Showing posts with label art. Show all posts
Showing posts with label art. Show all posts

Thursday, May 19, 2022

Tonę w rybach...


 

Dawno mnie tu nie było, więc wpadam z szybkim raportem co u mnie. Na razie niewiele nowego. Ręka wciąż boli, jestem pod opieką fizjoterapeuty i jej stan się polepsza, ale to proces który niestety musi trwać.

 


 

Dużo maluję, na razie głównie ryby. Obiecuję sobie, że usiądę wreszcie do zrobienia skanów na stronę, ale wciąż nie mam czasu, bo... maluję! *^o^* Jeśli macie ochotę na obejrzenie nowych rybek w szczegółach, na razie zapraszam na mojego Instagrama, tam są zbliżenia które wrzucałam na bieżąco dzień po dniu. Mam też nowy zupełnie rewolucyjny pomysł związany z moimi obrazkami, ale o tym za jakiś czas gdy przejdę do jego realizacji.

 



 

Uszyłam sukienki! Na razie trzy a zdjęć doczekała się jedna z nich, bynajmniej nie pierwsza z kolei, a ostatnia. ^^*~~ Wybrałam z Burdy model bluzki 119 (Burda 10/2012) z kopertowym marszczonym przodem i najpierw na jej podstawie powstała pierwsza wersja z dresówki (o niej innym razem, bo rozważam modyfikację dołu), a potem lżejsza wersja z bawełnianego jerseyu z krótkimi rękawami za to z bardzo długim dołem! 

 



 

Sukienka jest superwygodna, kopertowy przód pięknie eksponuje dekolt, długa spódnica to dla mnie nowość ale przyjemnie się ją nosi. Sukienka miała kieszenie, ale nie pomyślałam wcześniej, że dodanie otwartych kieszeni w bocznych szwach przy w miarę przylegającej spódnicy z jerseyu spowoduje brzydkie otwieranie się ich wlotów i tak właśnie było!... W związku z tym kieszeni się pozbyłam. Następne zdjęcia sukienek już wkrótce, a na razie wrzucę jeszcze najnowsze nabytki materiałowe - morski muślin i chabrowy len (Amstii).




Tak swoją drogą, jest dla mnie niezwykle fascynujące jak teraz postrzegam moje ciało i mój wygląd. W trakcie trzech lat życia z mięśniakiem przytyłam ok. 15 kilogramów i kiedy stopniowo przybierałam na wadze to zupełnie tego procesu nie zauważałam. Potem po operacji nagle się "obudziłam" i ten nadmiar dostrzegłam całkiem wyraźnie! Co ciekawe, kiedy patrzę w lustro, to nie wydaję się sobie taka wielka jak wtedy, gdy widzę siebie na zdjęciach, też tak macie?... Pewnie prawda leży po środku. 

W każdym razie, na chwilę obecną zostało mi 10 kilo do zrzucenia, taki jest plan minimum, żebym się poczuła lepiej, bardziej sprawna i żebym była w 100% zadowolona z mojego wyglądu - czyli, żeby znowu swobodnie się mieściła w kilka moich ukochanych sukienek, w które teraz niestety nie wchodzę tak swobodnie... Myślałam, że ruszę z kopyta w styczniu, kiedy dojdę do siebie po operacji ale niestety wtedy zaczął się problem z ręką i moje możliwości ćwiczenia są wciąż ograniczone, robię spokojną jogę na tyle na ile pozwala mi ta nieszczęsna ręka. Wiem, muszę sobie dać czas. Na razie wciąż trzymamy się postu przerywanego 10:00-19:00 i z radością stwierdzam, że przez ostatnie trzy tygodnie straciłam kolejne pół kilo wagi, czyli jest to dla mnie system żywienia przynoszący rezultaty!

Postanowiłyśmy też z przyjaciółką więcej bywać na imprezach tanecznych, kiedyś (ach, w czasach młodości!... *^W^*) latałyśmy na gotyckie potupajki bardzo często! W zeszły piątek wytańczyłyśmy się w klubie Dekada na imprezie w stylu pin-up (gdzie przy okazji pokaz burleski dawała nasza znajoma Pin-up Candy), a już planujemy kolejne wyjście na poskakanie przy cięższej muzyce. Na szczęście moja ręka mi w tym nie przeszkadza!... *^o^*





Są już szparagi, młode ziemniaki, polskie truskawki!... Lato tuż za rogiem, tak więc - byle do lata! I do następnego razu. *^o^*~~~

Monday, November 16, 2020

Chleb i ryby


 

Zacznijmy od chleba, bo z kromką w dłoni lepiej się czyta i ogląda zdjęcia! ^^*~~

Let's start with bread because it's much nicer to read with a slice of bread in your hand! ^^*~~ 

 


Wróciłam niedawno do zgłębiania tematu porządnego chleba na zakwasie. (pewnie dlatego, że im bardziej się denerwuję, tym bardziej rzucam się w wir skomplikowanych przedsięwzięć co zajmuje mi ręce i głowę, a powodów do nerwów było ostatnio w kraju sporo...)

Recently I went back to the subject of a good sourdough bread. (maybe because when I'm nervous I start doing complicated things that occupy my hands and my head, and we had quite a lot of reasons for a nervous atmosphere in Poland nowadays...)

 



Znalazłam kolejny fajny przepis i dzielę się nim z Wami, nazywa się foolproof (głupkoodporny ^^*~~) i o ile będziemy postępować według przepisu to na pewno się uda! Poniżej zamieszczam moją wersję przepisu tak jak ja robiłam ten chleb.

I found a new great recipe that's called "foolproof" which means it really is easy to follow and guarantees a success. Let me give you the link to the English version here, below you'll find my Polish version.

 

Dzień 1, godz. 9 rano 

(jeśli trzymaliśmy nieużywany zakwas w lodówce, to powinien przed dokarmieniem ogrzać się na blacie kuchennym ok. 2 godzin)

- dokarmienie zakwasu: do 1 ł zakwasu dodajemy 200 ml wody w temp. pokojowej, mieszamy dokładnie do rozpuszczenia zakwasu, dodajemy 200 g mąki żytniej, mieszamy porządnie, zostawiamy do czasu aż zakwas zacznie porządnie pracować (do pojawienia się dużych bąbli powietrza, czas zależy od mocy Waszego zakwasu, od temperatury w mieszkaniu, jest to kilka godzin)

 



godz. 14:00

W dużej misce mieszamy dokładnie trzepaczką:

- 200 g aktywnego zakwasu

- 680 ml wody w temp. pokojowej

Kiedy już zakwas rozpuści się w wodzie dodajemy:

- 900 g mąki pszennej chlebowej

- 100 g mąki pszennej razowej

Jeśli zrobi się zbyt trudno mieszać trzepaczką, przechodzimy na szpatułkę silikonową, drewnianą łyżkę albo na własne dłonie. Ciasto nie musi być porządnie wyrobione, wystarczy, że będzie wymieszane i cała mąka połączy się z wodą. 

Zostawiamy mieszankę w spokoju na 30 minut, pod przykryciem.

 

14:30

Na powierzchnię ciasta sypiemy równomiernie 24 g soli, dolewamy 50 ml wody, żeby sól łatwiej się rozpuściła i rozprowadziła w cieście.

Czas na pierwsze zagniatanie metodą "stretch and fold" czyli "rozciągnij i złóż". W skrócie wygląda to tak: lewą ręką trzymamy miskę, żeby nie uciekła, prawą ręką zagarniamy część ciasta chlebowego wsuwając dłoń od góry wzdłuż ścianki miski do samego dołu, łapiemy za ciasto, ciągniemy do góry i składamy rozciągnięty płat ciast na wierzchu. Obracamy miskę i robimy tak samo z kolejnym odcinkiem ciasta. Itd, przez ok. 5 do 10 minut.

Uwaga! Jeśli ciasto będzie bardzo klejące (a będzie!) - nie dosypujcie mąki!!! Wystarczy zmoczyć dłoń i nic się nie będzie kleić.

Odstawiamy ciasto pod przykryciem żeby odpoczęło na 30 minut.

Następnie powtarzamy sesje "rozciągnij i złóż" 4 razy co kolejne 30 minut, rozciągając i składając ciasto po kilka razy, po każdej sesji odstawiając ciasto żeby odpoczęło. 

 

ok. 17:00

Powtarzamy sesje "rozciągnij i złóż" jeszcze 2 razy co 60 minut, tym razem obchodzimy się z ciastem chlebowym delikatniej niż wcześniej, żeby nie zaburzyć struktury glutenu, który już się zdążył wytworzyć. Na tym etapie powinno być już wyrośnięte i mięciutkie jak chmurka!

 

ok. 19:00

Wyjmujemy ciasto na obsypany mąką blat, dzielimy na dwie części i pomagając sobie niewielką ilością mąki i skrobakiem do ciasta każdą część delikatnie składamy kilka razy i na koniec formujemy kule. Posypujemy mąką, przykrywamy na blacie ściereczką i zostawiamy na 30 minut.

 

19:30 - 20:00

Koszyki do wyrastania chleba posypujemy mieszanką mąki pszennej i ryżowej. Każdą z kul ciasta rozciągamy i składamy kilka razy, w miarę delikatnie, formujemy kule i wkładamy do koszyków złożeniem do góry (to będzie spód chleba).

Koszyki przykrywamy ściereczką i wstawiamy do lodówki na noc.


Dzień II rano, godz. 8:00

Rozgrzewamy piekarnik z umieszczonym w nim garnkiem żeliwnym z pokrywą - ustawiamy maks. temperaturę piekarnika (u mnie 280 st C), kiedy piecyk osiągnie tę temp. czekamy jeszcze 20 minut, aż garnek się porządnie rozgrzeje.

Po 20 minutach wyjmujemy chleb z lodówki, wyrzucamy go z koszyka na kawałek papieru do pieczenia i nacinamy wierzch. Wyjmujemy garnek z piecyka, ostrożnie zdejmujemy pokrywkę i przenosimy chleb na papierze do garnka. Przykrywamy pokrywką i wstawiamy do piekarnika. (można wrzucić chleb z koszyka bezpośrednio do rozgrzanego garnka, ale wtedy trzeba uważać z nacinaniem wierzchu, żeby się nie oparzyć bo żeliwo garnka będzie naprawdę gorące!!!)

Zmniejszamy temp. do (230 stopni) 250 stopni - nowy piekarnik i pieczemy pod pokrywką 20 minut.

Następnie zdejmujemy pokrywkę i pieczemy jeszcze 25 minut w (230 stopni) 250 stopni - nowy piekarnik.

Wyjmujemy garnek z chlebem z piecyka, wyjmujemy chleb na kratkę do wystudzenia. Czas na upieczenie drugiego bochenka.

Ponownie podnosimy temperaturę w piekarniku do maksymalnej, wstawiamy pusty żeliwny garnek z pokrywką i rozgrzewamy go przez 20 minut zanim włożymy do niego drugi bochenek (który wciąż czeka w lodówce na swoją kolej). Po 20 minutach wyjmujemy garnek, wrzucamy do niego drugi bochenek, zmniejszamy temp. do 230 st, pieczemy jak poprzedni chleb. (można piec jeden wielki bochen, ale wtedy trzeba wydłużyć czas pieczenia o jakieś 15 minut, inaczej będzie niedopieczony)



Był chleb, to jeszcze ryby. ^^*~~

Now, the fishy fish. ^^*~~ 




Pracuję teraz nad nową kolekcją ryb z rzędu rozdymkokształtnych (nie mają polskich nazw), i na razie mamy w niej sześć obrazów, format A4, na papierze SM-LT Watercolor Pad 280g. 

I've been working recently on the new fish collection, namely black scrapper types. I have six paintings at the moment, size A4, on SM-LT Watercolor Pad 280g paper. 

 


 

Będzie też powrót serii z Yocchan, zatrzymałam się na trzech pracach które reprezentują styczeń, luty i marzec więc logiczną kontynuacją tematu byłby obraz kwietniowy, ale listopadowa aura nastraja jesiennie, więc chyba na razie przejdę do jesiennych inspiracji, pozostawiając wiosenne impresje na przyszłoroczną wiosnę. *^-^*

There will be more paintings from the Yocchan series, I stopped at the three pieces which represented January, February and March so the logic continuation would be April theme but it's now November and there really are strong Autumn vibes so I think I'll leave the Spring paitings till next year and now I'll concentrate on Autumn impressions. *^-^*

 




AUTOPROMOCJA! Chciałam jeszcze poinformować, że wprowadziłam możliwość zakupienia moich prac - na razie oryginałów, ale będą też dostępne wydruki. Ceny podane są w dolarach amerykańskich, ale dla polskiego odbiorcy mogę podać ceny w złotówkach, wysyłka Inpostem, kurierem, pocztą, przyjmuję płatności przelewem, poprzez Paypal, na kartę Revolut. Zapraszam serdecznie, jeśli nie do kupienia to na pewno do nacieszenia wzroku kolorami, będzie mi bardzo miło z każdych odwiedzin na stronie! *^o^*

SELFPROMOTION! I'd like to let you know that I introduced the possibility to  buy my works -only some originals at the moment but the prints will follow soon. All the prices are in US dollars, I can post worldwide, ask me about the shipping price. I can take payment by Paypal or Revolut card. Feel free to browse and enjoy my colourful paitings! *^o^*

 



 


Thursday, March 26, 2020

Yocchan in the Pond

Zastanawiałam się niedawno, jak bardzo moje życie teraz różni się od tego, jakie prowadziłam przed 14 marca, czyli przed dniem, w którym w Polsce zostały wprowadzone pierwsze obostrzenia związane z koronawirusem. I wiecie co? Różni się w bardzo małym stopniu! ^^*~~
I've been thinking recently how's my current life different from the one I led before the 14th March which is the date the Polish government introduced the first restrictions connected with the coronavirus. And you know what? Not much changed! ^^*~~




Jestem introwertykiem, którego łatwo przebodźcować hałasem, tłumem, dlatego najchętniej spędzam czas w domu - rozmawiając z Robertem i kotami, czytając książki, malując, szyjąc, gotując. Owszem, czasami spotykamy się z przyjaciółmi albo wychodzimy z mężem do restauracji czy kawiarni, i tego mi teraz troszeczkę brakuje, ale nie było nigdy tak, że każdego ranka biegłam po kawę do pobliskiej kawiarenki czy połazić z nudów po centrum handlowym pełnym ludzi. Ja się nie nudzę spędzając czas w domu, a przede wszystkim - ja się nie nudzę sama ze sobą! Dodatkowo, jesteśmy z mężem nie tylko kochankami, ale też przyjaciółmi, zawsze mamy o czym pogadać albo pomilczeć, więc ciągłe przebywanie w swoim towarzystwie w żaden sposób nie jest dla nas uciążliwe. *^v^*
I am an introvert that is easily overstimulated by the noise, crowds, that's why I prefer to stay at home - talking to Robert and my cats, reading books, painting, sewing, cooking. Yes, we do sometimes meet with a few friends or go out to the cafe or restaurant, and I miss those times a little, but I've never been a person who runs to the nearest cafe for a morning cup of coffee and I don't stroll around the shopping mall among other people out of boredom. I am never bored being at home, and most important - I am never bored in my own company! Also, me and my husband are not only lovers, but also friends, we have always something to talk about or be silent about, so being together all the time doesn't hurt us at all. *^v^*

Wychodzi na to, że nadszedł chwilowo czas inteligentnych i kreatywnych domatorów-introwertyków, nasz czas! Tych, którzy lubią posiedzieć w samotności i zawsze znajdą sobie jakiś fajny sposób na spędzanie czasu! ^^*~~ Siła wyższa, nie ma sensu z nią dyskutować. Jest czas zwolnienia obrotów, jeśli możemy (nasza praca, sytuacja życiowa nam na to pozwala) korzystajmy z tego, nie zawsze trzeba biec na złamanie karku!
It turns out that now is the time for the intelligent and creative introvert homebodies, our time! The ones that like to spend time alone and will always find something nice and interesting to do! ^^*~~ Force majeure, there's no point being mad about it. It's time to slow down and if we can (our life situation/work allows it) let's enjoy what we were given at the moment, it'll pass and we'll run like crazy any moment!


(można kliknąć i powiększyć)
(click to enlarge)



Skończyłam trzecią część cyklu "Yocchan i Magiczny Las", tym razem przenieśliśmy się na dno stawu. ^^*~~
I finished the third part of the cycle "Yocchan and the Magical Forest", this time it's "In the Pond" scenery. ^^*~~




Trochę inna kolorystyka i technika, no i nie ma grzybów! Następna część będzie bardzo różowa, wszakże to już najwyższy czas na oglądanie kwitnących wiśni!... (no, nie u nas, w Japonii! Nasze sakury jeszcze nie kwitną, daję im jakiś miesiąc.) 
A bit different colour palette and technique of painting, and no mushrooms under water! Next part will be very pink, it's the blooming cherries season already!...(well, not in Poland, in Japan of course! Our cherry trees hasn't started yet, maybe in a month I think.)

Wednesday, February 12, 2020

Japan 2019 sketchbook

Brak zimy mnie wkurza i męczy. Jestem osobą, która potrzebuje czterech pór roku. A od listopada wciąż tylko przedwiośnie i przedwiośnie... Nawet burzę z gradem mieliśmy kilka dni temu!... Kiedy po jesieni nie następuje zima, to jestem zdezorientowana, zagubiona. Z tego powodu nie mogłabym mieszkać w miejscu na Ziemi, gdzie jest przez cały rok lato! (Albo zima, brrr.....) Nie mam na nic energii, tylko na malowanie, więc przybywa grzybów i drugi obraz z Yocchan też nabiera rumieńców (dosłownie, bo maluję teraz rumiane kwiaty śliw! ^^*~~)
Lack of Winter makes me angry and tired. I am the person who needs four seasons and since November we've only had early spring and early spring... There was even a hailstorm a few days ago!... When there is no Winter after Autumn I get confused, lost even. That's why I couldn't live in a place where there's only Summer (or Winter!) all year around! I don't have energy for anything else but painting so new mushrooms are coming to my sketchbook pages and new Yocchan picture is blushing bright (literally, because I've been working on plum blossoms since yesterday! ^^*~~)








Skończyłam wreszcie mój wakacyjny szkicownik z Japonii z zeszłego roku. *^v^* Brakowało tylko tłumaczenia haiku na język polski, co wreszcie udało mi się zrobić - nie kierowałam się zasadami haiku, tylko tym, żeby moje tłumaczenia oddały sens danego wiersza, tak więc proszę mnie nie cytować... ^^*~~ No i czekałam na ładny słoneczny dzień, żeby nagrać film z przeglądem szkicownika, skany wszystkich stron możecie obejrzeć tutaj.
I finally finished working on my holiday sketchbook from Japan 2019. *^v^* I only wanted to add Polish translations of the haiku I used on pages and I finally did it - I din't go along the haiku syllable rules, just wanted my traslations to capture the spirit of the Japanese originals, so don't quote me... ^^*~~ And I waited for a sunny day to make the flip-through movie, all the scans of the pages can be found here.





Już niedługo DOJadanie, cieszycie się? ^^*~~
Ja bardzo! W tym roku mam z nim związane szeroko zakrojone plany schudnięcia i powrotu do formy, będzie się działo! A raczej gotowało, zaczynamy 26-go lutego! *^V^*

Tuesday, February 04, 2020

Yocchan is back!

Miało być o malowaniu.
Na początek, nowa porcja grzybów (ale lepiej ich nie jedzcie, bo większość jest trująca!... ^^*~~)
Last time I promised painting, so here we go. A new portion of #mushroomsAday (but don't eat them, most of them are poisonous!... ^^*~~)











Zabrałam się też za nowy pomysł. O ile pojedyncze grzyby to fajna zabawa, to zachciało mi się dużego projektu i połączyłam w nim rośliny, grzyby i ... Yocchan, pamiętacie ją? *^v^* Pojawiała się kiedyś w moich rysunkach kredkami i w mixed media journal, a teraz powraca cała w akwarelach w formacie A3!
I started to work on a new idea. One mushroom a day is fun but I wanted to work on something bigger where I could connect plants, mushrooms and... Yocchan, do you remember her? *^v^* She used to appear on my coloured pencils drawings and in my mixed media journal, now she came back in watercolours full throttle, in A3 size!

Ja zwykle zaczęłam od szkiców ołówkiem i konturów cienkopisami.
As usual, I started from pencil sketches and black markers shading. 




A potem przeszłam do akwareli.
And then I took the brush in my hand.
 




I efekt końcowy (pierwszy obrazek można powiększyć, dalej macie zbliżenia na szczegóły).
And the final effect (click to enlarge the first picture, you can see the details in the following photos).










Wybrałam papier akwarelowy 400 series Strathmore 300 g/m CP a malowałam akwarelami Aquarius (Roman Szmal, profesjonalne polskie farby i aktualnie moje ulubione!), Holbein i Daniel Smith. Co mnie bardzo ucieszyło, papier Strathmore idealnie współpracuje z płynem maskującym! A samo malowanie tak dużej pracy to jak medytacja. *^-^*
Od razu kiedy skończyłam pierwszy obraz usiadłam do szkicowania następnego. Nie ukrywam, że mam z nimi związane pewne plany, ale o tym innym razem, kiedy zbliżę się nieco do ich realizacji. A tymczasem wracam do malowania i do następnego razu! *^v^*
I chose the watercolour paper 400 series Strathmore 300 g/m CP and used watercolours by Aquarius (Roman Szmal, Polish paints of pro quality and currently my favourites!), Holbein and Daniel Smith. What surprised me nicely was the fact that this paper has no problem with masking fluid! And working on such a big project is like a meditation. *^-^*
As soon as I finished the first painting I sat down to sketching the next one. I have some plans concerning a series of those pictures but I'll share it later when I'll be closer to making it happen. For the time being, I'll go back to painting and see you next time! *^v^*

Saturday, July 13, 2019

Konopie na wietrze

Lato sobie poszło...
Winę zrzucam na te wszystkie marudy, którym było w czerwcu za gorąco, pogoda posłuchała narzekań i teraz czasami mamy aurę prawdziwie listopadową!... Miałam pokazywać letnią krótką sukienkę na ramiączkach, ale zamiast tego mamy kieckę z rękawami i bluzę dla ocieplenia!
Summer is gone...
I blame all the grumpy people who were saying it was too warm in June, the weather listened and now we've been having November temperatures sometimes!... I wanted to show you my latest short Summer dress, sleeveless and al, but instead here's the longer dress with sleeves and a jacket for warmth!

Najpierw sukienka Asanoha (麻の葉) czyli Liście Konopii (tak nazywa się ten tradycyjny wzór na obszyciach).
First, the dress I called Asanoha (麻の葉) which means Hemp Leaves (that's the name of this traditional Japanese pattern on the decorative bands).


Tak, podcięłam włosy i testuję różne sposoby kręcenia loczków i upinania. Ze zmiennymi sukcesami... ^^*~~
Yes, I cut my hair and now I test different ways to curl them and make some hairdos. Wih mixed results... ^^*~~



Wybrałam ją z japońskiej książki z wykrojami "Coordinate all around the one piece + Alpha – Adult Couture Stylish Dress Book" autorstwa Tsukiori Yoshiko. Spodobało mi się połączenie gładkiego ciemnego materiału i kolorowych obszyć. Wyciągnęłam cieniutki jeans i dodałam elementy z dziecięcego kimona, które kupiłam na targu staroci w zeszłym roku w Japonii. Na dekolcie przodu i tyłu mamy ozdobne marszczenia, które wpadły mi w oko.
I chose it from the Japanese pattern book "Coordinate all around the one piece + Alpha – Adult Couture Stylish Dress Book" by Tsukiori Yoshiko. I liked the combination of dark fabric with colourful bands. I used thin jeans and added some decorations from the children's kimono I bought on the antique fair in Japan last year. There are decorative pleatings around the neckline on both the front and the back that I liked.





Zmieniłam nieco wygląd sukienki - poza tym, że skróciłam rękawy (teraz myślę, że może to był błąd, bo te rękawy 3/4 bardziej pasują, hm...), to przód wycięłam w dwóch kawałkach i na odcięciu w talii wszyłam wąski paseczek bawełny z kimona, dzięki czemu mam dodatkowy element dekoracyjny, który powoduje, że coś ciekawego dzieje się na przodzie sukienki. Dodałam wszyte po skosie półokrągłe kieszenie.
I changed the dress a bit - I made the sleeves shorter (now as I look at the photos I think it might have been a mistake, the original dress looks better with 3/4 sleeves, oh well...), I cut front in two pieces and sewn a thin strip of kimono fabric in between the pieces along the waistline so something interesting is happening at this line. I added pockets sewn slanted.





Mogę ją nosić puszczoną luźno albo zebrać paskiem - w tym celu zrobiłam z niebieskiej nitki "oczka" na bokach, żeby pasek nie uciekał i trzymał się w talii. Zamiast guzików na przedniej listwie (nie chciałam zaburzać wzoru) wszyłam zatrzaski.
It can be worn loose or gathered with a belt - that's why I added small loops made with thread, to keep the belt in place. Instead of buttons I sewn hidden press studs because I didn't want to mess with the hemp pattern on the band.





Słowo a propos rozmiaru - to już druga sukienka z japońskiej książki z wykrojami (tamtą zobaczycie w sierpniu), która wyszła... trochę na mnie za duża!... *^V^* Nigdy bym się tego nie spodziewała, zawsze byłam przekonana, że japońskie wykroje będę musiała powiększać - wydłużać korpus i nogawki, poszerzać! I tak było z wykrojem na spodnie, które szyłam w zeszłym roku, ale była to książka innej autorki. Dwie książki Yoshiko Tsukiori, które mam, jako największy rozmiar podają nr 13, w którym mamy odzież na biust 93 cm, talię 74 cm, biodra 98 cm i wzrost 160 cm. Pomijam, że jestem o 18 cm wyższa, że o biodrach nie wspomnę..., ale do długości sukienek i tak zawsze dodaję 10 cm a wybieram rozkloszowane modele, więc o moje biodra się nie martwię. Za to mam w biuście 96 cm a w talii 78 cm, no i obawiałam się, że będzie mi się trudno wcisnąć w górę kiecki. Otóż nie! Sukienka jest wyraźnie luźna, duża, może nawet za duża... Stąd mój pomysł z paskiem, żebym mogła nosić ją puszczoną luzem, ale też nieco zdyscyplinowaną.
A comment about the size - it's the second dress from the Japanese sewing book I made (the other one you'll see in August) that turned out... a bit too big for me!!... *^V^* I wouldn't expect that, I've always been sure I'd have to make the pattern larger - elongate the body, the legs in pants, make it wider! It was the case with the pair of trousers I made last year but it was the book by a different author. Two books by Yoshiko Tsukiori that I have have the biggest size 13 which is: bust 93 cm, waist 74 cm, hips 98 cm and height 160 cm. Let's forget for a moment that I am 18 cm higher, not to mention my hips... but I always add 10 cm to the length of dresses and I choose fuller skirts to fit my hips. But my bust is 96 cm and waist 78 cm, and I was sure this dress would be tight in those areas. But it's not! The dress is loose, oversized even... Hence my idea to add a belt to make it more disciplined.




Teraz bluza.
Założenie było takie - żeby było minimalne okrycie, ale też musi być lekko i przewiewnie. Niech w takim razie będzie Furin (風鈴), czyli letni japoński dzwoneczek, którego dźwięk przynosi orzeźwienie. *^v^* Materiał to len Simple, 100% lnu, gramatura 230 gm, w kolorze nomen omen Wind Chime *^v^*, kupiony w Textilmarze.
Now the jacket.
I had the following goal - to have some cover but it must be light and airy. So let it be Furin (風鈴), that is the Japanese Summer bell of which sound brings refreshment on a hot Summer day. *^v^* The fabric is 100% linen, 230 gm, in the Wind Chime shade. ^^





Wymyśliłam sobie coś na kształt japońskiej bluzy haori - szeroki luźny krój, wygodne rękawy, koniecznie kieszenie, długość bez przesady. Wyrysowałam wykrój - plecy to prostokąt 70 cm. szerokości na 60 wysokości, minimalny podkrój szyi na karku. Przody to połowy trapezu: 60 cm wysokości, na górze 24 cm, na dole 28 cm, brzeg po skosie. Rękawy doszywane na prosto to 56 cm wokół ramienia, 30 cm przy nadgarstku, 40 cm długości. I tyle, cały wykrój. *^v^* Do tego doszedł jeszcze długi pasek kołnierza, dwie prostokątne nakładane kieszenie (i jedna kieszonka wszyta od wewnątrz ^^) i szeroka borta na dole. Oraz troczki wiązania.
I wanted something in the shape of the Japanese haori jacket - wide loose cut, comfortable sleeves, pockets, not too long. I drew the pattern - back piece is a rectangle 70 cm wide, 60 cm high, shallow neckline. Fronts are two trapezoid pieces: 60 cm high, 24 cm at the top, 28 cm at the bottom, slanted edge. Sleeves are added along the straight line, 56 cm at the shoulder, 30 cm at the wrist, 40 cm long. And that's the whole pattern. *^v^* I added a long thin rectangle for a collar, two rectangular pockets (and one hidden one inside ^^), and a wide belt on the bottom edge. Plus the bindings.





Szyło się to łatwo, chociaż nie tak szybko, bo postanowiłam zrobić sporo stębnowania, żeby był minimalny element ozdobny. Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z tego jak wyszła ta bluza, jest lekka, wygodna, len to idealny materiał na lato i na pewno zabieram ją ze sobą na wakacje! ^^*~~
It was a simple but not so quick sewing because I decided to add a lot of overstiching for some decoration. All in all, I'm very happy with the result, it's comfortable, light, linen is perfect for Summer and this jacket is definitely going with me on holidays! ^^*~~




***

Maluję dalej. Jakoś trudno mi się zatrzymać. ^^*~~ Jednocześnie poczułam, jakby zeszła ze mnie presja namalowania jednego kwiatka dziennie, więc na luzie pracuję na jednym obrazkiem przez dwa lub trzy dni.
Czy ktoś zauważył, że maluję głównie kwiaty w odcieniach fioletu, różu, niebieskości? I żółte i białe. Czerwone są u mnie rzadkością, w ogóle mam mało czerwonych farb, nie wiem czemu, ale kiedy patrzę na palety akwareli, to przede wszystkim wybieram fiolety/róże i odcienie niebieskie i zielone. Cała reszta jest dodatkiem, o którym wiem, że jest potrzebny ale moja ręka z pędzlem wcale się do nich nie wyciąga. Dziwne, nie?...
I keep painting. Somehow it's difficult to stop. ^^*~~ At the same time I feel like the pressure of creating one flower painting per day so I'm relaxed and work slowly on a painting for two or three days, until it's done.
Have you noticed that I mainly paint flowers in violets, pinks, blues? And sometimes yellow and white ones. Red flowers are rare, I don't have many red shades of paints, I don't know why. When I look at the paint swatches I mainly reach for the violets, pinks, blues and greens. All the other colours are just mere additions, I know I sometimes need them but I don't use them often. Strange, right?...



***

Na koniec kilka słów o kosmetykach, które mogę pochwalić. *^v^*

Najpierw Alkemie - kupiłam dwie rzeczy: serum i krem pod oczy.
Obydwa kosmetyki są bardzo dobre - krem pod oczy jest gęsty i bogaty, daje porządne długotrwałe nawilżenie. Serum przyjemnie nawilża i napina skórę, z tym, że mam jedną uwagę - jest w formie żelu, który zastyga, a niektórzy nie przepadają za takim uczuciem napięcia. Łatwo temu zaradzić nakładając krem.
Obydwa kosmetyki mają przyjemne delikatne zapachy i w obydwu od pierwszego do ostatniego użycia idealnie działały pompki! Może to taka oczywistość, ale teraz używam kremu pod oczy z innej firmy w podobnym opakowaniu, niestety pompka działa jak i kiedy chce, czasami wyrzuca z siebie wielką gulę kremu, a czasami muszę dziesięć razy nacisnąć pompkę i wychodzi kropelka.....




To nie są tanie kosmetyki (trafiłam je na promocji! ^^*~~), tym bardziej miło, że nie okazały się rozczarowaniem! ^^*~~

I niespodzianka! *^V^* A niespodzianka dlatego, że owszem, Ziaja robi dobre kosmetyki, ale czy jakieś fajerwerki? No nie... A tu proszę - nowa seria do skóry suchej, z której kupiłam mgiełkę, olejek do mycia twarzy i serum. I ze wszystkich trzech produktów jestem zadowolona.




Po kolei - algowy olejek, który ma specyficzny zapach mokrej szmaty... *^W^* (pochodzi on od algi Laminaria ochroleuca, o czym możemy przeczytać na butelce ^^). W usuwaniu makijażu jest skuteczny i to najważniejsze, dodatkowo nie zostawia napiętej skóry jak niektóre specyfiki do mycia.
Mgiełka zapachowa - według producenta "perfumowana zapachem inspirowanym naturą morza i skalistą roślinnością" i szczerze mówiąc wolałabym, żeby po prostu czuć było ryby i glony... Bo ten zapach jest jak dla mnie trochę za mocno ziołowy. Ale! Działanie jest fajne - podobnie jak przy toniku z Sorayi, o którym pisałam kilka wpisów temu, czuć nawilżenie a nie tylko trochę wilgoci na skórze. Ma bardzo dobry atomizer który rozprowadza delikatną mgiełkę (wiem, że to nie zależy tylko od atomizera, tylko od połączenia psikacza i produktu, ten sam atomizer z gęstszym tonikiem może już nie dawać takich dobrych rezultatów).
Serum - ten kosmetyk jest najlepszy z powyższej trójki! Nie wiem, czy wygładza zmarszczki, ale już pierwsze użycie zostawiło moją buzię nawilżoną i to uczucie nie zniknęło szybko, to serum może spokojnie stać razem z produktami z dużo wyższej półki cenowej. *^v^*
Seria GdanSkin ma jeszcze kilka ciekawych produktów, na które mam ochotę, jak coś przetestuję i mi się spodoba, to napiszę o tym!