Friday, June 29, 2012

Truskawkowiec / Strawberry cake

Jedliście pożywne śniadanko? ~*^o^*~
Have you had a healthy breakfast? ~*^o^*~


Ja dzisiaj jadłam modyfikowaną sałatkę Jamiego - z szynki parmeńskiej, melona, arbuza, żółtej papryki z pesto z bazylii. I zjadłam ją siedząc, eeee...., przed balkonem na podłodze w pokoju dziennym, patrząc na rosnącą zieleninę. ^^*~~
Today I had a modified Jamie's salad - parma ham, melon, watermelon, yellow sweet pepper with bazil pesto. And I ate it sitting on the livingroom floor looking at my balcony garden. ^^*~~

Ponieważ tytułem ostatniego wpisu zdezorientowałam ThimbleLady, tym razem już na pewno będzie o cieście owocowym, mianowicie upiekłam tartę z truskawkami z tego przepisu - polecam go szczególnie dlatego, że ciasto jakie wychodzi jest genialne w obróbce, jest półkruche ale nie trzeba go chłodzić i potem kruszyć do formy, zaraz po krótkim wyrobieniu w malakserze wyciągamy plastyczną nielepiącą się do rąk masę i z łatwością wyklejamy nią tortownicę.
Last post's title made ThimbleLady think I was talking about the banana cake, so I promised to write about something sweet today. Namely, I made a strawberry tart - I highly recommend the dough from this recipe, it's very eary to work with and you don't have to cool it down before baking. 


Moje modyfikacje, to oprócz zamiany malin i jagód na truskawki, zastąpienie połowy śmietany serkiem marcarpone, moją ostatnią miłością kulinarną. ~^o^~
My only change, apart from switching raspberries and blueberries with strawberries, was to take half cream/half mascarpone cheese - my latest culinary love. ~^o^~


A ponieważ wczoraj pod Halą Mirowską kupiłam dwie cukinie o łącznej wadze 2 kg za niecałe 3 zł! *^v^*, to dziś na kolację - tarta z cukinią i kozim serem. Nie miałam w domu oliwek ani suszonych pomidorów (moje, jak wiadomo, dopiero kwitną na krzakach ^^*~), za to dodałam wędzonego łososia. 
And because yesterday I bought two zucchinis 1 kg each, and paid a ridiculously low price of less than 1 dollar *^v^*, tonight we are having a zucchini and goat's cheese tart. I had no olives or sun dried tomatoes at home (as we all know, my tomatoes are still on the plants, in the form of the blooms ^^*~), so I added some smoked salmon.


W ogóle jakieś szaleństwo z tymi cukiniami, bo przecież powinny być pod koniec sierpnia, a nie czerwca... Ale co tam, nie będę się kłócić, skoro jest to biorę, i jeszcze zamarynuję! Tylko nie wiem kiedy, bo cały czas się waham przed produkowaniem dodatkowych elementów do przeprowadzki. No cóż, najwyżej piwnicę przewieziemy wcześniej, bo tamta na Ursy jest już opróżniona i czeka na regały, będę robić przetwory i zawozić je tam stopniowo wózeczkiem zakupowym. *^v^*
 It's been crazy with zucchinis recently, they should be in abundance and very cheap at the end of August, not June... But I won't argue with nature and take what it gives for a low price! I will make lots of zucchini dishes and I'll even marinate some of it. But I have one problem - I don't want to add anything to our staff before we move out in month's time and every additional jar of homemade pickles is, well, an additional jar to transfer to a new apartment. Maybe we could move the basement racks earlier so I could make pickles and carry them myself day by day there in my shopping trolley. *^v^*


Na koniec - Rysiek, który wyznacza trend na nadchodzący weekend - duuuuuużo lenistwa w cieniu pomidorowego krzaczka! (oraz w naszym przypadku nadrabianie zaległości towarzyskich, Martini i whiskey już się chłodzi! ~*^o^*~).
To sum up - Rysiek wants you to take a hint for the weekend activities - looooots of nothing to do in the sun! (and, in our case, socialising with friends that we have and haven't seen for some time, Martini and whiskey is already in the fridge! ~*^o^*~).

Wednesday, June 27, 2012

Bananowiec / Banana plant

Podczas wczorajszej wizyty w Leroy Merlin mąż znalazł gotowy zestaw do uprawy bananowca. Pozastanawiałam się nad nim przez chwilę, ale odłożyłam na półkę. Rozmowa po powrocie do domu:
Robert: "Dlaczego nie kupiliśmy bananowca? Mielibyśmy własne liście!"
Ja: "Gdzie chciałbyś go postawić?"
Robert: "Na parapecie między chillisami."
Ja: "Idź do pracowni i zobacz, czy jest tam miejsce..." 
[miejsca nie ma, nawet jedna donica z Jalapeno Purple stoi już nie na parapecie, ale na moim biurku, bo na parapecie się nie mieści...]
Robert: "Czy to już nie najwyższy czas, żeby chillisy poszły na balkon?"
Ja: "Idź na balkon i powiedz, czy jest tam miejsce..." 
[miejsca nie ma, jest tylko tyle, żebym stanęła na środku i ruchem obrotowym podlała całe towarzystwo...] 
Byle do sierpnia! *^v^*
Last night during our visit to the shops my husband found a banana plant seeds in a pot. I thought about buying it but then I put it back on the shelf. Later at home Robert went back to the topic.
Robert: "Why didn't we buy it? We could have our own banana leaves for cooking!"Ja: "Where would you like to put the plant?"Robert: "On the windowsill next to the chilli plants."Ja: "Go to the studio and check whether there is any room for that..."
[there's absolutely no room, even one pot with Jalapeno Purple had to be placed on my table because it didn't fit on the windowsill...]
Robert: "Isn't it the high time for the chilli plants to be transfered to the balcony?"Ja: "Go to the balcony and check whether there is any room for that..."
[there's no room, there's only a small square where  can stand while watering the plants...]
Let's wait till August! *^v^*

W poniedziałek miałam ostatnią w tym roku szkolnym lekcję japońskiego. Trochę to będzie dziwne, nie wychodzić z domu w każdy poniedziałek i czwartek. Trafiła mi się wyjątkowo fajna grupa ludzi, którzy mimo różnicy wieku naprawdę się zgrali, utrzymujemy kontakt przez telefon albo maila i mam nadzieję, że w tym samym składzie zaczniemy w październiku drugi rok nauki (to zresztą obiecała nam pani dyrektor szkoły językowej, bo jest nas akurat tyle, żeby stworzyć pełną klasę).
Na razie nie spoczywam na laurach, tylko już pierwszego dnia po zakończeniu kursu napisałam list po japońsku do znajomego Japończyka i nawet udało mi się nie zrobić błędów i złożyć gramatyczne zdania, yatta! ~*^o^*~ Może nie jest to wielkie osiągnięcie po dziewięciu miesiącach nauki, ale trzeba pamiętać, że japoński jest dla europejczyka językiem specyficznym, jego składnia jest odmienna od powszechnych języków takich jak angielski i po prostu trzeba się nauczyć troszkę innego myślenia o konstrukcji zdania.
On Monday I had my last Japanese class during this first school year. It's a strange feeling - I won't be attending classes for the next three months, every Monday and Thursday, I really got used to it. I found a really nice group of people as my classmates who despite the age differences became friends, keep in contact through phones and emails, and I hope to meet them all in October for the second year of Japanese (our school's director said that we will keep the same group and days, because there are twelve of us so it's enough to form a class).
But I didn't end my Japanese learning for the Summer because on Tuesday I sent  letter in Japanese to my Japanese friend and I was told that I managed to write it correctly, yatta! ~*^o^*~ It may not seem like a huge achievement after nine months of studying a language but one must remember that for the speaker of the European language Japanese sentence syntax is different and you have to get used to a bit different thinking.


W każdym razie, przez wakacje zamierzam porządnie powtórzyć całą gramatykę, ćwiczyć kanji (tak szybko się je zapomina, kiedy nie są używane...) i dalej słuchać lekcji z JapanesePod (co robię bezustannie). W październiku mamy do przerobienia jedno zagadnienie gramatyczne a zaraz potem będzie test z całości materiału z pierwszego roku, yikes!.... *^v^*
Anyway, during the Summer holidays I'm going to go through the whole grammar thoroughly, practice kanji (you forget them so easily when you don't use them everyday...) and keep listening to my JapanesePod lessons (what I do all the time). In October we are going to start with one more grammatical lesson and then we are having a test including the whole grammar from the first year, yikes!..... *^v^*

Robótkowo - dzisiaj zorientowałam się, że jeśli się nie pospieszę, to mój sweterek, który miałam skończyć podczas Euro przeciągnie się do Olimpiady.... Kiedy mecze były każdego dnia, siedziałam i dziergałam, rzucając okiem na telewizor. Teraz są wieczory bezmeczowe, za to często zakupowo-remontowe, więc druty leżą. Leżą też niedokończone haftowane torebki na pudełka lunchowe, bo nie mam kiedy pojechać do sklepu z tkaninami, ech... Może ogarnę się jakoś w przyszłym tygodniu, bo w tym, proszę Państwa - przeziębiłam się! W związku z tym idę teraz pod koc i może trochę podziergam. Miłego popołudnia i odżywiajcie się zdrowo! ~*^o^*~
Craftwise - today I realised that my knitting probably isn't going to be finished with the end of the Euro games... When they played everyday I just sat and knitted, and occasionally looked at the tv screen but now there are days without games and what's more - there are evening filled with renovation shopping, so I have no time for knitting. I also still haven't finished my sashiko bento boxes bags because I haven't had the time to visit fabric store. Maybe I'll manage to do that next week because now I have a cold and a cough, oh well.... So, I'm going to lay down on the sofa now, maybe with some knitting, and you stay healthy and eat well! ~*^o^*~

Sunday, June 24, 2012

Leniwa niedziela / Lazy Sunday

Po dwóch dniach totalnego szaleństwa wybieralno-zakupowego związanego z remontem niedzielę przeznaczyliśmy na spokojne bezczynne leniuchowanie. W związku z tym Robert skoro świt pobiegł na siłownię (sic!) a po śniadaniu poszedł się zdrzemnąć... W lodówce chłodzi się arbuz i różowe wino, popołudnie wypełnią nam szprycery i planowanie układu kafelków w łazience (i robienie na drutach do wieczornego meczu!). *^v^*
After two crazy days of choosing and buying things for the renovation of our apartment we decided to spend a lazy Sunday at home. So, early in the morning Robert went to the gym (sic!) and after breakfast he decided he needed a nap... There is a watermelon chilling out in my fridge (pun intended ^^) and some rose wine, I can sense an afternoon full of rose wine spritzers and bathroom tiles planning (and evening knitting while watching soccer game!). *^v^*


Remontowo - w sklepie bez patrzenia na nazwy, zgodnie i jednogłośnie wybraliśmy do mieszkania glazurę Origami i panele podłogowe Dąb Coventry. Japonia i Wielka Brytania to obok Skandynawii nasze dwa ulubione kręgi kulturowe, a biorąc pod uwagę, że kuchnię i większość mebli mamy z IKEA, to trzeci bok tego trójkąta ładnie się zamyka. *^v^*
As far as renovation goes - without looking at the labels we both chose the Origami tiles for the bathroom and Coventry Oak floor for the living room. Japan and Great Britain are our two favourite cultures, right next to Scandinavia (and we'll have the kitchen cabinets and most of the furniture from IKEA*^v^*).

Mam już metalowy regalik na balkon dla mojej zieleniny! Na razie leży w pudle i czeka na koniec remontu, ale cieszę się,  że udało mi się go już kupić. ^^
I bought the metal rack for my balcony plants! It'll wait in the box until the renovation is finished, but I'm very happy I've already got it. ^^

A w mieszkaniu fajne gruzowisko!... Lubię ten etap remontowy - już wszystko ruszone młotkiem, ale na razie wygląda to jak jedna wielka dewastacja, z której powoli wyłaniają się świeże elementy zapowiadające świetlaną przyszłość - nowe przewody elektryczne na ścianach, nowa instalacja hydrauliczna. A tuż obok, zerwane stare parapety i wielkie dziury na wylot tu i tam! *^v^*~~
In our apartment there is a nice rubble!... I really like this stage of the renovation - everything has been touched with a hammer, but at the moment it's one big mess, from which you can see pieces of future glory emerging - new electic wires on the walls, new pipes. And right next to them - broken old window sills and holes in the walls here and there! *^v^*~~

Wednesday, June 20, 2012

Doniczki / Pots

Tyle się naczekałam aż wreszcie zakwitły mi na balkonie słoneczniki... *^v^*
I've been waiting for so long and finally the sunflowers bloomed on my balcony... *^v^*



No dobra, to żart! To już byłaby duża przesada, gdybym posiała na balkonie słoneczniki! ~^O^~ To bukiet, który dostałam wczoraj od męża z okazji rocznicy ślubu. Dostałam też prezent mieszczący się w kategorii wspaniałych prezentów rocznicowych - 20 litrów ziemi ogrodowej! Miałam dzisiaj jechać po nią sama, z wózeczkiem na zakupy, a tak mam i już ja wykorzystałam, a do czego - o tym poniżej. ^^
Okay, it's a joke! It would be too far fetched if I sown sunflowers on my balcony! ~^O^~ I got them from my husband for our wedding anniversary. I also got a great anniversary present - a sack of 20 litres of garden soil! I wanted to go and fetch it myself today, using the shopping cart, and I don't have to because it's already at home, and I used it for the project I'm describing below.

Wczoraj poszliśmy na kolację do naszej ukochanej japońskiej restauracji Inaba, gdzie objedliśmy się po czubki uszu!... *^v^* Po raz kolejny okazało się, że zamawiając przekrój ciepłych i zimnych przystawek możemy się najeść do syta, a przy okazji posmakować różnorodności i odkryć pyszne smaki do powtórzenia we własnym domu. Tak było kiedyś z bakłażanem smażonym w paście miso a wczoraj zamówiliśmy m.in. szpinak w sosie sezamowym i okazał się genialną potrawą! Od razu po powrocie poszukałam przepisu i nie ma w nim masła orzechowego, jak podejrzewaliśmy... ^^ Wersję z masłem orzechowym i pastą miso na pewno też kiedyś wypróbuję, bo mój kulinarny nos mówi mi, że to może być dobry wybór. W każdym razie, szpinak w sezamie, surowy tuńczyk w paście miso i ośmiornica marynowana z wodorostami wakame wchodzą na stałe do domowego menu. A pasta miso wychodzi na prowadzenie jeśli chodzi o moje ulubione przyprawy!
Last night we went to our favourite Japanese retsaurant Inaba, where we ate until we couldn't move... *^v^* Again we found out that it's best to order a lot of cold and hot starters because you can try different tastes and discover something great to cook at home later. Some time ago we fell in love with the eggplant fried in miso paste and this time we ordered spinach in sesame sauce! When we came home I looked for the recipe and there is no peanut butter in it like we thought... ^^ I'm going to try the miso paste and peanut butter version, too, because I can feel it may be a good choice. Anyway, the spinach in sesame sauce, raw tune in miso paste and octopus marinated with wakame seaweeds got a place in our home menu for sure. And miso paste turns out to be my favourite ingerdient!

(Tak przy okazji, dzisiaj na kolację znowu robię makaron soba na zimno i tempurę, bo dostałam od Squirk pół dyni, i trzeba ją szybko zjeść, póki świeża! *^w^*)
(Btw, tonight for dinner we are having cold soba noodles and tempura, because I got half a buttenut squash from Squirk, and we have to eat it while it's still fresh! *^w^*)

Ale ja nie o tym, tylko o moich nowych doniczkach do chillisów. ^^
(Uprzedzając pytania - tak, środkowy krzaczek chilli Purple Tiger jest ucięty, ścięłam mu czubek gdyż chcę go poprowadzić w puszysty krzaczek, a nie w tyczkę z listowiem na górze. Po ścięciu zacznie wypuszczać boczne gałązki i zamieni się, mam nadzieję, w liściastą kulkę.)
But I wanted to show you my new pots for the chilli plants. ^^
(Answering your unasked question - yes, the middle plant has been cut in the middle. It's Purple Tiger chilli and I want to turn it into a bush rather than a tall thin "tree", so cutting the top will make it produce side branches and form a bushy ball.)

Projekt jest pro-ekologiczny, bo doniczki wykonałam z opróżnionych 5 litrowych butelek po wodzie mineralnej. Butelki do tej pory wyrzucaliśmy, aż poszłam po rozum do głowy i postanowiłam je przetworzyć na coś pożytecznego i przy okazji zaoszczędzić trochę pieniędzy.
Chilli, jak wszystkie papryki, potrzebują doniczek wysokich i raczej wąskich, bo taki mają system korzeniowy. W sklepach doniczki wysokie są od razu bardzo szerokie (rosną zarówno wzwyż jak i wszerz), a te wysokie i wąskie bywają bardzo dizajnerskie więc drogie. Poszłam więc po rozum do głowy (i po klej do sklepu ^^) i własnym sumptem wykonałam sobie takie doniczki jakich potrzebuję.
This project is very eco-friendly, because I made the pots from the emptied 5 litre waterbottles. We used to throw away the bottles and then I decided to turn them into something useful and save some money.
Chilli plants, just like other peppers, need tall and narow pots because their root system is like that. In the shops the taller the pots the wider, and when I found some tall narrow ones they were rather expensive because of the "fashionable design". So I decided to use my imagination (and some glue ^^) and I made my own chilli pots.



Walory dekoracyjne są sprawą indywidualną, taka stylistyka może się jednym podobać a innym nie, zresztą sama dekoracja może być różnorodna - ja wykorzystałam kawałki japońskich gazet i czerwoną dratwę, a wszystko przykleiłam klejem Wikol i wykończyłam kilkoma warstwami matowego werniksu do akryli. Zamiast gazet można przykleić kolorowe papiery, gruby sznurek albo matę z patyczków (w tych dwóch przypadkach użyłabym kleju z pistoletu), tak więc każdy może sobie wybrać swój styl zdobienia. Mój styl to trochę takie wabi sabi, czyli japońska niedoskonałość formy, poprzez którą przeziera piękno. ~^-^~
Najważniejsze, że doniczki spełniają swoje zadanie - są wysokie i wąskie, dzięki czemu długie korzenie chillisów mają gdzie się rozlokować. Na razie zrobiłam trzy sztuki, bo tyle było w domu butelek po wodzie, ale niewykluczone, że uzupełnię moją "kolekcję" o kolejne podobne egzemplarze. *^v^*
As far as beauty is concerned, it's individual and you may like them or not. You may use different types of decorations, like coloured papers, rope or straw matt, I used pieces of Japanese newspapers and red thin twine, glued them together with water soluable glue and sealed them with several layers of satin acrylic varnish. My choice reminds a bit the Japanese wabi sabi concept of beauty in the imperfection. ~^-^~
The most important thing is the pots play their part well - they are tall and narrow, and accomodate chillis' root comfortably. I made three of them because I only had three waterbottles at home but I may add something to this "collection" because I'll still need some containers for the chilli plants. *^v^*

Pierwsza doniczka szła mi opornie, nie mogłam się oswoić z pędzlem w dłoni. Ale już wiem, że nie chcę go wypuszczać na długo. 
Wracam do malowania, mam czyste płótna na blejtramach, które czekają od dawna na zapełnienie treścią. ~*^-^*~
The first pot was difficult for me because I couldn't recall how to work with a paintbrush in your hand. But I know I don't want to let it go or long.
I'm going back to painting, I have empty canvases waiting for so long to be filled with the contents. ~*^-^*~
***

I na koniec jeszcze się pochwalimy - mamy pierwsze strączki grochu!!!! Wiem, żyję na krawędzi... *^v^*, ale takie są moje małe radości dnia codziennego. ^^
And last but not least - there are the first pea pods on my pea plant!!! I know, I live on the edge... *^v^*, but these are my happy moments of my everyday existence. ^^


Tuesday, June 19, 2012

Taka okrągła rocznica.../Round anniversary...

To już osiem lat razem jako małżonkowie, a dwadzieścia lat po prostu razem. ~*^o^*~
It's been eight years together as a married couple, and twenty years together.  ~*^o^*~

PS: Oczywiście tytuł rozumieją tylko informatycy... TvT
PS: Of course, the title is obvious only for the IT guys... TvT

Thursday, June 14, 2012

Różności

Mała aktualizacja wydarzeń nabalkonowych - wszystko rośnie! *^v^*
Sałaty i zioła rosną tak szybko, że nie nadążamy z wyjadaniem, sałata rzymska kompletnie zwariowała, podobnie pierzasty musztardowiec Golden Streaks, mitsuba mashimori i mizuna Kioto. Kwitną pomidory Red Cherry, papryka i groszek. Edamame wyciąga się do słońca - mam trzy rośliny które dzielą dwa tygodnie wysiewu, więc spodziewam się owocowania jeden po drugim (edamame kwitnie, owocuje wszystkimi fasolkami na raz a potem roślina umiera). Zamierzam wysiać jeszcze kilka nasion, bo edamame jest pyszne i chcę dużo fasolek!
Small update on the balcony gardening - everything grows! *^v^*
Lettuces and herbs keep growing so fast that we don't manage to eat them, Roman Lettuce went totally crazy, the same goes for fluffy mustard Golden Streaks, mitsuba mashimori and mizuna Kyoto. Tomatos Red Cherry, peppers and peas are in bloom. Edamame grows beautifully - I have three plants that I've sown within two weeks time one after another so I expect them to bear fruit one by one (edamame blooms, gives fruit and dies). I'm going to sow a few more seeds because edamame is soooo tasty and I want a lot of it!

Rosną marchewki, rośnie okra, rosną wszystkie mięty i szałwie. Czerwona bazylia wciąż się nie stara, jeszcze trochę i chyba zjem te niewydarzone kikutki i w to miejsce wysieję coś nowego (więcej fajnych japońskich sałat! *^o^*).
Tylko truskawka ananasowa robi sobie niesmaczne żarty, i to w dosłownym znaczeniu, ponieważ wcale nie kwitnie tylko wypuszcza długie pędy i próbuje się rozrosnąć i ukorzenić w sąsiednich skrzynkach... Nawet nie mogę jej postraszyć pożarciem, bo liści truskawki się nie jada! 
Carrots grow, okra grows, mints and sages grow. Red basil doesn't grow and any day now I may eat the thin seedlings and in their spot sow something else (more fun Japanese lettuces! *^o^*).
The only one that is playing truant is the pineapple strawberry - it doesn't produce any flowers but some long stems and it tries to make new plants and start new life in the neighbouring pots... And I cannot threaten it with eating the leaves because they're not edible!

Chillisy na parapecie w pracowni również starają się nie zostać w tyle, największe okazy to Jalapeno Purple, Anaheim, Bulgarian Carrot i Hungarian Wax. Super F1 ma już nawet malutkie pąki kwiatowe. Ostatnio zastanowiłam się, po co, na litość boską, potrzebuję 12 odmian chilli?!... Część wysiałam celowo, ale kilku z nich wcale nie planowałam (np.: w ogóle nie chciałam ultra ostrych odmian Habanero czy LaBuyo, albo zwykłego Cayenne, które mogę kupić w sklepie), jednak wysiałam je z rozpędu - kupiłam na allegro komplet kilku odmian za 5 zł, i kiedy nasiona przyszły pocztą, nie mogłam się powstrzymać od wsadzenia wszystkich nasion do ziemi, a one wszystkie wykiełkowały i rosną... ^^  A w ogóle, to z chillisami jest związany mój projekt artystyczny, który po długiej przerwie znowu włożył mi pędzel do ręki - szczegóły pokażę w przyszłym tygodniu, bo projekt wymaga dłuższych przerw na wysychanie kleju i werniksu! *^v^*
Chilli plants that I keep on my studio's windowsill are no worse than the balcony lot, the biggest ones are  Jalapeno Purple, Anaheim, Bulgarian Carrot and Hungarian Wax. Super F1 has several flower buds already. I've been thinking recently do I really need 12 types of chilli?!... I planned to grow some of them but some types I never wanted (like ultra hot Habaneros and LaBuyo, or the common Cayenne that I can buy in every shop...). But I bought a big bunch of seeds online for 2 dollars and when they arrives I just automatically put all of them into the soil, and all of them grew and keep growing... ^^ There is an artistic project connected with my chilli plants which put a painting brush into my hand again after a long time. I'll share the detail next week because the final result requires periods of time to let the glue and varnish dry. *^v^*




Więcej informacji i zdjęć na blogu ogrodniczym.
More photos and news on my gardening diary.

Ale nie samymi roślinami człowiek żyje - oglądam mecze i to nie z pustymi rękami! ^^ Dziergam sweterek - ruszyłam z czarną wersją Safire, ale idzie mi wolno, bo po pierwsze, dziergam tylko podczas meczów, a po drugie, robię na drutach 2,5 mm. Na razie mam górną część z rękawami do połowy biustu. Chyba wybrałam projekt idealny na całe mistrzostwa. *^v^*
Of course I watch football matches and I chose a knitting project for that because I cannot sit empty handed! ^^ I knit the black version of Safire's, but the growth is rather slow. First, because I only knit during the matches and second, I use 2,5 mm needles. At the moment I have the top part with the sleeve caps to the middle of the bust. I believe I have the project for the whole championships. *^v^*

Sunday, June 10, 2012

"Ach, co to był za ślub!..."

I wesele! 
Wczorajszy dzień spędziliśmy na ślubie i weselu PinUpCandy w Pałacu Wola Chojnata pod Warszawą, o którym wspominałam jakiś czas temu i na który planowałam kreację retro. Pytałyście o zdjęcia strojów i obiecywałam, że dostarczę dokumentację fotograficzną.
What a wedding it was! 
Last night we went to a wedding of my friend PinUpCandy's - the vintage style event I mentioned some time ago and I promised to show you the photos of the clothes.

Niestety - pierwsze niestety - po przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że naszej sytuacji finansowej nie mogę sobie pozwolić na szycie wizytowej sukienki, która poza tym dniem będzie wisieć w szafie, bo na tak odświętne wizyty nie chadzam, więc skorzystałam z tego, co już miałam. Założyłam czarno-białą ołówkową sukienkę w paseczki, do niej czarny dopasowany krótki żakiet, nylony ze szwem, własnoręcznie zrobiony kiedyś fascynator z piór, czerwone szpilki i czerwoną kopertówkę.
Unfortunately - for the first time - after I gave it some thought I decided that in our financial situation I cannot afford to sew myself a fancy dress that will stay in the closet for the rest of the time because I don't really attend any fancy official events. So, I combined my outfit from what I already had - I wore the black&white dress, black jacket, nylon stockings, self-made feather fascinator, red high heels and a red bag.

Niestety - drugie niestety - mój mąż nie zrobił mi ani jednego porządnego zdjęcia całości, więc mam tylko kilka ujęć w kawałkach albo z daleka...
Unfortuately - for the second time - my husband didn't take a single good shot of me, so I only have several partial photos or the one from far away...

Niestety - trzecie niestety - nie licząc Państwa Młodych i Rodziców, okazało się, że goście prawie wcale nie wzięli sobie do serca uprzejmej prośby o styl retro i na palcach jednej ręki mogłam policzyć kobitki w sukienkach w stylu lat 50-tych z fascynatorami we włosach (trzy sztuki?...), a nylony ze szwem miałam chyba tylko ja. 
Unfortunately - for the third time - apart from the Newly Weds and their parents, it turned out that almost nobody from the guests understood the suggestion that it would be a vintage style wedding and I could barely find anybody dressed accordingly, I saw three girls in 50's dresses and fascinators, and I think I was the only one wearing FF nylons with a seam. 

Za to pokażę Wam Młodą Parę, ubraną według mody lat 30-tych, która zajechała do kościoła pięknym samochodem pod kolor sukni Panny Młodej. *^v^*
What I can show you are the NewlyWeds dressed according to the 1930's fashion who came to the church in a beautiful retro car. *^v^*


Oraz mojego małżonka, który zadawał szyku w ciemnoszarym garniturze w stylu warszawskim z lat 30-tych/40-tych. Proszę zwrócić uwagę na muchę - prawdziwy vintage, którą nosił jeszcze mój dziadek oraz szelki, które mój małżonek sam sobie uszył w piątkowy wieczór (ceny szelek w sklepach są horrendalne...). Całości dopełniła czapka z pracowni pana Sterkowskiego, istniejącej od 1924 roku. Robert usłyszał do mistrza czapkarza komplement, że ma "twarz do kaszkietu"! ~^o^~
And my husband, who was wearing dark grey suit in Warsaw fashion of the 1930's/40's. Please note the real vintage bow tie that belonged to my Grandfather and the suspenders which he made himself on Friday evening (the storebought suspenders are way too expensive...). The most important feature of this style was the hat from the Sterkowski hat maker that's been in business since 1924. The hat maker told Robert a compliment that he had a "face fitting this type of a hat"! ~^o^~


I to tyle, a teraz idę odespać wczorajszą weselną noc. ^^ *~
And now I'm going to have some sleep after last night's partying. ^^*~

Wednesday, June 06, 2012

Akcja "Denko" / Using up

Upiekłam kruche ciastka, proszę się częstować przed czytaniem dalszej części wpisu. ~^o^~
I baked cookies today, please have some while you read the post. ~^o^~



Te z Was, które czytają blogi kosmetyczne, zapewne znają termin akcja "Denko". *^v^* Oznacza on obietnicę wykorzystania tego, co się ma w domu na półkach, i niedokupowanie żadnych nowych kosmetyków, żeby nie wiem co! Ja zaczęłam moją własną akcję "Denko" jakiś czas temu, kiedy okazało się, że czeka nas przeprowadzka, i postanowiłam rozciągnąć ją na całe mieszkanie, nie tylko na kosmetyki (których nota bene wcale nie mam tak dużo ^^).
Those of you who read cosmetics blogs may know the resolutions to use up all the cosmetics you have and not to buy anything new until the cupboard is empty. *^v^* I decided to start my own "Use up What You Have" campain, cleaning and using up all we have, not only cosmetics (which I don't have that many ^^). 

Pozbywam się rzeczy. Ubrań, których nie nosiłam latami albo nigdy, bo planowałam je przerobić lub do nich schudnąć... Gazet i papierów, do których ostatnim razem zajrzałam wieki temu. Wyrzuciłam niewygodne buty, które zajmowały miejsce w szafkach. Wyjadamy zapasy z zamrażarki (przecież lodówka nie będzie podróżować zapełniona!). Wypijam zapasy owocowych i zielonych herbat, bo jestem pies na herbaty i ciągle kupowałam jakieś nowe. Wyprzedaliśmy książki, które były nieczytane a sam zysk z tej sprzedaży może nam sfinansować dwa dni pobytu w Tokio w przyszłym roku! ~*^o^*~
I've got rid of some clothes, the ones I didn't wear for ages or the ones I never wore in my life, because I wanted to alter them or loose weight and fit in them... I've thrown away the magazines and pieces of paper I collected and never came back to. I've got rid of the uncomfortable shoes never worn that only occupied the space on the shelves. We've been eating up what's piled up in the freezer (the fridge cannot be tranferred full!). I've drunk up all those fruit and green teas I bought - I love teas and buy way too many flavours. We sold some books and the profit may buy us two days of food and fun in Tokio next year! ~*^o^*~

Rozważam co naprawdę chcę zostawić, do czego sięgnę, czy było mi to przydatne, czy będę za tym tęsknić. Nie lubię bibelotów i durnostojek, więc nie mam dużo tego typu przedmiotów, ale chomikuję tkaniny - nawet najmniejsze ich ścinki, bo a nuż coś się przyda... ^^, kserówki o różnej treści, przepisy kulinarne, włóczki.
I've considered what I really want to keep, what is useful, will I miss this or that when I throw it away. I don't like bits and bobs on the shelves so I don't have stuff like that but I keep collecting fabrics - even the smallest pieces..., papers, recipes, yarn.

Ponieważ mieszkanie, do którego się przenosimy jest trochę mniejsze od obecnego, nie chcę tam ciągnąć  gratów, które są tylko balastem. Przeglądam, przebieram, wyprzedaję, wynoszę na śmietnik, bez sentymentów. Im mniej mam, tym mniej mnie trzyma na miejscu, tym mniej muszę sprzątać, tym mniej zapominam, że coś takiego mam  i częściej sięgam do tego, co mi pozostało. ^^ Czuję, że kiedy tak sprzątam przestrzeń wokół siebie, porządkuje się coś we mnie.
Because the flat we are going to move into in the Summer is smaller than this one I don't want to drag the unnecessary ballast there. I look through the stuff, I pick and choose, I sell, I throw away, no sentiments about it. The less things I have the less keeps me pinned to the ground, the less I have to clean, the less I forget about and I use more what I have and really need. ^^ I can feel that when I clean my surroundings I become more orderly inside.


PS.: Przeczuwam, że ktoś zaraz zapyta, jak to będzie z naszym planowanym wyjazdem do Japonii w przyszłym roku. 
Nie wiemy. Nie mamy pojęcia, jak w obliczu następnego dodatkowego kredytu remontowego, który poważnie nas obciąży, uda nam się odłożyć pieniądze na ten wyjazd, ale myśląc "nie damy rady" od razu skazujemy się na niepojechanie. Dlatego staramy się patrzeć pozytywnie w przyszłość (Robert bardziej "patrzy", ja bardziej "się staram", bo jak wiadomo jestem królową zamartwiania się i widzenia wyolbrzymionych problemów nawet tam, gdzie ich nie ma...^^), bo bez odpowiedniego nastawienia nie mamy co marzyć o spełnieniu tego marzenia. Tak więc, plan jest taki, że oczywiście jedziemy! Dokładnie kiedy i za co - zobaczymy, a Wy trzymajcie kciuki. ~*^v^*~
PS.: I can feel that any minute now somebody is going to ask about our next year's trip to Japan.
We still don't know whether we'll be able to go. The additional bank credit for the renovation of the flat is going to really bring our necks to the ground, but if you think "I cannot do this" you already gave up and lost it. That's why we've been trying to be positive about it (well, Robert "is" positive and I've been "trying", you know me - the drama queen of all the problems real and imaginary... ^^), because without the positive attitude nothing can be achieved and no dream can come true. So, the plan is we are going to Japan next year. We'll see about the details when the time comes and you keep your fingers crossed.  ~*^v^*~


PS II: Koleżanka wczoraj powiedziała: "Ciekawe, jak będzie wyglądał Twój balkon za dwa miesiące." A ja od razu pomyślałam: "Ciekawe, jak ja się przeprowadzę z tą cała zieleniną, kwitnącą i może już nawet owocującą!..." *^v^*
PS II: Yesterday my friend said: "I wonder how your balcony is going to look like in two months time." And I immediately thought: "I wonder how I'm going to move with all that green stuff, growing, blooming and maybe even with fruits!..." *^v^*

Monday, June 04, 2012

Pudła / Boxes


To zdjęcie wyraża cały stosunek Rysia do mojego ogrodnictwa balkonowego..... ~*^o^*~ (ewentualnie do faktu, że tymianek rośnie tak wysoko, że nie może go bezkarnie obgryzać ^^)
This photo shows the Rysiek's attitude towards my balcony gardening.....  ~*^o^*~ (or towards the fact that the thyme has been put so high that he cannot reach it and chew on it ^^)

Dziś rano kurier przywiózł koci drapak i.... o, mamuniu! Jakie to OGROMNE pudło! Na razie pozostanie w takiej formie, bo będziemy go składać dopiero po przeprowadzce w nowym mieszkaniu, tak więc oficjalnie od dzisiaj zaczynamy życie na pudłach (i walizkach).  ^-^*~
This morning our cat's new scratching tower was delivered and ... oh, boy! The box is HUGE! It will stay unpacked till we move out so I may declare the official start of our living out of boxes (and suitcases). ^-^*~

Saturday, June 02, 2012

Zimno... / Cold...

No, może nie jakoś tragicznie zimno, ale wczoraj cały dzień padał deszcz i wiał koszmarny wiatr. Potem w nocy też wiało, a temperatura spadła chyba poniżej 5 stopni i... przemarzły mi pomidory, okra i bazylia tajska. Dziś zielenina nocuje w mieszkaniu, za bardzo przywiązałam się do sadzonek wyhodowanych z nasionka, żeby dać im tak po prostu umrzeć z zimna!
It's cold. Maybe not the freezing cold but there was rain and wind all day yesterday and then there was a terrible wind at night, with a temperature below 5 degrees C, and... my tomato plants, okra and Thai basil got chilled a bit too much. I took them all in and tonight they're staying indoors, I am far too attached to them, growing them from the seed! 

Do obiadu zerwałam garść ziół i oblepiłam nimi kurczaka przed upieczeniem, mniam! *^v^* Nie ma to jak wybór świeżych ziół pod ręką, na własnym balkonie (albo chociażby na kuchennym parapecie)!
I grabbed a handful of herbs to prepare lunch and I rubbed them onto the chicken before baking, yummy! *^v^* You should always have some fresh herbs on the balcony or even on the kitchen windowsill, they really make a difference to your cooking!


Kto zgadnie, jakie zioła zerwałam? *^v^*
Who can guess what are those herbs? *^v^*

Miałam Wam pokazać gotowe torby z haftem sashiko, ale Robert wymyślił ich ulepszenie, do którego potrzebuję sklepu z materiałami, więc o tym potem.
Na razie pokażę kota, bo dawno tu nie gościł. ~^o^~
(Pochwalimy się, że Rysio dostał prezent w związku z przeprowadzką, ale jaki - o tym napiszę za jakiś czas, bo w tym mieszkaniu nie będziemy go na razie składać i stanie dopiero na docelowym miejscu. ^^)
I wanted to show you the finished bags with sashiko embroidery but Robert gave me an idea to improve them and it requires a visit to a fabric shop, so more about them later.
Now I'll reming you how my cat looks like. ~^o^~
(Because of our changing apartments Rysio got a present but I'll show it when it's assembled in its spot in the new flat. ^^)