Monday, October 31, 2016

Autumn in the City

Szanowni Państwo, mamy sukienkę! ^^*~~
Ladies and gentlemen, we have a dress! ^^*~~



Ale najpierw może przekąsimy małe co nieco?
Może zaczniemy od śniadania, jakie mąż mi zrobił na dzisiejsze urodziny. ^^*~~
But first, let's eat something.
Maybe today's birthday breakfast I received from my husband. ^^*~~



Zdekonstruowałam ostatnio potrawę, która Wam tu kiedyś pokazywałam na blogu, mianowicie wzięłam ciasto z pieczonych pierogów Sakurako (z tym, że w ostatniej chwili zorientowałam się, że nie mam drożdży, więc ich nie dodałam... ^^) i nadzienie do pierogów dynia-feta-szałwia, i zrobiłam tartę. 30 minut w 180 stopniach i voila! *^v^* Ciasto na bazie jogurtu bez drożdży wyszło cudownie chrupkie!
I deconstructed a dish I already shared on the blog, namely I took the Sakurako's baked dumplings pastry (but in the last moment I found out I had no yeast so I just omitted them... ^^), and the pumpkin-feta-sage dumplings filling, and I made a tart. 30 minutes in 180 C and voila! *^v^* The no-yeast yoghurt pastry was pleasantly crunchy!




A to nasz sobotni obiad, tym razem kuchnia meksykańska - Nachos Al Pastor, czyli chrupiące nachos, aromatyczna wieprzowina w marynacie, sery, ananas, kolendra, jalapeno, pomidory, sok z limonki i insze smaczności. Składniki trzech miseczek towarzyszących wykładamy na porcję nachos z mięsem, serem i ananasem już na talerzu. Przepis jest długi, ale nie jest skomplikowany, wymaga tylko zgromadzenia kilku składników (wszystko kupiłam w supermarkecie). Obżarliśmy się (bo inaczej nie da się tego określić...) po kokardkę!... *^-^*

And here is our Saturday dinner, this time we chose Mexican food - Nachos Al Pastor which is a mix of crunchy nachos, aromatic marinated pork shoulder, cheeses, pineapple, coriander, jalapeño, tomatoes, lime juice and other lovely ingredients. What you have in the three accompanying bowls you add on top of your dish when it's on your plate. The recipe is long but oh so worth the effort! You just buy some ingredients (all of them I found in my supermarket) and here you go. We literary stuffed ourselves with this dinner until we couldn't move! *^-^*





A wracając do sukienki.
Going back to the dress.


 
Udało mi się przezwyciężyć jesienny spleen i usiadłam do maszyny, bo mnie natchnęło. Pamiętacie lato w namiocie, pardon, w mieście? To jedna z moich najukochańszych i najwygodniejszych sukienek, latem chodziłam w niej bardzo często, dlatego pomyślałam, że ten wykrój prosi się o powtórkę. Tym razem postawiłam na tkaninę ciepłą - kaszmir z poliamidem, taki sam z jakiego uszyłam Black and White, oczywiście w innych kolorach. W obydwu przypadkach jako wierzch użyłam strony gładkiej z mocniej widocznym wzorem, na spód dając stronę bardziej puchatą z lekkim meszkiem. Tak powstała Jesień w namiocie, pardon, w mieście! ^^*~~
I managed to get over the Autumn spleen and sat down to a sewing machine because I had a vision. Do you remember Summer in the tent, oh, sorry, in the City? This is one of my best loved and most often worn Summer dress and I wanted to repeat this pattern. This time I chose the warm fabric - 85% kashmir/15% poliamid, the same one I used for Black and White, of course in different colour combination. In both dresses I used the smooth side with more vivid pattern as a top side and softer fluffy one closer to my skin. Here is Autumn in a tent, sorry, in the City. ^^*~~



Skoro miała to być sukienka na jesień, to potrzebowałam zmodyfikować wykrój i dodać jej rękawy. Jak zwykle pomocna okazała się instrukcja Justyny, na poniższym zdjęciu macie ostateczną wersję mojego wykroju już z rękawem, z narysowaną pierwotną linią podkroju pachy.
It was supposed to be an Autumn dress so I needed to modify the pattern and make the sleeves. I consulted a very helpful tutorial by Justyna, and below you can see my version of the pattern piece with the drawn sleeve, the blue pencil shows the original sleeveless shape.




Model 117 z Burdy 06/2015, bo on stanowił bazę mojej sukienki, to prosty krój banalny do szycia. Wycinamy cztery identyczne elementy (a jakby się ktoś uparł, to mógłby nawet wyciąć tylko dwa - przód i tył) i zszywamy ze sobą na bokach i na wierzchu ramion. Potem zostaje nam odszycie dekoltu i podłożenie dołu, i gotowe! No, chyba, że pokusimy się o kieszenie w szwach bocznych! *^v^* Moja miłość do kieszeni, która wybuchła tego lata wciąż mnie trzyma.
Dress 117 from Burda 06/2015, my base for this dress, is a quick and easy to make pattern. We cut four identical pieces (you can even cut only two, front and back), sew the side seams and the shoulder seams, bind the neckline and the bottom line and it's done! Well, you can add the side pockets which is also very easy. I fell in love with pockets in dresses this Summer and this trend continues. *^v^*



Ale oprócz rękawów zmodyfikowałam jeszcze jeden element sukienki, co było zainspirowane kieckami widzianymi na japońskiej ulicy tego lata. Postanowiłam wyjść z mojej strefy komfortu sukienek dopasowanych o tradycyjnym kroju. Już po podłożeniu dołu po obu stronach szwów bocznych zrobiłam po trzy małe zakładki, które załamują dolną linię zbierając ją trochę pod spód i robią niewielką bombkę. Dół sukienki jest dość obfity i spokojnie było z czego zbierać bez ograniczania ruchu i długości kroku. Ten zabieg zaburzył prostą linię i moim zdaniem dodał sukience ciekawego elementu, który przyciąga wzrok. ^^*~~
But apart from the sleeves I modified one more element inspired by the fashion observed in the Japanese streets this Summer. I decided to leave my comfort zone of traditional fitted dresses. After I hemmed it, on both sides of the side seams I made three pleats that disturbed the hemline and lifted the skirt a bit making a small bubble on the sides. There's a lot of fabric on the bottom of that dress so I didn't limit my movement by doing so. I think it made the shape more interesting. ^^*~~



Czy muszę dodawać, że oczywiście będzie wersja letnia tej sukienki?... *^o^* (z rękawami i bombkowym dołem) Mam już gotowy materiał, również kraciasty ale tym razem batyst. Ten model to idealny ciuch na dzień pod hasłem nie-mam-co-na-siebie-włożyć / powinnam-była-wyjść-z-domu-pięć-minut-temu. Wskakujemy w nią, do tego sandały i kurtka jeansowa (latem) albo ciepłe rajtuzy, kozaki i kardigan (jesienią) i już możemy ruszać na podbój świata!
Do I have to add that of course there will be a Summer version of that dress?... *^o^* (with sleeves and bubble hem) I already have the fabric for it, the chequered batiste. This is the perfect I-have-nothing-to-wear / I-should've-left-five-minutes-ago day dress. You just put it on, add some sandals and a jeans jacket (in Spring), or warm stockings, boots and a cardigan (in the Autumn), and you're ready (and comfortable enough) to conquer the world!



Tak więc, oto ja - Wasza czterdziestodwuletnia Joanna w swojej urodzinowej sukience! *^V^*
So here I am, your 42-year old Joanna in my birthday dress! *^V^*



W porze lunchu udało nam się wreszcie upolować stolik w kultowej już w Warszawie Fabryce Makaronu Japońskiego Uki Uki i jak najbardziej było warto!!! Tutaj na serio nie było się do czego przyczepić i co skrytykować, wszystko było smaczne. ^^*~~ Na pewno będziemy tu wracać (w miarę możliwości trafienia wolnego stolika, bo ruch tutaj mają niesamowity!).
We managed to get a table at the Warsaw famous Japanese Noodles Factory Uki Uki and it was so worth it!!! We couldn't find anything to complain about, everything was nice and delicious. ^^*~~ We will be coming back there (of course if we get a table because it's not that easy, this place is so good and popular!).











A na koniec dnia przewiduję szampana i tort czekoladowy, dzisiaj można a nawet trzeba. *^V^*
And we are having champagne and a chocolate birthday cake in the evening, I am entitled today to a treat. *^V^*

Thursday, October 27, 2016

Jesień jesienią a jeść trzeba!

No to zjedzmy coś rodem ze Środkowego Wschodu, dobrze? *^v^*
Let's eat something from the Middle East, okay? *^v^*

Jesienią lubimy tarty, placki, zapiekanki. Na przykład taką - sfiha z grzybami. Przepis to moja wersja dania z książki "Honey and Co. Food from the Middle East" autorstwa Sarit Packer i Itamara Srulovicha. 
Spód tarty to klasyczne ciasto drożdżowe jak do pizzy. 
Nadzienie składa się z dwóch części - pierwsza to porządnie wymieszane: 200 g sera (u mnie twaróg pół na pół z fetą) plus 1 jajko i czarny pieprz.
Druga warstwa to posiekane i podsmażone kilkanaście minut: 1 por, 1 cebula, 3 ząbki czosnku, 500 g grzybów (kurki, pieczarki, boczniaki), 2 Ł mielonego kminku, 1 laska cynamonu (wyjąć przed pieczeniem), sól i pieprz. 
Wykładamy tortownicę ciastem, potem układamy warstwę sera i grzyby, zawijamy brzegi ciasta i pieczemy 15 minut/200 stopniach i jeszcze 10 minut/160 stopniach. Zajadamy ze smakiem i sałatką.
In Autumn we love tartes, pies, gratins. For example - mushroom sfiha. It's my version of the recipe from the book "Honey and Co. Food from the Middle East" by Sarit Packer and Itamar Srulovich.   
The base is the pizza-like yeast dough.
There are two fillings. The first one consists of - 200 g of cheese (cottage and feta), 1 egg, some black pepper.
The second one is chopped and fried: 1 leek, 1 onion, 3 galic cloves, 500 g mushrooms, 2 Tsp ground cumin, 1 cinnamon stick (remove before baking), salt and pepper.  
Place the rolled out dough into a baking form, add cheese layer and mushroom layer, fold the overhanging dough and bake: 15 min/200 C and then 10 min/160 C. Eat while still warm with a salad.




Co do sałatki....
Czai się nieśmiało w tle na zdjęciu, ale jestem z siebie niesłychanie dumna, że ją wymyśliłam! *^O^* 
Pomidora kroimy jak kto lubi, u mnie duża kostka, dodajemy garść posiekanej natki pietruszki i pestki granata, polewamy melasą z sokiem z granata i olejem z pestek dyni, dodajemy sól i pieprz. Te dwa składniki dressingu w połączeniu ze słodyczą soku z pomidora tworzą cudowny smak. Kto nie spróbuje ten trąba! 
As for the salad.....
It lurks in the background but I'm so proud of myself for inventing it! *^O^*
Chop the tomato as you like - diced in my case, add a handful of chopped parsley, some pomegranade seeds and the dressing: pomegranade juice molasses and pumpkin seeds oil, some salt and pepper. Those two liquid ingredients combined with the fresh juice coming from the tomato makes a beautiful taste. Have a go!
***

Jesienią dojrzewają cukinie i można je nafaszerować czymś smakowitym! ^^*~~ Na przykład tak, jak w tureckim przepisie kabak dolmasi (przepis w języku polskim, więc nie przepisuję). Nie spodziewałam się, że to będzie takie pyszne! Dodatek suszonej mięty świetnie uzupełnia smak mięsno-ryżowego nadzienia, to danie na pewno będę powtarzać!
In the Autumn we have an abundance of courgettes and we can stuff it with somethig tasty. ^^*~~ For example, like the Turkish kabak dolmasi (this recipe is in Polish but it's basically emptied courgette with the mixture of ground beef/chopped onion/chopped tomato/some tomato paste/1 tsp of dried mint/4 Tsp of rice/salt and pepper. You place the courgettes in the pot and add some water with tomato paste and stew for about 30 minutes). The dried mint addition makes it really special, I'll definitely cook it again!



 ***

A może lekki lunch w postaci sałatki? To mój ostatni faworyt - sałatka piyaz. Fasola, pomidory, cebula, czarne oliwki, natka pietruszki i dressing na bazie pasty tahini. Zajadamy z towarzyszeniem jajka na twardo, a jeśli chcemy nadać jej trochę więcej treści możemy domieszać garść ugotowanego bulguru, idealnie się komponuje. ^^*~~
Maybe a light lunch, a salad? Here is my latest favourite piyaz salad. Beans, tomatoes, onion, black olives, parsley and a tahini based dressing. We eat it with some hard boiled eggs and if you want to add some more volume you can mix in a handful of cooked bulgur, a perfect combination.  ^^*~~





Tyle na dzisiaj, życzę smacznego i do następnego spotkania! *^v^*
That's all for today, enjoy the food and until next time! *^v^*

Wednesday, October 19, 2016

Jesień, ach to ty...



Jesień rozłożyła mnie na łopatki. A raczej nie sama jesień, ale zimno, które przyszło następnego dnia tuż po pięknej ciepłej słonecznej niedzieli 2 października, kiedy zrobiliśmy zdjęcia ostatniego Piórkowego. Pasmo zimnych deszczowych i wietrznych dni (a ja nienawidzę wiatru!) rzadko przetykanych chwilą słońca po prostu zdusiło we mnie całą kreatywność...
Autumn defeated me. Or rater, not the Autumn as such but the cold weather that started on Monday after the beautiful warm and sunny Sunday 2nd October when we took the photos of the last Featherweight pullover's. The series of very cold rainy and windy days (and I absolutely hate wind!) with just scarce moments of some sun just killed my creative side...



A może to spóźniona reakcja na stratę? Tak naprawdę w maju i czerwcu nie miałam czasu i okazji tak porządnie opłakać odejścia mojego ojca, bo już chorował Ryszard i cała moja uwaga została podzielona między opiekę na umierającym kotem i byciem silną dla mojej mamy, która została sama, i jakoś tak z rozpędu się trzymałam. Potem byliśmy na wakacjach, wróciliśmy i póki otaczało mnie lato i słońce to jakoś się trzymałam, a kiedy przyszło załamanie pogody to i we mnie coś pękło? Na pewno psycholog miałby coś do powiedzenia na ten temat.
And maybe it is a late reaction to the losses? To be frank in May and June I didn't really have time and occasion to mourn my father's death because Ryszard was already ill and my attention was divided between taking care of the dying cat and being strong for my mother who suddenly was alone. And I somehow managed to live normal life. Then we went for holidays and back, and as long as it still was a sunny Summer I carried on. But with the radical change in weather I bent and snapped. I don't know, maybe some psychologist could say something about it.



To nie tak, że od dwóch tygodni tylko leżę bezczynnie na kanapie, na szczęście nie. Dużo czytam, nadrabiam zaległości z wakacji kiedy to jakoś nie miałam ochoty (albo czasu) na książki. Włączył mi się mechanizm objadania się, czyżby miała nadejść zima stulecia?... Przechodzę teraz fascynację kuchnia turecką, bo od jakiegoś czasu oglądam dwa tureckie seriale - trochę dla czystej rozrywki a trochę z ciekawości kulturowej, podpatruję jak bohaterowie mieszkają, co jedzą (na serio gapię się na stół i ludziom w zęby, jeśli tylko siadają do posiłków, a akcja schodzi na dalszy plan ^^), dowiedziałam się, jak zaparzyć kawę w tygielku i dobrą turecką herbatę. ^^*~~ Tylko jakoś nie mogę usiąść do maszyny do szycia ani wziąć drutów do ręki, nawet szkicownik leży prawie nieruszany. Mam nadzieję, że mi to w końcu przejdzie, bo już jestem zmęczona nicnietworzeniem! Październik mi mija nietwórczo!
It's not that I only stay on the couch all days. I read a lot, trying to make up for the Summer when I didn't have time or will to read at all. I started to stuff myself with food, is it the coldest Winter of the century coming or what?... I've been watching two Turkish tv series recently - partly just for fun and partly because of the cultural interest - I take a peek at how people live, what they eat, and currently I've been interested in Turkish cooking, I even learned how to brew a coffee in a small brass pot and a proper Turkish tea. ^^*~~ I just cannot sit the sewing machine or pick up the knitting needles, I even barely touched the sketchbook. I truly hope for this situation to change soon because I am tired of not doing anything creative!





Wrócę tu do Was niebawem, bo mam trochę jedzenia do pokazania. Zrobiło się zimno i na nasz stół wjechała dynia, grzyby, sycące jesienne sałatki, zapiekanki, gęste zupy, wszystko byle by tylko rozgrzać zmarzniętą duszę. A na razie proszę się poczęstować jabłkiem, teraz są najsmaczniejsze! ^^*~~
I hope to come back soon because I have some food to share with you. It's cold and on our table we have pumpkin, mushrooms, Autumn salads, pastries, rich soups, all those to warm up the freezing souls. And for now just have an apple, they are the best this time of the year! ^^*~~



Sunday, October 02, 2016

Jeans Forever



To już ostatni Piórkowy w mojej kolekcji, a raczej ostatni na jakiś czas, bo nie obiecuję, że nigdy nie wydziergam kolejnych, Drops Brushed Silk Alpaca ma jeszcze kolory, których nie użyłam... *^-^*
Here is my last Featherweight pullover, at least the last one at the moment, I cannot promise I won't knit more of them in the future, Drops Brushed Silk Alpaca has many more colours I haven't used yet! *^-^*




W konstrukcji znowu to samo - raglan dziergany od góry, włóczka Drops Brushed Alpaca Silk (trzy motki koloru 13 Jeans Blue, jeden motek koloru 17 Light Lavender), druty 4,5 mm. Rękawy wyjątkowo długaśne, będą ładnie ocieplać mi dłonie. ^v^*~~
The shape is the same like in the previous ones - top down raglan, Drops Brushed Alpaca Silk yarn (three skeins of 13 Jeans Blue, one skein of 17 Light Lavender), 4,5 mm needles. The sleeves are really long this time, they will keep my hands warm. ^v^*~~



Nie, dół nie jest dziergany pod skosem, tak mi się ułożyło, ta dzianina jest lekka i łatwo poddaje się pociągnięta w którymś kierunku.
No, the bottom of the sweater's is not slanted, it's just the fabric is very soft and goes with the shape you pull it into.




O, tu już jest prosto. *^V^*
Oh, here it's levelled. *^V^*




Pomysł na układ bloków koloru przyszedł z projektu Holsten, ale ponieważ został mi kawał lawendowego motka, postanowiłam go wykorzystać w drugim rękawie. 
The idea for the colour blocking came from the Holsten project, but then I was left with some of that lavender yarn and decided to use it in the second sleeve.




Na ustach dziś mieszanka dwóch szminek - Revlon Ultra HD 875 Gladiolus i Bell Hypoallergenic Creamy Lipstick 07. Czy wiecie, że w piątek zaczęła się w Rossmannach przecena -49% m.in. na szminki?... Chociaż naprawdę nie powinnam, byłam już na małych zakupach! ^^*~~
On my lips today the mix of two lipsticks - Revlon Ultra HD 875 Gladiolus and Bell Hypoallergenic Creamy Lipstick 07. One of the drugstore chains in Poland just started its -49% sale on lipsticks (among other things) this Friday and although I really shouldn't have I must admit I already bought something new... ^^*~~

 


A tu obiecane zdjęcie całej mojej kolekcji Piórkowych!
And here is the promised photo of my whole Lightweight Pullovers collection's.




I jeszcze ciekawostka kulinarna - wracając z niedzielnej kawy weszliśmy do Leclerca na małe zakupy (mąż potrzebował kabelek, same rozumiecie... ^^) i na stoisku warzywnym znaleźliśmy takie cuda! Jarmuż cavolo nero, kolorowy burak liściasty i dynia odmiany Nelson (jedna z sześciu dostępnych odmian). Leclerc od jakiegoś czasu nie przestaje mnie pozytywnie zaskakiwać - pojawiają się egzotyczne odmiany owoców i warzyw (np.: w regularnej sprzedaży są takie rzeczy jak pak choi, topinambur, grzyby shimeji, kolorowe marchewki i buraki, rzodkiewka arbuzowa) oraz warzywa z upraw ekologicznych. Tak trzymać, a będziecie mieli we mnie wierną klientkę! *^V^*
And a culinary surprise - coming back home today we entered our local supermarket Leclerc (husband needed some cable... ^^), and we found such treasures - cavolo nero kale, Swiss chard and Nelson pumpkin (one of the six cultivars available). Leclerc keeps surprising me in the best possible way, they've been selling more and more exotic fruit and vegetables this year (for example: pak choi, Jerusalem artichoke, shimeji mushrooms, carrots and beetroots in many colours, watermelon radish to name a few) and also ecological produce. Way to go, Leclerc! You will have me as a faithful client! *^V^*