Saturday, November 29, 2014

Ciasteczkowa Gorączka i Liebster Award

Zachorowałam na Ciasteczkową Gorączkę...
Piecze ostatnio ciastka YarnFerret, piecze MaroccanMint. I ja mam ochotę piec! Biorąc pod uwagę, że nie jestem dobra z wypieków, to może nie jest to najlepszy pomysł, żeby zacząć teraz przerabiać składniki na ciastka, ale mam na to wielką ochotę! Tym bardziej, że ciasteczka mogą być fajnym pomysłem na prezenty pod choinkę albo na ozdoby świątecznego stołu czy choinki. Poza tym, mam mnóstwo foremek i chyba czas ich poużywać!
I have a Cookie Fever...
YarnFerret baked the cookies recently, MaroccanMint too. And I want to bake the cookies! Taking into consideration the fact that I'm not too good at baking maybe it's not the best idea but I really really want it! Cookies can be also a good present or a Christmas decoration, so why not give it a try. And I have lots of cutters and mould to try, time to use them finally!




Już od dawna mam dwa zestawy foremek do wyciskanych chińskich ciastek księżycowych - większe okrągłe i mniejsze kwadratowe. Nigdy nie planowałam piec tradycyjnych wersji tych ciastek (możecie o nich poczytać tutaj), ale kupując te foremki miałam w planach wykorzystanie ich do słodkich ciastek albo pasztecików z nadzieniem. Na razie testuję różne przepisy i na pierwszy ogień poszedł przepis z niezawodnego bloga Moje Wypieki na najprostsze ciasteczka maślane. (miałam zacząć od innego przepisu, ale od dwóch tygodni nie mogę zapamiętać, żeby kupić mleko w proszku, skleroza mnie dopadła!... *^v^*)
For some time now I had those sets of mooncake moulds - round bigger ones and square smaller ones. I've never planned to make the traditional mooncakes (you can read about them here), but buying the mould I wanted to use them for sweet cookies or pates with meat filling. I've started to test different recipes and the first one was the recipe for the easiest butter cookies. (I wanted to try another recipe but for the past two weeks I kept forgetting to buy the powdered milk, oh my...... *^v^*)




Nie był to najlepszy wybór, jeśli chodzi o zastosowanie tych foremek, bo ciasto jest extra maślane, co oznacza, że idealnie odciśnięte kształty straciły ostre brzegi podczas pieczenia. Co nie zmienia faktu, że ciasteczka są genialne! Kruchutkie, idealnie słodkie, perfekcyjnie smakują w towarzystwie szklanki zimnego mleka. *^o^* Po wystudzeniu trzeba je trzymać w zamkniętej puszce, bo po pierwsze, tak pachną masłem, że ma się ochotę sięgać po kolejne i kolejne ciasteczko, przechodząc obok nich, a po drugie, ich zapach przyciąga okoliczne koty, które wsadzają w nie nos i różowy jęzor (no, jednego kota na pewno przyciągnęły! ^^*~~)
Dalsze eksperymenty z przepisami, w których da się zastosować foremki księżycowe niebawem.
It wasn't the best choice - that recipe with those moulds, because the batter is so full of butter that the perfectly pressed sharp edges of the cookies got melted a bit in the hot oven. But the recipe itself is great, the cookies are crusty, sweet, just perfect to go with a glass of milk. *^o^* After they're cooled down I recommend you keep them in a tight container because first, they smell so good that you want to reach out and grab next one and the next one, and second, their scent lures the cats who stick their nose and pink tongue in the cookies (okay, they lured one specific cat! ^^*~~).
Further recipe experiments to follow soon.




(Fajną rękawicę kuchenną kupiłam, co?.... *^v^*)
(Nice kitchen glove, right?... *^v^*)

***

Makneta nominowała mnie do Liebster Award! *^O^*
Bardzo dziękuję i od razu odpowiadam na pytania.
Makneta nominated me for the Liebster Award! *^O^*
Thank you very much! Here are my answers.






1.  Jak byś jednym słowem określiła swój blog?
Zapis (mojego życia). (wiem, to trzy słowa ^^)

2. Ile czasu spędzasz na tworzeniu nowych wpisów blogowych?
Trochę spędzam, choć to oczywiście zależy od tego, jak długi jest dany wpis. Staram się zrobić jak najlepsze zdjęcia, potem muszę je wyedytować i napisać treść wpisu w dwóch językach, dodać linki, itp. Rzadko tworzę wpisy za jednym podejściem, czasami najpierw powstaje tekst, a po jakimś czasie dodaję zdjęcia jak już mam gotowe to, co chcę pokazać na blogu.

3. Podaj jedną zaletę prowadzenia bloga?
Poznawanie wspaniałych ludzi z całego świata!
Oraz (nie mogę wymienić tylko jednej zalety, bo obydwie są równie ważne) mogę zajrzeć do archiwum i przypomnieć sobie, co robiłam kilka lat temu, gdzie byłam, co kiedy dziergałam, odnaleźć zagubiony przepis, znaleźć kontakt do kogoś z moich komentujących. ^^

4. Jak najlepiej zacząć dzień?
Od kubka mocnej herbaty!

5. Bez czego nie wychodzisz z domu?
Pomijając oczywistości (klucze, portfel, telefon) bez chusteczek do nosa, zawsze mam mniejszy czy większy katar niezależnie od pory roku.

6. Na której ręce nosisz zegarek?
Nie mam, nie noszę, szczęśliwi czasu nie liczą! *^O^* (ale gdybym nosiła, to na lewej)

7. Twoja ulubiona książka?
Nie mam takiej jednej książki, za to mam ulubiony gatunek - kryminały!

8. Co jest ważniejsze - słowa czy obrazy (zdjęcia)?
To zależy, co mamy na myśli. Na blogu - ważne po równo. Nie odwiedzam blogów, na których osoby piszące zamieszczają byle jakie zdjęcia z lenistwa, widywałam zdjęcia totalnie nieostre, kompletnie pomarańczowe od lampy czy nieobrócone do pionu (serio! osoba bez głowy, zdjęcie na boku), jak mam podziwiać kreatywność i pracę czyichś rąk, jeśli temu komuś nie chce się zrobić czytelnego zdjęcia?....

9. Gdzie byś pojechała w podróż marzeń?
Mam tylko jeden kierunek marzeń - Japonia! *^v^*

10. Wymień swoje 3 zalety.
Jestem oddanym przyjacielem, umiem nieźle gotować, szybko uczę się języków obcych.

11. Jesteś nocnym markiem czy rannym ptaszkiem? Jakie są zalety takiego trybu życia?
Zdecydowanie nocnym markiem, mogę być aktywna przez pół nocy a rano mogę spać do oporu, ale taki tryb życia nie ma zalet, bo rano i tak trzeba wstać, więc często chodzę niewyspana, a jesienią i zimą spanie do południa zabiera mi pół dnia ze światłem dziennym, niezbędnym do ładnych zdjęć i robótkowania. Wolałabym być ranny ptaszkiem, ale to nie zależy niestety od moich upodobań...


1.  How would you describe your blog in just one word? (My life's) record. (I know, it's three words ^^)
2. How long does it take you to write a post? It depends on the post, some are very short, some longer. I start with good photos (the best I can take), then I edit them, write the post in two languages,  add links, ect. I often write the text first and then add the photos when I finish what I want to show on my blog.
3. Give one pro of having a blog? Meeting friends from all over the world! And (I have to add another pro since it's equally important) I can go back in time and check where I was in the past, what I did some years ago, what I created, what I cooked, I can contact somebody who once commented on my post. ^^
4. What is the best way to start a day? Cup of strong tea!
5. Leaving home you always carry... Apart from the obvious (keys, wallet, mobile) it's (the handkerchiefs) the tissues, I meant paper tissues, linguistic mistake when your not a native speaker.... *^-^*, I always have smaller or bigger cold (or is it allergy?...).
6. On which hand do you wear your watch? I don't,  I don't even have one, as they say happy people don't pay attention to what time it is! *^O^* (but if I did, it would be the left hand)
7. Your favourite book? I don't have one favourite book, but I have favourite type - detective stories!
8. What's more important - words or pictures? It depends what we are talking about. On a blog - both are equally important. I don't visit blogs with crappy photos that are like that out of person's laziness. I saw photos totally out of focus, orange from the lamp light, not rotated vertically (seriously! somebody without the head, photo on its side). How can I admire the creativity and somebody's work like knitting or sewing when this person doesn't care how he/she shows it?...
9. What is your dream destination? There can be only one - Japan! *^v^*
10. Name three of your virtues.  I am a dedicated friend, I can cook, I learn foreign languages easily.
11. Are you a night owl or am early riser? What are the pros of such way of life? I am definitely a night owl, I can be active half a night and then sleep as long as it takes. But such lifestyle has no pros, I have to get up in the morning anyway so I'm often sleepy, and in Autumn and Winter when I sleep too long I loose half a day of good daylight that I could use for photos or crafting. I'd rather be an early riser but it's not really a matter of choice...

Chciałabym nominować następujące blogi/I nominate the following blogs:

Aleksandra Above the Arctic Circle
All Shades of Blue
Amanita Land
Frecia walka z drutami i szydełkiem
Herbimania
MaroccanMint
Półsłupkiem, pół serio
Sheepie Knits


Moje pytania:

1. Na jakich portalach społecznościowych się udzielasz?
2. Jakie kolory najbardziej lubisz na sobie/w swoim otoczeniu?
3. Zaśniesz w skarpetkach czy nigdy w życiu?
4. Czego chciałabyś się jeszcze w życiu nauczyć?
5. Kawa czy herbata?
6. Czy masz zwierzaka? Jakiego? A może chciałabyś mieć?
7. Gdybyś mogła wybrać, w jakiej epoce i miejscu na świecie chciałabyś żyć?
8. Od kiedy piszesz bloga i czy zamierzasz kiedyś przestać?
9. Bez czego jesteś jak bez ręki?
10. Trzy ulubione potrawy z trzech różnych kuchni świata?
11. Szklanka zawsze do połowy pełna czy do połowy pusta?


My questions:
1. Are you social? (FB, Instagram, Twitter, ect?)
2. What colours are your favourite (on clothes and around you)?
3. Do you sleep in socks or never ever?
4. What would you like to learn in the future?
5. Coffee or tea?
6. Do you have a pet? What is it? Maybe you would like to have one?
7. If you could choose any epoch and place to live, when and where would it be?
8. When did you start writing your blog? Do you plan to ever stop writing?
9. What is the most handy tool you are lost without?
10. What are your three favourite dishes from three different world cuisines?
11. Glass half way full or half way empty?

Thursday, November 27, 2014

Dzierganie i włoska zupa weselna

Znowu spóźniona, ech...
Szybki raport z czytania i dziergania w poprzednim tygodniu - plecy Settlera rosną, jeszcze dwa, trzy dni i będą gotowe. Wzór na mojej wersji jest mniejszy niż na oryginale, bo dziergam na drutach 4 mm, co daje mi zwartą ciepłą dzianinę. I w ogóle idzie mi szybciej niż się spodziewałam, bo myślałam, że biorąc pod uwagę wielkość swetra (męża mam wielkiego!) i skomplikowany wzór, będę to dłubać dłubać do maja..... *^o^*
I'm late again!...
Quick update on my reading and knitting in the previous week - Settlera's back is almost finished, two or three days and it'll be done. The motives on my version is smaller than on the original because I've been knitting with 4 mm needles and the fabric is dense and warm. I must admit it's growing much faster than I expected, taking into consideration the size of my husband's (he's big!) and the complicated cabled pattern, I seriously thought I'd knit this till May next year.... *^o^*



Jeśli chodzi o czytanie, to porzuciłam "Sokoła i Jaskółkę" Akunina. Zaczął się intrygująco, ale po pierwszych kilku rozdziałach akcja przeniosła się w przeszłość a głównym bohaterem i narratorem stała się papuga. Mógłby to być fajny zabieg, ale.... nagle język się zmienił i książka stała się opowieścią dla dzieci!... (albo to wina autora albo tłumacza) Nie dałam rady, zmieniłam jednego Akunina na innego i teraz czytam "F.M."
As for the reading, I stopped reading "Falcon and Swallow" by Akunin. It started nicely and intriguing, after a few chapters we switched modern times to the past and the parrot became the main character and the narrator. It might have been a good literary trick but suddenly the language changed into a children's story!.... (I blame either the author or the translator) I couldn't bear it so I swapped one Akunin for another and now I've been reading "F.M."
***

Muszę, po prostu MUSZĘ Wam polecić coś, co znalazłam ostatnio na blogu Myriam a jest to włoska zupa weselna z klopsikami. (moje są o wiele za duże, powinny to być jak najmniejsze kuleczki, nie postarałam się...) 
I must, MUST show you this recipe, something I found on Myriam's blog recently, and it's an Italian wedding soup with meatballs. (mine are way too big, they should be teeny tiny, I must make them smaller next time...) 




Niby nic nadzwyczajnego, jarzynowa z kulkami z mielonego mięsa, szpinakiem dodanym tuż przed podaniem, posypana garścią tartego sera typu parmezan (u mnie coreggio). Ale jest w niej coś tak niesamowicie kojącego, tulącego, rozgrzewającego, jest moim zdaniem idealna po spacerze w mroźny dzień czy po powrocie wieczorem z pracy w listopadowy czy grudniowy wieczór. A jednocześnie jest banalna w przygotowaniu, nie potrzeba żadnych specjalnych zabiegów, sama się gotuje. *^v^* Ta zupa na stałe wchodzi do naszego jesienno-zimowego menu!
At first it's nothing oh so special, vegetable soup with meatballs, you add some spinach just before serving and a handful of grated cheese (parmigiano, coreggio, that type of cheese). But there's something soothing in the taste, warming up our body and soul, it's just perfect on a cold day after a long walk or when you come back home in the evening after work. And it's very easy to make, so what's not to love! *^v^* It'll be in our menu this Autumn and Winter for sure!




A na deser proponuję Blondie - z innego przepisu niż poprzednie Blondie, które piekłam kilka dni temu, chyba lepsze niż to poprzednie.
And the dessert - Blondie made from different recipe than the last one from a few days ago, I think this one's a bit better than the previous one.



I jeszcze update szyciowy - się szyje! Niestety nie mogę obiecać (sobie ani Wam), że zdążę przed końcem miesiąca.. Ale będę się starać! *^o^*
Last but not least, sewing. Yes, I've started to work on my November project but I cannot promise to manage to finish before the end of the month, but I'll try! *^o^*


Tuesday, November 25, 2014

Ludzie listy piszą!

Kocham kuchnię koreańską. Nawet bardziej niż japońską, tak, tak... *^-^*
Kocham ją za kolory, za ostrość i aromaty, za imbir, czosnek, pastę gochujang, miód i sos sojowy - mieszankę, która powoduje, że moje serce zaczyna bić szybciej! Kocham za kimchi, bez którego nie wyobrażam sobie, hm... żadnej pory roku! (chciałam napisać jesieni i zimy, bo wtedy jadamy zupy z kimchi, ale wiosną i latem kimchi pojawia się na naszym stole jako surówka/dodatek do obiadów) albo placuszki. 
I love Korean cuisine. Even more than I love Japanesen cooking, oh yeah... *^-^*
I love it for the colours, for the spiciness and flavours, for ginger, garlic, gochujang paste, honey and soy sauce mixture, it makes my heart skip a beat! I love it for kimchi, a must have for all the seasons, in Autumn and Winter we eat it in soups and in Spring and Summer I make kimchi pancakes and serve it as a salad/side dish with dinners.  




Pokazywałam już kilka potraw koreańskich, a w niedzielę spróbowaliśmy kolejnego pysznego dania - duszonego kurczaka z warzywami na ostro. Idealny balans smaków słodkiego i ostrego plus aromatyczny imbir, czosnek, dymka i chilli, i do tego mięso kurczaka które pięknie chłonie te wszystkie przyprawy! 
There are some Korean recipes on my blog and last Sunday we tried another delicious dish - a spicy chicken stew. An ideal balance between the sweetness and spiciness plus ginger, garlic, spring onion and chilli, and chicken meat which is a perfect base to be infused with all those flavours!




Przy okazji chciałabym polecić Wam strony z przepisami kuchni koreańskiej, z których korzystam od lat:
I'd like to share the Korean cooking websites that I've been using:

***

Dawno nie było pudełek lunchowych, bo ich nie robiłam. Mąż po przeprowadzce do nowego biura przez pierwsze dwa tygodnie nie miał w kuchni stołu ani krzeseł, więc chodzili z kolegami na obiady na zewnątrz (w nowej lokalizacji jest mnóstwo najróżniejszych barów do wyboru). Poza tym kilka razy pracował z domu. W tym tygodniu zrobiłam jeden lunch, w inne dni tak wyszło, że będzie znowu jadał na mieście a potem będzie dwutygodniowa przerwa urlopowa. *^v^*
I didn't post any lunch boxes for a while because I didn't prepare any. After my husband moved to a new office they didn't have any furniture in the kitchen so he ate outside in one of the many bars around. Plus, he worked from home couple of times. This week I'll finally cooked one lunch, then Robert will eat with friends outside and then there will be another two week break because of our holidays. *^v^*



Czy widać małe główki psa Snoopy na ryżu?... *^O^*
Can you see little Snoopy heads on the rice?... *^O^*

***

Kto ostatnio dostał list na papierze? I żadne rachunki i wyciągi bankowe się nie liczą! Mam na myśli towarzyski list od koleżanki, na ładnej papeterii, pisany ręcznie. *^o^*
Who recently got a letter in an envelope? But not some bills or bank statements! I mean, a handwritten letter from a friend, on some nice coloured paper. *^o^*


Ja niedawno dostałam dwa takie listy - jeden od MaroccanMint a drugi od Myriam. Obydwa pisane odręcznie i z małymi słodkimi dodatkami, które wysypały mi się z kopert - próbki włóczek, przywieszki, herbaty i cudna sowia zakładka do książki! Bardzo mi się podoba taka korespondencja, jest bardziej osobista niż maile. *^v^*
I recently go two letters - from MaroccanMint and from Myriam. Both handwritten and with some great small surprises, the yarn samples, the teas and the cutest owl bookmark! I like such way of communicating, it's much more personal than emails. *^v^*

Friday, November 21, 2014

Nie nadążam...

Jakoś zupełnie nie nadążam w tym tygodniu...
Ale nawet udało mi się całkiem sporo wydziergać, pleców. *^o^* Po pierwsze, ruszyłam ze swetrem dla Roberta i jestem już w połowie pleców Settlera w jedynym słusznym kolorze... ^^ Bardzo podoba mi się ta plecionka i po kilku powtórzeniach nieźle ją pamiętam i spokojnie mogę dziergać oglądając jednocześnie serial "Przyjaciele", rzucamy tylko okiem na schemat, żeby zorientować się, w którym jestem rzędzie i lecę! Dziergam z włóczki Yarn Art Shetland.
Ale żeby mi się ten motyw za szybko nie znudził, zabrałam się za drugi projekt, tym razem dla mnie i jest to Reciproca. Wybrałam na nią przepiękną alpakę z Ice Yarn w kolorze głębokiego burgunda (jak na miniaturce w rogu zdjęcia) i mam straszne przeczucie, że może mi tej włóczki nie wystarczyć, a nie mogę jej dokupić bo już jej nie ma w sklepie....... Na razie mam gotowe plecy, które w ogóle skróciłam o 7 cm, bo sweter wychodził za długi na mój gust, no i zobaczymy, co będzie dalej. Mam nadzieję, że wystarczy mi chociaż na miniaturowe rękawki (bo na cały korpus raczej mam wystarczającą ilość włóczki, tfu, tfu, nie zapeszając!)
I'm so late with everything this week...
But at least I managed to knit something. First, I started a cardigan for Robert and I'm already in the middle of the Settlera's back, in the one and only possible colour... ^^ I really like that cabled pattern and the chart is easy to memorize, I can watch "Friends" and knit at the same time, I only take  a glance at the current row at the chart from time to time. I've been using Yarn Art Shetland.
But I don't want to get bored with one pattern so I also started another project - this one is for me and it's Reciproca. I chose a beautiful dark burgundy Ice Yarn Alpaca (the correct colour is in the corner of the photo's) and I suspect I may not have enough.... And I cannot buy more because it's not in stock anymore! I finished the back (knitting 7 cm shorter than the pattern said because I didn't like it too long) and we'll see. I hope I can make at least very short sleeves because I think it's enough for the body (I very much hope so, please please please fingers crossed!...) 



Z czytaniem słabo, kładłam się spać późno, więc rzadko sięgałam po książkę i w Akuninie posunęłam się tylko o dwa rozdziały.
Reading wasn't my thing this week, I was going to bed late and I barely managed to read two chapter of the detective story by Akunin.

Za to upiekłam dziś ciasto według tego przepisu, zmieniłam białą czekoladę na karmelową  i dosypałam garść płatków migdałowych, i placek podejrzanie szybko znika z blachy, nie wiem, czy zostanie coś do niedzieli... *^v^*
But I baked a cake today, from that recipe, I used caramel chocolate instead of white one and added a handful of almond flakes, and the cake suspiciously quickly disappears from the baking form, I'm not sure there's anything left for Sunday dessert... *^v^*



I poczyniłam różne plany.
Po pierwsze, wybrałam projekt do uszycia na listopad (wiem, już 21 listopada, wiem!..... ale mam nadzieję, że zdążę przed końcem miesiąca.) Musiałam sięgnąć kilka lat wstecz i znalazłam prawdziwą perełkę - Burdę 11 z 2003 roku! Jest w niej kilka modeli, które spokojnie widziałabym na sobie, a wybrałam ... sukienkę! (Kto by się spodziewał?... *^v^*) Jest bardzo prosta, ale z powodu detali efektowna, materiał czeka, muszę tylko odrysować wykrój (nie znoszę tej części szycia, wrrr......)
I also made some plans.
First, I chose me November sewing project (it's already 21st November, I know!.... I hope to make it till the end of the month.) I had to dig well in the previous Burda's issues and I found a real McCoy - Burda 11 from 2003! There are a few projects I could easily wear and I chose... a dress (what a surprise!... *^v^*). It's simple but the details turn it into an eye-catcher, the fabric's been waiting, I only need to retrace the pattern from Burda and I really hate that part of sewing...


Poza tym, poczyniliśmy plany wyjazdowe. Na początku grudnia Robert ma urodziny i w zeszłym roku zrodziła się nowa świecka tradycja, że wyjeżdżamy wtedy na kilka dni. Na razie nie zdradzę, dokąd jedziemy, ale bilety już kupione! *^o^* Można zgadywać, podpowiem tylko, że nie jest to Japonia ale inne fajne miejsce... ^^ (ci, co wiedzą, to niech nie mówią od razu!)
We also made plans for the short holidays. At the beginning of December Robert has his birthday and last year we started a tradition to go somewhere fun for a few days to celebrate it. I'm not going to say where we are going just yet but the tickets are booked and paid for! *^o^* You can make your guesses and I only can say at this point that it's not Japan, but another very nice place. ^^ Wallinna, you can start cooking that barszcz now... *^O^*


A w tę sobotę czeka nas wielkie świętowanie - pamiętacie grupę odtwórstwa historycznego, w której działaliśmy z mężem, o nazwie Draconia? Ja porzuciłam to hobby kilka lat temu i poświęciłam się innym rzeczom ale Robert nadal się tym aktywnie zajmuje wraz z grupą naszych przyjaciół, a w tym roku na jesieni mija 15 lat odkąd stworzyliśmy Draconię! *^O^* W sobotę w jednym miejscu spotka się wielu ludzi, którzy przewinęli się przez tę grupę i z nią sympatyzują. 
This Saturday we are having a big party at the club - do you remember the historic reenactment group we were part of, Draconia? I gave it up a few years ago and devoted my time to other hobbies but Robert has been very active till now together with a group of our friends. This Autumn it's a 15th anniversary of Draconia's, can you believe it?!... *^O^* This Saturday the people who created this group and many friends and supporters will meet and have fun.

Wednesday, November 12, 2014

Dzierganie i wiem dlaczego serial zebrał złe recenzje



Po przeczytaniu kilku rozdziałów "Wirusa" obejrzałam pierwszy odcinek serialu nakręconego na jego podstawie i wiecie co? Już wiem, dlaczego osobie recenzującej książka się spodobała a film wprost przeciwnie... W pierwszych pięciu minutach odcinka z ładowni samolotu wyskakuje wielka gumowa buka, za około dwadzieścia minut potwór pojawia się znowu, tym razem jest dłużej na ekranie więc bardziej widać, jak tandetnie jest wykonany! Poza tym, że w książce nie ma tych scen, to w filmie pojawiają się dodatkowe sceny pokazujące jacy to straszni bohaterowie są straszni albo jak główni bohaterowie mają się ku sobie, czego w książce znowu albo nie ma wcale, albo jest subtelnie zasygnalizowane, a tylko powodują one nic nie wnoszące dłużyzny. 
W książce jest dużo miejsca na wyobraźnię, jest oczekiwanie na to, co się wydarzy, cała ta historia jest podawana po kawałku, intryguje, zachęca do przejścia do następnych rozdziałów. Co nie zmienia faktu, że odłożyłam ją w połowie, bo moja ulubiona wizja wampirów to taka, jak w książkach Kim Newman czy w filmie "Only lovers left alive" a nie jakieś robaki przenoszące wirusa na ludzi i zmieniające ludzki organizm w jakieś bezkształtne masy z wyskakującą tutką ssącą... Literatura z gatunku gore nigdy nie należała do moich ulubieńców.
Teraz czytam poleconego mi przez Kalinę Borisa Akunina, w mojej bibliotece znalazłam "Sokoła i jaskółkę" i od niej zaczęłam. (I po pogrzebaniu w sieci widzę, że zaczęłam bez sensu, bo jest to czwarty tom cyklu "Przygody magistra", z którego mam jeszcze w domu tom trzeci, ech...).
After I read some chapters of "The Strain"'s I watched the first episode of the tv series based on that book and I know now why the person who liked the book didn't like the movie at all... In the first 5 minutes the rubber monster comes out from the plane's cargo bay, and then we can see it later for longer time, and it appears even more rubber and just stupid. In the book you don't have those scenes, and in the movie there are also other scenes that are just time fillers and add nothing to the story.
The book is really well written, you can use your imagination and the chapters are constructed in such a way that you really want to keep on reading to see what's going to happen. But I abandoned it anyway after half a book. Why? Because that's not my vision of vampires at all! I love the vampires from Kim Newman's books or from the movie "Only lovers left alive" , and not some slimy worms entering a human being to turn it into a shapeless creature with a sucking thing jumping out of the mouth... Gore literature was never my favourite.
Now I've been reading the author recommended to me by Kalina, namely Boris Akunin and the book I found in my library "Falcon and swallow", a detective story. (When I googled this author I found out that it's the fourth part of the series but I'm going to read it anyway, I also have the third part at home.)



Na drutach pustka...
Przez trzy dni robiłam sweter dla Roberta tylko po to, żeby po przymierzeniu zorientować się, że znowu, ZNOWU, po raz kolejny wychodzi za mały!.... Jakaś klątwa wisi nad tym swetrem, ale wybrałam już nowy wzór i chcę dzisiaj zrobić próbkę i mieć wreszcie pewność, że trafię z rozmiarem! 
There's nothing on my needles at the moment...
For three days I've been knitting a cardigan for Robert and when he tried it on it turned out it's too small again, AGAIN!... There's a curse on this sweater, I've been trying to knit this a few times now using different patterns and I cannot make the right size!... I decided on a new pattern and today I want to knit a proper swatch!


***

Na rosyjskiej stronie Burdy są już zdjęcia z grudniowego numeru i znowu nie jestem zadowolona...
Jakieś takie te modele bezpomysłowe i bezkształtne - sukienki niemalże z dwóch prostokątów, zebrane w talii paskiem... Najbardziej podoba mi się płaszcz! Z tego, co rozumiem z opisu wynika, że to wszystko piękne na jednej pole to jest aplikacja i to ona oraz wielki kołnierz i asymetryczne zapięcie tworzą cały efekt!
On the Russian Burda's webpage you can see the December's issue and again I'm not happy with it...
Most of the patterns is very simple and shapeless, two rectangles dresses gathers in the waist with the belt... I love that coat though! The applique, the collar, the asymetric buttons, that's what creates the effect! 





Z sukienek wpadła mi w oko 127a, wersja krótka, bo już ta sama sukienka przedłużona wcale mi się nie podoba.
As far as dresses, I quite like 127a, but only this short version because the long version is just weird for me.




Widziałam zachwyty nad sukienką od Znanego Projektanta, a moje zdanie? Bezkształtne pudełko mogę uszyć sobie bez wykroju!
I saw people in love with this dress from some Known Designer, and my opinion? Oh, please, I can invent a shapeless box myself without the pattern...




No i tak to wygląda. A ja wciąż zastanawiam się nad projektem listopadowym, mam kilku kandydatów z Burd z poprzednich lat, być może w tym tygodniu zdecyduję się wreszcie na konkretny model i zabiorę do pracy! *^o^*
So that's how it is in December's Burda. And I've been still thinking about the November project to sew, I have some candidates from the previous years and I hope to make a final choice this week and start working on this pattern. *^o^*

Monday, November 10, 2014

Czerwona Oberża, w kratę

Urządzanie mieszkania to niekończąca się praca (ale i przyjemność! *^o^*).
W niedzielę pojechaliśmy do IKEA (tak samo, jak wszyscy inni Warszawiacy, którzy nie wyjechali na długi weekend...) i wybraliśmy kanapę, którą kupimy do pokoju dziennego w grudniu (nawet nie próbowaliśmy dobić się do pracownika, żeby ją wczoraj zamawiać a kolejka do załatwienia transportu była kilometrowa!). Oraz złapaliśmy kilka drobiazgów, m.in. odkupiłam filiżankę, którą Rysiek stłukł poprzedniego wieczora... i zaopatrzyliśmy się w poduszki i tę kraciastą powłoczkę, która króluje na pierwszym planie na zdjęciu poniżej.
(Jak popatrzyłam na to zdjęcie to od razu pomyślałam, że jakoś tak świątecznie się zrobiło, tylko brakuje świerkowych gałązek. ^^)
Decorating the apartment is the never ending work (and constant pleasure! *^o^*)
On Sunday we went to IKEA (just like all of the people in Warsaw, well...) and we chose the sofa for the living room we'd buy in December. (The queue to the orders and the transport was so long that we didn't even think about getting the sofa yesterday!) And we got some bits and bobs, like the teacup that Ryszard broke on Saturday... or some pillows and the pillow case you can see in the photo below.
(When I looked at that picture I immediately thought of Christmas, just add the spruce twigs. ^^)



W przyszłym roku planujemy kupić nowe łóżko z porządnym wysokim zagłówkiem, ale póki co musimy się zadowolić naszym sosnowym staruszkiem. Nasza pościel i kapa jest czerwona i chciałam powtórzyć ten kolor w dodatkowych powłoczkach. Dzisiaj w supermarkecie dokupiłam dwie poduszki w rozmiarze 50x60 cm i z resztek materiału, jaki został mi po tej sukience uszyłam na nie powłoczki (mają plecy z białej bawełny, bo mi tych resztek nie wystarczyło ale to dobrze, bo nie będą brudzić ściany), i już możemy się wygodnie oprzeć podczas wieczornego czytania książek w łóżku. *^o^*
Next year we are going to buy a new bed with a proper high headboard but for now the old one has to be spruced up. Our bedding and cover is red and I wanted to repeat this colour in the additional decorations. Today I bought two bigger pillows in the supermarket and sewn the cases from the fabric that was left after making that dress (the backs are white cotton). Now we can comfortably read in bed in the evening. *^o^*

Musiałam też uszyć małą powłoczkę na Ryśkową poduszkę, która zawsze leży obok mojej poduszki i czasami Ryszard przesypia na niej całą noc tuż obok mojej głowy. Zużyłam na nią kawałek materiału w biało-czerwonych barwach, znaleziony w moich zapasach.
Of course I had to sew a pillow case for the Ryszard's pillow too, his pillow is always next to mine and he sometimes sleep there all night. I used a piece of fabric from my stash in the same colours.




Oczywiście w trakcie dnia nie ma mowy, żeby kot spał na swojej poduszce (przecież nie ma mnie wtedy obok! *^v^*), tylko musi się ułożyć na łóżku, im bliżej środka tym lepiej!
Of course he doesn't sleep on the pillow during the day (because I'm not there at that time! *^v^*), the middle of the bed is just perfect!




***

Kolejne propozycje z książki "15 minute meals" Jamiego Olivera.
Najpierw steki wieprzowe w węgierskim sosie paprykowym (str. 94) - bardzo smaczna potrawa, ale mam trzy ale - po pierwsze więcej słodkiej wędzonej papryki, bo sos jest zbyt pomidorowy jak na węgierski smak. Druga sprawa - polędwiczki są jakoś tak mało spokrewnione z sosem, są usmażone i po prostu na nim położone, to mogłoby być cokolwiek, inne mięso, ryba. I trzecia kwestia - tuż przed podaniem należy wmieszać do gorącego sosu świeżą rukolę i kilkoma listkami posypać danie po wierzchu - rukola dodana do gorącego sosu od razu zamienia się w zwiędnięte bure niewiadomoco, i nie wygląda to apetycznie, moim zdaniem wystarczyłoby podanie osobno surówki z rukoli. (widzę, że zapomniałam obsypać talerz i cały stół papryką, hm....)
Here are the next dishes from the "15 minute meals" by Jamie Oliver.
First, pork steak in Hungarian pepper sauce (page 94) - very tasty dish but I'd add much more sweet smoked pepper because the sauce is too tomato-y for a Hungarian one. The second problem - the pork steaks are good but they're just fried and placed on top of the sauce, they have not much in common, it could be anything, pork, chicken, fish. And third, you are supposed to mix some fresh rocket leaves into a piping hot sauce, and when you do that they immediately turn into wilted brown Idon'tknowwhat. I'd rather serve a rocket side salad instead. (I see I forgot to dust the paprika all over the plate. And the table...)


Drugie danie to tajska dyniowa laksa z kurczakiem (str. 44)
Wszystkie laksy, jakie jadałam w indonezyjskich czy indyjskich restauracjach były zawsze ostre, od "mocno pikantne" do "wypalę ci wnętrzności"! A ta jest owszem pięknie aromatyczna i pyszna, ale wcale nie ostra, jedna papryczka chilli wiosny nam tu nie uczyni! Co w sumie jest dobrą wiadomością dla tych z Was, które lubią jadać łagodne dania albo chciałyby tę zupę podać dzieciom - spokojnie można, jest wręcz słodka od dyni i masła orzechowego! Mój mąż był bardzo zadowolony. Acha, i moja zupa nie była miksowana na gładko, tylko roztarałam dynię widelcem, żeby pozostały grudki.
Second dish is a Thai chicken with squash laksa (str. 44)
All the laksa soups I've every eaten in the Indonesian or Indian restaurants were spicy, from "definitely hot" to "I'll burn a hole in your stomach!", but this one is very mild with only one red chilli pepper. Which is okay if you like mild food or want to serve this to your children, the soup is very sweet from the addition of squash and peanut butter! My husband was very happy. Oh, and my soup wasn't mashed, I just pressed some squash pieces with a fork.



Ostatnie danie z tej partii to gnocchi z kiełbasą i jarmużową sałatką na ciepło (str. 184). 
(Czy zauważyliście, że wszystkie pięć przepisów pochodziło ze stron z czwórką? *^v^* Totalny zbieg okoliczności!)
Tym razem ja zawiniłam - przeczytałam listę potrzebnych składników i na pierwszym miejscu była kiełbasa, no to kupiłam pyszną pieczoną kiełbasę, którą pokroiłam w talarki. Okazało się, że Jamie kupił kiełbasę surową, którą wypsnął z flaka i powrócił ją do stanu mięsa mielonego, stąd inny wygląd naszych dań i trochę inny smak, bo kiełbasa w talarkach nie połączyła się tak z sosem pomidorowym jak zrobiło by to mięso mielone. Ale całe danie jest bardzo smaczne, nie rozumiemy tylko dodatku brokułów do sosu, nic nie wnoszą. Za to ciepła jarzynka z fasolki szparagowe, jarmużu i boczku z orzechami laskowymi z miodem to czysta poezja! *^v^*
The last dish is sausage gnocchi with warm kale &bean salad (page 184).
(Did you notice that all the recipes came from pages with number 4? *^v^* Absolute coincidence!)
This time it was my mistake - I read the list of ingredients and there was a sausage, so I bought a good baked sausage that I later cut into slices. Unfortunately, Jamie meant a raw sausage which he removed from the casing and fried on the pan as if the ground meat. The taste was a bit different then, but it was a good dish after all, the only weird addition is the broccoli in the sauce. But I have to mention the warm kale and bean salad with bacon, hazelnuts and honey, pure poetry! *^v^*


Wednesday, November 05, 2014

Czytanie i rękawiczki w jodełkę oczywiście!




Dzisiaj środa, a więc Dzierganie i Czytanie u Maknety.
W poniedziałek skończyłam "Cudzą maskę" Aleksandry Marininy i jak przewidywałam po pierwszych rozdziałach jest to świetna lektura kryminalna. Cała intryga jest tak sprytnie poprowadzona, że nawet szereg zbiegów okoliczności, które prowadzą do rozwiązania zagadki i odnalezienia winnych nie sprawia wrażenia wyciągniętych z rękawa i podsuniętych czytelnikowi na siłę. Chwilowo robię sobie przerwę od Marininy (chociaż kolejna powieść już grzeje nocny stolik... ^^), i zabieram się za thriller "Wirus" autorstwa Guillermo del Toro i Chucka Hogana. Słyszałam pozytywną recenzję tej książki (ale nie serialu, który teraz jest emitowany na którymś z kanałów kablówki) i udało mi się dorwać ją w mojej bibliotece, zobaczymy czy taka wizja wampirów przypadnie mi do gustu.
Today is Wednesday so it's Makneta's Knitting and Reading.
On Monday I finished "Somebody Else's Mask" by Aleksandra Marinina and as I expected after a few chapters it was a great detective story. The story is created in such a way that even the coincidences leading to finding the solution to the killings are reasonable and well justified. I decided to rest from Marinina for a moment (although another book is already on my bedside table... ^^), and I started a book I read a good review of. On one of the Polish cable channels there's a tv series based on that book but I've heard it's not that good at all. It's "The Strain" by Guillermo del Toro and Chuck Hogan, we'll see whether these are my kind of vampires or not.



Skończyłam drugą rękawiczkę w jodełkę! (co ja miałam z tą pepitką w nazwie, i nikt mnie nie poprawił, dopiero Korespondentka Wojenna!... *^-^*)
Kiedy robiłam główną część dłoni zastanawiałam się, dlaczego, na litość bogów wszelakich, czekałam z drugą rękawiczką do pary aż cztery lata?!... A potem dotarłam do palców...
I finally finished the second pepita glove!
When I was knitting the palm part I was wondering why on earth it took me four years to make the second one?!... But then I reached the fingers....



Jestem niezmiernie szczęśliwa, że to koniec tej robótki, bo o ile dzierganie głównej części rękawiczki było relaksujące i zabawne to przy palcach prawie umarłam z nudów!... Nie lubię dziergać palców, takie małe formy wymagają niezłego operowania kilkoma drutami w obrębie zaledwie kilku oczek i nie jest to wygodne. Czasami sobie myślę, że mogłabym dziergać mnóstwo par rękawiczek rocznie, gdyby tylko znalazł się ktoś, kto robiłby za mnie te wszystkie palce! *^w^*
I'm unbelievably happy that I finally finished this project. Knitting the palm was relaxing and fun but I almost died of boredom while making the fingers!... I don't like making fingers, such small forms require delicate operating with many thin needles over just a few stitches and it's not fun at all. Sometime I keep thinking that I might knit a lot of pairs of gloves a year if only somebody else made all the fingers! *^w^*




W oryginale rękawiczki nie mają jakiegoś konkretnego brzegu oprócz nabranych oczek, ale nie spodobało mi się, jak się wywijał i rękawiczka zbyt nagle się zaczynała jak na mój gust. Tak więc jak tylko skończyłam ostatni palec to błyskawicznie dorobiłam gładkie czarne mankiety podwinięte pod spód.
The pattern does not include any specific cuff edge and it curled a bit which made me crazy so I picked up the stitches and knitted a short black cuff turned underneath. 



Miały rację te z Was, które ostrzegały, że po tak długim czasie druga rękawiczka może się różnić od pierwszej. Pierwszą robiłam w 2010 roku, podczas maratonu filmowego któregoś z sezonów "24", ręce miałam zajęte drutami a głowę ostrą akcją filmu i w niektórych miejscach coś tam pomieszałam, czego nie chciało mi się poprawiać. Teraz mimo maratonu filmowego pierwszych sezonów "Przyjaciół" bardziej skupiłam się na schematach i mam wrażenie, że lewa rękawiczka jest wykonana staranniej niż prawa, ale nie są to duże różnice.
Those of you who said the second glove might be different from the first one were right. I made the first glove in 2010 while watching episodes of one of the "24" seasons and when my hands were occupied with knitting my head was busy with watching the movies, so I messed up the charts in some points and I really didn't feel like frogging. Now I was much more concentrated on the charts (despite the fact that we started to watch "Friends" from season one *^v^*), and I can see that the new left glove looks a bit better than the old right one.




Dziergałam na drutach 2,5 mm natomiast nie mam pojęcia, jakiej włóczki użyłam... To były jakieś stare zapasy, które dostałam kiedyś od cioci, przewinięte w kulki, bez metek. Rękawiczki wyszły bardzo ciepłe (nic dziwnego, w końcu przy tak drobnym wzorze i krzyżowaniu nitek na lewej stronie wyszły praktycznie dwuwarstwowe!) i mięciutkie. Zimo, przychodź! *^o^*~~~
I used 2,5 mm needles but I have no idea what yarns I knitted with... It was something from the old stash of my Aunt's, no labels. The gloves are really soft and warm (no wonder, in such a dense pattern and threads criss-crossing on the wrong side they're practically double layered!). Winter, you can come now! *^o^*~~~

Co teraz na drutach? Zaczęłam eksperymentalny sweter dla Roberta metodą contiguous, zobaczymy, co mi z tego wyjdzie. Poza tym wygrzebałam jeszcze jednego trupa robótkowego - mam prawie całe plecy cienkiego bordowego klasyka z lat 1950-tych, którego przód miał być dwukolorowy, o taki:
What's now on my needles? I started a cardigan for Robert using the contiguous method, we'll see how it goes. I also dug out another UFO - it turned out I had an almost finished back of the following classic from the 1950's: 



Ale sama nie wiem, czy wciąż podoba mi się ten model. I w ogóle, czy jest sens robić taki cienki sweterek wkładany przez głowę, skoro w ogóle takich nie noszę, hm.... Może zrobić go w wersji kardigana?  Decyzje, decyzje.....
But I'm not sure I like it anymore. Should I knit on when I don't even wear such thin pullovers? Or maybe I could turn it into a cardigan? Decisions, decisions....

***

Druga propozycja z książki "15 minutes meals" Jamiego Olivera to meksykańska zupa pomidorowa z fetą i kawałkami tortilli (i z podsmażonym kurczakiem marynowanym w sosie chilli, mój dodatek), strona 204. Jamie (lub jego stylista jedzenia) jak zwykle podał to danie rozrzucając jedzenie po deskach i po stole *^o^*, u mnie wersja bardziej zdyscyplinowana czyli dodatki w miseczkach. I brakuje tu awokado, bo niestety kupienie w Polsce awokado gotowego od razu do jedzenia jest chyba niemożliwe, każde na które trafiam musi zawsze poleżeć kilka dni zanim zmięknie i dojrzeje.
My second dish from "15 minutes meals" by Jamie Oliver is a Mexican tomato soup with feta and tortilla chips (and some fried chicken marinated in chilli sauce, my addition), page 204. Jamie (or his food stylist) served the food as usual - tossing it around the table. *^o^* My version is much more disciplined which means sprinkles in bowls. And I skipped the avocado because you cannot buy the ripe avocado in Poland that is ready to eat on the same day. I always have to buy the tough ones and leave them on the window sill for a few days.



Nie ma się co ukrywać - zachwycaliśmy się tym daniem! *^o^* Połączenie kremowej zupy, grillowanych kawałków tortilli z serem, fety, sosu z jalapeno i mięty, świeżej kolendry i chilli daje przepyszny rezultat, Szczerze polecam!
There are no doubts that we simply looooved this dish! *^o^* The creamy soup with crunchy tortilla chips with cheese, smooth feta, jalapeno and mint sauce, fresh coriander and chilli gave a really yummy result, I highly recommend!

Monday, November 03, 2014

Cajun steak

Po pierwsze, chciałabym serdecznie podziękować wszystkim za wspaniałe życzenia urodzinowe, jakie od Was dostałam!!! *^O^*~~~
Zawsze myślałam, że po 40-stych urodzinach będę się jakoś inaczej czuła, ale to wciąż ta sama stara dobra ja, czyli rada dla tych, które tę datę mają wciąż przed sobą - nie ma się czego bać!
First of all I'd like to thank you very much for all the birthday wishes I got from you!!! *^O^*~~~
I always thought that after the 40th birthday I'd feel somehow differently but the day came and passed and it's still good old me, so anyone still waiting for 40th birthday - there's nothing to be afraid of!

Z okazji urodzin mąż zabrał mnie na śniadanie do naleśnikarni (Mały Książę na warszawskim Ursynowie). 
PS I: Zdjęcia z komórki, więc jakość taka sobie, ale coś tam widać. ^^
PS II: Chciałam mieć loczki. Poprzedniego wieczora zakręciłam sobie włosy na opaskę, pół godziny po zakręceniu opaska zaczęła mi się zsuwać z mojej niekształtnej głowy, a w nocy to już w ogóle mi spadła, i z loczków nici....
On my birthday I was taken by my husband to a pancake breakfast!
PS I: Cell phone photos only, but you can get the idea. ^^
PS II: I wanted curly hair, so on the previous evening I curled my hair on the headband. Unfortunately my head is strange and every headband slips down. The headband started to slip half an hour after curling and I totally lost it during the night, no curls for me...



A obiad zjedliśmy w indyjskiej restauracji Mandala na Etiudy Rewolucyjnej, i jest to najlepsza indyjska restauracja w Warszawie!
And we ate lunch at the best Indian restaurant in Warsaw, Mandala!



Ale nie o restauracjach chciałam pisać. Po śniadaniu pojechaliśmy na zakupy i oprócz innych fajnych prezentów dostała mi się książka Jamiego Olivera "15 minute meals". Uwielbiam gotowanie Jamiego i miałam nagrane wszystkie odcinki z tej serii programów, emitowali je kiedyś na kuchnia.tv, ale książka to co innego. Kocham książki kucharskie, czasami przeglądam je dla samej przyjemności patrzenia na piękne zdjęcia potraw i inspiracji kulinarnych. No i teraz mogłam wreszcie zwolnić miejsce na dekoderze kablówki, skasować nagrania bo mam pod ręką wszystkie przepisy, i w tym tygodniu zamierzam wypróbować kilka z nich. *^o^*
But I wanted to write about one of the presents I got - a book "15 minute meals" by Jamie Oliver. I love his cooking and I taped all the episodes of that tv series but having a book is a different story. I love cooking books, I like to look through them, admire the photos and get inspired. So I finally could erase the tv episodes, now I have the book and I'm going to try some recipes. *^o^*

Na pierwszy ogień idą steki Cajun z fasolką (strona 84), ale bez zielonych warzyw na ciepło, bo nie mogłam dziś dostać jamużu, więc podałam z sałatką z roszponki (tu znajdziecie cały przepis).
First I made the Cajun steaks (page 84) but I skipped the warm greens because I couldn't buy kale today so I served them with corn salad, here's the recipe.



I moje najnowsze odkrycie herbaciane - Rooibos Mango Lassi Chai z Rossmanna, jest teraz promocja na herbaty King's Crown i kosztują niecałe 4 zł. *^o^*
My latest tea discovery - Rooibos Mango Lassi Chai from Rossmann. I like roiboos tea and this one is especially tasty.



Z innych wieści - wróciłam na zajęcia z japońskiego i dzisiaj miałam pierwszą lekcję, oj, pouciekały mi słówka i znaki, trzeba się będzie porządnie wziąć do nauki!... I skończyłam wreszcie drugą rękawiczkę na drutach, yatta!... Muszę tylko zrobić mankiety i powciągać wszystkie nitki, tak więc obiecuję zdjęcia lada dzień.
I went back to learning Japanese and today I had my first lesson. It seems I forgot some words and kanji, I really need to do some serious practising! As far as knitting, I finished the second glove, yatta!... I only need to knit the cuffs and weave in all the ends, so stay tuned for the photos.