Showing posts with label breakfast. Show all posts
Showing posts with label breakfast. Show all posts

Monday, June 07, 2021

Projekt:remont II i no to czerwiec!

Szparagi wciąż w natarciu, poniżej śniadanie - grzanka, na niej grillowane szparagi, jajka sadzone, boczek, wszystko posypane serem sirene i koperkiem. ^^*~~


 

Na stole pojawił się też pierwszy chłodnik - na bulionie z kurczaka (bo Robert lubi w chłodniku mięsko, zazwyczaj gotuję na cielęcinie, ale w Auchan nie było żadnych zupowych kawałków cielęciny, same sznycle i kotlety), botwinka, rzodkiewki, koperek, maślanka i jajka na twardo. Będą też inne chłodniki - ogórkowy bułgarski tarator z orzechami włoskimi, będzie koreański oinaengguk, japońska hiyajiru. Jeden z symboli nadchodzącego lata. *^o^*

Jak robicie chłodniki? Podzielcie się pomysłami. ^^*~~


 

A jak mam gorszy dzień, to rzucam się w wir gotowania rzeczy bardziej skomplikowanych żeby zająć głowę i ręce, na przykład robię domowy makaron, a do niego sos z pieczonych pomidorków koktajlowych (zblanszować przed pieczeniem i pozbawić skórki!) z klopsikami i peccorino. Przepis na sos z książki "Jamie cooks Italy", już go kiedyś robiłam i teraz sobie o nim przypomniałam. ^^*~~

 



***

Myślałam ostatnio o mieszkaniu po moich rodzicach - patrzę na zdjęcie kuchni i wcale nie czuję, że to był kiedyś mój dom! A dlaczego? Bo takiego wystroju kuchnia nabrała jakieś 15 lat temu, kiedy ja już dawno tam nie mieszkałam. "Moja" kuchnia była cała wyłożona jasną boazerią, szafki były w kolorze miodowego drewna, na podłodze leżało linoleum w mazaje. Kto miał boazerię w kuchni? *^v^* Albo i w przedpokoju?

 

 

Kuchnia jak widać jest dość długa ale trochę nieustawna, bo ta pierwsza ściana po lewej przed kuchenką to jest szeroki komin wentylacyjny i słup konstrukcyjny (spokojnie mogłyby być na korytarzu, klatki schodowe w tym bloku są bardzo duże!) a tuż za zlewozmywakiem jest zbiór rur od wody i ogrzewania, które zostały zasłonięte ekranem, a które spróbujemy nieco skompresować (pozbywamy się z kuchni kaloryfera). Zamierzamy wprowadzić trochę zmian w ustawieniu wszystkiego, na przykład ściana po prawej stronie (którą kuchnia dzieli z pokojem dziennym) wylatuje! W jej miejscu stanie wyspa kuchenna i z tamtej strony będzie też wejście do kuchni, ponieważ... tu gdzie stałam robiąc zdjęcie będzie ścianka, za nią słupek z piekarnikiem i obok lodówka. *^v^* Przynajmniej takie są plany, czekam na pismo ze spółdzielni, czy możemy wyburzać ścianę!

Firma remontowa z jaką postanowiliśmy nawiązać współpracę to Gotowe Mieszkanie. Do tej pory było tak: znajomy nam ją polecił, bo wykańczała jego mieszkanie, napisaliśmy maila z prośbą o kontakt z ich strony, przez półtora tygodnia była cisza. Robert zadzwonił, pani bardzo przeprosiła za opóźnienie, tego samego dnia oddzwonił "pan pierwszego kontaktu", z którym spotkaliśmy się tydzień później w mieszkaniu. Jak już pisałam wcześniej pan był bardzo profesjonalny - obmierzył wstępnie wszystkie pomieszczenia, omówiliśmy każdy pokój - wysłuchał, doradzał, zapisywał wszystko, spędziliśmy w mieszkaniu ponad dwie godziny. Tydzień później przesłał mailem bardzo szczegółowy kosztorys z podziałem na wszystkie prace i pomieszczenia. W środę 2 czerwca oddzwoniliśmy z informacją, że chcemy ruszać z remontem został nam obiecany kontakt z architektem i tego samego dnia zadzwoniła do nas pani architekt, z którą umówiliśmy się na 11 czerwca na spotkanie w siedzibie firmy i omawianie projektu (można było wcześniej, ale nam nie pasowało). Piszę daty, żeby pokazać, że po wstępnym braku kontaktu wszystko zaczęło się dziać dość szybko, co mi się bardzo podoba.

Co do wystroju, mieszkanie będzie minimalistyczne, jasne, głównymi kolorami ścian, podłóg i mebli będzie biel i szarości. Z przyjemnością powitałabym jakąś ciemną/czarną ścianę albo nawet część mieszkania z surowego szarego betonu, ale do tego potrzebna jest wysokość czyli porządna przestrzeń, a tutaj od podłogi do sufitu mamy tylko 245 cm. Na pewno nie zobaczycie u nas beżów i pasteli, zwariowałabym w beżowym mieszkaniu!!! *^w^* Ale może jakieś drewno w ciepłym odcieniu? Zobaczymy. Tym razem kuchnia nie będzie czerwona bo... IKEA przestała produkować czerwony drzwi do szafek!!! Ale czuję, że chętnie odpocznę od tej czerwieni i sprawdzę, jak to jest otworzyć przestrzeń jasnymi szafkami. Łazienka znowu będzie miała japońskie rozwiązanie kąpielowe, chociaż chyba nie dokładnie takie jak teraz mamy. W sypialni planujemy tylko łóżko, szafę i dwie komody, za to pracownia będzie obstawiona regałami i półkami na książki, zmieszczą się tam też dwa biurka. 

Zostawiam Was na razie z zeszłotygodniowymi pizzami, zaczęliśmy je jadać regularnie, bo kto nie lubi pizzy?!... *^O^* Ciasto fermentowane i wyrastane w sumie około 24 godzin, wychodzi przepyszne.
 



Friday, March 23, 2018

Koty


"Twój ostatni wpis był do dupy!" - usłyszałam konstruktywną krytykę od kochającego męża...
"Your last post sucked!" - I heard some constructive comment from my loving husband...

Nie zawsze człowiek ma wenę na długie i interesujące wypowiedzi ale w sumie Robert miał trochę racji. No to dzisiaj będzie więcej słowa pisanego i więcej zdjęć, zacznijmy od mężowych śniadań, które jak może pamiętacie sam sobie przygotowuje rano przed wyjściem do pracy! *^v^* Czasami jest to ryż, czasami pieczywo, przeważnie jajko i dużo warzyw.
You aren't always in a mood for a long interesting story to write but he has a point. So today there will be more words and photos, let's start with some breakfasts my husband makes himself in the mornings before going to work! *^v^* Sometimes it's rice, sometimes bread, usually eggs and lots of veggies.








***

Obiecałam, że będzie o kotach.
Koty jakie są każdy widzi, ale ja nie miałam pojęcia, co to znaczy mieć małego kota. Kiedy wiele lat temu zamieszkałam z Robertem i jego dwoma kotami, Barbi i Fritti miały już kilka lat, a dodatkowo były to koty swobodnie wychodzące na zewnątrz, więc kiedy miały ochotę biegły wyszaleć się na podwórku. Potem kiedy odeszły wzięliśmy ze schroniska Ryszarda. I znowu, nie dość, że miał już 4 lata to był kotem specyficznym o naturze filozofa - nie bawił się małymi przedmiotami, nie grzebał w roślinach, nie wskakiwał na półki, prowadził sobie spokojne życie, które spędzał głównie na przytulaniu się do ludzi a ja mogłam zostawić na wierzchu czy to robótkę na drutach i kłębki, czy to farby i kredki, czy wreszcie materiały i koronki, niczego nie ruszał.
I promised post about our cats.
I had no idea what it meant to have small kittens. Many years ago when I moved in to Robert's house he had two adult cats. Barbi and Fritti were also let outside whenever they wanted so when they needed to run around like crazy they could do it outside. Then when they passed away, we took Ryszard from the shelter and not only was he 4 years old, he also was very philosophical in nature - he didn't play with small objects, didn't dig in plant pots, didn't jump on high shelves, he just led a calm life hugging to people. I could leave knitting or paints or sewing unattended and he didn't mess up anything.
 





Robert ostrzegał mnie, że z małymi kotami będzie inaczej i niestety jego przewidywania się sprawdziły. Koty się bawią. Wszystkim i wszędzie. Próbują zwiedzać każdy zakamarek więc trzeba uważać, gdy otwiera się szafę albo szuflady kuchenne - chwila nieuwagi i kot już jest w środku, a nie jest tak łatwo wyciągnąć kota zza szuflady. Tak samo z toaletą i łazienką (to dwa jedyne pomieszczenia w domu zamykane na drzwi) - uchylone drzwi i już koty są w środku. Interesują się każdym ruchem w domu, kiedy dokądś idę one natychmiast lecą za mną. Kiedy coś gotuję, Aki stoi obok, wspinając się na tylnych łapkach a przednimi skrobie moje spodnie i MUSZĘ mu dać do powąchania WSZYSTKO czym się zajmuję - cebulę, czosnek, ziemniaka, pomidora, chleb. Czasami po prostu biegają jak szalone przez całe mieszkanie, zrzucając po drodze różne rzeczy, więc już się nauczyliśmy, że wszystko, szczególnie drobiazgi, musi być pochowane w szafkach i szufladach, a to co zostanie na wierzchu może zostać zniszczone. Aki grzebie w ziemi i łapie za gałązki roślin doniczkowych (ale ich nie gryzie), więc wszystkie doniczki mam obklejone po wierzchu szeroką taśmą dwustronną (strasznie go dziwi, kiedy się oprze i przyklejają mu się łapki! *^V^*).
Robert warned me that it's going to be different with small cats and unfortunately he was right. Cats play hard. With everything and everywhere. They try to visit every place so we have to be careful when we open the wardrobe or kitchen drawers, a moment later the cat is inside. The same story is with a toilet and a bathroom, only two rooms in our flat with doors. Cats are interested in every movement around the house, when I go to the other room they keep following me. When I cook Aki stands next to me and scratches my trousers to let him smell EVERYTHING I prepare - whether it's a potato, an onion, garlic clove, tomato, bread. Sometimes they run around the flat like crazy, knocking down things so we learned to keep everything in the cupboards and drawers. Aki likes to dig in dirt in the plant pots so I had to put two-sided tape on all the pots and it's funny when the cats places his paw on the tape and gets stuck, very surprising for him every time! *^V^* It's good he doesn't chew on plants.







Około 9 miesiąca (czyli w lutym) zaczęły więcej spać w dzień. Zjadają śniadanie, trochę poszaleją i około 11:00 kładą się na godzinę. Potem jeszcze jedna drzemka około 14:00, a potem wieczorne długie spanie od 18:00, przerywane włażeniem ludziom na kolana. Kiedy idziemy wieczorem spać koty przeważnie nam towarzyszą i przesypiają całą noc. Widać odmienność ich charakterów - Fuki lubi pospać, Aki jest szybciej na nogach i budzi mnie na karmienie. W ogóle jest tak, że Fuki jest bardziej nieśmiały, więcej czasu spędza sam ze sobą, Aki to wariat a wszystko co robi robi na 200% - bawi się, śpi, słodzi, częściej przychodzi do mnie na tulenie.
Around the 9th month (in February) they started to sleep more during the day. They eat breakfast, run around till 11:00 and have a one hour nap, then they nap around 14:00, and then they go to sleep around 18:00 spending some time in people's laps. They go to bed with us and more or less sleep throughout the night. They have different characters - Fuki likes to sleep longer, Aki is up and running first, and he wakes me up to feed him. Fuki is more shy, spends more time on his own, Aki is the crazy one and all he does - he does 200% - plays, sleeps, is a sweetheart.





Za to od początku nie było żadnych problemów z drapaniem mebli - dosłownie trzy czy cztery razy koty zaczęły drapać kanapę, zostały przeniesione na drapak i błyskawicznie załapały o co chodzi. Regularnie obcinam im pazury a jedynym problemem jest to, że kiedy jeden jest w trakcie zabiegu drugi miauczy i wpycha się na kolana, żeby się nim zająć. ^^*~~ Po obcięciu idziemy wszyscy do kuchni po chrupacze w nagrodę! 
Aki przez pierwsze dwa tygodnie jeszcze w październiku miał problem z nowym miejscem i niestety sikał nam na łóżko, ale wystarczyło kilka razy dobitnie wytłumaczyć mu słownie że źle zrobił i problem minął jak ręką odjął. Mamy jedną kuwetę i koty zgodnie z niej korzystają (jak były mniejsze to świetną zabawą było wskoczyć na pokrywę kuwety, kiedy brat z niej korzystał i pacać go łapką po głowie w trakcie.... *^w^*). 
Nie są wybredne i zjadają w zasadzie wszystko co im daję (Animonda, Feringa, Wild Freedom), chociaż nie lubią smaków rybnych w karmie, świeże ryby uwielbiają. Z ciekawostek, kiedy nakładam do miski Aki skacze wokół mnie jak piłeczka a Fuki łazi po podłodze i drze paszczę jakby umierał z głodu... *^o^* Wsadzają mordy w nasze talerze a Aki nawet wyjada różne zupełnie niekocie rzeczy, jak natto, szpinak albo surówka z rzepy...
From the beginning we didn't have any problems with cats scratching furniture - three or four times we had to take the cat from the sofa and place his paws on the scratching post, and they understood what to do straight away. I regularly trim their claws, and the only problem is when I take care of one cat the other pushes himself into my lap because he wants to be the first one! ^^*~~ After the procedure we all go to the kitchen to give cats some crunchy treats!
For the first two weeks in October Aki had some problems with settling in and peed on our bed, but we explained it to him that it's bad in a higher voice and it all stopped, they both use one litter box without any disturbances. They used to have fun with it - when one cat used the toilet the other one stood on the litter box cover and hit brother with a paw on the head, oh well...*^w^*
They're not picky as far as food and eat everything I feed them (Animonda, Feringa, Wild Freedom), although they don't really care for fish flavours in cat food (they love fresh fish). When I prepare the food Aki jumps around me in silence while Fuki screams like there's no tomorrow!... *^o^* They look for food in our plates and Aki even tries to eat such non-cat foods like natto, spinach or turnip salad...





Czasami strasznie broją, zrzucą doniczkę albo coś innego, co się psuje, natomiast niektórymi rzeczami, o które się obawiałam, wcale się nie interesują, np.: kablami pod szafką telewizyjną. Ale za to nie mogę już wykorzystywać tablicy korkowej nad biurkiem do przypinania wykrojów czy wycinków z gazet, Aki zrywa je i gania po podłodze... Kradnie też pomidory, więc trzymamy je pod kloszem kuchennym. Obydwa koty, chociaż bardziej Fuki, lubią spać w nocy z nami całe schowane pod kołdrą, wtulone między nas dwoje albo gdzieś przy ludzkich udach, jeśli śpimy na boku. *^v^*
Sometimes they do some damage, knock off the plant pot or something else, something gets broken but I was afraid they'd play with things they totally ignore, like for example all the cables behind the tv cupboard. But I cannot use the cork board for hanging sewing patterns or cuttings over my desk, Aki tears them down and plays with them... He also steals tomatos so we have to keep them under the cover. Both cats, although Fuki a little more, like sleep at night with us hidden under the duvet, leaning against our legs or in between me and Robert. *^v^*





Gdybyśmy mieli tylko Fukiego, byłoby w domu dużo spokojniej (tak, czasami mam takie myśli), mniej byłoby zniszczeń bo Fuki jest bardziej w typie filozoficznego Ryszarda. Za to Aki nadrabia rozrabianie byciem wielkim słodem, nikt tak głośno i mocno nie mruczy jak on, nikt tak się nie rzuca na człowieka do przytulania, ocierania, wykręcania się na podłodze pod ludzkimi nogami. Nawet kiedy nabroi zachowuje się tak, że nie można się długo na niego gniewać... No bo krzyknie się na niego, to uszy po sobie i ucieka, przycupnie gdzieś na podłodze i patrzy wielkimi czarnymi oczami. Jak go gonić, to będzie zwiewał. Ale wystarczy się zatrzymać i go zawołać, a on natychmiast biegnie do ciebie ucieszony i się tuli! *^0^* I nie wyobrażam sobie, żeby go z nami nie było.
If we only had Fuki (yes, sometimes I have thoughts like that), the house would be much calmer because he is more of a philosophical type like Ryszard was. But Aki is a great sweetheart, no other cat purrs so loudly, hugs so strongly. Even when he's done something bad you cannot be cross for long... When you shout at him he runs away and stops somewhere with his ears laid back and big black eyes watching carefully. Following him results in cat running away but when you stop and call him he immediately starts to purr and comes to you all happy! *^0^* And I cannot imagine him not living with us.
 


***

Tyle o kotach, a na koniec jeszcze propozycja kulinarna - Jamie Oliver wymyślił kluski składające się tylko z 200 g świeżego szpinaku i 300 g mąki (u mnie razowa, stąd niejednorodny kolor i następnym razem dodam szczyptę soli). Mieszamy je w malakserze do uzyskania kuli ciasta, następnie urywamy kawałki i rolujemy cienki makaron albo jak poniżej z grubych wałków tniemy kopytka. Gotujemy we wrzątku ok. 5-10 minut od wypłynięcia na powierzchnię (w zależności od grubości klusek). Podajemy z sosem z pomidorów, czosnku i parmezanu albo z masełkiem i tartym chedarem. Smacznego!
That's all about cats for now and to sum up one more culinary proposal - Jamie Oliver made noodles from 200 g of fresh spinach and 300 g of flour (wholemeal flour in my case hence the grayish colour, next time I'll add some salt).  Place them in the food processor and mix till the dough forms, then tear small pieces of dough and roll out thin noodles or make thicker rolls and cut the dumplings. Cook them in boiling water for about 5-10 minutes (depending on the thickness). Serve them with tomato/garlic/Parmesan sauce or just melted butter and some shredded cheddar cheese. Enjoy!



Wednesday, June 28, 2017

Dzierganie, czytanie i jedzenie śniadań!

Na dobry początek kolejna porcja śniadań mojego męża. Uwierzycie, że chce mu się tak dla siebie gotować o poranku przed wyjściem do pracy?!... *^v^*
Let's see another portion of my husband's breakfasts for a good start. Can you believe he makes them for himself early in the morning before leaving for work?!... *^v^*


 
 
 
 
 


Dzisiaj środa, więc Czytanie i Dzierganie u Maknety.
Po długiej przerwie wreszcie zabrałam się za dzierganie!... Nie jest to nic nowego, a poprawki na starym. Pamiętacie Air Force? Nie zachwycał niestety, bo był za szeroki, za krótki i jakoś tak źle na mnie leżał... Odprułam więc rękawy, sprułam całość do karczka, zwęziłam karczek, dodziergałam nowy korpus. To wszystko stało się jeszcze zimą. A potem sweter leżał i leżał bez rękawów....
Ostatnio wygrzebałam go zza kanapy i postanowiłam te rękawy dorobić, i mieć to wreszcie z głowy, żeby jesienią cieszyć się swetrem! *^v^* Tak więc, w 30-sto stopniowe upały robię gruby sweter z alpaki, cóż.... ^^*~~
Today it's Wednesday, so today we are Reading and Knitting with Makneta.
After a very long break from knitting needles I've been finally knitting again!... Nothing new, I'm mending the old one. Do you remember Air Force? It wasn't great, too wide, too short and it didn't flatter me at all... So I removed the sleeves, frogged the body until the saddle neckline, reduced the width, knitted the body again. It all happened still in Winter. Then the pullover just stayed sleeveless for months...
I've recently taken in out from behind the sofa and decided to finish it to be able to enjoy it in Autumn! *^v^* So, during the 30 degrees C hot weather I'm knitting alpaca, oh well.... ^^*~~ 




Haftuję też torbę. Po ostatnim projekcie sashiko zachciało mi się dużej pojemnej torby jeansowej, wyrysowałam model i od jakiegoś czasu dłubię przy nim ozdabiając kawałki haftowanymi motywami. Nie idzie mi tak wolno, jak się spodziewałam, ale jednak to jeszcze chwilę potrwa.
Za to jeśli chodzi o czytelnictwo, to aktualnie zagłębiam się w Pekin lat 30-tych XX wieku i zgłębiam zagadkę tajemniczego morderstwa młodej dziewczyny, bardzo wciągająca i świetnie napisana lektura!
To tyle, na ile miałam siły w tej temperaturze, idę po zimnego arbuza, podobno jutro ma być chłodniej, ufff..... ^^*~~
I've also been doing the new sashiko embroidery. After the last project I decided I wanted a roomy bag decorated with this embroidery so I found the shape, prepared the base and I've been working on the embelishments. It's been going faster and easier than I expected but still it needs some time and effort.
As for the reading, I highly recommend this book by Paul French about the 1930's Beijing and the mysterious murder of a young woman. Very interesting book, not easy to put away!
That's all I could write today in this heat, now I'm going to eat a cold watermelon, I've heard there's supposed to be cooler day tomorrow, we'll see about that... ^^*~~

Tuesday, March 01, 2016

Przeciwśnieżna

Uszyłam spódnicę. No, nie jest to jakieś wielkie osiągnięcie, bo i sama spódnica dość banalna w kroju, ale z kronikarskiego obowiązku postanowiłam ją też tu zamieścić. W sumie dawno już nie było szytych spódnic, tylko same sukienki i sukienki.
I made a skirt. Well, not a huge achievement because it's a simple design but I just wanted to mention it as one of the steps in my handmade wardrobe. In fact, I haven't sewn one in a long time, only dresses and dresses.




Kształt Wam dobrze znany, bo to dół od sukienki 125 z Burdy 08/2011, który towarzyszył już kilku innym wykrojom na górę/bluzkę. Tym razem solo, z grubego jeansu, z którego kilka lat temu uszyłam Sztormową. Zachciało mi się czegoś luźniejszego w kroju niż spódnica ołówkowa i uniwersalnego, bo do takiego jeansu pasuje KAŻDA bluzka. ^^*~~ Tak samo jak tamta, ta spódnica jest prawie nieprzemakalna i nieprzewiewna, więc idealna na jesień/zimę (i jak widać na przedwiośnie też!...).
You know this shape very well, it's a bottom part from a dress 125 in Burda 08/2011, I used it in several dresses with different tops attached. This time it played its own part and I made it from a thick jeans that I used before for the Storm skirt ages ago. I needed something in A-line shape and universal, you can wear ANY blouse with jeans after all. ^^*~~ Just like the previous skirt, this one is also almost waterproof and windproof, so perfect for Autumn/Winter (and apparently Early Spring too!...).




Robert wziął wolny dzień, żebyśmy w spokoju mogli pojechać z moją mamą na zakupy do IKEA, więc pomyślałam, że przy okazji zrobimy spódnicy kilka zdjęć na bloga. I oczywiście trafiła nam się wyjątkowo piękna pogoda, sprzyjająca swobodnemu pozowaniu i ustawianiu kadrów, hm.... 
Robert took the day off so we could go for some shopping to IKEA with my mum so I decided to take some photos of the skirt for the blog. As you can see, we happened to have a lovely weather, ideal for photography activities (or any other in that matter) outside, oh well....




Nie jest to jedyna spódnica którą niedawno uszyłam, dodatkowo z tego samego wykroju! *^v^* Ta druga jest jednak bardziej interesująca i nieźle się przy jej konstrukcji napociłam!... Ale o tym może następnym razem w bardziej sprzyjających okolicznościach przyrody! *^0^* 
That's not the only skirt I made recently, and what's more I used the same pattern! *^v^* The other one is much more interesting though and I worked really hard to get it right! But more about that next time when the weather allows you to actually see anything in the photos! *^0^*


To może zamiast na odzież popatrzcie na śniadania, jakie mój mąż robi sobie o poranku przed wyjście do pracy. Przyznam, że ja tak nie jadam... Gotuję sobie owsiankę, jaglankę albo kaszę mannę na mleku, dodaję jakieś owoce i śniadanie z głowy. Ale jemu się chce kombinować (no, nie liczę dań gotowych jak domowa galaretka z kurczakiem albo muffinki z batatów, one były już wcześniej). Robi sobie jajka sadzone albo po wiedeńsku, do tego sałatka z tartym serem, albo zapiekane kanapki, i zawsze cieszę się, jeśli zużyje warzywa chylące się już ku końcowi na salsę. Smacznego! ^^*~~
So, instead of looking at the skirt let's have a look at my husband's breakfasts. Yes, you hear correctly, he makes them himself in the mornings before going to the office. Let me tell you, I don't eat such fancy food... I make a porridge, millet or farina with milk and add some fruit, and that's it. He really likes good food and wants to prepare it even so early in the morning! (okay, some elements like chicken in jelly or sweet potato muffins were made earlier, but still!...). He makes fried or soft boiled eggs and salads or grilled sandwiches, and I'm always happy when he takes the not so fresh veggies and turns them into a salsa. Enjoy! ^^*~~












Friday, October 09, 2015

Warkocze włóczkę żrą...

Zacznijmy od śniadania, bo dalej nerwy mogą ścisnąć nam żołądek...
(kanapka z domowym preclem, z kremowym serkiem, wędzonym łososiem i bazylią plus sałatka).
Let's start with breakfast because later on the stress can squeeze our stomachs...
(homemade pretzel with cream cheese, smoked salmon and basil leaves plus a salad)
 



Znowu zabrakło mi włóczki!........  
I ran out of yarn again!.........



Zrobiłam prawie cały korpus Merle, wykończyłam dół warkoczowej listwy i tyle. Zostało mi mierne kilka metrów. Myślałam, że 400 g włóczki pozwoli mi na wydzierganie korpusu plus krótkie rękawy, przyjęłam do wiadomości, że to będzie raczej kamizelka niż sweter, ale niestety. Warkoczowa przednia listwa okazała się dużo bardziej włóczkożerna niż mi się zdawało, i już nawet dolnego ściągacza nie mam z czego zrobić.
I knitted almost the whole body of Merle's, I finished the cabled bands at the front and that's it. All what's left is just a few metres. I thought 400 g would let me knit a short sleeved version but I was wrong. Cables turned out much more yarn-eating than I imagined and I don't even have enough to finish the bottom ribbing.


Zgłodniałam od tych włóczkowych emocji, to może mały obiadek?
W poniedziałek odwiedziłam TKMaxx (w poszukiwaniu świec o zapachu dyni, ale wcale nie było, tylko choinkowe i żurawinowe, przegapiłam jesień czy co?.....). W każdym razie, z półki z książkami łypnęła na mnie Allegra McEvedy i po prostu nie mogłam jej tam zostawić! ^^*~~
I got hungry with those yarn emotions, would you care for a small lunch?
On Monday I visited TKMaxx (I was looking for pumpkin scented candles but all I could find were fir and cranberry scents, did I sleep through Autumn or what?....). Anyway, Allegra McEvedy called out to me from the cooking books shelf and I just couldn't leave her there, couldn't I? ^^*~~



Allegrę znam z wielu programów kulinarnych BBC i bardzo lubię jej gotowanie - to taka porządna obfita smakowita brytyjska (ale też z wieloma wpływami z całego świata) kuchnia, klasyki w nowoczesnym wydaniu. To jak Allegra McEvedy zachowuje się w kuchni i jak podchodzi do jedzenia jest dla mnie kulinarnie wiarygodne, dlatego niespodziewane zdobycie tej książki bardzo mnie ucieszyło. 
I know Allegra from BBC culinary programmes and I like her cooking very much - it's a decent tasty nutritious British (but also with influences from all around the world) cooking, contemporary versions of the classics. I find Allegra's way of cooking and her attitude towards food credible so I was glad I found her book.


Na początek wpadły mi w oko kotlety wieprzowe z jajkiem, ideał prostoty. 
Sznycle wieprzowe cienko rozbijamy, doprawiamy solą i pieprzem, obsypujemy mąką, maczamy w jajku i bułce tartej i smażymy na brązowo. Zdejmujemy kotlety z patelni i przygotowujemy jajka sadzone
Równocześnie przygotowujemy sos - na łyżce masła podsmażamy kilka rozdrobnionych filetów anchovies, garść posiekanych kaparów i garść siekanej natki pietruszki.
Na talerzu układamy kotlet, na nim sadzone jajko i polewamy całość sosem. Obiad robi się błyskawicznie a smaki idealnie tu do siebie pasują, mój mąż po raz pierwszy w życiu oświadczył, że w tym wypadku rozumie sens dodawania anchovies to potraw! Bardzo polecam! *^O^*
I started with pork chops with eggs, simple but perfect.
Pork chops should be very thin, season them with salt & pepper, dust them with some flour, then coat them with beaten egg and breadcrumbs. Fry them till brown, remove from the pan. Now fry the eggs.
At the same time prepare the sauce - heat a Tbsp of butter and add some chopped anchovies, some capers and some parsley.
Place the pork chop on a plate, put the fried egg on top of it and pour the sauce all over it. This dish is ready in a few minutes and it's perfectly delicious, the flavours go so well together! My husband even said "this time I understand why you should use anchovies in cooking"!... I highly recommend! *^O^*




Wracając do swetra, kupiłam już drugą paczkę włóczki, chociaż z małym niezadowoleniem, bo na Yarn Paradise nie można kupować pojedynczych motków tylko paczki, a więc leci do mnie z Turcji następne 400 g, ech... 2,5 motka wejdzie pewnie w Merle, a resztę dorzucę do jakiegoś projektu wielokolorowego.
Back to my sweater, I already bought more yarn but with some reluctance because on Yarn Paradise website you can only buy packets and not individual skeins, so another 400 g is on the way to me from Turkey... 2,5 skein will probably go into Merle, and the rest will wait for some colourwork project.


Po obiedzie fajnie jest zjeść jakiś deser i tym razem proponuję ciastka potrójnie czekoladowe!... *^v^*
Pierwsza wersja zawierała czekolady z Lidla (bo akurat tam robiłam zakupy) - a więc, biała z płatkami kukurydzianymi, mleczna z płatkami kukurydzianymi oraz ciemna z żurawiną. 
It's nice to eat some dessert after lunch and this time I'd like you to have some triple-chocolate cookies!... *^v^*
My first version included chocolates from Lidl because I was doing shopping there, so I added white chocolate with cornflakes, milk one with cornflakes and dark one with cranberries.





Niestety, Robert jest wyjątkowo wybredny jeśli chodzi o smak czekolady i zarządził powtórzenie przepisu, tym razem z użyciem "jakichś porządnych czekolad". No to druga partia była na bogato: Wedlowska czekolada karmelowa z solonymi orzeszkami, Ritter Sport mleczna z migdałami i Ritter Sport ciemna z orzechami laskowymi, dodatkowo dosypałam garść płatków kukurydzianych, żeby chrupało. ^^*~~ I tym razem położyłam na blasze kulki ciasta, za pierwszy razem rozpłaszczyłam je na placki i bardzo rozeszły się na boki, teraz są bardziej zdyscyplinowane.
Unfortunately Robert is very picky as far as chocolate is concerned and he ordered another experiment with "some proper chocolates this time". So, I baked more cookies with: Wedel caramel chocolate with salted peanuts, Ritter Sport milk chocolate with almonds and Ritter Sport dark one with hazelnuts, I also added a handful of cornflakes to add more crunchiness. ^^*~~ The second time I put balls of dough on the baking tray, before I put flat discs of dough and they flattened even more. Second batch of cookies have better shape.



A jak się człowiek zmęczy pieczeniem ciastek, to akurat nastaje czas kolacji, i można się posilić pieczonym kurczakiem, hummusem, pastą baba ghanoush, surówką z marynowanych warzyw i domowej roboty preclami! *^-^*~~~ 
And when you're tired from baking cookies you can rebuild your strength with a supper: baked chicken, hummus, baba ghanoush, pickled vegetables and homemade pretzels! *^-^*~~~




No i znowu jestem robótkowo wstrzymana (a tak mi szybko ta Merle szła!...), bo na brakujące motki poczekam ze dwa tygodnie. W tym czasie zabiorę się za wykończenie Settlera dla Roberta, bo z dnia na dzień zrobiła się zima i przymrozki!... Niedużo mi zostało (kieszenie, kołnierz, listwa suwakowa), więc powinno pójść szybko i niebawem będę mogła Wam pokazać skończony sweter.
So, my knitting is again on hold (and I was doing such a quick job with Merle!...), I'll have to wait about two weeks for the yarn. In the meantime I'll try to finish Settler for Robert, it's suddenly Winter weather here!... I don't have much to work on - the pockets, front bands and the collar, so I hope I'll be able to show you the finished sweater soon.


Dotarły do mnie wreszcie książki z Amazona - Nigela Slatera "Kitchen Diaries III" oraz "Honey & Co" autorów Sarit Packer / Itamar Srulovich, o których już Wam pisałam. Na razie przejrzałam je pobieżnie, bo każda z nich to nie tylko zbiór przepisów ale też historie do zagłębienia się na dłużej, ale obydwie zapowiadają się bardzo smacznie!
Niestety, tym razem muszę ponarzekać na brytyjski Amazon!....
I finally received the books I ordered from Amazon - Nigel Slater's "Kitchen Diaries III" and "Honey & Co" by Sarit Packer / Itamar Srulovich. I just had time to look through them because these are not just collections of recipes, but of stories too.
Unfortunately I have to complain about British Amazon a bit!...  




Książki miały do mnie przyjść 1 października, więc kiedy nastał 2 października a na trackingu DHL nawet nie było mojej paczki, zadzwoniłam do DHL-a, żeby się dowiedzieć, co się dzieje. Przemiły pan sprawdził numer podany mi przez Amazon i... stwierdził, że w ogóle nie ma takiej przesyłki w systemie, co oznacza, że taka paczka nie została przyjęta przez brytyjski DHL... 
W tej sytuacji wysłałam maila do Amazona i dostałam bardzo zawiłą i długą odpowiedź, z której wynikało "o rany!... o rany!... nie mamy bladego pojęcia, co się z tą przesyłką dzieje, bo już jest 2.X a ponieważ miała być dostarczona 1.X, to już jej nie ma na naszym wewnętrznym trackingu..... o jejku!..." Zapewniono mnie, że paczka w końcu przyjdzie, ale gdyby tak się nieprawdopodobnie zdarzyło, że jednak nie dotrze do 9.X to proszą o kontakt. I tu muszę przyznać, że zachowali się porządnie bo od razu zwrócili mi 5 funtów za śledzoną przesyłkę.
6.X spotkałam pod moim domem pana kuriera z DHL, który wręczył mi moją przesyłkę z książkami i przepraszał, że nie ma ona nadanego żadnego numeru (!)... 
Nie mam nic do zarzucenia obsłudze klienta Amazona, kontakt był szybki i profesjonalny, chodzi mi o coś innego. Dowiedziałam się, że tak naprawdę nie mają oni żadnej kontroli nad swoimi wysyłkami, bo już dzień po przewidywanym terminie dostawy cała historia drogi, jaką paczka przebyła zostaje skasowana i pozostaje im tylko rwać włosy z głowy i mieć nadzieję, że paczka jednak kiedyś dotrze albo trzeba ją będzie wysyłać ponownie.
I was supposed to get the books on 1st Oct, so when there was 2nd Oct and my parcel wasn't even on DHL tracking I called DHL to ask about it. A nice man checked the number I was given by Amazon and he said that it doesn't exist in the system, as if it wasn't posted to me at all...
So I wrote an email to Amazon and then answered in a long a complicated letter which in short had the following meaning: "oh boy!... oh boy!... we have no idea where your parcel is because it's one day past the delivery date and our tracking history is all gone!... oh boy!..." I was assured that eventually my parcel will arrive, one day... but in a very unlikely situation it doesn't until 9th Oct I should contact them again. Here I must admit they behaved very professionally and refunded me 5 pounds I paid for the trackable delivery.
On the 6th Oct I met a DHL guy in front of my house and he handed me the parcel and was very apollogetic that it didn't have any number on it (!)...
I have no complains towards the Amazon's customer service, their response towards my mail was quick and professional, I was surprised by something else. I found out that apparently they have no control over their orders, one day after the predicted delivery date their tracking was deleted and they had no means to check the parcel's route and whereabouts. So all they could do is say sorry, hope for the delivery and possibly sent the ordered items again if the first parcel never arrived.


Tyle na dziś, a teraz idę do drugiego pokoju, o tam --->, żeby wyciąć z wełny nowe spodnie dla męża, które będę zszywać w weekend, a potem będę wymyślać, co mam zrobić z zapasu owoców pigwy, które dostałam od mamy z działki. Miłego weekendu! *^0^*~~~
That's all for today, now I'm going to go to the other room, over there --->, to cut the pieces of a pattern of trousers for my husband which I'm going to sew this weekend, and then I'll think about the bag of quince I got from my mother's allotment and what to do with it. Have a great weekend! *^0^*~~~