Wednesday, March 22, 2017

DOJ "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu"

Bardzo dobra książka autorstwa Harukiego Murakami, serdecznie polecam, ale ja nie o tym.
Haruki Murakami wrote a very good book about his experiences with running, but I won't talk about it today.




Jak tam moi kochani DOJadanie? *^o^* Dzisiaj będzie o uprawianiu sportów wszelakich. Bardzo dużo czytania, uprzedzam, to chyba najdłuższy wpis jaki kiedykolwiek przygotowałam, ale mam dziś dużo do powiedzenia. I od razu napiszę, że wpis odnosi się do osób leniwych, którym się nie chce ruszyć z kanapy, *^v^*, jeśli ktoś nie może uprawiać sportów z powodów zdrowotnych to ja to jak najbardziej rozumiem!
How's that Slimming Your Menu going, my darlings? *^o^* I'll be talking today about practising sports. A very long post, be warned, I believe it's the longest post I've ever prepared but I have a lot to say today. And I want to stress that I will be talking to lazy people who don't want to move from the sofa, *^v^*, if you cannot do any sports because of health issues I can totally understand it!




Zacznijmy od odrobiny historii.
Let's start with some history.





Nigdy nie byłam wielką miłośniczką ruchu na świeżym powietrzu. Owszem, chętnie brałam udział w lekcjach wf, po szkole wychodziłam pojeździć na rowerze czy połazić po osiedlowym podwórku z koleżankami (era sprzed komputerów i smartfonów z dostępem do Sieci! *^v^*), jak widziałam huśtawkę to huśtałam się na niej bez opamiętania, ale często wolałam się zaszyć w domu z książką albo haftowaniem w rękach (kiedyś robiłam bardzo dużo obrazków krzyżykami). Byłam dzieckiem o umiarkowanej szczupłości ale bez kondycji, i z takim bagażem weszłam w wiek dorosły.
I never liked sports much. Of course, I liked PE lessons, after school I rode my bike or just wandered around with my friends outside (era before the computers and smart phones with Net access! *^v^*), whenever I saw the swing I could play on it for hours but very often I preferred staying at home with a book or cross-stitching. I was a teenager of a medium weight and built but with no stamina, and with that base I entered the adult life.




Jeszcze na studiach nie było problemu - człowiek ciągle był w ruchu, z zajęć na zajęcia czy do biblioteki (różne budynki oddalone od siebie o kilka przystanków autobusowych), na imprezy. Pierwszy szok przyszedł w rok po tym, jak zaczęłam siedzącą pracę biurową... Siedziałyśmy biurko w biurko z drobną szczupłą koleżanką z zerową tendencją do tycia i codziennie wyjadałyśmy służbowe słodycze przeznaczone na spotkania zarządu. Bo były, bo były pod ręką, w dowolnej ilości, bo jak się kończyły, to po prostu składałyśmy zamówienie na nowe. Jakież było moje zdumienie, kiedy po roku nie weszłam w moje dawno nie noszone jeansy!..... Po prostu zatrzymały mi się tuż nad kolanami i koniec! Weszłam na wagę, a ona pokazała 14 kilo więcej niż dwanaście miesięcy wcześniej!............... (nie, nie mam zdjęć z tego okresu)
Wiecie, jak to jest - kilograma, dwóch, trzech nie zauważa się od razu, a potem jakoś samo idzie. Praca siedząca i niezdrowa dieta - jedliśmy wtedy tragicznie, fastfoody, gotowe dania, masakra! Wzięłam się wtedy za siebie i w trzy miesiące przy pomocy morderczej diety 1000 kcal zgubiłam te 14 kilo, ale to wydarzenie uświadomiło mi, że objadanie się słodyczami plus praca siedząca oznacza szybki przyrost wagi. Nie pomógł fakt, że wtedy niezbyt przejmowałam się zdrowym jedzeniem i fast food/pierwsze z brzegu gotowe dania ze sklepu były na porządku dziennym.
There was no problem with my weight during my studies - I was in motion all the time, changing classes and classrooms, running to the library (different buildings separated by a few bus stops), going to parties. The first shock came to me one year after I started my office job behind the desk... I shared the desk with a tiny friend who had NO tendency to gain weight whatever she ate, and we took out sweets and cakes from the office cupboard almost everyday. Because they were there, easily available, when we ate everything we just ordered more. I was so surprised when after one year I tried to put on a pair of jeans I hadn't worn in a while!.... They just came above my knees and that was it! I went on scales and there they were - 14 kilos more than a year before!....................... (no, I have no photos from that period)
You know how it is - you cannot really see one, two, three additional kilos, and then it somehow goes on. We had a terrible diet at that time - fast foods, ready made store bought meals, just awful! I decided to do something about it and went on a 1000 kcal diet, I lost that 14 kilos in three months. That experience made me realize that a job behind a desk and bad food full of sweets would make me fat easily.




Przez następne lata podejmowałam nieśmiałe próby regularnego uprawiania sportów ale ponieważ brałam się za to od złej strony, szybko się zniechęcałam, deklarowałam moją nienawiść do ruchu (Robert świadkiem!) i wracałam na kanapę, z drutami w rękach. 
Przełom nastąpił w 2012 roku dzięki akcji Herbatki "2012 km w 2012 roku". *^v^* Przyłączyłam się i zapisałam na siłownię, gdzie zaczęłam regularnie chodzić na bieżni (nie umiem biegać na bieżni, mam zepsuty błędnik i nie potrafię biec jak mi podłoże ucieka spod nóg... ^^). Nie pamiętam, ile w końcu tych kilometrów udało mi się do końca roku 2012 zrobić, ale w tamtym roku chodziłam na siłownię regularnie, chodząc na bieżni i rowerku.
In the following years I tried to do some sports but I never approached it with a correct attitude and my hatred towards sports only grew (Robert can be a witness!). So I kept coming back on the sofa with knitting needles instead of going outside.
The first real change occured in 2012 when Herbatka started the "2012 km in 2012 year". *^v^* I joined and started to walk on the treadmill (I am not able to run on a treadmill, my labyrinth is faulty and I cannot run when the floor is running away from under my feet...) I don't remember how many kilometres I made that year, but I was a regular at the fitness centre then, doing the treadmill walks and spinning.




Potem poszłam o krok dalej, to znaczy zaczęłam biegać na zewnątrz. Kilka lat wcześniej Robert namawiał mnie na bieganie, ale ponieważ moja kondycja była równa zeru, błyskawicznie się męczyłam i rezygnowałam. Wydawało mi się, że jak zejdę z kanapy i "pójdę pobiegać", to owszem - od razu maratonu nie zrobię, ale będę w stanie biec powoli ileś tam kilometrów. O, święta naiwności! *^O^* Szokiem było dla mnie, gdy za pierwszym razem udało mi się przebiec jednym ciągiem 100 metrów - 100 METRÓW!!!... - a potem mało nie umarłam i prawie zwymiotowałam!...
W 2013 wzięłam się na sposób i zaczęłam biegać według programu "biegaj 40 minut", gdzie zaczynamy od marszo-biegów i powoli budujemy kondycję. I to okazało się strzałem w dziesiątkę, bo w 12-stym tygodniu programu byłam w stanie spokojnie biec nieprzerwanie przez 40 minut a nawet dłużej.
Then I pushed myself and started to run outside. When Robert tried to convince me to running in the past I had no stamina so I immediately got tired and didn't want to do that anymore. I was so silly that I believed after years of sitting on a sofa I will "go for a run" and will be able to run easily for a few kilometres. Okay, I didn't count on a marathon but I was sure I'll manage to keep some slow pace and run. I was in total shock when for the first time I was able to run for 100 metres - 100 METRES!!!... -  and then I almost died and almost thrown up!...
In 2013 I changed my attitude and started the "run for 40 minutes" program, where you gradually go from marching/running to running. It was great, in the 12th week I was able to run for 40 minutes and more.

A co tak naprawdę sprowokowało mnie do regularnego uprawiania sportu?
Z każdym rokiem nie robię się młodsza, niestety..., i coraz częściej zaczęłam zauważać na ulicy starsze panie - bardzo otyłe, ledwo się poruszające. Zdaję sobie sprawę, że część z nich cierpiała na różne choroby, których nie sposób wraz z wiekiem uniknąć, ale część po prostu przez lata zaniedbała ruch i dietę, i niektóre z ich dolegliwości są wynikiem takiego zaniedbania. I poczułam, że ja nie chcę być taką starszą panią za ileś tam lat! Chcę być sprawna na tyle, żeby długo cieszyć się życiem, móc podróżować, uprawiać działkę, samemu zajmować się sobą i nie musieć polegać na innych dlatego, że to ja wcześniej zaniedbałam swoje zdrowie. I tak, jak regularnie robię wszystkie badania okresowe i jem dobre jedzenie, a przez to pilnuję swojego zdrowia "od wewnątrz", to staram się również dbać o nie "od zewnątrz", chociaż to nie jest do końca właściwy podział, bo sport wcale nie tylko kształtuje naszą wagę i wygląd, ale również naszą kondycję.
But what really encouraged me to practice sports on regular bases?
I'm not getting younger, unfortunately... And I started to notice more and more older ladies in the streets - very obese, barely moving. I realize some of them suffered from different age-related diseases but many of them just neglected sports and good food, and the illnesses were induced by that negligence. And I felt I don't want to be such woman in a few years time! I want to be fit enough to enjoy my life, to be able to travel, take care of the garden, take care of myself and not being forced to depend of others just because I neglected myself in the past. And just as I do all the medical check-ups regularly and eat good food, and by doing that I take care of my health "from the inside", I try to care "from the outside" by practicing sports, although such division is not correct because sport not only forms our body but also influences our condition.

Ktoś powie - "ja jestem chuda, nie muszę uprawiać sportu" - BŁĄD! Sport nie służy grubasom do chudnięcia, ruch wpływa na naszą sylwetkę, ale przede wszystkim podnosi naszą kondycję, pojemność płuc, ukrwienie i dotlenienie komórek. Oraz indukuje wydzielanie hormonów szczęścia, a kto nie chciałby być szczęśliwy?!... ^^*~~
Someone might say - "I'm skinny, I don't need sports" - WRONG! Sport is not for the fat ones to loose weight, it shapes our bodies and influences our internal condition - eg.: enlarges the lungs's capacity, helps the blood to circulate better around the cells. It also induces the production of the happiness hormones and who wouldn't like to feel happy?!... ^^*~~

Ktoś powie - "jestem za gruba, nie dam rady". DUBY SMALONE! Zacznij od spacerów, powoli, blisko domu, ile dasz radę, stopniowo wydłużaj trasę. Może lubisz pływanie, idź na basen i popluskaj się w wodzie. A może joga? Joga nie popycha do rywalizacji, każdy robi wszystko w swoim tempie i na miarę swoich możliwości.
Przy okazji, podzielę się z Wami moją największą nauczką sportową. *^v^* Zaczęłam chodzić na jogę, pierwsze zajęcia, wchodzę na salę, szybki rzut oka na ludzi - o, jest miejsce obok Koleżanki Wysokiej i Grubej. Pomyślałam, że pewnie jak ja jest początkująca i jak uplasuję się obok niej, to będę na tym samym poziomie i nie będą mnie deprymować umiejętności starych wyg dookoła. Instruktor mówi "stali bywalcy zaczynają od wiszenia głową w dół przy ścianie a początkujący..." i ku mojemu przerażeniu Koleżanka Wysoka i Gruba fik-mik! i już wisi sobie swobodnie, jakby to robiła od 20 lat!..... *^W^*
Someone might say - "I'm too fat, I'm not able to do that". RUBBISH! Start with slow walking, close to your house, as much as you can, and make your route longer gradually. Maybe you like swimming so go to the pool. And maybe yoga? Yoga doesn't push you to competition with others, everyone does it at his/her own pace and to the best of one's abilities.
Btw, I'll share with you my biggest sport lesson I learned. *^v^* I started yoga and on the first class I entered the gym hall and found myself a space next to a Tall and Fat Lady. I thought that she's probably the beginner like me and when I'm next to her it wouldn't be that embarrasing for me not be able to do all the poses. The instructor said "the experienced people do the hanging upside down against the wall, and the beginners...", and to my astonishment my Tall and Fat Lady next to me goes up into the ropes and she hangs as if it was the most natural environment for her!... *^W^*

Ktoś powie - "nie będę uprawiać sportów na zewnątrz, bo ludzie się gapią i mi wstyd". KOSZAŁKI-OPAŁKI! ^^*~~
Po pierwsze, możesz we własnym domu, kiedy jesteś w nim sama, robić skłony i przysiady albo ćwiczyć z którymś z programów ćwiczeń z płyty DVD lub z Youtube, nikt Ci nie każe wychodzić z domu.
Po drugie, no to co, że się gapią?... A co Cię to obchodzi?... Przecież to obcy ludzie, to jakie to ma znaczenie, co sobie o Tobie pomyślą? Kiedy jedziesz na rowerze, rolkach albo biegniesz, mijasz ludzi stojących na ulicy i Wasz kontakt trwa ułamek sekundy. Może ktoś pomyśli "jaki pulpet wziął się za bieganie, he, he!". Albo pomyśli "jaki pulpet wziął się za bieganie, szacun!" Albo nawet "jaki pulpet wziął się za bieganie, też bym tak chciał ale zamiast to zrobić znowu zostanę w domu z chipsami i piwem przed telewizorem, i będę narzekał, że tyję, ale jestem łosiem!..." *^0^*~~~ Albo w końcu to może być "pewnie już dużo przebiegła, może ćwiczy do maratonu, super!". Zresztą, to wszystko nie ma żadnego znaczenia, bo i tak nie usłyszysz ich myśli, a nawet, gdyby ktoś coś za Tobą zakrzyknął to i tak masz słuchawki w uszach i biegniesz/jedziesz dalej! ^^*~~
Someone might say - "I won't go outside and do any sports because people stare and I'm embarrased". NO WAY! ^^*~~
First, you can do it at home, alone, do the squats or exercise with some DVD programme or the You tube.
Second, they stare, so what?... Why do you care?... Those are people you don't know, why is it important that they'll think this or that about you? When you ride a bicycle, skate or run past them, the contact between you exists for a second. That person might think "fatty is running, what a laugh!". Or he may think "fatty is running, well done!". Or he might even think "fatty is running, I'd like to start some sport too but I know I'll end up with beer and chips on a sofa, I'm a loser!..." *^0^*  Or even that person may think "she probably made a few kilometres today already, maybe she trains for the marathon, great job!". Anyway, all this does not matter at all because you wont here that person's thoughts. And even if he'd shout at you something, you have headphones with some favourite music on and just carry on! ^^*~~  

Z powyższym wiąże się inna wymówka - "nie idę pobiegać bo spotkam innych biegaczy, a to wszystko profesjonaliści i będą się ze mnie śmiali, jak kuśtykam...". BAJDY, MOJA PANNO! ^^*~~ Są ludzie, którzy biegają jednym ciągiem a są tacy, którzy robią jakiś program interwałowy i czasami biegną a czasami idą. Są tacy co idą, bo dopiero rozgrzewają się przed biegiem, a inni idą, bo skończyli trening i uspokajają mięśnie i wyrównują oddech, nigdy nie wiesz co ktoś akurat ćwiczy, więc nie możesz poznać - a tym samym nikt inny który Ciebie widzi nie może poznać, czy superwolny trucht jest wynikiem zmęczenia czy treningu.
A poza tym, ci wszyscy ludzie wyszli na zewnątrz poruszać się na świeżym powietrzu, napędza ich adrenalina i hormony szczęścia, które wydzielają się podczas uprawiania sportów, i nie interesuje ich ocenianie motywów lub kondycji współćwiczących. Z moich doświadczeń biegowych mogę Was zapewnić, że jak mijam się na trasie z kimś obcym biegnącym z naprzeciwka, to albo każdy z nas jest zajęty swoim biegiem, albo się do siebie uśmiechamy, albo nawet pozdrawiamy się skinieniem głowy, i to nawet mógł być jakiś maratończyk! ^^*~~ A niedawno wyprzedził mnie na trasie chłopak, który ewidentnie jest na dużo wyższym poziomie niż ja, ale po prostu pobiegł dalej, nie odwrócił się, że mi pokazać figę z makiem!
There is another excuse connected with the previous one - "I won't go out for running because I'll meet other runners and they're all professionals, and they'll laugh at me...". LIE! ^^*~~ There are professionals and beginners, there are people who only run and there are others who have some special programmes like intervals. Some of them walk because they has just started their workout and do the warming up, some walk because they've just finished their run for today and cooling off. No one can tell what is it that you practice at the moment and whether that super slow trot is a result of a fatigue or the way you practice your programme.
What's more, all those people went outside to do some sport, they're fueled by adrenaline and the happiness hormones, and they're not interested in judging others. From my own running experiences I can tell you that when I pass some other runner on my way I don't have any interest in that person, both of us are concentrated on the practice, we may exchange smiles or sometimes even a silent "hello" with a nod of a head, and that even might have been some marathon runner, I would never know! ^^*~~ Recently I was overtaken by a man on the route, someone way better then me, and I assure you he just went on and did not turn to laugh at me!

Ktoś powie - "jestem młodą mamą i nie mam jak i kiedy uprawiać sportu" - BZDURA! Na mojej trasie biegowej mijam się regularnie z młodą skośnooką mamą, która również biega, pchając przed sobą wózek z maleństwem. Kiedyś był to wózek głębszy, potem była to mniej zabudowana spacerówka, a ta pani nie wymyśla sobie wymówek, tylko pakuje dziecko do wózka, zakłada buty i dres, i przebiega z nim trasę spacerową. Zaraz usłyszę, że Azjatki są bardziej zdyscyplinowane i dają radę a Polki tak nie mogą. A FIGA Z MAKIEM! ^^*~~ Bo od jakiegoś czasu widuję też polską mamę - ona biegnie, pcha malucha w spacerówce a kilkulatek za nimi na rowerku! Albo inne rozwiązanie - na mojej siłowni jest pokój dla dzieci, w którym mama może zostawić pociechę pod okiem opiekunki na czas swojego treningu. Oczywiście mówię to do młodych matek, które nie mają kłopotów ze zdrowiem po porodzie.
Someone might say - "I'm a young mother and I have no time nor means to practice sports" - BULLSHIT! When I run I often meet a young Asian mum who is a runner, with a child in a pram. First it was a bigger version, then she changed it to the smaller pushchair. She doesn't look for excuses, just puts on sweatpants and sneakers, the baby goes into a pushchair and off they go. You may say that Asian women are more determined or something - well, recently I keep seeing a Polish mother - she runs, baby in a pushchair, the older one on a small bicycle. Or another solution - in my fitness centre there is a baby's room where the mothers can leave their children with a babysitter when they attend fitness classes or work out. Of course it all can apply to mothers with no health issues after giving birth.

Ktoś powie - "jestem już za stara na sport" - ANDRONY! Ja zaczęłam tuż przed czterdziestką, a można zacząć w każdym wieku. Nikt nie każe starszej pani od razu biegać w maratonach (chociaż biegają! ^^) albo dźwigać ciężarów (pewnie też dźwigają), można wziąć kije do nordic walkingu i pójść na dłuższy spacer. Albo zapisać się na ćwiczenia dla seniorów, kiedyś weszłam do przebieralni w moim klubie i powitała mnie grupa rozgadanych babć w dresach, które właśnie szły na zajęcia przeznaczone specjalnie dla ich wieku i możliwości. *^v^*
Someone might say - "I'm too old for sports" - NONSENSE! I started just before I was 40 and you can start at any age. Nobody expects an older lady to run in marathons (but they do! ^^), or lift enormous weights, you can do Nordic walking and have a longer walk. Or go for the senior gymnastics classes, one day I entered the changing room in my fitness centre and went among the crowd of happy chatty old ladies in training suits going for their gym class! *^v^*

Ktoś wreszcie powie - "nie mam ani chwili czasu na sport". Największe kłamstwo wszechczasów!!! Po pierwsze, a weekendy? Po drugie, procent ludzi, którzy NAPRAWDĘ nie znajdą w ciągu doby albo dwóch chociażby 15 minut na jakąkolwiek aktywność fizyczną jest znikomy i współczuję tym osobom. Cała reszta nas WYBIERA robienie innych rzeczy zamiast ruchu - siedzenie przed komputerem i oglądanie kolejnych i kolejnych filmików z kosmetykami czy śmiesznymi zwierzątkami, zaleganie na kanapie przed telewizorem, w którym leci głupawa komedyjka... Chcesz mieć czas na sport? To go sobie zapewnij. Zrezygnuj z czegoś innego, na co marnujesz czas. Na przykład ja tej wiosny postanowiłam wstawać wcześniej, żeby mieć czas na sport i malowanie, bo z moim poprzednim rozkładem dnia nie zawsze udawało mi się te dwie rzeczy wcisnąć. Ale CHCIAŁAM je robić, a ponieważ doba nie jest z gumy, to wybrałam przestawienie budzika na wcześniejszą godzinę. To wiąże się też z chodzeniem spać wcześniej zamiast bezsensownego gapienia się w telewizor, który i tak nie pokazuje niczego ciekawego.
A jeśli jesteś jedną z tych osób, które naprawdę na serio nie mają z czego zrezygnować, żeby znaleźć czas na ruch, pracujesz siedem dni w tygodniu od 6 rano do 22:00, to chociażby wysiądź z autobusu przystanek wcześniej wracając do domu z pracy i przejdź te dodatkowe 300 metrów na piechotę, to już będzie więcej niż nic! *^v^*
Someone might say - "I don't have even a moment of spare time for sport". That's the biggest fattest lie ever!!! First, what about the weekends? Second, the percentage of people so busy that they really truly have no free time, even the 15 minutes during a day or two days is very small and I feel sorry for such people. But the rest of us CHOOSE to do other things instead of sports - sitting at the computer and watching more and more youtube films with cosmetic hauls or funny animals. Or sitting on the sofa in front of a tv and watching stupid series or just changing the channels. If you want to do some sport make time for it. Give up something else for the things you need time for. For example, this Spring I want to spend time on sport and watercolour painting, but with my previous day schedule I had no time. But I WANTED to run and paint and the day has only 24 hours, so I decided to wake up and hour earlier and go to sleep earlier in the evening instead of slouching in front of a tv.
But if you are one of those people who seriously have nothing to give up, you work 7 days a week from 6 am till 10 pm, leave the bus on the way home one stop before your stop, and walk that 300 metres, it'll be more that nothing! *^v^*

Już słyszę głosy - "kiedy już wrócę wieczorem z pracy (a w weekend zrobię już wszystkie obowiązki domowe), to wreszcie mam czas dla siebie, a ona mi każe wykroić z tego czasu kawałek na uprawianie sportów!...".
Jeśli uważasz ruch jedynie za przykry obowiązek i nie widzisz w nim żadnych korzyści dla swojego zdrowia i wyglądu, to owszem, spędzaj swój czas dla siebie na kanapie przed telewizorem. Dla mnie bieganie, wyjście na rower, pojechanie ze znajomymi na kajaki czy popływać to jest również czas dla mnie. Jestem osobą dorosłą i wybieram, w jaki sposób spędzam mój czas, a poza obowiązkami jakie musimy wypełniać (praca, zakupy, sprzątanie, itp), cały pozostały czas jest dla nas! Spożytkujmy go mądrze bo tylko tyle czasu mamy, trochę sobie poleżmy do góry brzuchem a trochę się poruszajmy. *^o^* I od razu zastrzegam, że nie jestem zwolenniczką ćwiczenia wciąż i wciąż bez umiaru, to ma być przyjemność i relaks (no, chyba, że złapiecie bakcyla sportu i postanowicie przejść na zawodowstwo! ^^*~~).
I can hear some people say - "when I'm back home from work in the evening (or finish all the house chores in the weekend) I finally have time for myself, and she tells me to cut out a portion of that time and do some sports!...".
If you think about sports only in terms of a nuisance and cannot see any benefits for your health and body, please go ahead and spend your time for yourself on a sofa in front of a tv. For me running, riding a bicycle, meeting with friends for kayaking or swimming is also time for myself. I am an adult and I choose how I spend the time. Apart from all the duties (work, shopping, cleaning, ect) all the remaining time is for ourselves! Let's use it wisely because that's all the time we have, part of it resting and part moving our bodies. *^o^* I must stress that I don't recommend practicing sports all the time everyday, it should be relaxing (well, maybe you'll like it so much that you'll decide to go pro, but that's a different story! ^^*~~)


Ktoś powie - "zdrowie mi nie pozwala na uprawianie sportów". I to rozumiem, sama mam kłopoty z sercem, błędnikiem i ataki reumatyzmu. Ale nikt od razu nie musi przejeżdżać Wyścigu Pokoju czy brać udziału w Igrzyskach Olimpijskich. Można iść na spacer, powoli, ciesząc się otoczeniem albo słuchając audiobooka, i to też będzie ruch na powietrzu.
Someone might say - "my health does not allow me to practice any sports". And I can relate to that, I have problems with my heart and labyrinth, I have rheumatism. But not everybody has to take part in the Olympic Games! You can take a walk, slowly, enjoying the views and listening to an audiobook, and it will also be some sort of sport.




A teraz konkrety - co trzeba zrobić, żeby zacząć?
Now the answer to the question: how to start?



Zacząć.
*^o^*
Just start.
*^o^*




Nie ma innej odpowiedzi.
Każdy dzień jest dobry, nie trzeba czekać do poniedziałku.
W zależności od tego, jaką formę ruchu wybierzemy, trzeba mieć odpowiedni strój albo zabezpieczenia, ale nie trzeba od razu wydawać fortuny i nakupić sprzętów i ciuchów. Najpierw sprawdźmy, czy dany sport nam się spodoba a potem inwestujmy w lepsze wyposażenie, w końcu jesteśmy początkującym amatorem. Buty do biegania trzeba kupić (my biegamy w butach Kalenji) ale już buty narciarskie można wypożyczyć, tak samo sprzęty takie jak rower czy narty. Nie trzeba od razu kupować karnetu na siłownię, na spacery można chodzić za darmo a do uprawiania wielu sportów wystarczą pojedyncze elementy - mata do yogi, piłka do gry w piłkę, kostium do pływania, itp. W Warszawie na wielu osiedlach pojawiły się siłownie na świeżym powietrzu gdzie ćwiczymy za darmo, podobnie w weekendy w parkach odbywają się darmowe zajęcia z jogi czy tai chi, wystarczy poszukać.
There's no other answer.
Everyday is the best one, you don't have to wait till Monday.
Whatever sport you choose you just need some clothes and/or equipment, but you don't have to spend a fortune and buy a pile of branded stuff. First let's check whether this or that sport is for us at all then we may invest in better equipment. For now we are just the beginners amateurs. You have to buy shoes for running (we use Kalenji shoes) but skiing shoes can be rented as well as many things like for example a bicycle of skiis. You don't have to start with buying a fitness centre card, walks are for free. Many sports need only a limited equipment at the beginning - like a mat for a yoga, a ball to play ball, swimming suit for a pool, ect. In Warsaw there are many so call fresh air gym with many types of equipment installed in the park and you can use it for free. In some places on the weekends there are free yoga or tai chi classes you can join. All you need is to look for them.




Wybierzmy coś, na naprawdę będzie sprawiać nam przyjemność, bo inaczej szybko nam się znudzi albo się zniechęcimy. Nie przepadam za pływaniem, więc rzadko chodzę na basen. To znaczy, uwielbiam pływać w morzu czy jeziorze, ale to całe zamieszanie z jechaniem na basen, przebieraniem się, suszeniem, to nie dla mnie. Próbowałam kiedyś przez pół roku jogi i joga mnie nudzi. Za to podobało mi się rytmiczne tai chi. Lubię jazdę na rowerze. Chodziłam przez rok na taniec brzucha, ale choć uwielbiam tańczyć takie grupowe zajęcia nie są dla mnie - mnóstwo ludzi upchanych w niewielkiej sali, i instruktor na przodzie, który nie ma możliwości sprawdzenia postępów każdego. W zeszłym roku spontanicznie podczas spotkania grillowego rżnęliśmy w grupie znajomych w badmintona! *^v^* Robert od dwóch lat jeździ konno i lubi to coraz bardziej. Lubi też bieganie. Z entuzjazmem wstaliśmy w sobotę latem o 6:00 rano, żeby kilka godzin popływać na kajakach ze znajomymi. A na wakacjach wychodzimy rano z hotelu i potrafimy zrobić 15 kilometrów łażąc i zwiedzając, nogi prowadzą nas w nowe ciekawe miejsca i to nas cieszy! Umarlibyśmy z nudów na plaży...
Zawsze znajdzie się coś, co polubimy i będziemy chcieli dla tego sportu ruszyć tyłek z kanapy (nie, nie wliczamy do tego szachów, bo do tego można się z tej kanapy nie ruszać!... *^-^*).
Choose something you like, in other case you will get bored quickly and will be discouraged. I don't like swimming indoors so I rarely go to the pool. I mean, I love swimming in the sea or a lake, but all that fuss with going to the pool, changing, dry my hair, it's not for me. I tried yoga for half a year but it's not my pace. On the other hand I liked the rhythmic tai chi. I like riding a bicycle. I used to do the belly dancing but such group classes are not my cup of tea, many people cramped in a small room, one instructor dancing at the front who has no chance to oversee each person's progress. Last year we unexpectedly started to play badminton matches during the grill party with all our friends! *^v^* Robert has been horse riding for the past two years and he keeps on liking it more and more. He likes running. On one Summer Saturday we got up at 6 am to go for kayaking with friends.  During our holidays we leave the hotel in the morning and can walk for 15 kilometres exploring new places, and that makes us happy! We would die of boredom on the beach...
Each of us may find something we like to do and for which we'll be willing to move our asses from the sofa (no, chess is not that kind of sport, you don't have to leave the couch to play chess!... *^-^*)




Człowieku, nie bądź łosiem i rusz się z kanapy! ^^*~~
Hey you, don't be a looser (we say "moose" in Poland ^^) and move from the sofa! ^^*~~




Nie mogę biegać na długie dystanse, nie daję rady jednym ciągiem biec kilku kilometrów. Ale uprawiam marszobiegi - kiedy czuję zmęczenie przechodzę w szybki marsz i po chwili znowu biegnę. Nienawidziłam biegania za to szybkie wyczerpywanie, ale polubiłam interwały! ^^*~~ Rzucanie sobie wyzwań jest fajne ale nie zmuszam się też do zbyt mocnego przekraczania moich granic wytrzymałości, bo nie trenuję wyczynowo, nie jestem zawodowcem i nie chcę narazić się na kontuzje, chcę tylko poprawić moją kondycję i pozostać w dobrej formie na dłużej. Być może kiedyś wezmę udział w jakimś biegu na 5 czy 10 kilometrów, ale zadecyduję o tym, kiedy taka chęć zrodzi się w mojej głowie, nie naciskam samej siebie, że MUSZĘ to zrobić w określonym terminie. I tak jak z wprowadzaniem zdrowszego jedzenia do naszej diety uważam, że nawet małe kroki się liczą bo mały krok to większy krok niż stanie w miejscu.
A.Bo zrobiła kiedyś podobny wpis, taki miniporadnik, polecam!
A jak to jest u Was ze sportem? *^o^*
I cannot do long distance runs but I do intervals, when I feel I cannot run any longer I walk and then go back to running. I hated running in the past because I got tired quickly but intervals I like! ^^*~~ Challenging yourself is fine but I don't want to push too hard because I'm not a professional sportsman and I don't want any injuries, just better health and shape. I might take part in an organised run some day but I haven't set myself any goals like that yet, I don't HAVE to get better and better in a set period of time. And just like with introducing better food into our diet, I believe some sport is better than no sport at all because even small steps count and sum up to bigger changes.
So, how is it with sports in your lives? *^o^*

Monday, March 20, 2017

Wiosna, wiosna!...

Pierwszy dzień wiosny, fajnie, c'nie? *^V^*~~~
The first day of Spring, nice, right? *^V^*~~~




A za dzień lub dwa spodziewajcie się wielgaśnego wpisu, w którym będę Wam wytykać ile wlezie, leniwce!... *^0^* (ale będę to robić z dobrego serca!)
In a day or two I'll post a very long text in which I'll be strict towards you, you lazy bums!... *^0^* (but all this because I love you dearly!)

Thursday, March 16, 2017

Green fingers - przedwiośnie

Najpierw śniadanie. Asia305 zapytała mnie o pomysły na ten posiłek, więc proszę, jedno z moich ostatnich śniadań - wiele różności: ser brie, ogórek, pomidor, awokado (tak właśnie wygląda mocno dojrzałe awokado wyciapane ze skórki łyżką na talerz ^^*~~), tofu, marchewka, w środku hummus posypany nasionami. Do tego zupa miso (instant), banan i jabłko. Tak, najadłam się tym po czubki uszu i nie byłam głodna przez kilka godzin.
First, breakfast. Asia305 recently asked me about breakfast ideas so here is my recent plate - brie cheese, cucumber, tomato, avocado (yes, it was scooped out of the peel with a spoon because it was very ripe ^^*~~), tofu, carrot, in the middle bowl with hummus sprinkled with different seeds. Plus miso soup, banana and apple. Yes, I barely could finish this portion and then I was full for several hours.





A dzisiaj coś z zupełnie innej beczki, bo pokażę Wam, jak przetrwał zimę mój ogródek na balkonie. *^v^* Poprzedni wpis ogrodniczy możecie przeczytać tutaj. Poniżej dla przypomnienia zdjęcie jak to wyglądało jeszcze na jesieni i w zasadzie przez cała jesień do wczesnej zimy (kliknij żeby powiększyć).
Today I'll show you how my balcony garden survived Winter. *^v^* My previous post about my balcony can be found here. Below the photo how it looked like in the Autumn and early Winter (click to enlarge).




Zacznijmy od tego czego dziś nie pokażę - acuba i szeflera zimowały u nas w domu a fitonia biała i różowa pojechały przezimować do mieszkania mojej mamy, bo nie znalazłam już dla nich wolnego parapetu u mnie w domu (i wciąż tam są i pięknie rosną).
Niestety z kilkoma roślinami pożegnałam się definitywnie. Na przykład houtunie, które miały być mrozoodporne bardzo szybko przemarzły... Mrozoodporny berberys usechł na jesieni, ale już wypuszcza nowe pędy! *^V^*
Let's start with the plants I cannot show you - acuba and scheffler spent Winter inside my house, as well as fittonias (at my mother's house), and they are happily growing.  
Unfortunately I had to say goodbye to some plants, like houttuynias for example, it was supposed to be frost proof and they died very quickly... Frost proof barberry dried out in Autumn but it started to grow already! *^V^*




Trzmielina, która jest mrozoodporna, zachowała się różnie w zależności od sadzonki. Jedna przetrwała zimę w niemal niezmienionym stanie, w drugiej doniczce rośliny zmarzły, ale już wypuszczają nowe pędy.

Spindle tree which is supposed to be frost proof behaved differently according to the plant - the first one survived in perfect condition, the second died but started to sprout.




Zimę przetrwała sośnica, za to cyprysik źle wygląda i chyba będę musiała się go pozbyć, tak samo z hebe - przemarzła kompletnie. Czekam, co zdecydują pieris i azalia, na razie wyglądają na wpół martwe.

Japanese umbrella pine is fine but a cypress is unwell and I think we'll have to say goodbye, the same with hebe. I've been waiting for pieris and rhododendron to decided what they want - to grow or to give up.




No i teraz żurawki
Miały to być rośliny mrozoodporne nawet do minus 35 stopni, a jak to się przełożyło na ogródek na balkonie? 
Dwie odmiany zachowały się w prawie niezmienionym stanie - Creole Nights i Peppermint Spice.

And now the heucheras.
They were supposed to be frost proof up till minus 35 C, but...
Two varieties survived in an almost unchanged condition - Creole Nights and Peppermint Spice.





Kilka odmian zasuszyło liście na zimę, ale już wypuszczają nowe pędy: Midas Touch (na zdjęciu powyżej), Marmalade, Autumn Leaves, Sugar Frosting i Tapestry

Several varieties got dried in Winter but already started to grow: Midas Touch (in the photo above), Marmalade, Autumn Leaves, Sugar Frosting and Tapestry.







Trzy odmiany przemarzły kompletnie jeszcze wczesną zimą, mianowicie Berry Smoothie, Fire Frost i Amber Lady.

Three varieties died totally in the early Winter, namely Berry Smoothie, Fire Frost and Amber Lady.


Pierwszy sezon balkonowy za mną i mam wnioski na potencjalne zakupy w tym sezonie. Na pewno chcę uzupełnić kolekcję żurawek - sięgnę po nowe odmiany, bo dużo ich jeszcze jest. Są piękne azalie, które też widziałabym na moim balkonie. Marzy mi się też miniaturowy klon palmowy... ^^*~~
Kolejne zielone wpisy kiedy coś urośnie i będzie co pokazać. *^o^*

So, the first balcony season has been finished and I have many conclusions for the next season. I want to buy more heucheras - new varieties because there are so many of them. There are rhododendrons that could live on my balcony. I also have a dream about the miniature Japanese maple... ^^*~~
So, next post when there's new growth in town. *^o^*


***

Na koniec pierwsza pula obrazków z marca, zrobiło się rybnie. ^^*~~

To sum up my watercolours from the first half of March, it's been a bit fishy lately. ^^*~~











Wednesday, March 08, 2017

DOJ czyli "nie mam czasu zdrowo jeść"

Dzisiaj wpis motywująco-wspomagający, bo pojawiły się pytania jak zdrowo gotować, jeśli nie ma na to czasu. Będzie długo, można czytać do posiłku. ^^*~~
Uważam, że wszystko należy robić na miarę naszych możliwości i nawet małe zmiany przyniosą dużo dobrego i są lepsze niż żadne zmiany. Ale nie dajmy się zwariować,  nie każdy z nas jest gospodynią na pełen etat, a nawet jeśli tak jest, to nie zawsze mamy ochotę stać godzinami przy garach. Są rzeczy, od których można zacząć.
Today the promised helping post because some of you asked me how to eat healthy when you have no time to cook. It's a long post so get something to eat. ^^*~~
I think we should do as much as we are able to and even small efforts can bring great results. Small changes are better than no changes. But not everyone is a full time housewife. So, here are the things we can try to apply to our lifestyles.



Po pierwsze, zmniejszenie porcji. 
Przyznaj się z ręką na sercu czy gotujesz a potem nakładasz na talerz i zjadasz tylko tyle, żeby zaspokoić głód. Prawda, że nie zawsze tak jest?... Obieramy ziemniaki, obieramy, wydaje się nam, że jeszcze jeden kartofelek tylko, a potem gotujemy furę pyr, które rozdzielamy po talerzach domowników, bo przecież "nie może się zmarnować", "nie wolno wyrzucać jedzenia"... Już dawno jesteśmy napchani po czubki uszu, ale wymiatamy talerze do czysta, bo nie można nic zostawić, żołądek się rozpycha, czujemy się ociężali, mamy sensacje gastryczne, a na następny posiłek... robimy to samo! A przecież takie ziemniaki z obiadu można odgrzać następnego dnia lub zrobić z nich kopytka, albo zamienić je w sałatkę ziemniaczaną na zimno. Tak samo można zrobić z innymi warzywami, kaszą, makaronem czy ryżem, jeśli ugotowaliśmy za dużo, to nadmiar można spożytkować w innych posiłkach.
First, make the portions smaller.
Admit that often you cook too much and then put on a plate and eventually eat way too much than you really need. We peel the potatoes, just one more, one more, then we split that amount among the plates and make everyone eat it all because "it cannot go to waste", because "you don't throw away food"... We are stuffed till bursting and yet we clear the plates, the stomach gets larger, we feel sluggish, and then the next meal comes and... we do the same! Leave the potatoes in piece and use them for the following meal, turn them into noodles or a cold salad. You can do the same with leftover pasta or rice.

Po drugie, odstawienie słodyczy, ciast i słonych przekąsek, białego pieczywa.
Tak, wiem, nie jest to łatwe. Do tego nie potrzeba wcale czasu, tylko silnej woli, i tę niestety każdy musi znaleźć sam w sobie. Słodycze można zamienić na owoce surowe lub suszone, jogurt z miodem i orzechami albo pestki do pogryzania. Chleb żytni czy owsiany jest często smaczniejszy niż biały "baltonowski", ja kupuję takie chleby w Lidlu (te z mąki Bio) i w Biedronce - chleb Kwadro, smaczny, długo pozostaje świeży, ma ładny prosty skład. Ponadto, uważam, że małe dawki są lepsze niż kategoryczny zakaz, więc jeśli mam ogromną ochotę, to zjem kawałek czekolady czy porcję ciasta albo pajdę pszennego chleba z chrupiącą skórką, ach!... Ale raz na jakiś czas, i niewielką ilość.
Second, resign from sweets, cakes, chips and white bread.
It doesn't need any amount of time at all, just our strong will. But I know it's not that easy. Switch chocolate for fruit, either fresh or dried, yoghurt with nuts and a touch of honey, seeds. Rye or oat bread is often tastier than the white wheat one, and stays fresh for longer. I also believe that small doses are better than strict ban so when I feel like eating chocolate I do that, but only a small piece. The same goes for a good quality wheat bread with a crust, yummy!... But from time to time it's not a crime.

Po trzecie, sklepowe produkty lub półprodukty.
Żyjemy w czasach, kiedy coraz więcej jest w sklepach dań gotowych albo wstępnie przygotowanych półproduktów. Można kupić surówki w pojemnikach (taka surówka jest lepsza niż żadna surówka!), mrożone warzywa (zamiast surowych, które trzeba myć, obierać, kroić) albo wręcz ugotowane warzywa zapakowane próżniowo (widziałam w supermarketach ugotowane buraki, ziemniaki). Różne firmy wypuszczają mieszanki ziaren, które będą ciekawą alternatywą dla pojedynczej kaszy czy ryżu, urozmaicą nasze jedzenie (poniżej dwa takie przykłady firmy Melvit i Monini - w składzie jest ryż brązowy długoziarnisty, bulgur z pszenicy, z łubinu i z zielonego groszku). Dostępne są gotowe ciasta - francuskie, na pizzę, kruche, filo.
Third, store bought half-finished products.
Nowadays, we have a whole range of readymade or half-cooked products in the shops. You can buy salads (store-bought salad is better than no salad at all!), frozen vegetables (instead of fresh ones that you have to clean, peel, cut),  or even precooked vegetables like potatoes or beets. Companies prepare mixtures of grains that are more interesting than just one type. You can buy premade dough - puff pastry, pizza dough, filo.




Po czwarte, używaj sprzętów kuchennych!
Nie, nie każę teraz nikomu biec do sklepu i na gwałt nakupować mikserów, blenderów, szatkownic, itp, itd. Ale często mamy w domu różne urządzenia poupychane w zakamarkach kuchennych szafek i nigdy po nie nie sięgamy!... Na przykład ja - przyznaję się bez bicia - po wstępnym zachwycie spiralizerem odstawiłam go do szafki i rzadko po niego sięgałam w zeszłym roku... Obiecuję sobie, że to się zmieni! Za to często robię pizzę - spód z mąki orkiszowej, z pomidorami, mozarellą, bazylią i kilkoma plasterkami peperoni, po upieczeniu narzucam na wierzch furę rukoli i polewam wszystko grecką oliwą, och!.... ^^*~~ Ale wcale bym tej pizzy nie robiła, gdyby nie mikser Kitchen Aid wyrabiający ciasto, no bo komu oprócz Paula Hollywooda chce się miętosić ciasto drożdżowe, wiadomo! Bardzo często używam blendera - trę suche resztki pieczywa na "bułkę tartą", robię pasty warzywne do chleba i pesto do makaronu, ucieram w nim składniki na nadzienie, np.: do roladek z cukinii (przepis poniżej), robię koktajle owocowe. Warzywa można ciąć lub ścierać ręcznie, a może to za nas zrobić mikser z nożami i już oszczędzamy czas, a mycie takiego miksera to chwila, bo współczesne tworzywa, z jakich są wykonane takie sprzęty są proste do czyszczenia.  Jeśli muszę wycisnąć sok z jednej pomarańczy, to używam szklanej wyciskarki i siły własnej ręki, ale jak mam 2 kilo pomarańczy do przerobienia, to pomoże mi w tym robot kuchenny. *^v^* (Staruszek Moulinex służył mi wiernie przez piętnaście lat i czas na emeryturę, bo już niedomaga. Tym razem postawię chyba na Kenwood.)
* wszystkie wspomniane sprzęty kupiłam za własne pieniądze, a podaję ich nazwy dla przykładu, czego ja używam i z czego jestem zadowolona
Fourth, use the kitchen appliances!
No, I don't want you to run to the shop now and buy all the mixers, blenders, graters... But we often hide in the kitchen cupboards different appliances that we never use! For example, I fell in love with the spiralizer last year but after a few uses I forgot about it for the rest of 2016... I promised myself to use it more often now. I often bake pizza at home -  I prepare the spelt dough and top it with tomatoes, mozarella, fresh basil, a few peperoni slices, then after taking it out of the oven I bunch up lots of rucola on top and give it a good splash of Greek olive oil, yummy!... ^^*~~ But I wouldn't prepare this if it wasn't for my trusty Kitchen Aid mixer, because who likes to spend time kneading the yeast dough (apart from Paul Hollywood of course)? And it does it for me! I very often use my blender - I grind dried leftover bread for the breadcrumbs, make pastes for sandwiches and pestos for the pasta, blend ingredients together for the stuffing (like in the recipe below), make smoothies. You can cut or grate vegetables by hand but you can use a mixer or blender and it saves time. And today's plastic containers are of a good quality easy and quick to clean. If I need the juice from one orange I use the small glass juice press and my hand, but when I want to turn 2 kilos of oranges into juice, my food processor does it for me. *^v^* (The good old Moulinex was faithful to me for 15 years and it's time to retire and being replaced with something new. This time I'll go for Kenwood I think.)
* all the appliances I mentioned I bought myself and I gave you as examples of what I use and what I'm happy with




Po piąte, rób na zapas.
Na zapas można zrobić zakupy - kasze, ryże, makarony, puszki z pomidorami czy warzywami, mrożone warzywa i owoce, takie rzeczy mogą długo stać w spiżarni, więc możemy kupić ich więcej i wystarczą na dłuższy czas, a będzie po co sięgnąć i nie będziemy mieć wymówki, że nie ma nic w domu do jedzenia i trzeba zamówić "chińczyka"... *^w^* Ale to nie wszystko.
Na przykład mój sposób na buraki. Buraki, wiadomo, skomplikowane w obsłudze, brudzą, nie chce się człowiekowi za często ich przyrządzać a szkoda, bo są super smaczne i zdrowe! Ja robię tak - kupuję kilka sztuk i od razu tego samego albo następnego dnia, bez obierania, zawijam każdego w folię aluminiową i piekę w piekarniku, 200 stopni przez około godzinę. W tym czasie robię cokolwiek bo burakami nie muszę się interesować, poradzą sobie same. Wyjmuję, wsadzam do miseczki (bo mogą puścić sok, szczególnie jeśli dziubaliśmy je nożem dla sprawdzenia stopnia miękkości), studzę. Jeśli coś z nimi robię od razu, to odwijam z folii, obieram (w rękawiczkach), kroję, szatkuję, ścieram, itp, itd. Jeśli nie mam od razu dla nich zastosowania, zostawiam w lodówce, spokojnie wytrzymają tam kilka dni, a kiedy mi się zachce jarzynki do obiadu, surówki albo zupy, wtedy mam wstępnie przygotowane bulwy. Dodatkowo, buraki pieczone w skórce zachowują więcej pożytecznych składników niż gotowane w wodzie i są smaczniejsze, bo podczas pieczenia cukry zawarte w burakach się karmelizują (tak samo dzieje się z innymi warzywami). 
Albo ziemniaki - ugotuj dużo (lub ugotowałaś dużo z przyzwyczajenia...), część zjecie dziś do obiadu, z reszty zrobisz sałatkę na zimno ze szczypiorkiem, rzodkiewką, jogurtem, szynką lub krewetkami?, i już jest gotowe danie na kolację albo lunch do pracy na następny dzień.
Albo jeszcze coś innego. Kiedy gotuję ryż lub kaszę, to często gotuję ich więcej niż potrzeba na dany posiłek - reszta zostaje sobie w lodówce i zostanie wykorzystana następnego dnia albo dwa dni później. Dziś jemy ryż z sosem, a za dwa dni zrobię ryż smażony z warzywami, a gotowy ryż wyjmę po prostu z lodówki (taki "wczorajszy" jest nawet zalecany do tego dania, tak jak "wczorajsze" ugotowane ziemniaki na kopytka). Dziś jem na śniadanie jaglankę, a jutro resztę kaszy jaglanej dodam do masy na pulpety warzywne, ominie mnie proces jej gotowania i od razu będzie szybciej.
Albo pieczemy blachę warzyw (to świetny sposób na wyjedzenie warzyw nie pierwszej świeżości) - obieramy i kroimy na mniejsze kawałki marchewki, pasternak, bataty, itp, itd, polewamy oliwą, obsypujemy ziołami i czosnkiem i do piekarnika na pół godziny! Tak jak przy burakach, możemy o nich zapomnieć na jakiś czas. Potem część zjadamy od razu, część studzimy i odkładamy na lunch dnia następnego, część blendujemy na pastę do kanapek. Każde z tych dań zjadamy z towarzyszeniem innych dodatków i/lub przypraw, więc nie nudzimy się jedzeniem "wciąż tego samego".
Fifth, make stocks of food.
You can buy things for later - groats, pasta, rice, canned tomatoes or veggies, frozen vegetables and fruit, they last long in the pantry and there's no possibility for an excuse "there's nothing to eat in the house, let's order Chinese!..." *^w^* But that's not all.
My way to deal with beetroots - it's obvious they're complicated, you get dirty and so on. So when I buy a few beetroots I immediately or the day after the latest wrap them in the aluminium foil (no peeling) and bake them in 200 Celsius for about 1 hour. Then I take them out and cool them off. If I want to use some of them straight away, I put my rubber gloves on and peel them and process them. But the rest I leave in the fridge for later when I feel like eating salad or a soup. They can stay in the fridge for a few days and when I need them there they are, precooked. What's more, baking caramelises the sugars contained in the vegetables and this process makes them way tastier than boiling in water.
Or potatoes. You cooked way too much so leave the rest for the next day when you're going to make potato dumplings. Or cool them and make a salad, with spring onions, radishes, yoghurt, maybe some ham or shrimps even? Here you go, you made the food for the next meal or next day's lunch.
Or rice or groats. I often cook too much on purpose and then use the rice for the fried rice meal on the following day (it's even recommended that it should be overnight rice, just like the overnight potatoes are best for the potato dumplings). Today I eat millet porridge for breakfast and tomorrow I'll make the millet and veggie patties, and I'll skip the millet cooking part because it's already been done the day before.
Or let's bake the whole baking sheet full of veggies - clean them, peel them, cut them into smaller pieces, add herbs, garlic and oil, leave in 200 Celsius for 30 minutes, no fuss. Then eat some straight away, leave some for next day's lunch, blend some for a sandwich paste. Eating each batch with different accompaniments make them interesting and you won't get bored.




Po szóste, postaw na prostotę.
Nie musisz godzinami przygotowywać składników w wielu naczyniach i garnkach, lepić z nich warzywnych klopsów, robić do nich sosów... Owszem, można, ale nie codziennie. Kolacja, jaką bardzo często jadamy to gotowana kasza gryczana (ta ze Szczytna najlepsza!) podana z jajkiem sadzonym i kubkiem maślanki lub kefiru. Pyszne i szybkie, czego więcej trzeba? *^v^*  Albo gotujesz makaron, a w tym czasie wrzucasz do blendera awokado, garść bazylii lub rukoli, dwa ząbki czosnku, garść orzechów lub pestek, duży chlust oliwy, sól i pieprz - bzzzzt, bzzzzzt i gotowe! Ugotowany makaron mieszasz z pesto i zajadasz. A latem jeszcze łatwiej i szybciej - gotujesz makaron, odcedzasz, wrzucasz do niego kilka truskawek lub malin lub innych owoców, garść białego sera, chlust jogurtu, gotowe! ^^*~~
Sixth, make it simple.
You don't have to spend hours in the kitchen preparing ingredients, cooking them in various ways and pots, grating, forming patties, making sauces... At least, not often. One of our best loved dinners is cooked buckwheat served with fried eggs and a glass of buttermilk. Tasty and quick, what more do you need? *^v^* Or cook pasta and while it's cooking make pesto in a blender - avocado, a bunch of basil leaves or rucola, two garlic cloves, a handful of nuts or seeds, a big splash of olive oil, salt and pepper to taste - bzzzzt, bzzzzt and ready to mix with pasta and eat! And it's even simpler and quicker in the Summer - cook the pasta of your choice, drain and put it in a bowl together with some strawberries or raspberries or any other fruit, some cottage cheese, a splash of yoghurt, ready! ^^*~~




Po siódme, jeden garnek.
Dania jednogarnkowe są sycące, smaczne i mogą być bardzo zdrowe! A przy tym są idealne dla osób, które skarżą się na brak czasu, no bo co jest szybszego i łatwiejszego od wrzucenia do garnka kilku składników i poczekania, aż się ugotują. Chlust oliwy, trochę warzyw, trochę przypraw, może mleko kokosowe albo przecier pomidorowy, i niebawem mamy miskę gęstej pyszności - od nas zależy, jak gęsta będzie, bo może to być nawet zupa. Widziałam w Sieci przepisy na danie jednogarnkowe z makaronem, gdzie suchy makaron wrzuca się od razu na początku gotowania ze wszystkimi innymi składnikami. Na pewno można też tak robić z kaszą i ryżem. Pójdźmy o krok dalej i zróbmy taki posiłek w szybkowarze, będzie jeszcze szybciej, chociaż to już wymaga kupienia specjalnego garnka (ja nie mam).
Seventh, one pot.
One pot dishes are nutritious, delicious and can be very healthy! And they're perfect for people with no time to spare because what's quicker than adding a splash of oil, some ingredients and condiments and waiting for them to cook. Add some passata or coconut milk and you have a soup. I even saw the recipes when you add dry pasta with all the rest of the ingredients at the beginning of cooking. I guess it works with groats or rice as well. Let's take it one step further and make it in a pressure cooker, although you'd need to have one, I don't.

***

Na koniec inspiracje kulinarne, szybkie i zdrowe dania.
Roladki z cukinii z nadzieniem z ricotty, parmezanu i szpinaku. Inspirowałam się tym przepisem (wszystkie składniki podzieliłam na pół), dodając do nadzienia dwie duże garście przesmażonego szpinaku doprawionego tartą gałką muszkatołową.
To sum up, some inspirations for quick and healthy dishes.
Zucchini rolls with ricotta, parmesan and spinach. I was inspired by this recipe (I cut the amounts in half), adding two handfuls of fried spinach seasoned with grated nutmeg to the filling.




A tu danie, które robi się samo (no, prawie ^^*~~). Kroimy w kawałki ulubione warzywa - tutaj marchewka, batat, pietruszka i czerwona cebula, skrapiamy oliwą, sypiemy ulubionymi ziołami (u mnie mieszanka zataar), wrzucamy do piekarnika na 30 minut w 200 stopniach. Na kilka minut przed końcem pieczenia zagotowujemy szklankę wody z odrobiną soli i wsypujemy pół szklanki kaszki kukurydzianej, gotujemy ok. 10 minut często mieszając. Do ugotowanej kaszy dodajemy garść tartego parmezanu, na wierzchu układamy warzywa, posypujemy wszystko natką lub kolendrą i zajadamy! *^v^*
Here is the dish that practically cooks without our attention (well, almost ^^*~~). Cut the favourite vegetables into smaller pieces - here I had a carrot, sweet potato, root parsley and red onion, sprinkle them with olive oil, add favourite herbs (zataar in my case), bake for 30 minutes in 200 C. A few minutes before the end of baking boil 1 cup water and add 1/2 cup of polenta, cook for about 10 minutes stirring occasionally so it wouldn't stick to the pan. When it's done, add a handful of grated parmezan, place the veggies on top and sprinkle everything with chopped parsley or coriander, enjoy! *^v^* 




I kolacja z mieszanki Melvitu, o której wspominałam powyżej - kuskus perłowy, grzyby, groszek i tymianek, do tego dodałam upieczonego wcześniej buraka i zjedliśmy z sadzonymi jajkami. ^^*~~ Kuskus po kilkakrotnym wymieszaniu przed podaniem zabarwił się na różowo od buraka!
That's our dinner made with the grain mix I showed in the photo above - pearl couscous, dried mushrooms, dried green peas and thyme, I cooked it and then added cubed beetroot (baked beforehand), and some fried eggs. ^^*~~ Couscous turned pink from the beet juice!




A tu danie nieco bardziej czasochłonne, ale raz na jakiś czas można - ośmiornica z ziemniakami na sposób hiszpański. ^^*~~
Działamy na dwa garnki i patelnię. W jednym garnku gotujemy kilka pokrojonych w duże kawałki ziemniaków, niedługo, nie mogą się rozpadać, bo będziemy je jeszcze smażyć. W drugim garnku rozgrzewamy chlust oliwy, dorzucamy ząbek czosnku i wrzucamy rozmrożoną (lub świeżą) ośmiornicę w całości, waga ok. 1 kg. Nie dolewamy wody. Gotujemy pod przykryciem na średnim ogniu ok. 30 minut.
Odcedzamy ziemniaki, odcedzamy i kroimy na kawałki ośmiornicę.
Na patelni rozgrzewamy oliwę, wrzucamy posiekaną cebulę i trzy ząbki czosnku,  dusimy chwilę aż cebula się zezłoci, dodajemy ziemniaki i ośmiornicę, smażymy kilka minut. Doprawiamy suszonym oregano i bazylią, sokiem z cytryny, siekaną natką pietruszki. Dodajemy szczyptę soli i pieprzu do smaku. *^v^*
Here is something more time consuming, but from time to time we can do it this way - octopus with potatoes Spanish way. ^^*~~
We'll use two pots and a frying pan. In the first pot boil peeled potatoes cut into large chunks, do not overcook them. In the second pot pour some olive oil, add one garlic clove and place one whole octopus (defrosted or fresh), around 1 kg. Do not add any water. Cool under the lid for about 30 minutes.
Drain the potatoes, drain the octopus and cut into mouthsize pieces.
In the pan heat some oil, add finely chopped onion and three chopped garlic cloves, fry till golden. Add the potatoes and octopus pieces, and fry for a few minutes. Add 1 tsp. od dried oregano and basil, some lemon juice, chopped parsley. Add a pinch of salt and pepper to taste. *^v^*



Sunday, March 05, 2017

Różności, smaczności i higieniczności

Dziś będzie niezmiernie kulturalnie. ^^*~~
Today will be a very cultural post.  ^^*~~




Ale zaczniemy od kultury osobistej.
Mąż wyraził niezadowolenie, że jeszcze nie napisałam na blogu o naszym nowym mieszkańcu, a jest z nami od poniedziałku, no to nadrabiam zaległości! ^^*~~
Let's start with some personal culture. My husband said he's not happy with the fact that we've had a new member of the family since Monday and I still haven't written about it on my blog, so here it is! ^^*~~

W 2011 roku po powrocie z Japonii postawiliśmy sobie za cel znalezienie na naszym rynku urządzenia, do którego się w ciągu tamtego pobytu przyzwyczailiśmy i bez którego było nam niekomfortowo. Mam na myśli washlet. Washlety są tam prawie wszędzie - w domach prywatnych, w łazienkach hotelowych i w centrach handlowych, nawet w toalecie w pociągu czy w samolocie japońskich linii lotniczych! W Polsce od lat znana jest idea bidetu, ale po pierwsze, trzeba się na niego przesiadać bo jest osobną muszlą klozetową i jest z tym trochę zamieszania, a po drugie nie każdy ma miejsce na dodatkową muszlę w wc!... Washlet za to towarzyszy muszli klozetowej - albo jest niewielką nakładką albo jest wbudowany w deskę.
After we came back from Japan in 2011 we decided to find the appliance that we used there everyday and we couldn't imagine our existence without anymore. Namely, the washlet. In Japan washlets are almost everywhere - in people's homes, in hotels and shopping malls, even in train toilets and on the planes! In Poland we've had bidets but it's not the same - first, you have to change the seat when you want to use it and it can be a bit of a fuss, and second, a few people have bathrooms big enough to accommodate both the toilet and the separate bidet. Washlet is another story - sometimes it's a small attachment to the toilet seat and in other cases it's built into the seat.



Tak, na tym blogu nie boimy się tematów toaletowych, bo nic co ludzkie nie jest nam obce! A komfort to nasze drugie imię, Joanna i Robert Komfort-Kostrzewa. *^w^*
Yes, here on this blog we're not afraid of toilet topics because nothing human is foreign to us! And comfort is our second name, Mr. and Mrs. Comfort-Kostrzewa. *^v^*




W lipcu 2011 kupiliśmy podstawowy model firmy Biobidet (pisałam o tym tutaj) i dzielnie nam służył przez następne niecałe sześć lat, aż wreszcie pod koniec zeszłego roku zaczął zdradzać oznaki zużycia. Życie bez washletu nie ma sensu, więc postanowiliśmy go wymienić na następny, tym razem podnieśliśmy standard doznań higienicznych i kupiliśmy model o klasę wyższy, i od poniedziałku mieszka z nami Biobidet BB i3000. 
In July 2011 we bought the basic model by Biobidet (I wrote about it here) and we used it for the next six years when it started to falter at the end of last year. Life without washlet has no sense at all so we bought another one, this time we chose the better model BB i3000.




Wygląda kosmicznie a działanie ma wręcz odrzutowe! Tak samo jak prostszy poprzednik ma regulację temperatury i dwie końcówki doprowadzające wodę - do mycia pupy i kobiecą, w tym modelu woda dodatkowo wiruje. Może również zrobić nam lewatywę (nie testowane! ^^) i dodatkiem jest dozownik na mydło w płynie. Dysze są lepiej umiejscowione niż w tańszym modelu, są bardziej schowane kiedy nie są w użyciu, więc mniej się brudzą. Jednak jeśli ktoś ma mniejszy budżet to spokojnie polecam prostszy model, spełnia swoją rolę równie dobrze i przez sześć lat byliśmy z niego zadowoleni.
It looks cosmic and works like a rocket! Just like the simpler model it has temperature adjustment and two nozzles - for cleaning the derrière and the ladies' parts, but in this model the water also swirls. It is strong enough to do the enema (not tested! ^^) and has a liquid soap dispenser. The nozzles are better placed than in the cheaper model - they're hidden when not in use so they're easier to keep clean. Yet if you have smaller budget you can buy the easier model and you'll be equally happy just as we were for the past six years.




Tak, po tym zdjęciu trzeba było wytrzeć sufit...... *^V^*
Yes, after taking this picture Robert had to wipe the water from the ceiling... *^V^*

Uprzedzając pytania, ani producent ani polski dystrybutor nic nam nie zapłacili za reklamę produktu. Po prostu dzielimy się naszymi odkryciami ułatwiającymi życie! 
We didn't get paid by the producer or a distributor for writing all this. You know that we only recommend what we think works best and we always express our opinions.

***

Porzućmy teraz kulturę toaletową i teraz przejdźmy do kultury wyższej. *^-^* W niedzielę wybraliśmy się do Muzeum Narodowego na wystawę Podróż do Edo. Japońskie drzeworyty ukiyo-e z kolekcji Jerzego Leskowicza. Ta technika fascynuje mnie od dawna, podziwiam ogrom pracy, jaki trzeba włożyć w przygotowanie kafli do drukowania obrazków i precyzję, z jaką trzeba nakładać kolejne kolory i pracować z papierem. Obrazki ukiyo-e, narzędzia i sposoby ich tworzenia mogłam po raz pierwszy obejrzeć w Muzeum Edo-Tokyo w 2011 roku, a teraz odświeżyłam sobie tę wiedzę tu na miejscu. Wystawa jest różnorodna, zawiera obrazy kilku autorów z kilku cykli i różnych czasów, a ja podpatrywałam sposoby przedstawiania elementów natury - wody, drzew, gór, i pracy światłocieniem dla oddania pór roku czy pory dnia. Bardzo polecam nie tylko miłośnikom kultury Japonii, bo jest to interesujący i wręcz chwilami rozrywkowy sposób na spędzenie czasu, kiedy to wpatrywanie się w przedstawione postaci pozwala nam odszukać zabawne miny, fikuśne stroje i zaskakujące scenki rodzajowe. W końcu, nie ma co się oszukiwać, ukiyo-e było swego rodzaju reportażem dla mieszczan, takim ówczesnym tabloidem ze zdjęciami z życia znanych i (mniej lub bardziej) lubianych (aktualnie panujący, znane kurtyzany czy aktorzy kabuki, wreszcie zwyczajni ludzie). *^v^* Wystawa jest czynna do 7 maja, wstęp 20 zł.
Okay, so let's switch now to the higher culture. *^-^* On Sunday we went to the National Museum to see the exhibition Journey to Edo. Japanese ukiyo-e prints form the collection of Jerzy Leskowicz. I've been fascinated by this technique for a long time, I appreciate the huge amount of work that needs to be done while preparing the wooden blocks for printing and the precision of applying each colour onto the paper. For the first time I saw the prints and the secrets of the trade in 2011 in the Edo-Tokyo Museum and now I could refresh my memory. This exhibition shows a vast range of prints from different times, authors and cycles so we get acquainted with various views on people and nature. I was especially interested with the ways they expressed such elements like water, trees, mountains, and the way they operated with light and shadows in showing seasons of the year and times of the day. I recommend this not only to the lovers of the Japanese culture, because it's a fun and interesting journey through the society of the XIX c. Japan. Let's face it, ukiyo-e was a form of a tabloid for the people of those times! *^v^* This exhibition can be seen till 7th May.

Po uczcie duchowej wyruszyliśmy na poszukiwanie uczty dla ciała, a ponieważ Uki Uki było jak zwykle zapchane po brzegi, poszliśmy dalej spacerkiem przez Warszawę, aż przypadkiem dotarliśmy do Laflaf, niewielkiej knajpki na Marszałkowskiej 68 (wejście od ul. Ks. Skorupki).
(zdjęcia poniżej były niestety robione komórką stąd brak jakości, z góry przepraszam)
After the Museum we went for lunch and after a short walk (we tried Uki Uki udon noodles but the restaurant was full!) we stumbled upon Laflaf, a small vegan bar. (the photos below were unfortunately taken with the cellphone hence the lack of good quality, sorry for that)




Wybraliśmy zupę z soczewicy (bardzo smaczna!) i danie o nazwie hamshuka falafel - hummus z sosem pomidorowym, z falafelami i gorącą pitą. I to było pyszne! Ale uwaga, to bardzo sycąca porcja. Nie wydaje się taka na pierwszy rzut oka, ale to jest talerz pełen hummusu! Dałam radę zjeść połowę porcji, resztę dostałam zapakowane na wynos. ^^*~~ Następnym razem weźmiemy takie jedno danie na dwie osoby a do tego talerz surowych warzyw. A falafele są super, w wierzchu chrupiące a wewnątrz soczyste, kiedyś myślałam, że nie lubię tej potrawy, ale trafiam na coraz lepsze jej wersje i chyba stanę się jej miłośniczką! Jeśli mieszkacie w stolicy albo odwiedzicie Warszawę i macie ochotę na dobre wegańskie jedzenie, polecamy to miejsce.
We took lentil soup (very good!) and hamshuka falafel - hummus with tomato sauce, falafels and hot pita bread. We just loved it! Be careful though, it's a big portion. It may not seem big at first but it a plateful of hummus! I managed to eat half of that and the rest was packed as a takeout. ^^*~~ Next time we'll take one hamshuka for two of us and some salad. And the falafels were great, crunchy on the outside but moist inside, I wasn't a big fan of that dish but I love it more and more when I try the good versions! If you're ever in Warsaw and want to eat something vegan and tasty, I can recommend this place.




A na deser kawa w Green Caffe Nero. (Widzicie? DOJ-adamy, ale jednego dnia w tygodniu pozwalamy sobie wypić słodką i "niezdrową" kawę na mieście. *^w^* Ale na ciasto nie mieliśmy zupełnie ochoty!).
And coffee for a dessert in Green Caffe Nero. (See? We are Slimming Our Menu but one day in a week we let ourselves a sweet and "unhealthy" coffee in town. *^w^* We didn't feel like eating cake though!)



***

I jeszcze akwarele z lutego (każdy obrazek można powiększyć). Marzec zaczął się ociepleniem pogody, czuję wiosnę w czubkach palców i mam napływ nowych chęci do malowania i pomysły na nowe prace, tak więc nie wykluczam, że w przyszłym miesiącu będzie więcej obrazków. ^^*~~
Paintings from February (click to enlarge). March started with warmer weather, I can feel Spring in the tips of my fingers and I have new ideas so I hope to have more to share next month. ^^*~~