Monday, February 27, 2023

DOJadanie, początek

 

 

22 lutego zaczęliśmy tegoroczne DOJadanie. To już czwarta wersja wegańska i jak co roku zaczęliśmy od badań profilaktycznych, a po nich poszliśmy na śniadanie do BRU bar kawowy. I na początek od razu rozczarowanie... W BRU jedliśmy kiedyś najlepszą wegańską tofucznicę, ale niestety nie ma jej już w ofercie! Zamówiliśmy Croque Monsieur  - nie jestem do końca przekonana do wegańskich serów, wędlina stopiła się pod wpływem wysokiej temperatury grilla (ser nie...), a musztarda w kanapce była koszmarnie ostra!!!




Dla równowagi na drugie śniadanie kupiłam nam wegańskie pączki z porzeczkową konfiturą w piekarni Putka, są pyszne! Mają też w ofercie bułeczki z budyniem, już nie aż tak fajne.

A na obiad zrobiłam znane i sprawdzone kotlety z fasoli (z przepisu Olgi Smile). Ta masa jest super, można z niej zrobić "mielone" i zjeść z ziemniakami i surówką, albo dorobić gęsty sos grzybowy czy sos "pieczeniowy" i podać je z makaronem albo kaszą. Można ulepić kuliste klopsiki, zatopić je w sosie pomidorowym i podać ze spaghetti. Wreszcie można takiego kotleta wsadzić do kanapki, z dodatkiem sałaty, ogórka, pomidora, papryki, jakiegoś pysznego sosu musztardowego. Te wszystkie wersje pewnie się na naszym stole pojawią, bo z tej ilości składników wychodzi 14-16 sporych kotletów!

 


 

Wrzucę tutaj przepis, gdyby zniknął ze strony Olgi.

  • 500 g fasoli białej
  • 1,5 szklanki suchego ryżu długoziarnistego białego lub naturalnego
  • 3 cebule
  • pęczek koperku
  • 1 czubata łyżka czarnej soli kala namak (lub więcej, do smaku)
  • sól i pieprz do smaku
  • 80 ml bułki tartej + bułka do obtaczania
  • olej do smażenia
  1. Fasolę namoczyć przez noc, rano ugotować do miękkości. Zmielić na gładko.
  2. Cebule pokroić w kostkę, usmażyć na złoto.
  3. Ryż wsypać do 4 szklanek gotującej się wody. Gotować 15 minut na małym ogniu. Zostawić na kolejne 15 minut pod przykryciem.
  4. W dużej misce wymieszać ryż, usmażoną cebulę, zmieloną fasolę, posiekany koperek i sól do smaku. Dosypać bułkę tartą, wymieszać ponownie i odstawić na 15 minut.
  5. Formować kotlety, obtoczyć w bułce tartej i smażyć na złoto.
  6. Przed usmażeniem można kotlety zamrozić.



Wymyśliłam też inne kotlety roślinne - z kaszy gryczanej i fasoli adzuki, bo chciałam zużyć kiepskiej jakości kaszę gryczaną, która gotowała się nierówno.  

 


 

Kotlety z kaszy gryczanej i fasoli adzuki

- 1 szkl. suchej kaszy gryczanej palonej

- 1 szkl. suchej fasoli adzuki lub czerwonej 

- 1 cebula

- 1 marchewka, starta na drobnych oczkach tarki

- 0,5 szkl. nasion słonecznika

- 0,5 szkl. nasion dyni 

- 2 Ł mielonych ziaren siemienia lnianego

- 1 Ł sosu sojowego

- garść posiekanej natki pietruszki 

- ł tymianku, oregano

- sól i pieprz do smaku


Kaszę gryczaną ugotować do miękkości.

Fasolę namoczyć na noc, następnego dnia wodę odlać, gotować do miękkości ze szczyptą soli ok. 60 minut. Przestudzić, częściowo porozgniatać.

Cebulę posiekać drobno, przesmażyć na złoto.

Ugotowane kaszę i fasolę oraz przesmażoną cebulę i startą marchewkę wymieszać z mąką, płatkami drożdżowymi, nasionami, siemieniem, sosem sojowym, pietruszką i przyprawami, wyrobić porządnie żeby składniki się połączyły. Formować kotlety, schłodzić w lodówce 30 minut, smażyć na oleju z obydwu stron.

 

Do kanapek nie mogło zabraknąć mojej ulubionej pasty bezrybnej autorstwa MolomoVegan! Robert jest pełen podziwu, jak ta pasta świetnie smakuje i mówi na nią "rybna". *^0^*

 


 

Śniadania to była np.: owsianka z jabłkiem i konfiturą z jagód, ugotowana na mleku grochowym Sproud - bardzo polecamy to mleko, odkryliśmy je w zeszłym roku i od tamtej pory regularnie kupujemy zapas (w Sieci), jest świetne do kawy.


 

Albo japońskie klasyki. Tamagoyaki jeszcze w fazie testów, trzeba dopracować formułę.



Robert smażył silken tofu z grzybami.

 


 

Albo robił makaron, który zjedliśmy z sosem kurkowym.




Zamówiliśmy też kilka słoików od Wege Michy (odbieramy w soboty na bazarze na Ursynowie), m.in. ich genialną pastę bezjajeczną i sałatkę ziemniaczaną. 



 

No i tak sobie powoli wchodzimy w okres wegański. Na razie doceniamy skrócenie czasu zakupów o połowę (no bo część alejek w sklepach w ogóle nas nie interesuje), pewnie za niedługo zaczną się jajkowo-serowe tęsknoty. ^^*~~


***

 


 

Z innych wieści - w przyszłym tygodniu mamy okazję, która pozwoli mi ubrać się ładniej niż codzienna porcja dresów... >0<"~~ Dlatego przeglądam szafę, przymierzam, grzebię w wykrojach i zapasach materiałów, i w ogóle się sobie nie podobam w niczym!... Najchętniej ubrałabym się w moją ulubioną szarą dresową sukienkę, która ma krój prostopadłościanu. Ale jeszcze walczę ze sobą, żeby jednak wybrać coś innego. Relację zdam następnym razem.



Monday, February 20, 2023

Zdziczałam

Zdziczałam. Siedzę w domu i nie chce mi się nigdzie wychodzić.

Nie, no raz w miesiącu spotykam się z przyjaciółkami, czasami idziemy na wódkę i tatara, czasami poruszać się na parkiecie a czasami zasiadamy u którejś z nas, wypijamy butelkę wina i plotkujemy na lewą stronę!... 

 


 

Ale żebym była zbyt chętna, żeby wyjść do ludzi to już nie bardzo. Dlatego żeby się rozruszać międzyludzko w zeszłym tygodniu poszłam na Krąg Kobiet organizowany w Warszawie. Prowadzącą znam z jej bloga, książki "Ciepło" i Instagrama, pozostałe 9 kobiet do były dla mnie obce osoby. Jak się okazało na miejscu, one dla siebie też były zupełnie obce (z wyjątkiem dwóch koleżanek). Było jak w życiu - my w różnym wieku, wysokie i niskie, chude i grube, rozgadane i cichutkie. I nie wiadomo kiedy minęły dwie godziny spotkania, i wszystkie zgłosiłyśmy chęć do przedłużenia go o kolejne pół godziny, a mam wrażenie, że gdybyśmy miały tam spędzić razem kilka godzin to też nie byłoby wystarczająco.

 


 

Cudowne miejsce w śródmiejskiej kamienicy na poddaszu, rozgrzewająca herbata, prowadzona medytacja na początek, potem karty z pytaniami. Można było siedzieć albo leżeć, można było mówić albo milczeć, wszystko na luzie. Nie wyszłam stamtąd z telefonami do nowych koleżanek ale też nie o to chodziło. Wyszłam trochę ugruntowana, ze świadomością innej perspektywy z jaką te kobiety patrzyły na różne tematy pojawiające się w rozmowach, bardzo ciekawe doświadczenie które nie jest mi dane zbyt często, bo obracam się w niewielkim gronie tych samych ludzi. Jaki z tego morał? Czasami warto wyjść z domu do ludzi i do świata! 

Bo ten świat sam do nas nie przyjdzie, nie wyciągnie nas z domu, nie przyprowadzi nowych znajomych, nie poda na tacy nowych doświadczeń. Następnego dnia po Kręgu Kobiet pojechałam do sklepu z instrumentami muzycznymi po guiro - tykwę wypełnioną kamykami. Spodobał mi się jej dźwięk, który poznałam kiedy Nina pokazała ją u siebie na Instagramie, zapytałam skąd wzięła to cudo, dostałam adres sklepu. Zanim dotarłam do tego miejsca przeszłam się kawałek po Mokotowie, kupiłam chleb i pączki w lokalnej piekarni, znalazłam sklep z antykami do którego obiecałam sobie wrócić, kiedy już będziemy na etapie meblowania nowego mieszkania, zajrzałam do sklepu z tkaninami, odetchnęłam powietrzem innej części miasta, niż ta w której mieszkam. Zanim wyruszyłam z domu byłam o krok od zrezygnowania "bo w sumie to mi się nie chce wychodzić...", "bo zimno...", "bo po co mi ten instrument, na pewno go nie kupię...". Rzeczywiście, nie kupiłam guiro, na żywo jego dźwięk wcale mi się już tak bardzo nie podobał, za to kupiłam małą grzechotkę. Na chwilę wyszłam z własnej skorupy, doświadczyłam czegoś nowego, zmieniłam mój codzienny schemat, mam poczucie, że stworzyłam w głowie nowe połączenie nerwowe które być może popchnęło mnie na nowe tory. A jakby tak spróbować wychodzić z domu raz w tygodniu i zrobić tego dnia coś nowego, innego, odwiedzić kompletnie nieznane nam miejsce? Co się wtedy zmieni w naszym życiu?




***


Najważniejsze sprawy związane z wyjazdem do Japonii mamy ogarnięte - bilety lotnicze kupione, wycieczki zaplanowane, hotele zarezerwowane. Odgrzebuję notatki sprzed trzech lat, gdzie pozapisywałam co chcę zobaczyć, jakie miejsca w Tokio odwiedzić, skreślam wystawy, które już się zakończyły, dopisuję nowe rzeczy. Napisałam maila do osoby, która potencjalnie umożliwi nam bardzo fajną jednodniową wycieczkę - ciekawe, czy mnie pamięta i czy realizacja tego pomysłu jest wciąż możliwa?... Robię listy - co ze sobą zabrać, jakie ciuchy spakować, co chcę uszyć przed wyjazdem, czy mam wygodne buty (mam! ^^*~~), trzeba kupić kostium kąpielowy (czy w ogóle będzie mi potrzebny?...), wydrukować potwierdzenia szczepionek anty-covidowych (jak to w ogóle będzie w tej nowej post covidowej Japonii?...). Powoli strach przed pojechaniem zamienia mi się w niecierpliwe radosne oczekiwanie. 

W środę zaczynamy kolejne wegańskie DOJadanie, więc siedzę i planuję co trzeba kupić, co ugotować na pierwsze kilka dni. Jak co roku mamy kilka ulubieńców, znalazłam nowe przepisy do wypróbowania, jestem ciekawa czy pojawiły się nowe wegańskie knajpy w mojej okolicy. Zapas roślinnego mleka do kawy zamówiony, pozostały dwa dni do wyjedzenia reszty jajek, sera i wędlin z lodówki.


Monday, February 13, 2023

Jestem! Co mnie ominęło?...

Jak zacząć po tak długiej nieobecności na blogu?

Może grzecznie, od przywitania się - dzień dobry! *^o^*~~~

 


 

Dawno mnie tu nie było i nie było żadnego powodu, dla którego porzuciłam bloga, nic się nie wydarzyło. Po prostu poczułam, że muszę sobie zrobić przerwę. Czy mogłam coś powiedzieć, żeby nie niepokoić Czytelników? Może mogłam. Albo może nie mogłam, bo gdybym mogła, to bym powiedziała!


W każdym razie poczułam, że chcę coś napisać. Może to być zapowiedź powrotu do blogowania i regularnych wpisów, kto wie? ^^*~~ Kiedy mnie nie było, oczywiście życie toczyło się dalej! W wielkim skrócie, od czerwca zeszłego roku: 

- zrobiłam kolejne tatuaże i nie ma zamiaru przestać

- skróciłam włosy i pofarbowałam na niebiesko (na serio! *^v^*) 

 



- uszyłam kilka sukienek, ale wszystkie są lniane lub muślinowe, co oznacza, że prawie wcale ich nie nosiłam w zeszłym roku, za to będą jak znalazł na zbliżającą się wiosnę i lato (i mam co pokazywać na blogu!... *^0^*)

 


 

- nie zrobiłam ani jednego oczka na drutach

- za to powstało już ponad 100 akwarelowych ryb



- oraz spora ilość prac monochromatycznych, i mam ambitny plan przeniesienia mojej strony z obrazami na nowy serwer i uzupełnienie jej o najnowsze prace, może uda mi się to do końca lutego




- obejrzałam niezliczoną ilość turniejów sumo, snookera i skoków narciarskich

- wciąż nie ruszyliśmy z remontem mieszkania ale dokończyły się sprawy papierkowe 

- regularnie chodziłam na rehabilitację mojego lewego barku i prawie wyszłam z nim na prostą 

- koty niezmiennie puchate i mruczyste ^^*~~





- i najważniejsze: kupiliśmy bilety na samolot do Japonii na maj!!! Oczywiście już teraz zapraszam na bloga wakacyjnego fumyturystyczne.asia na relację z wyprawy. Jestem podekscytowana i przerażona, bo po trzyletniej przerwie czuję się, jakbym tam miała jechać po raz pierwszy w życiu...


Zbliża się 22 lutego, a więc czas na coroczne DOJadanie. W tym roku znowu bardzo na to czekam. W 2022 chciałam, żeby zima trwała do czerwca a śnieg przykrywał wszystko i świat trwał sobie w zimowym śnie... W tym roku już 2 stycznia mogłabym świętować nadejście wiosny! Mam ochotę na różową szminkę, lnianą sukienkę i bose stopy w sandałach. Potrzebuję przewietrzyć głowę po jesieni i zimie.

 


 

Tyle na dzisiaj, pozdrawiam serdecznie pod postacią brokatowej ryby, proszę się częstować faworkami i do następnego wpisu! *^o^*