Tuesday, January 23, 2018

Na pocieszenie



Mąż wciąż na zwolnieniu, do początku lutego, a zrastał się będzie nawet do sześciu miesięcy, ech...
W związku z tym, że niewiele mu wolno, spacerujemy po okolicy i zważywszy na okoliczności przyrody zwiedzamy głównie lekarzy oraz lokalne knajpki, wypijając morze kawy i herbaty w Green Cafe Nero i Organic Coffee, i nie żałując sobie deserów na pocieszenie. 
Husband is still on sick leave, till the beginning of February, and the healing process may take as long as six months....
Because he's not allowed to do much we take slow walks around the neighbourhood, and because it's Winter we mainly visit cafes and local bars, drinking lots of coffee and tea, and eating cakes for better mood.




Czasami jadamy też obiady, na przykład wietnamską zupę pho w Pho Toan:
Sometimes we also eat lunches, for example Vietnamese pho soup in Pho Toan:




Albo japoński oyakodon i zupę miso w Peko Peko:
Or Japanese oyakodon and miso soup in Peko Peko:





Niektóre obiady stają się inspiracją do własnych eksperymentów kulinarnych. Na przykład, wracając od lekarza trafiliśmy przypadkiem do Kuminu, małej knajpki na warszawskim Wilanowie, gdzie właścicielka uraczyła nas przepyszną ucztą libańską! Wszystko było świetne, ale najbardziej nasze serca i podniebienia skradła taca przystawek.
Some dishes became inspirations for my own experiments. For example, on our way from the doctor we stumbled upon the Lebanese bar Kumin where we were served delicious food, including the set of starters!


(od lewej: muhammara, tabouleh, hummus, na dole: bakłażan smażony, kiszona marchew z kminem i ezme)

Taką ucztę z wieloma warzywnymi pastami już kiedyś robiłam (i zamierzam ją powtórzyć!), ale na razie zabrałam się za kiszonki. Marchewka z kuminem wyjątkowo posmakowała Robertowi a różowa rzodkiew jest zarówno smaczna jak i efektowna! Byliśmy też w gruzińskiej restauracji na pierogach, a do nich podano nam zaróżowioną od buraczka kapustę kiszoną i oczywiście musiałam sobie taką zrobić w domu! *^V^* Po tygodniu wszystkie trzy kiszonki są "małosolne", ale wiążę z nimi wielkie nadzieje w dalszym procesie kiszenia!
I prepared a similar set some time ago (and going to repeat that soon!), but for now I started with pickles. Robert especially liked carrot with cumin, pink radish is both tasty and decorative. When we were in a Georgian restaurant recently we were served pink pickled cabbage with beetroot (hence the colour), so of course I had to make it as well! *^V^*After one week in brine the veggies are slightly sour but I hope for their development with time!




Oprócz gotowania (lub nie) i jedzenia ostatnio głównie czytam, bo raz za razem połykam kolejne kryminały Iana Rankina o detektywie Rebusie! ^^*~~ Na serio trzaskam je jeden za drugim, już pięć przeczytałam i na szczęście jest jeszcze kilka! A to książki z rodzaju takich, że niby nic, ale jak się zacznie czytać to nie można przestać i nie wiadomo kiedy robi się 2 w nocy!...
Robótkowo na chwilę zniechęciłam się do fioletowego pulowera, bo muszę dokupić włóczkę i wydłużyć korpus. Popatrzyłam na zdjęcia innych dziergających i u nich też jakoś kuso wyszło, podejrzewam, że to może być spowodowane tym, że Japonki mają krótsze korpusy i ten sweter na Japonce będzie wyglądał na w sam raz, podczas, gdy dla Europejki będzie za krótki. Tak więc, chwilowo dziergam coś innego, z podarowanej włóczki. Dopiero zaczęłam, więc pokażę jak już będzie co pokazywać.
Apart from cooking (or not) and eating I've been mainly reading recently. I keep taking Ian Rankin's detective stories from my library and I devour them in two days max, they're so good that when I start reading suddenly it's 2 am and I'm still not in bed!... ^^*~~ 
As for the knitting, I abandoned my violet pullover for a moment because I needed to buy more yarn and lengthen the body. I looked at some finished projects' photos and realised the other versions also look too short at the front, maybe it's because Japanese girls have shorter bodies than the Europeans and that's why the pullover looks fine on a Japanese designer. Anyway, it's on hold at the moment and I've been knitting something completely different, from the yarn I was given. I'll show you when there's anything presentable.
 

Żeby nie było, że wpis tak bez kota - kot jest! ^^*~~
I don't want you to stay catless, so here is the cat to sum up the post! ^^*~~


8 comments:

  1. Dziękuję za "kiszonkową " inspirację:).
    Mężowi przekaz życzenia szybkiej rekonwalescencji. Podobno złamanej kości dobrze robi leżący na niej i mruczący kot:). Nie żartuję, tę wiedzę uzyskałam chodząc na rehabilitację w Niemczech, właścicielka Holenderka była bardzo poważna i polecała.... kota na złamany bark :)
    Jednym słowem, kot jest dobry na wszystko:)
    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mąż bardzo dziękuje i mówi, że on się zgadza z tą kocia teorią, ale bardzo trudno jest przymocować koty dookoła lędźwi, nie chcą się utrzymać przyczepione!... *^W^*
      A że kot jest dobry na wszystko to wiadomo!

      Delete
  2. Sorry to hear that Robert is unwell. He that he is healing and enjoying your wonderful meals.
    Love, love the cat photos.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Thank you, yes, he is healing, although it's a slow and painful process, he broke two pieces of vertebrae in the lumbar part of the spine. Nothing life threatening but hurts a lot when moving and he cannot bend down to pick up sth from the floor or lace the shoes. And no horse riding for him for a while of course!

      Delete
  3. Pocieszenia są ważne, a już takie z bezą, to na pewno! Ja mam zakaz pieczenia bezy, bo to jedyny deser, jakiemu nie umiem się oprzeć. Mogę napiec cztery blachy - i tak zjem. :D
    Zdrowia dla męża!! A kot na portrecie - przepiękny. :))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja kiedyś nie byłam wielka fanką bezy, ale od jakiegoś czasu mam "bezowy okres"! ^^*~~ W sumie, gdyby nie ten cukier i krem, to beza składa się wyłącznie z białka. Gdyby nie cukier i krem... *^W^*
      Dziękuję w imieniu męża!

      Delete
  4. Dwa wpisy przeczytane u Ciebie i zrobiłam się głodna :P Idę do kuchni coś zjeść :P Życzę szybkiego powrotu do zdrowia :)
    Ps. Kotek!!!:)))) Moje serce się raduje!!! :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. A wiesz, że ja czasami przeglądam bloga w poszukiwaniu czegoś i jak patrzę na te zdjęcia jedzenia, to też głodnieję!... *^V^*
      Bardzo dziękuję w imieniu męża!

      Delete