Thursday, January 25, 2018

肉まんの日


Podobno tradycja świętowania Dnia Nikumana wzięła się stąd, że 25 stycznia 1902 roku w miejscowości Asahikawa na Hokkaido odnotowano najniższą w Japonii temperaturę minus 41 stopni C. Ludzie pomyśleli wtedy, że w tak zimny dzień miło by było zjeść coś rozgrzewającego jak bułeczka na parze wypełniona nadzieniem z mięsa i warzyw. *^o^*
I've read that the idea of a Nikuman Day was started after on 25th January 1902 in Asahikawa, Hokkaido, there was the lowest temperature ever noted in Japan, minus 41 degrees C. People thought it would be great to eat some steaming hot warming bun with meat filling on such a day. *^o^*




Nikuman ma chiński rodowód (baozi), w Japonii w zwyczajnych konbini spotykaliśmy cztery podstawowe odmiany: nikuman (z miesem), kareman (z japońskim curry), anman (z pastą ze słodkiej fasoli mun) i pizzaman (o smaku pizzy, jakoś nigdy tego nie spróbowaliśmy...). Za to na stoisku z bułeczkami na parze w dzielnicy Ebisu tych rodzajów było chyba z dziesięć, w tym nadzienie grzybowe, krewetkowe i specjalne wielkie buły z nadzieniem z wielu rzeczy, w tym z ugotowanym na twardo przepiórczym jajkiem! *^V^*
Nikuman has a Chinese origin (baozi), in normal konbini stores in Japan we found four types: nikuman (with meat filling), kareman (with Japanese curry), anman (with sweet bean paste) and pizzaman (never tried this one...). On the special nikuman stall in Ebisu there was around 10 types, including mushroom filling, prawn filling and such curiosity like a huge bun with many things inside, including a hard-boiled quail egg! *^V^*




Nikuman jest przeważnie wielkości dużego jabłka i ma charakterystyczne zakładki z ciasta na wierzchu. Robiąc bułeczki w domu możemy dostosować ich wielkość i nadzienie do naszych preferencji, wybierając między najróżniejszymi składnikami. Można nawet zamienić tradycyjne ciasto na szybkie i bezproblemowe ciasto z mleka kokosowego i mąki z przepisu Jamiego Olivera, sprawdzone! ^^*~~
Nikuman is usually big as an apple and has the characteristic pleats. Making them at home we can adjust the size and filling to our preferences, we may even omit the traditional dough and use the quick and easy Jamie Oliver's recipe for a coconut milk and flour dough, I made it and works very well! ^^*~~

 


Dziś w Warszawie nie było aż tak zimno jak wtedy w Asahikawa (na szczęście!), ale nikumanem nie pogardziliśmy. A ponieważ nie mogę kupić w sklepie gorących parujących bułeczek (czasami na półce obok pierogów znajdziemy w sklepie bułki do przygotowania na parze, ale bez nadzienia), to musiałam je sobie przygotować sama. Przepis jest bardzo prosty a efekty smakowite. Czy moje bułeczki są piękne i kształtne? Nie bardzo. Ale smak mają dokładnie taki jaki powinien być! Serdecznie polecam! ^^*~~
Today in Warsaw it's not that cold as it was in Asahikawa on that day (lucky us!), but I'd eat a nikuman anytime anywhere. But because I cannot buy a steaming hot bun from a shop here I had to make them myself (sometimes you can buy buns without the filling to warm up at home and serve with some meat sauce, they're popular in some regions of Poland). The recipe is easy and totally worth the effort! Are my buns pretty? Not really. But the taste is exactly how it should be.  ^^*~~



I w ogóle to ja to już kiedyś pisałam na blogu, więc się powtarzam, ale co tam! Jak tu nie przypomnieć o tych bułeczkach?... Są na to zbyt smaczne i będę to robić każdego stycznia! *^-^*~~~
I've already written about these buns on the blog so I repeat myself, but who cares, they're so tasty that I'll be recalling them every year in January! *^-^*~~~


PS.: Miałam już całkiem sporo nowego swetra na drutach, kiedy zmierzyłam go i zorientowałam się, że dziergam kapę na słonia... Pruję do początku, bo oczywiście nie chciało mi się zrobić próbki ani nie przyszło mi do głowy zmierzyć robótkę na wczesnym etapie. W związku z tym nie rozmawiam ze sobą, bo się na siebie obraziłam śmiertelnie!...
PS.: I had quite a lot of a new sweater done when I measured it and it turned out I was knitting a cover for an elephant... I'm going to frog it till the beginning because of course I was too lazy to swatch it or measure it at the start of a project. So, I decided I am angry with myself and I will never speak a word to myself ever again!...


Tuesday, January 23, 2018

Na pocieszenie



Mąż wciąż na zwolnieniu, do początku lutego, a zrastał się będzie nawet do sześciu miesięcy, ech...
W związku z tym, że niewiele mu wolno, spacerujemy po okolicy i zważywszy na okoliczności przyrody zwiedzamy głównie lekarzy oraz lokalne knajpki, wypijając morze kawy i herbaty w Green Cafe Nero i Organic Coffee, i nie żałując sobie deserów na pocieszenie. 
Husband is still on sick leave, till the beginning of February, and the healing process may take as long as six months....
Because he's not allowed to do much we take slow walks around the neighbourhood, and because it's Winter we mainly visit cafes and local bars, drinking lots of coffee and tea, and eating cakes for better mood.




Czasami jadamy też obiady, na przykład wietnamską zupę pho w Pho Toan:
Sometimes we also eat lunches, for example Vietnamese pho soup in Pho Toan:




Albo japoński oyakodon i zupę miso w Peko Peko:
Or Japanese oyakodon and miso soup in Peko Peko:





Niektóre obiady stają się inspiracją do własnych eksperymentów kulinarnych. Na przykład, wracając od lekarza trafiliśmy przypadkiem do Kuminu, małej knajpki na warszawskim Wilanowie, gdzie właścicielka uraczyła nas przepyszną ucztą libańską! Wszystko było świetne, ale najbardziej nasze serca i podniebienia skradła taca przystawek.
Some dishes became inspirations for my own experiments. For example, on our way from the doctor we stumbled upon the Lebanese bar Kumin where we were served delicious food, including the set of starters!


(od lewej: muhammara, tabouleh, hummus, na dole: bakłażan smażony, kiszona marchew z kminem i ezme)

Taką ucztę z wieloma warzywnymi pastami już kiedyś robiłam (i zamierzam ją powtórzyć!), ale na razie zabrałam się za kiszonki. Marchewka z kuminem wyjątkowo posmakowała Robertowi a różowa rzodkiew jest zarówno smaczna jak i efektowna! Byliśmy też w gruzińskiej restauracji na pierogach, a do nich podano nam zaróżowioną od buraczka kapustę kiszoną i oczywiście musiałam sobie taką zrobić w domu! *^V^* Po tygodniu wszystkie trzy kiszonki są "małosolne", ale wiążę z nimi wielkie nadzieje w dalszym procesie kiszenia!
I prepared a similar set some time ago (and going to repeat that soon!), but for now I started with pickles. Robert especially liked carrot with cumin, pink radish is both tasty and decorative. When we were in a Georgian restaurant recently we were served pink pickled cabbage with beetroot (hence the colour), so of course I had to make it as well! *^V^*After one week in brine the veggies are slightly sour but I hope for their development with time!




Oprócz gotowania (lub nie) i jedzenia ostatnio głównie czytam, bo raz za razem połykam kolejne kryminały Iana Rankina o detektywie Rebusie! ^^*~~ Na serio trzaskam je jeden za drugim, już pięć przeczytałam i na szczęście jest jeszcze kilka! A to książki z rodzaju takich, że niby nic, ale jak się zacznie czytać to nie można przestać i nie wiadomo kiedy robi się 2 w nocy!...
Robótkowo na chwilę zniechęciłam się do fioletowego pulowera, bo muszę dokupić włóczkę i wydłużyć korpus. Popatrzyłam na zdjęcia innych dziergających i u nich też jakoś kuso wyszło, podejrzewam, że to może być spowodowane tym, że Japonki mają krótsze korpusy i ten sweter na Japonce będzie wyglądał na w sam raz, podczas, gdy dla Europejki będzie za krótki. Tak więc, chwilowo dziergam coś innego, z podarowanej włóczki. Dopiero zaczęłam, więc pokażę jak już będzie co pokazywać.
Apart from cooking (or not) and eating I've been mainly reading recently. I keep taking Ian Rankin's detective stories from my library and I devour them in two days max, they're so good that when I start reading suddenly it's 2 am and I'm still not in bed!... ^^*~~ 
As for the knitting, I abandoned my violet pullover for a moment because I needed to buy more yarn and lengthen the body. I looked at some finished projects' photos and realised the other versions also look too short at the front, maybe it's because Japanese girls have shorter bodies than the Europeans and that's why the pullover looks fine on a Japanese designer. Anyway, it's on hold at the moment and I've been knitting something completely different, from the yarn I was given. I'll show you when there's anything presentable.
 

Żeby nie było, że wpis tak bez kota - kot jest! ^^*~~
I don't want you to stay catless, so here is the cat to sum up the post! ^^*~~


Friday, January 12, 2018

Pielmieni

Zaczęło się od tego, że Robertowi zachciało się pielmieni w rosole. W domu nie było półproduktów na twórczość własnoręczną a pora obiadu tuż tuż, więc zapytał, czy miałabym może ochotę na zjedzenie ich na mieście. 
It all started when Robert felt like eating pielmieni in broth on weekend. We didn't have the ingredients to make them and lunch time was coming so he asked whether I wanted to go out to eat them.




Mnie do pierogów namawiać nie trzeba, zjem każdą ilość i rodzaj o dowolnej porze dnia i nocy, *^v^*, tak więc wybraliśmy się do restauracji Babooshka, w której takowe podają - w rosole, ze śmietaną i natką pietruszki. Jakież było nasze rozczarowanie, kiedy okazało się, że 7 stycznia Babooshka (ta na Oboźnej, bo w Warszawie są dwie) była zamknięta!.....  Ponieważ do drugiej lokalizacji mieliśmy daleko a kiszki nam już nieźle marsza grały, ruszyliśmy Krakowskim Przedmieściem w poszukiwaniu innego obiadu i na szczęście trafiliśmy do Gruzji na Chmielnej, gdzie pielmieni - wprawdzie bez bulionu, spożyliśmy. Przy okazji dokonaliśmy smakowitego odkrycia bo zamówiliśmy gruzińskie pikle, które okazały się przepyszną kiszoną kapustą z burakami! ^^*~~
You don't really have to persuade me to eat dumplings, I can eat them anytime anywhere in any amount and type, *^v^*, so we went to Babooshka restaurant where they serve the good ones - in broth, with a dollop of sour cream and some chopped parsley. You can imagine the size of our disappointent when it turned out that on that day Babooshka was closed!... They have the second place in Warsaw but it was rather far from where we were, and our stomachs were so very empty at that point... So, we went for a short walk along the street and finished in Georgia restaurant where we had pielmieni with cream, not in broth. They were okay and we discovered something delicious - Georgian pickled cabbage with beetroot! ^^*~~




Jednak ten obiad pozostawił po sobie niedosyt i w tygodniu zabrałam się za przygotowanie pielmieni w domu, żeby zjeść je tak jak nam się wymarzyło, w gorącym smakowitym rosole. *^0^*
And yet, this lunch left some lack of taste and satisfaction and next week I decided to make pielmieni at home, to eat them in a broth just like we wanted. *^0^*




Przepis jaki wyszukałam jest prosty - zwyczajne ciasto na pierogi, nadzienie z  mielonego mięsa wieprzowo-wołowego, podane w gęstym aromatycznym mięsnym rosole, idealne na zimowy obiad. Ciasto na początku wydało mi się za twarde, mimo długiego wyrabiania, najpierw rękami w potem nawet 15 minut w KitchenAid hakiem do drożdżowego! Nie chciało się wałkować (na szczęście mam maszynkę do makaronu, na korbę, nie musiałam tego robić wałkiem!), szybko wysychało. Bałam się, że po ugotowaniu będzie tak samo twarde ale nie - wyszło przepyszne, mięciutkie! *^0^*
The recipe I found is rather easy - simple dumpling dough (flour, water, salt) and minced pork/beef stuffing served in a dense flavourful meat broth, perfect for a cold Winter diner.




To ja Was teraz zostawię z Akim, a sama pójdę pozajmować się mężem, który w środę zleciał z konia i teraz ledwo się rusza, i jest w domu na zwolnieniu... (ale już mu lepiej, proszę się nie przejmować!)
Do następnego razu! *^v^*
So, now I'll leave you with Aki and I'll go and take care of my husband who fell off the horse on Wednesday and now he's barely moving and is on sick leave for a while... (but he'll recover so do not worry please!)
Until next time! *^v^*




PS.: Sweter ma już cały korpus, chociaż muszę go przedłużyć, bo moja włóczka jest cieńsza niż zalecana i brakuje mi kilku centymetrów. No i dziergam rękawy, a to zawsze zajmuje najwięcej czasu, ech!...
PS.: My pullover has the whole body finished but I need to add some centemetres since my yarn is thinner than in the pattern. I've been working on the sleeves now and it takes soooo much time, as usual...

Friday, January 05, 2018

Klej ze słoików tylko tłuszczem


あけましておめでとうございます!
今年もよろしくお願いします!





Witam w nowym roku! *^V^*
Wiem,  że tytuł wpisu dziwaczny, ale to informacja do zapamiętania dla mnie. Dla Was też, jeśli macie problemy z usuwaniem kleju pozostałego po odlepieniu nalepek ze słoików. ^^*~~ Takie papierowe nalepki przeważnie schodzą łatwo pod wodą, ale często zostaje po nich klej i za nic nie można się go pozbyć, a okazuje się, że to bardzo łatwe - wystarczy posmarować słoik jakimś tłuszczem (olejem, masłem - no ale przy dzisiejszych cenach masła!.....), zostawić na 2 godziny i potem umyć go płynem do mycia naczyń. Sukces gwarantowany!
Welcome to my blog in a new year! *^V^*
I gave this post a strange title but it comes from a kitchen hack - how to remove labels from the jars. They usually come off easily from soaking in some water but very often the paper layer goes away but the glue stays on the glass. I need to remember this so I wrote the method to remove it in the title and you can use it too if you need it! ^^*~~ All you have to do is to cover the glue with some oil or butter and leave it like that for about 2 hours. After that just wash the jar in warm water with washing liquid, it really works!




Rozmawialiśmy ostatnio z mężem na temat ubrań i w tym kontekście zastanawialiśmy się, czy człowiek - no, na własnym przykładzie się zastanawialiśmy,  czyli człowiek ja i człowiek on, widzi samego siebie w lustrze obiektywnie. Czyli, czy tak naprawdę to co zakładamy na siebie naprawdę do nas pasuje (do figury, wieku, stylu życia) czy tylko tak nam się wydaje, bo chcielibyśmy, żeby pasowało. A w rzeczywistości ubranie, które wybieramy nas postarza albo odwrotnie - nosimy coś zbyt młodzieżowego i wyglądamy w tym śmiesznie. Dyskusja poprowadziła do wątku "jak ja się ubierałam, jak miałam około 20-tu lat" - czy bardzo inaczej? No i jak tak sobie porządnie poprzypominaliśmy, to wyszło na to, że wtedy nosiłam głównie spodnie, tshirty albo bluzy, glany, i w sumie tak samo ubierały się moje koleżanki... Sukienki i spódnice były u mnie rzadkością, kolorowe chusty zaczęłam nosić bo podpatrzyłam to u koleżanki w pracy, i tak naprawdę mój styl zaczął się rozwijać około 30-stki, a szczególnie kiedy zaczęłam coraz więcej szyć.
A jak Wy, moje około-rówieśniczki, ubierałyście się w okolicach 20-stki? Bardzo różnie od obecnej garderoby? Jestem ciekawa. *^o^*
We've been talking with Robert recently about the image we have in our heads about our clothes and clothing styles. Does a person really sees herself/himself objectively in the mirror, choosing this or that to wear? Does it really fit us or do we just think it does and we look too young/too old for some styles we choose? Do we look funny and cannot see it? Then the discussion went towards the question "what did I wear when I was around 20 years old? was it much different from what I wear nowadays?" . After giving it some thought I realised I had quite a boring wardrobe - I mainly wore trousers, t-shirts or sweatshirts, heavy boots, and my girl friends wore the same... I barely ever put on skirts or dresses, colourful scarves came to me after I started working in an office and met a friend who wore them a lot, my current style started to develop when I was around 30 yrs old and started to sew more and more.
I'm curious how about you, my age-mates? What was your dressing style when you were in your 20's? Similar to or different from now? *^o^*



Od jakiegoś czasu chodzi za mną pomysł uszycia sobie płaszcza i ostatnio przypomniałam sobie, że kiedyś już popełniłam jeden płaszcz! *^v^* Kiedy o tym wspomniałam Eri poprosiła, żeby go pokazać i na szczęście mam kilka zdjęć! Było to przed czasami blogowania w 2004 roku i jakoś nigdy nigdzie go nie pokazywałam na zdjęciach, a nawet często go nosiłam. Model był dość fikuśny, pochodził z Burdy ale nie ze standardowej linii tylko był to płaszcz 137  projektantki Anett Rostel z numeru październikowego 2003 roku (polecam stronę Anett, bardzo ciekawe projekty!). W oryginale z pięknej czerwonej cupry, w mojej wersji z beżowej tkaniny obiciowej.
For some time now I've been thinking about sewing myself a coat and recently I recalled the one I made ages ago! *^v^* When I mentioned it Eri said she wanted to see it and I have some photos! It was before the blog times in 2004 and I remember wearing it quite often then. I chose quirky pattern, it was from Burda magazine but not from their usual line but the designer's model by Anett Rostel, pattern 137 from Burda X/2003. In the original it was made from red cupra, my version was from the beige upholstery fabric.




Pamiętam, że bardzo się denerwowałam pracując nad tym projektem bo wydawał mi się niesamowicie skomplikowany i pierwszy raz w życiu robiłam wszystko według opisu w Burdzie czytając każde zdanie po kilka razy! *^v^* Udało mi się wszystko - i kieszenie ukryte w przednich szwach, i kołnierz-stójka, i nawet wszycie podszewki!
I remember I was very nervous while making it because I thought it to be extremely difficult and I did everything sentence by sentence like it was described in the magazine, reading each line several times! *^v^* I managed to succeed, even the pockets hidden in the front seams, stand-up collar and even the lining!





Uważam, że osiągnęłam całkiem niezły efekt, chociaż płaszcz uznaję bardziej za ozdobny niż za użytkowy - zapięcie kończy się w talii (ukryta listwa guzikowa) a szeroki kołnierz luźno otacza szyję, tkaninę wybrałam zupełnie szaloną (i pewnie niezbyt odpowiednią na ten model)!... ^^*~~ Uszyłam do kompletu torbę na ramię i kapelusz, i pamiętam, że jeden mój kolega był tym faktem niesamowicie ubawiony, że jestem tak komplementarnie ubrana w taki sam wzór! Model jest ciekawy i zwróci uwagę uszyty nawet z mniej rzucającego się w oczy materiału, mogę go polecić! *^o^*
I think I made quite a good job although this model seems to me more decorative than practical - the buttons in the hidden button band reach only to the waistline, the stand-up collar is very wide at the sides, I chose a crazy fabric (probably the poor choice for a coat anyway)!... ^^*~~ I also made a matching bag and a hat, and I remember my friend was very surprised and amused by the fact I wore the same fabric all over me! This pattern is very interesting and it will attract attention even when it's made from less flashy fabric, I can recommend this coat! *^o^*




Ponieważ ostatnio pojawiły się głosy, że na blogu jest za mało kotów, to dzisiaj koty przewijały się w całym wpisie, mam nadzieję, że trochę Was to usatysfakcjonowało. *^v^*
Because there's been voices that there were no cats on the blog, today I added a bunch of photos, I hope it satisfies you for now. *^v^*




PS.: Fioletowy sweter na drutach powstaje, chociaż weszłam w fazę miliona oczek prawych i jakoś zaczął mi się dłużyć... Dodatkowo uszkodziłam sobie palec i muszę robić przerwy odpoczynkowe w dzierganiu. Ale kiedyś dojdę do końca i pochwalę się efektami, na razie przymiarki dają całkiem zadowalające  rezultaty. ^^*~~
PS.: I've been knitting my violet pullover although I'm in the million knit stitches phase at the moment and it's a bit boring... What's more, I hurt a finger and I need to take rests after several rounds. But when it's finished I'll share the result, at the moment it looks promising. ^^*~~