Sunday, April 30, 2017

April: Cooking Time

W kwietniu postanowiłam zmobilizować się do codziennych ćwiczeń w malowaniu i dołączyłam do akcji wspólnego malowania ogłoszonego na Instagramie przez Keiko - Kwiecień: Czas Gotowania. Keiko rozpisała tematy na każdy dzień i do namalowania były różne sprzęty kuchenne.
In April I decided to do a daily painting exercises and joined the April: Cooking Time daily prompts by Keiko. The task was to paint different kitchen utensils. 




Nie było to takie łatwe jak myślałam. Okazuje się, że najlepiej czuję się w nieco abstrakcyjnych kolorowych kwiatach czy stworzeniach morskich, natomiast konkretne przedmioty codziennego użytku nie są wcale takie proste do przeniesienia na papier!
It wasn't as easy as I thought. It turned out that I'm much more comfortable with painting abstract colourful flowers or sea creatures, but the everyday use items were much more difficult to be transferred on paper! 




Uczyłam się patrzeć świadomie na przedmiot a i tak po namalowaniu widziałam, że popełniam wiele błędów obserwacyjnych - nie umiem pracować z perspektywą, nigdy się tego nie uczyłam więc nic dziwnego, że linie poziome i pionowe nie zawsze znajdują się tam gdzie powinny. *^v^*
I tried to consciously observe the items and when I looked at the finished paintings it turned out that I still made many observational mistakes - I'm not too good with perspective, I never learned it so my horizontal and vertical lines doesn't always look like they should. *^v^*




Poza tym, uczyłam się cierpliwości. Oczywiście są różne techniki malowania akwarelą - można nakładać dużo wody i kolorów na raz a one będą się przenikać, mieszać i dawać ciekawe efekty, ale czasami chcemy czystych plam koloru, a wtedy trzeba odczekać, aż pierwsza warstwa wyschnie, bo inaczej wszystko płynie, jak mówi wieszcz!... *^o^*
I also practised patience. Of course there are many painting techniques - you can add lots of water and many colours at once, and they blend, bleed and mix giving some interesting effect but sometimes we just want clean colour areas so we have to wait till the first layer gets dry. If we don't, the shades will flow freely!... *^o^*




Uczyłam się też oddawania różnych faktur - inaczej przedstawia się żeliwny czajnik, glazurowany garnek z gliny, metalowy nóż czy kłujący drapak do garnków. Nie zawsze wszystko udało się tak, jak sobie wyobrażałam, ale było to cenne doświadczenie.
I learned how to express different textures - how to paint cast-iron kettle, clay enamelled pot, steel knife or coarse scrubbing brush. It didn't always turn out how I wanted but it was a valuable experience.





Przy okazji skończyłam szkicownik Fabriano Venezia w formacie A6 i muszę skorygować moje zdanie na jego temat. Na początku praca w nim była bardzo trudna, bo był mocno zszyty i nie dało się łatwo go rozpłaszczyć, żeby wygodnie malować. Z czasem, po wielokrotnym rozkładaniu (i ugniataniu!) zrobił się bardziej zdyscyplinowany i pracowało się z nim bardzo dobrze, może to kwestia małego rozmiaru i nie ma tego problemu w A5 i większych szkicownikach. Czytałam złe recenzje tego papieru (zjada kolor, mocno faluje i nie prostuje się, prześwituje na drugą stronę), w moim szkicowniku nic takiego się nie działo, zamalowałam wszystkie kartki dwustronnie i nie ma problemu z prześwitywaniem czy karbowaniem się papieru pod wpływem wody. No, ale to moja opinia amatora.
Teraz zaczęłam malować w nowym szkicowniku Hahnemuhle Nostalgie - A6, 190 gsm, przeznaczony m.in. do lekkich technik wodnych - kartki mogłyby być nieco grubsze ale w sumie bez problemu nadaje się do niezbyt mokrych technik akwarelowych.
I finished the Fabriano Venezia sketchbook and I must change my opinion about it. At first it was difficult to work in it because it was very stiff and didn't want to lay flat. As I went on and pressed it more and more with the following paintings it started to be more disciplined and pages loosened up, maybe it's the issue with the smallest size A6, it may not be a problem with A5 and bigger. I read bad reviews of the paper quality - that it buckles easily, eats up the colours and paintings can be seen through on the other side of the page, I didn't notice anything like that in my sketchbook. I painted on all the pages both sides, they buckled while being wet but then went flat when dried up and I clipped the sketchbook. Here's just my opinion of an amateur watercolorist.
Now I started the next sketchbook Hahnemuhle Nostalgie - A6, 190 gsm, can be used for light water techniques - the pages might have been a bit thicker but it's quite okay for my watercolours.




Przy okazji przekonałam się, jakie są moje ulubione tematy do malowania - rośliny i ryby pozostają niezmiennie na pierwszym miejscu, kwiecień przyniósł mi też nową fascynację - szkic scenerii miejskiej. Zaczęłam zauważać ciekawe obiekty na namalowania wokół mnie na ulicach i przenosić je na papier, i tę umiejętność chcę teraz rozwijać.
I also found out a new theme for my paintings - apart from the plants and sea creatures I got to paint urban scenery and it started to fascinate me more and more. I observed interesting objects in the streets and transferred what I saw on the paper. I really want to work on such paintings and develop my skills.



Friday, April 28, 2017

Adam 84, vol. 1

Uprzedzam, że będzie dużo zdjęć.
Uprzedzam, że będzie dużo zdjęć jedzenia. Ale tego chyba się wszyscy spodziewali. *^-^*
There will be a lot of photos.
There will be a lot of photos of food's. But you already know that, right? *^-^*
 

Był taki serial w 1984 roku zatytułowany "Goście", kto oglądał? *^v^*
My niedawno go sobie odświeżyliśmy (są wszystkie odcinki na youtube), ponieważ jadąc na weekend do Czech wybieraliśmy się właśnie do kilku miejscowości, gdzie m.in. kręcono ten serial!  
Nie obyło się bez popasu po drodze, w okolicach Łodzi zatrzymaliśmy się w barze Agadir gdzie spożyliśmy czipoczkę - mieszankę mięsa wołowego i warzyw z sosem zawiniętą w placek i zgrillowaną. Na zdjęciu mała porcja, ok. 30 cm!... (ciekawe, jak wygląda porcja XL...) ^^*~~ Do tego dostaliśmy fajny (choć przemysłowy) ajran i pyszną marokańską herbatę z porządną garścią świeżej mięty! (chłopaki pili kawę po arabsku, smak bez szaleństw ale w porządku)
There was that tv series in 1984 called "The Visitors",did you watch it? *^v^*
We recently refreshed our memories and saw the whole series (you can find it on youtube), because when we decided to spend our weekend in Czech Republic we wanted to visit a few cities where that series was being filmed!
Of course we had to stop to eat on the way, close to Łódź we checked the Agadir bar where we had cziposzka - a mixture of grilled beef and vegetables with a sauce, wrapped in a wheat wrap and grilled. You can see the small size below, around 30 cm!... (I wonder how big was the XL portion, well...) ^^*~~ We also had a nice ayran and a really good Moroccan tea with a good handful of fresh mint leaves! (guys took Arabic coffee and it was okay)







Pierwszy obowiązkowy zakup na pierwszej już w Czechach stacji benzynowej - Lentilky! ^^*~~
The first mandatory purchase in Czech - Lentilky chocolate candies! ^^*~~




Żeby dotrzeć do pierwszego przystanku naszej podróży od razu skierowaliśmy się trasą na Brno, żeby po drodze odwiedzić zamek Pernštejn, w serialu nazwany Kreuzberg. Niestety mogliśmy go podziwiać jedynie z zewnątrz, bo dotarliśmy na miejsce po 18:00 i brama główna była już zamknięta.
In order to get to our first planned stop we took a road towards Brno, and stopped at the Pernštejn castle, in the series it was called Kreuzberg. Unfortunately it was already 6 pm and the gates were closed, so we could only admire it from the outside.





Nie popsuło nam to humorów ponieważ niebawem byliśmy już u pierwszego celu naszej podróży - w pensjonacie Na 15 poledniku w miejscowości Jindřichův Hradec.  Tam wprawdzie serial nie był kręcony, ale jest to urocze miasteczko warte odwiedzenia. Pensjonat jest naprawdę godny polecenia - wygodny i czysty (chociaż noce mogą być głośne, bo to centrum miasteczka blisko restauracji i klubów), prowadzący jest przemiły i pomocny, na miejscu jest restauracja a do rynku są stamtąd dwa kroki. Piątkowego wieczora już tylko starczyło nam sił na kolację w naszej pensjonatowej restauracji. Co ciekawe, restauracja w pensjonacie Na 15 poledniku jest rybna i wegetariańska! Oczywiście było piwo, a oprócz tego to czym Czechy stoją - karp w sosie, kopytka ziemniaczane z tofu, serem i pomidorami, smażone krokiety ziemniaczane z sosem grzybowym i krokiety z serem i surówką. *^o^*
We didn't feel discouraged because soon enough we were at our first hotel -  pension Na 15 poledniku in Jindřichův Hradec.  It's the small town similar to the locations of the tv series. The pension is really nice - clean and comfortable, although nights can be a little loud because it's the city centre close to many restaurants and clubs. The man in charge was really friendly and helpful, the restaurant is in the pension. On Friday night we could only go downstairs to eat dinner. What's interesting, the restaurant in pension Na 15 poledniku is a vegetarian and fish one!Of course, we had beer, but also things typical for the Czech cuisine - carp, potato dumplings with tofu, cheese and tomatoes, deep fried potato croquettes with mushroom sauce and croquettes with cheese and some vegetables. *^o^*






W sobotę po śniadaniu (w cenie pokoju) poszliśmy połazić po miasteczku.
Pogoda raczej nie dopisywała, przez większość czasu siąpił zimny deszczyk i powiewał mroźny wiatr, brrr.... Dlatego nasze pierwsze kroki skierowaliśmy najpierw do firmowego sklepu Koh-i-noor, czeskiego producenta artykułów papierniczych,
Saturday after breakfast we went for a walk around the town.
The weather wasn't too good, there was a cold drizzling rain all the time and freezing wind...That's why we first went to the famous Czech stationary producer's shop Koh-i-noor,




a następnie do restauracji w hotelu Grand z własnym browarem Cerny Orel na piwo. ^^*~~
and then to the Grand Hotel with its own brewery Cerny Orel, for a beer. ^^*~~




Jak widać lansowałam się mocno w udziergach - zielona czapka i Piórkowy Mikan były w stałym użytku, potem nosiłam też dwukolorowego Szaraka, a alpakowa czapka czekała w walizce na emergency pogodowe!
As you can tell, I was wearing my knitted sweaters and a hat - Mikan and Dipped in Mud (later), I also had an alpaca hat in my suitcase in case of Winter weather emergency!

Potem poszliśmy zwiedzić zamek i obeszliśmy jeszcze kawałek miasteczka, a pogoda pogarszała się i robiło się bardziej mokro i zimno. 
Then we went to visit the castle and the rest of the town cute buildings. The weather was getting worse and worse...











Trafiłam na taki sklepik! *^o^*
I spotted the Polish cosmetics brand shop! *^o^*
 
 

Zaszliśmy na kawę do jedynej otwartej w sobotę kawiarni (sic!), kawa bez szaleństw a ciastka bleeee.....
We went for a coffee to an only open on Saturday cafe (sic!), coffee was nothing special and the cakes were awful...




a potem na obiad do restauracji przy pensjonacie Černej Pták. Ja wybrałam bakłażana zapiekanego z serem i tłuczone ziemniaczki z cebulką a Robert - stek z frytkami i fasolką, wszystko było pyszne!
and then we went for lunch at the Černej Pták restaurant. I chose baked aubergine with cheese and mashed potatoes with onion, Robert took a steak with chips and green beans. Everything was delicious!




Mieliśmy wielką ochotę na pospacerowanie po miasteczku i okolicach, ale po południu zrobiło się tak zimno i mokro, że nie zaryzykowaliśmy złapania przeziębienia i wróciliśmy do pensjonatu na sjestę w podgrupach.
A na kolację poszliśmy do restauracji specjalizującej się w grillowaniu, naprzeciwko naszego pensjonatu - Udirna. Główny punkt programu - grillowane żeberka, nie wyszły na zdjęciu... Ale jedliśmy też kiełbasę z jelenia i smażeny syr. ^^*~~
We really wanted to go for a walk around the town but the in the afternoon the weather was getting colder and wetter, and we didn't want to risk catching a cold, so we returned to our pension for some after lunch siesta.
And for dinner we went to the Udirna restaurant opposite our pension across the street. It specializes in grilling things and we had some grilled spare ribs (which you cannot see because the photo wasn't clear...), and we also tried deer sausage and fried cheese. ^^*~~
 



Tyle jeśli chodzi o pierwszą część naszej czeskiej wyprawy, zapraszam do następnego wpisu na dalsze czeskie wspomnienia! ^^*~~
That were the first two days of our trip, come back soon for the second post about our Czech adventures! ^^*~~

Wednesday, April 19, 2017

Czytanie i dzierganie nieadekwatne do pogody...

I nagle znowu środa, kiedy to się stało?!... *^-^*
Czyli dziś znowu Czytamy i Dziergamy razem z Maknetą.
Suddenly here is Wednesday, how come?!... *^-^*
So today we are Reading and Knitting with Makneta.



U mnie widać postępy! Pasiasta bluzeczka ma wreszcie paski, wczoraj zszyłam przód z tyłem, przymierzyłam i potrzebuję jeszcze około 5-7 cm dekoltu. Na razie zapowiada się nieźle, ale efekt końcowy wciąż jest niewiadomą, bo jak wiadomo włóczka bambusowa rozciąga się po zmoczeniu.
A jeśli chodzi o czytelnictwo, to zaczynam "Diabelski owoc" Toma Hillenbranda, dopisek "kryminał kulinarny" na okładce wywołał u mnie pozytywne nastawienie do tej lektury! ^^*~~
There is progress in my knitting, my stripey blouse has stripes, last night I sewn together front with the back, tried it on and it looks promising, I need about 5-7 cm more. The final result is still a mystery because as we know bamboo yarn likes to stretch a lot after wet blocking.
As far as reading, I'm starting "Devil's Fruit" by Tom Hillenbrand. The subtitle "culinary crime story" is a good sign for me! ^^*~~




Na dzisiaj tyle, a ja pakuję kurtkę wiatrówkę, Piórkowe, ciepłą czapkę oraz szkicowniki i farby, i jadę na weekend do Czech. Pogoda ma być paskudna, ale co tam, jadę pić piwo i jeść knedliki. *^V^* Bądźcie grzeczni, zdrowo się odżywiajcie, wyjdźcie na zewnątrz chociażby na spacer, stwórzcie coś pięknego i czekajcie na zdjęcia z wyprawy! ^^*~~
That's all for today, I'll now pack my bag - windstopper jacket, Featherweight pullovers, wool hat, sketchbooks and paints, and I'm going to Czech Rep for a weekend. The weather will be awful but nevermind, I'm planning on drinking beer and eating knedliki. *^V^* Be good, eat well, go outside for a while, create something beautiful and wait for the photos from my trip! ^^*~~

Sunday, April 16, 2017

DOJ 2017 podsumowanie

Dziś podsumowanie naszej półtoramiesięcznej akcji odchudzającej nasz jadłospis. Dla przypomnienia co odstawiliśmy a czym się żywiliśmy.
Today is the last day of our 40 day Slim Your Diet action. Let me sum it up.

Jak może pamiętacie, nasze menu już było bardzo dobre - zero fastfoodów, gotowców, słodzonych napojów gazowanych, prawie bez mięsa, mało słodyczy czy słonych przekąsek. Na te półtora miesiąca zrezygnowaliśmy zupełnie z alkoholu (Robert z papierosów), słodyczy, ciast i słodkich bułek, białego pieczywa, białej mąki. 
Jedliśmy przede wszystkim węglowodany - najróżniejsze odmiany kasz i ryżów, makarony pełnoziarniste z różnych zbóż, dużo warzyw we wszelakich formach: gotowane, pieczone, kiszone, surowe, różne owoce (przede wszystkim banany, jabłka i gruszki, bo taki był sezon). Jedliśmy ryby, nabiał i jajka. Ograniczyłam ilość soli dodawanej do jedzenia. Z produktów przetworzonych jedliśmy tofu, musztardę, majonez, sos sojowy.
Mięsa (poza rybami) ani sklepowych wędlin od kilku miesięcy już prawie nie jadamy, może raz czy dwa razy w tygodniu, więc tu nie było co odstawiać.
As you may remember, our diet was already very good - zero fastfoods, no ready-made meals, sodas, almost no meat, not much sweets or salted snacks. For those 40 days we gave up alcohol (Robert also didn't smoke), sweets, cakes, sweet breads, white bread, white flour.
We mainly ate carbohydrates - different kinds of groats and rices, wholegrain pasta, various vegetables in many forms: cooked, baked, pickled, fresh, different fruit (mainly bananas, apples and pears because of the season). We ate fish, dairy and eggs. I reduced salt added to the dishes. From the processed foods we ate tofu, mustard, mayonnaise, soy sauce, ect.
For the past few months we almost gave up meat (apart from fish), we ate it maybe once or twice a week.




Jakie to dało efekty?
W zeszłym roku moim głównym celem było zgubienie nadwagi, na początku lutego ważyłam prawie 82 kilogramy i źle się z tym czułam. Przez półtora miesiąca straciłam 5 kilo (dalsze kilogramy schodziły już powoli do sierpnia). Teraz nie chciałam schudnąć, chociaż tak się stało - ubyło mi 2,5 kilograma, wydaje mi się, że teraz osiągnęłam wagę optymalną dla mojego wzrostu i budowy ciała, czuję się z nią dobrze i nie mam żadnych celów wagowych, do których chciałabym dążyć.
What were the effects?
Last year I wanted to loose weight, at the beginning of February I was 82 kilos and I felt heavy. In the one and a half month I lost 5 kilos (more kilos went away in the following months). This time I didn't want to loose weight although I did loose 2,5 kilos. Now I think I have my optimal weight for my height and built, I feel good and I don't want to get thinner.




Moim celem było raczej ugruntowanie zdrowych nawyków żywieniowych i tak też się stało. Zmienił mi się smak. Ponieważ jem duże ilości słodkich warzyw i owoców, dodaję do jogurtu miód albo masło orzechowe, kiedy idę przez sklep ręce nie wyciągają mi się do ciastek czy cukierków, bo wiem, że będą dla mnie ZA słodkie a chipsy ZA słone. Niedawno kupiłam sobie moją niegdyś ukochaną kawę Turtle Latte w Costa - nie wypiłam całej, okazała się ultrasłodkim ulepkiem, brrrr...... Już się cieszę na nadchodzące miesiące, kiedy będzie coraz więcej owoców - wyczekuję na moje ukochane truskawki, porzeczki, na arbuza! ^^*~~
My goal was to embed the healthy culinary habits and that's what happened over the past one and a half month. My taste buds changed their preferences. Because I eat loads of sweet vegetables and fruit, and I add honey or peanut butter to yoghurt, when I go shopping I totally ignore sweets and cakes on the shelves. I know they will be WAY TOO sweet for me (and salted snacks will be WAY TOO salty). I used to love Turtle Latte from Costa - I recently bought one and couldn't finish it, it was pure sugar, brrrr...... I'm looking forward to the coming months and the abundance of fruit - my beloved strawberries, currants, watermelon! ^^*~~




Taki sposób jedzenia jest dla mnie idealny - mogę jeść to co kocham: pierogi ruskie, ryż, ziemniaki, kasze i makarony, warzywa i owoce do syta, i mam po nich energię i optymalną wagę. (To ważne, że nie chodzę głodna, bo uprawiam sport, a do tego potrzebuję kalorii, nie da się być jednocześnie aktywnym fizycznie i głodnym.)
Nie pytajcie mnie, jak to się dzieje, że jem tyle węglowodanów i chudnę. Nie wiem. Może chodzi o to, że są to węglowodany złożone jedzone z minimalnym dodatkiem tłuszczu (oliwa, awokado, orzechy, sery), do tego uprawiam sport. Gdybym jadła węglowodany proste - czyli cukier w towarzystwie dużej ilości tłuszczu (batony, słodkie białe drożdżówki, ciastka i ciasta), a do tego siedziałabym tylko na kanapie, na pewno bym tyła, bo tak już się raz w moim życiu stało. Powyżej na zdjęciu macie przykład naszego typowego obiadu - jest ryż brązowy z edamame, pieczone buraki, surowa papryka, duszony z czosnkiem i azjatycką mieszanką przypraw szpinak i trochę sera. Nie ma tam kotleta schabowego w panierce wielkości mojej głowy, a na deser nie zjedliśmy kawała ciasta czy cukierków.
Raz zrobiłam pieczonego kurczaka i mimo, że zjadłam niewiele, po obiedzie czułam się źle, ociężała, musiałam się zdrzemnąć bo oczy mi się zamykały i zwyczajnie mnie "ścięło". Nie był to pierwszy raz, kiedy miałam takie objawy po tłustym mięsnym posiłku, widocznie mój organizm zdecydował, że teraz odżywiamy się inaczej, i trudno mi się z nim nie zgodzić.
Podkreślam, że taki sposób odżywiania jest idealny DLA MNIE. Nie promuję go jako jedyny słuszny, każdy powinien znaleźć swoją dietę, która będzie pasowała do Waszego stylu życia, potrzeb zdrowotnych i ulubionych smaków.
This way of eating is perfect for me - I can eat till I'm full and what I love: dumplings, rice, potatoes, groats and pasta, vegetables and fruit, and I have the optimal weight and energy. (It's important for me to eat enough because I do the running. I need calories for that, you cannot both starve AND do sports.)
Don't ask me how I do it that I eat carbohydrates and loose weight. I have no idea. Maybe it's the fact that I eat polysacharides with a minimal addition of fats (oil, avocado, nuts, cheeses) and do sports. If I ate monosacharides with lots of fat (chocolate bars, cakes, cookies, ect) and stay on the couch all day, I'd definitely gain weight, it happened to me in the past. In the above photo you can see our typical lunch - there is brown rice with edamame, baked beets, fresh red pepper, spinach that I stir fried with garlic and some Asian spices, and some cheese. There is no fried pork chop the size of my head, coated in breadcrumbs, and we didn't have a piece of cake or candies for a dessert.
I made baked chicken for lunch one day in the past month and although I ate not much I felt heavy, sleepy and just had to take a nap because I couldn't keep my eyes open. It wasn't the first time my organism decided that baked meat is not for me anymore and I cannot disagree.
Let me stress that such way of eating is perfect FOR ME. I don't want to promote it as the only good way, each person should find their own diet fitted to their lifestyle, health condition and flavour preferences.

Czy już nigdy w życiu nie sięgnę po chipsy, kawałek ciasta czy czekoladowy batonik? Oczywiście, że sięgnę! *^V^* Nie widzę powodu, żeby nie pozwolić sobie na to czy tamto, kiedy najdzie mnie ochota. Natomiast niezdrową relacją z jedzeniem jest to, kiedy mamy ochotę przede wszystkim na słodycze, przede wszystkim na chińszczyznę z pobliskiej budki, przede wszystkim na alkohol... To jest uzależnienie i zaburzenie w naszej psychice, którą dla naszego własnego dobra powinniśmy uregulować.
Will I ever reach out for the chips, a piece of cake or a chocolate bar? Of course I will! *^V^* I don't see why I shouldn't when I feel like it. But we need to work out the healthy relationship with our food. And it's not healthy when you mainly want to eat sweets, mainly the Chinese takeout, mainly alcohol... It's an addiction and an eating disorder which should be regulated for our own good.




Z takim sposobem żywienia wiąże się u mnie inny interesujący "efekt uboczny" - kiedyś kładłam się spać bardzo późno, spałam 8 czy 9 godzin, budziłam się zapyziała i rozmemłana, i wciąż niewyspana i bez życia, i jakbym mogła, to bym w tym łóżku raczej pozostała... Teraz jestem w łóżku o 23:00, gaszę światło niedługo później, rano otwieram oczy przed budzikiem o 7:45 (nie piszcie mi, że dla Was to już środek dnia, ja w ogóle nie muszę wstawać wcześnie i wychodzić z domu bladym świtem), przeciągam się, wstaję i idę pobiegać - mam na to ochotę, nie ukrywam się pod kołdrą, nie powłóczę nogami, mam energię. O tej porze wstaję też w dni kiedy nie biegam, z chęcią i bez marudzenia, otwieram oczy i już jestem na nogach, dzień mi się wydłużył, mam więcej czasu na różności, i na obowiązki i na przyjemności. ^o^*~~ Tyle się nasłuchałam na youtube od wegan o tym dopływie energii i chęci do życia, i myślałam "u mnie nie ma na to szans!", a jednak mimo tego, że mój sposób żywienia nie jest wegański ani nawet wegetariański, to wyeliminowanie z diety prawie całego mięsa i słodyczy/ciast dało już niezły efekt! *^V^*
There is an interesting "side effect" to this way of eating - I used to go to sleep very late in the past, I slept for 8 or 9 hours, woke up tired and sleepy, and I'd rather stayed in bed... Now I'm in bed at 11 pm, not long after that I turn off the light and close my eyes, in the morning I wake up before the alarm that is set for 7:45 (I know for some people it's the middle of the day but I don't really have to get up that early!). I stretch my body, get up and go for a run - I feel like doing it, I don't hide under the blanket, I don't drag my feet, I have energy. I also get up at that time when I don't run, day got longer and I have more time both for the duties and relaxing. ^o^*~~ I've heard so much on youtube about vegans having so much energy and zest for live and I always thought "no way in my case!", but even when my way of eating is neither vegan nor even fully vegetarian, when I left out most of the meat and pure sugar from my diet, it already brought the results! *^V^* 



A najważniejsze.
Dziś jest teoretycznie oficjalny koniec naszego DOJ-adania, ale nie zamierzamy za bardzo zmieniać naszego sposobu odżywiania. Na pewno wróci alkohol, bo lubimy napić się dobrego piwa (szczególnie własnej roboty!), lampkę wina do obiadu czy łyk dobrej torfowej whisky. Pewnie raz na jakiś czas upiekę ciasto, no bo czemu nie? Poza tym nie ma niczego, czego by nam w diecie brakowało. Nie ma żadnej rzeczy, na którą czekałam od 1 marca z utęsknieniem i rzucę się teraz na nią niczym głodny tygrys! Nasze jedzenie jest kolorowe, zróżnicowane i pyszne, i zamierzamy się go trzymać!
(i zdrowe, hi, hi ^^*~~)
The most important
Today is the last day of Slimming Our Diet but we are not going to change much. We will reintroduce alcohol because we like some good beer (our own preferably), a glass of wine with diner or a splash of peaty whisky. I may bake a cake or two from time to time, because why not? Apart from that there is nothing that we missed during that time. There is no single food I craved from 1st March and I'd stuff myself with now like a hungry tiger! Our food is colourful, varied, tasty and we are going to stick with it!
(and healthy, hi, hi ^^*~~)

Wednesday, April 12, 2017

Dużo czytania i wreszcie dzierganie!

Zmobilizowałam się i jest wreszcie wpis na  cośrodowe Czytanie i Dzierganie u Maknety. *^V^*

Ostatnio czytam bardzo dużo, połykam książki garściami. Obecnie czytam "Oko świata. Od Konstantynopola do Stambułu" Maxa Ciegielskiego - bardzo interesujący wgląd w historię i współczesność Stambułu, przefiltrowany przez osobę autora, jego osobiste doświadczenia i spostrzeżenia, polecam! 
Ale dziś chciałabym wspomnieć o innej książce, którą poleciła mi Czajka, a mianowicie "Urodzeni biegacze" Christophera McDougalla




Książka jest napisana z punktu widzenia biegacza i pokazuje jego poszukiwania najlepszego sposobu na bieg - tak, aby robić to długo, bez zmęczenia i co najważniejsze bez bólu czy kontuzji! Moim zdaniem kluczowy jest rozdział 25, w którym spotykamy się z dość kontrowersyjną opinią na temat butów do biegania - im bardziej nowoczesne, wymyślne, udoskonalone, wyposażone we wspomagacze (a przy tym coraz droższe) buty, tym większe jest prawdopodobieństwo odczuwania bólu i odnoszenia kontuzji!!! Dlaczego tak się dzieje? Bo chroniąc stopy i wspomagając ich działanie w tak dużym zakresie w pewnym sensie rozleniwiamy nasz mózg - mając tak bardzo zabezpieczone stopy człowiek przestaje zwracać uwagę jak stawia kroki, jak układa ciało podczas biegu, nie patrzy aż tak uważnie na podłoże, po którym biegnie. Biegacz powinien lądować miękko na śródstopiu a wali całym ciałem z pięty na piętę, bo to niejako ułatwia/wymusza konstrukcja superbuta. Poniżej przytaczam kilka cytatów:






Dodatkowo, ta książka uczy dwóch rzeczy: po pierwsze, żeby uprawiać biegi trzeba to lubić. Nie da się być maratończykiem, jeśli zmuszamy się do biegania, jeśli codzienne wyjście z domu żeby pobiegać jest dla nas karą. W sumie oczywista oczywistość, odnosząca się do każdego sportu (i innych dziedzin życia) - jeśli lubimy coś robić, to będzie nam się chciało bez względu na pogodę, nastrój, okoliczności! ^^*~~
A po drugie - biegamy wyprostowani! Niby taka błahostka, ale od kiedy zaczęłam świadomie o tym myśleć podczas biegu to zauważyłam, że im dłużej biegnę i się męczę, tym bardziej kulę się w sobie, zwijam ramiona do przodu. Gdy wyprostuję plecy, ściągnę łopatki i odwiodę ramiona w tył, otwiera się klatka piersiowa i od razu łatwiej się oddycha i biegnie mi się lepiej!

Co ciekawe, kiedy przyniosłam tę książkę do domu, mój mąż od razu powiedział: "O, czytasz to samo co nasz kolega (pozdrawiamy Mjawa! ^^*~~) kilka lat temu, to Biblia dla biegaczy!" I rzeczywiście, od razu przypomniałam sobie, że to właśnie on wyszukał na forach dla biegaczy najprostsze buty do biegania, w których biegamy też ja i Robert - marka Kalenji. Ich zaletą jest też fakt, że są niedrogie. *^o^*  Po lekturze tej książki rozważam zakup pięciopalczastych Vibramów, żeby jeszcze bardziej uprościć moje obuwie.
Bardzo interesująca lektura, również dlatego, że można sobie poczytać o amerykańskim kulcie wszystkiego co naj - to właśnie tam rozgrywają się najdłuższe (160 km, 220 km i dłuższe) ultramaratony, które bynajmniej nie są rozgrywane na płaskim podłożu w umiarkowanych warunkach pogodowych, a właśnie celowo w wysokich górach czy na pustyniach, w temperaturach od minus 20 do plus 40 stopni... I są ludzie, którzy takie trasy przebiegają!




A na drutach - coś, co zaczęłam w 2013 roku i porzuciłam na długo, ale skoro zbliża się ciepła wiosna i lato, to postanowiłam projekt dokończyć, i nosić albo się go pozbyć. Dlaczego tak? Bo nie wiem, jak będzie z rozmiarem... Dziergam bluzeczkę Striped Tee i robię ją z włóczki bambusowej, która jak wiadomo po zmoczeniu gotowego wyrobu lubi się rozciągnąć wzdłuż. Dodatkowo, we wzorze zalecane są druty 3,5 mm i włóczka o odpowiedniej do nich grubości, a ja używam drutów 2,5 mm i tej bambusowej cienizny. Coś tam sobie poprzeliczałam, niby przymierzyłam gotowy już tył i na razie zapowiada się dobrze, ale może to być mój pierwszy prawdziwy projekt oversize! (albo spektakularna porażka, hm.....)
Jak wspomniałam, tył już gotowy (dzierga się go w ciekawy sposób, od dołu, przechodząc w całe rękawy), a teraz mam 10 cm dwukolorowego przodu. Nie idzie to jak burza, wiadomo, ale przybywa. ^^*~~

Monday, April 03, 2017

Jestem!

Trochę mnie tu nie było, ale wciąż jestem. ^^*~~  Ostatnie dwa tygodnie były trudne i pełne nerwów ale mam nadzieję, że wszystko zaczyna wychodzić na prostą. Jak się denerwuję, to nie mogę się zabrać do niczego kreatywnego, więc głównie zajmowałam się codziennościami, bieganiem i czytaniem książek, a z początkiem kwietnia podjęłam się wyzwania artystycznego April Cooking Time.  Moje codzienne obrazki możecie oglądać na Instagramie.
I'm here! I know I wasn't for a longer while but I'm still here. ^^*~~ The last two weeks were difficult and full of worries but I hope everything would turn out fine now. When I'm nervous I cannot concentrate on anything creative so I've been just reading, running and doing the house chores. At the beginning of April I joined the art challenge April Cooking Time, you can see my paintings on my Instagram.




Zostawiam Was na razie z marcowym tulipanem i obiecuję pojawić się niebawem z jakąś twórczością, chyba udało mi się wreszcie wybrać coś nowego do wrzucenia na druty a i pogoda skłania do pomyślenia o wiosennych sukienkach, tak więc do zobaczenia wkrótce. ^o^*~~
Let me leave you now with the March tullip and I promise to come back soon with something creative. I think I finally decided on the next knitting project and the warm weather encourages making the Spring dresses, so see you soon. ^o^*~~