Tuesday, September 25, 2012

Pomidor / Tomato


Czy widzicie to, co ja? *^o^*
Do you see what I see? *^o^*


Mój niezbędnik już w domu i na swoim nowym miejscu, i nie oparłam się, żeby go z miejsca do czegoś nie wykorzystać. Ponieważ od jakiegoś czasu chodziła za mną bułka z pieczarkami (kto pamięta, że kupowało się takie na Starówce? ^^*~~), upiekłam bułeczki z pieczarkami. Są świetne, bo smakują dobrze na ciepło i na zimno, i nadają się do zabrania do pracy.
My helper is on his proper new place in my kitchen so I couldn't resist and just had tomake good use of it. Because I've been thinking about that food for a while I made the yeast buns with mushrooms. They're good both hot and cooled, and they're easy to take for lunch to work.


A dzisiaj mam dzień pod znakiem pomidora - suszę pomidory w piekarniku (100 stopni, kilka godzin), i będę je potem upychać do słoików i zalewać oliwą.
Today is a tomato day at my place - I put them into the oven to dry (100 C, several hours), and then I'll stick them into the jars and cover with olive oil.



A także maluję paznokcie na pomidorowo! *^o^*
And I painted my nails tomato red! *^o^*


Saturday, September 22, 2012

Czasami / Sometimes

Czasami zastanawiam się, czy nie czas zamknąć bloga i zaprzestać pisania - w końcu robię to od tylu lat, już wszystko o mnie wiecie, wszystko Wam pokazałam, wszystkim się podzieliłam. A potem czytam takie komentarze jak Igi: "Niecierpliwie czekam, lubię czytać Twój blog." albo BWD: "Bardzo lubię Twój blog i zaglądam tu każdego dnia. " albo słowa Sorbet: "Bardzo lubię tu zaglądać, tak swojsko." i myślę, że może jeszcze popisać, skoro ktoś jeszcze tu zagląda. ~*^o^*~
Sometimes I think about closing the blog - I've been writing for so many years that I feel I've shared everything and there's nothing more to add. But then I read you comments, telling me how you like coming by and checking what's new, and then I postpone my decision. ~*^o^*~

Dzisiaj na początek obiecane przepisy, bo znowu coś zgotowałam. ^^*~~
Po pierwsze, czy lubicie ozorki? To taki niepopularny rodzaj mięsa, ale można go przyrządzić w niesamowity sposób, na przykład po chińsku w sosie z pieprzem syczuańskim. (dziękujemy Squirk za podsunięcie przepisu!) Wychodzi genialnie mięciutka, aromatyczna i pyszna potrawa, nad którą mąż wznosił "achy" i "ochy" z każdym kęsem! *^o^* (ja sama też powznosiłam, a co! ^^*~~)
Today, first the recipes I promised to share, because I cooked something agan. ^^*~~
Do you like cow's tongue? It's not a very popular piece od meat and it can be cooked in an amazing way - with Sechuan pepper Chinese style. (thank you Squirk for the recipe!) The result is a soft, yummy, full of flavour dish that was a winner at our dinner table! *^o^*



Po drugie, znalazłam starą książkę kucharską z serii Biblioteczki Poradnika Domowego i wypróbowałam z niej przepis na pasztet. Pasztety są jednym z moich ulubionych dodatków kanapkowych a ten kusił prostotą wykonania i niskim kosztem składników, i rzeczywiście nie zawiódł oczekiwań, a nawet je przerósł, ponieważ smakuje mężowi, który nie jada wątróbki! *^v^*~~
Następnym razem przepis nieco zmodyfikuję, bo dodatek sera żółtego wydaje się zbędny i nic nie wnoszący do smaku ani konsystencji, a jedno jajko to za mało na porządne związanie masy, dodam dwa.
Then, I found and old cookbook and decided to make a pathe. Pathes are one of my favourite foods and this one seemed easy and cheap to make, and it turned out better than I expected because even my husband liked it (and he doesn't eat liver at all!).
Next time I'm going to modify the recipe because cheese doesn't add much to the final taste and one egg isn't enough to bind the pathe, I'll add two.


Przepis (z modyfikacjami):
250 g wątróbki wieprzowej
łyżka smalcu
3 łyżki masła
2 jaja
duża cebula
łyżka gęstej śmietany
2 łyżki bułki tartej
sól, pieprz
Pokroić wątróbkę i cebulę w plastry, przesmażyć na smalcu, podlać wodą i dusić pod przykryciem 15 minut, przestudzić, dwukrotnie przepuścić przez maszynkę do mielenia. Utrzeć masło z żółtkami, stopniowo dodawać zmieloną wątróbkę, śmietanę, doprawić do smaku solą i pieprzem. Na koniec delikatnie wmieszać białka ubite na sztywną pianę. Przełożyć masę do foremki posmarowanej masłem i wysypanej bułką tartą, piec 25-30 minut w 180 stopniach, po wystudzeniu schłodzić w lodówce.

Recipe (modified):
250 g pork liver
1 Tsp lard
3 Tsp butter
2 eggs
big onion
1 Tsp of thick cream
1 Tsp bread crumbs
salt, pepper
Cut liver and onion in slices, fry on the lard for a moment, then add a splash of water and simmer under the lid for 15 minutes, cool down, grind them twice. Mix the butter with egg yoke, then add ground liver, cream, salt and pepper to taste. Then add the whipped egg whites. Butter the pathe form and cover it with bread crumbs. Pour in the mixture and bake for 25-30 minutes in 180 C. Cool down and transfer to the fridge to set.
***

A w ogóle to jaki jest najlepszy sposób, żeby przyprawić mnie o zawał serca?
Należy stanąć za moimi plecami i zawołać: "Zobacz, zobacz!" i pokazać mi na przykład coś takiego:
And what is the best way to give me a heart attack?
You should stand behind me and say: "Look! Look!" and for example show me something like that:


Skąd mamy taki plakat nie mam pojęcia, grunt, że pokazanie się w nim znienacka wywołuje efekt odpowiedni - pisk, zatchnięcie się, przewrócenie oczami, bladość i załamanie rąk... ^^*~~
I have no idea where did we get that poster but showing it to me gave the perfect result - a shout, stopped breath, pale face, resignation... ^^*~~

Miałam w ten weekend szyć - dla siebie i dla lalki. Obydwa te plany spaliły na panewce z różnych powodów, między innymi z takiego, że podźwigałam się wczoraj i dziś leżę pod kocem z bolącym krzyżem - to samo zrobiłam sobie przed Sylwestrem trzy lata temu i pewnie za kilka dni dojdę do siebie, ale na razie jest tak sobie.
Wyobrażacie sobie, że w Leclercu nie sprzedają gazetek robótkowych i nie kupiłam październikowego numeru Burdy?!... Trzymajcie się ciepło i nie podnoście ciężkich przedmiotów!
I wanted to sew things this weekend - for me and for a doll. I cannot do this for several reasons but mainly because I lifted something very heavy and I hurt my back - just like I did before the New Year's Party three years ago, I'll probably be as good as new in a few days but now I'm under the blanket on the sofa, in pain.
Can you imagine that they don't sell craft magazines in the supermarket near my place so I couldn't buy the October Burda issue today?!... Keep warm and don't lift anything heavy!

Sunday, September 16, 2012

Dom przetworami i dyniami pachnący

Na początek obiecana sałatka z cukinii.
Oryginał przepisu jest stąd, ale wzięłam pod uwagę komentarze Eli i zmieniłam przepis, bo według oryginału mamy sałatkę z ogórków, cukinii, cebuli i marchewki, a ja chciałam przede wszystkim z cukinii. *^v^*
First, the zucchini salad.
Original comes from here, but I considered Ela's ideas and changed it, because from that recipe we end up with cucumber-zucchini-onion-carrot salad and I wanted the most-of-all-zucchini salad. *^v^*

Moja wersja (z uwagami Eli)
1 kg cukinii (2 średnie sztuki)
1 duża cebula
1 duża marchewka
1 duża czerwona papryka
2 łyżki soli
1,5 szkl. cukru
1 szkl. octu jabłkowego 6%
2 ł curry
2 ł gorczycy 
kilka ziaren ziela ang 
kilka liści laurowych
Cukinię pokroić w plasterki, marchew zetrzeć na tarce, paprykę oczyścić z gniazd nasiennych i pokroić w kostkę. Cebulę pokroić w półplasteki i poddusić na oleju. Wszystkie składniki wymieszać, odstawić na godzinę. Następnie wkładać do słoików i pasteryzować.

My version (with Ela's ideas) 
1 kg zucchni (2 medium)
1 big onion
1 big carrot
1 big red pepper
2 Ł salt1,5 c sugar
1 c cider vinegar 6%
2 ł curry
2 ł mustard seeds
several all spice seeds
several laurel leaves
Slice the zucchinis, shred the carrots, remove seeds from the pepper and cut it int small cubes. Slice the onions and fry it for a moment until tender. Mix all the ingredients, let it stay for an hour, then put them into the jars and pasteurise.  


Zrobiłam też dwa przetwory improwizacyjne: jeden to papryka do sałatek - upiekłam papryki, zdjęłam z nich skórę, pokroiłam w plastry, wymieszałam z posiekanym ząbkiem czosnku, ułożyłam w słoiku, zalałam oliwą i zapasteryzowałam.
I also made two preserves improvised: the first one was the pepper for salads - I baked some peppers, removed the skins, sliced them, mixed with crush garlic clove, put them in a jar and pasteurised.

Drugi przetworowy spontan to kiszone cukinie - kupiłam kilogram okrągłych cukinii w dwóch kolorach i postanowiłam zobaczyć, czy uda się je ukisić, więc wrzuciłam je do słoja, obłożyłam koprem, chrzanem, czosnkiem, gorczycą, liściem laurowym, kawałkiem imbiru i czerwonym chilli i zalałam solanką (1 l wody z kranu + 1 czubata łyżka soli). O efektach będę informować za czas jakiś.
The second spontaneous preserve were the pickled zucchinis - I bought a kilo of small round zucchinis in two colours and I decided to check whether they could be pickled, so I put them into a jar together with dill, horseradish, garlic, mustard seeds, laurel leaf, a piece of ginger and red chilli, and I poured the pickling salty water on them (1 l tap water + 1 heaped tablespoon of salt). I'll keep you posted whether that experiment succeded or failed.


Zrobiłam też ogórki konserwowe według tego przepisu.
I also prepared pickled cucumbers from this recipe.


I melduję, że zarówno pomidory jak i ogórki, które kisiłam tydzień temu mają się smacznie - otworzyłam słoiki do spróbowania, czy się aby nie zepsuły, bo z ogórkami kiszonymi to różnie bywa, ale na razie jest super. *^-^* (informacyjnie - nie moczę ogórków przed kwaszeniem, tylko opłukuję je pod bieżącą wodą z piasku, a zalewę robię ze zwykłej kranówki)
And I'd like to inform you that both my pickled tomatoes and cucumbers from last week are very good - I opened the jars on Saturday to check what's going on there, because sometimes it can be difficult with cucumbers and they go rotten, but at the moment everything is just tasty and perfect. *^-^* (just to let you know - I don't soak cucumbers in water before pickling, just wash away the dirt, and I use tap water for the salty marinate)

A sobotę nakupiłam dyń: muszkatołową (musquée de Provence), piżmową Early Butternut, Blue Ballet i makaronową Stripetti, na razie zdobią balkon ale już w tym tygodniu zacznę je zjadać, na początek pójdzie nasza ukochana zupa karaibska (z moją modyfikacją - zamieniam suche curry na ostrą mokra czerwoną pastę curry i dorzucam na koniec gotowania puszkę ciecierzycy). Sprawdziłam, że w zeszłym roku sezon dyniowy zaczęłam 2 października, teraz mam szybszy start! *^o^*~~~
And on Saturday I also did some shopping and bought pumpkins: musquée de Provence, Early Butternut, Blue Ballet and Stripetti spaghetti squash. They are decorating my balcony at the moment but I'll initiate the pumpkin season this week with our favourite Carribean soup (my alteration - I add moist hot red chilli paste instead of dried curry and just before taking it off the heat I add a can of chickpeas). I checked my blog and it turned out that last year I started the pumpkin season on the 2nd October, this year I did it earlier! *^o^*~~~

Uprzedzając pytania, skąd mam takie dynie - w sierpniu i wrześniu w ramach akcji Zielony Jazdów w weekendy obok Centrum Sztuki Współczesnej ze swoim straganem z warzywami rozstawiało się gospodarstwo Majlertów. Wczoraj było jak się okazało ostatnie spotkanie tej akcji i udało mi się na nie dotrzeć i kupić dynie, natomiast gospodarstwo to prowadzi sklepik w Warszawie na Białołęce, na ulicy Wyspiarskiej 45. Z mojego punktu widzenia jest to bardzo daleko (ode mnie po drugiej stronie miasta po przekątnej) i na pewno nie będę tam jeździć po warzywa, ale po mojej stronie Warszawy w Lesznowoli zaopatrywałam się w dynie w zeszłym roku i pewnie w październiku tam właśnie pojedziemy (nie sposób przeoczyć stoisk z dyniami, bo są rozstawione w jednym miejscu na drodze między Piasecznem a Magdalenką).
Natomiast w tym roku obserwuję bardzo pozytywne zjawisko na normalnych bazarach - oprócz tradycyjnej dyni melonowej widzę inne gatunki (piżmową, Hokkaido), co oznacza, że nasi rolnicy idą po rozum do głowy i zaczynają odpowiadać na zapotrzebowanie klientów, a klienci chcą jeść różne dynie! ~^v^~


Przede mną jeszcze powidła śliwkowe i czekośliwka, przecier dyniowy na zimowe zupy, pewnie jeszcze trochę przecierów pomidorowych, kiszonych ogórków, może jeszcze coś wyszperam ciekawego, wtedy nie omieszkam podzielić się pomysłami. *^o^* 
A na razie przeglądam włóczki i moją kolejkę na Ravelry i... nie wiem, co mam teraz dziergać, ech!....... I rozważam zamianę kołdry letniej na zimową, definitywnie mamy już jesień.
There's still plum jam to make and choco-plum jam, pumpkin paste for Winter soups, maybe some more tomato paste and I might find something interesting to preserve, if so I'll share it with you. *^o^*
At the moment, I've been checking my stash of yarns and looking through my knitting queue on Ravelry and.... I'm not inspired at all and don't know what to knit, duh!......... And I've been thinking about changing the Summer duvet into a Winter one, Autumn is definitely here.

Wednesday, September 12, 2012

Dom przetworami pachnący II

Myliłby się ten, co by pomyślał, że już zakończyłam przetwarzanie. *^v^* Proceder wciąż trwa i udało mi się wreszcie skończyć z jabłkami - trzy szarlotki pod rząd (jedna w domu i dwie zabrane w gości) oraz kilka słoiczków marmolady jabłkowo-marchewkowej załatwiło sprawę. I po jabłkach, jak to mówią! *^o^*
Marmoladę zrobiłam tak: 1 kg marchewki pokroić drobniutko, tak samo 1 kg jabłek i 2 obrane cytryny, wrzucić do garnka, zalać 1 szkl. wody, dosypać 40 dkg cukru, dodać sok z 1 cytryny i 3 łyż. ekstraktu waniliowego. Gotować na małym ogniu aż wszystko będzie miękkie, wyłączyć gaz, zmiksować na gładko, zapakować do słoików, pasteryzować 20 minut w piecu w 120 C.
Someone might think I've stopped preserving but that person would be so wrong. *^v^* I finally managed to finish the 20 kg of apples - three apple pies (one for us and two to be taken while visiting) and an apple-carrot marmalade, and we're done.
How to make the marmalade: put in a pot 1 kg of carrots, 1 kg of apples and two lemons - all of them peeled and cut into small pieces. Add 40 dkg of sugar, juice from one lemon and 3 tsp of vanilla extract. Simmer until everything is soft, mix it into a smooth paste, put in the jars, pasteurise for 20 minutes in 120 C oven.



Zakisiłam też pomidory (dokładnie tak, jak się kisi ogórki, a, o tak). Nigdy tego nie robiłam, a to podobno przysmak kuchni ukraińskiej. Posmakujemy za jakiś czas, a na razie cieszą oczy.
I also made tomatoes pickled in salty water, just like we do with cucumbers, but the tomatoes is the Ukrainian idea. I've never eaten those but I've heard they're very good, they're the feast for the eyes for now.



Nie zapomniałam o kiszonych ogórkach, klasyczna zalewa taka jak przy pomidorach powyżej. Przy okazji nastawiłam trochę małosolnych dla męża, lubi je takie jednodniowe. *^o^*
I didn't forget about the pickled cucumbers, classic style just like the tomatoes above. I also prepared some "little salty" version for my husband, he likes to eat them just after one day od pickling. *^o^*


A z ogórków zrobiłam jeszcze surówkę z czosnkiem poleconą przez Squirk, pyszna i dobra na zimowe przeziębienia.
And I also made a Winter cucumber salad with garlic recommended by Squirk, tasty and great for the cold.


Miałam robić ajwar, ale cena papryki taka, że nie bardzo opłaca się ją przetwarzać na kilka malutkich słoiczków pasty, więc zmieniłam plan i zrobiłam paprykę marynowaną.
I wanted to make some ajwar sauce but pepper is too expensive to turn it into few small jars of paste so I changed the plan and made some pickled peppers.



Zaeksperymentowałam też z marynowanymi śliwkami, ale w nietypowej wersji na słodko.
I also experimented with pickled plums, but in the interesting sweet version.



Oraz kupiłam pierwszą dynię w tym sezonie - oczywiście najsmaczniejszą Hokkaido! Dyniowe szaleństwo kulinarne uważam za oficjalnie rozpoczęte. ~*^..^*~
I bought my first pumpkin this season - of course the most delicious Hokkaido! Let me declare the pumpkin culinary craziness officially open.  ~*^..^*~

I dostałam pierwszą dynię.
No tak, dostałam najpierw jedną, ale Ela tak ładnie prosiła, żebym ją wybawiła od tej drugiej, bo sama ma jeszcze kilka na grządce... No to wzięłam, nie zmarnuje się! *^v^*~~
(To w ogóle jest śmieszna sprawa z tymi dyniami, bo były wyhodowane z pestek odmiany Hokkaido i jak widać zachowały kolor tej odmiany, natomiast poszły w rozmiar giganta, taka ciekawostka przyrodnicza!)
And I received my first pumpkin.
Well, yes, I got one pumpkin but then Ela asked me so nicely to take the other one too because she still had several more in the garden so I just couldn't resist! *^v^*~~
(It's a funny thing with these pumpkins, they were grown from the Hokkaido seeds and as you can see they kept the colour but something changed on the way and they grew to the size of a giant pumpkin!)

A podczas wymiany słoiczków (bo nie z pustymi rękami tam poszłam po tę dynię) dostały mi się przetwory z cukinii. Po prawej widzicie dżem z cukinii, a po lewej - hm,... no właśnie wczoraj do kolacji mieliśmy tylko uszczknąć tej sałatki cukiniowej z curry, tylko spróbować, ale tak szybko znikała, że nie nadążałam z dokładaniem do miseczki i już poprosiłam o przepis! ~*^..^*~
And when we exchanged the jars with our pickles (I went to visit Ela with a small gift) I received some zucchini preserves. On the right there's a zucchini jam and on the left there is what's left of the zucchini curry salad...We only wanted to give it a try last night and just taste the curriness of it, but I kept adding more and more to the salad dish and we almost ate it all... I already asked for the recipe! ~*^..^*~

Dzisiaj przywozimy wreszcie nasze ubrania (nie mamy jeszcze szaf, ale już się robi zimno i potrzebuję coś więcej niż letnie koszulki) oraz jedziemy do magazynu po lalki i sprzęt kuchenny, stęskniłam się za domowym chlebem! *^v^*
Today we are going to finally bring home our clothes (there's no wardrobes yet but it's getting cold and I need more than just a few Summer tshirts) and we're bringing the dolls and kitchen helpers from the outside storage, I so miss homemade bread! *^v^*

Tuesday, September 11, 2012

Zapomniałam / I forgot

Przez trzy lata mieszkania w innej dzielnicy zapomniałam, jak ciche jest życie w naszym starym mieszkaniu.
Tam, może pamiętacie, narzekałam na ciągły hałas od świtu do ... świtu czasami, bo całonocne imprezy zdarzały się czasami nawet dwa razy w każdym tygodniu. Okna naszej sypialni na pierwszym piętrze wychodziły na wejście do bloku obok na wyciągnięcie ręki, więc od wschodu do zachodu słońca, a i potem słychać było pikanie domofonu, trzaskanie drzwiami, rozmowy, tupanie, regularnie przed wejściem zatrzymywały się dwie lub trzy sąsiadki, żeby porozmawiać. Z kolei balkon wychodził na niesławną żul-ławeczkę, okupowaną, lato czy zima, przez grupy emerytów albo dresiarzy, z nieodłącznymi szklanymi atrybutami. Dodajmy do tego przedszkole po lewo i plac zabaw dla dzieci po prawo, i ciągle gryzące się psy puszczane bez smyczy, i mamy pełen obraz akustyczny naszego poprzedniego miejsca zamieszkania.
For the past three years of living in another district I forgot how living in our current place was silent.
You may remember my ranting about the constant noise from dawn till... dawn sometimes, because there was the time when all night parties in our building happened even twice a week. Our bedroom windows on the first floor faced the entrance to the next building very close by so all day long there was the sound of the intercom, door slamming, people talking, steps, neighbours stopping there to chat. Our living room balcony faced the unfamous bench with drunkards sitting there, Summer or Winter alike. To the left there was a kindergarten and to the right - a playground for small children, and additionally people kept walking their dogs without a leash so they attacked one another and barked. So you can imagine the level of noise we experienced living there.

A teraz... Mimo, że to już dwa tygodnie, wciąż jestem zaskoczona ilością ciszy, jaka mnie otacza. Mieszkamy na parterze a okna naszego pokoju dziennego i kuchni znajdują się obok wejścia do bloku i samo to powinno być źródłem hałasu, a nie jest - owszem, ludzie wchodzą i wychodzą, pod oknami przejedzie czasami samochód po osiedlowej uliczce, ale po 19:00, kiedy pracujący wrócą już z pracy, robi się cisza. Podczas remontu wygłuszyliśmy ścianę przylegającą bezpośrednio do klatki schodowej i kupiliśmy nowe wyciszone drzwi, i to na pewno ma dodatkowy wpływ na izolację od dźwięków z klatki schodowej i windy.
And now... It's two weeks now and I'm still suprised with the amount of silence that surrounds us. We live on the ground floor and our kitchen and living room windows are next to the entrance to the building, and that fact should cause a lot of noise, but it doesn't.  Of course, people come in and out, there is a car or two passing by along the small alley next to the block of flats, but after 7 pm when all the working adults come back home from work, the building is just silent. During renovation we placed a special soundproofing on the wall we share with the staircase and we also bought the soundproof door, and it definitely helps to isolate our flat from the outside noise, too. 

A w sypialni to już mamy prawdziwe Eldorado! *^v^* Po części, zasługą tego jest fakt, że zamieniliśmy funkcję pomieszczeń - z założenia pokojem dziennym jest największy pokój z balkonem, a sypialnia mieści się po drugiej stronie budynku, a my na sypialnię przeznaczyliśmy "duży pokój", a małe pomieszczenie przylegające do kuchni zamieniliśmy w pokój dzienny (usunęliśmy ścianę), i dzięki temu nie śpimy od strony wejścia do bloku, które rankiem jest najbardziej hałaśliwe. 
A co do innego rodzaju hałasów, weźmy na przykład zeszłą sobotę - kiedy wracaliśmy do domu po 23:00 usłyszeliśmy, że niewysoko nad naszym mieszkaniem trwała głośna impreza. Kiedy weszliśmy do domu, nie było słychać niczego, bo tak nas pięknie izoluje loggia zamykana szybami. ^^*~~ 
Rano szyby są wciąż zamknięte (odsuwam je, kiedy wstaję), więc możemy spać do woli i nie budzą nas żadne hałasy z zewnątrz, ale nawet, gdy szyby są otwarte, słychać tylko daleki szmer miasta przefiltrowany małym lasem, który mamy tuż za balkonem.
It gets even better in the bedroom! *^v^* Partly due to the fact that we switched the rooms - usually the living room is the biggest room with the balcony, but we decided to use it as our bedroom and organise the living room next to kitchen, on the other side of the building - the noisy one in the early morning with the entrance door to the block of flats, so we sleep in silence.
As far as other type of noise is concerned - last Saturday we came home around 11 pm and realised there was some loud party in the flat somewhere close above ours. But when we entered the apartment it turned out that our loggia with closed outside windows isolates our bedroom from any outside noise. ^^*~~ 
In the morning the windows are still closed (I open them when I get up), so we can sleep as long as we want and nothing wakes us up, and even with the open outside windows there is only a distant murmur of the city filtered through the trees.

Ale to nie wszystko.
Kiedy mieszkaliśmy tutaj przed trzema laty, moją zmorą było to, że nasze mieszkanie jest pierwsze na klatce schodowej. Co to oznacza? Że każdy, ktokolwiek miał jakikolwiek powód, żeby wejść do środka, dzwonił domofonem właśnie do mnie! Baba z mięsem, facet z kartoflami, ulotki, świadkowie Jehowy, "ja z administracji do węzła cieplnego", "chciałbym zostawić paczkę dla sąsiadów...", itd, itd... 
Potem przeprowadziliśmy się do mieszkania na pierwszym piętrze i już myślałam, że będzie spokój, ale... okazało się, że numer 5 jest tak pięknie umieszczony pośrodku tablicy z cyframi na domofonie, że najłatwiej się go zauważa i wciska.... 
But that's not all.
When we lived here in the past, my nightmare was the fact that our flat had the first number. What it meant was that anyone using intercom wanting to get inside for any reason called my number! A woman with meat for sale, a man with potatoes, leaflets, Jehowa witnesses, from building's administration, postman with letters for the neighbours who weren't home, ect, ect.....
Then we moved out to another place, on the first floor and I thought my nightmare with constant incoming calls on my door would be over but... it turned out number 5 was so conveniently placed in the middle of the intercom's panel that everyone noticed it first and pressed it eagerly...

Rozwiązanie okazało się najprostsze na świecie a wyszło nam całkiem przypadkiem - podczas remontu zdemontowaliśmy stary domofon i po prostu nie było okazji, żeby kupić i zamontować nowy... ~*^o^*~
Nasz dom to nasza mała twierdza, w której nie przyjmujemy niezapowiedzianych nieznajomych, więc nie będzie problemu, jeśli nie będziemy świadomi, że dzwonili, a znajomym mówimy, żeby dali nam znać na telefon, kiedy pojawią się przed naszym blokiem, a wtedy wychodzimy na klatkę i otwieramy im drzwi. Tak samo kurier - zawsze dostaje numer telefonu i również wychodzę mu naprzeciw, w końcu to tylko kilka schodków. Jeśli nie będę wiedziała, że listonosz przyniósł mi list polecony czy paczkę, znajdę w skrzynce awizo i przespaceruję się na pocztę, trochę ruchu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. 
I nie wiem, czy w ogóle domofon pojawi się w naszym domu, bo dobrze mi z tą ciszą, jaką mam bez niego. *^w^*
The solution was simpler than one can imagine and was achieved by accident - during renovation we got rid of the old intercom and just never bought the new one... ~*^o^*~
Our home is our small castle, we never welcome univited strangers so we don't miss their calls even if we don't know they called, and the invited friends are asked to give us a call on the mobile so we would go out and open the building door for them. The same goes for the couriers - they always have our telephone numbers. If I don't get some parcel because the postman cannot contact me he will leave the notification slip in the mailbox and I'll go to the post office to collect my parcel.
I'm not sure I want to have the new intercom at all, I'm so happy with the silence without it. *^w^*

Thursday, September 06, 2012

Japońska łazienka / Japanese bathroom

Pimposhka przypomniała, że obiecałam pokazać naszą japońską łazienkę w nowym mieszkaniu. *^v^*
Wymarzyliśmy sobie wnętrze inspirowane tym, co po pierwsze oglądaliśmy na wielu japońskich filmach, a po drugie, rozwiązaniami z japońskich łaźni publicznych (tu kilka zdjęć pod koniec wpisu). W skrócie, japońska łazienka składa się z części prysznicowej, gdzie należy się wyszorować oraz wanny, gdzie leżymy w gorącej wodzie i moczymy się dla relaksu.
Pimposhka reminded me that I promised to show our Japanese bathroom. *^v^*
So, we dreamed about the bathrrom just like we saw in the Japanese movies and also in the public bathhouses in Japan. In short, it consists of two parts: the shower where you clean yourself and the bathtub where you soak in hot water for relaxation.

W poprzednim mieszkaniu łazienka było podobnych gabarytów jak ta obecna, ale drzwi były na węższej ścianie i wc znajdowało się w tym samym pomieszczeniu (długie chude pomieszczenie), więc tam udało nam się zrobić tylko duży zabudowany prysznic. Teraz wc mamy osobno, a drzwi do łazienki wypadają nam w rogu dłuższej ściany, tak więc zaraz naprzeciwko wejścia zrobiliśmy umywalkę (na razie nie ma jeszcze szafek ani lustra, więc kosmetyki mamy w torbach i w wiszącej kosmetyczce), a część po lewo zamknęliśmy ścianką i szklanymi drzwiami.
In the previous apartment we had a similar size bathroom but the toilet was inside and the door was on the shorter wall (thin long area), so we only managed to make a big shower area. Now the toilet is in the separate room and the door to the bathroom is on the longer wall so we placed the washbasin opposite the door (no cupboards or mirror yet so our cosmetics are still in the bags), and everything on the left has been cut off with a small wall and a glass door.


Kiedy drzwi są zamknięte, można w środku lać wodę dookoła i wszystko zostaje za szybą. Ablucje zaczynamy od prysznica - do wyboru mamy słuchawkę prysznicową, cztery dysze z biczami wodnymi albo deszczownicę (nie załapała się na zdjęcie). Podłoga prysznica jest zbudowana z lekkim spadkiem, żeby woda mogła swobodnie spływać do metalowego odpływu pod ścianą. Brakuje nam jeszcze stołeczka, żeby można było wygodnie sobie usiąść do mycia.
When the door is closed, you can play with the water and everything stays behind the glass, so it's a wetroom. You start washing in the shower area - you can choose between the handset, water nozzles, rainfall showerhead (not in the photo).The floor is built in a way the water flows on a small slope towards the drainage close to the back wall. We only need a small plastic stool to make the washing more comfortable.


Następnie napuszczamy pełną wannę wody i zanurzamy się w celach relaksacyjnych. *^o^*
Nasz wanna jest krótka, bo mieliśmy do dyspozycji tylko 120 cm długości pomieszczenia. Wbrew pozorom daje to całkiem wygodną pozycję siedzącą i udało nam się kupić najgłębszą wannę jaka występuje na naszym rynku (ok. 40 cm), a dodatkowo Robert założył uszczelkę na górny otwór odpływu i dzięki temu możemy sobie wlać wodę po sam brzeg wanny i siedzimy w kąpieli prawie po szyję (woda może się spokojnie przelewać na podłogę, bo w podłodze jest przecież odpływ prysznicowy! ^^*~~). Nad wanną na ściance dzielącej pomieszczenie zamontowaliśmy kaloryfer (widać go na pierwszym zdjęciu).
Then you pour water into a bathtub and relax inside. *^o^* 
Our bathtub is short because we could only fill the 120 cm space, but it gives quite a comfortable bath. We managed to get the deepest bathtub available (about 40cm) and additionally Robert placed a rubber o-ring to seal the overflow drain so we can fill the bathtub to the brim (the water can overflow on the floor bevause there's the shower's drainage. ^^*~~) Above the bathtub on the wall we placed the radiator (you can see it in the first photo).


Cała łazienka ma wymiary 140 cm na 200 cm, a część "mokra" to 140 cm na 120 cm, co zostawiło 80 cm szerokości na pomieszczenie z umywalką. Oświetliliśmy ją  zimnymi białymi diodami, które podkreślają kontrast między białymi i czarnymi kafelkami (glazura nazywa się Origami! *^w^*) a całe pomieszczenie wygląda bardzo "hotelowo".  Teraz znowu mogę kupować sole i olejki do kąpieli (i można mi je dawać w prezencie, trallalala!... ^^*~~), i już się cieszę rozgrzewającymi kąpielami, przez ostatnie trzy lata stałam tylko pod prysznicem ale to nie to samo co zanurzenie się po szyję w pachnącej pianie. ~*^-^*~ 
The bathroom is 140 cm wide and 200 cm long, and the wetroom is 140 cm wide and 120 cm long, which leaves 80 cm for the washbasin area. We installed cold white lights that contrast nicely the black and white tiles (they're called Origami! *^w^*), and the whole bathroom looks like taken from the hotel. Now I can buy bath salts and oils again (and I can receive them as presents, yikes!... ^^*~~), and I've already enjoyed several warming up baths which I couldn't do for the past three years, I could only stand under the shower and it's not the same as soaking in the warm scented water. ~*^-^*~


A dla kontrastu z "zimną" łazienką - puchaty Rysianty podczas sjesty na balkonie. ~*^..^*~
And to contrast the "cold" bathrrom - fluffy Rysianty while resting on a balcony. ~*^..^*~



Wednesday, September 05, 2012

Zielenina / Greens

Czas na nowości balkonowe.
Po pierwsze, wszystkie rośliny bez przygód przejechały na nowe miejsce, za to nie wszystkie zachowują się tak, jak na poprzednim balkonie/parapecie.
It's time for the balcony update.
First, all my plants travelled from one apartment to the other without any problems, although not all of them behave the same now after the move.

Mój obecny balkon to zabudowana szkłem loggia a zielony zakątek prezentuje się tak:
My current balcony is a big loggia closed with glass windows and my green corner looks like this:

Obraz to pamiątka sprzed lat należąca do Roberta, która przetrwała poprzednich lokatorów i remont, więc dostała honorowe miejsce nad regałem z roślinkami. I patrzeć na zieleninę mogę z zaaranżowanej poduszkami ławeczki tuż obok:
The painting belongs to Robert and it survived the previous tenants and the renovation so because if its sentimental value we placed it on the important spot above the plant shelf. I can look at my greens from the improvised bench with cushions just next to them:

(obrazy jeszcze nigdzie nie powieszone, więc stoją tam, gdzie jest miejsce)
(my paintings don't have their destinated places so we keep them on the balcony for now)

Tak jak wspomniałam, niektórym roślinom przeprowadzka nie posłużyła - chilli Bulgarian Carrot miała pięć papryczek i mnóstwo kwiatów, i te kwiaty straciła tuż po przeprowadzce. Na szczęście pierwsza papryczka już wybarwia się na żółto i mam nadzieję, że krzaczek może jeszcze zakwitnie w tym sezonie.
Like I mentioned, some plants didn't like the move - chilli Bulgarian Carrot had five peppers and a lot of flowers and she lost all of the buds. Fortunately, the first pepper has just started to ripen and I hope for some more blooming this season.


Podobnie chilli Jalapeno Purple, które ma trzy papryczki i zgubiła resztę kwiatków, ale po tygodniu wypuściła nowe pączki. *^v^*
Similarly Jalapeno Purple which now has three peppers and lost its flowers, but after one week it started to put out new buds. *^v^*


I to w zasadzie wyczerpuje przykłady problemów poprzeprowadzkowych, dalej są już same pozytywy! ^^*~~
Pozostałe gatunki chilli zachowują się, jakby dostały zastrzyk nowej energii - kwitną i owocują Ciliegia, Super F1 i Purple Tiger, pozostałe które do tej pory tylko niemrawo rosły zaczęły rosnąć jak szalone.
And that's it as fas as loses are concerned, the rest of the plants are doing great! ^^*~~
Other chilli plants behave as if they got some new energy injection - they put out flowers and form peppers (CiliegiaSuper F1 and Purple Tiger), the others started to grow rapidly.



Pomidory Red Cherry i Gold Nugget dojrzewają i lada dzień zostaną zdjęte z krzaków, zaczynają się czerwienić pomidory Red Alert, i lada dzień zostaną spożyte. *^o^*
Red Cherry and Gold Nugget tomatoes ripened and I'll remove them from the bushes any day now, also Red Alert tomatoes started to get red and we will eat them any day now. *^o^*



Zdecydowanie na przeprowadzce do ciepłej bezwietrznej loggii skorzystały pachnotka, mitsuba mashimori i oregano, bo rozszalały się wypuszczając nowe piękne zdrowe liście, widocznie te ciepłolubne rośliny nie przepadały za zimnymi nocami i wietrznymi dniami na otwartym balkonie. 
Definitely the warm windless loggia is a better place for shiso, mitsuba mashimori and oregano, they started to grow a lot of new healthy leaves and I can tell they suffered from the winds and cold night on the old open balcony.




Poza tym, zauważyłam, że w poprzedniej dzielnicy, prawdopodobnie z powodu bliskości bardzo ruchliwej głównej arterii miasta, wszystkie liście pokrywały się jakimś nieładnym szaroburym nalotem. Teraz jestem oddalona od ulicy osiedlowej o ok. 50 metrów, dodatkowo odizolowana małym lasem (sąsiad od lat sadził tam co popadnie... *^v^*), i już po dwóch tygodniach widzę poprawę w stanie roślin. Usunęłam najgorzej wyglądające liście a te nowe są czyste i zdrowe. 
Then I realised one more thing - in the previous place I live close to the very busy main road and sooner or later all the leaves got covered with some nasty greyish spots. Now I live about 50 m away from the local road, additionally separated by the small wood (our neighbour kept planting different trees for years here... *^v^*), and after two weeks I can see the change in the plants behaviour. I removed the sick leaves and all the new ones are clean and healthy.

Planowałam zrobić dodatkową platformę dla skrzynek z kwiatami zarówno po zewnętrznej stronie barierki balkonowej jak i ustawić skrzynki na parapecie za oknami w pokoju dziennym i kuchni, ale już nie zdążę z tym w tym sezonie. Tak samo konieczna jest wymiana podłogi na balkonie, bo tani gres to był zły pomysł i podłoga wygląda paskudnie, cała poplamiona. Mam teraz jesień i zimę na planowanie mojego balkonu na przyszły rok - nie ma się co oszukiwać, zamknięta loggia ma swoje złe strony, na przykład brak porządnego dostępu słońca przez większość dnia, bezpośrednie nasłonecznienie mam od 13:00 i w jednym rogu balkonu. Przez zimę uda nam się sprzątnąć drugi róg loggii, obecnie zastawiony rzeczami z przeprowadzki i mam nadzieję, że stanie tam obiecany Robertowi stół do majsterkowania. A ja już robię plany na przyszły sezon ogrodniczy. ~*^o^*~
I planned to construct an additional platform for the pots with flowers just outside the balcony rail and put some flower pots on the windowsill outside our kitchen and living room windows, but it seems it has to wait till next year. The same goes for the balcony flooring which has to be changed (the tiles look awful, full of stains). It's now Autumn and Winter for me to plan everything for the next season and clean the other corner of our balcony where we want to put a tool table for Robert. The closed loggia has its flaws - there is no direct sun for most of the day, the sun shines on one corner of my balcony after 1 pm.  I've already started to take notes and plan seed purchases. ~*^o^*~

Monday, September 03, 2012

Dom przetworami pachnący

Przetwory wciąż się przetwarzają, na przykład w jakiejś gazecie trafiłam na przepis na orientalną cukinię, którą trochę zmieniłam po swojemu i to może być cukiniowy hit w naszym domu. *^v^*
I keep preserving things and for example in some magazine I found a recipe for an Oriental zucchini chutney that I modified a bit and we already like it. *^v^*


Składniki to: 
- 0,5 kg cukinii (pokrojonej w kostkę), 
- 3 duże cebule i 1 główka czosnku (pokrojone w plasterki)
- 40 g koncentratu pomidorowego
- 1 ł harrisy (pasty z ostrych papryczek)
- 5 Ł sosu sojowego
- 1 Ł tartego świeżego imbiru
- szczypta soli
- kilka kropel oleju sezamowego (dodajemy pod koniec gotowania)
Na odrobinie oleju podsmażyć cebulę i czosnek, po chwili dodać cukinię i resztę składników, dusić na małym ogniu 30 minut, po zdjęciu z ognia dodać kilka kropel oleju sezamowego, przekładać gorący sos do słoiczków i pasteryzować 20 minut w 120 stopniach.
Ingredients are:
- 0,5 kg of zucchini, in cubes
- 3 big onions and 1 head of garlic, sliced
- 40 g of tomato concentrated paste
- 1 tsp of harissa (hot peppers paste)
- 5 Tsp of soy sauce
- 1 Tsp of grated fresh ginger
- a pinch of salt
- a drizzle of sesame oil (added after you finish cooking)
Saute the onions and garlic on a Tsp of oil, add zucchini and the rest of the ingredients, simmer for about 30 minutes, remove from the heat, add a drizzle of sesame oil, put chutney into the jars, close and pasteurize (20 minutes in the oven, 120 C).

A teraz coś z zupełnie innej beczki, czyli przetwory w oliwie - w starym wydaniu specjalnym "Mojego Gotowania" z przetworami znalazłam przepis na bakłażana z serem feta w oliwie, a ponieważ akurat trafiłam na taniego bakłażana będzie świetnym elementem śniadań zabieranych do pracy przez Roberta.
And now something different, eggplant with feta cheese in olive oil, it's great to take to work for breakfast.


Bakłażana kroimy w plastry wzdłuż, podsmażamy na patelni grillowej z obu stron. Następnie na każdy plaster kładziemy kawałek sera feta, szczyptę czarnego pieprzu i liście bazylii, zawijamy i ruloniki układamy w słojach, obkładając je gałązkami świeżego oregano, tymianku, rozmarynu i sypiąc kilka ziaren kolorowego pieprzu. Zalewamy oliwą tak, żeby przykryć wszystko i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 120 stopni na 40 minut.
Cut the eggplant in long slices, grill on both sides. On each slice place some basil leaves, a piece of feta cheese, a good pinch of black pepper, roll it and put into a jar. Add some fresh herbs: oregano, rosemary and thyme and some coloured peppers. Pour over olive oil to cover everything and put into the oven in 120 C for 40 minutes.


Zostałam też poproszona (kłaniam się Squirk i jednej komentującej u niej na blogu) o przepis na ultra ostry sos paprykowy, co to mi się udało go wyprodukować w poprzednim sezonie.
A było tak: Robert kupił gruziński placek serowy i do niego był dołączony taki pomidorowo-paprykowy pikantny sos, i postanowiliśmy go powtórzyć w warunkach domowych. Znalazłam informację, że ten sos to adżika, a potem wyszukałam podobno oryginalny przepis na tę adżikę i zrobiłam sos według owego przepisu.
I was asked to publish the recipe I used to make an ultra hot pepper sauce last year, so here it is: we tried the Georgian cheese pie with the tomato-pepper sauce in the restaurant and I wanted to recreate the sauce. I found out that it was called adżika, and then I googled the supposedly original recipe.

Ktoś na którymś etapie popełnił błąd, bo przepis zawierał:
- 500 g papryki czerwonej ostrej
- 500 g papryki czerwonej słodkiej
- 500 g łuskanych orzechów włoskich
- 10 dużych główek czosnku
- pół szklanki oleju
- trzy łyżki octu winnego
- dwie łyżki soli
Zmniejszyłam ilości składników o połowę, a czosnku to w ogóle dałam tylko 2 główki, i wyszedł mi..... ogień w czystej postaci!!! Nie wiem, czy trafiłam na wyjątkowo ostre ostre papryczki, czy wyjątkowo niesłodkie słodkie papryki, ale jeść się tego nie dało, bo nie żartuję - spokojnie przeżerało kilka pięter na wylot.
Żeby nie wyrzucać jedzenia, wpadłam na pomysł rozprowadzenia ostrego smaku i dodałam kolejno 7 puszek krojonych pomidorów, i po ostatniej można już było ostrożnie spróbować sosu, który skarmiłam dwóm zaprzyjaźnionym miłośnikom diabelskich ostrości: Squirk i Danielowi. Ktokolwiek chce powtórzyć ten eksperyment, robi to na własną odpowiedzialność. ^w^

Somebody made a mistake at some point because recipe included:
- 500 g hot red peppers
- 500 g sweet red peppers
- 500 g walnuts
- 10 big garlic heads
- 0,5 c oil
- 3 Tsp wine vinegar
- 2 Tsp salt
I cut the portions in half and I only added 2 heads of garlic and... the result was the pure fire!!! I have no idea whether my hot peppers were extremely hot or my sweet peppers weren't sweet enough, anyway you couldn't eat it at all, it would go through the floors like the alien's acid!
Because I don't like to throw out the food I decided to make the flavour milder so I added 7 cans of chopped tomatoes and only then you could carefully try some of the sauce. I gave the jars to my hot food loving friends: Squirk i Daniel. If you want to repeat the recipe don;t blame me on the result. ^w^


W niedzielę byliśmy na maminej działce i plan zakładał wyciskanie soku z jabłek przy pomocy urządzenia, które jako drugie (obok sokownika) zostało zakupione w ramach prezentu od mojej mamy na nowe mieszkanie - prasy do owoców.
We spent Sunday morning and noon at my mother's gadren where we wanted to make apple juice using another new flat present from my mom (apart from the juice maker) - the hand press.

Niestety, na miejscu okazało się, że jabłka rosnące na tej działce to odmiana ananas, czyli dość "kartoflowate" - idealne na musy i marmolady, ale wyciśnięcie z nich soku jest prawie niemożliwe!... Po godzinie ciężkiej pracy Robertowi udało się uzyskać pół szklanki soku z miąższem, który zjadłam ze smakiem (bo ananas jest jabłkiem bardzo słodkim!), a maszyna została umyta i zabrana do domu... Z soku miał być cydr, jednak musimy znaleźć bardziej soczystą odmianę jabłek, a na razie z braku jabłkowego soku Robert nastawił wczoraj piwo miodowe z 4 kg miodu (to małe zawiniątko to gratis - garstka miodu lipowego)! ~*^o^*~
Unfortunately, it turned out that my mother's apples are the "pineapple" type which means they're perfect for a mousse or marmalade but not juicy type at all! After one hour of hard work Robert only managed to get half a cup of juice with some mousse (which I ate becauce those apples are sooo sweet ^^), and the press was cleaned and taken home... He wanted to make a cider out of that juice but instead he made a honey beer out of the 4 kilos of honey (the small package is a free sample of linden honey)! ~*^o^*~


A dziś od rana przetwarzałam jabłka  - zrobiłam chutney z żurawiną według tego przepisu,
And today I was making cranberry-apple chutney,


oraz jeszcze cztery słoje jabłek do szarlotki.
and four more apples for the apple pies.



Jutro muszę dokupić małych słoików i mam w planach dwa nietypowe dżemy jabłkowe, i już zakończę jabłkową epopeję, bo skończyły mi się pomysły. Za to w drugiej połowie tygodnia zabieram się za ogórki i pomidory. *^o^*
Tomorrow I have to buy more small jars and I want to make two unusual apple jams, and that's it as far as apples are concerned. At the end of the week I'm going to preserve cucumbers and tomatoes. *^o^*

I jeszcze mała informacja - zebrałam wszystkie przepisy, jakie kiedykolwiek pojawiły się na moim blogu - możecie je znaleźć na górnym pasku pod hasłem Gotowanie.

Sunday, September 02, 2012

O Ryśku / About Rysiek

Mam tyle do opowiedzenia, więc może zaczniemy od tego, na którego wszyscy czekają - od Ryszarda. ~*^o^*~
I have so much to tell you but let's start with the one everybody's been waiting for - Ryszard. ~*^o^*~


Ulubionym miejscem Ryszarda jest kuchenny blat i siedzi na nim, kiedy tylko nie śpi. Przesiaduje, gdy przygotowuję śniadanie czy kolację, pokłada się z boku, kiedy je zjadamy, w ogóle kot zaczął dużo aktywniej uczestniczyć w naszych działaniach przystolnych, bo teraz może być tuż obok na blacie i wszystko obserwować z dogodnej pozycji.
Ryszard's favourite place is a kitchen counter and he spends a lot of time there. He sits there when I prepare breakfast or dinner, he lays close by when we eat, and generally there is much more cat around us at the table nowadays.


Z ciekawostek - Rysiek lubi ogórki! *^v^*
Kiedy Robert przygotowywał sobie sałatkę do pracy zauważył, że kot mamle ogórkowe obierki, więc ukroił dla niego gruby plaster i wrzucił przekrojony na ćwiartki do kociej miski. Ogórek został spożyty, po czym kot usatysfakcjonowany udał się na drzemkę! ^^*~~
Funny thing - Rysiek likes cucumbers! *^v^*
Whe Robert was making a salad for breakfast he saw Rysiek munching on the cucumber peel so he cut a think cucumber slice, quartered it and placed it in cat's bowl. Ryszard ate it and went back to sleep, happy! ^^*~~


To teraz relacja z kota na drapaku - wygląda na to, że obędzie się bez kocimiętki! *^o^* Wsadziliśmy Rysia kilka razy na stojak - na tę czy inną półeczkę, Robert nawet raz wcisnął go do tuby na samej górze, co nie spotkało się u kota z wielkim entuzjazmem... ^-^* Za każdym razem nie zostawialiśmy Rysia samemu sobie, tylko bawiliśmy się z nim przez chwilę - Ryszard to kot absolutnie towarzyski i nie lubi bawić się sam, co tam piłki czy myszy na sznurku wiszące na klamce, najlepszą zabawą jest łapanie i obgryzanie ludzkich palców, a do tego półeczki drapaka nadają się wyśmienicie!
Now cat on a cat tree - it seems I don't have to buy the catnip to lure Rysiek there! *^o^* We put him on the tree once or twice, here and there, Robert even sqeezed Ryszard into the top tube which the cat didn't like at all... ^-^* Each time we played with our cat for a moment because he loves playing with people, chasing balls and smashing a mouse on a piece of string is not so funny at all!

Po tych kilku razach zaobserwowaliśmy nieśmiałe kocie wycieczki na drapak zakończone sukcesem, czyli ułożeniem się na półce ok. 80 cm nad ziemią i obserwację pokoju. Rysio pozostaje na razie na tym poziomie i będziemy go powoli przekonywać do odwiedzin na wysokościach i schowania się w budce na dole (widziałam, jak do niej zajrzał ^^). 
After those few times we saw some careful checking up of the tree and finally Rysio decided to choose the shelf about 80 cm about the ground and observe the room from there. At the moment he still didn't try the upper levels or the hiding spot at the bottom of the tree (I saw him looking inside though ^^).


Rysiek jest kotem wygodnickim co oznacza, że potrafi poleżeć na półkach przez kilka minut, a potem wraca do miękkiego niebieskiego kojca albo na kanapę. *^o^* Na zimę uszyję mu miękką poduszkę do kociej budki a za plecami będzie miał grzejący kaloryfer, powinno mu się podobać!
Rysiek is a comfort-loving cat which means he can only stay on a tough shelf for a few minutes and then he goes down to his soft blue bed or on the sofa. *^o^* Fo Winter I'll make him a nice soft pillow for the box and having a radiator behind his back he should be happy to stay there I hope!


O ile Ryszard sam wchodzi już na półki, to do leżenia w miękkiej "łyżce" trzeba go zachęcać rękoczynem - to znaczy należy go tam umieścić. "Łyżka" jest bowiem hamakiem zawieszonym na grubym drucie i materiał ugina się pod łapami, a tego Rysio nie lubi.
Ryszard can go on the shelves himself but we have to put him into the soft hammock - it's not stable enough for his paws and he doesn't like walking on air.


Nie udało nam się na razie osiągnąć jednego - żeby Rysiek drapał owinięte sznurem podpory stojaka. Być może po prostu bardziej atrakcyjną jest folia jaką na czas przeprowadzki została okręcona lalkowa gablota, bowiem strzępki folii tak malowniczo fruwają po pokoju, kiedy zanurzy się w niej pazurki... ^^*~~
I na razie tyle o Ryśku, bo poza powyższym Rysiek nie zmienił się wcale - śpi na mojej głowie, bezustannie się słodzi, mruczy jak traktorek, ect, ect. ~*^o^*~
We still hope Rysiek would scratch the thick cat tree posts instead of other things, like the foil on the doll's cabinet, but I can understand the fun part when the pieces of foil fly into the air... ^^*~~
So, apart from that Rysiek is same old, same old - sleeps on my head at night, is cute all the time, purrs like a small tractor, ect, ect. ~*^o^*~



Tyle na dzisiaj, jutro znowu będzie kulinarnie, bo obiecałam podzielić się dwoma przepisami: na sosy cukiniowy i diabelski paprykowy, będą też inne przetwory, bo jakoś na razie nie mogę się zatrzymać w przetwarzaniu. ^^*~~ 
A teraz pozwólcie, że się oddalę, bo to wszystko co widać poniżej (plus dwa wiadra, które nie zmieściły się na zdjęciu) czekają na przerobienie na różne smakowitości! *^0^*
So that's it for now, tomorrow I'll post some hot zucchini and pepper sauces I promised to share and some more pickles because I keep making them. ^^*~~
And now let me take care of all those apples (and two more buckets that aren't in the photo)! *^0^*