Tuesday, March 29, 2016

Pełna micha!

Jak spędziliście te kilka wolnych słonecznych dni? Ja głównie jadłam, dziergałam, rysowałam i oglądałam snookera w tv. ^^*~~ Owocem tych działań jest aktualny stan swetra - już prawie mogę oddzielić rękawy od korpusu!, oraz skończony kolejny rysunek. Tym razem Yocchan postanowiła zakolegować się z japońskimi laleczkami kokeshi!
How did you spend the last few free and sunny days?
I mainly ate, knitted, drew and watched snooker on tv. ^^*~~ The results are: the almost finished upper part of the pullover, I'll be able to start working on the sleeves and body separately soon!, and the finished drawing. This time Yocchan decided to make some new friends with the Japanese kokeshi dolls!





Zarzucono mi ostatnio brak kulinariów we wpisie, *^v^*, więc dzisiaj nadrabiam zaległości z nawiązką! W sam raz przyda się po świątecznym obżarstwie. ^^*~
Recently somebody complained that I wasn't showing inspiring food on the blog, so here it is in the big amount! *^v^
Odkryłam niedawno typ podawania posiłków, który nam bardzo przypadł do gustu, a mianowicie Buddha bowl - miska Buddy. To mieszanka naszych ulubionych smaków w jednej misce, a zasada jest w sumie taka sama, jak przy obiedzie podanym na talerzu - kładziemy obok siebie 
ziarna/kasze,  
warzywa na ciepło,  
warzywa na surowo
białko 
i dodatki (sosy, pestki, orzechy, itp). 
Najprościej jest obrać, pokroić i wrzucić do piekarnika kilka różnych warzyw korzeniowych, a potem dodać do nich kaszę ale wybór kombinacji jest ogromny i zawsze możemy stworzyć pyszny i pięknie wyglądający obiad, a o to przecież chodzi! ^^*~~
I've just found out about the Buddha bowl type of serving food, and generally it's a mixture of many flavours in one bowl, where you have the representatives of such groups like:
grains
hot vegetables
fresh vegetables
proteins
and any additional ingredients like dressings, seeds, nuts, ect
The easiest way to prepare it is to bake some chopped vegetables in the oven, then add some grains etc, but there are countless combinations according to your own taste. ^^*~~
Herbatka słusznie zwróciła moją uwagę na fakt, że nazwa prawdopodobnie nawiązuje do największej z trzech misek z buddyjskiego zestawu ōryōki (応量器).
Zresztą, wcale mnie nie interesują religijne korzenie tej nazwy, moje podniebienie nie ma światopoglądu innego niż smakowy, najważniejsze, że te miski są pełne pyszności!
Herbatka correctly pointed out that the name probably comes from the biggest of three bowls set called ōryōki (応量器) that are used by the Buddhist monks. Anyway, my taste buds have no interest in religion or ideology other than the good taste!


Do tej pory zjedliśmy takie zestawy (nazwy mniej więcej inspirowane składnikami, ale nie bierzcie ich dosłownie *^v^*):
We've eaten such combinations up till now (the names are inspired by the ingredients but don't take them too seriously *^v^*):


- dalekowschodni - czerwony ryż, polane oliwą i pieczone 30 minut bataty, szpinak przesmażony z czosnkiem, kiełki fasoli mung, awokado skropione sokiem z cytryny, ziarna czarnego sezamu, sos na bazie śmietany z sosem sojowym i ziołami.
- Far Eastern - red rice, baked sweet potatoes, spinach braised with garlic, mung sprouts, avocado with lime juice, black sesame seeds, cream based dressing with soy sauce and herbs.




- japoński  - makaron gryczany soba, smażone steki wołowe z azjatyckim ostrym dressingiem, zblanszowana a potem podduszona z czosnkiem i sosem sojowym czerwona kapusta, edamame, ziarna sezamu, domowej roboty marynowany imbir beni shoga.
- Japanese - soba noodles, beef steaks with hot Asian dressing, red cabbage blanched and then fried with garlic and soy sauce, edamame, sesame seeds, homemade pickled ginger beni shoga.



- japoński II - ryż calrose, miękkie tofu ze szczypiorkiem, wędzony łosoś, pieczona marchewka i rzodkiew daikon, kiełki mung, kapusta pekińska i kukurydza, sos majonezowo-sojowy, czarny sezam.
- Japanese II - rice calrose, silken tofu with chives, smoked salmon, baked carrot and daikon, mung sprouts, Chinese cabbage and corn salad, mayo-soy sauce, black sesame seeds.




- amerykański - ryż calrose, czarna fasola (z puszki), pieczone bataty, czerwona papryka, pomidory, szalotka, awokado.
- American -  calrose rice, black beans (canned), baked sweet potato, red pepper, tomatoes, onion, avocado.




- polski *^v^* - kasza gryczana, pieczone buraki, jajko sadzone, ogórki małosolne, maślanka do popijania.
- Polish *^v^* - buckwheat groats, baked beets, fried egg, pickled cucumbers, buttermilk to drink.


 


- arabski - freekeh (kasza z prażonej pszenicy), pieczone tofu, ciecierzyca prażona 15 min w przyprawach, papryka, awokado, dressing z musztardą.
- Arabian - freekeh (wheat groats), baked tofu, baked chickpeas, red pepper, avocado, mustard dressing.





- indyjski - ryż basmati, soczewica duszona z przyprawami, ser paneer domowej roboty obsmażony w mieszance przypraw korma, szpinak duszony z czosnkiem i mieszanką przypraw korma, kawałek smażonego dorsza (został z poprzedniego dnia i chciałam go zjeść, żeby nie leżał bezczynnie w lodówce), jogurt, marynowane na ostro cytryny domowej roboty.
- Indian - basmati rice, lentils stew, home made paneer cheese fried in korma spices, spinach quickly fried with garlic and korma spices, a piece of fried cod (I wanted to finish it and not have it in the fridge any more), yoghurt, homemade pickled lemons.





A żeby nie było tak bardzo zdrowo - słodkości! ^^*~~
Po pierwsze, babeczki z przepisu Knitologa w Podróży -  zrobiłam na bogato, i z wiórkami kokosowymi, i z makiem, piekłam 25 minut. Na koniec polukrowałam i posypałam wiórkami kokosowymi. Mój mąż po spróbowaniu powiedział "Ej, powiedzmy mamie, że się nie udały i zostawmy wszystkie w domu!..." *^V^* Niestety, zostały zabrane do rodziców na święta, i dobrze, bo inaczej wszystkie wylądowałyby w naszych żołądkach!
And some sweet dessert after all those dinners! ^^*~~
First, the muffins I made from this recipe - I used coconut shreds and poppy seeds, then I covered them in icing and more coconut. When my husband tried one he said "Let's tell your mum they didn't go as planned and let's leave them all at home!..." *^V^* But no, they all went to the family lunch and were eaten there!




Po drugie, mazurek. Nigdy nie robiłam mazurków, moja rodzina też nie - ani nie piekli, ani nie kupowali, jadało się u nas inne ciasta. Ale w tym roku zachciało mi się mazurka i przetestowałam ten przepis, bardzo polecam, ale z moją modyfikacją - na kruchy spód najpierw nałożyłam warstwę konfitur porzeczkowych a dopiero potem ultrasłodki kajmak, zagrało idealnie! Guziki z czekolady od razu wskazują na szyjącą w rodzinie. *^w^* (uprzedzając pytania - mam silikonową foremkę do guzików z ebay)
Then, mazurek. It's a traditional Polish flat cake based on shortbread. I made mine for the first time in my life but now I am a great fan! I used this recipe, but added some red currant jam under the sweet butterscotch layer. And the chocolate buttons tell you immediately that it was made by a sewing person, right? *^w^*




Przepraszam za beznadziejne zdjęcia ciast ale musiałam je pstryknąć na szybko telefonem, zanim rodzina rzuciła się na nie i poznikały, o kawałki mazurka z guzikami nieomal się bili!... ^^*~~
Sorry for the poor quality photos but I had to take them quickly with my phone just before the family started to devour the cakes, they practically went to wars over the pieces of mazurek's with a button!... ^^*~~

Thursday, March 24, 2016

Dzierganie i Burzliwe Romanse

Spóźniłam się o jeden dzień, ale przynajmniej zdążyłam w tym tygodniu, ufff... Dzisiaj Czytanie i Dzierganie u Maknety!
Mam nowy sweter na drutach i to jest już drugie podejście do tego wzoru. Na razie idzie nieźle, ale będę chwalić dzień po zachodzie słońca, czyli jak dotrę do pach. Pierwsza wersja też była super do tego momentu, a potem nie mogłam dobrać ładnego następnego koloru i zostawiłam wszystko...




Za to skończyłam właśnie czytać książkę i kilka słów na jej temat. Najpierw w skrócie: "Bodo i jego burzliwe romanse" Iwony Kienzler to naprawdę świetna lektura! Ale....
Mam wrażenie, że została wydana pod takim a nie innym tytułem i w takiej formie na fali aktualnej mody na Bodo, w końcu właśnie puszczają w telewizji serial o jego życiu i kto może wydaje publikacje, żeby zarobić, bo wiadomo, że ludzie kupią. Natomiast moim zdaniem ten zabieg nie był absolutnie potrzebny, bo zawartość książki i tak znakomicie się broni i sprzedaje! A co więcej, podział na rozdziały poświęcone kobietom, z którymi Bodo ponoć romansował jest sztuczny i na siłę, bo jak sama autorka kilka razy podkreśla, ówczesne gwiazdy były dużo bardziej skryte niż obecnie, chroniły swoją prywatność i wolały dyplomatycznie przemilczeć najbardziej dociekliwe pytania dziennikarzy niż wystawiać swoje życie miłosne na żer ciekawskiej publisi. Czyli, niewiele wiemy! Autorka w kolejnych rozdziałach głównie spekuluje - romans z Zulą Pogorzelską? no raczej nie..., z Elną Gistedt? być może..., Nora Ney? chyba tak..., Pola Negri? raczej nigdy się nawet nie spotkali! Reri? podobno tak, i nie skończyło się to dla niej dobrze. I co chwilę czytamy zapewnienia, że Bodo wbrew różnym opiniom i źle zinterpretowanym przesłankom NIE był homoseksualistą!... *^v^*

Można by powiedzieć, że na szczęście rozważania o romansach Bodo nie przeszkadzają w arcyciekawej lekturze książki o tym, co było w tamtych czasach naprawdę ważne i interesujące - mamy tu zarysowaną historię narodzin i pierwszych lat przemysłu filmowego w Polsce i w mniejszym stopniu na świecie, krótkie opisy fabuł najważniejszych polskich filmów pierwszej połowy XX wieku, realia powstawania pierwszych filmów "od kuchni", historię warszawskich teatrów kabaretowych i gwiazd, które w nich występowały. Eugeniusz Bodo jest główną osią książki i poznajemy go od kołyski aż do śmierci w rosyjskim łagrze w 1943 roku. Każdy rozdział opisujący jego potencjalne kochanki jest bogaty w historię kariery każdej z nich - skąd pochodziły, jak zaczęły i rozwijały swoją karierę, gdzie grały, z kim współpracowały. To jest prawdziwa wartość tej książki i z tego powodu szczerze ją polecam wszystkim, a przede wszystkim wielbicielom gwiazd "Starego Kina". *^o^*


Sunday, March 20, 2016

Wiosna, ahoj!

Dzisiaj pierwszy dzień wiosny. Postanowiłam go uczcić czymś zielonym, i poza zjedzeniem awokado na śniadanie ^^*~~, wyciągnęłam zaczęty daaaawno temu zielony strój lalkowy i będę go kończyć. Tak mi się zachciało!
It's the first day of Spring today so I decided to celebrate it with something green. And apart from the avocado I ate for breakfast I took out the long forgotten doll's outfit and decided to work on it. That's what I felt like doing today!




Na drutach dla równowagi zacznę chyba coś w zupełnie niewiosennych odcieniach szarości, w sumie nie wiem czemu, ale też mnie do tego ciągnie, więc nie będę ze sobą w tej kwestii dyskutować!

To balance this I think I'll start something grey on the needles, I have some skeins in different shades of grey and they call out to me to start a new sweater. Can I talk myself out of that idea? I don't think so!



Za to wciągnęło mnie rysowanie!
Poczułam, że chcę nadać moim rysunkom indywidualnego charakteru, żeby były takie MOJE. Pamiętacie moje rysunkowe alter ego z czasów, kiedy w miarę regularnie prowadziłam art journal? Teraz nabrało trochę zmienionego kształtu i dostało imię - Yocchan (ヨッちゃん).

On the other hand, I am completely into drawing again!
I wanted to add some personal touch to my drawings, to make them recognisable as MINE. Do you remember the character that used to appear in my art journal ages ago? Now she gained a bit changed image and a name - Yocchan (ヨッちゃん).






A ponieważ jest wiosna, to Yocchan zaczyna swoje przygody wśród wiosennej przyrody - najpierw buszowała w hortensjach i liściach miłorzębu. *^v^*  

And because it's Spring, Yocchan started her adventures among the Spring flowers and plants - first she snooped around in the hydrangeas and ginkgo leaves. *^v^*




A potem poszła na prawdziwe hanami, czyli oglądanie kwiatów wiśni!

And then she went for a real hanami, that is cherry blossoms viewing!




Następny szkic już w przygotowaniu.
Jednocześnie wciąż testuję kredki na kolorowance "Atlantyda".

The next sketch is in the making.
At the same time I keep testing the colouring pencils on my "Atlantis" colouring book.




Robert pojechał właśnie na konie, a ja zrobię sobie kawę i zastanowię się nad lalkową sukienką. Życzę Wam przemiłej niedzieli i do następnego razu! ^^*~~

Robert went for horse riding, that's what he does on Sundays, and I'm going to make myself a cup of coffee now and think about the doll's dress. Have a great Sunday and see you next time! ^^*~~

Saturday, March 12, 2016

Przedwiosenna

Wspominałam przy okazji Przeciwśnieżnej, że uszyłam nie jedną, ale dwie spódnice z tego samego wzoru i oto wreszcie nadarzyła się okazja, że mogłam tę drugą uwiecznić na fotografii. *^v^*
When I showed you the previous skirt I said I had another one to present and here it is. *^v^*




Model to dolna część od sukienki 125 z Burdy 08/2011, i tym razem musiałam wykrój zastosować w nietypowym układzie na tkaninie. Postanowiłam wykorzystać na spódnicę resztkę wełny pozostałej po szyciu mężowych spodni dwa lata temu, a zostało mi jej niewiele. Nie było innego wyjścia - trzeba było przody i tyły kroić z dwóch kawałków każdy ze szwem przez środek, a żeby było trudniej - wełna była kraciasta!....
It's the bottom part of the  dress 125 from Burda 08/2011, this time I had to use the pattern creatively, because I didn't have much fabric. After I made a pair of trousers for my husband two years ago, I had a piece of fabric left but a small one so I had to fiddle with the pattern and cut the front and the back in two piece with a seam in the middle. What's more, the fabric was chequered!...




Musiałam dokonać wyboru - spasować wzór kraty na środku spódnicy albo po bokach, i wybrałam to pierwsze, bo najczęściej patrzymy na człowieka en face, a jak się obraca to już nie zwracamy aż takiej uwagi, co się dzieje na bocznych szwach jego ubrań. Problem kraty rozwiązałam w następujący sposób - położyłam na materiale pół wykroju na przód, zaznaczyłam na nim ołówkiem, gdzie wypadają białe elementy kraty, a potem obróciłam wykrój, przyłożyłam go w innym miejscu materiału i dopasowałam moje znaczniki do białych elementów kraty w tamtym miejscu tkaniny. Tak samo zrobiłam z tyłem i proszę, nawet mi się to wszystkie ładnie zeszło! *^v^* (na przodzie ładniej, w tyle mam minimalne przesunięcie). Przeciwśnieżna ma górę wykończoną odszyciem, tutaj dodałam wąski pasek zapinany na dwa zatrzaski. 
I had to make a choice - to make the plaid match along the side seams or the middle seams and I chose the latter because we mainly look at the person face to face and do not pay that much attention what's going on on the sides, I believe. I resolved the plaid matching problem in the following way - when I placed the piece of the pattern on the fabric, I marked on it with a pencil the placement of all the white elements. Then when I moved the piece of a pattern to another part of the fabric, I positioned the pencil marks on the white elements of plaid and in this way it worked and we have a match! *^v^* (it's almost perfect at the front and acceptable on the back). The previous skirt had a facing along the waistline, this one has a belt.   




Stawałam dzisiaj do tych zdjęć jak sierotka jakaś....
Spódnica jest zdecydowanie wczesnowiosenna, no już niech będzie, że pogodziłam się z odejściem zimy.... Teraz poproszę szybko wysokie temperatury, bo chcę już nosić bawełniane kiecki! 
I somehow couldn't properly pose today for the photos... This skirt is definitely for early Spring, oh well, let's agree that I finally came to terms with Winter gone... Now let us have warm Springtime, I want to wear cotton dresses soon! 


Co u mnie obecnie na maszynie? Kończę bardzo letnią batystową sukienkę w łączkę, a zabrałam się za nią dlatego, że leżała w kawałkach od zeszłej jesieni i chciałam pozbyć się UFO-ka zalegającego mi na stole do szycia. 
Planowałam szyć kolejne mężowe spodnie, ale... trochę się teraz odchudzamy, Robert to wręcz znika w oczach i z dnia na dzień jest go mniej, więc jednak poczekam z tworzeniem dla niego nowej garderoby, żeby potem nie być zmuszona do przeróbek (pamiętacie spodnie, które musiałam poszerzać? już są do zwężenia....), bo wiecie, sukienka może być trochę luźna, ale garniturowe spodnie zbierane na siłę paskiem to słaby widok. ^^ 
Czekam na kwietniową Burdę, bo jest tam sukienka, na którą mam już materiał (i którą chcę zabrać na wakacje, yikes! ^^*~~). 
A zanim się na ten numer doczekam, to może wyciągnę jeszcze jedną kratę? Może mieszankę wełny i jedwabiu w jasnej zieleni?
On my sewing table now - there's a Summer thin batiste dress that I cut out in Winter and it was occupying space on my sewing table so I decided to just finish it and go on to other projects. 
Then, I planned to make another pair of trousers for Robert but since we've been on a kind of a diet recently I decided to wait a bit. He looses weight in bulk, everyday he gets smaller and smaller, and I don't want to make him a pair of trousers and be forced to rework them in a few weeks because they're too big. (Remember those trousers that were too small and I had to widen them? They're too big now...) The dress can be a bit loose but a pair of office trousers fully gathered with a belt is a no-no! ^^
I've been waiting for the April's Burda to make a dress for our holidays. ^^*~~
But before it's on stalls I may start working on one more plaid fabric, maybe the wool/silk blend in a light green shade?


***

Na koniec, kolorowanka. Odebrałam z poczty zamówioną "Atlantydę" i od razu usiadłam do pierwszego obrazka. Widział kto kiedy takiego delfina?... *^v^*
No dobrze, przyznaję się, że ta kolorowanka mnie wciągnęła... Mąż się ze mnie śmieje. *^-^* Wciągnęła mnie, bo jest z morskimi stworzeniami, a do tego jest niesamowicie szczegółowa i dopracowana. Jedyne, co bym zmieniła, to grubszy papier, bo ten prześwituje na wylot i możemy się posługiwać wyłącznie kredkami.  
Colouring book now. I got my "Atlantis" delivered by post and I immediately sat down to the first picture. Have you ever seen a dolphin like that?... *^v^*
My husband is laughing at me. *^-^ Okay, I admit, I got drawn to this book, mainly because it had many sea creatures and the quality of the pictures's very good, many intricate details to concentrate on. I'd only change the paper it was publish on - to a thicker one, because this one is so thin you can see the print on the following page and you can only use colouring pencils.




EDIT:
Korespondentka Wojenna wyraziła oburzenie, że nic dzisiaj nie było do jedzenia, no to na szybko wrzucam niedzielny podwieczorek! *^v^*




Dla dwojga: garstka serka mascarpone zmiksowanego z bananem, przesypanego borówkami amerykańskimi, kleksem masła orzechowego i chrupiącymi płatkami owsianymi. Polane kilkoma łyżkami mleka z nasionami chia.
Our Sunday dessert: some mascarpone cheese mixed with one banana, blackberries, some peanut butter, some crunchy oat flakes, splashed with chia seeds with milk.

Wednesday, March 09, 2016

Czytanie i siekanie "Na plasterki!"

Dawno nie dołączałam się do Czytania i Dziergania, bo utknęłam w jednej grubej powieści (i jednej robótce) i powtarzałabym się co tydzień. Pierwsze 150 stron "Seveneves" Neala Stephensona jest trochę nudne i dlatego brnęłam przez nie bardzo długo. Dodatkowo czytam tę książkę w formie ebooka na telefonie, więc sięgałam do niej w autobusach, a nie w domu, gdzie zazwyczaj czytam książki papierowe. Ale jak już zaczęło się porządne hard sf, to zrobiło się tak ciekawie, że nie mogłam się oderwać i czytałam do 3 w nocy kilka dni pod rząd... *^v^* Aktualnie jestem w okolicach strony 750, i jeszcze sporo przede mną, bo Stephenson nie robi sobie żartów i pisze porządne długie powieści!
W trakcie czytania powyższej zaczęłam książkę papierową, na którą szykowałam się od dawna - Anny Zielińskiej-Elliott "Murakami i jego Tokio" (dziękujemy Laserenissimie za przypomnienie o tej lekturze! *^v^*). Jeśli ktoś nie wie, to jest to przewodnik po miejscach w Tokio, którymi chodził sam Murakami albo bohaterowie jego powieści, a które autorka przemierzyła, sfotografowała i opisała. Mam za sobą pierwszy rozdział i nie wiem, jak będzie dalej z czytaniem, bo opisuje on spacer po miejscach, gdzie byłam, i robi mi się sentymentalnie, i mnie ściska w dołku...
Dla równowagi psychicznej dosłownie połknęłam w pół godziny stustronicowy zbiór felietonów Marii Czubaszek "Dziewczyny na ścianę i na życie" - marioczubaszkowy humor i teksty, które czytając miałam w głowie mówione głosami aktorów z Trójkowej "Powtórki z rozrywki". *^o^*
W kolejce czeka "Bodo i jego burzliwe romanse" Iwony Kienzler, jedna w kilku wydanych właśnie książek na fali serialu emitowanego w TVP (jeszcze nie oglądałam).
I haven't joined Reading and Knitting for some time because I got stuck in a thick book (and one knitting project), and I'd just repeat myself week by week. The first 150 pages of "Seveneves" by Neal Stephenson is a bit boring and it took me a while to go through them. Additionally, I only read it on my mobile while being on the bus and not at home when I usually read paper books. But when the real good old hard sf started I couldn't put the book away and read three nights in a row till 3 am!... *^v^* I'm now around page 750 and there's still around 200 pages ahead because Stephenson knows how to write a proper book!
At the same time I started the book by Anna Zielińska-Elliott "Murakami and his Tokio", a guide book through the places Haruki Murakami and the characters in his books visited.  The author found all the places, visited them, wrote about them and took photos. I only read one chapter and immediately I went all sentimental because I were in that district twice already....
I also read a short 100-page collection of texts by Polish famous satirical columnist Maria Czubaszek, I've known them from the radio broadcasts.
The book waiting in the queue is the biography of the famous Polish actor Eugeniusz Bodo (Polish TV made a 6 episode series about his life this Spring).




Na drutach flauta....
Zastanawiam się, czy rękawiczka nie jest za szeroka, ale nie mam możliwości jej zmniejszenia (każde oczko we wzorze ma znaczenie). Nie wiem, czy moje ręce są takie drobne (no nie, nie są...), czy co,  używam zalecanych drutów i takiej samej grubości włóczki co we wzorze i rękawiczka jest dość luźna. Sama nie wiem, co z tym fantem zrobić, i niestety chwilowo straciłam motywację, żeby dziergać rękawiczki, no bo zima sobie poszła... Podłubałam 3/4 małego palca i też wychodzi za szeroki, hm...
Za to zachciało mi się ostatnio swetra i chyba zabiorę się za kolejnego zwyklaka, w nietypowej kombinacji kolorystycznej.
There is not much going on on my needles...
I've been wondering for a while whether the glove is too wide but I cannot make it smaller. I don't know whether my hands are so small (no, they're not...), or what but I've been using the recommended needles and the yarn with the same thinness and the glove is quite loose. I have no idea how to address this problem and at the moment I lost my motivation a bit because Winter left... I even made 3/4 of the small finger and it's also too big, oh well..
But, I feel I'd like to make another pullover, in the unusual (for me) colour combinations. We'll see about that.

***

W tym roku postanowiłam, że na Dzień Kobiet będę praktyczna i zażyczę sobie przydatnego prezentu. Kwiatki tak szybko więdną a czekoladki idą w boczki... No, bielizna, perfumy czy biżuteria zostają z nami na dłużej, ale akurat chwilowo jestem w te trzy rzeczy nieźle zaopatrzona! ^^*~~ Poza tym, uwielbiam kuchenne gadżety, wiecie o tym!
Zdecydowałam, że skoro idzie wiosna i nasza dieta coraz bardziej obfituje w warzywa, to najwyższy czas zaopatrzyć się w urządzenia owe warzywa obrabiające na różne sposoby. Dlatego dostałam od męża zestaw: mandolina i spiralizer.
This year I decided I wanted some practical Women's Day gift. Cut flowers wilt so quickly and chocolates stay in our hips for so long... Okay, there's always lingerie, perfumes or jewelery, but I got some of that recently. ^^*~~ Besides, I love kitchen gadgets, you know that!
Since Spring is on the way and we keep eating more and more vegetables, I wanted some kitchen tool to help me process them, so I received a mandolin and a spiralizer set.




Każde z nich jest wyposażone w płaski nóż i dodatkowo po trzy różnej grubości ostrza, które tną na cieńsze lub grubsze słupki. Same ostrza robią z warzyw paski albo spiralki. Wybrałam tę firmę, bo czytałam pozytywne recenzje ich produktów. Na razie nie mogę powiedzieć niczego wiążącego na temat ich jakości czy wytrzymałości, bo używam ich od kilku dni (prezent przyszedł pocztą w piątek), ale jak na razie sprawdzają się wyśmienicie.
Oczywiście od razu chciałam pobawić się nową zabawką, *^v^*, więc zrobiłam surówkę z kolorowych marchewek (i kapusty pekińskiej krojonej nożem):
Each tool has a flat knife blade and three additional serrated blades to make stripes. If you just use the flat blade, you'll get the slices (of different thickness) or spirals. I chose this brand because I read some good reviews, for now I cannot say anything about the durability since I've been using them for a few days only (they arrived by post on Friday and of course I had to play with them straight away!), but I liked working with them up till now.
The first thing I made was this carrot salad (with some cabbage):



Potem na śniadanie było carpaccio z pieczonych buraków (pomarańczowy i chioggia), z rukolą, jajkiem na miękko i tartym parmezanem:
For breakfast I made a beetroot carpaccio (orange and chioggia beets) with rocket, soft-boiled egg and grated parmesan:



A na obiad w poniedziałek spaghetti z surowej cukinii z sosem pomidorowym (z pieczarkami i białymi kiełbaskami):
For Monday lunch we ate raw zucchini spaghetti with tomato/sausages/mushrooms sauce:




I zrobiłam spiralki ogórkowe i marchewkową sieczkę na surówkę:
And I made the spirals out of the cucumber and some carrot julienne for a salad:




Na razie tyle, ale plany mam rozległe i oczywiście nie omieszkam się nimi podzielić! ^^*~~
That's all for now but my plans towards those two kitchen tools are vast and I will not hesitate to share them with you! ^^*~~

Saturday, March 05, 2016

"Everybody's doing it..."

Zacznijmy od rzeczy najważniejszej, o której Ci, którzy śledzą mnie na FB już pewnie wiedzą - no więc jedziemy! ^^*~~
Wprawdzie hotele zarezerwowaliśmy już w listopadzie, ale bilety zostały zakupione dopiero wczoraj. Ale już są, więc mogę oficjalnie ogłosić, że 16 maja wyruszamy do Tokio!!! Nie muszę chyba mówić, że walizki mentalnie pakuję już od jesieni, a teraz gdyby nie braki powierzchniowe rozłożyłabym walizkę choćby dziś i zaczęła układać w niej rzeczy do zabrania. Teraz tylko niecałe trzy miesiące czekania, ech... *^O^*
Przy okazji przypominam, że o naszych japońskich wakacjach można poczytać na Fumach Turystycznych, na razie znajdziecie tam relacje z naszych dwóch poprzednich pobytów a od 16 maja zapraszam na codzienne wpisy na gorąco.
Let's start with the most important piece of news - we are going! ^^*~~
Although we booked the hotels in November, we bought the plane tickets just yesterday, so now I can officially announce that on May 16th we are flying to Tokyo!!! If only I had space to spread the suitcases, I'd start packing right this moment, I swear! Now only about two and a half months of waiting and off we go!... *^O^*
Let me remind you that I keep writing about our Japanese holidays over at another blog Fumy Turystyczne, unfortunately only in Polish (because I do it everyday in the evening and I couldn't keep a multi lingual blog at that pace, sorry...). But non-Polish speakers are always welcome to enjoy the photos and leave comments there.



***

A teraz na spokojnie powróćmy do tematu dzisiejszego wpisu - skoro wszyscy to robią, to ja też postanowiłam spróbować i przekonać się na własnej skórze, na czy polega fenomen kolorowanek dla dorosłych! *^-^*~~~
And now we can go back to the topic of today's post's - everybody's doing it so I decided to check for myself the phenomenon and I also tried my hand at colouring for adults! *^-^*~~~


Długo się przed tym broniłam, zresztą my dziergające mamy swoje sposoby na odstresowywanie się i medytację z drutami czy szydełkiem w ręku, więc nie czułam potrzeby znalezienia sobie kolejnej terapii manualnej. ^^*~~ Ale w końcu stwierdziłam, że nie mogę czegoś negować nie poznawszy zjawiska, więc zdecydowałam się na kupienie jakiejś kolorowanki i zabrania się za nią. Jakież było moje zdziwienie, kiedy niespodziewanie - szybko wyszła na jaw pewna oczywistość której mogłam się spodziewać, znając moją wybredność - żadna z obejrzanych książek do mnie nie przemówiła... YarnFerret świadkiem, łaziłyśmy w Empiku między półkami, przerzucałam kartki i nic nie podobało mi się na tyle, żeby wydać te 25 zł na całą książkę. No to zmieniłam strategię i wyszukałam sobie w Sieci kilka darmowych obrazków do wydrukowania. W końcu po co od razu kupować całą książkę, jeśli to hobby mnie nie zachwyci?
I defended myself against this new vogue for long. After all we the knitters and crocheters have our own ways to meditate and relieve stress while working on a project and we don't really need another alternative therapies. ^^*~~ But I decided I shouldn't say no to something I didn't even tried once, so I should get a colouring book and give it a chance. To my complete surprise - I wasn't surprised at all, knowing me as being picky, I couldn't decided what book to buy... YarnFerret is a witness, we walked around the shelves in the bookstore, I was picking the books from the piles, looked through pages and wasn't satisfied at all. So, I changed the stategy and decided to find some free online colouring pages I liked and print them out. Why should I buy a whole book if I only want to check whether I like this kind of activity or not?


Z czeluści zbiorów różnych narzędzi artystycznych (w których ostatnio zrobiłam porządki i wywaliłam m.in. tubki zaschniętych farb olejnych sprzed miliona lat, eee........ ^^) wygrzebałam pudełko kredek akwarelowych i zabrałam się za kolorowanie. Pierwszy obrazek był czystym testem kolorów, nawet nie bawiłam się w jakieś subtelności, co zresztą skutecznie uniemożliwiały mi fatalnej jakości kredki... Mówi się, że "złej baletnicy/..." i tak dalej, ale mówię Wam, praca tymi kredkami to była mordęga!
From my stash of different artistic media (that I cleared out recently and got rid of some very old and dried out oil paints, oh well.... ^^) I took a box of watercolour coloured pencils and started to work on the first picture. It was a pure test of colours, I didn't even try to play with shading and what's more I really couldn't have because of the poor quality of the pencils... You know what they say, a bad workman blames his tools but in this case working with those pencils was terrible!



W drugim obrazku próbowałam już pobawić się cieniowaniem, ale wtedy dopiero na poważnie przekonałam się, co znaczą bardzo złe narzędzia... Nawet nie pamiętam, gdzie i kiedy te kredki kupiłam, metalowe pudełko z 37-ma kolorami dziwnej firmy Artist, nie występującej chyba już nigdzie i bardzo dobrze, bo przestrzegam Was przed nimi! Koszmarnie twarde kredki z minimalną pigmentacją, nakładane jedna na drugą tylko się ślizgają i nie chcą łączyć, a wydobycie koloru to praca w kamieniołomie, po zrobieniu połowy obrazka miałam tak obolałe ręce jakbym nosiła worki z cementem! Nie chcą współpracować również na mokro, tylko barwy się tylko mocniej rozwadniają i zanikają...
In the second picture I tried to work with shading and blending colours but I found out about the terrible quality of the pencils big time! I don't even remember when and where I got them from but it's some strange brand called Artist and the metal box contains 37 watercolour coloured pencils, be warned not to buy them if you happen to come across them! Terribly hard graphite and little pigmentation, colours do not blend but slide across one another, and even the simple one shade colouring requires so much physical work that I had to have a rest after half of the page because my hands hurt so much! The pencils don't work as watercolours neither, treated with water they just loose their pigmentation and disappear...




Pomyślałam, że skoro to ma sprawiać przyjemność a nie być katorżniczą pracą, to potrzebuję lepszych kredek. Trzeci obrazek pokolorowałam kredkami Koh-i-Noor Polycolor z towarzyszeniem Colorino i metalicznych kredek Astry. 
Then I thought that if it's supposed to be fun I need better tools. The third picture was coloured with Koh-i-Noor Polycolor and some supermarket Colorino plus some metallic Astra pencils.




Czwarta praca to wciąż była nauka pracy kredkami. To dla mnie zupełnie nowe medium, wiele lat temu dużo rysowałam, ale tylko ołówkiem, potem zajmowałam się malowaniem akrylami (moje prace: www.joannakostrzewa.com) Zarówno ołówek jak i farby akrylowe dają się pięknie nakładać warstwami i rozcierać i łączyć palcami (po akcie tworzenia zawsze byłam upaprana po łokcie...  *^v^*). Z kredkami ołówkowymi jest inaczej, cieniowanie robimy inaczej, nie są tak podatne na mieszanie palcami i muszę inaczej myśleć o budowaniu koloru. Do zacierania granic jest specjalne narzędzie - blender. Nowe medium, nowe doświadczenia i nowe umiejętności, w sumie całkiem fajna sprawa!
The fourth picture was still just learning how the coloured pecils work. It's a brand new medium for me, I used to draw a lot ages ago but only using a pencil (my works: www.joannakostrzewa.com). Then I got interested in painting with acrylics, and both the simple HB pencil and acrylic paints can be built in layers and blended using our own fingers (me after drawing or painting - up to the elbows covered in graphite or paints... *^v^*). It's so much different with coloured pencils, you cannot really mix them with your hands and I have to think about building colours in a different way. There is a special tool for blending colours - called the blender, figures! ^^*~~ New media, new experiences and new skills - all in all it's fun!




Czy kolorowanie sprawiało mi przyjemność? Tak! Ale... 
Zaczęła mnie w nim pociągać praca z kolorem, ale nie wypełnianie gotowych nadruków. No to pomyślałam, że nic nie stoi na przeszkodzie, żebym poszła dalej w nauce tej techniki i spróbowała sama coś sobie naszkicować i pokolorować. Wydało mi się to atrakcyjniejsze. No to sobie narysowała i pokolorowałam wróbla.
Wiem, jest bardzo kolorowy, jak na wróbla. Widocznie tak go widzę! ^^*~~
Did I like colouring? Yes! But...
I liked working with colours but I realised I'm not too fond of colouring the printed contours. So I thought I might sketch something myself and add the colours. It sounds much more attractive to me. So, I sketched and filled with colour a sparrow.
Yes, I know, it's a very colourful sparrow, apparently I see it like that! ^^*~~



Mój mąż nie może wyjść z podziwu, że ktoś wpadł na pomysł sprzedawania kolorowanek dorosłym a ja nie mówię, że nigdy nie wezmę na warsztat gotowej kolorowanki, bo może to być bardzo edukacyjne chociażby po to, żeby potestować pomysły na połączenia kolorów czy po prostu sobie pobazgrać! ^^*~~ Nawet znalazłam w końcu książkę, której zawartość spodobała mi się na tyle, że ją kupiłam - "Atlantyda", bo znajdziemy w niej mnóstwo stworów z morskiego dna, m.in cudne koniki morskie, moja wielka miłość!
My husband cannot believe somebody decided to sell colouring books to adults and I'm not saying I'm never going to try another printed page, it may be very educational and I could test the shading and all, or just doodle mindlessly, that's what it's all about I guess, to let the mind rest. ^^*~~I even found the book I liked - "Atlantis", it has many underwater creatures including the seahorses I love!

Przy okazji kolorowania dowiedziałam się o sobie ciekawej rzeczy - nie patrzę na otoczenie szczegółowo, tylko całościowo. Kiedy wybierałam kolory do jakiegoś niewielkiego powtarzającego się elementu, np.: małego kwiatka, to od razu kolorowałam wszystkie te elementy występujące na obrazku. Potem przechodziłam do innych fragmentów i nagle okazywało się, że ten kwiatek występuje jeszcze kilka razy w innych miejscach, tylko go pominęłam, nie zauważając za pierwszym razem, chociaż kilka razy sprawdzałam, czy wszystkie takie kwiatki są już pokolorowane. Zdarzyło mi się to kilka razy na różnych obrazkach! No to teraz już wiem, dlaczego na moich zdjęciach z wakacji tak często widać symbol przekreślonego aparatu i napis "no photos". To nie moja zła wola i świadome ignorowanie zakazów, ja po prostu patrząc na fragment krajobrazu zwyczajnie nie widzę pewnych jego elementów!...
Btw, I learned somthing about me and that's very interesting - it turns out when looking at some scenery I don't notice the details at once, I only see general picture. When I was colouring some small repeated elements like a tiny flower, I tried to add colour to all of them and then start working on next elements. And several times the same thing happened - I overlooked a few flowers and had to go back to them later, even if I checked very carefully each time! Now I know why on some photos from our holidays there is a "no photos" sign... I never ignored them on purpose, I swear! I just don't notice such elements first...

Ciekawa jestem, jak to jest u Was z kolorowankami? Próbowałyście? Pokochałyście? A może w ogóle pozostałyście obojętne na to szaleństwo? *^v^* 
I wonder whether you ever tried colouring books for adults. Did you like it? Hate it? Or maybe you didn't even know notice this vogue? *^v^*

Tuesday, March 01, 2016

Przeciwśnieżna

Uszyłam spódnicę. No, nie jest to jakieś wielkie osiągnięcie, bo i sama spódnica dość banalna w kroju, ale z kronikarskiego obowiązku postanowiłam ją też tu zamieścić. W sumie dawno już nie było szytych spódnic, tylko same sukienki i sukienki.
I made a skirt. Well, not a huge achievement because it's a simple design but I just wanted to mention it as one of the steps in my handmade wardrobe. In fact, I haven't sewn one in a long time, only dresses and dresses.




Kształt Wam dobrze znany, bo to dół od sukienki 125 z Burdy 08/2011, który towarzyszył już kilku innym wykrojom na górę/bluzkę. Tym razem solo, z grubego jeansu, z którego kilka lat temu uszyłam Sztormową. Zachciało mi się czegoś luźniejszego w kroju niż spódnica ołówkowa i uniwersalnego, bo do takiego jeansu pasuje KAŻDA bluzka. ^^*~~ Tak samo jak tamta, ta spódnica jest prawie nieprzemakalna i nieprzewiewna, więc idealna na jesień/zimę (i jak widać na przedwiośnie też!...).
You know this shape very well, it's a bottom part from a dress 125 in Burda 08/2011, I used it in several dresses with different tops attached. This time it played its own part and I made it from a thick jeans that I used before for the Storm skirt ages ago. I needed something in A-line shape and universal, you can wear ANY blouse with jeans after all. ^^*~~ Just like the previous skirt, this one is also almost waterproof and windproof, so perfect for Autumn/Winter (and apparently Early Spring too!...).




Robert wziął wolny dzień, żebyśmy w spokoju mogli pojechać z moją mamą na zakupy do IKEA, więc pomyślałam, że przy okazji zrobimy spódnicy kilka zdjęć na bloga. I oczywiście trafiła nam się wyjątkowo piękna pogoda, sprzyjająca swobodnemu pozowaniu i ustawianiu kadrów, hm.... 
Robert took the day off so we could go for some shopping to IKEA with my mum so I decided to take some photos of the skirt for the blog. As you can see, we happened to have a lovely weather, ideal for photography activities (or any other in that matter) outside, oh well....




Nie jest to jedyna spódnica którą niedawno uszyłam, dodatkowo z tego samego wykroju! *^v^* Ta druga jest jednak bardziej interesująca i nieźle się przy jej konstrukcji napociłam!... Ale o tym może następnym razem w bardziej sprzyjających okolicznościach przyrody! *^0^* 
That's not the only skirt I made recently, and what's more I used the same pattern! *^v^* The other one is much more interesting though and I worked really hard to get it right! But more about that next time when the weather allows you to actually see anything in the photos! *^0^*


To może zamiast na odzież popatrzcie na śniadania, jakie mój mąż robi sobie o poranku przed wyjście do pracy. Przyznam, że ja tak nie jadam... Gotuję sobie owsiankę, jaglankę albo kaszę mannę na mleku, dodaję jakieś owoce i śniadanie z głowy. Ale jemu się chce kombinować (no, nie liczę dań gotowych jak domowa galaretka z kurczakiem albo muffinki z batatów, one były już wcześniej). Robi sobie jajka sadzone albo po wiedeńsku, do tego sałatka z tartym serem, albo zapiekane kanapki, i zawsze cieszę się, jeśli zużyje warzywa chylące się już ku końcowi na salsę. Smacznego! ^^*~~
So, instead of looking at the skirt let's have a look at my husband's breakfasts. Yes, you hear correctly, he makes them himself in the mornings before going to the office. Let me tell you, I don't eat such fancy food... I make a porridge, millet or farina with milk and add some fruit, and that's it. He really likes good food and wants to prepare it even so early in the morning! (okay, some elements like chicken in jelly or sweet potato muffins were made earlier, but still!...). He makes fried or soft boiled eggs and salads or grilled sandwiches, and I'm always happy when he takes the not so fresh veggies and turns them into a salsa. Enjoy! ^^*~~