or lift enormous weights, you can do Nordic walking and have a longer walk. Or go for the senior gymnastics classes, one day I entered the changing room in my fitness centre and went among the crowd of happy chatty old ladies in training suits going for their gym class! *^v^*

Ktoś wreszcie powie - "nie mam ani chwili czasu na sport". Największe kłamstwo wszechczasów!!! Po pierwsze, a weekendy? Po drugie, procent ludzi, którzy NAPRAWDĘ nie znajdą w ciągu doby albo dwóch chociażby 15 minut na jakąkolwiek aktywność fizyczną jest znikomy i współczuję tym osobom. Cała reszta nas WYBIERA robienie innych rzeczy zamiast ruchu - siedzenie przed komputerem i oglądanie kolejnych i kolejnych filmików z kosmetykami czy śmiesznymi zwierzątkami, zaleganie na kanapie przed telewizorem, w którym leci głupawa komedyjka... Chcesz mieć czas na sport? To go sobie zapewnij. Zrezygnuj z czegoś innego, na co marnujesz czas. Na przykład ja tej wiosny postanowiłam wstawać wcześniej, żeby mieć czas na sport i malowanie, bo z moim poprzednim rozkładem dnia nie zawsze udawało mi się te dwie rzeczy wcisnąć. Ale CHCIAŁAM je robić, a ponieważ doba nie jest z gumy, to wybrałam przestawienie budzika na wcześniejszą godzinę. To wiąże się też z chodzeniem spać wcześniej zamiast bezsensownego gapienia się w telewizor, który i tak nie pokazuje niczego ciekawego.
A jeśli jesteś jedną z tych osób, które naprawdę na serio nie mają z czego zrezygnować, żeby znaleźć czas na ruch, pracujesz siedem dni w tygodniu od 6 rano do 22:00, to chociażby wysiądź z autobusu przystanek wcześniej wracając do domu z pracy i przejdź te dodatkowe 300 metrów na piechotę, to już będzie więcej niż nic! *^v^*
Someone might say - "I don't have even a moment of spare time for sport". That's the biggest fattest lie ever!!! First, what about the weekends? Second, the percentage of people so busy that they really truly have no free time, even the 15 minutes during a day or two days is very small and I feel sorry for such people. But the rest of us CHOOSE to do other things instead of sports - sitting at the computer and watching more and more youtube films with cosmetic hauls or funny animals. Or sitting on the sofa in front of a tv and watching stupid series or just changing the channels. If you want to do some sport make time for it. Give up something else for the things you need time for. For example, this Spring I want to spend time on sport and watercolour painting, but with my previous day schedule I had no time. But I WANTED to run and paint and the day has only 24 hours, so I decided to wake up and hour earlier and go to sleep earlier in the evening instead of slouching in front of a tv.
But if you are one of those people who seriously have nothing to give up, you work 7 days a week from 6 am till 10 pm, leave the bus on the way home one stop before your stop, and walk that 300 metres, it'll be more that nothing! *^v^*

Już słyszę głosy - "kiedy już wrócę wieczorem z pracy (a w weekend zrobię już wszystkie obowiązki domowe), to wreszcie mam czas dla siebie, a ona mi każe wykroić z tego czasu kawałek na uprawianie sportów!...".
Jeśli uważasz ruch jedynie za przykry obowiązek i nie widzisz w nim żadnych korzyści dla swojego zdrowia i wyglądu, to owszem, spędzaj swój czas dla siebie na kanapie przed telewizorem. Dla mnie bieganie, wyjście na rower, pojechanie ze znajomymi na kajaki czy popływać to jest również czas dla mnie. Jestem osobą dorosłą i wybieram, w jaki sposób spędzam mój czas, a poza obowiązkami jakie musimy wypełniać (praca, zakupy, sprzątanie, itp), cały pozostały czas jest dla nas! Spożytkujmy go mądrze bo tylko tyle czasu mamy, trochę sobie poleżmy do góry brzuchem a trochę się poruszajmy. *^o^* I od razu zastrzegam, że nie jestem zwolenniczką ćwiczenia wciąż i wciąż bez umiaru, to ma być przyjemność i relaks (no, chyba, że złapiecie bakcyla sportu i postanowicie przejść na zawodowstwo! ^^*~~).
I can hear some people say - "when I'm back home from work in the evening (or finish all the house chores in the weekend) I finally have time for myself, and she tells me to cut out a portion of that time and do some sports!...".
If you think about sports only in terms of a nuisance and cannot see any benefits for your health and body, please go ahead and spend your time for yourself on a sofa in front of a tv. For me running, riding a bicycle, meeting with friends for kayaking or swimming is also time for myself. I am an adult and I choose how I spend the time. Apart from all the duties (work, shopping, cleaning, ect) all the remaining time is for ourselves! Let's use it wisely because that's all the time we have, part of it resting and part moving our bodies. *^o^* I must stress that I don't recommend practicing sports all the time everyday, it should be relaxing (well, maybe you'll like it so much that you'll decide to go pro, but that's a different story! ^^*~~)


Ktoś powie - "zdrowie mi nie pozwala na uprawianie sportów". I to rozumiem, sama mam kłopoty z sercem, błędnikiem i ataki reumatyzmu. Ale nikt od razu nie musi przejeżdżać Wyścigu Pokoju czy brać udziału w Igrzyskach Olimpijskich. Można iść na spacer, powoli, ciesząc się otoczeniem albo słuchając audiobooka, i to też będzie ruch na powietrzu.
Someone might say - "my health does not allow me to practice any sports". And I can relate to that, I have problems with my heart and labyrinth, I have rheumatism. But not everybody has to take part in the Olympic Games! You can take a walk, slowly, enjoying the views and listening to an audiobook, and it will also be some sort of sport.




A teraz konkrety - co trzeba zrobić, żeby zacząć?
Now the answer to the question: how to start?



Zacząć.
*^o^*
Just start.
*^o^*




Nie ma innej odpowiedzi.
Każdy dzień jest dobry, nie trzeba czekać do poniedziałku.
W zależności od tego, jaką formę ruchu wybierzemy, trzeba mieć odpowiedni strój albo zabezpieczenia, ale nie trzeba od razu wydawać fortuny i nakupić sprzętów i ciuchów. Najpierw sprawdźmy, czy dany sport nam się spodoba a potem inwestujmy w lepsze wyposażenie, w końcu jesteśmy początkującym amatorem. Buty do biegania trzeba kupić (my biegamy w butach Kalenji) ale już buty narciarskie można wypożyczyć, tak samo sprzęty takie jak rower czy narty. Nie trzeba od razu kupować karnetu na siłownię, na spacery można chodzić za darmo a do uprawiania wielu sportów wystarczą pojedyncze elementy - mata do yogi, piłka do gry w piłkę, kostium do pływania, itp. W Warszawie na wielu osiedlach pojawiły się siłownie na świeżym powietrzu gdzie ćwiczymy za darmo, podobnie w weekendy w parkach odbywają się darmowe zajęcia z jogi czy tai chi, wystarczy poszukać.
There's no other answer.
Everyday is the best one, you don't have to wait till Monday.
Whatever sport you choose you just need some clothes and/or equipment, but you don't have to spend a fortune and buy a pile of branded stuff. First let's check whether this or that sport is for us at all then we may invest in better equipment. For now we are just the beginners amateurs. You have to buy shoes for running (we use Kalenji shoes) but skiing shoes can be rented as well as many things like for example a bicycle of skiis. You don't have to start with buying a fitness centre card, walks are for free. Many sports need only a limited equipment at the beginning - like a mat for a yoga, a ball to play ball, swimming suit for a pool, ect. In Warsaw there are many so call fresh air gym with many types of equipment installed in the park and you can use it for free. In some places on the weekends there are free yoga or tai chi classes you can join. All you need is to look for them.




Wybierzmy coś, na naprawdę będzie sprawiać nam przyjemność, bo inaczej szybko nam się znudzi albo się zniechęcimy. Nie przepadam za pływaniem, więc rzadko chodzę na basen. To znaczy, uwielbiam pływać w morzu czy jeziorze, ale to całe zamieszanie z jechaniem na basen, przebieraniem się, suszeniem, to nie dla mnie. Próbowałam kiedyś przez pół roku jogi i joga mnie nudzi. Za to podobało mi się rytmiczne tai chi. Lubię jazdę na rowerze. Chodziłam przez rok na taniec brzucha, ale choć uwielbiam tańczyć takie grupowe zajęcia nie są dla mnie - mnóstwo ludzi upchanych w niewielkiej sali, i instruktor na przodzie, który nie ma możliwości sprawdzenia postępów każdego. W zeszłym roku spontanicznie podczas spotkania grillowego rżnęliśmy w grupie znajomych w badmintona! *^v^* Robert od dwóch lat jeździ konno i lubi to coraz bardziej. Lubi też bieganie. Z entuzjazmem wstaliśmy w sobotę latem o 6:00 rano, żeby kilka godzin popływać na kajakach ze znajomymi. A na wakacjach wychodzimy rano z hotelu i potrafimy zrobić 15 kilometrów łażąc i zwiedzając, nogi prowadzą nas w nowe ciekawe miejsca i to nas cieszy! Umarlibyśmy z nudów na plaży...
Zawsze znajdzie się coś, co polubimy i będziemy chcieli dla tego sportu ruszyć tyłek z kanapy (nie, nie wliczamy do tego szachów, bo do tego można się z tej kanapy nie ruszać!... *^-^*).
Choose something you like, in other case you will get bored quickly and will be discouraged. I don't like swimming indoors so I rarely go to the pool. I mean, I love swimming in the sea or a lake, but all that fuss with going to the pool, changing, dry my hair, it's not for me. I tried yoga for half a year but it's not my pace. On the other hand I liked the rhythmic tai chi. I like riding a bicycle. I used to do the belly dancing but such group classes are not my cup of tea, many people cramped in a small room, one instructor dancing at the front who has no chance to oversee each person's progress. Last year we unexpectedly started to play badminton matches during the grill party with all our friends! *^v^* Robert has been horse riding for the past two years and he keeps on liking it more and more. He likes running. On one Summer Saturday we got up at 6 am to go for kayaking with friends.  During our holidays we leave the hotel in the morning and can walk for 15 kilometres exploring new places, and that makes us happy! We would die of boredom on the beach...
Each of us may find something we like to do and for which we'll be willing to move our asses from the sofa (no, chess is not that kind of sport, you don't have to leave the couch to play chess!... *^-^*)




Człowieku, nie bądź łosiem i rusz się z kanapy! ^^*~~
Hey you, don't be a looser (we say "moose" in Poland ^^) and move from the sofa! ^^*~~




Nie mogę biegać na długie dystanse, nie daję rady jednym ciągiem biec kilku kilometrów. Ale uprawiam marszobiegi - kiedy czuję zmęczenie przechodzę w szybki marsz i po chwili znowu biegnę. Nienawidziłam biegania za to szybkie wyczerpywanie, ale polubiłam interwały! ^^*~~ Rzucanie sobie wyzwań jest fajne ale nie zmuszam się też do zbyt mocnego przekraczania moich granic wytrzymałości, bo nie trenuję wyczynowo, nie jestem zawodowcem i nie chcę narazić się na kontuzje, chcę tylko poprawić moją kondycję i pozostać w dobrej formie na dłużej. Być może kiedyś wezmę udział w jakimś biegu na 5 czy 10 kilometrów, ale zadecyduję o tym, kiedy taka chęć zrodzi się w mojej głowie, nie naciskam samej siebie, że MUSZĘ to zrobić w określonym terminie. I tak jak z wprowadzaniem zdrowszego jedzenia do naszej diety uważam, że nawet małe kroki się liczą bo mały krok to większy krok niż stanie w miejscu.
A.Bo zrobiła kiedyś podobny wpis, taki miniporadnik, polecam!
A jak to jest u Was ze sportem? *^o^*
I cannot do long distance runs but I do intervals, when I feel I cannot run any longer I walk and then go back to running. I hated running in the past because I got tired quickly but intervals I like! ^^*~~ Challenging yourself is fine but I don't want to push too hard because I'm not a professional sportsman and I don't want any injuries, just better health and shape. I might take part in an organised run some day but I haven't set myself any goals like that yet, I don't HAVE to get better and better in a set period of time. And just like with introducing better food into our diet, I believe some sport is better than no sport at all because even small steps count and sum up to bigger changes.
So, how is it with sports in your lives? *^o^*

28 comments:

  1. O matko, przełom dzięki mnie? You made my day, co tam: you made my week!!!!!!!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Miło mi! ^^*~~ Tak, Twoja akcja była takim punktem przełomowym w moim życiu, bo pogoniłam siebie do pracy nad sobą i mimo, że od tamtej pory nie jestem w uprawianiu sportów regularna, to wciąż do nich wracam, bo już nie wyobrażam sobie żeby się nie ruszać! *^V^*

      Delete
  2. Zgadzam się z Twoimi przemyśleniami. Sama też staram się znajdować takie aktywności, które lubię i rozsądnie je stosować (np. basen bardzo lubię, ale moje górne drogi oddechowe za nim nie przepadają, to chadzam tam tylko w ciepłych porach roku). Przede wszystkim opieram się pokusie automobilowej, czyli nie daję się przekonać znajomym dookoła, że samochód jest mi niezbędny, bo nie jest. Oprócz oszczędzania pieniędzy, oszczędzam też czas i mam sporo ruchu przy okazji :) Kiedyś na tańcu jazzowym naderwałam sobie przyczep mięśnia, co nauczyło mnie ćwiczyć na swoją miarę i dbać o unikanie kontuzji. Zdarzyło mi się przez krótki czas trenować sport wyczynowo, bywałam (też krótko) kanapowcem. Zwykle jednak znajduję się gdzieś na środku skali aktywności. Nie ma dwóch takich samych osób i wydaje mi się, że szukanie swojego modelu sportowego może być ciekawą przygodą.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cieszę się, że jesteś aktywna! *^o^*
      A propos samochodu, to z niezrozumieniem patrzyłam na moją koleżankę (tę chudą, z którą w biurze jadłyśmy słodycze), która wolała siedzieć w biurze często godzinę lub półtorej ponad moment zakończenia pracy, bo mąż wracając ze swojej pracy zabierał ją po drodze samochodem do domu. A miała do domu cztery przystanki autobusem, z czego część mogła zrobić spacerem... A dla wygody traciła masę czasu! Niestety samochód rozleniwia. Moi rodzice mi opowiadali, że kiedy miałam kilka lat i nie mieliśmy jeszcze samochodu, na wakacjach wszędzie chciałam spacerować i nie było tak, że ciągle trzeba mnie było nosić. Rok później samochód już mieliśmy i nagle odmówiłam spacerów, bo przyzwyczaiłam się do wygody wożenia mnie... ><

      Delete
  3. Bardzo dobre podejście!
    Sama uważam bieganie za najgorszą możliwą aktywność fizyczną. Próbowałam z parę razy się przekonać, ale to zdecydowanie nie dla mnie.
    Ale taki rower... Rower jest świetny! A najlepszy jest w lesie, jak się zjedzie z głównej drogi i wjedzie między drzewa. Gdzie oprócz samego ruchu trzeba się nieźle nakombinować, żeby się nie wywalić na jakimś korzeniu :)
    Albo zajęcia taneczne! Taki ruch to ja kocham :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No właśnie, najważniejsze, żeby znaleźć coś, co nam się spodoba, a nie zmuszać się do sportów, których nie lubimy, tak się po prostu nie da, znajdziemy milion wymówek, dlaczego akurat dzisiaj nie możemy iść się poruszać i wrócimy na tę przysłowiową kanapę! ^^*~~

      Delete
  4. Dwa lata temu popełniłam podobny w zamyśle wpis o bieganiu http://abo-tak.blogspot.de/2015/10/10-powodow-zeby-nie-biegac.html?m=0
    Czasem łatwiej wymyślić wymowkę niż ruszyć tyłek,ale jak się człek w ruch wciągnie to ciężko przestać
    Pozdrawiam serdecznie!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przeczytałam Twój wpis i absolutnie się z nim zgadzam! *^v^* Szczególnie z punktem pierwszym, ja nawet wolę, jak jest zimno, bo wtedy mi się lżej oddycha, przy temperaturze 25 stopni po prostu mnie zatyka i jest mi dużo trudniej, a w chłodny dzień wystarczy się odpowiednio ubrać, w końcu nie będziemy stać na przystanku tylko będziemy cały czas w ruchu! ^^*~~ Podlinkuję Twój wpis, bo jest fajnym poradnikiem w pigułce!
      A jeśli chodzi o wymówki to musimy być po prostu uczciwi w stosunku do samych siebie, bo to przed sobą musimy się wytłumaczyć. W efekcie końcowym nikt inny nie będzie nas rozliczał za naszą kondycję jak tylko nasz własny organizm. ^^*~~

      Delete
  5. Jestem nauczycielką wychowania fizycznego. poszłam na AWF, bo chciałam mieć pracę związaną z ruchem. I mam. Sama praca wuefisty nie oznacza jednak, że masz super kondycję. Kilkanaście lat temu na spotkaniu moich piłkarek ręcznych, opiekunów, trenerów i rodziców, graliśmy zabawowo mecz. Trzy razy przebiegłam boisko sprintem, dwa razy rzuciłam na bramkę i umarłam. Nie mogłam uwierzyć, że ja, która miałam zawsze płuca nie do zdarcia, nie mam siły. Miesiąc później, moja przyjaciółka siłą zaciągnęła mnie do lasu. Dałam radę przebiec wolnym tempem 2 km, ale potem przez pół dnia dochodziłam do siebie na fotelu. Jednak moja przyjaciółka nie znosi, jak się jej odmawia i przez całe wakacje, pięć razy w tygodniu biegałyśmy. Doszłyśmy do pięcie kilometrów bez wysiłku. Byłam święcie przekonana, że po wakacjach, jak Małgosia wyjedzie zarzucę bieganie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy mój organizm domagał się wyjścia do lasu. I tak od dobrych 16 lat systematycznie biegam 10 km, czasem więcej, czasem mniej. do tego była jeszcze siatkówka dwa razy w tygodniu, ale prawe kolano stwierdziło, że za dużo od niego wymagam. w międzyczasie jest podróż rowerem do pracy. Bardzo dobrze się czuję, kiedy się ruszam. Choć muszę się przyznać, że plaża dla mnie to fotelik, parasol, druty i książka. Na leniwca:))))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo fajna historia i pouczająca! *^o^* Z tego, jak pamiętam moich nauczycieli wf z podstawówki i liceum, to ograniczali się do rzucenia nam piłki na początku zajęć albo stali z boku kiedy skakaliśmy przez kozła. Samo założenie dresu nie zapewnia dobrej kondycji, niestety... ^^*~~
      I masz rację, to właśnie tak działa - jak już zaczniemy uprawiać jakiś sport, który się nam spodoba, szczególnie, kiedy mamy widoczny progres, to potem trudno przestać! *^V^*

      Delete
  6. Tak.....wpis dla mnie, nienawidzę ruchu....dziękuję :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Och, no to do roboty!!! *^v^* Robi się coraz cieplej i to pora w sam raz na wypróbowanie, jaka forma ruchu jest dla Ciebie! Trzymam kciuki i zobaczysz, że jak zaczniesz to trudno Ci będzie potem wrócić na tę kanapę!

      Delete
  7. Popieram z cała stanowczością. Kiedyś biegałam bardzo dużo i systematycznie, faktem jest, że moja kondycja była na świetnym poziomie a i sylwetka niezgorsza. Ale z czasem musiałam zaprzestać biegania, bo tryb mojej pracy i opiekowanie się dziećmi często wykluczało mnie z uprawiania sportu, wtedy starałam się ćwiczyć w domu, ale też z różnym skutkiem i jednak z brakiem efektów. No i w końcu ze sportu nici, przez bardzo długi czas, kolejne dziecko, 15 kg wiecej, których juz nie udało mi sie pozbyć, ale nie dlatego że uprawiałam sport bez efektów, tylko, że sport uprawialam troszkę tak na niby dla uspokojenia sumienia. Jednak teraz postanowiłam wziąć się za siebie. Praca siedząca dała mi się we znaki, bóle kregosłupa i rózne powikłania z tym zwiazane tak mnie wystraszyły, że nie ma bata. Biore sprawy w swoje ręce.
    Pozdrawiam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Super, bardzo mnie to cieszy! *^v^*
      Niestety zauważyłam, że po 30 roku życia metabolizm zaczął mi zwalniać i już nie było tak łatwo jeść wszystko co się chciało i spalać to bez problemu, mimo, że nic się nie robi. Wychodzi na to, że dla zachowania ładnej sylwetki i dobrej wagi ruch w czasie naszej "drugiej młodości" jest po prostu niezbędny! *^w^*

      Delete
  8. Bardzo fajny wpis. Zgadam się ze wszystkim co napisałaś. Czytam tak jakby o sobie czytała, szczególnie o początkach bieganiu, też myślałam że 1 czy 2 min biegu to nic a tu nagle całe moje ciało krzyczało żeby się zatrzymać. Choć wcześniej chodziłam 5 lat na fitness to mała przerwa dala o sobie znać. Teraz przez rozsądek to raczej szybko chodzę niż biegnę. Z basenem tak samo...uwielbiam wodę ale cała procedura wyjścia, przebierania no i suszenia włosów skutecznie mnie zniechęca. Rower tez lubię, 15 km na Bielany w odwiedziny do mamy to w lato standard. Ogólnie jestem chętna do wysiłku sportowego. Lubię też narty i kajaki. Poprzednie wpisy o jedzeniu przeczytałam kilka razy i muszę powiedzieć, że wpłynęły na moje podejście do diety, zaczęłam zauważać kasze i pieczone warzywa...dziękuję ☺ Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo się cieszę, że Cie troszkę zainspirowałam do fajniejszego gotowania! *^v^*
      A szybkie chodzenie jest świetne, ja dużo chodzę i często zamiast jechać na zakupy autobusem chodzę po mojej okolicy i potem po powrocie do domu mam w nogach dobre kilka kilometrów! ^^*~~

      Delete
  9. Świetny wpis! Ja jestem przykładem, że można zacząć w każdym wieku. Mam 35 lat i najlepszą kondycję i wytrzymałość w życiu. I samopoczucie :) A zaczełam po 30-tce. Grunt to znaleść formę ruchu która daje radochę :)Pozdrawiam serdecznie!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dokładnie tak! *^v^* Cieszę się, że jesteś obok mnie żywym przykładem tego, że można zacząć w dowolnym momencie nawet, jeśli od dziecka nie uprawiało się sportów. Od ruchu można się uzależnić, kiedy zorientujemy się, że od niego mamy lepsze samopoczucie oraz kondycję, to trudno jest wrócić na tę kanapę! *^o^*

      Delete
  10. Zawsydziłam się bo te wszystkie wymówki mogę przypisać do siebie no prawie wszystkie.Zimą nie ruszam się wcale bo jest ...zimno. Biegania próbowałam ale z Twojego wpisu wynika że w durny sposób.Ja od razu chcę maraton a przynajmniej półmaraton więc już po kilkuset metrach mam dość.Dobrze,że już wiosna więc wyciągam rower.W sezonie do pracy i z pracy dojężdżamy na rowerze-15km w jedą stronę.Od 3 lat spędzamy urlop tylko na rowerach .Trasa z Kotliny Kłodzkiej do Świnoujścia/w dwa tygodnie 960km/, a w zeszłym roku do Sandomierza/860km/. Dodam,że to świetny sposób na zwiedzanie.Można wjechać w każdą dziurę żeby zobaczyć ciekawe miejsca.Kiedyś latałam na fitnes ale zamieniłam go na machanie łopatą w ogrodzie.Zimowo się wstydzę i to BARDZO.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Z tego co opisujesz, co robisz poza sezonem zimowym to uważam, że ABSOLUTNIE nie masz się czego wstydzić, bo poza zimą nadrabiasz z nawiązką, brawo! *^O^*
      Z bieganiem niestety tak jest, że amator się zniechęca, bo nie wie, czego oczekiwać od biegania na początku. Wydaje nam się, że bieganie to takie chodzenie, tylko szybsze. A to nieprawda niestety, bo podskakiwanie zupełnie inaczej rozkłada siły i obciążenia.
      Sama się zastanawiam, jaki sport wymyślić sobie na przyszłą zimę, hm... Zamierzam biegać, ale po cichu też rozważam dołączenie do męża w jazdach konnych (chociaż się boję, ale co tam, trzeba pokonywać swoje lęki, prawda? ^^).

      Delete
  11. Powinnaś być trenerem motywacyjnym. :D I super zdjęcia.
    Dzięki takim postom chce się chcieć i chce się zaczynać.
    Do biegania jestem entuzjastycznie nastawiona, chociaż w 100% teoretycznie, ponieważ uważam, że człowiek jest wyewoluowany w stronę biegu właśnie. Polecam Ci świetną książkę "Urodzeni biegacze" - wspaniała historia opowiedziana przez człowieka z pasją, a tacy są najlepsi, jak wiadomo. :)
    Murakamiego nie lubię, ale "O czym mówię..." uważam za świetne - w niej wreszcie był naturalny i wspaniały. I nigdy nie siedział w czasie maratonu. :))
    Pozdrawiam!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. No nie wiem, czy byłabym dobrym trenerem, krzyczałabym na ludzi i tłukła trzcinką, jeśli by byli zbyt leniwi... *^v^* Dziękuję bardzo za uznanie!
      Już zarezerwowałam sobie tę książkę w bibliotece, w tym tygodniu powinna wpaść w moje ręce!
      A Murakamiego podziwiam za udział w super maratonie, 100 km to jest dla mnie odległość nie do ogarnięcia!... Chociaż na razie zwyczajny maraton też nie wydaje mi się realny, więc w sumie... ^^*~~

      Delete
    2. Jak patrze na moje piecioletnie dziecko to sie zdumiewam. Dla niej bieg jest czyms naturalnym, jak oddychanie. Musialam ja nauczyc, zeby sie zatrzymywala przy przejsciach przez jezdnie albo czekala na zakretach bo za nic nie chcialam jej powstrzymywac, a ona jest niesamowicie szybka, czesto starsze dzieci nie dotrzymuja jej kroku. To zapiera dech, kiedy sie widzi jak ona sie w to rzuca odruchowo zupelnie. Zwlaszcza dla osoby takiej jak ja, ktora biegania nie znosi. No ale moze rzeczywiscie ewolucji sie nie zmoze i jestesmy stworzeni do pedu :)

      Delete
    3. Jest taka scena na początku "Jasminum" Kolskiego - starszy mnich idzie korytarzem z pięciolatką i ona jak piłeczka, kic, kic, z nogi na nogę, i mówi do niego "A ty nie skaczesz?". On pyta "Po co?" - "Żeby skakać!" To dla niej absolutnie normalne, że tak się należy przemieszczać! ^^*~~

      Delete
  12. W swoim czasie pracowalam jako tlumaczka w sanatorium. Z koniecznosci bylam obecna podczas badan i jesli sie czegos nauczylam to szacunku dla kregoslupa. Dopoki kregoslup jest w porzadku wszystko inne mozna poprawic. (oczywiscie mowie o osobie ogolnie zdrowej). A najbardziej mnie zdumialo, ze gimnastyka zalecana w sanatorium byla bardzo lagodna - jakies sklony, przysiady, po pietnascie minut czasami,pol godzinki - a pensjonariusze byli zachwyceni efektami. Nie zawsze pamietam ale sie staram bodaj te piec minut dziennie w duchu kaizen, ze lepsza jest drobna zmiana niz zadna - poza tym drobna moze prowadzic do wiekszej.
    Natomiast biegac rzeczywiscie nie znosze. Szybko sie mecze i nie widze sensu w bieganiu przed siebie dla samego biegania. Musze biec dokads, po cos, zeby widziec w tym sens. Wiec regularnie biegam na stacje metra, choc to bardzo krotki dystans :) Poza tym pracuje w ogromnym kompleksie, gdzie do stolowki sie idzie i idzie bez konca. Traktuje to jako zaprawe :) Jesli mialabym cos doradzac to wlasnie nie takie noworoczne postanowienia pod haslem Kupuje abonament na silownie i od stycznia codziennie! tylko raczej wlasnie wysiasc jeden przystanek wczesniej na przyklad jesli to mozliwe. Albo podjechac rowerem zamiast samochodem jesli blisko. Nawet okazjonalnie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Moja mama miała w czwartek poważną operację ale już w piątek kazali jej się podnosić, siadać i stanąć kilka razy dziennie, chociaż na chwilę, z asekuracją. W sobotę to samo, w niedzielę i poniedziałek już powolutku przeszła kilka kroków. Ruch wspomaga rehabilitację, wzmacnia organizm i zmusza organy wewnętrzne do podjęcia normalnej pracy, nawet taki niewielki. ^^*~~
      A takie postanowienia "od jutra to na pewno każdego dnia!..." są bez sensu, masz rację. To nie chodzi o zmuszanie siebie do czegoś aż do wymęczenia i znudzenia, ale o znalezienie sportu do którego będziemy wracać z przyjemnością bez przymusu karnetu. *^v^*

      Delete
  13. Bardzo interesujący post o .... motywacji. Nigdy nie byłam wysportowana, ale zawsze jakieś szczątkowe formy ruchu uprawiałam. Był fitness, taniec brzucha, zumba, basen, pilates... Jak widać, próbowałam wielu aktywności. Olśnieniem stał się dla mnie nordic walking. Chodzenie z kijkami to coś w sam raz dla mnie. Zorganizowałam grupę chętnych i instruktora na kilka lekcji, by nie popełniać błędów. Mieszkam niedaleko lasu, więc mam gdzie chodzić o każdej porze roku. Co prawda tej zimy kilka razy natknęłam się na dziki, które spowodowały znaczne przyspieszenie tempa mojego marszu. Kijki odciążają kręgosłup i chore stawy, są dobre dla osób o większej masie ciała, można tempo marszu dostosować do swoich możliwości. A przy właściwym chodzeniu uruchamia się ponad 90 % mięśni. I kije można zabrać wszędzie w góry, nad morze ( świetnie chodzi się po plaży), gdzie tylko się chce. Trzeba tylko chcieć. Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^*~~ Masz rację, trzeba tylko chcieć i znaleźć coś dla siebie, bo jak sport nam się nie podoba, to żadna siła nas z domu nie wyciągnie, szczególnie, kiedy pogoda nie sprzyja (jak dzisiaj - obudziłam się a za oknem wiatr i deszcz, ale i tak wyszłam pobiegać! *^o^*).
      Muszę kiedyś spróbować chodzenia z kijami, wielu ludzi je chwali.

      Delete