Wednesday, January 27, 2016

Czytanie i faworki

Proponuję faworka do dalszej lektury. *^-^*
Have a cookie and read on. *^v^*




Jeśli ktoś chciałby znać moją opinię o książce "Nagi lunch" Williama Burroughsa, za którą miałam się zabrać w zeszłym tygodniu, to powiem tak - nudny narkomański pretensjonalny bełkot przeplatany szpanerskim popisywaniem się znajomością policyjno-narkomańskiego slangu, przekleństwami, obrzydliwościami i odniesieniami do homoseksualizmu (homoseksualnych scen jest w tej książce tyle, że aż daje mi to do myślenia, co działo się w umysłach mężczyzn w Ameryce lat 1950-tych...). Tyle z mojej strony. Strata czasu i kompletnie dla mnie niezrozumiały fenomen klasyka literatury, na szczęście książka jest chudziutka, więc jak się dodatkowo przebiega wzrokiem ultra nudne i bezsensowne fragmenty to można ją szybko skończyć i spokojnie przejść do czytania innych ciekawszych książek. Może jako nie-narkomanka nie mam punktu odniesienia i nie jestem w stanie docenić tej książki. Jakoś z tym będę żyć. *^v^*
If you want to know my opinion of the "Naked lunch" by William Burroughs I read last week, my opinion is the following -  boring pretentious drug addict's mumbo jumbo together with showing off the knowledge of police-drug slang, swearing, repulsive scenes and lots of homosexual references (seriously, what was happening in the minds of the men of 1950's?.....). That's what I think about this book. A total loss of time but fortunately it's a rather thin piece of literature so skipping the more boring or disgusting fragments allows the reader to finish it quickly and move on to more interesting books. Maybe, not being a drug addict, I just cannot understand the message but that's alright, I can live with that. *^v^*



W zeszłym tygodniu przeczytałam też pierwszy tom trylogii Toma Holta pt.: "Przenośne drzwi". Cykl ten jest porównywany do książek Terryego Pratchetta, ja bym dodała analogie do "The Laundry Files" Strossa, i choć od obydwu powyższych jest to sporo słabsze, to czyta się gładko i bardzo żałuję, że nie mam tego w oryginale, bo nawet przez tłumaczenie przebija zapowiedź cudnej rasowej brytyjszczyzny językowej! Chwilowo robię sobie przerwę od Holta i zabieram się za "Życie towarzyskie elit PRL" Sławomira Kopra. Na telefonie wciąż Stephenson i Stross, podczytuję w komunikacji i jak mi się nie chce iść do drugiego pokoju po książkę papierową.
Last week I also finished the first part of the trilogy by Tom Holt, "The Portable Door". His books are compared with the ones by Terry Pratchett, I'd also add a slight resemblance to the works by Charles Stross. And although they're inferior to the mentioned authors' books, they're smooth and fun to read. And I so wish I had it in the original version, because even through the (good) translation to Polish I can feel a good old British English underneath! At the moment I decided to take a break from the world of Holt's and I started "Życie towarzyskie elit PRL" by Sławomir Koper. I still have Stephenson and Stross's ebooks on my phone, reading them on the bus or when I'm too lazy to go fetch the book from the other room.

A na drutach niezmiennie rękawiczka Old Runo, wciąż pierwsza z pary, urosła nieco od zeszłej środy ale nie tak bardzo jak się spodziewałam, bo przez ostatni tydzień trochę nie miałam głowy do niczego, z robieniem na drutach na czele. W każdym razie jeszcze kilka rzędów i dojdę do palców.
On my needles I still have the first Old Runo glove, I didn't have a mood for knitting (or anything else) last week, having some family worries. A few more rows and I'll be knitting fingers.
 
 
Pozdrawiam serdecznie i idę teraz do maszyny do szycia, chyba przełamałam impas trwający od jesieni i może coś uda mi się wreszcie skończyć!
Have a nice day, now I'm going to sit at the sewing machine, I think I might have managed to end the sewing deadlock and I might finally finish something since Autumn!
  

Friday, January 22, 2016

Zapastowana I

Uwielbiam pasztety i pasty do chleba. Najbardziej Podlaski Belgijski, mogę go jeść łyżką z puszki!
Ostatnio sprawdziłam jego skład i powiem Wam, że jestem mile zaskoczona - nie jest tak źle, chociaż jest oczywiście sól, cukier i zagęstniki, a jak kupujemy przetwory z takimi składnikami to nie mamy pojęcia, ile tego tam wpakowali, a tym samym nie mamy kontroli nad ilością spożytej soli i cukru. Można oczywiście piec pasztety własnoręcznie i od czasu do czasu ja to robię, ale pasztety wymagają ugotowania mięs czy warzyw, mielenia ich w maszynce (mam żeliwną ślimakową staruszkę na korbę...), pieczenia, ten proces wymaga zaplanowania i dłuższego czasu produkcji. A czasami chce się pasztetu na kanapce już teraz! ^^*~~
I love pates and pastes to eat with bread. I recently checked the contents of my favourite store-bought paste and it wasn't THAT bad, but you know, there was salt, sugar and inspissants, and when we buy food with such ingredients we have no idea how much of them went into the final product so we cannot control the amount of salt and sugar we eat. You can bake your own pates and I do that sometimes but a pate takes time to prepare - cooking meats or vegetables, grinding them (I have an old cast iron grinder with a crank...), baking them, it requires good planning. And sometimes I just want a pate sandwich right now! ^^*~~


Nasza impreza sylwestrowa w tym roku była wegetariańska - tak wyszło, znajomi wybrali pub, w którym się bawiliśmy, my przyklasnęliśmy pomysłowi i dopiero po jakimś czasie okazało się, że catering nie przewiduje mięsa. Mąż na początku trochę struchlał (mnie to aż tak nie przeszkadzało ^^), ale na miejscu okazało się, że menu jest po pierwsze bardzo zróżnicowane i obfite, a po drugie niesamowicie smaczne! *^o^* Do chleba zaproponowano kilka pasztetów i past roślinnych, i już w trakcie imprezy próbowałam rozgryźć składy niektórych potraw. (Tak, Joanna na balu Sylwestrowym na przemian tańczyła i jadła myśląc o gotowaniu!... ^^*~~) No i z nowym rokiem zabrałam się za odtwarzanie tamtych smaków.
Our New Year's party this year was vegetarian - it just happened like that, our friends chose the pub and booked us a table, and after we agreed to go we found out about the vegetarian menu. My husband wasn't too happy at the beginning but then it turned out that there's loads of food and not just food, but some really delicious delicacies! *^o^* There were several pates and pastes for bread and even during the party I already tried to decipher the ingredients (yes, that's me, on New Year's party I was dancing or eating and thinking about food!... ^^*~~) So, I started to recreate those flavours when the new year came.


Zaczęłam od kilku past, inspirowanych Sylwestrowym menu i takich, które znalazłam w Sieci i wydały mi się smakowite. Do ich wykonania wystarczy mały blender (albo końcówka "żyrafa" do miksera).
Po pierwsze, pasta z serka kremowego, suszonych pomidorów i kaparów. Proporcje proponuję wybrać wedle swojego smaku, zaczynając od pół na pół serka do pomidorów i łyżki stołowej kaparów. Gotową kanapkę posypałam słodką papryką i pestkami słonecznika.
I started with some pastes, some inspired by the New Year's party menu and some I found online and thought they might be nice. To make them you just need a small blender.
First, the cream cheese, dried tomatoes and capers paste.  Just mix the ingredients to your taste, I'd start with 1:1 ration of cheese and tomatoes and 1 Tsp of capers. I sprinkled my sandwich with sweet paprika and sunflower seeds.




Następna była pasta z zielonego grochu i wakame, zaintrygował mnie dodatek wodorostów i musiałam ją wypróbować! Nie są one mocno wyczuwalne, stanowią raczej zdrowy dodatek, pasta jest czosnkowa i taka zimowo-treściwa. Zjadłam ją z musztardą ziarnistą i kiełkami rzodkiewki, ale idealnie pasowałby też kiszony ogórek. (ta pasta wymaga trochę więcej czasu, bo trzeba namoczyć i ugotować groch)
The next one was  green peas and wakame paste, I was intrigued by the wakame but it's not very prominent, the paste is rich, full of garlic and perfect for Winter. I ate it with French mustard and radish sprouts but the pickled cucumber would be also perfect. (this paste take more time because you have to soak and cook the peas)




Potem pasta z czerwonej fasoli. Z konieczności dokonałam jednej zmiany - dodałam paprykę wędzoną zamiast słodkiej, bo tej drugiej nie miałam w domu, i to dodało paście świetnego wędzonego posmaku. Potrzebujemy puszkę czerwonej fasoli, łyżkę papryki słodkiej (lub wędzonej), szczyptę chilli, łyżkę suszonego oregano, 3 łyżki oliwy, sól i pieprz do smaku. I jakiś pyszny chleb, u mnie żytni z żurawiną.
Then was the red bean paste. I made one change to the recipe out of necessity - I didn't have the sweet paprika so I added the smoked one and it was the best choice, the paste gained that great strong smoked flavour. We need a can of red beans, 1 Tsp of sweet (or smoked) paprika, a pinch of chilli flakes, 1 Tsp of dried oregano, 3 Tsp of olive oil, salt and pepper to taste. And some nice bread to serve it on, like mine - rye bread with dried cranberries.




W sklepie zauważyłam puszkę czarnej fasoli, więc połączyłam ją z garścią rukoli, bazylii, natki pietruszki i suszonej żurawiny, doprawiłam pieprzem i octem balsamicznym. Moje pierwsza autorska pasta, słodkawa i treściwa. ^^*~~
While doing shopping I spotted a can of black beans, so I blended it with a handful of rocket, basil and parsley (each), and a handful of dried cranberries. I added some pepper and a splash of balsamic vinegar. My own recipe, the result is sweet and nourishing. ^^*~~




A na koniec kuchnia fusion - arabski hummus z japońską pastą miso. Działa? Działa! *^v^* Czuć zarówno pastę tahini jak i miso, bardzo smakowita pasta, która jak na razie zajmuje pierwsze miejsce na równi z pastą z czerwonej fasoli.
Last but not least some fusion cooking - Arabic hummus with Japanese miso. Does it work? Yes, it does! *^v^* You can taste both the tahini and the miso, this paste takes the first place together with the red bean paste from above.

 


Każdej pasty robię małą miseczkę, żebyśmy nie jedli jej za długo i żeby się w związku z tym nie znudziła! Za to przez cały czas mamy w lodówce dwie różne pasty do wyboru, smarujemy nimi chleb albo zawijamy z warzywami w orkiszowo-owsiane placki, dekorujemy kiełkami, nasionami, suszonymi owocami. Pasty można też podać na imprezie jako dip do surowych warzyw. Poza tym, że są pyszne, są też wegańskie albo wegetariańskie i bezglutenowe. ^^*~~ Na razie skupiam się na treściwych warzywach strączkowych, wiosną pewnie pasty staną się bardziej zielone od ziół.
I make a small batch of each paste each time, I don't want to keep them in the fridge for ever and get bored eventually! But all the time we have two different pastes to choose from, we put them on the slices of bread or turn into wraps, we decorate them with sprouts, seeds, dried fruit. Pastes can be served as dips for raw vegetables for the parties. Apart from being tasty, they're also vegan or vegetarian and gluten-free. ^^*~~ At the moment I mainly prepare on the legumes, in Spring my pastes will probably be greener from fresh herbs.



Coś czuję, że zrobi się z tego seria jak ta z zupami, bo pomysły na pasty wciąż jakoś pojawiają się w zasięgu mojego wzroku. *^v^* Zapraszam na kolejne wpisy o gotowaniu, niebawem napiszę o nowych książkach kucharskich na mojej półce.
It may turn into a series, just like the one with the soups, what do you think? *^v^* Stay tuned for more culinary posts and please look forward to my latest cooking books purchases.

Wednesday, January 20, 2016

Czytanie i dłubanie

Powiem Wam, że gdybym miała świadomość, jaka praca czeka mnie przy rękawiczkach Old Runo, to chyba nigdy bym się za nie nie zabrała... Jeśli któraś z Was myśli o wydzierganiu tych rękawiczek, to od razu uprzedzam,  że to NIE jest dobry pomysł dla osób niecierpliwych, niedokładnych, liczących na szybki rezultat. Dodatkowo, jeśli nigdy wcześniej nie znałyście estońskich technik dziergania to ten projekt wymaga nauczenia się nabierania oczek metodą Kihnu Troi czy poziomego dwukolorowego łańcuszka wrabianego na robótce. Wzór jest jednorozmiarowy, na małe lub średnie dłonie damskie a autorka zaleca dzierganie bardzo ścisło, czego nie ułatwiają druty 1,25 mm! To cieniutkie patyczeńki, popracuję nimi kilka rzędów i muszę dać dłoniom odpocząć, a dziergać mogę tylko przy porządnym świetle. Co więcej, sam wzór to po prostu rozrysowany schemat wierzchu rękawiczki i ilość oczek napisana obok, samemu trzeba pilnować, gdzie dodać lub ująć oczka (w jednym rzędzie mamy po 22 oczka na drucie, a w następnym już po 25 oczek), jak robić kciuk, jak wykończyć palce. Na pewno NIE jest to projekt dla osoby początkującej!
No, ale jak już przegryziemy się przez te wszystkie techniki i pomęczymy z cienkimi drucikami i nitką, to efekt wynagradza nam wysiłki. *^0^*~~~
Let me tell you, if I knew about all the difficulties with knitting Old Runo gloves, I wouldn't have started them at all... If you think about making them let me warn you that's NOT the project for the impatient, the lazy, the fast-result oriented people. Additionally, if you never tried the Estonian knitting techniques, you'd have to learn how to do the Kihnu Troi cast-on or the horizontal chain. The pattern is in just one size - small to medium woman's hand and the author suggests tight knitting which is not easy with 1,25 mm needles! I can work for a few rows and have to rest for a while, and I have to have a good light to see everything well. What's more, the pattern is just a chart with a number of stitches required, almost no notes at all, you have to guess for yourself where to increase or decrease stitches, how to make the thumb or finish the fingers. It's definitely NOT the project for the beginner knitter!
But, when we get through all the difficulties the reward is waiting for us in the for of a beautiful glove. *^0^*~~~



Na razie mam pół pierwszej rękawiczki, niestety kupiłam tylko jeden komplet drutów, więc muszę skończyć pierwszą rękawiczkę, żeby zacząć robić drugą. Gdybym robiła ten model ponownie, to zaczęłabym z mniejszą ilością oczek na nadgarstku, bo mam tu sporo luzu, widocznie mam wyjątkowo chude nadgarstki. 
Jeśli chodzi o czytanie, to skończyłam Murakamiego i zanurzyłam się w świat detektyw Phryne Fisher "Morderstwo w pociągu" Kerry Greenwood. Jeśli ktoś polubił serial z tą bohaterką, puszczany u nas na AleKino, to zakocha się też w książkach (bo to pierwsza część serii), narracja jest prowadzona w taki sposób, że przed oczami czytelnika stają sceny filmowe. Nie jest to literatura bardzo ambitna, ale na pewno jest rozrywkowa i relaksująca. *^v^* A ponieważ przygody panny Fisher to książka, którą się połyka w góra dwa wieczory, wczoraj zaczęłam "Nagi lunch" Williama Burroughsa, amerykańskiego klasyka, do czego zachęcił mnie jeden z programów kulinarnych Anthonyego Bourdain i jego wycieczka do Tangeru. Zobaczymy, o co tyle zamieszania, czy to po prostu następny pamiętnik narkomana czy jest w tej książce coś jeszcze, co usprawiedliwiałoby wyniesienie jej na piedestały literatury.
So far I have half of the first glove, unfortunately I bought only one set of needles and I have to finish the first one before I can go on to the second one. If I was to knit this project again I'd start with less stitches because apparently I have very thin wrists and I have some excess of fabric there. 
As far as reading, I finished Murakami last week and I dived into the posh world of detective Phryne Fisher's, "Murder on the Ballarat Train" by Kerry Greenwood. If you liked the tv series about Miss Fisher you'll love the books (there's more than one of course), it's a nice funny and relaxing literature. *^v^* Books about Phryne Fisher are the quick knits and I finished mine in two evenings, so last night I started "Naked lunch" by William Burroughs, the American classic. I felt encouraged to read it after I watched Anthony Bourdain's tv episode about Tangier. We'll see what this fuss is all about, is it just a memoir of a drug addict or is there anything more to it than that.

***

Below I'm writing about my search for a perfect handcream and what I recently found, a great cosmetic by Mixa.
I jeszcze moje wczorajsze odkrycie, którym muszę się podzielić z koleżankami-dziewiarkami! Mam suchą skórę, a na dłoniach, które przecież często moczę przy zmywaniu albo myciu warzyw to już w ogóle!... Czasami moja skóra tak wysycha, że aż mnie bolą ręce... Podobnie niektóre włóczki "wyciągają" mi nawilżenie z dłoni a tubki kremów do rąk leżą zawsze w pobliżu kanapy, gdzie dziergam. (oraz gdzie tylko mi przyszło do głowy w całym mieszkaniu i w każdej torbie, jakiej używam) Przetestowałam miliony kremów i powiem Wam szczerze, że w tym departamencie nie jest różowo. Przeważnie kremy dają chwilową dawkę wilgoci i za moment albo najdalej do najbliższego zmoczenia rąk wszystko wraca do bardzo suchej rzeczywistości. Nawet nie będę komentować konsystencji, bo trafiały mi się kremy cieknące jak woda które nie robiły nic oraz tłuste jak gęsi smalec, które wyłączały ręce z działania na długi czas, i wszystko co pomiędzy. Nie najgorsze są kremy Delii, The Body Shop, Neutrogeny i Evree, kiedyś miałam próbeczkę kremu Heleny Rubinstein, którego jedna kropelka wchłonęła się błyskawicznie i nawilżyła moje dłonie na długi czas, ale ten kosztował rękę, nogę i nerkę, jak wszystkie kosmetyki tej marki. Słyszałam, że świetne kremy ma Clarins i L'Occitane.
Wciąż poszukiwałam mojego świętego Graala kremowego.





No i wczoraj będąc na zakupach w supermarkecie sięgnęłam po Mixę. Używam regularnie płynu micelarnego i toniku tej firmy, a ponieważ sprawdzają się na mojej suchej skórze twarzy cudownie postanowiłam przetestować krem do rąk. I wiecie co? To jest IDEAŁ!!! *^0^*~~~ Jest bardzo gęsty, ale nie tłusty, wchłania się w 10 sekund i świetnie nawilża moje dłonie! Praktycznie zaraz po posmarowaniu mogę używać rąk a uczucie nawilżenia pozostaje na długo. Mixa ma dwa rodzaje kremów do rąk i na pewno kupię ten drugi do testów, kosztują ok. 12 zł. Rozważam przyjrzenie się innym kosmetykom firmy Mixa, bo już trzy z nich od pierwszego użycia stały się moimi ulubieńcami. *^v^*

Saturday, January 16, 2016

Gruba Berta i insze inszości

Jak na zamówienie przez pół piątku padał śnieg, a w sobotę rano obudziło nas piękne słońce, więc nie pozostało nic innego jak tylko iść na spacer i obfotografować nowe udrutki! *^O^*
On Friday afternoon it started to snow and it didn't stop until late night, so on Saturday we woke up to a beautiful sun and a Winter Wonderland outside. Immediately we took this opportunity to go for a walk and take photos of my latest knitting projects! *^O^*




Ciepło się ubrałam i wyruszyliśmy prosto w zimę!
I put on some warm clothes and we set out straight into Winter scenery!




Na śniadanie zaszliśmy do Kafelka (polecam!) a potem zrobiliśmy sobie trzykilometrowy spacer do mojej mamy, gdzie trzeba było ratować zepsuty komputer. A po drodze były takie widoki:
We had breakfast at the local cafe and then we took a three km walk to my mother's house to repair the broken computer. We passed such views on our way there:




Kaczki nic sobie nie robiły z trzaskającego mrozu, tym bardziej, że były karmione przez dzieci chlebkiem!
Ducks didn't seem to notice the freezing temperature because they were fed with bread by the kids!




Nie skusiło nas zjeżdżanie z górki (tym bardziej, że musielibyśmy to robić na tyłku, bo sanek nie mamy...), więc poszliśmy dalej w bardziej tajemnicze ostępy...
And we didn't get tempted by the mountain covered in snow (we don't even have a sleigh...), just carried on towards some mystery scenery...




... fotografować to, co ostatnio wydziergałam!
Zacznijmy od grubego ultraciepłego swetra, który nazwałam Grubą Bertą. ^^*~~
...to take photos of my knitting!
Let's start with the thick and warm Winter pullover I called Dicke Bertha. ^^*~~




Pomysł na układ pasków zaczerpnęłam z projektu Ravello, ale kształt został podyktowany grubością włóczki i drutów - 7 mm. Sweter robiłam od bezszwowo od góry, na sam koniec dorobiłam golf. A pod koniec gdzieś zgubiłam moje notatki, więc gdybym chciała go powtórzyć, to musiałabym na nowo policzyć wymiary i oczka, ech...
The inspiration for the stripes came from Ravello, but the shape was based on my yarn's and needles' thickness - 7 mm. I made this top down and I finished with a turtle neck. And I even lost all my notes at the end of knitting so I'd have to count everything and design it from  scratch if I wanted another wersion, duh...
 



Włóczki to ciuchlandowe zdobycze wełniane - Rauma Vamsegarn, Sandnes Garn Alfa i Sandnes Garn Fritidsgarn (musiałam dokupić dwa białe motki i jeden szary, na szczęście znalazłam tę włóczkę tanio w UK), druty 7 mm. Daaaawno już nie dziergałam na tak grubych drutach, dobrze wiecie, że jestem raczej miłośniczką rozmiarów w okolicach 2,5 mm, ale miało to swoje zalety, projekt przyrastał błyskawicznie! *^o^*
The yarns are my second hand finds - Rauma Vamsegarn, Sandnes Garn Alfa and Sandnes Garn Fritidsgarn, I had to buy three more skeins and lucky me I managed to find them cheaply in the UK, 7 mm needles. I haven't used such thick needles in a looooong time and although working with them wasn't easy (I love the 2,5 mm sizes best), the project kept growing really fast! *^o^*




Zgłaszam ten pulower do Herbatkowej Kampanii Zwyklakowej, bo to taki mój idealny Zwyklak na surową zimę. ^^*~~
With this pullover I take part in Herbatka's Average Sweater Campaign, because it's my everyday pullover for heavy Winter. ^^*~~





A jak już skończyłam sweter to zostało mi trochę końcówek różnych włóczek, więc żeby nie zalegały w koszyku przemieniłam je w dwie zimowe grube czapki! *^v^* Pierwsza powstała z zielonego Sandnes Garn Alfa i motka czerwonej bawełny Solberg 12/4, a pod spodem jest warstwa pomarańczowej grubej wełny dla ocieplenia (brak banderoli). Spód dziergany na gładko a wierzch francuzem, dopóki nie skończyła mi się cała włóczka. Na przodzie naszyłam "złote" ziarenko kawy dla ozdoby.
When I finished the pullover I had some leftover skeins and I didn't want to keep them in my stash so I turned them into Winter hats! *^v^* The first one was made from green Sandnes Garn Alfa and a skein of red Solberg 12/4 cotton, with a underneath layer of orange wool around forehead (label missing). The bottom layer was knit, the outer layer was made in seed stitch until I ran out of yarn. I added a small "golden" coffee bean as an embelishment.







Druga czapka powstała z resztek wełny Sandnes Garn Fritidsgarn w kolorze białym i szarym, na czubku dodałam jeszcze trochę podwójnie łapanej nitki z innej szarej wełny z resztek, bo czapka wydała mi się za krótka. Tak samo jak w poprzedniej czapce zrobiłam podwójną część na czole, dziergając drugą warstwę z jasnej włóczki bez banderoli znalezionej w zapasach. Dla ozdoby przywieszka w kształcie wisienek, którą dostałam od MaroccanMint. ^^*~~
The second hat was made from the leftovers from white and grey Sandnes Garn Fritidsgarn, I also added some no-label gray yarn held double to lengthen the hat. Just like in the previous hat I added the inner layer around my forehead using some cream wool yarn from my stash (no label). I added a small cherries charm I received from MaroccanMint as an embelishment. ^^*~~




Kształt tej czapki jest bardzo prosty a efektowny - nabieramy oczka na obwód głowy i dziergamy na prosto ile nam się podoba, trochę dalej niż czubek głowy, żeby było z czego zrobić "rączkę" czapki. Kiedy już uznamy, że wystarczy nam długości, składamy robótkę na pół i zamykamy oczka "na trzy druty". Po położeniu czapki na płasko mamy prostokąt. Teraz wystarczy złapać i związać ze sobą dwa górne rogi tego prostokąta i robi nam się "uchwyt" na czubku. *^v^*
The shape of that hat is simple to make yet interesting - you cast on the number of stitches for the size of your head and knit straight for as long as you like, a few cms longer than the top of your head. Then you fold the hat in half and do a three-needle bind off. When you lay your hat flat it looks like a rectangle. Now you just take two top points of that rectangle and tie them together, and voila - there is a "handle" on the top. *^v^*





Obydwie czapki zgłaszam do akcji Asi i Justyny WZW czyli Wykorzystanie Zalegających Włóczek. Te włoczki na szczęście nie zdążyły mi długo pozalegać. ^^*~~
With those two hats I take part in Asia and Justyna's campaign Use Your Stash Yarn. Lucky me those skeins didn't linger in my stash for long! ^^*~~





To był taki dzień, że niedźwiedzie mi z ręki jadły! *^V^*~~~
It was such a day that the polar bears were like puppies! *^V^*~~~



Taka zima to ja rozumiem! *^0^*~~~ Trzymajcie się ciepło!
That's what I call Winter! *^0^*~~~ Stay warm!



#kampaniazwyklakowa, #wzw

Wednesday, January 13, 2016

Czytanie i zaczynanie dziergania

Już myślałam, że nie będę miała co pokazać w dzisiejszym Czytaniu i Dzierganiu, po szarej czapce nastąpiła bowiem przerwa na drutach! Błyskawicznie wydziergałam grubą zimową czapę (postaram się namówić męża na spacer i zdjęcia w weekend. *^v^*) Na skończenie czekał grubaśny zimowy sweter, ale wciąż nie miałam zamówionej w grudniu włóczki. W weekend zaczęłam rękawiczki, jednak najcieńsze druty jakimi dysponowałam to było 2,25 mm a te okazały się sporo za grube i musiałam kupić cieńsze.
Na szczęście w poniedziałek pan listonosz przyniósł mi brakujące motki norweskiej wełny do skończenia swetra a we wtorek - druciki skarpetkowe/rękawiczkowe 1,25 mm. *^o^* Wczoraj wieczorem zamknęłam ostatnie oczka swetrzyska, a dzisiaj, jak tylko opublikuję ten wpis, siadam do drugiego podejścia do Old Runo Gloves.
I thought I wouldn't be able to take part in this week's Reading and Knitting because after the last weel's grey hat I had a knitting hiatus!
I quickly made a warm Winter hat (to be photographed soon, I hope to take my husband for a walk this weekend *^v^*). I had a warm thick pullover to finish but I was still waiting for the yarn I ordered in December. Over the weekend I started to knit new gloves but it turned out 2,25 mm needles were way too thick so I had to buy something much thinner. 
Lucky me on Monday I received the yarn from the UK and on Tuesday - a set of 1,25 mm needles. *^o^* So, last night I finished the warm sweater and tonight, as soon as I publish this post, I'll have a second go at a pair of Old Runo Gloves.




Jeśli chodzi o lektury, to na telefonie wciąż czytam "Seveneves" Neila Stephensona i zaczęłam "Rhesus Chart" Charlesa Strossa, a w formie papierowej zbiór opowiadań Harukiego Murakami "Mężczyźni bez kobiet". Gorąco polecam każdą z tych książek, ale nie jestem obiektywna, bo jestem wielką fanką każdego z tych trzech autorów! *^v^*
As far as reading is concerned, on my phone I've been reading "Seveneves" by Neil Stephenson and I stearted "Rhesus Chart" by Charles Stross. A traditional book on my bedside table is "Men Without Women" by Haruki Murakami. I strongly recommend all three books but I may be biased because I'm a great fan of all three authors! *^v^*


Zapraszam w weekend na zdjęcia nowych udrutków i niebawem na gotowanie! ^^*~~
Please stay tuned for the photos of new knitting projects and some cooking! ^^*~~

Wednesday, January 06, 2016

Z nowym rokiem nowym krokiem!

I to wcale nie dlatego, że Sylwestra spędziłam w glanach, których nie miałam na nogach przez około 11 lat!.... *^0^*~~~
I entered the new year with a new attitude, and not because I wore army boots for the new year's party, for the first time in 11 years!... *^0^*~~~
 



Niby to nadejście pierwszego stycznia takie normalne, jak na przełomie każdego innego miesiąca, zawsze po ostatnim dniu poprzedniego przychodzi pierwszy dzień następnego, ale czuje się w powietrzu jakąś zmianę. Na przykład my po raz pierwszy w życiu spędziliśmy Sylwestra na płatnej imprezie w pubie! Co było doświadczeniem częściowo przyjemnym, a częściowo interesującym, że tak to ujmę. ^^*~~ Niestety nowy rok zaczął się też niezbyt pozytywnymi wiadomościami rodzinnymi, ale trzeba się będzie z tym po prostu uporać, kto da radę jak nie my?...
The 1st of January is a day like many other first days of each month but somehow you can feel the difference in the air. For the first time ever we spent the new year's party in a restaurant and it was partly nice and partly an interesting experience. ^^*~~ Unfortunately 2016 started with not so good health news in the family, but we shall overcome the problems, that's the plan!




Pierwszego stycznia spędziliśmy tradycyjnie jak co roku - w południe oglądaliśmy skoki narciarskie a pod wieczór reżyserską wersję filmu "Aliens".  Nie siedziałam przed telewizorem z bezczynnymi rękami - już pierwszego stycznia narzuciłam na druty oczka na nową czapkę! *^o^* Poczułam zapotrzebowanie na nowe zimowe nakrycie głowy, ponieważ tuż przed końcem roku upolowałam na ciuchach szary płaszcz jak na mnie szyty (Marks'n'Spencer, wełna z kaszmirem!), a nawet niespecjalnie na niego musiałam polować, po prostu wisiał na wieszaku i czekał na mnie. *^v^* I do tego płaszcza zupełnie nie pasowały mi czapki, które są w moim posiadaniu, więc wygrzebałam jasnoszarą wełnę (zdobyczną, bez metki) i wydłubałam czapkę, model ulubiony i sprawdzony czyli Wurm.
We spent the 1st of January as usual - we watched ski jumping around noon and the "Aliens" director's cut in the afternoon. I didn't sit in front of the tv empty handed of course! *^o^* Just before the end of December I bought myself a new grey coat (it just waited for me in the second hand shop, wool with cashmere, Marks'n'Spencer *^v^*), and I felt the need for a new hat matching the coat. So I took my trusty pattern Wurm, some grey wool without the label and I finished a new hat in two evenings.




Po tej czapce zabrałam się za drugą czapkę, taką z bardzo grubej wełny na temperatury minus 15 stopni oraz planuję nową parę rękawiczek i nawet mam na nie włóczkę w zapasach, ale mimo, iż jest bardzo cienka, to jeszcze nie sprawdzałam, czy nie jest aby za gruba do tego projektu, taka to będzie dłubanina.
After that hat I started another hat using a very thick wool because I need one for the minus 15 degrees C temperatures. And I plan to knit those gloves, I have the wool in my stash but I must check whether it's thin enough for that project.



Nie wymyśliłam sobie żadnych postanowień noworocznych, chociaż planuję trochę różności w moim życiu i akurat te plany zbiegły się u mnie z końcem roku. ^^*~~ Na przykład, przyłączyłam się do akcji Przeczytam 52 książki w 2016 roku. Moje czytelnictwo jakoś podupadło pod koniec zeszłego roku i najwyższy czas coś z tym zrobić. Dlatego pierwszego stycznia wrzuciłam sobie do telefonu ebook "Seveneves" Neala Stephensona i nawet zaczęłam go już czytać, chociaż nie przewiduję skończenia tego tomiszcza w siedem dni... Skończyłam też "The Apocalypse Codex" Charlesa Strossa, idzie do mnie świeżo zamówiony najnowszy Haruki Murakami "Mężczyźni bez kobiet" a koleżanka pożyczyła mi "Morderstwo w pociągu" Kerry'ego Greenwooda (wspaniała Panna Fisher!) i trzy tomowy cykl Toma Holta, tak więc jestem chwilowo zabezpieczona czytelniczo zarówno na podróże komunikacją miejską (ebooki w telefonie) jak i na czytanie przed snem w łóżku czy do obiadu (książki papierowe). *^O^*
I didn't make any new year's resolutions although I've been planning some changes in my life at the end of 2015. For example, I joined the I will read 52 books in 2016. My reading fell down in the fourth quarter of 2015's and I want to do something about it. That's why on 1st January I uploaded a new ebook on my phone - "Seveneves" by Neal Stephenson and I already started to read it just when I finished "The Apocalypse Codex" by Charles Stross. I ordered "Men without women" by Haruki Murakami and my friend lent me "Murder on the Ballarat Train" by Kerry Greenwood (great Ms Fisher mysteries!) and a three part series by Tom Holt. So, for a moment I am well supplied with good reads. *^O^*  



Dodatkowo, wprowadzamy z mężem małe zmiany w naszej kuchni - będzie więcej warzyw w najróżniejszych postaciach, będzie zdrowiej i lżej niż dotychczas. (Przyznaję, że często nie zawracałam sobie głowy kalorycznością potraw czy ich zaletami zdrowotnymi, stawiając przede wszystkim na smak i obfitość, a to błąd.) Od dawna już po pomysły na warzywa sięgam do różnych blogów wegetariańskich (poniższe placki z kaszy jaglanej i marchewki na stałe goszczą już w naszym jadłospisie! *^v^*), a dodatkowo kupiłam właśnie kilka książek, które mnie w tym wspomogą, pochwalę się jak przyjdą.
Chodzi mi też po głowie powrót do regularnego biegania, bo chociaż strasznie mi się nie chce, to jednocześnie czuję, że moje mięśnie są tego bardzo spragnione.
Additionally, we decided to introduce some changes in our cooking and eating - there will be more veggies in many forms, it'll be lighter and healthier. I admit I always cared for the taste but didn't always pay that much attention to low calories, and that was no good. I've been looking through the vegetarian blogs for inspirations (those millet and carrot patties are the best and we eat them often! *^v^*) and I ordered some books that I'll share with you when they arrive.
I've been thinking about going back to running, as much as I don't feel like doing it on a regular bases I feel my muscles really yearn for it!




W nadchodzącym roku będę szyć oczywiście! *^v^* Będę chodzić w kapeluszach, będę nosić czerwone szminki, a co jeszcze, to się okaże.
Czy zauważyłyście małą maszynę do szycia przyszytą do mojej nowej czapki. *^O^*
In the new year I'm going to sew of course! *^v^* I'm going to wear hats and red lipstick, and we will see what more is going to happen.
Have you notices a small sewing machine charm on my hat? *^O^*