Wednesday, March 27, 2019

DOJ zamienniki

Obiecałam pokazać, co kupuję zamiast produktów odzwierzęcych, teraz na czas DOJadania ale też na co dzień, bo często gotuję wegańskie potrawy.


Na początek chciałabym napisać, że tak jak przy każdym systemie odżywiania, tak samo będąc weganinem można jeść bardzo zdrowo albo bardzo niezdrowo, w sposób skomplikowany albo bardzo prosty, niektórzy weganie gotują skomplikowane potrawy z warzyw, owoców, zbóż, orzechów, grzybów, glonów, inni jedzą wyłącznie surowe owoce. Istnieje mnóstwo wegańskiego junkfoodu! (np.: cola i Oreo... ^^*~~) Znajdziemy też wiele produktów i przepisów "odtwarzających" kotlety, wędliny, rybę, ich smak i kształt. Ja lubię po prostu jeść warzywa, nie muszę mieć na talerzu czegoś zrobionego z soi w kształcie kotleta schabowego o smaku i zapachu kotleta schabowego, żeby mi tego kotleta zastąpiło, wiecie co mam na myśli? ^^ Nie mówię, że jedzenie wegańskich kotletów na kształt mięsa to coś złego! Mówię, jak ja do tego podchodzę. Tak więc, przechodząc do pierwszego punktu:

Mięso - nie kupuję sojowych kotletów. Raz udało mi się kupić owoc chlebowca i zrobiłam z nim nachos ala pastor, nie dziwię się, że weganie imitują chlebowcem "szarpaną wieprzowinę" bo rzeczywiście ten owoc po dłuższym duszeniu rozpada się na włókna i przypomina strukturą mięso, jest jednak dość słodki.  Tyle jeśli chodzi o oczywiste zamienniki.
Jak może wiecie, bo o tym pisałam na blogu nie raz, nasze obiady nigdy nie były konstruowane wokół schematu "kotlet plus dodatek skrobiowy i surówka", więc zmieniając sposób jedzenia na wegański nie próbuję wymyślać  niemięsnego kotleta, żeby zajął on na talerzu miejsce wołowiny czy wieprzowiny. Tak naprawdę nie potrzebuję czerwonego mięsa czy kurczaków w moim jadłospisie, od kilku lat jadam je bardzo rzadko ale jeśli mówimy o zamiennikach to lubię zamiast mięsa użyć w danym przepisie jakieś warzywo - na przykład smażę kawałki kalafiora w panierce, zamiast mięsa mielonego do sosu pomidorowego czy do mapo tofu dodaję drobno pokrojonego bakłażana, robię boczniaki a la flaczki. Tofu jest u nas częstym składnikiem, a nie zamiennikiem czegoś.
Gorzej z rybami i owocami morza, bo uwielbiam ich smak i strukturę, i nie da się tego podrobić... Ale można spróbować np.: takiego selero-śledzia albo selerybę po grecku (ja nie próbowałam). *^-^*
Zrobiłam "klopsiki" z bazą tempeh - ziarno sojowe i ciecierzyca plus przyprawy, bardzo smaczne i nawet fajniejsze niż klopsiki mięsne, moim zdaniem. Robię też różne "burgery" czy "pulpety", jak zwał tak zwał, raz je wsadzam w bułkę, raz kładę na talerzu obok surówki czy frytek, ale nie patrzę na nie jak na zamiennik mięsa, po prostu jak na kolejny element posiłku.



Wędliny - to nie jest tak, że w naszym domu zawsze jest w lodówce wędlina i jadamy ją każdego dnia, wręcz przeciwnie - w zasadzie jej nie ma, bywa tylko boczek do jajecznicy i wędliny suszone/dojrzewające, czasami frankfurterki, jeszcze rzadziej parówki. Jeśli chodzi o wegańskie wędliny, można kupić gotowce albo samemu przygotować np.: selerynkę w buraczkach albo musztardową! ^^*~~ Seler po upieczeniu jest miękki i słodki, i stanowi świetną bazę pod dodatkowe smaki, można poeksperymentować z przyprawami i zamiast wędzonej papryki dodać curry albo zioła śródziemnomorskie (oregano, tymianek, bazylię). Nam smakowało, nawet Robertowi, który jest selerosceptykiem! *^v^* Ale nie będziemy powtarzać tego eksperymentu, bo nie była to aż taka rewelacja.





Z gotowych wędlin wypróbowaliśmy firmę BezMięsny (wędliny bazują na białku pszennym) i ich "kiełbaski ziołowe" i "żeberka" (na zdjęciu pod kiełbaskami). Nasza opinia - paskudne!... Konsystencja niczym nieudana babka ziemniaczana (kiełbaski) albo zmielona i sklejona nie wiem czym tektura (żeberka), i zupełnie bez smaku, ale dziwaczność tekstury dodaje poziomu obrzydliwości... Ja nie wiem, czy weganie jadający takie rzeczy są pozbawieni kubków smakowych i jest im wszystko jedno, co jedzą?... Wolałabym ugotować sobie ziemniaków z koperkiem i zjeść z ogórkiem małosolnym, niż drugi raz sięgać po te "wędliny".... Po tych eksperymentach nie mamy śmiałości kupić innych gotowców wędliniarskich, chociaż jak Robert zauważył, na stacji Orlen można zamówić hotdoga z wegańską parówką i smakuje ona tak samo jak mięsna, więc jak widać można zrobić dobry wegański zamiennik.




Zrobiłam sama "boczek" z płatków kokosowych z przyprawami (wielkie płatki kokosowe kupiłam w supermarkecie ale są też na wagę na bazarkach, nie mylić z drobnicą kokosową) i wyszedł fajnie! ^^*~~ Przypomina strukturę i smak boczkowych skwarek, następnym razem dodam paprykę wędzoną już po pieczeniu, żeby nie była przypalona. Uważajcie, bo tak jak ten "bekon" świetnie pasuje do tofucznicy, to jest to jednocześnie uzależniająca przekąska, idealny towarzysz do piwa albo kieliszka wina, słodko-słone i chrupiące, ręka sama sięga po kolejne płatki!... *^O^*



Jak pisałam, nie jadamy mięsnych wędlin każdego dnia, na naszych kanapkach (o ile w ogóle jemy kanapki) pojawiają się częściej sery albo pasty/pasztety (np.: mój ulubiony z kapusty kiszonej!), więc brak mięsnych wędlin nam nie doskwiera.

Mleko - na mleku gotuję owsianki i jaglanki (kawę piję czarną, chociaż gdybym piła kawę z mlekiem używałabym owsianego, bo ma najbardziej neutralny smak), wypróbowałam kilka rodzajów "mleka" wegańskiego od różnych producentów i najbardziej pasują mi: Vitariz ryżowo-migdałowe, Vitariz ryżowe z wapniem, Natumi owsiane waniliowe, Bio Zen owsiane. Smaczne są też mleka firmy Sante, szczególnie to migdałowe, które nie jest słodkie!




Do zup i sosów używam też mleka kokosowego z puszki, kupuję takie o zawartości kokosa 80% i więcej.

Masło - w sklepach eko/bio jest kilka margaryn wegańskich do wyboru (np.: Naturli cena ok. 10 zł, Alsan cena ok. 6 zł), część z nich nawet bez oleju palmowego albo z płynnym olejem palmowych z bioupraw. O ile ja prawie nie smaruję chleba masłem (za to często pod dodatki wytrawne smaruję go musztardą sarepską, na serio! ^^*~~), to Robert uwielbia masło.

 

Poczytałam składy masła roślinnego i margaryn dostępnych w sklepach wszystkomających i znalazłam dwie nowości - margaryny wegańskie! *^o^*
Obydwie mają w składzie olej palmowy (niestety), ale obydwie mają witaminę D pochodzenia roślinnego, Śniadaniowa ma Europejski znak jakości V-Label VEGAN a Rama - informację na opakowaniu, że jest to produkt wegański (żeby tak napisać trzeba spełniać określone warunki, to tak dla niedowiarków, którzy nie chcą wierzyć firmom produkującym jedzenie wegańskie i niewegańskie). W smaku są w porządku, ich ceny to około 3,5 - 4,5 zł.




Jogurt, śmietana - kupuję wersje kokosowe (ok. 10 zł) do zjedzenia np.: z owocami, sojowe mi nie pasują smakiem do bezpośredniego jedzenia, ale sprawdzają się do zup i sosów.




Jajka - nie ma idealnego zamiennika. Można zrobić "jajecznicę" z pokruszonego tofu (wymieszałam miękkie i średnie tofu, bo lubimy płynną jajecznicę i wyszła danie z daleka przypominające prawdziwą jajecznicę...).


Jajka sadzonego nie ma jak podrobić... (no dobrze, jest sposób, ale to raczej wersja do śmiechu niż prawdziwe jajko! ^^*~~)
Do placków i ciast można użyć np.: musu jabłkowego (1/2 szkl./1 jajko) albo dojrzałego banana, mielony len rozrobiony z wodą, ewentualnie silken tofu, ale ono jest u nas słabo dostępne i drogie. Nie używałam gotowych sklepowych zamienników jajek.

Sery żółte, pleśniowe, typu feta, twarożkowe, itp - niektóre można łatwo zrobić samemu, jeszcze nie próbowałam.
A jeśli chodzi o kupne, to najpierw kompletny niewypał... Kupiłam na próbę sery firmy Wege Siostry i niestety to nie jest smaczne... Okay, wiem, każdy ma swój gust, być może są zagorzali zwolennicy, ale według mnie te sery - zarówno smarowaniec, który ma udawać mleczny serek typu Piątnica, jak i toczony, który ma być podobny do camemberta - mają dziwaczne konsystencje i prawie niewyczuwalne smaki. Spróbujcie na własną odpowiedzialność, ja się tylko cieszę, że kupiłam te dwa w cenie jednego, co i tak przy cenie 27,50 za sztukę (!) było stratą pieniędzy...


 
Z kolei, kupiliśmy kilka produktów greckiej firmy Violife, która produkuje sery z oleju kokosowego i skrobi ziemniaczanej i kukurydzianej, i są to bardzo smaczne produkty.
Jeśli chodzi o fetę - jest gładka i kremowa, smak ma delikatny ale w sumie jest bardzo dobra i na serio można nie poznać, że nie jest zrobiona z mleka!
Ser w plasterkach jest świetny! Coś pomiędzy żółtym serem a serem topionym, bardzo smaczny i też trudno poznać, że mleko nie miało z nim nic wspólnego.
Ser typu parmezan - genialny! Smakuje jak parmezan z nutą karmelu i białej czekolady - słowa Roberta. *^-^*~~
Serek do smarowania jest pyszny! Można się spokojnie nie zorientować, że jemy produkt niemleczny, na pewno będę do niego wracała po zakończeniu eksperymentu wegańskiego. (a może go nie zakończę, kto wie?... *^O^*)




Majonez - robiłam "majonez" z aquafaby (wody po ciecierzycy z puszki) i o ile wychodzi bardzo smaczny sos, to nie jest to majonez niestety. Kupnych wegańskich gotowców nie próbowałam.

Miód - zamiennikiem może być syrop klonowy albo z agawy, chociaż to nie jest identyczny smak. O dziwo z miodem (oprócz jajek) mam największy problem... Nie to, żebym nie lubiła syropu klonowego, ale ja kocham miód i wcale nie chcę się go pozbywać z jadłospisu!...

Makarony - no właśnie, makarony i pierogi (ciasto) często mają w składzie jajka, szczególnie takie z mąki pszennej. Bezjajeczne są makarony ryżowe, ale nie lubię ich smaku... Za to pojawia się w sklepach coraz więcej makaronów z różnych zbóż i ziaren, w których nie ma dodatku jajek, np.:
- makaron z mąki z pszenicy durum i makarony z zielonego groszku, nie ma w składzie nic innego! *^V^* (Ceny to ok. 2-4 zł, Biedronka)

 

- w sklepach bio są makarony z ciecierzycy, fasoli mung, ale ceny są tam już wyższe, do kilkunastu złotych za paczkę. Poniżej makaron soba składający się wyłącznie z mąki gryczanej, ale są też bezjajeczne soby z mieszanki mąk pszennej i gryczanej.



Czy trzeba jeść te wszystkie zamienniki, będąc na diecie wegańskiej?
OCZYWIŚCIE, ŻE NIE!!! *^V^*
Można gotować warzywno/strączkowe gulasze i zjadać z chlebem lub/i kaszami czy ryżem, a do kanapek robić pasty z warzyw. Są osoby, które ugotują sobie taki warzywny gulasz w ogromnym garze i będą go jadły na każdy obiad przez tydzień (nam by się znudziło). Można jeść tylko owoce i warzywa na surowo (ale chyba nie w naszym klimacie). Można, jeśli nam się chce i mamy czas, samemu robić "mleka" roślinne, "sery", "wędliny", a na obiad przygotowywać kotlety sojowe albo seitanowe, w ten sposób jak najbardziej zbliżając się do odtworzenia sposobu jedzenia i smaków sprzed diety wegańskiej. Można w ogóle kupować dania gotowe albo stołować się w wegańskich restauracjach, w dużych miastach to już nie jest problem (i o dziwo, jeszcze nie trafiliśmy na niesmaczny posiłek w żadnej z wegańskich restauracji, w których byliśmy w Warszawie! *^V^*). Wszystko zależy od naszych preferencji.





***

Tak przy okazji - często pada pytanie, skąd weganie biorą białko.
Mój poniższy obiad: tofu, kiszonki, zupa miso, fasolka szparagowa i ryż z natto, dostarczył mi prawie połowę dziennego zapotrzebowania na białko - 29 g  a to tylko jeden z co najmniej trzech posiłków (dzienna norma dla dorosłej kobiety to według różnych źródeł 55-65 g białka, powinno się jeść 15-20 g białka na jeden posiłek). *^o^* Tak, często jadam takie obiady i najadam się taką ilością po kokardkę!




Chcecie coś prostszego? Może zupę z dyni, soczewicy i marchewki z komosą ryżową na mleku kokosowym, z pestkami dyni? 28 g białka w tej misce.




Albo coś w stylu hinduskim - tofu, boczniaki, brokuły, marchew w sosie curry z ryżem basmati 24 g białka.
No dobra, niech będzie klasycznie po polsku. *^v^* Kasza gryczana z sosem grzybowym z dodatkiem jogurtu sojowego, fasolka szparagowa, 20 g białka.

Fasolka po bretońsku -  200 g fasoli, pomidory, cebula, czosnek: 18 g białka, jeśli dodamy wędzonego tofu to 25 g.

I tak, wiem, istnieje przekonanie, że białko ze zbóż jest mniej wartościowe i gorzej przyswajalne niż białko zwierzęce, natomiast czytałam opinię dietetyków, że wystarczy połączyć białko ze zbóż z warzywami (albo nabiałem, ale w diecie wegańskiej nie jemy nabiału) i już staje się białkiem pełnowartościowym.

***

Na koniec moje ulubione blogi wegańskie:



Nasze ulubione warszawskie wegańskie/wegetariańskie restauracje i sklep:

Veg Deli (wegańska i wegetariańska)
Laf Laf (wegańska i wegetariańska)
Dżungla
Vege Love
Wege Wilanów
Vege Bistro
Lokal Vegan Bistro 


Terra Vege (sklep stacjonarny na Kabatach)


Jeśli macie dobre rekomendacje w którejkolwiek z powyższych kategorii (również sklepów i knajp w Waszych miastach) to chętnie wypróbuję! *^v^*

Monday, March 25, 2019

Przyszła wiosna!!!

Zakończył się sezon skoków narciarskich i wiosenne zawody sumo. Ogólnie rzecz biorąc, pozwyciężali nasi faworyci! ^^*~~ Sumo niesamowicie wciąga, walki odbywają się każdego dnia przez dwa tygodnie, i teraz będziemy czekać na zawodu w maju, niestety na skoki narciarskie trzeba będzie poczekać do późnej jesieni (letnie skoki się nie liczą! ^^*~~).
Ale - coś się kończy a coś się zaczyna. Przyszła wiosna! *^V^* I
I nagle dostałam kopa energetycznego! W sumie nie wiem czemu, niczego nie zmieniłam - ani w diecie, ani w spaniu czy spędzaniu czasu, nie zaczęłam uprawiać sportu bo wciąż dokańczałam wykańczanie mojego zaziębienia... Może to sama świadomość, że przyszła wiosna!!! *^V^*~~~
Skii jumping season has ended, as well as sumo tournament. All in all, our favourite contestants won or were close to winning! ^^*~~ Sumo is extremely addictive, the tournaments are held every two months for two weeks straight so now we'll have to wait till May. Skii jumps will start again in late Autumn though.
Some things end but some other start. Spring came!  *^V^*
And I suddenly got a kick of energy! I don't know why, I didn't change anything - neither in my diet, nor sleeping or spending time, I didn't start jogging because I was still fighting the cold... Maybe it's just the prospect of Spring in the air!!! *^V^*~~~




W środę zaczęłam projekt rysunkowy - 100 kwiatów w 100 dni, każdego dnia naszkicuję i pomaluję jeden gatunek. Chcę się zmusić do systematycznej pracy a jednocześnie chcę się wyzwolić z nierysowania dla przyjemności wynikającej z poczucia, że moje prace muszą być idealne... Głupie, wiem, dlatego zamierzam nauczyć się ignorować wewnętrznego krytyka i pozwolić sobie na dużą dawkę niedoskonałości i swobody. Na razie pierwsze próby nieśmiałe, bo trudno jest oduczyć się czegoś, do czego się wcześniej dążyło, ale chcę powychodzić poza linie i pobawić się niedokładnymi plamami koloru zamiast za wszelką cenę dążyć do perfekcyjnego kształtu i przejść kolorystycznych. Jak wyjdzie przekonamy się razem w trakcie eksperymentu. ^^*~~
On Wednesday I started a new art project - 100 flowers in 100 days, each day I'll sketch and paint one flower. I want to make myself work systemathically and at the same time I want to break free from not drawing out of fear of not being perfect... I know, it's stupid thinking like that but I have to get rid of the inner critic and allow myself a big scope of freedom and imperfection. The first trials are shy and not very successful because it's not easy to unlearn to be imperfect, just draw something quickly and go beyond the lines with colours, but it'll be the process and we'll see together how it goes. ^^*~~


 



Zazieleniło się, temperatura wzrosła, na bzie za moim kuchennym oknem pojawiły się zieloniutkie pączki!... W piątek Robert miał wolne (za pracę w weekend...), więc poszliśmy na długi spacer i wylądowaliśmy na obiedzie w nowym wegańskim miejscu w Wilanowie - Wege Wilanów. Przepyszna szczawiowa!!! Bardzo dobre makarony z sosami (była wersja bezglutenowa do wyboru, jakby ktoś potrzebował). Przemiła obsługa a w godzinach 12:00 - 16:00 zjemy tu zupę i drugie danie w cenie 18 zł. Na pewno będziemy tam wracać, a zdjęcia jedzenia macie poniżej. *^o^*
The world's gone green, temperatures rose, the lilac outside my kitchen window got green buds!... On Friday Robert had the day off (he'll have to work next Saturday though...), so we went for a long walk and ate lunch at new vegan place in the neighbourhood next to ours - Wege Wilanów. Delicious sorrel soup!!! Very good pastas with sauces (there even was a gluten free version, if you need it). Friendly stuff and between 12:00 and 16:00 you can get soup and main course at the price of 18 zł. We will be coming back there, the photos of food's you'll find below. *^o^*


 


A w niedzielę poszalałam w kuchni (łosie pomagały ^^) i zainaugurowałam wiosnę pierwszą w tym roku duszoną młodą kapustą i młodymi ziemniaczkami z koperkiem!... Nie muszę chyba dodawać, jak bardzo by do nich pasowały zsiadłe mleko i jajko sadzone, ech... ^^*~~
I nawet zrobiłam kilka rzędów swetra na drutach, ręka chyba działa, to dobrze, bo na ten tydzień planuję porządki w piwnicy, ha!
On Sunday I was cooking lunch and for the first time this year we ate young cabbage stew and boiled young potatos with chopped dill!... We'd love to have the curd mild and fried egg with them, but not yet, they're not vegan unfortunately... ^^*~~
And I even knitted a few rows of my sweater's so my right hand apparently works, good because I planned basement storage cleaning for this coming week!



Acha, informacja z ostatniej chwili - w tym roku w Warszawie Matsuri Piknik z Kulturą Japonii odbywa się 15 czerwca, wpisujemy w kalendarze! *^V^*

***

DOJadanie

Cytat z Roberta: "My tak jemy podczas tego wegańskiego DOJadania w tym roku, że ja w ogóle nie czuję, że trwa post, nie mam poczucia odmawiania sobie czegokolwiek..." *^O^* No cóż, oprócz maślanki i jajek oczywiście!
Poniżej podsumowanie trzeciego tygodnia w przepisach, dwa razy wyszliśmy zjeść lunch na mieście. Hitem tego tygodnia okazał się grzybowy gulasz wiedeński z papryką z książki Malki Kafki "God Food"! Oraz odkrycie nowego wegańskiego miejsca w Wilanowie - Wege Wilanów na Klimczaka 5.

poniedziałek, 18 marca
śniadanie: trochę były pustki w lodówce, więc zrobiłam tofu smażone z cebulą, kurkami, chilli, przyprawami.


lunch: poszliśmy do VegeLove - ja mam zestaw Orient (hummus, muhammara, falafele, kiszonki, warzywa świeże, owoce, uwielbiam!!! a porcja jest tak wielka, że ledwo ją zjadłam), Robert - szakszukę z falafelami i awokado. No i kieliszek proseco, bo to poniedziałek, a dobrze jest miło zacząć tydzień! *^-^*~~~ W VegeLove podają najlepsze falafele jakie jadłam!

 
 

kolacja: to co zostało z niedzielnego obiadu

wtorek, 19 marca
śniadanie i lunch: nic, zrobiliśmy sobie półdniową głodówkę, piliśmy tylko wodę, i kawę. Robert twierdzi, że taka głodówka trwale zrzuca u niego kilogram bo mobilizuje organizm do spalania zasobów
kolacja: dal z czarnej soczewicy (Jadłonomia), gulasz z ciecierzycą, szpinakiem, soczewicą i komosą ("Wegańska kuchnia indyjska" Richa Hingle), raita z ogórka i rzodkiewek na mleku kokosowym, papadamy.

Robert: "Jak dla mnie, możemy jeść wyłącznie dania hinduskie na tym weganizmie!..." *^0^*~~~


środa, 20 marca
śniadanie: ja - kasza manna na mleku sojowym waniliowym Sante z masłem orzechowym i sokiem malinowym, Robert - kanapki z guacamole i pomidorem
lunch: dania hinduskie z wtorkowej kolacji
kolacja: barszcz ukraiński ugotowany na zakwasie buraczanym (w środku włoszczyzna w paseczkach, ziemniaki, buraki z zakwasu, biała fasola, koperek i natka), chleb


czwartek, 21 marca
śniadanie: kanapki z guacamole, pomidorem i papryką


lunch: onigiri - trzy wersje: czerwona papryka z masłem orzechowym w zataarze; szczypior, ciecierzyca i kokosowy "bekon" w glonach; orzechy włoskie, tofu i pasta miso w białym i białym sezamie; kiszone warzywa, zupa miso na bulionie warzywnym


kolacja: pizza z serem z "cheddarem" ("God Food" Malka Kafka, str. 51, w smaku mozarelli nie przypomina, ale w konsystencji tak!), z suszonymi pomidorami, kaparami i pestkami dyni


piątek, 22 marca
śniadanie: poddaliśmy się... my po prostu nie lubimy tofucznicy!
Bardzo lubimy tofu w postaci surowej (silken tofu jak chmurka, polane sosem sojowym i posypane siekanym szczypiorkiem, ach!.... *^-^*), jako podsmażona kostka, w sosie z warzywami, jako skórki do inaruzishi, kochamy yubę, ale nie tofu jako podrabiane jajka... Dlatego ta indyjska tofucznica to była ostatnia próba podrobienia smaku jajka za pomocą tofu, znowu nieudana... A tak liczyłam, że z indyjskimi przyprawami to się uda i wyjdzie jeśli nie jajko, to przynajmniej smaczne śniadanie, tak się jednak nie stało i nie mogę polecić tego dania. ("Wegańska kuchnia indyjska" Richa Hingle)



lunch: poszliśmy do Wege Wilanów: zupa szczawiowa, makaron kokardki w sosie pieczarkowym z czosnkiem i natką, bezglutenowy makaron spaghetti z sosem "Bolognese", wszystko pycha!!!

 
 
 

kolacja: placki z ziemniaków i jabłek (wersja wegańska bez jajek, "Hazana" Paola Gavin, str. 141) - ziemniaki i jabłka starłam na grubych oczkach tarki, dodałam posiekaną drobno cebulę, zamiast jajek dałam 1 Ł mielonego siemienia lnianego, 1 Ł mąki ziemniaczanej i 1/4 szkl. wody, sól, pieprz



sobota, 23 marca
śniadanie: moja wariacja na temat podsmażonej brioszki ("Qmam kasze. Do ostatniego okruszka" Maia Sobczak, str.112) - plastry żytniego chleba obsmażyłam na oleju z przyprawami korzennymi, podlałam syropem z agawy, po wyłożeniu na talerz posypałam granolą orzechową, podałam z podsmażonymi malinami i jeżynami (z mrożonki) i kleksem mleka kokosowego.



lunch: wiedeński gulasz grzybowy (str. 224) ("God Food" Malka Kafka, nie wygląda zbyt reprezentacyjnie, ale jest PYYYYYYYYCHA!!!) z kaszą gryczaną, ogórkami małosolnymi i kiszoną kapustą z marchewką i chilli


kolacja: kanapki z gruzińskiego chleba z guacamole

niedziela, 24 marca
śniadanie: hinduskie dania pozostałe z tygodnia, ryż basmati superdługi
lunch: młode ziemniaki z koperkiem, młoda kapusta z koperkiem, kalafior z bułeczką, kiszonki (ogórki małosolne, czerwona kapusta kiszona)


 

kolacja: pamiętacie "kiełbaski ziołowe" od Bezmięsnego z pierwszego tygodnia? Były paskudne... No to dziś na kolację zjedliśmy paskudne "Żeberka" z firmy Bezmięsny, bez smaku, o dziwnej strukturze zmielonej i sklejonej tektury, blech!..... Po co w ogóle produkować takie buble? Kto to jada?...




Dodatkowo, żeby nie kończyć negatywnym elementem - przekąska idealna! *^V^* Jakie to jest pyszne!... Chrupkie pieczywo, które u mnie nie jest bazą kanapki ale przegryzką, zawiera osiem warzyw, jest idealnie cienkie i chrupiące, i super smaczne, kosztuje kilka złotych a kupiłam je w Rossmannie. Jest kilka innych wersji smakowych, ale nie są wegańskie (zawierają miód pszczeli), więc zostawiam je sobie na koniec kwietnia.