Thursday, May 19, 2022

Tonę w rybach...


 

Dawno mnie tu nie było, więc wpadam z szybkim raportem co u mnie. Na razie niewiele nowego. Ręka wciąż boli, jestem pod opieką fizjoterapeuty i jej stan się polepsza, ale to proces który niestety musi trwać.

 


 

Dużo maluję, na razie głównie ryby. Obiecuję sobie, że usiądę wreszcie do zrobienia skanów na stronę, ale wciąż nie mam czasu, bo... maluję! *^o^* Jeśli macie ochotę na obejrzenie nowych rybek w szczegółach, na razie zapraszam na mojego Instagrama, tam są zbliżenia które wrzucałam na bieżąco dzień po dniu. Mam też nowy zupełnie rewolucyjny pomysł związany z moimi obrazkami, ale o tym za jakiś czas gdy przejdę do jego realizacji.

 



 

Uszyłam sukienki! Na razie trzy a zdjęć doczekała się jedna z nich, bynajmniej nie pierwsza z kolei, a ostatnia. ^^*~~ Wybrałam z Burdy model bluzki 119 (Burda 10/2012) z kopertowym marszczonym przodem i najpierw na jej podstawie powstała pierwsza wersja z dresówki (o niej innym razem, bo rozważam modyfikację dołu), a potem lżejsza wersja z bawełnianego jerseyu z krótkimi rękawami za to z bardzo długim dołem! 

 



 

Sukienka jest superwygodna, kopertowy przód pięknie eksponuje dekolt, długa spódnica to dla mnie nowość ale przyjemnie się ją nosi. Sukienka miała kieszenie, ale nie pomyślałam wcześniej, że dodanie otwartych kieszeni w bocznych szwach przy w miarę przylegającej spódnicy z jerseyu spowoduje brzydkie otwieranie się ich wlotów i tak właśnie było!... W związku z tym kieszeni się pozbyłam. Następne zdjęcia sukienek już wkrótce, a na razie wrzucę jeszcze najnowsze nabytki materiałowe - morski muślin i chabrowy len (Amstii).




Tak swoją drogą, jest dla mnie niezwykle fascynujące jak teraz postrzegam moje ciało i mój wygląd. W trakcie trzech lat życia z mięśniakiem przytyłam ok. 15 kilogramów i kiedy stopniowo przybierałam na wadze to zupełnie tego procesu nie zauważałam. Potem po operacji nagle się "obudziłam" i ten nadmiar dostrzegłam całkiem wyraźnie! Co ciekawe, kiedy patrzę w lustro, to nie wydaję się sobie taka wielka jak wtedy, gdy widzę siebie na zdjęciach, też tak macie?... Pewnie prawda leży po środku. 

W każdym razie, na chwilę obecną zostało mi 10 kilo do zrzucenia, taki jest plan minimum, żebym się poczuła lepiej, bardziej sprawna i żebym była w 100% zadowolona z mojego wyglądu - czyli, żeby znowu swobodnie się mieściła w kilka moich ukochanych sukienek, w które teraz niestety nie wchodzę tak swobodnie... Myślałam, że ruszę z kopyta w styczniu, kiedy dojdę do siebie po operacji ale niestety wtedy zaczął się problem z ręką i moje możliwości ćwiczenia są wciąż ograniczone, robię spokojną jogę na tyle na ile pozwala mi ta nieszczęsna ręka. Wiem, muszę sobie dać czas. Na razie wciąż trzymamy się postu przerywanego 10:00-19:00 i z radością stwierdzam, że przez ostatnie trzy tygodnie straciłam kolejne pół kilo wagi, czyli jest to dla mnie system żywienia przynoszący rezultaty!

Postanowiłyśmy też z przyjaciółką więcej bywać na imprezach tanecznych, kiedyś (ach, w czasach młodości!... *^W^*) latałyśmy na gotyckie potupajki bardzo często! W zeszły piątek wytańczyłyśmy się w klubie Dekada na imprezie w stylu pin-up (gdzie przy okazji pokaz burleski dawała nasza znajoma Pin-up Candy), a już planujemy kolejne wyjście na poskakanie przy cięższej muzyce. Na szczęście moja ręka mi w tym nie przeszkadza!... *^o^*





Są już szparagi, młode ziemniaki, polskie truskawki!... Lato tuż za rogiem, tak więc - byle do lata! I do następnego razu. *^o^*~~~