Sunday, April 05, 2020

DOJadanie tydzień VI



W piątek podjęliśmy ostateczną decyzję. Odwołaliśmy bilety samolotowe i rezerwacje hotelowe. Nie polecimy do Japonii w maju. Ech...
On Friday we made a final decision. We cancelled plane tickets and hotel bookings. We won't be going to Japan in May. Oh, well....




Sytuacja jest jaka jest, Japonia zdecydowała o zamknięciu granic przed obywatelami 78 krajów do końca kwietnia, ale niewykluczone, że ta decyzja zostanie przedłużona na następny miesiąc. A nawet jeśli nie, to coraz więcej miejsc takich jak muzea, ogrody, restauracje zostają zamykane, albo odgórną decyzją władz miasta albo samych właścicieli, i smętne to by były wakacje, spędzane w hotelu albo na pustych ulicach...
Situation is how it is, Japan decided to close its borders and wouldn't let in citizens from 78 countries until the end of April, but this closure may be prolonged for next month. And even if they wouldn't more and more places like museums, parks, restaurants are being closed day by day, either by the municipal administrations or by the owners. Those holidays wouldn't be nice at all, spent in a hotel room and on the empty streets...




No i tak. Poza tym, u nas wszystko w porządku. Robert pracuje z domu, ja wychodzę czasami po świeże warzywa i owoce do osiedlowego warzywniaka albo po paczki do paczkomatu. Na początku widok szeroko rozstawionej kolejki do wejścia do sklepu trochę mnie mroził wewnętrznie, ale już się przyzwyczaiłam, nikt się nie wpycha, wszyscy grzecznie stoją, raz nawet cała kolejka człowiek po człowieku próbowała przepuścić starszą panią, która absolutnie nie chciała się na to zgodzić i czekała na swoją kolej! W sklepach nie ma znudzonych maruderów na spacerze, ludzie sprawnie wybierają co im potrzeba i wracają do domu. Owszem, nie można szybko i wygodnie skoczyć sobie na zakupy jak tylko coś nam się przypomni, ale nie jest to bardzo uciążliwe.
So, that's that. Apart from the holidays, everything's fine here. Robert has been working from home, I go out for some grocery shopping every few days to the local fruit and veg shop or to bring the parcels from the online orders. At the beginning I was frozen at the sight of the widely spread queue to enter the shop but I got used to it, nobody tries to cut the line, everybody's orderly wait, once the whole queue wanted to let in a older woman so she wouldn't wait and she didn't agree! In the shops there are no marauders who came to stroll around out of boredom, people choose what they need and go home. Okay, you cannot just quickly pop in to get something you want but it's not very burdensome.




Kupiłam ostatnio sandały. Wciąż nie ma na nie odpowiedniej pogody, więc stoją w szafie i czekają, aż zrobi się ciepło i znowu będzie wolno spacerować bez ograniczeń! A jeśli szybko tak się nie stanie, to będę w nich chodzić do warzywniaka. *^o^*~~~ Uszyłam już dwie nowe sukienki i kroję nowe, szykuję się na kwiatowe lato.
I bought a pair of sandals recently. It's still to cold to wear them so they're in the wardrobe waiting for the warm weather and the situation when you can go for a walk without fear and restrictions! And I may always wear them to get groceries. *^o^*~~~ I've made two new dresses and started working on the next ones, getting prepared for the Summer in flowers.




Słyszałam, że z półek w księgarniach zniknął cały nakład "Dżumy" Camusa i zastanawiam się, kto przy zdrowych zmysłach czyta teraz takie książki?... I tak jesteśmy pełni strachu o zdrowie nasze i bliskich, o miejsca pracy, zarobki, w ogóle o to, co przyniesie przyszłość bliższa i dalsza, po co potęgować strach czytając o zarazie?!... Moja ostatnia lektura - "Zamiatając skały, czesząc mech" Marii Monety-Malewskiej, autobiograficzna opowieść o Polce, która jest buddyjskim roshi (nauczyciel Zen, 老師) i od dziesięciu lat spędza kilka miesięcy w roku w buddyjskim klasztorze w Japonii.
I've heard all "The Plague" books by Camus disappeared from the Polish bookshelves and I couldn't help but wonder who on Earth reads books like that in those times?... We've been full of fear for the past few weeks, worrying about our health and the state of our friends and family, worrying about workplaces, salaries, about what comes in the near and further future, why would you exacerbate this fear reading about the pestilence?!... My latest reading - "Sweeping the rocks, combing the moss" by Maria Moneta-Malewska, the autobiographical story of the Polish woman who is the Buddhist roshi (Zen teacher, 老師) and spends several months each year at the Zen monastery in Japan.




Zostawiam Was z kotem i naszym przedostatnim tygodniem DOJadania, jak błyskawicznie to zleciało!... *^V^*
Let me leave you with a cat and my penultimate week of vegan eating, how quickly it passed!... *^V^*



***

Zeszły tydzień był pełen powtórek różnych dań, ale pojawiło się kilka nowości, na przykład tofu smażone z pomidorami.




Albo tofu smażone z jarmużem i pieczarkami (jedyne danie, w którym Robert toleruje jarmuż... ^^*~~), z koreańską ostrą pastą gochujang



Barszcz ukraiński.




- japoński kociołek nabe: bulion miso i ostry, a w środku kapusta pekińska, jarmuż, tofu (wersja w kostce i skórka), por, makarony: udon i shirataki, świeże grzyby shitake.




No i deser - znowu mus z mleka kokosowego i mango, tym razem z suszoną białą morwą i kakao. Jak widzicie, nie objadamy się deserami, w końcu DOJadanie to czas odchudzania!



6 comments:

  1. Szkoda wakacji ale nic nie poradzisz.Tez mieliśmy mieć wyjazd rodzinny do Bawarii na spotkanie rodzinne. Tak się cieszyłam bo miałabym w razie czego pomoc jakby màż miał ataki.Dawno nigdzie nie byłam. Moja 93 letnia ostatnia ciocia ma nadzieję że się spotkamy. Nie będzie spotkania.Pochwal się sukienkami.Jedzenie wygląda apetycznie.Pozdrawiam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Takie czasy, że musimy przeczekać. Staram się nie biadolić tylko wykorzystywać dany nam czas, umyłam dziś okna i podziwiam coraz większe pączki na bzie za moim kuchennym oknem! *^v^*

      Delete
  2. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz... Szkoda tej Japonii, ale cóż...
    Jedzonko pychotka, sandałki śliczne, sukienki mam nadzieję wkrótce pokażesz i oby się udało w ładnych plenerach i bez narażania się na mandaty!
    Ja przegrzebałam tylne rzędy książek w biblioteczce i wynalazłam skarby dawno zapomniane :). Przeczytałam "Dewajtis" Rodziewiczówny, a teraz chyba zabiorę się za Twaina i Maya.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mówię sobie, że Japonia nigdzie nie ucieknie! *^v^*
      Trochę żałuję, że mam tak zagracony balkon, mogłabym na nim upozować się w sukienkach do zdjęć! ^^*~~
      Ja od koleżanki bibliotekarki dostałam kontrabandę - dwie siaty książek! Biedna musi siedzieć w zamkniętej dla czytelników bibliotece i sama czyta całymi dniami...

      Delete
  3. Czytanie o plagach mówiłam już na Instagramie - czytałam, bo pocieszające dla mnie było, że to nienowe doświadczenie. No ale teraz czytam Tajemniczy ogród. :)
    Chociaż tam też się zaczyna od tyfusu.
    No i mam znaczny zapas książek - dowód dzisiaj, jak nie ma co się minimalizować do szczętu. :)
    Pozdrawiam w nadziei na zdrowe plenery wkrótce!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie pamiętam, jak kończy się "Dżuma" ale pomyślałam właśnie, że można ją teraz przeczytać, żeby się utwierdzić w przekonaniu, że tak jak tamta plaga minęła i wszystko wróciło do normy to nasze życie też wróci do normalności. O ile ta lektura kończy się pozytywnie... >0<

      Delete