Monday, January 23, 2017

W prostocie siła!




Przepis z bloga Veganon, trochę przeze mnie zmieniony, bo nie dodałam szklanki tartej bułki (po co?!....), tylko ze dwie łyżki, a kotlety i tak ładnie się ulepiły i zarumieniły na patelni.
The recipe comes from the blog Veganon, I changed one thing - I didn't add a cup of breadcrumbs, I don't know why they're there... I only added two Tablespoons, the patties were soft enough and they got crispy in the pan nicely. You just boil 0,5 kg of potatoes, just before they're done add 450 g of a mixture of carrots cut in small cubes and green peas. When done, leave to cool down and mash, add spices: 1 Tbsp oregano, 1 Tbsp marjoram, 1 tsp ground cumin, 3 Tbsp chopped parsley, salt and pepper to taste. Form patties and fry them for a few minutes on both sides until golden.
We ate them with chicken/mushroom creamy sauce, cooked beetroots and pickled cucumbers.



To tak żebyście miały coś szybkiego, prostego i przepysznego na poniedziałkowy obiad/kolację. Miłego dnia i tygodnia! *^V^*
I posted this for you to have something quick, fast and delicious for Monday lunch or dinner. Have a great day and week! *^V^*

Saturday, January 14, 2017

Dipped in Mud



Nie mam wiele do powiedzenia na temat tego swetra, ot, taki szaraczek. W sam raz na Kampanię Zwyklakową, jeśli by jeszcze trwała. ^^*~~
I don't have much to say about that sweater, it's just a simple grey pullover, that's more or less all. It would have been a perfect candidate for a Simple Sweaters Campaign if it was still carried on this year. ^^*~~ 




Na zimę idealny - cienki, zmieści się pod dopasowany płaszcz a naprawdę grzeje!!! Włóczka to Drops Flora, 65% wełny/35% alpaki, kolory 4 i 5, cienka (robiłam na drutach 3 mm), wydajna - zużyłam 3 motki średnioszarego i niecałe 2 motki ciemnoszarego, mięciutka - można nosić na gołe ciało!
Perfect for Winter - slim so fits under fitted coats but very warm!!! The yarn is Drops Flora, 65% wool/35% alpaca, I used colours 4 and 5 on 3 mm needles. One skein goes a long way, I only used 3 skeins of middle grey's and almost 2 skeins of dark grey's. The yarn is so soft that you can wear it next to naked skin!




Konstrukcja najprostsza na świecie - dziergany od góry raglan, dekolt z przodu trochę obniżony w stosunku do karku, brzegi niewykończone, dzięki czemu minimalnie się podwijają, chociaż proces ten udało się nieco okiełznać podczas blokowania na mokro.
The easiest way to knit a sweater - top down raglan, I slightly lowered the front neckline compared to the back neck. Edges unfinished just cast off, so they tend to curl a bit although I managed to straighten them while wet blocking.




Ten sweter miał wyglądać trochę inaczej - miał być luuuuuuuźny od pach... No i co? I wyszło jak zwykle, przylegająco, chociaż przysięgam, że na płasko ma kształt trapezu rozszerzającego się ku dołowi - dodawałam oczka na bokach oraz na przodzie od linii biustu. Jak się człowiek w ten sweter ubierze, to kształt się zmienia, wszystko zaczyna przylegać, hm... Czy ja w ogóle potrafię wydziergać duży luźny sweter?...
It was supposed to look different - it was to be loooooooose from the armpits... So? So it turned out like always, fitted, although I swear when you put it flat on the table it looks like a trapezoid - I added stitches on both sides and also in the middle of the front from the bustline downwards. When I put it on, the fabric stretches and it changes its shape, oh well... Can I knit an oversize sweater?...




Ale i tak go kocham! *^V^*
But I love him anyway! *^V^*

 


Nawet nie było mi tak bardzo zimno bez kurtki, chociaż dzisiaj trochę wiało. Tylko katar dawał mi się we znaki. ^^*~~
It wasn't even that cold without a jacket today, although it was quite windy. I only had to deal with the runny nose. ^^*~~




Teraz wracam do Kremowego, w którym muszę spruć dekolt do linii rękawów i wymyślić, co tam wydziergać (a zaczynałam od góry, więc nie będzie to takie proste). To co teraz tam jest wcale mi się nie podoba, hm...
Now I'm going back to the cream pullover, I need to frog the top part till the armpits, I don't like the neckline at all (and I started from the top down, so it won't be that easy, well...).




O, a dekolt bez zamotanej chusty wygląda tak:
Oh, and the neckline without the scarves looks like that:



Thursday, January 12, 2017

Makaron, dzierganie i czytanie

Prezent w środku jednego z motków Drops Flora - maciupeńkie piórko! ^^*~~
A gift hidden inside one of the Drops Flora's skeins - a tiny feather! ^^*~~




Cóż może być lepszego na mrozy niż miska makaronu, rozgrzewającego nasze brzuchy i dusze? *^V^*
What could be better for the freezing days than a bowl of pasta warming our bellies and souls? *^V^*




To w zasadzie nie jest sztywny przepis, raczej pomysł, który można rozwijać według swoich ulubionych smaków:
- 50 g makaronu gotujemy do miękkości, odcedzamy.
- przygotowujemy pokrojone drobno warzywa - brokuły, marchew, czerwoną kapustę, kukurydzę, paprykę, kilka pieczarek
- przygotowujemy sos - po łyżce sosu sojowego, oleju sezamowego, sosu chilli, brązowego cukru, dodałam też pastę gochujang
- ścieramy na tarce ząbek czosnku i kawałek imbiru, wrzucamy na rozgrzany olej
- dodajemy warzywa, smażymy mieszając przez kilka minut, dolewamy sos, dorzucamy makaron, jeszcze chwilę smażymy pokrywając dokładnie sosem każdy element dania (warzywa mają pozostać chrupiące, nie robimy z nich rozgotowanej paćki!!!)
- zjadamy ze smakiem! *^o^* (a do makaronu szklanka soku z czarnych porzeczek, witaminy na zimę!)
This is not a strict recipe, rather a set of ideas that can be developed according to your taste:
- boil 50g of pasta, drain, put aside
- chop some vegetables: broccoli, a carrot, red cabbage, sweet corn, green pepper, some mushrooms
- prepare the sauce - a Tablespoon of soy sauce, sesame oil, chilli sauce, brown sugar, I also added some gochujang
- grate one garlic clove and a piece of ginger, add them to the hot oil in the pan
- add vegetables, stir-fry for a few moments, add the sauce and the pasta, mix well and fry for a few moments until everything is covered with sauce (do not overcook the veggies, they should stay crunchy, not some gloop!!!)
- enjoy! *^o^* (and to accompany the pasta dish I had a glass of black currant juice, vitamins for the Winter time!)




Czytanie i dzierganie u Maknety, a więc zdaję cotygodniowy raport. Na drutach wciąż szarak z Flory, rękawy już gotowe, dochodzę do dolnego krańca korpusu. Jak na razie jestem zakochana w tej włóczce - mięciutka (można nosić na gołe ciało), cienka (druty 3 mm) ale idealnie grzeje, wydajna (chyba wystarczy mi 5 motków na luźny pulower!), jest duży wybór kolorów. 
It's reading and knitting over at Makneta's so here is my weekly report. On my needles I still have the grey pullover from Flora. I finished the sleeves and almost reached the body's bottom edge. For now I am in love with this yarn, it's very soft (you can wear it next to naked skin), thin (3 mm needles) but perfectly warm, I'll probably use only 5 skeins for a loose pullover, has many colours.




A czytelniczo jest tak: wieczorami w łóżku połykam kolejne rozdziały "Lodowej Cytadeli", w komunikacji miejskiej czytam z telefonu "The Annihilation Score" Charlesa Strossa a dodatkowo wczoraj odebrałam zamówienie z księgarni nieprzeczytane.pl, a mianowicie biografię Maryli Rodowicz (przecenioną z ponad 64 zł na 6 zł!... ^^*~~) i poradnik Beaty Pawlikowskiej "Wyszłam z niemocy i depresji. Ty też możesz", i od razu zaczęłam ją czytać do obiadu. Od jakiegoś czasu oglądam filmy Beaty na youtube i bardzo cenię sobie to, co mówi, bo mówi mądrze. I taka sama jest ta książka - prosta w przekazie i przez to przejrzysta i zrozumiała. Na razie jestem w części teoretycznej, ale mają też być sposoby na zmianę swojego myślenia a przez to życia, na co bardzo liczę. *^v^*
Ostatnia pozycja to biografia Andersena, którą tak ciekawie opisała w zeszłym tygodniu na swoim blogu Czajka, że od razu zarezerwowałam ją w mojej bibliotece! ^^*~~
As far as reading, the situation is as follows: in the evenings in bed I keep reading "Ice Citadel", in public transport I read "The Annihilation Score" ebook by Charles Strossa on my phone. And yesterday I picked up my order from the bookstore and I have the biography of one of the greatest Polish singer Maryla Rodowicz's (New Year's sale - it was 16 USD and I got it for 1,5 USD!!!) and the psychological book by Beata Pawlikowska "I managed to fight off depression and malaise. You also can do it" and this one I started to read while eating lunch. For some time now I've been watching Beata's films on youtube and I like what she says because it's very wise. The book is just like her films - simple and easy to grasp, I am still in the theoretical part but there are supposed to be also practical ways to deal with sadness and depression, and to change our way of thinking and our lives. Looking forward to that! *^v^*
The last book is the Andersen's biography. Last week Czajka wrote about this book in such an interesting way that I immediately reserved it in my library! ^^*~~


I jeszcze polecę Wam coś smacznego - wczoraj spotkaliśmy się z naszymi przyjaciółmi, którzy mieszkają w Japonii i odwiedzili rodzinę w Polsce, i odebrałam herbaty, o których kupienie ich poprosiłam. Hojicha (zielona herbata prażona) to moje odkrycie tego lata - od pierwszego kubka naparu zakochałam się w jej smaku i bardzo polecam, ale dziś nie o tym.
Kiedyś często kupowałam czarne herbaty smakowe - w herbaciarniach wsadzałam nos do prawie każdej puszki i brałam po 50 g tej, i tamtej, i jeszcze innej herbaty... Niestety, po zaparzeniu okazywało się, że mają one tylko smakowity zapach, ale w smaku są to przeważnie średniej jakości zwyczajne czarne herbaty. Porzuciłam więc kupowanie czarnych herbat aromatyzowanych i zaczęłam pić herbaty gatunkowe. Ale w tegoroczne wakacje spróbowałam herbat smakowych japońskiej firmy Lupicia, i to było odkrycie!
And one more tasty thing I couldn't not recommend to you! Last night we met with our friends who live in Japan and visited family in Poland, and I received the teas I asked them to buy for me. Hojicha (roasted green tea) was my discovery while we were on holidays in Tokio last Summer, I loved it to bits from the first sip, but today I want to talk about something else.
I used to buy flavoured teas a lot - in the teashops I sunk my nose in almost every tin and took 50 g of this one, and that one, and that one over there... Unfortunately when I brewed them it was all smoke and mirrors scent, the delicious smell vanished into the air and all I could taste was an average black tea. So I switched to trying different kinds of black and green teas instead of added flavours. But last Summer while in Tokyo I discovered the flavoured teas from the Japanese company Lupicia and it was great!

 


Te herbaty nie tylko pięknie pachną, ale po zaparzeniu mają też wyczuwalne smaki, które obiecują opakowania! Zdecydowałam się więc na trzy limitowane jesienne rodzaje: momijigari ("oglądanie jesiennych liści") - mieszanka jabłek, moreli i jesiennych liści; imo/kuri/kabocha ("słodki fioletowy ziemniak, kasztan, dynia") - rooibos z aromatem charakterystycznych japońskich jesiennych warzyw; kuri (kasztan) - zielona herbata z aromatem kasztanów jadalnych. Piszę "aromat" bo to nie jest sam zapach, ulatujący z kubka po zaparzeniu, to drobinki smaku rozchodzące się w ustach z każdym łykiem. *^v^* Lupicia ma sklepy w kilku miejscach na świecie, jeśli spotkacie gdzieś ich herbaty to serdecznie polecam!

Those teas not only smell nicely but after being brewed they have the taste promised on the package! I decided for three limited Autumn variations: momijigari ("watching the Autumn leaves") - the mix of apples, apricots and Autumn leaves; imo/kuri/kabocha ("sweet violet potato, chestnut, pumpkin") - rooibos with the flavours of the vegetables characteristic for the Japanese Autumn; kuri (chestnut) - green tea with chestnut flavour.I use the word "flavour" a lot because it's not just the scent present for a moment and then gone, but also the taste present with every sip. *^v^* Lupicia has shops in a few countries so if you ever have a chance to try their teas I highly recommend them!

Thursday, January 05, 2017

Jedzenie, dzierganie i czytanie

Po świątecznym obżarstwie, a potem po dojadaniu obfitych resztek mam ochotę na warzywa. Warzywa i jeszcze więcej warzyw. Przeglądam przepisy i gromadzę smakowicie wyglądające pomysły. Przynoszę ze sklepu zieleninę, mąż domaga się buraków na tysiąc sposobów i fasolki szparagowej, tęsknię za letnimi pomidorami i pękiem szparagów.
Podpowiem Wam dziś dwa pomysły na warzywa - szybkie i super smaczne! *^V^*
After the Yule eating and then finishing the leftovers I want vegetables. Vegetables and more vegetables! I look through recipes and gather tasty looking ideas. I bring veggies from the shop, husband wants beetroots cooked in milions of ways and green beans, I yearn for Summer tomatos and bundles of asparagus. Let me share today two ideas for veggie dishes, quick and super tasty! *^V^*




Najpierw smaki znane - ziemniaczane krokiety z nadzieniem.
Wystarczy ugotować kilogram ziemniaków z dodatkiem liścia laurowego, następnie je ubić i wymieszać z pół szklanki mąki
Nadzienie robimy na przykład z podsmażonej siekanej cebuli i 250 g pieczarek.
Formujemy ziemniaczany placuszek, na środek układamy łyżkę nadzienia, dokładamy z wierzchu więcej ziemniaków i formujemy krokiety, które obsmażamy przez kilka minut z każdej strony.
First something familiar - potato croquettes stuffed with mushrooms.
You need to boil 1 kg of potatos with a bay leaf, then cool them and mix with 1/2 cup flour.
The stuffing is made from chopped onion and 250 g of mushrooms, fried together.
Now you take some potato into your hand, add a tablespoon of stuffing and place more potato dough on top, forming a patty. All what's left is to fry them on both sides for a few minutes.


To była prosta przekąska a jeśli mamy ochotę na coś ekstremalnego *^v^*, to proponuję takie danie - pęczak, brukselka, bób, szpinak i tofu w sosie z masłem orzechowym i chilli!
That was simple but when you feel like eating something more extreme *^v^*, let me share the following idea - pearl barley, Brussels sprouts, broad beans, spinach and tofu in peanut butter and chilli sauce!




Jest równie łatwe i szybkie do wykonania:
- gotujemy do miękkości brukselkę i bób, po kilka sztuk (w jednym garnku) i pęczak 1/2 szkl. (w drugim). 
- mieszamy składniki sosu: 1/4 szkl. masła orzechowego, 1/4 szkl. sosu sojowego, 1/4 szkl. syropu klonowego, daktylowego lub miodu, 2 Ł oleju sezamowego, 2 Ł sosu czosnkowego z chilli (używam Tao Tao)
- kawałek tofu kroimy w kostkę, zalewamy kilkoma łyżkami sosu, zostawiamy do zamarynowania na czas gotowania warzyw i kaszy
- na patelnię wlewamy łyżkę oleju, dodajemy 1 starty ząbek czosnku i tyle samo tartego imbiru, następnie tofu i po chwili dużą garść szpinaku. Mieszamy i pozwalamy szpinakowi zmięknąć, a wtedy dodajemy kaszę, brukselkę i bób, doprawiamy solą i pieprzem i resztą sosu do smaku. Na koniec posypujemy kolendrą. Smacznego! *^v^*
It's also very quick and simple:
- boil a handful of brussel sprouts and broad beans (in one pot) and 1/2 cup of pearl barley (in another) till soft
- mix the sauce: 1/4 c peanut butter, 1/4 c soy sauce, 1/4 c maple syrup (or date syrup or honey), 2 Tbsp sesame oil, 2 Tbsp garlic chilli sauce
- cut a piece of tofu into cubes, add some sauce and leave to marinate when the veggies get cooked
- to the pan add 1 Tbsp oil, 1 grated garlic clove and a piece of ginger, then the tofu pieces and after a moment a big handful of spinach. When it's wilted, add vegetables and barley, mix well and season to taste. Add some fresh coriander to serve. Enjoy! *^v^*




A żeby nie było, że tylko jem i jem, także czytam i dziergam. ^^*~~
W kremowym swetrze doszłam do dolnego ściągacza i teraz muszę znaleźć spokojny moment na pokombinowanie tego, co chcę dalej wykonać. Poza tym, niestety nie podoba mi się jego góra... Chyba spruję kawał dekoltu i będę wymyślać coś innego, hm... Za to znowu ruszyłam z szarakiem z Dropsowej Flory, zrobiłam pół korpusu, skończyłam kolejny motek i na razie przeszłam do rękawów.
Not that I only eat and eat, I also read and knit. ^^*~~
I reached the bottom ribbing in the cream pullover and now I have to find a pieceful time to think about the next step. What's worse, I don't like the neckline... I've been thinking about ripping the top part and changing it somehow. So, for now I picked up the grey pullover from Drops Flora, finished another skein on the body and started working on the sleeves.




A z czytaniem jest tak - wciąż jestem w "Lodowej Cytadeli" ale zachęcona recenzjami na szybko połknęłam inną książkę, a mianowicie "Poradnik pozytywnego myślenia" Matthew Quicka. Filmu nie widziałam, bo z reguły nie oglądam takich produkcji, a książka okazała się jednym wielkim rozczarowaniem... To miała być napakowana pozytywnymi myślami historia o spełnianiu marzeń a spotykamy 34 letniego mężczyznę, który po czterech latach przebywania w szpitalu psychiatrycznym wciąż żyje złudzeniami na temat swojej przeszłości i przyszłości, a zachowuje się i myśli jak nastolatek niespełna rozumu... (może to wina tłumacza, nie wiem). Poza tym, to dla mnie książka o dysfunkcyjnej rodzinie - ojciec głównego bohatera jest miły dla rodziny, kiedy jego ulubiona drużyna futbolowa wygrywa, a przestaje się odzywać do matki, gdy przegrywają, a ona się na to godzi przez lata... No na serio?!.... Kopnęłabym takiego męża w zadek i wywaliła jego walizki z domu po pierwszym takim numerze! Dodajmy do tego fakt, że połowa książki opowiada o różnych aspektach kibicowania i świecie futbolu, i już mam pewność, że to nie jest lektura dla mnie.
As for the reading, I'm still in the "Ice Citadel" by Paweł Kornew, but in the meantime I started and finished another book, "Silver Linings Playbook" by Matthew Quick, and what a disappointment... I didn't see the movie because I don't like such type of movies. And the book was supposed to be packed with positive thinking and making our dreams come true, well... The main character is a 34 year old man who was discharged from the psychiatric hospital after four years and is going to live with his parents. He's delusional about his past and future, and he speaks and behaves like a backward teenager (maybe it's the translator's fault, I don't know). Then it's a book about the dysfunctional family - his father is a football fan, when his favourite team wins he's nice to the family members but when it looses he stops talking to mother and stays in his room, and his wife agrees to such behaviour... Seriously?!.... I'd kick such husband out the moment he did something like this the first time! Let's add that half of the book talks about being a football fan, watching the games and different ways to support the team, and I'm sure this book is not for me.

Sunday, January 01, 2017

Nie dogoni i w sto koni...

... dnia który przeminął...
You cannot catch the day that passed, even on a horseback, the Polish poem says.




I bardzo dobrze!
And that's good!



Rok 2016 był jak dotąd najgorszym rokiem w moim życiu i wcale nie chcę go dogonić, żeby przeżyć tamte dni jeszcze raz. Oczywiście było w nim mnóstwo dni cudownych i te zachowam w pamięci, ale jak nigdy dotąd jestem gotowa na nowy rok, nowe dni, nowe pozytywne doznania.
Wiem, że w nowym roku tych złych i trudnych chwil też może być kilka, nie chcę się wdawać w szczegóły, ale kciuki przyjmuję w każdej ilości!... ^^*~~ 
2016 was so far the worst year in my life and I have no intentions of going back to the days that passed. Of course there were tons of wonderful days and I'm going to keep them in my heart, but as never before I am now ready for a new year, new days, new positive experiences.
I know tough and bad days may also come in new year, I don't want to go into details but you know, any number of fingers crossed is highly welcome!... ^^*~~



Ale nie chcę się na tym skupiać. Nie chcę się nastawiać "co to będzie?... co to będzie?..." "dobrze?" "źle?". Chcę żyć z dnia na dzień, robić niewielkie plany na najbliższą przyszłość, bez wielkich oczekiwań i dołujących myśli w stylu "a co będzie, gdy...". Chcę się tego nauczyć.
But I don't want to dwell on that. I don't want to sit and think "what's going to happen?... what's going to happen...", "good things?", "bad things?". I want to live day by day, with some plans for the future but no great expectations and imaginary depresing thoughts. I want to learn how to do that.



Pierwszy raz w życiu jestem gotowa na zmiany. Do tej pory nienawidziłam zmian. Zmiany były złe, bo przychodziły znienacka i wywracały życie do góry nogami, wrzucały mnie w nieznane a przez to przerażające do szpiku kości! A ja lubiłam pewność powtarzalnego dnia codziennego, chodziłam zawsze tymi samymi drogami (w przenośni i dosłownie), na szaleństwo nieznanego pozwalałam sobie jedynie w kuchni, a wszystkie inne sfery mojego życia pozostawały w bezpiecznym kokonie znanego.
For the first time in my life I am ready for changes. Up till now I hated the change. Changes were bad because they came unexpected and turned my life upside down, threw me into the unknown and that was terrifying! And I so loved the certainty of each repeating day of daily life, I always walked along the known paths (metaphorically and physically), the only sphere where I let myself be adventurous was the kitchen, all other aspects of my life stayed in the safe cocoon of the known.



Ale podobno żeby się rozwijać trzeba czasami coś odpuścić, coś pożegnać, coś pozostawić za sobą, żeby spotkać a swojej drodze coś nowego. Ja jeszcze nie wiem, co to miało by być, ale jestem gotowa na ten krok. Nie robię postanowień na nowy rok, ale wchodzę w niego z otwartym umysłem, czujna na to, co mi przyniesie, obiecując sobie, że nie ucieknę na widok wyzwań i niespodzianek.
But apparently in order to achieve some progress you need to let go of some things, say goodbye, leave it behind so you could meet something new on your way. At the moment I have no idea what it might be but I am ready for that step. I won't have any new year's resolutions this year. But I decided to enter 2017 with an open mind, alert to what it might bring me. And I promised myself not to run away from the slightest mention of challenges and surprises.




Oczywiście w moim życiu pozostaną też pewne rytuały, jak na przykład noworoczne oglądanie skoków narciarskich a wieczorem "Obcych" w wersji reżyserskiej (tak, robimy to każdego pierwszego stycznia od lat! *^v^*). Zimą też zawsze będzie mi towarzyszyć to wszystko, co znajdziecie na zdjęciach - wydziergane otulacze i ocieplacze, uszytki, gorąca herbata a czasami filiżanka espresso, mandarynki, kawałek słodkiego ciasta, drobiazgi umilające i upiększające moje otoczenie.
I tego wszystkiego Wam życzę w nowym roku! ^^*~~
Of course in my life I'll always have some rituals, like watching ski jumping and then "The Aliens" director's cut every 1st January (yes, we do that every year! *^v^*). In Winter I'll be accompanied by the things you can see in the photos - knitted items warm and cudly, memade clothes, hot tea or sometimes an espresso, tangerins, a piece of sweet cake, bits and bobs making my life better and prettier. Have a great new year, my dear readers! ^^*~~