Tuesday, April 28, 2020

Dzwonki



Jednym z minusów noszenia maseczek, oprócz oczywistości czyli, że nie umiem w nich oddychać i się podduszam a okulary mi parują, jest fakt, iż od dawna nie używam żadnej z moich miliona szminek!... No bo po co się malować, skoro i tak tego nie widać a istnieje niebezpieczeństwo rozmazania pomadki po nosie i policzkach. Za to można poszaleć z makijażem oczu, bo tylko tyle wystaje nam ponad maseczką. *^v^*
One of the minuses of wearing masks, apart from the obvious - I cannot breathe in them and suffocate a bit, and my glasses gets foggy, is the fact that I haven't been using any of my milion of lipsticks for a while now!... Why bother putting on lipstick if nobody can see that, and there's a possibility of smearing it all over my face. On the other hand, you can go wild with eyeshadows, that's all that's visible above the mask. *^v^*




Upiekłam kolejny fiński chleb, który chcę polecić! To żytni płaski chlebek na zakwasie zwany  Ruisreikäleipä  czyli dokładnie tłumacząc "żytni chleb z dziurą". Dlaczego jest z dziurą? Bo pieczono go w formie koła z wyciętą dziurą, a po upieczeniu nawlekano chleby na kijek i wieszano pod sufitem, i sięgano po kolejne chleby w miarę potrzeb. Z podanych proporcji wychodzą dwa bochenki o średnicy 30 cm a mój piekarnik nie jest tak wielki, żeby mi się owe bochny obok siebie zmieściły na blasze, więc uformowałam prostokąty, nie ma to wpływu na smak! ^^*~~ Myślę sobie, że zamiast dzielić ciasto mogłam je całe rozwałkować po całej blasze i upiec jeden wielki prostokąt, w sumie nie wiem, po co się bawiłam z dwoma mniejszymi obok siebie.... *^0^*
I baked another Finnish bread I want to recommend! It's a flat rye sourdough bread called  Ruisreikäleipä that means "rye bread with a hole". Why a hole? People used to bake it in big batches in the form of a circle with a hole and then it was put on a stick and hanged under the ceiling to eat later. You get two loaves from this dough proportions and my oven isn't that big to accomodate two 30 cm circular loaves on one baking pan so I made reactangles, which didn't influence the taste of course! ^^*~~ Next time I'll just spread the dough onto the baking pan into one big rectangle... *^0^*




***



Kolejny tydzień, kolejna kwiatowa sukienka! *^o^*
(wiem, poprzednia wcale nie była kwiatowa, tylko liściasta...)
Another week, another flowery dress! *^o^*
(I know, the last one didn't have flowers on it at all, it had leaf pattern...)




Model to wzór 101 z Burdy 01/2018. Zmieniłam tylko jedną rzecz, nieco pogłębiłam podkrój szyi, bo takie dekolty tuż przy tchawicy mnie duszą! Materiał to jersey wiskozowy ze sklepu dresowka.pl
It's a pattern 101 from Burda 01/2018. I changed one thing, I lowered the neckline a bit because I cannot have tops that cling to my trachea, it chokes me! The fabric is a viscose jersey I bought online.


 




Przyznam, że na początku nie byłam przekonana do tego zamotania na brzuchu i chciałam z niego zrezygnować. Jednak cieszę się, że tego nie zrobiłam, bo jest to ciekawy element wyróżniający tę sukienkę od innych gładkich modeli. 
I must admit that I wasn't too sure about the draping at the front and wanted to give it up. I'm happy I didn't because it's an interesting element making this dress unique among other flat models.




A do sukienki - maseczka do kompletu! 
And a face mask to match the dress!




Byliśmy dziś w Lidlu i mam m.in. wielkiego arbuza, trzy paczki papryczek padron i polskie truskawki!!! *^V^* To ja teraz udam się na kawę i lody z owocami, a Wam życzę miłego popołudnia i reszty tygodnia! ^^*~~
We went to Lidl today and among other things I have huge watermelon, three packs of padron peppers and Polish strawberries!!! *^V^* Now I'm going to have some coffee and ice cream with fruit, have a great afternoon and the rest of the week! ^^*~~



Sunday, April 26, 2020

In Bloom



Są  chwile, kiedy mrozi mnie zimny strach. Nie, nie o nasze zdrowie się boję, chociaż przyznam, że był jeden dzień od momentu pojawienia się koronawirusa w Polsce, gdy chodziłam jak struta bo przeraziło mnie, że możemy zachorować, ja lub Robert, a nawet umrzeć...
There are moments when I am frozen from the sudden fear attack. No, I'm not afraid we might get sick with covid although I must admit there was one day since the first case in Poland, when I thought that we might get sick and even die...




Ale nie o tym myślę co kilka dni. Chwilami, zupełnie bez powodu myślę sobie, że być może nie pojedziemy do Japonii przez długi długi czas... Świat oszaleje ze strachu przed wirusem, granice nie będą otwarte, nikt nie będzie chciał wpuszczać do siebie żadnych obcokrajowców, będziemy żyć w izolacji. Wiem, że z racjonalnego punktu widzenia taka sytuacja jest niemożliwa, bo to oznaczałoby upadek linii lotniczych i wielu biznesów, które bazują na przemyśle turystycznym, jak hotele, restauracje, itp. Ale ten irracjonalny strach ściska mi gardło i powraca...
But that's not what occupies my mind every few days. Sometimes, totally no reason for it,  I think that we might not be able to go to Japan for a very very long time... That the world will go crazy out of fear of coronavirus, the borders will stay closed, nobody will want any foreign visitors to come to their country, we'll live in isolation. I know that from the rational point of view such situation is impossible because it would mean bakruptcy for many businesses living off the tourists like aircraft companies, airports, hotels, restaurants, ect. But this irrational fear grabs me by the throat and squeezes it hard...




 ***




Zabrałam dziś drugą nową sukienkę na spacer, chociaż pogoda raczej zachęcała do ubrania długich spodni i swetra... Model to kiecka 123 z Burdy 08/2015, w oryginale uszyta z jednolitej tkaniny z kolorowymi akcentami, u mnie jersey bawełniany w akwarelowe liście (kupiony w dresowka.pl).
Today I took my second new dress for a walk although the weather was more suitable for long trousers and a sweater... It's a pattern 123 from Burda 08/2015, in the magazine it was made from white fabric with red elements, I chose colourful cotton jersey (bought online).




Pominęłam suwak na plecach i od siebie dodałam pasek w talii - odcięcie w sukience jest ok. 5 cm powyżej talii na człowieku, pomyślałam, że ładniej będzie to podkreślić paskiem. Wyszła taka niezobowiązująca kiecka do zarzucenia na grzbiet, kiedy lecimy do warzywniaka po zakupy (co też dziś uczyniłam przy okazji!... *^o^*) Szycie szybkie, łatwe i przyjemne, szczególnie z jerseyu!
I skipped the zipper on the back and added the belt - the waistline is lifted by 5 cm above the existing waist and I thought it would be nice to accentuate it with a wider belt. And now I have a casual dress to grab and put on when I go grocery shopping (which I did today, btw! *^o^*). Sewing was quick, easy and nice, because it's jersey!




Z resztki materiału uszyłam komin, który służy mi obecnie jako maseczka (ale może też być opaską na włosy, czapką, itp). No i dziś sukienka była jeszcze w towarzystwie legginsów i trampków, bo na zupełnie gołe nogi było za zimno, brrr!....
I had a 50x50 cm piece of this fabric left so I made myself a matching buff, I use it now as a face mask. Today the weather was too cold to wear the dress with bare legs and sandals, I added a pair of leggings and sneakers!...




Wiśnie już kwitną na całego! Zostawiam Was z kiściami pięknych kwiatów! *^V^*~~~
Cherry trees are in full bloom now! Let me leave you with their beautiful flowers! *^V^*~~~







Friday, April 24, 2020

Rutyna



Żyję według powtarzalnych schematów. Nie dla mnie szaleństwa ciągłych zmian i niewiadomych, spontaniczność mnie przeraża, rutyna dnia codziennego trzyma mnie w ryzach i daje poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Inaczej rozchodzę się w szwach, rozklejam, tracę poczucie ugruntowania. Może to nudne, ale to mój sposób na życie.
Wstajemy, zjadamy śniadanie. Robert siada do pracy, ja robię sobie kawę z kawiarki i spędzam z nią jakiś czas przed komputerem, sprzątam, robię pranie. Gotuję lunch, po nim wychodzę na zakupy (no, teraz nie codziennie). Po południu robię nam kawę z wietnamskiego dripa, potem kroję jabłka. W połowie kwietnia nastawiłam żytni zakwas na chleb i od tamtej pory każdego ranka po śniadaniu dokarmiam też mój zakwas, bo co dwa, trzy dni piekę nowy chleb.
I live according to schemes. Constant changes and unknown circumstances are so not for me! Spontaneity scares me, the everyday routine keeps me straight and gives me the feeling of safety and stability. In other case I crumble and loose grounding. Maybe it's boring but it's my way of life.
We get up, eat breakfast. Robert sits down to work, I make myself a cup of coffee from the moka pot and spend some time in front of the computer, I vacuum the flat, do the washing. I cook lunch, after that I go out shopping (well, now it's not an everyday trip). I make Vietnamese drip coffee for us in the afternoon, then I cut some apples to eat. In the middle of April I started the sourdough starter and since then I keep feeding it every morning because each two, three days I bake bread.




Pieczenie chleba na zakwasie wymaga dyscypliny i dobrej organizacji, bo ciasto musi dojrzewać nawet przez kilkanaście godzin, a w międzyczasie trzeba je kilkakrotnie zagniatać. To właśnie czas wytwarza ten pyszny kwaskowy smak chleba i strukturę gąbki! Kupiłam nawet foremki do bagietek i zamierzam wreszcie spróbować się z tym rodzajem pieczywa, również w wersji na zakwasie. Jak znajdę dobry przepis, to nie omieszkam o tym napisać! ^^*~~
Baking bread is for the disciplined and requires good organisation of time, the dough must ferment for up several dozen hours, and you should stretch and fold it a few times in the meantime. During that time bread develops its nice sour taste and spongy texture! I even bought the baguette baking form and want to finally make some rolls, the sourdough ones too. When I find a good recipe I'll share it here! ^^*~~



***

Wyszliśmy w czwartek na pierwszy wiosenny dłuższy spacer. Nawet nie wiem kiedy zrobiliśmy 6 km!... *^V^* Oczywiście przyjemniej się spaceruje w kolorowych kwiatowych sukienkach, więc zaczynam wyprowadzać na świat moje tegoroczne uszytki. Najpierw coś na wzmocnienie odporności czyli "Echinacea". ^^*~~
On Thursday we went for the first longer Spring walk. We left the house and suddenly we had 6 km behind us!... *^V^* Of course it's much nicer to walk in colourful flowery dresses so I started to take outside my sewn dresses, first something for supporting our immunity, namely "Echinacea". ^^*~~




Sukienka identyczna z modelem w kratkę, który pokazałam w marcu. Model 111 z Burdy 10/2014, z trapezową spódnicą i rękawami skróconymi do łokci. Tym razem podpięłam pływający dekolt broszą na jednej stronie, dzięki czemu uzyskałam ciekawy asymetryczny kształt. Użyłam jerseyu bawełnianego kupionego dawno temu w sklepie miekkie.com (Echinacea flowers jersey 200g).
The dress is identical to the chequered dress I shared in March. It's Burda 10/2014 pattern 111, but with a trapezoid skirt and shortened sleeves. This time I pinned the flowing neckline towards one side and that's how I got this interesting asymmetrical look. I used cotton jersey I bought online.




Po szybkich zdjęciach na tempo wracałam do zamaskowania się, chociaż w sumie nie było w pobliżu ani ludzi ani patroli policyjnych, taki odruch człowieka, który przestrzega prawa. >0<
Acha, wiem, że po kratce zapowiadałam sukienkę w stworzenia podwodne, ale na razie odłożyłam tamten materiał na jesień, jest w jesiennych kolorach a mnie się chce kwiatów!!! *^O^*~~~
After a few quick photos I immediately got back to putting on a mask although there weren't any people close to me nor police patrols. It's my reaction of a person who obeys the law. >0<
One more thing, I announced sea creature dress last time but in the end I decided to put that fabric away till Autumn because it's in the Autumn colours and right now I need flowers!!! *^O^*~~~






I na koniec pierwsze nieśmiałe hanami tej wiosny! *^-^*
And to sum up, the first hanami this Spring! *^-^*



Monday, April 20, 2020

Jestem wdzięczna


Przez tego wirusa nabawię się próchnicy!...
I'll get the tooth decay because of that coronavirus!...




Złapałam się na tym, że w dni, kiedy nie wychodzę z domu zapominam rano umyć zęby! Co mi od razu przypomniało, jak łatwo się zaniedbać - skoro nie wychodzimy z domu, i widzą nas tylko najbliżsi albo kot lub kwiatki doniczkowe, to nie ma sensu się starać i szybko zaczynamy mieszkać w starym dresie, z brudną głową... A to nie dobrze, bo nasze nastawienie to połowa sukcesu (albo porażki...) i takie rozmemłanie nie sprzyja dobremu samopoczuciu fizycznemu i psychicznemu!
I realized that on the days when I don't go outside I kep forgetting to wash my teeth in the morning! What got me thinking how easy it is to let oneself go - when we don't go outside and the only ones who see us all the time are the relatives or maybe just the cat and the house plants, it's very easy not to care how we look and we start to live in the old sweatpants with unwashed hair... And that's very bad for our physical and mental health, because our attitude is half of the success (or a failure for that matter...)!

Piekę ostatnio jak szalona. *^-^* Powstają kolejne chleby z San Francisco w różnych wersjach - z dodatkiem mąki orkiszowej, żytniej. Kupiłam też formę do pieczenia bagietek i jak tylko przyjdzie biorę się za bagietki na zakwasie. Na razie upiekłam rieski.
I keep baking like crazy recently. *^-^* New San Francisco breads appear in new versions - with spelt or rye flour. I also bought a baguette baking pan and as soon as it arrives I'm going to make sourdough baguettes. At the moment I made rieska.




Rieska, fiński płaski chlebek, przepyszny a tak banalny do zrobienia!... Tylko 300 g ugotowanych, ubitych i wystudzonych ziemniaków, 100 g mąki orkiszowej, jajko i sól, i 15 minut w 220 stopniach w piekarniku! *^v^*
Rieska, Finnish flat bread, delicious and so easy to make!... Just 300 g of cooked, cooled and mashed potatoes, 100 g of spelt flour, 1 egg and some salt, 15 minutes in 220 degrees C in the oven! *^v^*




Ilość informacji, jakie do nas docierają w związku z koronawirusem jest ogromna (a ja i tak nie oglądam telewizji i nie czytam gazet, tylko japońską Mainichi Shimbun!...). Chwilami można od tego zwariować. Dlatego postanowiłam nie poddawać się ogólnej panice. Pamiętacie co pisałam w styczniu? Skupienie na małych codziennych przyjemnościach i nie martwienie się na zapas. Dlatego ostatnio praktykuję wdzięczność
The amount of information we get in connection with coronavirus is overwhelming (and I don't watch TV and don't read newspapers, only the Japanese Mainichi Shimbun!...). Sometimes we feel we could go mad. That's why I decided not to give in to the general panic. Remember what I wrote in January? Concentration on small everyday pleasures and not worrying just in case anything happens. That's why I've been practising gratitude recently.

Na przykład, każdego dnia jestem wdzięczna za to, że jesteśmy z Robertem zdrowi. Także nasze rodziny i przyjaciele. Jestem wdzięczna za to, że Robert ma pracę i może ją wykonywać zdalnie, więc nie musi się narażać. Że wprawdzie musieliśmy odwołać wakacje w Japonii w maju, ale nie straciliśmy na tym ani złotówki, ani nie utknęliśmy tam na miejscu w kraju, który dopiero teraz zamyka restauracje, muzea, parki, i zaleca izolację, to dopiero byłyby smętne wakacje... Jestem wdzięczna za to, że nie mamy małych dzieci, które nudziłyby się w domu albo dużych, które nie wiedziałaby kiedy mają zdawać maturę. Za to, że lubię być w domu i nigdy się nie nudzę!
Jestem wdzięczna, że to wirus a nie na przykład wojna. Że można zrobić zakupy, bo sklepy są normalnie zaopatrzone. Że robi się coraz cieplej i za moment zakwitną kwiaty na drzewach a od dzisiaj wolno legalnie wychodzić na spacery. Szukam pozytywów, a nie negatywów! *^o^*
For example, every day I am grateful me and Robert are in good health, as well as our family members and friends. I am grateful that Robert still has a job and can do it from home. Yes, we had to cancel our trip to Japan in May but I am grateful we didn't loose a single zloty and we didn't end up in the country that only now started to close restaurants, museums, parks, and recommends isolation, that would have been one very sad holidays... I am grateful we don't have small children that would be bored at home or big children that wouldn't know the date of their high school final exams.That I like being at home and I'm never bored!
I am grateful that it's a virus, not a war for example. That we can still make normal shopping because shops are supplied normally. That it's getting warmer, flowers on trees will bloom any day now and we can go out for walks since today. I look for positive elements, not negative ones! *^o^*




Mam już trzy nowe sukienki, a z resztek materiału uszyłam dwa kominy (po angielsku zwane "buff"), które sprawdzają się jako opaska, czapka, szalik oraz zasłona na nos i usta. *^v^* Wystarczy kwadrat jerseyu o wymiarach ok. 50x50 cm, który zszywamy z jednej strony w tubę, brzegów nie trzeba obrzucać bo jersey się nie pruje. Oddycha mi się w tym tak samo kiepsko, ale przynajmniej okulary mniej parują!
I made three new dresses already and from the leftovers I sewn two buffs which work as a hair bandeau, a hat, a scarf or a face mask. *^v^* All you need is a piece of jersey 50x50 cm, sew one side to make a tube and that's it, you don't need to hem it because jersey doesn't fray. It's as uncomfortable to breath in as the cotton masks but at least the glasses do not get so foggy!




Na koniec zostawię Was z zapiekanką z porów i ziemniaków, którą polecamy z całego serca (a raczej żołądka! ^^*~~). Przepis szybki i prosty (sama zapiekanka jest wegańska, zjedliśmy ją z jajkami sadzonymi):
- 2 spore ziemniaki obrać, pokroić, ugotować do miękkości, ugnieść
- 2 duże pory posiekać w półplasterki, dodać pół posiekanej cebuli, 2 ząbki czosnku, podsmażyć do miękkości na oliwie
- dodać do porów 1/2 szkl. bulionu, 2 Ł płatków drożdżowych, 1 Ł mąki ziemniaczanej, 2 ł posiekanego rozmarynu, sól i pieprz
- w naczyniu żaroodpornym ułożyć pory, na wierzch wyłożyć ziemniaki, zapiekać w 220 stopniach do zbrązowienia
Smacznego! *^V^*
I'll leave you with the potatoes and leeks pie, a delightful idea! The recipe is quick and easy (and it's vegan, we ate it with fried eggs):
- peel 2 big potatoes, then cut them into big chunks and cook till soft, mash them and set aside
- chop two big leeks, 1/2 onion, 2 garlic cloves, fry on some oil till soft, 
- add 1/2 cup broth, 2 Tbsp yeast flakes, 1 Tbsp potato starch, 1 tsp chopped rosemary leaves, some salt and pepper
- in a baking form put the leeks first, then the potatoes, bake in 220 C until slightly browned
Enjoy! *^V^*



Wednesday, April 15, 2020

Masquerade



W związku z zarządzeniem zamaskowywania się gdy przebywamy poza domem usiadłam w weekend do maszyny i wyprodukowałam dla nas maseczki. Mamy zapas maseczek przywiezionych kiedyś z Japonii, ale są one nudne, czarne, a ich plisowana konstrukcja powoduje, że gdy oddycham cała para idzie mi do góry na okulary i po chwili guzik widzę...
Due to the new regulations in Poland when outside we have to wear masks or scarves over our mouths and noses from 16th April onwards, so I sat down and made some masks for us. We have a supply of masks from Japan but they're boring, black and their pleated construction makes my breath go upwards and my glasses get covered by the fog immediately and I cannot see a thing...




Dlatego znalazłam w Sieci wykrój na bawełnianą maseczkę dopasowaną do kształtu twarzy i mam nadzieję, że w takiej będzie mi się lepiej widzieć! *^o^* Pomyślałam, że podzielę się tym pomysłem, bo wykrój jest darmowy, bardzo prosty w szyciu a pochodzi z koreańskiego bloga. Maseczka składa się z trzech elementów - warstwy zewnętrznej, wewnętrznej i kieszonki wewnątrz, w którą można wsunąć dodatkowy filtr. Wybrałam gęsto tkaną bawełnę, a są to resztki z moich sukienek! ^^*~~ Dla mnie koty i esy-floresy/kwiaty, a dla Roberta fragmenty japońskich koi (czego za bardzo nie widać, bo ryby są wielkie i a maseczki stosunkowo nieduże! *^v^*).
That's why I found online the pattern for the fitted mask and I hope this one will work better as far as breathing and glasses fogging! *^o^* I thought I'd share this pattern because it's free and very easy to sew, it comes from the Korean blog. It consists of three layers - outer, inner and the pocket where you can insert some additional filter fabric. I chose densely woven cotton fabric, what I had left from sewing my dresses! ^^*~~ For me cats and paisley/flowers, for Robert fragments of the Japanese koi fish (you cannot see them well because the fish are huge so only parts can be on the mask *^v^*).





Wykrój zawiera w sobie zapasy na szwy ale jest to wielkość na małą koreańską buzię. ^^ Do moich maseczek dodałam po 1 cm dookoła a do tych dla Roberta po 1,5 cm, szyjąc ok. 5 mm od brzegu.  Drukowałam wykroje na ustawieniach 140% oryginały, zwróćcie uwagę na testowy kwadrat w rogu kartki, po wydrukowaniu powinien mieć rozmiar 2x2 cm.
The pattern has the seams included but it's a size for the small Korean face. ^^ I added 1 cm to my mask and 1,5 cm to Robert's, placing a seam about 5 mm from the edge. When printing I set the 140% in the settings, pay attention to the testing square in the corner, it should be 2x2 cm when you print the page.  




Maseczka ma tunel na nosie w który wpuściłam kawałek drucika (typu "wycior do fajki", bo jest miekki i elastyczny, i zachowuje nadany kształt), żeby dopasowywać maseczkę na nosie.
The mask has a sewn tunnel on the nose bridge where I put inside a piece of wire (the one you use to clean the pipes, it's soft and pliable but keeps its shape), so we could fit the mask snugly over the nose.


***



Wróciłam niedawno do pieczenia chleba. Wiecie, że od kilku tygodniu regularnie piekę precle, ale zachciało mi się też normalnego chlebka (a nie chciało mi się stać w kolejce do sklepu), więc zrobiłam zakwas żytni i na pierwszy ogień poszedł chleb z San Francisco na zakwasie i drożdżach. I to też, jak powyższe maseczki, jest niesamowicie prosty przepis, polecam każdemu, nawet nie trzeba wyrabiać ciasta tylko mieszamy wszystkie składniki łyżką!...
I went back recently to baking bread. You know that I've been baking pretzels recently for the past few weeks but I also felt like eating normal bread (and I didn't want to queue to the shop), so I made the rye sourdough starter and then I made the sourdough/yeast San Francisco bread.  And just as the face masks I wrote about above, this bread is so easy to make, I highly recommend it to anyone, you don't even have to knead it, just mix the ingredients with a spoon!...




Przypomnę przepis:

- 2 łyżeczki suszonych drożdży  
- 1/2 łyżki cukru
- 375 ml wody  w temp. pokojowej

Drożdże i cukier rozpuścić w wodzie i odstawić na 15 min. 

- 400 g mąki pszennej białej 
- 2 łyżki octu balsamicznego 
- 1,5 łyżeczki soli
- 250 g zakwasu żytniego lub pszennego 

Wymieszać mąkę białą, ocet, sól i zakwas. Przykryć naoliwioną folią spożywczą i odstawić na 30 minut, do czasu aż podwoi swoją objętość.  

Dodać 200 g mąki pszennej razowej, wymieszać żeby wszystko się ładnie połączyło, wlać do dużej keksówki (moja ma 15 x 25 cm), posmarować rozbełtanym jajkiem, można posypać ziarnami, odstawić do wyrośnięcia (na ok. godzinę). 

Rozgrzać piekarnik do 230 stopni, wstawić  chleb, piec 10 minut.
Zmniejszyć temperaturę do 200 stopni i piec jeszcze 35 minut.

Wyjąć, wystudzić na kratce (ok. godzinę czasu).

Let me remind you the recipe:

- 2 tsp dry yeast 
- 1/2 Tbsp sugar
- 375 ml water in room temperature

Dissolve yeast and sugar in water, let rise for 15 min. 

- 400 g white wheat flour
- 2 Tbsp balamic vinegar
- 1,5 tsp salt
- 250 g wheat or rye sourdough starter 

Mix white flour, vinegar, salt and sourdough starter. Cover with the oiled foil and leave for 30 minutes, until it doubles in size.  

Add 200 g wholemeal wheat flour 2000 type, mix everything with a spoon, pour the dough into a big baking form (mine is 15 x 25 cm), smear it with a beaten egg, you can sprinkle it with some seeds now, and leave to rise again (about 1 hour).

Warm the oven till 230 degrees C, put the bread in, bake for 10 minutes.
Now lower the temperature to 200 degrees C and bake 35 minutes more.

Take out the bread, leave on the rack to cool for about 1 hour.



Jedliśmy ten chleb z niesamowicie przepysznym żurkiem, jaki Robert ugotował na święta, robiąc sobie maraton z filmami z serii Gwiezdne Wojny! (wciąż oglądamy kolejne części, jest ich tak dużo! *^0^*~~~ Chociaż oglądam też przedstawienia kabuki na youtube!) Ten chleb zawinięty w ściereczkę i włożony do foliowej torby jest cudownie świeży nawet trzeciego dnia (dłużej się już nie utrzymał... ^^*~~).
We ate this bread with an incredibly tasty żurek soup Robert made for the holidays, watching the Star Wars movies marathon! (still watching them, there are so many! *^0^*~~~ Although I also watch kabuki plays on youtube!) It was fresh for three days (didn't last any longer... ^^*~~) wrapped in a cotton cloth and placed into a plastic bag.




A dziś odebrałam z paczkomatu nowy zapas suszonych drożdży! *^V^*
Trzymajcie się zdrowo!
And today I picked up the parcel with dry yeast! *^V^*
Keep safe and healthy!


Saturday, April 11, 2020

DOJadanie tydzień VII



Tyle się naszyliśmy tych toreb na zakupy ze starych firanek, nakupowaliśmy dizajnerskich kubków termicznych, żeby nam w kawiarniach kawę na wynos lali nie w jednorazowy plastik, rurek metalowych zamiast plastikowych - ja akurat zaliczam się tylko do grupy "toreb", bo nie kupuję kawy na wynos i nie używam słomek. I co? I przyszedł koronawirus, i na całym świecie wielorazówki szybciutko poszły w odstawkę! W sklepach nakazane jest robienie zakupów w jednorazowych plastikowych rękawiczkach (które przynajmniej w Warszawie fruwają po całym mieście, bo ludzie jakoś nie potrafią zdjąć ich wychodząc ze sklepów i wyrzucić do przygotowanych do tego celu koszy...), w USA pojawił się zakaz używania własnych toreb z tkaniny jako potencjalne źródło zakażenia, opóźniono wprowadzenie ustaw zakazujących używanie plastikowych opakowań, plastik wraca do użytku pełną parą, dostarczane jedzenie też wróciło do plastikowych opakowań, bo biodegradowalne są trzykrotnie droższe.

Z jednej strony wszyscy w ekstazie, że powietrze nad miastami się oczyściło, bo ludzie nie wychodzą z domów od miesiąca czy dwóch, więc nie jeżdżą tyle samochodami, przemysł tak nie zanieczyszcza, a z drugiej - plastik w natarciu zaraz nas znowu zaleje ze zdwojoną siłą...
We made so many reusable shopping bags from old curtains, we bought so many designer reusable coffee cups and metal straws instead of the plastic ones (well, I only made the bags, I don't buy coffee to go or use straws like at all). And what now? The coronavirus came and all around the world reusables went into oblivion! In the shops they make us wear plastic gloves and use plastic bags (the gloves fly all over Warsaw in the streets because people apparently aren't able to remove them before leaving the shop and throw them into the prepared bins!...), in the USA there's a ban on using fabric bags as a potential source of infection, the anti-plastic regulations has been postponed, food is being delivered in the plastic containers because the biodegradable ones are three times more expensive, plastic is in full comeback now.
On one hand, everybody's ecstatic that the air over the big cities has cleared because for the past one, two months people stayed at homes and didn't use cars so much, the industry wasn't poluting as much as usual. On the other hand - more and more plastic will cover the Earth... Just saying.


***

Ostatni tydzień DOJadania.

Śniadania

- scones według tego przepisu, z jedną zmianą, nie miałam borówek więc dodałam pokrojone drobno jabłko i łyżeczkę cynamonu. Zjedliśmy je z jogurtem kokosowym i syropem klonowym.





Obiady

- gobi mutter keema według przepisu Vegan Richa, kalafior, czerwona papryka i groszek w gęstym kremowym curry na bazie kolendry, cebuli, chilli i indyjskich przypraw




- wegańskie maki: z ogórkiem, shitake w sosie teriyaki, tofu w ostrej marynacie z gochujang, z natto, z burakiem pieczonym,






- udon z fasolką szparagową, tofu i shitake w koreańskim słodko-ostrym sosie (gochujang, sos sojowy, ocet jabłkowy, cukier, olej sezamowy, ziarna sezamu, siekana dymka), kokosowy "bekon"




- zupa z soczewicy z tego przepisu, dorzuciłam łyżkę silken tofu, i indyjskie chapati (gotowe mrożone, tylko upiec na suchej patelni)




- mapo tofu według tego przepisu, mielone mięso zamieniłam na proteinę sojową i to jest moja ulubiona wersja tego dania! *^0^*




Wnioski końcowe - tegoroczne DOJadanie było o wiele łatwiejsze niż zeszłoroczne! Jedliśmy smacznie, sycąco, powtórzyliśmy kilka sprawdzonych potraw i odkrywaliśmy nowe. Wielką niespodzianką okazała się proteina sojowa, która na stałe stanie się w naszej kuchni zamiennikiem mielonego mięsa w sosach typu Bolognese albo w mapo tofu. Raz kupiliśmy wegańskie parówki i oczywiście były obrzydliwe... Za to kilka razy kupowaliśmy wegańskie "sery" w plasterkach (firmy Violife i Łowicza - marka Bez Deka Mleka, dostępne w Lidlu i Biedronce), tradycyjnie jedliśmy burgery roślinne i inne produkty z Dobrej Kalorii, piekłam pyszne wegańskie precle i smażyłam wegańskie naleśniki! Po zeszłym roku zostały nam w menu margaryny czystoroślinne (nie każda margaryna jest wegańska!!!), za to teraz zachowamy proteinę sojową, majonez Wege Majo.

Czy pozostaniemy przy weganizmie?

Nie. Powodów jest kilka, ale jest jeden najważniejszy - zrobiliśmy badania krwi tuż przed i po DOJadaniu, i niestety tak samo jak w zeszłym roku powtórzył się jeden element, który nas mocno zaniepokoił. Nie będę się wdawać w szczegóły, ale jeden ze współczynników, które wcześniej mieliśmy w normie albo lekko zawyżony - po siedmiu tygodniach diety wegańskiej poszybował nam o ponad 100% w górę, ponad normę!!! Będziemy jeszcze badać ten temat, ale najwyraźniej w naszym przypadku całkowite usunięcie z diety tłuszczy zwierzęcych powoduje, że organizmy wariują i jakoś to sobie rekompensują. Czujemy się bardzo dobrze, ale te wyniki badań nam się nie podobają, tym bardziej, że w zeszłym roku było tak samo, potem przez rok na diecie z niewielkim udziałem produktów odzwierzęcych wszystko się unormowało, a teraz była powtórka z rozrywki...

Dobrą wiadomością natomiast jest to, że bez problemu schudłam 3 kilogramy, co było jednym z moich celów na tegoroczne DOJadanie, a co zupełnie nie udało mi się w zeszłym roku! Wydaje mi się, iż upływ czasu spowodował, że po śmierci mamy wreszcie dochodzę do siebie psychicznie, więc i fizycznie zaczęło się u mnie normować i powoli wracam do mojej stałej wagi.

Tyle na dzisiaj, następne DOJadanie już za rok! A teraz udam się do kuchni, gdzie zjem wreszcie jajko na twardo! *^V^*~~~


***


Żeby zakończyć na pozytywną nutę, cytat z książki Marii Malewskiej. Kiedy już prawie nie była w stanie wysiedzieć podczas swojej pierwszej japońskiej tygodniowej medytacji, nagle znalazła rozwiązanie i przetrwała! *^0^*

"I nagle przypomina mi się metoda anonimowych alkoholików, (...). (...) każdego ranka mówi się sobie: dzisiaj nie piję (...). To dużo łatwiejsze, to tylko jeden dzień. A efekt życia w trzeźwości ten sam."

"Zen. Zamiatając skały, czeszącz mech" Maria Moneta-Malewska, s.41 

Tak więc, polecam tę metodę tym wszystkim, którzy odchodzą od zmysłów siedząc w domu i zastanawiając się, jak długo jeszcze trzeba będzie w tych domach pozostać! "Dzisiaj zostaję!" a co będzie jutro, to się zobaczy w dniu jutrzejszym! *^V^*


To finish on the positive note, here's the quote from the book by Maria Moneta Malewska. When she almost couldn't bare sitting on her first week long meditation in Japan, she found the solution and survived! *^0^*

"And suddenly I recall the anonymous alcoholics' method, (...). (...) each morning you tell yourself: today I don't drink (...). It's much easier, it's just this one day. And the sobriety effect is the same."
"Zen. Sweeping the rocks, combing the moss" Maria Moneta-Malewska, p.41 

So, I recommend this method to all of you who go crazy staying at home and thinking how long is it going to be like that! "Today I stay at home", and tomorrow? We'll see about that tomorrow! *^V^*