Thursday, December 22, 2011

Szczęściara / Lucky me

Czy wspominałam, że byłam jedną z 12 szczęśliwych, którzy zostali obdarowani zestawem kosmetyków do włosów w konkursie na helfy.pl? Ot, taki Mikołaj przedmikołajowy. ~^^~
Dzisiaj dostałam przesyłkę, w której znalazły się Olejek Sesa Plus marki Ban Lab oraz szampon Hesh Amla i odżywka Hesh Maka. Wszystko będę testować i na pewno napiszę o wrażeniach. (Dostałam jeszcze moją ulubioną rooibos, kyaaa! ^^)


***

Ponieważ w tym roku nie jedziemy na święta do taty Roberta (nie mamy z kim zostawić Ryśka i wyjazd planujemy dopiero w styczniu) czyli do końca roku będziemy w domu, wpadłam na rewolucyjny pomysł - ubierzemy sobie choinkę! *^v^*
Because this year we are not going to Robert's father for the holidays, only in January, so we will be home till the end of the year, I had a revolutionary idea - let's have a Christmas tree! *^v^*
To znaczy, Robert ubierał, a ja oprawiałam ryby, które kupiliśmy wczoraj u Pana Ryby (karmazyny, halibut i dorsze, wędzonego witlinka dostaliśmy w prezencie ~^^~), wszystko przy akompaniamencie odpowiedniej oprawy muzycznej *^v^*. Okazuje się, że Pan Ryba wcale nie będzie przyjeżdżał do Warszawy w styczniu, bo... ludzie w styczniu nie kupują ryb!... (mówił to z doświadczenia, więc chyba wiedział, co mówi) Jestem z tego powodu oficjalnie załamana i żądam, żeby już był luty! (Zresztą styczeń nigdy mi się jakoś szczególnie nie podobał.) Po oprawieniu ryb zrobiłam w zamrażarce zapas na 6 obiadów, a jak ryby wyjdą przed lutym, to będę kombinować i szukać innego źródła.
I mean, Robert put on all the decorations and I was cleaning all the fishes we bought, accompanied by the holiday music *^v^*. It turned out that our fish seller won't be coming to Warsaw in January because... people don't buy fish at the beginning of the year!... What?!... I am officially depressed because of that and I want it to be February already! (I never particularly liked January anyway.) After I cleaned and cut all the fish I prepared 6 dinner portions and put them in the freezer. When we run out of fish before Fabruary, I'll look for another seller.

W szaleństwie zakupowym nabyliśmy także ponad metrowego pora i oczywiście musiał zostać uwieczniony na zdjęciu, i to nie był mój pomysł... ~^^~
While doing shopping we bought the over 1 metre long leek and it had to be shown in the photo, and it wasn't my idea, you know... ~^^~

Wieczór zakończyliśmy wycieczką do kina na prequel "Coś" - moim zdaniem kalka z poprzedniej wersji, ale Norwegowie są świetni! *^v^* (aż mi się zachciało odświeżyć moją naukę norwerskiego! ^^)
Poza tym, umieram na katar i ciekawe, jak to się dalej rozwinie - rozłoży mnie totalnie czy jednak dam radę się pozbierać na święta? W każdym razie idę dzisiaj na ostatnie przed świętami zajęcia z japońskiego.
We finished the day with a movie to "The Thing" - a total copy of the previous version, but the Norwegians were great! *^v^* (I immediately thought about starting to learn Norwegian again~ ^^)
I still have a terrible cold and it's been getting worse, I wonder whether I get better or go down with it for Christmas? Anyway, I'm going to attend today's Japanese classes, last before holiday break.

Monday, December 19, 2011

Przełom / Breakthrough

Mąż dziękuje za wyrazy uznania, uszatą czapkę testował w sobotę i wywołała entuzjastyczne okrzyki u członków rodziny, u których byliśmy z wizytą. *^v^*
W niedzielę, w związku z moim rozchorowaniem się ruszyłam z Leną, mam już 1/3 przodów i jest szansa, że zakończę ten rok jeszcze jednym Małym Sweterkiem! ~^^~

Zulko, tacy faceci byli na wyprzedaży 19 lat temu, a teraz niestety nie wiem, co jest dostępnego na rynku... ~^^~

***

Rozpakowałam dzisiaj do końca moją walizkę po Japonii, wyjmując ostatnie letnie spódnice, bluzki i słomkowy kapelusik.
To nie znaczy, że pogodziłam się z powrotem i życiem tutaj.
I unpacked today the rest of the things from my suitcase from Japanese holidays, taking out Summer skirts, tops and a straw hat.
It doesn't mean I accepted the fact of coming back and living here.

To sygnał dla Wrzechświata (więc niech lepiej weźmie to pod uwagę!), że jestem w każdej chwili gotowa wrzucić do walizki kilka zimowych swetrów i skarpet, i jechać tam z powrotem.
It's my sign for the Universe (and it'd better take it under consideration!) that at any moment I am ready to throw into that suitcase a couple of Winter sweaters and socks, and go back there.

Saturday, December 17, 2011

Hello, Kitty!

Na początek cytat dedykowany Squirk, kolekcjonerce cytatów:
[powiedziane nonszalancko]: "Nie miałam pomysłu na kolację, więc zrobiłam curry z krewetkami i makaronem."

Cytat ze mnie, z piątkowego wieczoru, zamieszczam na prośbę męża. *^v^*


Intensywnie Kreatywna, Pan Ryba i tak ma zawsze kolejkę. ~^^~ A gratisowy pikling okazał się pyyyyszny! (chociaż, skubany, ma milion malutkich ości, jak to śledź...) Umebluj się na spokojnie i czekamy na pierwsze potrawy na nowym miejscu. ^^

Random Forest, to ja z Ochoty jeżdżę po rybę, a Ty masz ją pod bokiem i nie kupujesz?!... Shame on you, girl! ~^^~ Karmazyna jadłam tylko w formie wędzonej i był pyszny, natomiast świeży witlinek to ostatnio przebój w naszym domu, jest trochę podobny do dorsza - ma zwarte jasne niezbyt tłuste mięso, usmażony zanurzeniowo wychodzi delikatny i aromatyczny, a i z patelni byłby na pewno boski! Masz rację, że te gatunki nie są zbyt popularne w sklepach, ale polecam Ci zakupy u Pana Ryby, bo skoro nie masz przekonania do ryb, to wskazane jest, żebyś spróbowała czegoś naprawdę świeżego i pysznego.

Agato, no nie wymagam, żebyś do Warszawy jechała po rybkę, szczególnie, jeśli masz dobre źródło na miejscu! *^v^*

Iwono, a jadłaś wędzonego tuńczyka? To dopiero jest boska wędzona ryba! Kiedy pierwszy raz go kupiłam i urwałam kawałek na spróbowanie, to stałam tak w kuchni przy blacie i pożerałam kolejne fragmenty, bo nie mogłam się powstrzymać. ~^^~

Anito, gdybym tylko mogła Cię jakoś tymi rybami wspomóc... ale poszukaj dobrze Pana Ryby w swojej okolicy, chociażby w Tesco bywają świeże ryby, a czasami dobre rybne stoiska zdarzają się na zwykłych bazarkach.

Squirk, koniecznie! Bardzo polecam!

Co do łososia, to akurat nie jestem wielbicielką, jego smak wydaje mi się trochę nudny, zbyt neutralny. Za to uwielbiam wiele innych ryb i to w każdej postaci: ach, surowy maguro toro! ach, śledzie w occie lub oliwie! ach, wędzony węgorz! ach, smażone flądry, szczupaki lub sieje! ach, ryby w ogóle! ^^

Tak mi się jeszcze przypomniało a propos komentarza Pimposhki do mojej cery - oprócz kremów i mazideł jest jeszcze jeden czynnik, który towarzyszy mi od wielu miesięcy:
- nie jadam żadnych fastfoodów czy przetworzonych potraw gotowych do podgrzania. Nie pijam w ogóle kawy ani żadnych słodzonych napojów gazowanych tylko wodę lub naturalne soki oraz morze herbaty czarnej i zielonej. Natomiast codziennie jem garść różnych glonów i produkty sojowe, a co najmniej trzy razy w tygodniu rybę w różnej postaci (mój obiad to ryż, zupa miso, natto - kocham natto! ~^^~, ryba, surówka z glonów, sos sojowy jako przyprawa). Taka dieta służy urodzie Japonek i chyba mojej też! *^v^*

***

Świat jest mały, pisałam o tym poprzednim razem, kiedy okazało się, że moja dawna znajoma pracuje w szkole językowej, w której ja się uczę japońskiego. Okazuje się, że świat jest jeszcze mniejszy - moja nauczycielka dzieli mieszkanie z moją znajomą i zaglądała na mojego bloga!!! *^v^*
ヨアンナ せんせい, こんにちわ!
The world is small - it turned out that my old friend works in my language school and my Japanese teacher is her roommate (and she visited my blog)!!! *^v^*

Mój mąż wczoraj skonstatował: "To teraz już wie, jakie masz uwagi co do nauki języka..." ~^^~
No cóż, nie napisałam niczego, czego miałabym się wstydzić, nie zmienia to mojej opinii, że skoro oddaję zadaną pracę domową z lekcji na lekcje, to oczekuję oddawania jej sprawdzonej z lekcji na lekcję. ^^ Poza tym uważam, że nasza sensei jest bardzo energiczna i entuzjastyczna, i jest zawsze przygotowana do zajęć, taką opinię napisałam w ankiecie, którą niedawno dostaliśmy w szkole do wypełnienia. Inne uwagi dotyczą mojego stosunku do nauki w grupie, to nie mój styl i kropka.
My husband said last night: "Now she knows your opinions about learning Japanese in that school..." ~^^~
Oh well, I didn't write anything I should be ashamed of, it didn't change my opinion that when I submit my homework lesson by lesson I also expect it to be given back lesson by lesson. ^^ Apart from that I think that my teacher is energetic and enthusiastic about each lesson and always well prepared, and I put down that opinion in the questionaire my language school distributed recently. My other comments concerned learning in a group, it's just not my style and that's it.
***

I żeby nie było tak bez zdjęcia - zrobiłam mężowi czapkę. Ta poprzednia była niedobra bo: była za cienka i przez nią wiało oraz nie miała kocich uszu...
To show you some photos - I made a new hat for my husband. The previous one wasn't good, because: it was too thin and wind could easily penetrate it and didn't have a pair of cat's ears...

Ta spełnia obydwa warunki: jest zrobiona z dwóch warstw (czapka w czapce, ta wewnętrzna jest o 2 oczka mniejsza), oraz ma parę kocich uszu, wedle życzenia. *^v^*
This one fulfills both requirements: it's made of two layers (hat in a hat, the inner one is two stitches smaller than the outer one) and has a pair of cat's ears according to the wish. *^v^*

Wzór: Regular Guy Beanie plus uszy mojego pomysłu
Włóczka: Opus Polo Natura
Druty: 4 mm
Pattern: Regular Guy Beanie plus my own invetion for the ears
Yarn: Opus Polo Natura
Needles: 4 mm

Do oglądania mojego męża w nowej czapce proponuję włączyć melodię z anime Hanamaru Youchien (uwaga, strasznie się czepia... *^v^*)
To accompany watching my husband's new hat please listen to the song from Hanamaru Youchien anime (warning, it sticks and stays with you... *^v^*)
http://www.youtube.com/watch?v=ckJc2qazNkU

(Mój mąż umie zatańczyć pokazany układ do tej melodii, taki jest zdolny! ~^^~)
(My husband can dance the moves for that melody, he's so clever! ~^^~)

Thursday, December 15, 2011

Fishy fishy fishy fish! III

Herbatko, co śmieszniejsze, ten "las" składa się z trzech znaków oznaczających "drzewo". ~^^~ Ech, żeby każde kanji było aż tak oczywiste... ^^

Magdaleno, no proszę jaki świat jest mały, wiedziałam, że pracujesz w jakiejś szkole japońskiego ale nie miałam pojęcia, że właśnie w mojej! *^v^* Jak już Ci pisałam, na zajęcia z języka też tam chodzę.

Intensywnie Kreatywna, czas na odświeżenie pomysłów na sałatki, mebluj tę kuchnię i do dzieła! ~^^~

Izuss, takie bazgranie rozwija umysł. ^^ Zajmowałam się kiedyś kaligrafią średniowieczną, kiedy jeszcze działałam w grupie odtwórstwa historycznego, świetna sprawa.

Anju, bardzo dziękuję! Zainteresowało, ale... widzę, że te spotkania będą dokładnie w tych godzinach, kiedy w czwartki mam japoński, och...

***

Czy Warszawianki były dzisiaj po świeżą rybkę?
Ja pojechałam z samego rana (dla mnie to praktycznie blady świt!... ^^) i kupiłam świeżego witlinka i śledzie (wszystkie wyfiletowałam i będą smażone), oraz wędzonego trewala.
Poza tym, dostałam gratis piklinga dla męża. *^v^*
(podobno pikling to najsmaczniejsza wersja wędzonego śledzia, zobaczymy ^^)


Dzisiejszy asortyment ryb świeżych to sielawy, śledzie, karmazyny i witlinki, i chyba były też halibuty. Pan Ryba mówił, że będzie w przyszłym tygodniu w środę i w czwartek, i przed świętami ma mieć karpie. Przypominam, gdzie rozstawia stoisko - od 8:00 rano do 21:00, na Ursynowie przy stacji Metro Ursynów, między MarcPolem a Domem Kultury Ursynów.

Tuesday, December 13, 2011

書道 II

Pantalony serdecznie dziękują za komplementy! *^v^*

Herbatko, cały czas fascynują mnie małe sweterki, dziękuję! ~^^~

Artsajke, szminka też była dobrana pod kolor. ^^

Matyldo_ab, oczywiście, że nie gryzą, nie wytrzymałabym z gryzących gatkach! (ani sweterku też nie).

Kalino, jak to całe Szarotki?!... (się zarumieniłam... ^^)

YarnFerret, ja właśnie nawet bardziej powinnam ocieplać dolne rejony niż szyję, mam skłonności do przeziębień pęcherza...

Pimposhko, niestety nic nam nie spada z nieba, szczególnie jak się człowiek posuwa w latach, to trzeba się bardziej starać, ech... Ostatnio odkryłam jeszcze jedną fajną rzecz, chociaż Tobie pewnie będzie trudno ją dostać, ale masz zapewne zamienniki na miejscu - w Rossmanie kupiłam kolagenową maseczkę kolagenową w płatku fizelinowym, który nakłada się na całą twarz niczym maskę i daje genialny efekt! Nigdy nie miałam tak wygładzonej, rozjaśnionej buzi, a efekt utrzymuje się kilka dni. *^v^*
Czerwona szminka to Yves Rocher Coulers Nature 33 Rouge Pavot.

Feri, dziękuję! *^o^*

3nereido, takie majtasy nie są trudne, robisz dwie tuby na nogi zwiększając liczbę oczek w kierunku od kolan do ud (na płasko albo na okrągło), potem dziergasz na płasko, biorąc pod uwagę, że na pupie musi być więcej spodenek (wyższy stan, niż z przodu), co osiągasz rzędami skróconymi. Wzór jest bardzo czytelnie opisany.
W zasadzie mogłabym je nosić na wierzchu, ale nie na pas i pończochy, bo pantalony są nieco prześwitujące i widać by je było wyraźnie. ^^

***

Moje nieporadne kanji z niedzielnej kaligrafii - najpierw podstawowy znak, którego używa się na początku nauki do przećwiczenia podstawowych ruchów pędzlem: co oznacza "wieczność", "długi czas". Zawiera on wszystkie ruchy pędzlem stosowane w kaligrafii japońskiej - kropkę, linię poziomą i pionową, zawijas, linię zwężającą się do lewego boku, linię rozszerzającą się do prawego boku.
My clumsy kanji from Sunday's calligraphy class - first the basic sign used while learning: which means "eternity", "long time". It consists of all the moves used in Japanese calligraphy - a dot, straight level and vertical lines, a flourish, a left slanting line getting thiner at the end, a right slanting line getting thicker towards the end.


Następnie ćwiczyliśmy - "las".
Then we practiced - "forest".


A ostatnim słowem było: 日本 czyli Japonia.
And the last one was: 日本 which means Japan.


Długa droga przede mną, jeśli chodzi o opanowanie pędzla do kaligrafii, ale i tak świetnie się bawię ~^^~
I na koniec - idzie zima, w nocy nie mogłam zasnąć i zastanawiałam się, na jaką sałatkę mam ochotę... ~^^~ Rano od razu zajrzałam do naszego spisu sałatek z 2008 roku, pamiętacie? ^^
It's still a long way to go for me as far as calligraphy is concerned but I enjoy it anyway. ^^
And the proof that Winter is really coming now - I couldn't sleep last night and thought about the salads... ~^^~ In the morning I found our 2008 list of salads and decided what to eat today! ^^

Sunday, December 11, 2011

The Unmentionables

Serdecznie dziękuję za komplementy dla szala i dla mojego wyglądu! ~^o^~
Thank you very much for the compliments on the cowl and my look! ~^o^~


Zulko, 3nereido, zdecydowanie polecam olejowanie włosów, robię to od sierpnia i widzę ogromną różnicę!

Rene, mam ten olejek w kolejce do kupienia, ale chwilowo wykańczam zapasy innych, które nakupiłam jak szalona... Czytałam o jego genialnym działaniu u Anwen.

RandomForest, samo czytanie nie pomoże! *^v^* Trzeba się niestety trochę naolejować i naodżywiać, ale to świetna zabawa. ^^

IntensywnieKreatywna, to cieszę się, że nie jestem jedyną szaloną językomaniaczką. ~^^~ Esperanto, wow, zawsze się zastanawiałam, jak działa taki język bez kraju, to trochę jak z łaciną (której się kiedyś uczyłam, brrrr...).


Artsajke, tak to sprytnie pokazałam, że wcale nie pokazałam, ^^, ten owijacz jest zamotany podwójnie, i w środku ma drugą warstwę ocieplenia tuż przy szyi. ~^^~ Nie dla mnie wiatr hulający po gołej szyi! Brawo dla pielęgnacji włosów, tak trzymać. *^v^*


Susanno, dobrze, że jest początek zimy, moja jasna cera pod koniec lutego przestaje być porcelanowa i zaczynam lekko zielenieć (może to na wiosnę?... ^^). A włosy możesz zaolejować na noc i zawinąć w lekki ręcznik albo położyć ręcznik na poduszce.

YarnFerret, dzięki! *^o^* Widać cierpienie uszlachetnia...

***

A dzisiaj kompletnie zmieniamy klimat zdjęć i robótki, bo nie szyję tutaj ocieplamy... ~^^~ (nie wierzę, że publikuję te zdjęcia, ale co tam... ^^)
And today a complete change of climate, because it's not the neck we are warming up... ~^^~ (I don't believe I decided to publish those photos on the blog, oh well... ^^)



Na to czekali (prawie) wszyscy! *^v^* Uwaga - nastąpi kobieta w pantalonach i pończochach!
That's what you (all) have been waiting for! *^v^* Warning - a woman in warm panties and stockings is coming!



Autentyczny wzór z lat 1940-tych na majtasy i koszulkę, z którego wybrałam tylko pantalony. Włóczka ICE Cashwool (wełna 100%), druty 2,5 mm całość, 2,25 mm górny ściągacz. Muszę jeszcze doszyć cieniutką gumeczkę w ściągacz, bo, mimo, że majtasy na pewno mi nie spadną podczas chodzenia, to mogłyby ciaśniej opinać talię.

Authentic 1940's pattern, and I chose to only knit the panties. ICE Cashwool yarn (100% wool), 2,5 mm needles for most of it and 2,25 mm needles for the top ribbing. I need to sew in a thin elactic in the ribbing, the panties are not coming down when I move but they'll be more comfortable that way.


Modyfikacje: robiłam dokładnie według wzoru do wysokości ostatniego rzędu skróconego na tyle pantalonów, wtedy zszyłam całość, nabrałam wszystkie oczka na jeden drut i dodałam jeszcze kilka centymetrów wysokości, żebym mi nie wyszły biodrówki. ^^ Widać, że pod spodem wygodnie mieści mi się pas do pończoch.
Mods: I made it exactly according to the pattern till the last short row on the backs, then I sewed both legs together, placed all the stitches on one needles and added a few centimetres more so I wouldn't have the hipster pants. ^^ You can see that there is a garter belt comfortably laying underneath.


Anegdota: byłam dzisiaj na drugich zajęciach z kaligrafii japońskiej i kiedy wracałam do domu, zadzwonił do mnie mąż, wracający z siłowni, i mówi:
"Wejdź do domu po aparat i spotkajmy się na dworzu przed blokiem, to zrobimy ci te zdjęcia, które chciałaś dzisiaj robić."
A ja mu na to:
"Eeeeee?!!!.... W samych pończochach i majtkach?..... No coś ty!..."
A mąż:
"Acha... Bo ja myślałem, że jest takie ładne słoneczko, że chciałaś robić jakieś zdjęcia na zewnątrz..." *^V^*
Anegdote: today I was at the second Japanese calligraphy lesson and when I was coming back I got the call from my husband, who was coming back from the gym at that moment.
"Get the camera from the house and let's meet outside out block of flats, so we would take the photos of you that you planned for today."
And I said:
"Eeeeee?!!!.... I'll be in the stockings and pants.... No way!..."
And my husband:
"Oh... The sun is shining so beautifully so I thought you wanted to take the photos outside..." *^V^*

Saturday, December 10, 2011

Wreszcie! / At last!

Kalino, z moją Japonią to jest tak, że niezmiennie od czerwca czuję, że jeśli tam szybko nie wrócę, to zgasnę i rozpłynę się w niebycie... Dlatego, oprócz kilku niejasnych na razie pomysłów na życie tam, tak desperacko uczę się języka. Żeby w razie czego być jak najlepiej przygotowanym do wyjazdu. ~^^~
Dyni na razie nie będzie (chociaż czasami pojawia się na naszym stole, bo mam zapasy w zamrażarce), ale może wezmę się za pory? To takie wdzięczne zimowe warzywo, najsmaczniejsze po przymrozkach. ^^

Inko, myślę, że to jest kwestia podejścia do nauki języka, wiadomo, że każdy ma inne oczekiwania co do materiału i tempa nauki. Teraz w grudniu kończy mi się pierwszy trymestr i ciekawa jestem, czy ktoś odpadnie z grupy, na razie wygląda na to, że wszyscy się utrzymają. (Po pierwszym miesiącu zrezygnował jeden chłopak.)
Co do makaroników, to ja nigdy tych tradycyjnych nie jadłam!... ~^^~ Ale moja przyjaciółka ma na ich punkcie kompletnego fioła i już dawno namawiała mnie na ich zrobienie. Muszę je także wypróbować.

Anju, o, Ty też znasz makaroniki? To tylko ja do tej pory mieszkałam w lesie?... ^^
Myślę, że na razie będę chodziła na mój kurs, może po pierwszym roku pomyślę na poważnie o zajęciach indywidualnych, kiedy ogarnę dużą część gramatyki i będę już w stanie porządnie zamienić kilka zdań na różne tematy - wtedy przydadzą mi się konwersacje.

IntensywnieKreatywna, ale wcześniej był tydzień przerwy! ^^ To w sumie niesamowite, kiedy piszecie, że moja codzienność jest egzotyczna, bo mnie się wydaje taka kompletnie normalna, a z kolei czytam o tylu egzotycznych codziennościach na Waszych blogach i zazdroszczę... ~^^~
Na razie sama się gonię do nauki i robię więcej niż na zajęciach. No dobrze, przyznam się, oprócz kursu online, który robię od ponad roku, przerabiam podręczniki do gramatyki... ^^ Jestem w połowie książki o japońskich czasownikach i zaglądam do podręcznika z partykułami, a w kolejce czeka książka poświęcona przymiotnikom i przysłówkom. *^v^* Brzmi to strasznie nerdowsko i może śmiesznie, ale mnie to niesamowicie bawi i sprawia mi ogromną przyjemność, kiedy poznaję kolejne zasady rządzące językiem i zaczynam coraz więcej rozumieć np.: w filmach i umiem coraz więcej powiedzieć!

DwaKoty, ogólnie kurs jest dobrze pomyślany, tylko niestety taka ilość osób w grupie daje i odbiera pewne możliwości edukacyjne. Czekam z niecierpliwością na drugi rok nauki, kiedy to raz w tygodniu będziemy mieli zajęcia z Polką, a raz - z Japonką, bo jednak native speaker jest nieodzowny w trakcie nauki języka.

***


Dzisiaj wreszcie coś drutowego - skończyłam szyjogrzej, ufff.... ~^v^~
Wzór stąd, druty 5 mm, włóczka: ręcznie tkana wełna 100% kupiona kiedyś na allegro.
Today at last I have something knitted to show - I finished the cowl... ~^v^~
Pattern from here, 5 mm needles, yarn: handmade wool bought at online auction.


Jest ciepły i mięciutki, i można go rozwinąć w długą pętlę np.: do owinięcia ramion, czego nie pokazałam na zdjęciach, eee... ^^
It's warm and soft, and you can wear it as a long loop around your shoulders, which I didn't show in the photos... ^^


Mam kokardę do góry nogami, no cóż... ~^^~
I'm wearing the bow upside-down, oh well... ~^^~

Poszłam spać z mokrymi włosami i rano miałam dziwne falki... ~^0^~
I went to bed with wet hair and in the morning I had some strange waves... ~^0^~


I jeszcze z uśmiechem, bo potem będzie, że się nie uśmiecham do zdjęć. ^^
And with a wide smile, so you couldn't say that I don't smile in the photos. ^^

Na koniec - japońskie serduszko! *^v^*
To sum up - Japanese heart! *^v^*


***

I jeszcze moje ostatnie odkrycie włosowe!
Kupiłam ten olejek jakiś czas temu do smarowania twarzy, ale nie sprawdzał się za bardzo - był bardzo tłusty, nie chciał się wchłaniać, miałam po nim wysyp malutkich podskórnych gruzełków (delikatna reakcja uczuleniowa). Trochę postał nieużywany, ale tydzień temu nałożyłam go na włosy i... rewelacja!!!
Widocznie moim włosom idealnie pasuje ta mieszanka: oleje między innymi z migdałów, owoców mango, awokado i czystego oleju z zarodków pszenicy oraz duża dawka witaminy E. Nakładam ten olejek na włosy na 2 godziny przed myciem, potem myję je szamponem Yes to Cucumbers albo Alterrą z granatem, nakładam na kilka minut odżywkę Joanna Rzepa (spłukiwana) a na końcówki serum Joanny (bez spłukiwania) i po wyschnięciu mam jedwabiste lśniące piękne włosy, jakich nie miałam po żadnych innych kosmetykach. Efekt ten utrzymuje się do następnego mycia za dwa lub trzy dni, włosy nie przyklapują i nie przetłuszczają się tuż przy głowie. Polecam do wypróbowania!
(wpis nie jest przez nikogo sponsorowany, a jedynie wyraża mój osobisty entuzjazm ~^^~)

Acha, jakby ktoś pytał, to moje włosy mierzą już 51 cm, znowu przybyło im 3 cm przez miesiąc, yikes! ~^^~
I podzielę się z Wami jeszcze jednym trikiem, który pozwala ujarzmić napuszone włosy - kiedy drugiego dnia po myciu uczeszę suche włosy (nawet szerokozębnym grzebieniem) to strasznie się puszą i elektryzują. Wtedy psikam kilka razy na dłonie jakąkolwiek odżywką do włosów bez spłukiwania (aktualnie Biosilkiem albo Mgiełką ze Skrzypem Farmony) i wcieram ją we napuszone loki, co od razu je wygładza i dyscyplinuje. ~^^~


Informuję też o jesiennym rozdaniu w sklepie helfy.pl - do wygrania zestawy do włosów! *^v^*

Friday, December 09, 2011

Makaroniki / Macarons

Dziewczyny, strasznie mi miło, że tak piszecie! ~^^~ Postaram się nie znikać na dłużej, najwyżej będe zdawać relacje z codziennego harmonogramu Ryśka - obudził się, zjadł, kuweta, śpi, przytula się, mruczy, śpi, jadł, itd.. *^v^*

Inko, ja też nie mogę cytrusów, ale po tym kremie było w porządku, może to kwestia soku świeżego vs. podgrzanego (krem się podgrzewa na kuchence)?

3nereido, masz rację, ja też lubię "podglądać" codzienne życie blogowych koleżanek. ~^^~ Dziękuję w imieniu męża.

RandomForest, to jest zielony melon. ^^ Co do Rori, to przyznaję się, że siedzi bidulka w gablocie, w cudzej sukience i na razie jest druga w kolejce do szycia, bo na stole w pracowni mam gołą Mireille... Muszę się zmobilizować! ~^^~ A o herbacie chętnie napiszę, chociaż nie jestem ekspertem, po prostu dużo jej pijam. ^^

***

Dla uprzyjemnienia dnia deszczowego dostałam przesyłkę! *^v^*
Wczoraj przyszła moja wygrana w rozdawajce japońskiej na blogu DwóchKotów, i z koperty wyjęłam przesłodki kalendarz na przyszły rok, kartkę świąteczną i paczuszkę żelek, yikes! ^^
To make my rainy day nicer - I got a parcel! *^v^*
It's my award in the DwaKoty's Japanese candy - I got a cute calendar, a Christmas card and some jellies, yikes! ^^

No i chwalę się moim wypiekiem, jak obiecałam - zrobiłam wczoraj makaroniki piernikowe, według przepisu Komarki.
As I promised, let me show you what I baked yesterday - macarons according to Komarka's recipe.

Zgodnie z pomysłem autorki przepisu, który przyszedł jej do głowy już po upieczeniu swoich makaroników, dodałam łyżkę kakao do masy i w ten sposób uzyskałam ciemniejszy kolor. Czy osiągnęłam sukces? I tak i nie...
Following author's idea which she got after she made her own cookies, I added a tablespoon of cocoa and the result was this darker colour of the macarons. Overall, was is a success? Yes and no...

Smak jest wspaniały, zarówno makaroniki jak i czekoladowo-śliwkowe nadzienie są pyszne i stanowią idealne połączenie. Niestety same makaroniki za mocno mi się rozlały i nie wyrosły, i mocno się kruszą - chyba wiem, jakie błędy popełniłam i jestem gotowa powtórzyć ten eksperyment. Kilka z nich udało mi się złożyć z nadzieniem w kulki, resztę pokruszyłam do zamykanego pudełka i zostawię jako dodatek do deserów lodowych razem z czekoladowo-śliwkowym nadzieniem. (przyszłam wczoraj do domu z japońskiego i przyłapałam męża na wyjadaniu tych pokruszonych makaroników, bo jemu bardziej takie smakują!... ~^^~)
The taste is great, both the cookies and the chocolate-plum cream are yummy, and the combination of them both is divine. Unfortunately, the dough was too thin and didn't grow as it should have, and the cakes are very crumbly - I think I know what I did wrong and I'm ready to repeat the experience. I managed to assemble some of them and I crushed the rest of the cakes and put them in the closed container, so I could add it together with the choco-plum cream to some ice-cream desserts. (when I came home last night from my Japanese classes, I caught my husband eating those crushed cookies, he said he liked them better than the ones with a cream filling... ~^^~)
***

A jeszcze, co do nauki japońskiego...
W każdej nauce języka obcego przychodzi taka chwila, kiedy grupa jest na tyle zgrana i rozbawiona, że wypytuje nauczyciela, jak można powiedzieć następujące zdania:
"Wczoraj ukradłam majtki mojej sąsiadce."
"W bibliotece z moim wrogiem jadłam mięso tapira."
"Moja fretka uczyła moją babcię matematyki."
...
...
*^v^*
As far as learning Japanese is concerned...
Every time you learn a foreing langauge there is that moment when your learning group starts to have fun and ask your teacher how to say the following sentences:
"Yesterday I stole panties from my neighbour."
"I ate tapir's meat with my enemy, in the library."
"My ferret taught my grandma mathematics."
...
...
*^v^*
A w ogóle muszę trochę ponarzekać...
Okazuje się, że dużo bardziej niż zajęcia w grupie pasowałyby mi lekcje indywidualne (niestety nie ma na to szans z powodów finansowych). Powtarzanie całych zdań chórem jest bez sensu - zawsze znajdzie się osoba, która się pomyli i wybija to z rytmu innych, każdy mówi swoim tempem i wychodzi bezwładny bełkot, a osoby, które gorzej znają gramatykę i słówka w takim chórze znikną albo ukryją się ze swoją niewiedzą i niczego się nie nauczą. A jeśli już mówimy coś indywidualnie, to przy 11 osobach w grupie każdy może się odezwać góra ze dwa razy na lekcję. Są osoby bardziej chętne (jak ja, bo wolę powiedzieć coś źle i zostać poprawiona niż milczeć i nigdy się nie dowiedzieć, czy umiem coś czy nie), i cichutkie, więc połowa czasu schodzi nauczycielce na namawianie tych cichych, żeby też się odezwały ("Kto jest chętny? Nie, pani i pan już mówili, może ktoś inny?..."). No i wkurza mnie, że nasza nauczycielka regularnie nie oddaje na czas sprawdzonych prac domowych, ludzie ją robią na bieżąco a większość to pracujący dorośli, więc mają sporo obowiązków poza nauką języka, a praca domowa to też przecież jest źródło informacji dla nas, jak dobrze zrozumieliśmy poprzedni materiał.
Niestety, wychodzi ze mnie moje wykształcenie lingwistyczne i wieloletnie doświadczenie jako uczeń języków i nauczyciel języków... *^v^* (a dodatkowo, płacę za ten kurs niemało, więc oczekuję dobrej metodologii i wyników)
Well, I also have to complain a bit...
It turns out that I would much prefer individual language classes than group ones (unfortunately I cannot afford them now). Repeating sentences in one big choir is just wrong - there is always somebody who makes mistake here and there, each person talks in their own rythm, and in the end it's one big mumble. And people who know less can hide in this choir and not learn anything that way. Even when we say something individually, with 11 people in the group I can talk maybe twice during the lesson. There are people more eager to talk (like me, because I'd rather say something incorrectly and be corrected than stay quiet and never know if I've learnt anything) and the ones who'd prefer not to talk at all, and half of the time the teacher has to look for the volunteer to read the next sentence ("Who wants to do it? No, you and you already spoke, maybe someone else, please?..."). And I'm getting really pissed off with the fact that our teacher keeps forgetting to check our homeworks. Most people in my group are working adults so they have a lot of other duties but still they bring their homework regularly, and it's teacher's job to check our progress also on the basis of our homeworks.
Oh, well, I guess my longtime linguistic experience both as a student and teacher of languages is making me notice such things... *^v^* (plus I pay a lot for this course so I really expect the good methods and the results ^^)

Thursday, December 08, 2011

Czy blogujesz? / Do you blog?

Susanno, jest wiele rzeczy, których jeszcze nie próbowałam zrobić... *^v^* I wiele rzeczy, których próbowałam, ale mnie nie zachwyciły. Ale nieskromnie przyznam, że nie ma takich, których kompletnie nie byłabym w stanie wykonać, a to tylko świadczy o tym, że każdy może się wszystkiego nauczyć, jeśli tylko będzie wytrwale ćwiczył. ~^^~
Halibuta podzieliłam na dwie podwójne porcje, jedną zjedliśmy smażoną na patelni z indyjską pastą Korma (gotową ze sklepu) i mlekiem kokosowym, z ryżem basmati, a drugą zamroziłam i zjemy dzisiaj z frytkami.
Karmazyna pożerałam na stojąco przy blacie kuchennym, na chlebku z masełkiem, pokropionego cytryną. ~^^~

***

"Czy ty jeszcze blogujesz?" - zapytał wczoraj mąż. A ja nie bardzo o czym mam blogować...
"Do you still write your blog?" - my husband asked. And I don't really have anything special to blog about...

No bo jest tak: w zeszły piątek mąż miał urodziny, więc upiekłam całe zatrzęsienie kanelbullarów, żeby wziął do pracy dla kolegów, a potem porwałam się na tort! Niestety jakimś cudem skasowałam zdjęcia z aparatu, a w ogóle tort był z kremem pomyłkowym!... ~^^~
Last Friday my hasband celebrated his birthday, so I baked a lot of kanelbullars to give his coworkers, and then I made a birthday cake! I somehow deleted the photos from the camera, and I made a mistake preparing the cream for the cake!... ~^^~

Krem miał być pomarańczowy, ale będąc w sklepie wybierałam między dwoma gatunkami pomarańczy i wzięłam te bardziej pomarańczowe (potrzebna mi była piękna skórka do starcia). W domu, tuż przed zrobieniem kremu, po przekrojeniu pomarańczy okazało się, że to... czerwony grejpfrut!... No, ale nie zraziłam się, tylko zrobiłam krem grejpfrutowy, i był pyszny. *^v^*
It was supposed to be an orange type, and doing shopping I chose between two types of oranges, pale ones and orange ones (because I needed some nice orange zest). At home, just when I started making the cream, I cut one orange in half and it turned out that... it's a red grapefruit!... Well, I carried on and made quite a tasty grapefruit cream, but still... *^v^*

A w tym tygodniu upiekłam bułeczki na bazie drożdżowego ciasta z nadzieniem czekoladowym (została mi polewa z urodzinowego tortu), i mam jeszcze w planach coś, co może się okazać wielkim smakołykiem albo wielką porażką (pochwalę się, cokolwiek by nie wyszło). ~^^~
This week I baked some yeast buns with chocolate (I had a lot of chocolate frosting left from last week ^^), and I have a plan to try somethig that can turn out very yummy or very disastrous (I'll let you know what it was). ~^^~

Zaczęłam też uzupełniać moje cukiernicze akcesoria kuchenne - w sieci kupiłam zestaw miarek, natomiast w realu: syrop kukurydziany (dodany w małej ilości do polewy do ciasta ułatwia jej kształtowanie) i wodorowinian potasu (stabilizuje ubijane białka). Z nim wiąże się zabawna historia - poszliśmy do baru Fish & Chips w Warszawie (nie polecam jakoś szczególnie...), przy którym jest sklep z brytyjskimi produktami spożywczymi.
Mówię do panienki za ladą: "Wodorowinian potasu, proszę."
A ona na to: "Słucham?..........." i robi oczy jak talerzyki deserowe. ~^^~
No to ja: "Cream of tartar" i robię znaczący ruch głową w kierunku półki, bo widzę po jej minie, że angielska nazwa też jej nic nie mówi i w życiu nie znajdzie sama tego produktu.
Na litość boską, ludzie, jeśli coś sprzedajecie, to bądźcie świadomi, że macie taki towar w sklepie! *^v^*
I also started to buy the baker's accessories - I bought online those measuring cups, and in nearby shops I got corn syrup (makes the frosting more malleable) and the cream of tartar (stabilizes the beaten eggwhites). I found the latter in the British foods shop in Warsaw and when I asked the shop assistant for it using the Polish name, she was soooo surprised and had no idea what I wanted. Then I used the English name and she still was just startled... I had to show the packet to her, geez..., it's really pitiful when you don't know what you sell in your shop...
Poza tym trochę choruję, sporo się uczę japońskiego, na drutach wykańczam szyjo-otulacz i zaczęłam czapkę dla męża, wciąż nie zblokowałam majtasów..., czytam trzecią część najnowszego Murakamiego (trochę przygnębiająca), nie śpię.
To znaczy, kładę się około 1 w nocy, poprzewracam się na łóżku z godzinę, wstaję, siedzę przy komputerze, znowu kładę się około 4 lub 5 rano, po jakimś czasie zasypiam. I zaczęłam mieć koszmary senne na temat mojej nauki japońskiego - śniło mi się, że nauczycielka zadawała mi pytania, a ja kompletnie nie znałam żadnych słówek z poprzednich lekcji!... ^^
Apart from that, I am a bit ill, I learn Japanese a lot, as far as knitting I've been finishing the cowl and started a hat for my husband, still haven't blocked the pantaloons..., I've been reading the third part of the latest Murakami's (a bit depressing), I cannot sleep.
I mean, I go to bed around 1 am, lay awake till 2, get up, sit at the computer, go back to bed at 4 or 5 am, finally fall asleep after some time. I even started to have some nightmares connected with my Japanese classes - I had a dream where my teacher asked my some questions and I didn't know a single word in Japanese from the previous lessons!... ^^

Na koniec pokażę coś pysznego. ~^^~ We wtorek obudziłam się z niebieską wstążką wystającą spod poduszki. Kiedy poszłam za nią z sypialni przez pokój dzienny do kuchni (no, nie wyobrażajcie sobie zbyt długiej trasy... ^^), to dotarłam do lodówki i tam znalazłam:
Last but not least, let me show you something tasty. ~^^~ On Tuesday I woke up and found a blue ribbon sticking out from underneath my pillow. I followed it from bedroom, through livingroom to the kitchen (in fact ot was quite a short trip... ^^) and I got to the fridge, where I found these:

No, i czy ja mam o czym pisać na blogu?...
Do I really have anything to blog about?...

Thursday, December 01, 2011

Fishy fishy fishy fish! II

Agato, Twój komentarz przyszedł już po czasie, ale naprawdę nie było czego oglądać. Zrobiłam go według tego wzoru, i okazało się, że potrzebna jest jednolita włóczka, żeby ładnie wyeksponować wzór plastra miodu, a ja użyłam ręcznie przędzionej wełny, chwilami cienkiej a chwilami grubej, i wzór nie wyglądał zbyt ładnie. Za to teraz robię otulacz, w którym ta włoczka się sprawdza, mam go już połowę i na pewno nie spruję. ^^

Intensywnie Kreatywna, wiadomo, że po każdej nocy najbardziej zadowolony jest kot! ~^^~

Kite Designer, a to świeżutkie jest, dopiero przyjmują na to zamówienia, szkoda, że tak mało modeli pokazali.

Matyldo, dziękuję za pamięć! ^^

***

Pojechałam dzisiaj do Pana z Rybą i dokonałam zakupu. No więc, mamy rybę. Nawet dwie, ale jedna jest ultra-świeża (halibut) a druga wędzona (karmazyn).
I bought some very fresh fish today - halibut and smoked sebastes.

Po 10 minutach zabawy z nożem (kupiłam sobie nóż do filetowania i jest boski! Co znaczy porządne narzędzie!...) halibut przemienił się w filety:
After 10 minutes of playing with a knife (I bought a special knife for the fillets and it's divine! the right tool is always the best!) I turned my halibut into this:

(jeśli czyta ten wpis jakiś zawodowy kucharz zajmujący się filetowaniem ryb, to proszę, żeby spuścił zasłonę milczenia na moje nieporadne próby wykrojenia pięknych filetów... ~^^~)
(if you are a professional cook dealing with fish, please do not comment on my lousy way of cutting it... ~^^~)
Dodatkowo, Rysiek napchał się halibutem po czubki uszu (i poszedł spać, a to ci niespodzianka!... ^^), a szkielecik dołożyłam do zamrażarki do szkieletu witlinka z zeszłego tygodnia, jeszcze trochę rybich okrawków i będę miała na czym ugotować pyszny bulion! *^v^*
Additionally, Rysiek stuffed himself with halibut (and went to sleep, who would have thought... ^^), and I put away the skeleton into the freezer, together with last week's skeleton, and I'll cook some tasty broth with it soon. *^v^*

Acha, ważna informacja dla Warszawiaków!!!
Dzisiejszy asortyment ryb świeżych to: halibut, dorsz i pstrąg. Wędzonych było dużo różnych, w tym m.in. makrela, witlinek, karmazyn, palia, łosoś, ect.
Pan z Rybą NIE przyjedzie w przyszłym tygodniu. Będzie za to na pewno za dwa tygodnie i przed świętami, kiedy to ma mieć karpie (co mnie średnio interesuje, bo karpia nie lubię, ale może ktoś będzie chciał kupić na święta).

***

Ach, i jeszcze muszę się pochwalić, że zostałam wylosowana w japońskiej rozdawajce prowadzonej przez DwaKoty! *^v^* Tralla la la!