Usłyszałam niedawno, jak japońska eseistka Yuko Hirose mówi o swoich porankach - kiedy się budzi czuje, że każdy ranek daje jej poczucie odrodzenia, sprawdza co na nią czeka danego dnia i decyduje o elementach, które będą ekscytujące.
Decyduje!
Uderzyła mnie prostota tej decyzji - można zadecydować, co z zadań dzisiejszego dnia będzie mnie cieszyć, na co będę czekać! Chciałabym tak żyć! *^V^*
***
Sierpień to dla mnie już początek jesieni. Było wprawdzie kilka upalnych dni, ale szczególnie w drugiej połowie miesiąca były bardzo zimne dni i noce, zaczynam powoli rozważać zmianę kołdry na zimową, od początku sierpnia chce mi się jabłek i śliwek a na straganach pojawiły się figi, nabieram ochoty na zapalenie świec zapachowych (które u mnie w domu palą się jesienią i zimą do początku stycznia, a potem znikają na wiele miesięcy) a Fuki w drugiej połowie miesiąca zaczął regularnie przychodzić wieczorem do łóżka i spać z nami wciśnięty głęboko pod kołdrę... Lada dzień wyciągnę z tylnej części szafki kuchennej kakao, jesienne herbaty i kawę z posmakiem syropu klonowego (nie dosmaczana, tylko taka odmiana ziaren!). ^^*~~ Czy mnie to smuci? Niekoniecznie. Ja lubię wszystkie pory roku i nawet pluchowata szara jesień ma dla mnie swoje zalety.
Jeśli chodzi o moje zdrowie, to jest już naprawdę dobrze! Chodzę wciąż do fizjoterapeuty ale już tylko dwa razy w miesiącu. Zdarzają mi się powroty dziwnych bólów, na przykład po kilku dniach delikatnego qigong tak mnie rozbolał kręgosłup lędźwiowy, że myślałam, że nie wstanę z krzesła w autobusie... Na szczęście byłam wtedy akurat w drodze na wizytę do fizjo i odpowiedni masaż plus termofor naprawiły sytuację. Lada dzień przywieziemy wreszcie rowery (wymyśliłam, gdzie będziemy je trzymać, bo do tej pory głowiliśmy się nad tym i nic nam mądrego nie przychodziło do głowy... Balkon odpada, wózkownia w bloku cała zapełniona a na korytarzu nie wolno! Zatem będziemy mieszkać z naszymi rowerami pod wspólnym dachem...) i postaram się mobilizować do regularnych przejażdżek, chociażby na dalsze zakupy. Także, in your face, panie neurochirurgu, który wieszczyłeś, że "bez operacji to się pani nigdy nie polepszy!..." *^W^*~~~~
Za to niestety sierpień przyniósł mi trochę kłopotów zębowych, którymi muszę się w najbliższym czasie zająć, nie da się już tego odkładać na wieczne "kiedyś"... (wiem, że w powiedzeniu jest "wieczne nigdy" ale taką ignorantką to nie jestem, żeby naprawianie zębów sobie w ogóle odpuścić! Ale wiadomo, że raczej czeka się z tym do ostatniej chwili konieczności, ech... I tak się cieszę, że nastąpiło to teraz, kiedy już mogę swobodnie wysiedzieć na fotelu dentystycznym, a nie na przykład w maju, gdy nie byłam w stanie siedzieć w ogóle i na serio nie wiem, co bym wtedy zrobiła, gdybym musiała iść do dentysty, przecież cały maj przeleżałam na podłodze z nogami w górze...).
***
W sierpniu udało mi się spotkać z psiapsiółkami na pizzę i plotki! *^0^*
Obchodziłam też imieniny w kilku japońskich knajpkach - najlepsza oczywiście Uki Uki i ich udon!!! *^O^*~~~
Dużo gotowałam po japońsku.
Wyciągnęłam też żeliwne patelenki kupione w 2019 roku w Hiroszimie i robiłam na nich szybkie śniadanie - Dutch Baby, czyli puchate naleśniki, coś na kształt Yorkshire pudding na słodko. (dlaczego to się nazywa Dutch Baby i kto wymyślił, żeby piec w piekarniku holenderskie dzieci?...........) Baza jest leciutka i delikatna, a na wierzch można narzucić wszystko - owoce, konfitury, miód, twarożek, nawet podsmażony bekon polany syropem klonowym! *^0^*~~~
Przepis banalny - w piekarniku nagrzanym do 220 stopni rozgrzewać patelnie żeliwne (albo foremki do ciasta lub muffinek) przez około 10 minut.
Przygotować ciasto - do miseczki stojącej na wadze wbić 2 duże jajka, dolać tyle mleka żeby w sumie było 220 g, porządnie wymieszać trzepaczką. Dodać 80 g mąki pszennej, 1 ł cukru i szczyptę soli, porządnie wymieszać.
Uchylić piekarnik, na patelnie wrzucić po 1 Ł masła, rozprowadzić i szybko wlać ciasto (z tej ilości u nas wychodzą dwa naleśniki o średnicy patelni 12 cm), piec 20 minut albo gdy zbrązowieją i się mocno podniosą.
Po wyjęciu z piecyka znowu posmarować 1 Ł masła i podać z wybranymi dodatkami. Smacznego!
Szkice z sierpnia:
Usiadłam nawet do akwareli! ^^*~~
Lektury sierpniowe: nieustająco czytałam polskie kryminały, zaczęłam od Michała Śmielaka i jego najnowszej powieści "Regiel" i tak mi się spodobało, że sięgnęłam potem po wcześniejsze książki tego autora.
Ktoś polecał książki Anny Kańtoch no to przeczytałam "Łaskę" i jest świetna! Na pewno wrócę do tej autorki.
Potem wróciłam do Śmielaka, najpierw "Pomruk" - mroczne i nieoczywiste.
Następnie dwie części serii o podkomisarz Idze Ziemniej - "Postrach" i "Gleba", świetne!
I na koniec miesiąca przeniosłam się do Sandomierza i książką "Miasto Mgieł" zaczęłam cykl Komisarz Bruno Kowalski, i poszła mi ona tak szybko, że jeszcze zdążyłam dorzucić drugą część cyklu - "Miasto Burz".
***
A ponieważ jak coś jest napisane albo wypowiedziane na głos to nabiera mocy urzędowej, to powiem co jeszcze zrobiliśmy w sierpniu - zarezerwowaliśmy hotel z onsenem na trzy dni na noworoczny pobyt w Japonii!!! *^V^*~~~ Jest to z naszej strony totalne wishful thinking, ponieważ nie jesteśmy jeszcze gotowi finansowo na ten wyjazd, ale podobno wiara czyni cuda a rezerwacja nic nas nie kosztuje (do 23 grudnia...) więc zaklepaliśmy sobie fajną miejscówkę i zobaczymy jak się sytuacja rozwinie. ^^*~~ Kciuki oczywiście mile widziane!
Podobno wrzesień w tym roku zamyka dziewięcioletni cykl numerologiczny, w związku z tym dobrze jest zrobić wokół siebie szeroko rozumiane porządki - w otoczeniu, w głowie, w relacjach. Ja jak już wiecie planuję zrobić porządek z trzema zębami, poza tym kończy się remont naszego poprzedniego mieszkania i tchnąć w nie nowe życie obsadzając je nowymi lokatorami.
Jedziemy z tym wrześniem! ^^*~~
No comments:
Post a Comment