Monday, November 27, 2023

Koncert życzeń

 


 

Zeszły tydzień minął bez specjalnych fajerwerków. Zaczęło się od wizyty u dentysty - na szczęście okazało się, że to nie jest kolejne leczenie kanałowe, tylko przeziębienie z pobliskich zębom zatok promieniuje w taki sposób, że symuluje problemy z zębami!... Ale co się zdążyłam zdenerwować, to moje! ><  Badanie neurologiczne tak jak przewidywałam przyniosło diagnozę wykluczającą problemy neurologiczne oraz kuriozalnie wysoki rachunek... Czyli, w ogólnym rozrachunku nie jest źle! *^v^*



REMONTOWO - spotkanie z panem od klimatyzacji dało nam informację, że uda się zamontować klimę w trzech pokojach, a nie tylko w dwóch, poza tym udało nam się podpisać umowę kredytową a w sobotę spotkaliśmy się z panią, która projektuje nam kuchnię, wstępnie omówiliśmy układ szafek i kilka rozwiązań, wybraliśmy fronty, blat i kafle na ścianę między szafkami (będzie pięknie!!!). Małymi kroczkami do przodu! ^^*~~




Dziś nie mam żadnych przemyśleń, za to mam nową sukienkę! ^^*~~




Model znajomy, chociaż zmodyfikowany, 119 z Burdy 03/2016, były już dwie wersje: cienka z jerseyu i z grubszej dresówki. Tym razem kupiłam piękny kwiatowy jersey w Dresówka.pl.  

 


Wycięłam rękawy o długości 10 cm większej niż w oryginale co dało mi wygodne długie rękawy do nadgarstków. Od linii bioder zwęziłam sukienkę po bokach ku dołowi zdejmując na dolnym szwie w sumie 20 cm na obwodzie, pominęłam też poziomą plisę tuż pod biustem (ale chyba ją zrobię, bo kiedy patrzyłam na siebie w lustrze, to podobało mi się bez tej plisy, ale teraz na zdjęciach wyglądam, jakbym jej potrzebowała... *^w^*). Powstała wygodna luźna sukienka która miękko pływa wokół sylwetki.

Podczas zdjęć miałam kudłatą pomocnicę! ^^*~~




W zeszłym tygodniu miałam też dwa fajne spotkania - najpierw w środę poszłam z psiapsiółkami na wódkę i plotki, *^v^*, a sobotę spędziliśmy na działce kolegi w przemiłym towarzystwie (stąd pies!), były nawet tańce i swawole do późnej nocy! Przez te wszystkie wizyty bankowe, dentystyczne i insze mało miałam czasu na malowanie, ale jedną sikorkę udało mi się naskrobać. (No dobrze, przyznam się, wciągnęły mnie trzy sezony Mistrzów Projektowania Wnętrz... Ale w pewnym sensie nie uważam tego za rozrywkę tylko za dokształcanie się w kwestiach remontowych i inspirację co jak zrobić w naszym mieszkaniu! ^^*~~)

Ten tydzień również zapowiada imprezę, bo mąż ma w sobotę urodziny. *^-^* Poza tym czeka mnie wizyta w Wydziale Ksiąg Wieczystych, na szczęście to będzie czysta formalność.

Życzę Wam wspaniałego tygodnia! *^V^*


Monday, November 20, 2023

Tajemnica tworzenia


 

Odkryłam tajemnicę tworzenia - w sumie czegokolwiek, ale w moim przypadku chodzi o malowanie akwarelami. *^v^*

 

 

Najlepsze, że strategia sukcesu jest niesamowicie prosta! Uwaga - to... PRAKTYKA i CIERPLIWOŚĆ!!! ^^*~~

 



 

Kiedyś wydawało mi się, że wystarczy, że usiądę nad kartką papieru, zrobię szybki szkic a potem machnę kilka razy pędzlem, i już uzyskam efekt, jaki będzie dla mnie zadowalający. Nic bardziej mylnego! Żeby mieć takie wyczucie - kształtu, koloru, perspektywy, proporcji, światłocieni - należy daną rzecz dokładnie i wielokrotnie obejrzeć, a potem ćwiczyć rękę i oko w odtwarzaniu tego obiektu na papierze, aż wypracujemy połączenie wiernego oddania danego tematu z naszą jego interpretacją, która jest w naszym stylu lub w danym momencie odpowiada naszemu poczuciu estetyki. To jest PRAKTYKA.

 



 

Ptaki uczą mnie CIERPLIWOŚCI. Owszem, są artyści, których styl charakteryzuje się położeniem kilku plam koloru, ale ja jestem detalistą, dłubkiem. *^o^* Będę nakładać miliony warstw, cieni, kropek, plam, co czasem bywa moją zgubą, bo za bardzo mieszam odcienie i robi się bałagan, bo robię to za szybko, zanim wyschnie poprzedni kolor, i nie przykładam się do dokładnej obserwacji pierwowzoru, ale kiedy w spokoju skupiam się nad pracą, osiągam efekty które mnie zadowalają. Tak, w tworzeniu tła wykorzystuję charakter akwareli - dużo wody i plamy pigmentów, ale to dopiero baza, na której buduję warstwami ostateczny obraz ptaka. Pióra i puch są prawdziwymi nauczycielami cierpliwości, używam na przemian kolejnych pokładów cieniutkich kreseczek robionych m.in. pędzelkiem modelarskim Bunseido z rozmywaniem kolorów dużym puchatym pędzlem. Zatrzymuję się dopiero, kiedy jestem naprawdę zadowolona z ilości warstw i wtedy uznaję efekt za ostateczny.



Dużą rolę odgrywa CZAS. Na każdego z tych ptaków poświęciłam 5-6 godzin, to nie są szybkie szkice, to nałożenie warstw, czekanie aż wyschną (mogłabym użyć suszarki, ale mi się nie chce), dokładanie kolejnych warstw, praca nad jednym obszarem, kiedy inny wysycha, ale czasami muszę po prostu odejść od szkicownika i dać tym kolorom wysychać w spokoju, żeby nie porobiły się plamy. Nie jestem w tym dobra, jestem niecierpliwa, chciałabym już, teraz, zbyt szybko, i przez to robi się bałagan na kartce... Uczę się tej CIERPLIWOŚCI, dawania sobie CZASU, traktowania procesu malowania jak medytację, bez popędzania samej siebie. Docenienia czynności tworzenia, nie tylko ostatecznego efektu.

 



I nagle uświadomiłam sobie, że mogę namalować WSZYSTKO! Jeśli wystarczająco poznam jakiś temat czy obiekt, poćwiczę szkice, poświęcę temu odpowiednio dużo czasu, żeby przyjrzeć się szczegółom, kolorom, fakturom zamiast gnać na oślep i szybko namalować obraz, mogę przenieść na papier cokolwiek mi się zamarzy. Nie ma już tematów, których "nie maluję, bo nie umiem", są takie, których "jeszcze nie spróbowałam, ale nic mnie nie powstrzyma"! *^0^*~~~






W weekend poświęciliśmy trochę czasu na oglądanie na żywo wyposażenia łazienki, ale większość soboty i niedzieli spędziliśmy na ponownych poszukiwaniach hoteli na nasz japoński wyjazd na koniec roku. I bardzo dobrze, bo udało nam się zmienić zakwaterowanie i  zarezerwować świetny onsen w górach na Sylwestra i Nowy Rok, i bardzo wygodny hotel na początek stycznia w Tokio. *^V^*~~~ Teraz wystarczy poczekać trochę ponad miesiąc i lecimy!




Koty oczywiście będą zaopiekowane, już się cieszą na spędzanie czasu ze swoim ulubionym kolegą, który na pewno je rozpieszcza na lewą stronę!... (no bo są rozpuszczone jak dziadowski bicz, a przecież to raczej nie moja wina! Chyba... *^w^*)

 


 
Ale zanim Japonia, to dopinamy sprawy REMONTOWE. We wtorek spotykam się z naszym koordynatorem od remontu i specjalistą od klimatyzacji a w czwartek podpisujemy umowę kredytową. W tym tygodniu mamy mieć jeszcze pierwsze spotkanie z panią architekt od kuchni, moje wyczekane! ^^*~~ Muszę jeszcze przypomnieć się panu od wymiany okien.

 

 

W tym tygodniu czeka mnie jedno bardzo drogie badanie, które pewnie i tak pokaże, że nie mam problemów neurologicznych (co mnie uraduje, co do tego nie ma wątpliwości!), oraz tuż po nim spotkanie z psiapsiółkami na plotki, co będzie przemiłą rekompensatą tego dnia! *^V^* Jesień wciąż mnie cieszy, otulam się nią jak miękkim szlafrokiem, nie potrafię znaleźć w sobie oburzenia na deszcz i wiatr, niezgody nawet na śnieg, który nas odwiedził w sobotę i został na weekend. ^^*~~ Dziwne, prawda? Ale fajne.

Miłego tygodnia!


 


Monday, November 13, 2023

I love tickets!


 

Jesień tego roku jest jakaś taka ciepła, miękka, przytulna. Wiem, zrobiło się zimno, mokro i wietrznie, ale ja cały czas mam wrażenie, że aura nas nie atakuje, tylko otula, wycisza, wyhamowuje, opiekuje się nami, czasami jest tak niesamowite światło, że rozglądam się zachwycona i marzę o tym, żeby umieć to namalować! Na serio! Raz nawet stałam na parkingu obok mojego bloku i mówiłam do siebie na głos, że chciałabym namalować światło, w którym byłam zatopiona!... ^^*~~

 


 

Mąż wrócił z wyjazdu służbowego i dostałam prezenty urodzinowe! *^V^* Notesy akwarelowe i komplet farb Sennelier, bardzo zachwalanych przed sprzedawcę w sklepie plastycznym. Co prawda, Ameryka ma swojego cenionego producenta akwareli Daniela Smitha, ale sprzedawca twierdził, że francuskie Senneliery oparte na miodzie i gumie arabskiej są o niebo lepsze!... (Miód i guma arabska, coś Wam to przypomina? Toż to nasze polskie Aquariusy Romana Szmala!... Genialna jakość i niesamowita paleta barw, moje ulubione. *^V^* ) Zawsze fajnie jest spróbować czegoś nowego, więc Senneliery przyjęłam z wdzięcznością, tym bardziej, że ta paleta jest komplementarnie ułożona, mogłabym wziąć ją do plecaka i iść malować w teren, i będę mogła stworzyć zarówno kompozycje scen miejskich, jak i naturę, rośliny i zwierzęta. Bardzo fajne są też miniatury szkicowników Legion, świetny pomysł na przetestowanie papieru.





Dzisiaj mam dwa cytaty, które mnie zaintrygowały w zeszłym tygodniu. Najpierw Jestem.Erill i jej przemyślenia o stawianiu siebie na pierwszym miejscu i... jakże to trafne! Nie stać nas, żeby stawiać siebie na ostatnim miejscu, i mam tu na myśli nasze zdrowie psychiczne, czas na dawkę ruchu, odstawienie treści i osób, które nas niszczą, spokojne zdrowe posiłki, momenty ciszy i wsłuchanie się w samych siebie. To nie jest dużo. Ale to jest podstawa, bez której zapłacimy najwyższą cenę - naszym zdrowiem albo nawet życiem!

 


 

A drugi cytat pochodzi od nauczycielki jogi Basi Tworek. Basia wyprowadziła się z Warszawy na południe Polski, do Bielsko Białej, i dostała pytania czy nie żałuje opuszczenia dużego miasta, czy jej tego nie brakuje. I w odpowiedzi (która miała bardzo pozytywny wydźwięk na wielu płaszczyznach) zawarła taką myśl:

 

 

Nie można jednocześnie przepłynąć na drugi brzeg rzeki i trzymać się kurczowo pierwszego brzegu. Coś trzeba odpuścić, bo jeśli tego nie zrobimy, to zostaniemy okrakiem - trochę tu, trochę tam. Czasami tak się da, ale w większości przypadków NIE! Wtedy żyjemy półżyciem, kierując nasze zasoby, energię, uwagę na zbyt wiele frontów, tnąc je na kawałki. I jeśli boimy się coś stracić, to nie odważymy się na ten wybór. A trzeba się czegoś pozbyć, żeby zrobić miejsce na coś nowego. Jak nam się nie spodoba, zawsze można spróbować jeszcze raz. Nie ma wyborów stuprocentowych - żeby były zalety i wielkiego miasta i wsi, i tropiki i mroźne zimy na raz. Coś odpuszczamy, ale zyskujemy coś innego, i dojrzałość polega na pogodzeniu się z tym faktem - będziemy mieć to ALBO to, i po prostu dokonywaniu wyborów. Bo jeśli nic się nie wybiera, to stoi się w miejscu i nie ma rozwoju. A jak się człowiek nie rozwija, to się zwija, proste! *^v^*




REMONTOWO - w weekend zrobiliśmy fascynującą pracę związaną z remontem - wybraliśmy miejsca na gniazdka elektryczne w całym mieszkaniu! *^w^* Niestety są rzeczy bardziej i mniej ekscytujące, jednak wszystkie są niezbędne. Umówiliśmy się też na przyszły tydzień na podpisanie umowy kredytowej, lada dzień dostaniemy też ostateczną wycenę okien i złożymy zamówienie, żeby już je produkowali! Montaż będzie prawdopodobnie w styczniu.

 


 

W weekend zrobiliśmy też inną fajną rzecz - kupiliśmy bilety lotnicze i zrobiliśmy rezerwacje hotelowe na koniec grudnia/styczeń. Tak, znowu jedziemy do Japonii!!! *^O^*~~~ Tym razem na dwa tygodnie, w okresie w którym nas tam jeszcze nie było, nowy rok spędzimy w ryokanie z widokiem na górę Fuji! A potem jeszcze trochę czasu w Tokio, nie mamy żadnych konkretnych planów, chcemy się snuć po mieście, zajrzeć do parków, w ogóle będziemy tam trochę incognito i raczej nie będę pisała Fumów na bieżąco, bo to ma być wyjazd inny niż te wakacyjne. Zobaczymy! ^^*~~




Napoczęłam szkicownik Strathmore i postanowiłam go przeznaczyć na akwarelowe ptaki. Na pierwszy ogień poszedł wilgowron mniejszy. Mam mnóstwo zdjęć do inspiracji, tak więc spodziewajcie się teraz upierzonych istot na kartach mojego szkicownika!

 



Weekend spędziliśmy w domu, ale we wszystkie wieczory długo siedzieliśmy przed telewizorem... (kończyliśmy oglądanie wszystkich części Harry'ego Pottera, a potem jeszcze trzy części Fantastycznych Zwierząt), w niedzielę z kolei szukaliśmy hoteli w Tokio, szliśmy spać bardzo późno, spaliśmy długo, i... poniedziałek jest trudny, tym bardziej, że musiałam wstać i wyjść z samego rana z domu, bo byłam umówiona na masaż. Zarywanie nocy to nagle bardzo kiepski pomysł, kiedy to się stało?... *^o^* Najlepiej funkcjonuję, kiedy idę do łóżka ok. 23:00, idealnie po rozciągającej jodze, i wtedy bez problemu wstaję o 7:30. Rutyna snu, coś co kiedyś mogło być dowolnie przesuwalne, teraz jest niezbędne dla mojego dobrego funkcjonowania. 

Życzę Wam wspaniałego tygodnia i do następnego razu! *^v^*~~~




Monday, November 06, 2023

Mój wiek

 

 

We wtorek miałam urodziny. *^v^*

 
 



Dostałam od męża bukiet, z jabłkami!!! To mnie urzekło najbardziej, bo to bukiet kwiatów, ale można go też zjeść. *^V^*~~~



Faktem dodatkowym było to, że mąż był tysiące kilometrów ode mnie, bo w poprzednim tygodniu pojechał służbowo na dwa tygodnie do Nowego Jorku! Rozważaliśmy, czy mogłabym pojechać razem z nim, ale policzyliśmy koszty i podjęliśmy decyzję, że będąc u progu remontu wolimy te pieniądze odłożyć na Japonię, tym bardziej, że tamten kierunek nigdy mnie jakoś bardzo nie interesował, i bardzo dobrze, bo na miejscu okazało się, że Ameryka jest droższa niż się spodziewaliśmy... Za to pierwszy raz w życiu obejrzałam film, którego akcja dzieje się w Nowym Jorku -  "Taksówkarza", z młodym Robertem De Niro, cudownie piękną Cybill Shepherd i debiutującą piętnastoletnią Jodie Foster. Trwałam w błędnym przekonaniu, że ten film jest bardzo ciężki, brutalny, i wcześniej nie chciałam go nigdy zobaczyć. Owszem, podejmuje trudny temat i jest brutalny, ale nie ma w nim przesadnego gore'u, natomiast jest świetna gra aktorska, wspaniała jazzowa ścieżka dźwiękowa i - SPOILER - pozytywne zakończenie! *^0^*




W każdym razie, mam 49 lat. Trafiłam niedawno w Sieci na pojęcie #ilookmyage czyli "mam tyle i tyle lat, i wyglądam na swój wiek", i zaczęłam się nad tym zastanawiać. Często słyszymy "nie wyglądasz na swój wiek" albo "on wygląda dużo starzej niż ma lat", i co to tak naprawdę znaczy?  

Kto określił kanon wyglądu w wieku 20, 40, 60 lat? 

Gdzie jest ten model, do którego należy przyłożyć daną osobę? W Sevres, obok metra i kilograma? *^w^* 

Każdy z nas ma inne geny, przeszedł lub przechodzi inne choroby, dorastał w innych warunkach, klimacie, jadł co innego, prowadził życie w beztrosce lub stresie, urodził się w czasach pokoju albo wojny, pracował fizycznie lub umysłowo, dbał o siebie na wielu płaszczyznach psychicznych i fizycznych lub wcale, kogoś widujemy tylko po fryzjerze i w makijażu a innego saute. Owszem, można wziąć dwie osoby w tym samym wieku, popatrzeć na skórę, włosy, postawę i powiedzieć, że jedna wygląda starzej a druga młodziej - od siebie nawzajem. Ale jak możemy o kimś powiedzieć, że wygląda młodo/staro jak na swój wiek? Skąd my to wiemy? Gdzie jest definicja, jak kto powinien wyglądać w danym wieku?...



Tak więc, mam 49 lat i wyglądam na 49, bo to jest mój wiek i ja w tym wieku tak właśnie wyglądam! *^V^*

Zrobiłam sobie prezent z kategorii narzędziowych - dwa komplety pędzli Escoda. Są niesamowite! Miałam wcześniej Escody, ale inną serię (Reserva, Versatil i Ultimo, bardziej miękkie rozczapierzone włochate), Perla i Barroco to pędzle sztywne, zbite, z pięknym czubkiem, trzymają bardzo dużo wody, Barocco są minimalnie smuklejsze. Nie wiem jeszcze, z którą serią lepiej mi się pracuje. Dodatkowo mnie cieszy 10-tka w wersji travel, czyli składana, chcę dokupić jeszcze ze dwa rozmiary w wersji travel, takie pędzle wygodniej zabierać do malowania poza domem, w podróży.

 


 

Urodziny spędziłam zaczynając dzień od masażu limfatycznego u fizjoterapeuty, potem wróciłam do domu robiąc sobie długi spacer przez jesienny Ursynów. W domu czekał na mnie bukiet kwiatów, na obiad kupiłam sobie pierogi ruskie, a po drzemce nawet przestała mnie boleć głowa (obudziłam się rano z bólem głowy...). Do wieczora słuchałam podcastów, malowałam, oglądałam seriale na BBC, dzień zakończyłam jogą, tak więc to był bardzo przyjemny dzień! ^^*~~ Pierwszy raz w życiu spędziłam urodziny sama, w ogóle pierwszy raz rozstaliśmy się z mężem na tak długo, wcześniej wyjeżdżał góra na kilka dni. Interesujące doświadczenie, kiedy mogłam cały dzień podporządkować tylko mojemu rytmowi.



Porzuciłam już dietę bez glutenu i nabiału. Półtora miesiąca nie dało mi absolutnie żadnego rezultatu zdrowotnego czy wagowego, za to przyczyniało się do codziennego wkurzania się na okropne pieczywo bezglutenowe... Wciąż szukam przyczyn moich dolegliwości robiąc kolejne badania, byłam na przykład u neurologa i chyba była to kompletna strata czasu... Pani doktor negowała źródła moich różnych dolegliwości, po przeprowadzeniu badania stwierdziła, że w zasadzie neurologicznie wszystko jest w porządku, że przecież muszę wrócić do reumatologa, to jest napisane w mojej karcie (wiem o tym, jestem umówiona na wizytę po zakończeniu brania leków, które dostałam, nie wcześniej!...), i skierowała mnie na dodatkowe bardzo drogie badanie... Dodatkowo postawiłam na ruch na miarę moich możliwości i masaże limfatyczne. No i zobaczymy, na razie czuję się raz lepiej raz gorzej.

 



 

Trochę nie poznaję samej siebie. A raczej rozpoznaję siebie z czasów, gdy miałam 16 lat i dużo rysowałam ołówkiem. Miałam wtedy w sobie ciekawość, odwagę i naiwność, które są niezbędne, żeby stać się artystą w jakiejkolwiek dziedzinie. Ciekawość, żeby próbować różnych technik i naiwność, że na pewno mi się uda narysować to co zamierzam, więc próbuję z takim założeniem, co podsyca odwagę, więc człowiek się nie cofa, tylko podejmuje kolejne próby, i koło się zamyka, i ćwiczymy i ćwiczymy, a jak wiadomo praktyka czyni mistrza! Pamiętam jak kiedyś koleżanka powiedziała do mnie "nie narysujesz ołówkiem dymu z fajki wodnej!..." i ja to potraktowałam jak wyzwanie, i tyle czasu próbowałam, aż narysowałam ten dym w sposób mnie zadowalający! *^V^* Ja kilka lat później powiedziałabym raczej "masz rację, nie narysuję", i odłożyłabym ołówek do szuflady...




Ostatnio wybieram tematy, do których jeszcze niedawno wcale nie podchodziłam, bo zakładałam że "nie umiem" tego namalować, i zapominałam, że bez spróbowania nigdy się nie nauczę!... Maluję pierzaste ptaki, maluję deszcz na szybach, firankę, nie wygląda to jeszcze tak jak chciałabym to umieć oddać akwarelami na papierze, ale wiem, że bez tych prób nigdy nie dojdę do poziomu, który chcę osiągnąć i nie przestaję. 

 



 

Koleżanka (dziękuję, Magda!) poleciła mi książkę "Uwięzieni w słowach rodziców" Agnieszki Kozak i Jacka Wasilewskiego. Tę książkę powinni czytać PRZEDE WSZYSTKIM ludzie, którzy zamierzają mieć dzieci, żeby wiedzieć, jak nie spieprzyć im życia!... To też lektura dla młodych dorosłych którzy chcą zrozumieć swoje zachowania i uporządkować sobie w głowie, żeby móc prowadzić szczęśliwe i pełne życie. BARDZO POLECAM!!!

 

 

Kupiłam ją na allegro, a ponieważ chciałam uzbierać kwotę do darmowej wysyłki, do koszyka dorzuciłam książkę "Wolny od bólu" Pete'a Egoscue. Na razie przeszłam przez wprowadzenie, w tym tygodniu zamierzam wypróbować ćwiczenia w niej zawarte.

 


 

Mąż polecił mi anime na Netflix i jak zaczęłam oglądać, to bardzo mi się spodobało. "Blue Period" to historia licealisty, który odkrywa swoją miłość do tworzenia sztuki i postanawia zdawać na Tokijski Uniwersytet Sztuki. Dwanaście odcinków to trochę za szybko, niestety są skróty, ale fajnie jest pokazana droga młodego człowieka, który znajduje swoją pasję i za nią podąża.



Trafiłam na koncept Human Design i zaczęłam w tym grzebać, jest to wszystko bardzo ciekawe! Human Design jest podobny do kosmogramu, określa, jakim typem człowieka się rodzimy, jakie są nasze mocne i słabe strony, jaka jest nasza rola w życiu. Żeby zrobić swój wykres wystarczą szczegółowe informacje o własnej dacie i miejscu urodzenia, wraz z dokładną godziną. Daje to ciekawy wgląd we własne życie, moje wyniki są zaskakująco pasujące do mojej osoby - w sumie cieszę się, że intuicyjnie podążałam moją ścieżką! Uprzedzam, że wygenerowanie wykresu jest błyskawiczne, ale jego interpretacja może długo potrwać, bo jest tam sporo zmiennych, można to zrobić samemu tak jak ja to zrobiłam grzebiąc w Sieci w poszukiwaniu kolejnych stron poświęconych temu tematowi, można zamówić interpretację i ktoś wykona tę pracę za nas.


 

Wystarczyło dwa dni wichrów i już prawie nie ma liści na drzewach. Ale w sumie nie wiem, kiedy zrobił się listopad... Może dlatego, że jestem zajęta innymi rzeczami niż pogoda (fajnymi i niefajnymi), może dlatego, że jesień jest piękna tego roku, ciepła, w miarę sucha, było mnóstwo słonecznych dni! REMONT w zeszłym tygodniu robił małe kroczki - dostałam od pani architekt wizualizację łazienki i wc, i są PIĘKNE!!! Złożyliśmy wniosek o kredyt. Spotkałam się też z panem od okien w celu zrobienia pomiarów do zamówienia nowych okien. Lada dzień wraca mąż, znowu będzie więcej gotowania, wrócę do dawnego harmonogramu dnia, bo teraz miałam swego rodzaju wakacje. ^^*~~

Życzę Wam fajnego tygodnia i do następnego wpisu!