Sunday, March 22, 2015

"Zawsze black and white"


 
Miał być inny materiał na warsztacie, ale sparła mnie wena i oto jest następna krata! *^o^*
I was supposed to sew with another fabric but I suddenly felt an urge to use plaid again! *^o^*




Tym łatwiej mi było się za nią zabrać, że papierowy wykrój miałam gotowy - góra to sukienka 124 z Burdy 01/2014 czyli niedawno szyta Sensu. A dół to po prostu pełne koło (nie mam jeszcze sukienki z półkola, kiedy mam wykroić dół to jakoś mi żal uszczuplić obfitość spódnicy i ponownie kroję pełne koło.. *^v^*). 
It was easy to do because I had the paper pattern ready - I took the top part from the dress 124 from Burda 01/2014 (I recently made Sensu from it). Skirt is just a full circle. (I don't have the half-circle dress yet but when I get to cutting the skirt I feel sorry I'd have to limit the fullness to only half of what I can have and make the full circle... *^v^*).




Miałam w planach dodać rękawy, w końcu to sukienka wełniana na zimne miesiące (85% kaszmir, 15% poliamidu), ale na przedrękawowym etapie mąż zadecydował, że tak jest ładniej i, żeby już tu nic nie doszywać... *^v^* No to zostajemy przy bezrękawiu i sweterkach! (Jak już zrobię ten żółty sweterek, to na jesieni będzie to mój zestaw obowiązkowy!)
I wanted to add sleeves, it's a wool dress for colder season after all (85% kashmir, 15% poliamid), but Robert advised me to leave it sleeveless because it looks nicer like that. *^v^* So, I'll be wearing cardigans with this dress! (When I knit my yellow cardigan, together with this dress it'll be my staple outfit for Autumn!)




Robert przyczynił się również do dodania elementu - moją pierwszą koncepcją był kołnierzyk typu bebe, ale gdy już go wycięłam i przykładałam do dekoltu, to jakoś straciłam nim zainteresowanie... Jednak mąż ponownie wydał werdykt, żeby kołnierzyk doszyć! Jeszcze nie wiem, czy ta opcja do mnie przemawia, ale na pewno jest to odmiana, w końcu nie warto mieć samych sukienek z gładkim dekoltem, fajna jest czasem odmiana.
Robert was also a contributor to another part of the dress. My first idea was to add a bebe collar but when I cut it and tried it on I didn't like it... But my husband insisted on adding the collar! I'm not sure I totally like it but it's nice to have dresses with different necklines, sometimes we crave for something different.




Oczywiście cały poprzedni tydzień był bardzo ciepły i słoneczny, a w niedzielę mimo słońca zrobiły się tylko 3 stopnie, brrrrr!.... Chciałam wyprowadzić na spacer którąś parę szpilek, ale przy takiej temperaturze musiałam pozostać przy ociepleniu się botkami i okutaniu swetrem, nie ma zdjęć bez sweterka ale musicie mi to wybaczyć (góra jest bezrękawna jak w Sensu). *^=^* 
Za to dla ocieplenia można się w spódnicy z pełnego koła pokręcić!
Of course last whole week was very warm and sunny, and today was only 3 degrees C!... I wanted to wear some peeptoes but I had to put on the tights, and boots and a cardigan which I didn't dare to remove even for a moment so you have to forgive me the lack of photos of the top part of the dress (it's just a sleeveless top like in Sensu). *^=^* 
But wearing the full skirt means when you're cold you can turn around and round and round!....





Tyle na dzisiaj, żegnam Was gorąco w tę zimną choć słoneczną niedzielę!
Ten wpis bierze udział w Visible Monday.
That's all for now, have a great and warm Sunday! This post is part od the Visible Monday.




EDIT: Na życzenie Ani wrzucam jeszcze zbliżenie na broszkę, to błyszczący gepard, oczywiście nic szlachetnego się w nim nie błyszczy... *^v^* Czy Wy też tak macie, że dopinacie jakieś broszki do danego ciucha i one potem na nim zostają, nosicie tę ozdobę z tą sukienką/marynarką i nie zmieniacie tego? Ja tak robię...
EDIT: I was asked to show the brooch so here it is, it's a cheetah. Of course it's a costume jewellery, nothing fancy. *^v^* Btw, do you also leave some brooches with a dress or a jacket and don't move it between different pieces of garment? I do!



Wednesday, March 18, 2015

Testuję włóczkę i Burda 04 2015



Postanowiłam ubrać moje lalki w sweterki. Wiem, że rychło w czas, bo akurat robi się wiosna, ale zanim zabiorę się porządnie za robótki to mnie jesień zastanie, więc należy wszystko na spokojnie zaplanować i rozłożyć pracę... *^v^*
I decided to dress my dolls in cardigans. I know it's Spring already... but I really must plan my work thoroughly, do test knitting and make plans for the patterns, so I'll be ready with the items for Autumn. *^v^*




Na razie zrobiłam szybki test włóczki Alize Lanagold 800 i wydziergałam Bardzo Bardzo Mały sweterek na drutach 2,25 mm, robiąc po drodze notatki. Wiem już, jakie modyfikacje powinnam wprowadzić w następnych egzemplarzach a tymczasem machnęłam na szybko plisowaną kraciastą spódnicę do tymczasowego kompletu do zdjęć i uwieczniłam mój sweterek testowy, bo w zasadzie jest "noszalny".
For now I did a testknit with Aliza Lanagold 800 and 2,25 mm needles, taking notes along the way. I know the modifications I need to introduce in the next models but this one is all right and can be worn, so I quickly pleated some plaid fabric and made a skirt to accompany it for the photos.




Na zdjęciach lalka Lollipop (Dollzone Wilka/old female body) - moja pierwsza i najbardziej ukochana! Jeśli ktoś nie zna moich lalek to tylko w skrócie napiszę, że jest to lalka ze stawami kulkowymi (ball jointed doll) i ma 60 cm wysokości. Inne moje lalki możecie obejrzeć tutaj.
Nie będę pisać o zużyciu włóczki bo sami rozumiecie, że przy tym rozmiarze jej ilość jest zaniedbywalna! ^^*~~
The doll is Lollipop (Dollzone Wilka head on old female body)- my first and most loved one! If you don't know my dolls - this is the ball jointed doll and is 60 cm tall, my other dolls can be met  here.
I won't mention how much yarn I used because, as you can imagine, almost nothing disappeared from the skein. ^^*~~




Tym projektem odkreślam punkt 10 na liście wyzwania dziewiarskiego, czyli "wykonać na drutach/szydełkiem coś naprawdę maleńkiego". Aczkolwiek deklaruję, że nie uważam tego sweterka za coś tak naprawdę maleńkiego i czuję się wyzwana do zrobienia rzeczy jeszcze mniejszej, w końcu mam również mniejszą lalkę niż 60 cm, tak więc w kwestii tego punktu nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa! *^-^*
So, with this project I'm crossing out point 10 from the Craft Challenge 15 Projects in 2015, that is "create on needles/crochet hook something really small". But, I don't feel that I made sth really small and I'm going to repeat this challenge with even smaller objects, I have a smaller doll anyway. *^-^*




Sweterek bierze udział w Share in Style - Yellow u Rosy.
This cardigan is part of the Share in Style - Yellow at Rosy's blog.

***



U Maknety jak co środę wspólne dzierganie i czytanie.
Od zeszłego tygodnia udało mi się przeczytać jedną grubaśną ale bardzo fajną książkę w klimatach retro-fantasy - "Wróżbiarze" Libby Bray (Ameryka końca lat 20-tych, prohibicja, jazz, a do tego demony, bardzo sprawnie napisane, jak się zacznie czytać, to nie chce się tego odkładać!).
A teraz jestem w połowie książki znalezionej w bibliotece kolejnej rosyjskiej autorki kryminałów Wiktorii Płatowej "Rytuał ostatniej nocy". Główną bohaterką jest prostytutka zamieszana w dwa morderstwa (których nie popełniła), postanawia więc sama znaleźć prawdziwego sprawcę (no bo przecież nikt go nie szuka, wszyscy szukają właśnie jej!). Na początku trochę mnie denerwował sposób pisania, ale przyzwyczaiłam się i już teraz lecę jak najszybciej przez kartki, bo intryga się pogłębia i zakręca!
W kolejce czekają już cztery Doncowe! *^v^*
It's Wednesday so it's Knitting and Reading at Makneta's.
Since last week I finished a thick retro-fantasy book -  "The Diviners" by Libba Bray. 1920's America, prohibition, jazz and demons, very well written and when you start reading you just cannot put it away!
Now I am in the middle of the book by another Russian woman detective stories author Wiktoria Płatowa "Last Night's Ritual". Main character is a prostitute involved in two murders that she didn't commit. She decides to find the real killer because nobody looks for him! I was a bit annoyed by the way of writing at the begining but then I got used to it and now I want to quickly know who did that!
There are four detective stories by Doncowa on my to-read-pile. *^v^*





A na drutach - jak widać właśnie zszedł z nich Bardzo Bardzo Mały sweterek dla lalki i jestem już przy główkach rękawów Settlera, już tak niewiele zostało do końca - listwy, kieszenie i kołnierz (mąż nie chce kaptura, bo i tak by nie nosił). Mam w planach wyrobić się z nim do końca marca, trzymajcie kciuki! *^o^*
On my needles - as you can see I just finished a Teeny Tiny Cardigan for a doll and I'm also at the top part of the sleeves of Settler's, then I only need to make the button bands, the pockets and the collar (Robert doesn't want the hood). I really want to finish this by the end of March do keep your fingers crossed! *^o^*


***
I jeszcze szybki przegląd najnowszej Burdy - Od kilku dni na rosyjskiej stronie Burdy mamy przegląd modeli z numeru kwietniowego i jak co roku w tym miesiącu jest kilka sukienek. Wpadły mi w oko trzy modele oparte na tym samym wykroju bazowym - lekko marszczony dół, cache couer z bocznym wiązaniem, różne wersje rękawów.
There's been a preview of the April's Burda's on the Russian Burda's webpage and as usual that month there are dresses. I like three models based on the same idea - a slightly gathered skirt, cache couer top, two different sleeves versions and one sleeveless one.









Dodatkowo mamy tu sukienkę z interesującym tyłem, która mogłaby być strojem na wiosenne wesele. (Idę na wesele w kwietniu i jeszcze nie zdecydowałam, w co się ubiorę! ^^*~~)
There is also a cocktail dress with an interesting back that could be worn to a Spring wedding. (We are going to a wedding in April and I still haven't decided what to wear! ^^*~~)




Monday, March 16, 2015

Tam i z powrotem, czyli wyprawa do krainy łosia i lukrecji


"Warszawa, koniec lat 70-tych, partnerka porucznika Borewicza sierżant Kostrzewa jest w drodze na miejsce popełnienia przestępstwa, gdzie niezwłocznie podejmie działania operacyjne mające na celu schwytanie mordercy." *^w^*
(Usłyszałam dzisiaj, że właśnie wraca trend w modzie na lata 70-te, z moimi jeansami-dzwonami i wielkimi okularami jestem modna, ha! *^0^*)
"Warsaw, 1970's, detective Kostrzewa is on her way to the crime scene to solve a murder mystery!" *^w^*
(I've heard today that 1970's fashion is back now, so with my jeans and big sunglasses I am suddenly a fashionable person, ha! *^0^*)




Dzisiaj obiecana relacja z naszej weekendowej wycieczki.
W piątkowe przedpołudnie we czwórkę wyruszyliśmy pociągiem TLK IC do Gdyni. (Nie polecam, pociąg śmierdzi starą tapicerką i starym metalem, siedzenia koszmarnie twarde a toaleta to jedna wielka łuszcząca się farba i poprzecierana emalia, okropieństwo! Po czterech godzinach czuliśmy się jak po dobie w podróży... W odpowiedzi na rozpropagowane ostatnio hasło "Nie każdy pociąg to PKP." odpowiadamy "Na szczęście!".)
Today I'm going to tell you about our weekend trip.
On Friday early afternoon we set off on a journey towards Gdynia. I do not recommend the TLK InterCity train... It's old, smelly and the toilet is an outrage!




Gdynia była tylko przystankiem w drodze do celu, ale ponieważ mieliśmy trochę czasu wyruszyliśmy najpierw na poszukiwanie kolacji. Okazało się, że w pobliżu dworca kolejowego nie tak łatwo znaleźć coś fajnego... (dobrze zapowiadające się miejsca zamykały się dosłownie na naszych oczach, bo było tuż po 18:00!) Na szczęście zdecydowaliśmy się na włoską restaurację Czerwony Piec i zjedliśmy bardzo smaczne pizze prosto z porządnego pieca i wielką pyszną sałatkę.
Gdynia was only a stop on our way to further destination. We had some time after arrival so we decided to eat some lunch there and it wasn't easy, the restaurants kept closing as we went along the street from the Station and it was only just after 6 pm!.... Lucky for us we decided on a Czerwony Piec (Red Oven) restaurant and we had some great salad and pizzas.




Po kolacji pojechaliśmy na prom i wieczorem wypłynęliśmy na jednodniową wycieczkę do Szwecji. *^0^*
W Karlskronie byliśmy już kilka razy - czasami na podobnych wycieczkach, czasami przejazdem w drodze do Foteviken albo Borre na imprezy historyczne. Sama Karlskrona nie jest jakoś szczególnie interesująca (na pewno nie późną zimą), ale ciekawy jest całokształt - podróż promem, zetknięcie się ze Szwecją - popatrzenie na zabudowę, krajobrazy, spróbowanie innej kuchni, w końcu po to podróżujemy, żeby poznać nieznane.
Then we went to the ferry terminal and in the evening we set off to Sweden. *^0^*
We already visited Karlskrona several time in the past, sometimes on one day trips like this one, sometimes on the way to Viking events in Foteviken and Borre. The town in not very interesting (not in lat Winter anyway), but it's all about the ferry trip, getting to know Sweden, doing some sight seeing, trying the food, that's why we travel - to experience something uknown.



Co można robić na promie? Na przykład można zrobić zakupy w sklepie (kiedyś bezcłowym, obecnie po prostu z trochę niższymi cenami niż na lądzie, z tym, że opłacały się one tylko Szwedom, alkohol w Polsce jest tańszy nawet od cen sklepu promowego!), zjeść kolację w restauracji, napić się drinka w barze albo potańczyć w night clubie. Można też zajść do SPA albo grać do upadłego na automatach. Albo posiedzieć na pokładzie zewnętrznym i patrzeć w morze, ale na takie fanaberie nie było wystarczająco ciepło!
What can you do on a ferry? For example, you can buy stuff at a ferry shop (duty free shop in the past, now only with lower prices although the alcohol is a bargain for the Swedes, in Poland we have even lower prices!). You can eat dinner at a restaurant, have a drink in a bar or dance in the night club. You can visit a SPA or have fun with slot machines. Or just sit outside on a deck and admire the views although this time the weather was too cold, wet and windy for that!






W sklepie jest zawsze loteria - za 20 koron szwedzkich można wygrać paczkę cukierków albo 1,5 l butlę whisky, co też uczyniła koleżanka Ania! *^O^*~~~ (wygrała zresztą i tę paczkę cukierków i zestaw olejków The Body Shop!)
There's always a lottery at the shop - you draw tickets for 20 Swedish crowns each and you can win a packet of sweets or a 1,5 l bottle of whisky, and my friend Ania did just that! *^O^*~~~ (she also won that packet of sweets and a set of four The Body Shop oils and Essie polish, lucky girl!)




W piątek o 9:00 rano dopłynęliśmy do Karlskrony i ruszyliśmy w miasto.
On Friday morning at 9:00 we landed in Karlskrona and went to town.





 


Oczywiście zaczęliśmy od śniadania i nasz wybór padł na Espresso House, gdzie wypiłam najpyszniejsze w życiu Chai Latte. ^^*~~ Przyjemny nowoczesny wystrój, duży wybór napojów, przeróżnych kanapek i ciast, i oczywiście jak to w Szwecji obsługa świetnie mówiąca po angielsku. Lokal ma ogródek wychodzący na rynek i deptak, w którym wiosną i latem na pewno przyjemnie spędza się czas.
Of course we started our day with a breakfast and we found a great place called Espresso House,where I had the best Chai latte in my life. ^^*~~ A nice contemporary interior, a great selection of different drinks, sandwiches and cakes and the staff speaking fluent English - the best recommendations. The place has some tables outside that face the promenade and the main square so in Spring and Summer it must be a nice place to sit and sip your coffee.






Naszym głównym celem pobytu w Karlskronie było Muzeum Morskie. My byliśmy już w nim dwa razy, ale nasi znajomi nie i chętnie odświeżyliśmy sobie to miejsce, tym bardziej, że przybyły nowe ekspozycje (np.: łódź podwodna, do której można było wejść do środka!) Po wizycie w muzeum z przyjemnością pospacerowalibyśmy po Karlskronie, ale było bardzo wietrznie i za zimno na spacery.
Our main goal was to visit the Marine Museum. We've already being there twice but our friends haven't, and some new exhibitions were added since our last visit, for example the submarine that you could enter and see the interior! After leaving the museum we wanted to walk around the town but it was very cold and windy.





Wróciliśmy więc na rynek gdzie posililiśmy się smażoną rybką/krewetkami z przyczepy kempingowej Fisk and Rakor Habibi. Rzeczywiście, sprzedawał w niej przybysz z Bliskiego Wschodu, a jedzenie było naprawdę pycha!
So we went back to the town's square and had fried fish/shrimps for lunch from the Fisk and Rakor Habibi foodstall. It was really delicious!



Pozostały nam już tylko małe zakupy w centrum handlowym Amiralen po drodze na przystań promową - kiedy jesteśmy za granicą zawsze myszkujemy w supermarketach w poszukiwaniu ciekawostek jedzeniowych. Na pamiątkę kupiliśmy sobie cydr gruszkowy Koppaberg i pastę z sera pleśniowego w tubie, nasze tradycyjne zakupy ze Szwecji oraz cukier perłowy do kanelbullarów. ^^*~~
Wróciliśmy autobusem na prom i już za moment płynęliśmy z powrotem do Polski. Takie jednodniowe wycieczki do Szwecji polecam szczególnie późną wiosną i latem, kiedy można sobie pospacerować po Karlskronie i popodziwiać kamieniczki i park nad wodą.
We only had some time left for a short visit to the supermarket to see what's new and interesting as far as Swedish food, and as usual we bought some Koppaberg cider and a blue cheese paste plus a pearl sugar for kanelbullars. ^^*~~ We went back to the ferry and came back to Poland. Such one day trips to Sweden are nice in late Spring and Summer when you can take a walk around the town and admire the pretty houses and a park at the sea.


Z Gdyni przejechaliśmy kolejką SKM do Gdańska, gdzie spędziliśmy kilka godzin w oczekiwaniu na pociąg do Warszawy, stanowczo za mało. Ja chętnie zamieszkałabym tam na stałe! Bardzo lubię atmosferę Gdańska i fakt, że tak blisko tu do morza!... ^^*~~
We went from Gdynia to Gdańsk by train and spent there a couple of hours waiting for the train back to Warsaw. Way too short! I'd love to live there permanently! I love Gdańsk, the atmosphere of that city and the fact that the sea is so close!... ^^*~~








Na śniadanie wybraliśmy lokal, który był w całości zarezerwowany (buu, a tak dobrze się zapowiadał...), więc poszliśmy do innego miejsca i to był strzał nie tylko w dziesiątkę, ale nawet w dziewięćdziesiątkę! *^v^*
Bar CiCo (Come in and chill out) serwuje takie śniadania, że proszę siadać! Jajecznica albo parówki, do tego półmich pełen wędlin, serów, wędzonego łososia i warzyw, kawa lub herbata i świeżutkie pieczywo, a na koniec talerz owoców na deser, wszystko to za 39 zł dla dwóch osób! *^O^*~~~
For breakfast we chose the place which was fully booked (and we had such high expectations towards it...), so we went elsewhere and it was the best what we could choose! *^v^*
Bar CiCo (Come in and chill out) serves such breakfasts that you just cannot wish for more! Scrambled eggs or sausages and a plateful of meat, cheese, smoked salmon and veggies, coffee or tea and crispy bread, and a plate of fruit for a dessert, all that for a great price! *^O^*~~~




Wiedzieliście, że w sobotę w Ameryce był Narodowy Dzień Liczby Pi? Uczciliśmy to święto w kawiarni Pikawa na ulicy Piwnej 16. Szczerze mówiąc, mieliśmy problem z wybraniem kawiarni, bo tak wiele świetnie się zapowiadało!... Na samej Piwnej chyba trzy czy cztery lokale! Ale padło na Pikawę i nie zawiedliśmy się, bo każdy wybór był trafny i przepyszny, a samo miejsce jest dość spore, z relaksującą atmosferą i przyjazną obsługą. *^o^* W menu znajdziemy duży wybór smakowych kaw, herbat i czekolad na gorąco, świeże soki, koktajle, desery i alkohole.
Did you know that on Saturday there was a National Pi Day in America? We celebrated it at the Pikawa cafe. ^^ Frankly speaking, the choice was very difficult because there are so many interesting looking cafes and bar in Gdańsk, there are at least five on Piwna street that I really wanted to visit! Pikawa is a big but cozy place with a modern interior, relaxing atmosphere and friendly staff. There are yummy teas, coffees, chocolates, fresh juices, cocktails, desserts and alcohols.




I już była pora na powrót na dworzec kolejowy i pociąg do Warszawy, tym razem Pendolino. To było doświadczenie nieporównywalne ze starym śmierdzącym TLK... Po trzech godzinach podróży w komforcie nie poczuliśmy, że w ogóle odbyliśmy jazdę pociągiem! ^^
Gdańsk kocham miłością wielką i postaramy się tam szybko wrócić, bo jest jeszcze co najmniej pięć knajp, które muszę koniecznie odwiedzić! (I koleżankę, z którą się dawno nie widziałam!) *^v^*
And then there was already time to go home. I love Gdańsk and I'll try to go back there soon for longer so I could visit more places and enjoy the city. (And there is my friend there with whom I didn't have time to meet this time!) *^v^*


Tuesday, March 10, 2015

Magiczny poniedziałek

Takie poniedziałki nie zdarzają nam się często, bo przecież Robert chodzi do pracy. Ale po sobocie miał dzień wolny, a ponieważ miał wizytę u lekarza w centrum na 8:15 postanowiliśmy wykorzystać okazję i połazić trochę razem po mieście.
Such Monday don't happen too often because usually Robert is at work. But after a working Saturday he got a free Monday. He had a visit at the doctor's in the morning so we decided to spend some time together in the city.




Przy okazji oswajałam moją pepitkową sukienkę, której chyba nadal nie kocham i czuję się w niej jak ciotka Klotka... (jest ciepła, wygodna, chodzi o kolor - beżowo-czarną pepitkę, beże nie są dla mnie).
I tried to get used to my pepita dress but I still don't love it, I feel old and boring wearing it, it's warm and so comfortable but it seems beige is SO not me!...



Chcieliśmy zacząć dzień od śniadania i nie było to takie łatwe do zrealizowania!.... Wstydźcie się, knajpy "Leniviec" i "Tel Aviv" na Poznańskiej! Jak się podaje informację, że lokal jest czynny odpowiednio od 8:30 i 8:00 rano, to o godzinie 8:45 powinien być otwarty a nie wymarły i zamknięty na trzy spusty ("Leniviec") oraz serwujący śniadanie, a nie "na razie nic nie mamy, mogą państwo posiedzieć 30 minut przy kawie" ("Tel Aviv")!..."Tel Aviv" ma nad wejściem wypisane wielkimi literami "śniadania cały dzień", najwyraźniej postanowili dla odmiany podawać je o każdej porze OPRÓCZ pory śniadaniowej... ><
We wanted to start our day with a breakfast, obviously and it wasn't that easy to do!... Shame on you, restaurants "Leniviec" and "Tel Aviv" in Warsaw! When you tell the customers that you are open from 8:30 and 8:00 respectively, at 8:45 you should be open (not shut and empty!) and serving breakfast (and not inviting us for 30 minutes of sitting at a cup of coffee because the kitchen is empty....)!... "Tel Aviv" has a slogan above the entrance in huge letters "breakfast all day" - apparently they serve it at every time of day EXCEPT breakfast time.... ><



 


Na szczęście nie zawiódł nas "Szwejk", w którym dostaliśmy pyszne śniadanie (dwa w cenie jednego), a już o tej porze był tam spory ruch i serwowano bez problemu pełne menu obiadowe! Można? Można!
Lucky for us we went to "At Szwejk's" and got a great breakfast (two for the price of one), the place was quite busy as for the 9:00 in the morning and they even served lunch menu already! Can be done? Of course!


Co można było zrobić dalej z tak pięknie rozpoczętym poniedziałkiem? Poszliśmy spacerkiem ulicą Marszałkowską w kierunku Jasnej, gdzie o 12:00 miałam zajęcia z japońskiego. Po drodze zajrzeliśmy do TKMaxx. ^^
After breakfast we took a long slow walk toward the city centre, where I had Japanese classes at noon. We browsed TKMaxx on our way. ^^




Po japońskim był już czas na obiad i zrobiło się ciepło i słonecznie, więc znowu poszliśmy spacerkiem w kierunku Starówki.
It was warm and sunny in the afternoon so we took a stroll towards the Old Town to have lunch there.





- Kochanie, mogę zabrać do domu jedną doniczkę, proszę?..... *^o^*
- Darling, can I take home just one pot, please?..... *^o^*



Robert wybrał "Bierhalle" na Nowym Świecie, bo podawali przepyszne piwo marcowe oraz sznycel wielkości mapy Europy! *^v^*
Robert chose "Bierhalle" restaurant because they started to serve a March beer and a schnitzel the size of the map of Europe's, yummy!  *^v^*



Następny wspólny poniedziałek w przyszłym miesiącu, ech.. 
Po powrocie do domu zrobiłam sobie drzemkę a potem podczas oglądania filmu zaczęłam rękawy do Settlera, yuhuu! *^v^*
I melduję, że biegam - mam za sobą pierwszy tydzień Couch2 5k! ^^ A na razie znikam na kilka dni, bo w czwartek jedziemy na chwilkę na wycieczkę, z której oczywiście obiecuję zdać rzetelną relację! (tak, zapewne będzie dużo zdjęć jedzenia i Dużej Wody! *^o^*)
The next such Monday will be next month...
After we came home I took a nap and then started to knit Settler's sleeves! *^v^*
And I was jogging last week - I completed the first three days of the training of Couch2 5K. ^^ I'm going to disappear for a few days now because on Thursday we are leaving for a short trip, I promise the traveller's report of course! (yes, it means lots of photos of food and Big Water! *^o^*