Thursday, April 28, 2016

Druty w ruch!

Wszystko przez Knitologa
No bo jak się zamieszcza wpis z takimi swetrami, to można się spodziewać, że się zaraz ktoś zakocha i postanowi spapugować! *^V^*
Nie to, żeby mi swetrów w szafie brakowało, ale skonstatowałam, że nie mam właśnie TAKIEGO swetra - żeby był lekki jak piórko ale ocieplający, do tego kompaktowy i pasujący do wszystkiego. No wiecie, taki idealny do zabrania na wakacje samolotem, kiedy ważny jest każdy gram nadbagażu. ^^*~~ 
Blame it on Knitolog!
She posted such sweaters on her blog that I fell in love immediately and decided I want one too! *^V^*
Not that I don't have enough sweaters in my wardrobe, but I realised that I don't have THIS TYPE of a sweater - light as a feather but warm, compact and going well with everything. You know, the one that's perfect for travelling by plane when every gram counts. ^^*~~



Od razu w niedzielę obejrzałam kolory Dropsowej Alpaca Silk Brushed i wybrałam kolor 02 jasny szary. W planach mam coś ultra-prostego - dziergane od góry bezszwowo, przy ciele, ale nie za bardzo, długie rękawy. Z niecierpliwością przebierałam drutami 5 mm czekając na dostawę i dziś wieczorem wreszcie siadam do roboty! *^V^*
On Sunday I checked the colours of Drops Alpaca Brushed Silk and chose nr 02 light grey. I have in mind something very simple - top down in one piece, fitted but not extremely clinging, long sleeves. I was waiting impatiently warming up 5 mm needles and tonight I'm finally going to start knitting! *^V^*



PS.: Pięta się goi! Już wychodzę z domu, powolutku... ^^*~~
PS.: My heel has been heeling well! I could already leave the house, slowly... ^^*~~

Sunday, April 24, 2016

Achilles by się uśmiał...

Zrobiłam sobie krzywdę w lewą piętę.
Zdarza się, buty czasem obcierają pięty. Ale to było nic w porównaniu z tym, co mi potem z tym obtarciem zrobił plaster!..... Nie chcecie znać szczegółów, powiem tylko, że od czwartku nie mogę założyć buta na lewą stopę bo zamiast pięty mam masakrę! Siedzę więc w domu jak przywiązana, za kilka dni będę mogła wyjść w opatrunku i normalnych butach na powolny spacer ale musiałam zawiesić marszobiegi i z tego powodu bardzo cierpię, bo chce mi się ruszać na powietrzu, ale musiałabym chodzić na rękach... Uszyłam sukienkę, ale nie mogę wyjść na zewnątrz na zdjęcia (tym bardziej, że pogoda nie sprzyja lnianej letniej kiecce i klapkom, no bo nie mogę założyć pełnego buta...). Ogólnie, frustracja i żal!...
I hurt my left heel.
It happens that the shoe gives you blisters. But that was nothing compared to what later an adhesive bandage did to my heel!.... You really don't want the gory details, suffice to say since Thursday I cannot wear normal shoes and my left heel looks really terrible! I've been staying at home since then, I'll probably be able to leave the house in a few days wearing a bandage and some normal shoes but I had to suspend my running training and it makes me so angry... I've sewn a dress but I cannot go outside for the photos because I cannot wear a shoe (not to mention it's been so cold recently that it's really not the weather for a linen dress and flip-flops...) In general, I am frustrated and embittered!...


Żeby odciągnąć moje myśli od lewej piety, rysuję. Zapraszam na nowe przygody Yocchan - najpierw zamieniła się w karpia-latawca!
To distract myself from thinking about my left heel, I keep on drawing. Here are the new adventures of Yocchan's - first she turned into a carp-kite!




A potem poszła na spotkanie z boginią Okame (miłośnicy kuchni japońskiej na pewno znają tę panią z wielu etykiet na produktach spożywczych! ^^*~~)
Then she met the Okame goddess (if you like the Japanese cuisine you probably saw her on the culinary products! ^^*~~)



I na koniec zagubiła się w krzewach magnolii.
And then she got lost among the magnolia bushes.



***
I jeszcze kartki z codziennika. Testuję nową technikę, bo uświadomiłam sobie,  że nie ma szans, żebym zabrała do Japonii pudło z ponad osiemdziesięcioma kredkami...  Ale wygrzebałam coś innego - wieki temu w sklepie wysyłkowym dla plastyków, w którym robię zakupy, wygrałam malutki podróżny zestaw farb akwarelowych. Zawiera 12 półkostek podstawowych barw, składany pędzelek i plastikowy składany pojemnik na wodę. Żeby sobie dodatkowo ułatwić pracę w podróży, kupiłam na ebay pędzelki na wodę firmy Sakura (w trzech rozmiarach), i uczę się właśnie pracy z akwarelami. *^V^*
And the journal pages from last week. I've been testing a new art medium because I realised I absolutely cannot take a box with 80 colouring pencils to Japan with me... But I found something different in my art stash - ages ago there was a lottery in the  online art shop I've been buying at, and they picked me! I received a tiny travel size watercolours set. It contains 12 half-cubes, a folded brush and a plastic water container. To make my work even easier I bought on ebay a set of three size water-brushes and last week I've been trying to learn working with that new medium. *^V^*



Po kilku obrazkach widzę, że wiele nauki przede mną, bo to nowa technika i nowy sposób operowania wodą, pędzlem i pigmentem, ale już mi się to podoba. Zresztą, obrazy w akwareli to zawsze były moje ulubione prace artystyczne (cudze obrazy ^^*~~).
After completing some pictures I can tell that it's still a long way to go, I must learn how to operate with pigment and water, but I already like it a lot. In any case, I always liked the watercolour pictures the most (other people's work I mean ^^*~~).






 


EDIT:
Znalazłam wpis na blogu z dnia, kiedy listonosz przyniósł mi ten zestaw akwareli  (06.X 2007) i oto, co napisałam (prowadziłam wtedy bloga tylko po angielsku):
I found the blog post from the day the postman brought me those watercolours (06.X 2007) and that's what I wrote:

Now I'll just have to fight my "I'm so scared to start using this because it's so professional and new, and..." fear! *^v^*
(Teraz muszę zwalczyć mój strach, że "jak mogę tego używać, to taki profesjonalny nowiutki komplet farb".)


No, na serio!...... Farby były prawie nietknięte od tamtego czasu! >< 
Seriously!... They were barely touched since then! ><

Wednesday, April 20, 2016

着物ガール

Miała być sesja na zewnątrz, ale pada, wieje i przez najbliższe kilka dni nie zapowiada się, żeby miało być lepiej, więc szybka sesja w domu. Znawców kimon uprasza się o niekrytykowanie, bo to nie jest rekonstrukcja tylko lalkowy ciuszek. *^v^*
Specjalnie założyłam je w taki sposób, żeby było powłóczyste, a nie przylegające do ciała. Lalka to Sinclair (Volks Emma LE, SD13). Zapraszam do oglądania. *^-^*
I wanted to take photos outside, but it's been raining and it's so windy today, and the forecast shows little changes for the next few days so I made a quick photoshoot at home. If you are a kimono expert please refrain from the severe critique beacause it's not a kimono reenactment but just a doll's costume. *^v^*
I intentionally put it on in a way that it's long on the floor, not clinging to the body. The doll is Sinclair (Volks Emma LE, SD13). Please enjoy. *^-^*











Bonus - zdjęcie odkrywające kulisy powstawania. *^v^* Lalki w bieliźnie (hadajuban, susuyoke), obok Sinclair już ubrana w kimono spodnie (nagajuban). Jak widać, drugie kimono szyję dla Rori.
Bonus - the backstage photo. *^v^* Dolls wearing underwear (hadajuban, susuyoke), next Sinclair wearing the underkimono (nagajuban). As you can see, the second kimono will be for Rori.



Sunday, April 17, 2016

Kwiecień plecień

Za dużo srok próbuję złapać za ogon na raz. Muszę ogarnąć wszystkie pomysły, uszeregować i realizować po kolei, kończąc jeden projekt i dopiero zaczynając drugi, bo inaczej niczego nie uda mi się dociągnąć do końca. I z tego tylko frustracja i zniechęcenie... 
Taki wniosek na dziś.
I've kept on spreading myself too thin recently. I really must organise my ideas, prioritise them and start to realize them one by one, finishing one project and only then starting another one. Now I only keep starting projects, and I'm frustrated and dispirited...
That's my thought for today.

***

Kulinarnie rozpoczęliśmy sezon szparagowy, wprawdzie na razie szparagami zza granicy, ale naszych jeszcze w sklepach nie spotkałam.
We've started the asparagus season already, although not with Polish asparagus yet.

Hiszpańskie z Almy, smak średnioszparagowy...
(szparagi zblanszowane kilka minut, obtoczone w rozkłóconym jajku, bułce tartej i tartym parmezanie, pieczone 10 minut w 200 stopniach)
Spanish ones, tasting so-so....
(I blanched them for a couple of minutes, them tossed them in egg, breadcrumbs and grated parmesan, and baked for 10 minutes in 200 C)




Włoskie z Lidla, smak porządnieszparagowy! *^v^*
(szparagi zblanszowane przez kilka minut, zawinięte w szynkę parmeńską i obsmażone)
Italian ones, tasting properly like an asparagus should! *^v^*
(I blanched them for a couple of minutes, them wrapped them in Parma ham and fried)




A dzisiejszym obiadem (z okazji mężowych imienin *^-^*) rozpoczęliśmy sezon na tempurę i makaron soba! (umyłam wreszcie frytownicę, ha!)
Dzisiaj był smażony kurczak, szparagi, bataty i papryka. A do tego surówka z ogórka, marchewki i edamame z dressingiem z miso.
Today's lunch was the first one in the tempura season (yeah, I finally cleaned the deep fryer...). It was Robert's namesday today and we celebrated it with tempura and soba noodles! I fried chicken, asparagus, sweet potatoes and red pepper. And I made the cucumber/carrot/edameme salad with miso dressing.




***

Jestem w trakcie dwóch dużych szkiców z udziałem Yocchan, więc na razie mogę Wam tylko pokazać efekty prowadzenia codziennego dziennika z rysunkami - małe szybkie szkice tego, co mnie otacza i inspiruje. Cały czas mam wrażenie, że aparat pokazuje te obrazki inaczej niż widać je gołym okiem, hm...
I'm in the middle of two bigger drawings with Yocchan so at the moment I can show you my daily journal sketches - quick small drawings inspired by what surrounds me. I keep thinking that the camera sees those pictures differently from the way they look when you just look at them yourself, oh well...













Trzymajcie kciuki za pogodę, jak nie będzie padać, to w środę albo czwartek zrobię zdjęcia lalce! ^^*~~
Keep your fingers crossed, if there's no rain on Wednesday or Thursday, I'll have a dollfie's photoshoot! ^^*~~

Friday, April 08, 2016

Wkurzone czytanie, rysowanie i jedzenie pyszności

Dawno mnie żadna książka tak nie wkurzyła jak ta!.....
I've been really angry after reading this book!...



Mam na myśli "Carycę polskiej mody, świętych i grzeszników" Marty Sztokfisz.
Wzięłam ją do rąk z nastawieniem, że przeczytam historię pracy Jadwigi Grabowskiej,  twórczyni i dyrektor artystycznej Mody Polskiej, że zapoznam się z jej pomysłami, kolekcjami, trendami. Ze sposobami prezentowania mody w czasach PRL-u, z twórczością innych projektantów pracujących w Modzie Polskiej, ze spojrzeniem na modę ze strony konsumenta. 
Niestety! Z nieznanych mi powodów pani Sztokfisz postanowiła po pierwsze uatrakcyjnić(?) swoją książkę poświęcając połowę jej treści światkowi artystycznemu owych czasów, skupiając się na tym, kto z kim i gdzie ile wypił i jaką burdę w knajpie zrobił... (uzasadnia swój wybór tak: "bo oni się spotykali z modelkami Mody Polskiej"... no, naprawdę?...) 
A po drugie, kiedy już pisze o Jadwidze Grabowskiej, to mamy luźne zadzierzgnięcie opowieści krótką historią jej pochodzenia i zatrudnienia w Modzie Polskiej oraz zamknięcie jej śmiercią, a cała zawartość pomiędzy wygląda tak, jakby autorka zebrała wszystkie informacje o swojej bohaterce i wymieszała wszystko w wiadrze.... Nie ma tu ciągłości czasowej, nie ma podziału tematycznego, różni ludzie mówią o Grabowskiej różne rzeczy i taka jest ta książka!
It's supposed to be a book about the director and fashion designer for the company Moda Polska that existed in the socialist Poland after the Second World War and dictated what was in the shops for several decades. I wanted to read about the trends, the ideas, the creative process, the ways to make fashionable clothes in the times when there wasn't enough food in the shops and all country's economy was governed from one central place and point of view. Instead, I got a mixture of stories from different people and different times, nothing chronological, no examples, just how great Mrs. Grabowska was plus some chapters about the party lives of the artistic elites of those times. I'm very disappointed!

Coś mi ostatnio nie po drodze z drutami. Rozważam wyciągnięcie zaczętej dawno temu bambusowej bluzeczki bo jakoś na wełnę nie mam ochoty. Za to siedzę od kilku dni przy maszynie i mam nadzieję, że niedługo będę mogła pokazać nad czym pracuję. Mianowicie, szyję dwa lalkowe kimona. Nie pytajcie, dlaczego dwa jednocześnie, to rezultat dopracowywania wykroju bo jednak lalka lalce nie identyczna. *^v^*
I'm not in the mood for knitting recently. I've been thinking about continuing the long ago started bamboo t-shirt because I really don't feel like knitting wool now. On the other hand, for the past few days I've been sewing for my dolls again. I've been making two kimonos, don't ask why two at the same time, fitting issues with the new pattern. It seems that 1/3 dolls can differ a lot in sizes and proportions, I guess I forgot about it! *^v^*



No i rysuję. Kupiłam mały szkicownik A6 i chcę w nim ćwiczyć coś, czego nigdy nie chciało mi się nauczyć - uważne obserwowanie otoczenia i przenoszenie go na papier. To będą małe szybkie obrazki z życia wzięte, coś zaobserwowanego w danym dniu. Chcę nadal zgłębiać pracę kredkami.
I've been drawing too. I bought a small A6 notebook and I want to try something that I've never had the patience to learn - observing the surroundings and drawing the details. Just simple sketches of the everyday life, I want to learn more about working with crayons.




Nie zapominam też o Yocchan. *^v^* Wciąż jeszcze kwitną japońskie wiśnie (w Japonii, u nas jeszcze nie zaczęły, nie wiem, czy wiecie, że mamy kilka drzew w Warszawie na Polu Mokotowskim i obok Biblioteki Uniwersyteckiej), więc wciąż można chodzić na hanami - podziwianie kwiatów.
I haven't forgotten about Yocchan. *^v^* Japanese cherries are still in bloom in Japan (and they haven't started yet in Warsaw, we have some trees in the parks too), so it's still a good time for flower viewing and admiring.




A skoro jest wiosna, to wychodzą z ziemi młode pędy bambusa a kamelie otwierają pąki. *^v^*
And if it's Spring, young bamboo shoots are visible and the camelias start to bloom. *^v^*



***

Dla głodnych - kilka nowych propozycji na Michę Pyszności! *^v^*
For the hungry ones, here are some more Bowls of Delicious Foods! *^v^*

Pieczony batat (olej sezamowy, ziarna sezamu), czarny ryż, papryka, karczochy w oliwie (ze słoika), pieczone pieczarki (oliwa, płatki chilli), bardzo dojrzałe awokado, jajko sadzone.
Baked sweet potato (in sesame oil and seeds), black rice, red pepper, artichokes in olive oil (from a jar), baked mushrooms (in olive oil and chilli flakes), very ripe avocado, fried egg.





Smażone tofu, czerwony ryż, buraczki (upieczone a potem starte i podduszone na łyżce masła z przyprawami), sałata lodowa, kiełki mung, jogurt naturalny i garść posiekanej kolendry.

Fried tofu, red rice, baked and then shredded and stewed beets, lettuce, mung sprouts, yoghurt and a handful of chopped coriander.




Mieszanka ryżu i kasz, smażone tofu, japońskie nimono - duszone warzywa (taro, daikon, marchew), kapusta pekińska, kiełki mung, kukurydza, kalarepka, paluszki krabowe, kolendra.

Rice and groats mixture, fried tofu, Japanese nimono - simmered vegetables (taro, daikon and carrot), Chinese cabbage, mung sprouts, sweet corn, kohlrabi, fish cakes, coriander.



Smażone krewetki, czarny ryż, smażona ciecierzyca, papryka, ogórki małosolne, edamame.
Fried shrimps, black rice, fried chickpeas, red pepper, pickled cucumbers, edamame.


Saturday, April 02, 2016

Słoneczna sobota

Kto by pomyślał, że na sobotni spacer za ciepło się ubiorę?... Już nie czas na wełniane sukienki i botki za kostkę! *^v^*
Who would have thought my clothes would be too warm for today's walk in the park?... The time for the woollen dresses and over-ankle boots is apparently gone! *^v^*
  


Poszliśmy na przepyszny obiad - w Starej Kuźni na Szczęśliwicach podają takie duszone policzki wołowe i ruskie pierogi, że czapki z głów!...
We had a wonderful dinner today in the restaurant in the park - stewed beef cheeks and dumplings!



Po obiedzie zrobiliśmy sobie jeszcze długi spacer przez park i dawne okolice, w których mieszkaliśmy. Niewiele się tam zmieniło.
After dinner we had a lovely long walk in the park and through the neighbourhood that we used to live in, nothing much changed there.





Na koniec poszliśmy do Costy na kawę i sernik, na który miałam wielką ochotę i który niestety okazał się zupełnie nijaki, duh.... o_o
At the end we went to Costa for coffee and a cheesecake. I wanted to eat it so badly and it turned out completely bland, duh... o_o



I taka to była nasza słoneczna i ciepła sobota. ^^*~~
And that's how we spent the sunny and warm Saturday. ^^*~~