Saturday, October 31, 2015

Birthday Girl

"Chodziłam" wokół pomysłu kupienia tego materiału przez jakieś dwa tygodnie. Raz mi się bardzo podobał, potem zmieniałam zdanie, a on wciąż był dostępny - na allegro, u mojego ulubionego sprzedającego ABCTekstyliaPl. Kraciasta flanela bawełniana w nietypowym połączeniu kolorystycznym różowego z brązem, albo się to kocha albo nienawidzi. ^^
I pewnie wcale bym tego materiału nie kupiła, ale zobaczyłam jego zdjęcie na Instagramie u Justyny - zdjęcie dużo ładniejsze niż na allegro (chociaż ten sprzedający zawsze robi bardzo dobre zdjęcia!) i praktycznie od razu weszłam na aukcję i kupiłam ostatnie dwa metry! *^0^* (no, był mi przeznaczony, czyż nie?... ^^)
No i zaczęło się kombinowanie, na co tę piękną flanelę przeznaczyć. 
I've been thinking about buying this fabric for about two weeks. I liked it a lot, then I didn't like it, and it was still available on the online auction. A plaid cotton flannel, in an unusual colour combination of pink and light brown, you either love it or hate it. ^^
I would probably not buy it in the end but then I saw a photo on Justyna's Instagram (much prettier than the one from the seller's), and I logged in and immediately bought the remaining 2 metres! *^0^* (well, it waited for me and it was fate, don't you think?... ^^)
Then I started to consider different patterns to use this fabric for.



Okazało się, że jest to tkanina średniej grubości, a po upraniu zrobiła się niesamowicie miękka, więc szukałam wykroju na sukienkę jesienną, z rękawami i mój wybór padł na przetestowanie modelu retro z Burdy Vintage z 2014 roku o nazwie Grace.
It turned out it's a fabric of average thickness and after being washed it became very soft, so I wanted an Autumn dress with sleeves, and in the end I chose Grace from  Burda Vintage from 2014.




Grace ma ciekawie rozwiązaną górę, a mianowicie dla wygody poruszania się pod pachami wstawione są podwójne trójkątne kliny, znam już takie rozwiązanie z sukienek średniowiecznych których kiedyś szyłam sporo, więc byłam przygotowana na to, że taki pomysł znakomicie się sprawdzi. Dół to wielki obficie zmarszczony prostokąt, i tu niestety nie dane mi było uszyć takiej spódnicy...
Grace has an interesting blouse part, namely for the comfort of movement you add double triangular gussets under the armpits, I've already known such solution from the medieval dresses I used to sew some time ago so I was sure this idea would work. The skirt part is supposed to be a long gathered rectangle but unfortunately I couldn't make such skirt...



Naprawdę tym razem miałam wielką ochotę na szeroką plisowaną kraciastą spódnicę w tej kiecce, ale jak się okazało konstrukcja góry mi to uniemożliwiła. Bluzkę kroimy w trzech dużych elementów (nie licząc malutkich klinów): przodu i dwóch tyłów. I jeśli popatrzymy na rysunek techniczny to od razu widać, że rękawy stanowią całość z korpusem, więc wykrój musimy przyłożyć do tkaniny w taki sposób, żeby nam się te rękawy w całości zmieściły. Dodajmy do tego materiał w nieregularną kratę - układ kolorystyczny kraty nie jest symetryczny w każdą stronę, to raczej naprzemienne pasy z dominującym kolorem różowym albo brązowym, no i mamy prawdziwą zagwozdkę... 
I really really wanted to have a full gathered skirt this time but unfortunately the blouse pattern made this impossible for me. The blouse consists of three big elements (plus four tiny gussets but let's forget them for a moment): the front and two backs. If we take a look at the technical drawing we can see that the sleeves are part of the blouse and have to be cut together so we have to place the pattern pieces on our fabric in such a way all the elements fit. Add to that the fabric with the irregular plaid - it's not symmetrical but the wide stripes of pink or brown, and we are in a pinch...



Odznaczyłam szpilkami część potrzebną na marszczoną spódnicę i zaczęłam przykładać do pozostałego materiału kawałki wykroju bluzki tak, żeby mi się ładnie zmieściły i do tego, żeby krata była na nich w miarę rozsądnie skierowana (na prosto albo pod kątem 45 stopni przez środek przodu), ale niestety nie udało się. Raz już nawet ucieszyłam się, że odniosłam sukces, ale zgubiła mnie ta niesymetryczność kolorów, przód wycięty pod kątem spowodowałby, że wyglądałabym bardzo dziwnie, iluzja optyczna powykręcałaby mi górną część ciała i nie można by na mnie patrzeć! Nie pozostało mi nic innego jak pogodzić się z porażką, wyciąć przód na prosto (i tak jak widać nie jest to idealnie prosty układ kraty, bo sukienka ma głębokie zaszewki pod biustem), potem wyciąć tulipanową spódnicę (dół od sukienki 125 z Burdy 08/2011, znamy, znamy... mój ratunek, kiedy mam mało materiału) i dwa tyły jak wypadną (nawet nieźle mi się udało je ułożyć na tkaninie). 
I marked with needles the part of a fabric needed for the full skirt and tried to fit the blouse pattern pieces onto the remaining fabric. I also had to take into consideration the direction of the plaid (either straight or at an angle of 45 degrees), and I failed. I thought I almost had it one time, but then I realised that the optical illusion of the checkered pattern going in strange directions would make my front look bizarre, so I gave up. I cut the front with plaid going straight vertically, then I used the trusty skirt pattern for when I don't have much fabric (dress 125 from Burda 08/2011, we know each other so well...), and then two back pieces (they fit quite well on the remaining fabric).



Tym razem szyjąc po raz pierwszy z nieznanego wykroju zrobiłam próbnik z kawałka bawełny i pozwoliło mi to na drobne poprawki - poszerzyłam rękawy o 1 cm, wydłużyłam korpus o 3 cm, pogłębiłam podkrój szyi - nie mogę nosić tak wysokich dekoltów, duszę się po prostu, jak mi coś dotyka szyi... Niestety próbnik zrobiłam z cienkiej bawełenki i nie pokazał on jeszcze jednego punktu do poprawki, który zmuszona byłam poprawiać już na gotowej sukience po jej uszyciu, wrrr... - musiałam jeszcze obniżyć linię ramion bo moje nie są tak spadziste jak u standardowej kobiety Burdy. Czyli lekcja do zapamiętania - jeśli robimy próbnik czegoś, co będziemy szyli, to zastosujmy materiał bardzo zbliżony do takiego, jakiego będziemy używać w gotowym projekcie.
This time, using the unknown pattern for the first time I made the muslin and that allowed me to make small adjustments - I added 1 cm to the width of the sleeves, lengthened the body by 3 cm, lowered the front neckline - I get choked when the blouse touches my neck at the front... Unfortunately the muslin didn't show me all the points of alterations because it was thin cotton, much thinner than the cotton flannel I used for the dress - I had to lower the shoulders because my shoulders are not so sloping as the Burda's standard, and I had to work on the finished dress... That's a lesson to learn - trial version of anything you make should be sewn with the fabric similar to the original.



Wykrój jest bardzo przyjemny w szyciu i w noszeniu w gotowej sukience, kliny pod pachami zapewniają pełną swobodę ruchu. Natomiast trzeba pamiętać, że góra składa się z trzech wielkich elementów, które muszą się zmieścić w całości na materiale, dlatego nie jest to idealny model dla tkanin w kratę albo duże wzory, o wiele łatwiej byłoby mi ułożyć elementy wykroju na materiale gładkim lub w drobną łączkę, mogłabym się wtedy nawet pokusić o odcięcie fragmentów rękawów i doszycie ich do całości, wtedy łatwiej by było poukładać kawałki wykroju na materiale i zrobić obfitą marszczoną spódnicę.
This pattern is very nice to sew and to wear, the underarm gussets make this sleeves really comfortable. But you must remember that the blouse consists of big elements that have to be placed on the fabric so it's not the best pattern for the checkered fabrics or for big prints difficult to be divided. Had I the plain fabric or some small flower print one, I could cut parts of the sleeve pattern and fit everything better, and maybe I could have the full gathered skirt then.




Chcę powtórzyć ten model, ale odwrócić układ podkroju szyi - tył zrobić na okrągło blisko karku a przód wyciąć w serek, może nawet cache coeur? To takie pierwsze pomysły w trakcie szycia, bo od razu pomyślałam, że skoro to taka wygodna sukienka, to warto ją uszyć jeszcze raz. *^o^*
I want to repeat this project but I plan to reverse the neckline - I want higher round back neck and a v-neck at the front, maybe even a cache coeur? When I was making this dress I immediately thought I need to use this pattern once more because it's so comfortable. *^o^*



A w ogóle, to była to moja sukienka urodzinowa, bo właśnie skończyłam 41 lat! *^O^*~~~~~
By the way, this was my today's birthday dress, I turned 41 on 31st October! *^O^*~~~~~


Friday, October 30, 2015

Settler

Dzisiaj szybki wpis, w którym pokazuję wreszcie mężowy sweter Settler! *^O^* 
Piszę "wreszcie", bo wzór na ten kardigan wpadł mi w oko już dawno temu a jego realizacja też nie była szybka...
Today a quick post in which I can finally show you the finished Settler! *^O^*
I say "finally" because I liked that pattern a long time ago but making of it wasn't that fast at all... 



Zaczęłam w zeszłym sezonie jesiennym, ale potem przyszła wiosna i nie widziało mi się obkładanie kolan grubym warkoczowym swetrem, bo grzeje on całkiem przyzwoicie, tak więc dokończenie zostało odłożone na później.
Przyszła jesień, powiało chłodem i zmobilizowałam się do prac wykończeniowych, tym bardziej, że zostało mi niewiele - kieszenie, kołnierz i listwy przednie.
I started knitting it last Autumn season but then Spring came and I didn't feel like keeping a thick cabled sweater in my lap because it's quite warm, so I postponed finishing it till next Autumn.
Autumn came, with some chilli days so I decided to finish it, and I only had the pockets, a collar and front bands to make.




Wzór warkocza jest bardzo łatwy do zapamiętania i szybko się dzierga, a przy tym jest interesujący, niebanalny, wpada w oko, uważam go za dość elegancki. Sweter ma fajnie umiejscowione kieszenie (przesunięte ku środkowi swetra a wloty zasłonięte pionowymi listwami), co jest wygodnym rozwiązaniem. Worki kieszeni zrobiłam z cieńszej włóczki, żeby nie wypychały przodu.
The cable pattern is very easy to memorize and knits up fast, and in my opinion is interesting, somehow unusual, catching the eye and can be regarded as elegant. The pockets are placed in a nice spot a few cms from the side seams towards the middle of the front which is very comfortable for the hands. I made the pockets from thinner yarn so they wouldn't bulge.




Użyłam włóczki Yarn Art Shetland, moim zdaniem bardzo przyzwoita włóczka na męskie swetry warkoczowe, poszło jej około 900 g na drutach 4 mm. Może kiedyś uda mi się namówić męża na sweter w innym kolorze niż czarny, niedawno kupił sobie oliwkowozieloną bluzę!... *^-^*~~~
I used the Yarn Art Shetland yarn which is a very decent choice for the man's cabled cardigan, around 900 g went into it on 4 mm needles. Maybe one day I'll be able to convince my husband to have a sweater in some other colour than black, he recently bought an olive-green sweatshirt!... *^-^*~~~

Sunday, October 25, 2015

Atak kobiety-muchy!

Wciągnęła mnie jesienna depresja...
Przez ostatnie dwa tygodnie jadłam i oglądałam filmy na youtube. I marzyłam o nowych sukienkach, które wciąż czekały w formie kuponów materiałów. I niestety nie pomagał fakt, że większość z moich szyciowych planów to kiecki wiosenno-letnie, które nie za dobrze sprawdzą się z tymi wszystkimi ciepłymi rajstopami, halkami, płaszczami......
I've been taken by the Autumn spleen....
For the past two weeks I've been eating and watching youtube. And I dreamt of new dresses that still waited to be made. The fact that most of my plans were Spring/Summer dresses didn't help at all, because I knew they wouldn't cooperate with thick tights, slips, coats..... 

Ale w środę zgadałam się z YarnFerret na Facebooku i doszłyśmy do wniosku, że obydwie za dużo czasu tracimy na Internet a za mało poświęcamy go na rzeczy produktywne, i postanowiłyśmy ruszyć tyłki od komputera, i się nawzajem motywować do działania! *^v^* Od razu wprowadziłam nasz plan w życie, rozpisując sobie zadania na kolejne dni i nawet je realizując! I wtedy powstała sukienka Atak Kobiety-Muchy! *^0^*~~~~
(nazwa to mój hołd dla klasycznych horrorów SF z lat 50-tych, niedawno obejrzeliśmy film "Wyszłam za mąż za kosmicznego potwora", porażające doświadczenie kinematograficzne!.... ~^w^~)
But on Wednesday I talked to YarnFerret via Facebook and we agreed that we keep loosing precious time and decided to move away from the computers and support each other in something productive each day! *^v^* I apparently needed such kick in the butt because I immediately started to introduce that new attitude into my daily routine, I made to-do lists and started to cross out items on them! And so the new dress emerged from the Abbys of Laziness, namely The Attack of the Fly Woman! *^0^*~~~~ 
(the name is my tribute to old classic SF horror movies, recentle we've watched "I Married a Monster form Outer Space",  a truely astonishing cinematrographic experience!... ~^w^~)




Materiał to bawełno-len kupiony na Etsy, moja ulubiona mieszanka do szycia i do noszenia! Na ten model wystarczyło mi 135 cm długości materiały o szerokości 145 cm, chociaż wystąpiła pewna ciekawostka...
The fabric is a cotton-linen blend from Etsy, my favourite type both to sew and to wear. For this dress I used a piece 135 cm long and 145 cm wide, but something mysterious happended during making of this dress...




Z dokładnie takiego samego kawałka tkaniny cięłam dokładnie taką samą sukienkę Nenufary, i tamta kiecka ma dłuższe rękawy, miała kołnierzyk (z którego w końcu zrezygnowałam), a w ogóle wszystkie elementy ze względu na wzór dużych lilii wycinałam biorąc pod uwagę układ kwiatów na materiale.
I used exactly the same piece of fabric for the exactly the same dress Water Lillies and that dress had longer sleeves, a collar (which in the end I decided not to use), and all the elements had to be carefully placed on the fabric because of the huge lillies pattern.




Tutaj przykładałam elementy jakbądź, bo drobniejszy wzór gwarantował większą dowolność, a i tak ledwo wystarczyło mi materiału!... Rękawki są dużo krótsze a odszycia karczków wycinałam ze zszywanych resztek. Podejrzewam, że jednak wtedy sprzedający uciął materiał bardziej hojną ręką i miałam go jednak więcej. 
This time I had much more freedom with placing the pattern pieces because the smaller flowers and busy print guaranteed a success with whatever direction. And I barely made it!... The sleeves here are much shorter and I had to stitch together some small leftovers to make the lining pieces for the yokes! I think with the water lillies fabric, I just got much bigger piece from more generous cut, other way it's just impossible.




Co mogę powiedzieć o modelu? Znamy się już jak łyse konie! *^o^* Spódnica jest w moim ulubionym kształcie a górę widzieliście już w kilku sukienkach, ostatnio w Nenufarach. Jedyną nowością jest kształt dekoltu, który uzyskałam bardzo prostym zabiegiem - na wysokości ok. 12 cm od ramienia złożyłam na przodach sukienki po kilka małych plisek i przeszyłam je na maszynie. Dzięki temu stworzył mi się dekolt charakterystyczny dla sukienek z lat 1940-tych.
What can I say about this pattern? We know each other so well now! *^o^* I like this skirt shape best and the top part can be seen in few of my dresses, recently in the Water Lillies. The only new element is the shape of the neckline which I achieved with a very simple trick - at the height of 12 cm measured from the shoulder I made a few small pleats on both fronts and stitched them together. The result is the sweetheart neckline that reminds me of the 1940's dresses.




W kuponie te bukiety na czarnym tle bardzo mi się spodobały, pomyślałam, że to będzie taka idealna jesienna sukienka, ale jak patrzę na ten materiał już na mnie to hm... nie jestem już taka pewna. Nie lubię siebie w czerni, wyglądam w niej ponuro... Latem pewnie założę do niej czerwone szpilki a teraz ożywiam ją innymi czerwonymi dodatkami.
I loved those bunches of flowers on black background when I saw it, I thought that would be an ideal Autumn dress.  But when I look at it on myself I'm not so sure anymore... I don't like me in black, it makes me look gloomy I think... In the Summer I'll wear red pumps with this dress but now I also embelish it with red accessories.




Oczywiście nie poświęciłam trzech dni na szycie jednej sukienki! *^v^*
Mam prawie gotową drugą kieckę i wyciętą trzecią. Mam w 3/4 uszyte spodnie dla Roberta. I mam pewien szatański plan, który jeśli mi wyjdzie, to całkiem przypadkiem uzupełni moją garderobę o element jesienno-zimowy!
Of course I didn't spend three days on one dress! *^v^*
I've almost finished another dress, cut out parts for the next one and I've almost finished trousers for Robert. Also, I have a very cunning plan and if I make it happen, my Autumn/Winter wardrobe will gain a new valuable addition!



Martwa natura - kobieta z liściem. *^-^*
Still life - a woman with a leaf. *^-^*



A po uszytkach wypada pokazać jakieś udrutki. Merle się dzieje, bo we wtorek przyszła brakująca włóczka, natomiast Settler już zblokowany i tylko czeka na zdjęcia na mężu, co zapewne wydarzy się w tygodniu. ^^*~~
After some sewing I should show you my knitting I guess. So, since Tuesday when I got a new supply of yarn I've been working again on Merle. I've already finished and blocked Settler, so this week I must take photos of it on my husband. ^^*~~ 




Życzę Wam przemiłej niedzieli i dobrego początku tygodnia, teraz wracam do maszyny! *^v^*~~
Have a great Sunday and the best beginning of a new week, I'm going back to my sewing machine now! *^v^*~~



This post takes part in Visible Monday, Stylish Housewife, Watch What I'm Wearing and Sew It Chic Monthly.

Monday, October 12, 2015

Z zupą jej do twarzy IV

Witam ponownie znad talerza zupy!
Poprzednie wpisy zupowe: I, II, III.
Welcome again to my soup oddysey!
The previous soups can be found here: I, II, III.

Wiem, że chłód już podszczypuje nas w uszy, ale dzisiaj na pożegnanie (babiego) lata zaczynamy od chłodnika - tym razem hiszpańskie gazpacho. Jak to z wieloma daniami bywa, jest na niego mnóstwo przepisów, moja wersja to: 2 wielkie pomidory malinowe, 1 czerwona papryka, pół dużego ogórka - wszystko to zmiksować w blenderze, dodać do smaku: 1 zmiażdżony ząbek czosnku, sól, pieprz, chlust oliwy, chlust octu balsamicznego, garść świeżej mięty i bazylii. Podałam z kulkami mozarelli i grzankami z bagietki posmarowanej oliwą i przetartej ząbkiem czosnku, obficie skropiona oliwą z oliwek.
(mąż zasugerował, żeby następnym razem warzywa drobno posiekać, ale nie blendować na papkę)
I know it's already cold outside but to say goodbye to (Indian) Summer let's eat the cold soup - the Spanish gazpacho. There are many recipes and mine is the following: 2 big tomatos, 1 red pepper, 1/2 cucumber - mix all in a blender. Add: 1 crushed clove of garlic, salt and pepper, a dash of olive oil, a dash of balsamic vinegar, a handful of fresh minth and basil. I served it with small mozarella balls and toasted bagette, splashed with olive oil.
(husband suggested that next time I should chop the vegetables and not blend them into a pulp)


***

I teraz spokojnie możemy przejść do zup gęstych, zawiesistych i rozgrzewających. Przenieśmy się na razie na południe do słonecznej Algierii, gdzie możemy spróbować Białej Zupy (Chorba Beida) - bulionu z kurczakiem, ciecierzycą i makaronem orzo, doprawionego cynamonem.

Przepis jest bardzo prosty:
- kilka kawałków kurczaka (podudzia) kroimy w kostkę i podsmażamy z posiekaną cebulą, dodajemy po szczypcie przypraw (cynamon, sól, biały pieprz) i zalewamy bulionem, gotujemy wszystko przez kilka minut.
- kiedy mięso będzie już ugotowane, dosypujemy garść makaronu orzo (albo innego drobnego makaronu, ja kupiłam orzo bez problemu w supermarkecie), gotujemy do miękkości.
- odlewamy jedną chochlę zupy i rozprowadzamy w niej żółtko i chlust soku z cytryny, wlewamy do garnka, chwilę gotujemy
- dodajemy garść ciecierzycy z puszki (jeśli mamy świeżą, należy ją wcześniej ugotować!), od razu podajemy posypaną natką pietruszki

Jedna uwaga - to jest zupa, którą należy spożyć zaraz po ugotowaniu. Zostawiona do wystygnięcia będzie nadal "gotować" makaron i w końcu wchłonie on cały płyn, i zostaniemy z gęstą potrawką (równie pyszną, jadłam ją następnego dnia! *^v^*).
Now we can carry on to thick and warming Autumn soups. Let's go further soup to the sunny Algeria where we can eat the White Soup (Chorba Beida) - broth with chicken, chickpeas and orzo pasta, seasoned with cinammon.

The recipe is very easy:
- take some chicken pieces and cut them into cubes, fry them with chopped onion, then add a bit of spices: cinammon, sal, white pepper) and pour in the broth to cover, cook for a few minutes
- when meat is done add a handful of orzo pasta (or other tiny pasta), cook till soft
- take one ladle of soup and add to it egg yolk and some lemon juice, mix well and add back to the soup, cook for a few moments
- add a handful of canned chickpeas (if you have uncooked chickpeas you have to cook it first!), serve immediately with chopped parsley

A word of warning - it is the kind of a soup that has to be eaten immediately after being cooked. When you turn off the stove and leave the soup to rest, the heat will still "cook" the orzo pasta and it'll soon absorb the whole liquid and the soup will turn into a thick stew (very tasty, I ate it on the second day! *^v^*)




***


Jedziemy teraz w inne rejony - do Gruzji!  Podobno w Gruzji nie jadają zup w naszym rozumieniu, gruzińskie zupy to raczej gęste potrawki i takim daniem może być zupa na wołowinie czyli słynne Kharcho (ხარჩო). Od nas zależy, ile wody dodamy i czy uzyskamy bulion z dodatkami czy gulasz, w którym łyżka stoi. W każdym wypadku będzie to potrawa pyszna i sycąca!
Let's go to some other part of the world - to Georgia! I've read that in Georgia they don't eat soups as we know it, the thin broth based ones, rather thick stews. The famous Kharcho (ხარჩო) is a beef soup, and we can decide just how much liquid we add to make it thinner or thicker. In both forms it's a delicious satiating dish!





***

Teraz zupa z książki Nigela Slatera "Kitchen Diaries II" - bardzo jesienna w wielu aspektach: gęsta, sycąca, z dynią i soczewicą, a dodatkowo ma nietypowy dodatek który moim zdaniem "robi" cały smak i odróżnia tę zupę od miliona innych zup dyniowych. Tajemnica tkwi w świeżym rozmarynie!

Kroimy w grubą kostkę cebulę i wraz z pokrojoną drobno marchewką i dwoma ząbkami czosnku w plasterkach podsmażamy kilka minut na oliwie. Następne dodajemy 250g zielonej soczewicy, 1 litr bulionu (wedle gustu), 1 kg dyni pokrojonej w dużą kostkę, liść laurowy i drobno posiekane liście z dwóch gałązek rozmarynu.
Gotujemy na wolnym ogniu aż warzywa zmiękną, pod koniec dolewamy łyżkę octu winnego, doprawiamy solą i pieprzem do smaku, a podajemy z siekaną natką pietruszki i łychą kwaśnej śmietany.
Rozmaryn idealnie pasuje do ziemistej soczewicy i słodkich pozostałych warzyw, nie jest dominujący ale jest genialnym dopełnieniem. *^o^*
Now, the pumpkin and lentil soup from "The Kitchen Diaries II" by Nigel Slater and it's not just another pumpkin soup! The secret ingredient is fresh rosemary!

Roughly chop one onion and one carrot, slive two cloves of garlic and fry them on some oil for a few minutes. Then add 250g of lentils, 1 l broth, 1 kg of cubed pumpkin, laurel leaf and finely chopped leaves from two sprigs of rosemary.
Simmer until vegetables get soft, then add 1 Tsp of red wine vinegar, salt and pepper and serve with a Tsp of cream and chopped parsley.
Rosemary goes so well with earthy lentils and sweet pumpkin/carrots, it doesn't dominate the dish but is a great seasoning. *^o^*




***
I na koniec klasyk klasyków - sobotni domowy rosół.
Mój mąż kiedyś śmiał się ze mnie, że w każdy weekend gotowałam gar rosołu, ale taką tradycję wyniosłam z domu rodzinnego. W sobotnie poranki kupowało się mięso, warzywa, makaron (albo robiło się domowy) i tata gotował wielki garnek rosołu. Podstawę stanowiło mięso wołowe - łata, szponder albo pręga, do tego kurze udo, włoszczyzna, liść laurowy, osmalona nad gazem cebula, nać z selera korzeniowego. (Najpierw wkładamy do garnka mięso, zagotowujemy wodę i usuwamy szumowiny, które zbierają się na powierzchni, potem dorzucamy warzywa.) Wszystko to gotowało się na najmniejszym ogniu ze trzy godziny, aż mięso zrobiło się miękkie i rozpadało się pod widelcem a wywar był aromatyczny. Jedliśmy go w sobotę i niedzielę z cienkim makaronem, marchewką i koprem, który zawsze rósł w donicy na balkonie. A mięso zjadało się na drugie danie, z ziemniakami i surówką.
And last but not least - the classic of the classics, a homemade weekend broth
My husband used to laugh at me when I used to cook this soup every Saturday years ago, but that was the tradition I took from my parents's home. On Saturday morning we bought the ingredients and my father prepared a huge pot of broth. The base is beef (flank, shank or brisket), then a chicken thigh, some carrots, parsnips, a piece of celeriac, a piece of leek, some celeriac leaves, bay leaf, an onion browned over the stove fire. You put meat in a huge pot, add enough water to cover and bring it to boil. Now you have to remove the scum with a slotted spoon and now you add the vegetables. Everything should simmer for about 3 hours under the lid, until the meat is soft and easy to break with a fork. We ate it on Saturday and Sunday with thin noodles, some carrots and dill that we always had in a pot on the balcony. We ate the meat for a second course, with cooked potatos and some salad.


Jedna uwaga: jeśli chcemy, żeby to rosół był najsmaczniejszy, wkładamy mięso do zimnej wody na początku gotowania, wtedy odda swój smak zupie, natomiast jeśli zależy nam na świetnej porcji mięsa na obiad a wywar gra dla nas drugorzędną rolę, to wkładamy mięso do wrzątku! I solimy zawsze na samym końcu gotowania.
One important thing: if you want the best broth you put meat first in the cold water and the beginning of cooking, if you want your meat to taste best and retain its flavours, bring water to the boil first and then add the meat. You add salt at the very end of cooking, to taste.

Acha, a jeśli zostanie nam jeszcze trochę rosołu na poniedziałek, to zamieniamy go w pomidorową! *^0^*
Oh, and if there's still some broth left for Monday lunch, you turn it into tomato soup! *^0^*

Friday, October 09, 2015

Warkocze włóczkę żrą...

Zacznijmy od śniadania, bo dalej nerwy mogą ścisnąć nam żołądek...
(kanapka z domowym preclem, z kremowym serkiem, wędzonym łososiem i bazylią plus sałatka).
Let's start with breakfast because later on the stress can squeeze our stomachs...
(homemade pretzel with cream cheese, smoked salmon and basil leaves plus a salad)
 



Znowu zabrakło mi włóczki!........  
I ran out of yarn again!.........



Zrobiłam prawie cały korpus Merle, wykończyłam dół warkoczowej listwy i tyle. Zostało mi mierne kilka metrów. Myślałam, że 400 g włóczki pozwoli mi na wydzierganie korpusu plus krótkie rękawy, przyjęłam do wiadomości, że to będzie raczej kamizelka niż sweter, ale niestety. Warkoczowa przednia listwa okazała się dużo bardziej włóczkożerna niż mi się zdawało, i już nawet dolnego ściągacza nie mam z czego zrobić.
I knitted almost the whole body of Merle's, I finished the cabled bands at the front and that's it. All what's left is just a few metres. I thought 400 g would let me knit a short sleeved version but I was wrong. Cables turned out much more yarn-eating than I imagined and I don't even have enough to finish the bottom ribbing.


Zgłodniałam od tych włóczkowych emocji, to może mały obiadek?
W poniedziałek odwiedziłam TKMaxx (w poszukiwaniu świec o zapachu dyni, ale wcale nie było, tylko choinkowe i żurawinowe, przegapiłam jesień czy co?.....). W każdym razie, z półki z książkami łypnęła na mnie Allegra McEvedy i po prostu nie mogłam jej tam zostawić! ^^*~~
I got hungry with those yarn emotions, would you care for a small lunch?
On Monday I visited TKMaxx (I was looking for pumpkin scented candles but all I could find were fir and cranberry scents, did I sleep through Autumn or what?....). Anyway, Allegra McEvedy called out to me from the cooking books shelf and I just couldn't leave her there, couldn't I? ^^*~~



Allegrę znam z wielu programów kulinarnych BBC i bardzo lubię jej gotowanie - to taka porządna obfita smakowita brytyjska (ale też z wieloma wpływami z całego świata) kuchnia, klasyki w nowoczesnym wydaniu. To jak Allegra McEvedy zachowuje się w kuchni i jak podchodzi do jedzenia jest dla mnie kulinarnie wiarygodne, dlatego niespodziewane zdobycie tej książki bardzo mnie ucieszyło. 
I know Allegra from BBC culinary programmes and I like her cooking very much - it's a decent tasty nutritious British (but also with influences from all around the world) cooking, contemporary versions of the classics. I find Allegra's way of cooking and her attitude towards food credible so I was glad I found her book.


Na początek wpadły mi w oko kotlety wieprzowe z jajkiem, ideał prostoty. 
Sznycle wieprzowe cienko rozbijamy, doprawiamy solą i pieprzem, obsypujemy mąką, maczamy w jajku i bułce tartej i smażymy na brązowo. Zdejmujemy kotlety z patelni i przygotowujemy jajka sadzone
Równocześnie przygotowujemy sos - na łyżce masła podsmażamy kilka rozdrobnionych filetów anchovies, garść posiekanych kaparów i garść siekanej natki pietruszki.
Na talerzu układamy kotlet, na nim sadzone jajko i polewamy całość sosem. Obiad robi się błyskawicznie a smaki idealnie tu do siebie pasują, mój mąż po raz pierwszy w życiu oświadczył, że w tym wypadku rozumie sens dodawania anchovies to potraw! Bardzo polecam! *^O^*
I started with pork chops with eggs, simple but perfect.
Pork chops should be very thin, season them with salt & pepper, dust them with some flour, then coat them with beaten egg and breadcrumbs. Fry them till brown, remove from the pan. Now fry the eggs.
At the same time prepare the sauce - heat a Tbsp of butter and add some chopped anchovies, some capers and some parsley.
Place the pork chop on a plate, put the fried egg on top of it and pour the sauce all over it. This dish is ready in a few minutes and it's perfectly delicious, the flavours go so well together! My husband even said "this time I understand why you should use anchovies in cooking"!... I highly recommend! *^O^*




Wracając do swetra, kupiłam już drugą paczkę włóczki, chociaż z małym niezadowoleniem, bo na Yarn Paradise nie można kupować pojedynczych motków tylko paczki, a więc leci do mnie z Turcji następne 400 g, ech... 2,5 motka wejdzie pewnie w Merle, a resztę dorzucę do jakiegoś projektu wielokolorowego.
Back to my sweater, I already bought more yarn but with some reluctance because on Yarn Paradise website you can only buy packets and not individual skeins, so another 400 g is on the way to me from Turkey... 2,5 skein will probably go into Merle, and the rest will wait for some colourwork project.


Po obiedzie fajnie jest zjeść jakiś deser i tym razem proponuję ciastka potrójnie czekoladowe!... *^v^*
Pierwsza wersja zawierała czekolady z Lidla (bo akurat tam robiłam zakupy) - a więc, biała z płatkami kukurydzianymi, mleczna z płatkami kukurydzianymi oraz ciemna z żurawiną. 
It's nice to eat some dessert after lunch and this time I'd like you to have some triple-chocolate cookies!... *^v^*
My first version included chocolates from Lidl because I was doing shopping there, so I added white chocolate with cornflakes, milk one with cornflakes and dark one with cranberries.





Niestety, Robert jest wyjątkowo wybredny jeśli chodzi o smak czekolady i zarządził powtórzenie przepisu, tym razem z użyciem "jakichś porządnych czekolad". No to druga partia była na bogato: Wedlowska czekolada karmelowa z solonymi orzeszkami, Ritter Sport mleczna z migdałami i Ritter Sport ciemna z orzechami laskowymi, dodatkowo dosypałam garść płatków kukurydzianych, żeby chrupało. ^^*~~ I tym razem położyłam na blasze kulki ciasta, za pierwszy razem rozpłaszczyłam je na placki i bardzo rozeszły się na boki, teraz są bardziej zdyscyplinowane.
Unfortunately Robert is very picky as far as chocolate is concerned and he ordered another experiment with "some proper chocolates this time". So, I baked more cookies with: Wedel caramel chocolate with salted peanuts, Ritter Sport milk chocolate with almonds and Ritter Sport dark one with hazelnuts, I also added a handful of cornflakes to add more crunchiness. ^^*~~ The second time I put balls of dough on the baking tray, before I put flat discs of dough and they flattened even more. Second batch of cookies have better shape.



A jak się człowiek zmęczy pieczeniem ciastek, to akurat nastaje czas kolacji, i można się posilić pieczonym kurczakiem, hummusem, pastą baba ghanoush, surówką z marynowanych warzyw i domowej roboty preclami! *^-^*~~~ 
And when you're tired from baking cookies you can rebuild your strength with a supper: baked chicken, hummus, baba ghanoush, pickled vegetables and homemade pretzels! *^-^*~~~




No i znowu jestem robótkowo wstrzymana (a tak mi szybko ta Merle szła!...), bo na brakujące motki poczekam ze dwa tygodnie. W tym czasie zabiorę się za wykończenie Settlera dla Roberta, bo z dnia na dzień zrobiła się zima i przymrozki!... Niedużo mi zostało (kieszenie, kołnierz, listwa suwakowa), więc powinno pójść szybko i niebawem będę mogła Wam pokazać skończony sweter.
So, my knitting is again on hold (and I was doing such a quick job with Merle!...), I'll have to wait about two weeks for the yarn. In the meantime I'll try to finish Settler for Robert, it's suddenly Winter weather here!... I don't have much to work on - the pockets, front bands and the collar, so I hope I'll be able to show you the finished sweater soon.


Dotarły do mnie wreszcie książki z Amazona - Nigela Slatera "Kitchen Diaries III" oraz "Honey & Co" autorów Sarit Packer / Itamar Srulovich, o których już Wam pisałam. Na razie przejrzałam je pobieżnie, bo każda z nich to nie tylko zbiór przepisów ale też historie do zagłębienia się na dłużej, ale obydwie zapowiadają się bardzo smacznie!
Niestety, tym razem muszę ponarzekać na brytyjski Amazon!....
I finally received the books I ordered from Amazon - Nigel Slater's "Kitchen Diaries III" and "Honey & Co" by Sarit Packer / Itamar Srulovich. I just had time to look through them because these are not just collections of recipes, but of stories too.
Unfortunately I have to complain about British Amazon a bit!...  




Książki miały do mnie przyjść 1 października, więc kiedy nastał 2 października a na trackingu DHL nawet nie było mojej paczki, zadzwoniłam do DHL-a, żeby się dowiedzieć, co się dzieje. Przemiły pan sprawdził numer podany mi przez Amazon i... stwierdził, że w ogóle nie ma takiej przesyłki w systemie, co oznacza, że taka paczka nie została przyjęta przez brytyjski DHL... 
W tej sytuacji wysłałam maila do Amazona i dostałam bardzo zawiłą i długą odpowiedź, z której wynikało "o rany!... o rany!... nie mamy bladego pojęcia, co się z tą przesyłką dzieje, bo już jest 2.X a ponieważ miała być dostarczona 1.X, to już jej nie ma na naszym wewnętrznym trackingu..... o jejku!..." Zapewniono mnie, że paczka w końcu przyjdzie, ale gdyby tak się nieprawdopodobnie zdarzyło, że jednak nie dotrze do 9.X to proszą o kontakt. I tu muszę przyznać, że zachowali się porządnie bo od razu zwrócili mi 5 funtów za śledzoną przesyłkę.
6.X spotkałam pod moim domem pana kuriera z DHL, który wręczył mi moją przesyłkę z książkami i przepraszał, że nie ma ona nadanego żadnego numeru (!)... 
Nie mam nic do zarzucenia obsłudze klienta Amazona, kontakt był szybki i profesjonalny, chodzi mi o coś innego. Dowiedziałam się, że tak naprawdę nie mają oni żadnej kontroli nad swoimi wysyłkami, bo już dzień po przewidywanym terminie dostawy cała historia drogi, jaką paczka przebyła zostaje skasowana i pozostaje im tylko rwać włosy z głowy i mieć nadzieję, że paczka jednak kiedyś dotrze albo trzeba ją będzie wysyłać ponownie.
I was supposed to get the books on 1st Oct, so when there was 2nd Oct and my parcel wasn't even on DHL tracking I called DHL to ask about it. A nice man checked the number I was given by Amazon and he said that it doesn't exist in the system, as if it wasn't posted to me at all...
So I wrote an email to Amazon and then answered in a long a complicated letter which in short had the following meaning: "oh boy!... oh boy!... we have no idea where your parcel is because it's one day past the delivery date and our tracking history is all gone!... oh boy!..." I was assured that eventually my parcel will arrive, one day... but in a very unlikely situation it doesn't until 9th Oct I should contact them again. Here I must admit they behaved very professionally and refunded me 5 pounds I paid for the trackable delivery.
On the 6th Oct I met a DHL guy in front of my house and he handed me the parcel and was very apollogetic that it didn't have any number on it (!)...
I have no complains towards the Amazon's customer service, their response towards my mail was quick and professional, I was surprised by something else. I found out that apparently they have no control over their orders, one day after the predicted delivery date their tracking was deleted and they had no means to check the parcel's route and whereabouts. So all they could do is say sorry, hope for the delivery and possibly sent the ordered items again if the first parcel never arrived.


Tyle na dziś, a teraz idę do drugiego pokoju, o tam --->, żeby wyciąć z wełny nowe spodnie dla męża, które będę zszywać w weekend, a potem będę wymyślać, co mam zrobić z zapasu owoców pigwy, które dostałam od mamy z działki. Miłego weekendu! *^0^*~~~
That's all for today, now I'm going to go to the other room, over there --->, to cut the pieces of a pattern of trousers for my husband which I'm going to sew this weekend, and then I'll think about the bag of quince I got from my mother's allotment and what to do with it. Have a great weekend! *^0^*~~~