Lipiec przyniósł kolejne małe kroczki na drodze do naprawy mojego stanu zdrowia! *^V^* Na tyle, że zdecydowałam się nie przekładać po raz kolejny umówionego dużo wcześniej tatuażu, 10 lipca odwiedziłam Agatę ze studia White Rat Tattoo i wyszłam od niej z... Pyzą Mazowiecką!!! ^^*~~~~
***
Grzyby na początku rosły w oczach! *^V^*~~~
Progres wyglądał tak:
30 czerwca
01 lipca
04 lipca
Około 10 lipca zjedliśmy pierwsze dorosłe grzyby.
Ale potem grzybnia zamiast się rozrastać zaczęła wysychać... Co ciekawe, pryskałam ją kilka razu dziennie i nawet stawiałam pod uprawą silny nawilżacz parowy! Mąż wyczytał, że może się tak dziać kiedy grzyby nie są wystarczająco wietrzone, więc zaczęliśmy je także regularnie przewietrzać. W połowie miesiąca usunęłam wszystkie grzyby i odstawiłam grzybnię na odpoczynek, a pod koniec lipca spróbowałam jeszcze raz.
***
Nabrałam nowego zwyczaju - jak nie wiem, co ugotować na obiad, to losuję książkę kucharską z regału i wybieram coś, na co mam składniki. Tak powstał np.: zawijas w cieście filo według przepisu z książki Jamiego Oliver "Veg".
Szybki pomysł na obiad ze składników, które wygarniam z lodówki i szafek kuchennych - nabe! ^^*~~
***
Robert w lipcu na jeden weekend stał się Bolesławem Chrobrym. *^0^*~~~
(zdjęcia dzięki uprzejmości kolegi Dobromira)
A Draconia wypuściła teledysk zapowiadający imprezę, tekst napisał kolega Izbor i zaaranżował całość z pomocą aplikacji AI, wyreżyserował też i nakręcił teledysk!
A ja poszłam na matcha latte z koleżanką, która pojechała na wakacje do Japonii i wróciła odmieniona i w tym kraju zakochana... (mówiłam, że tak będzie!).
Ale jedliśmy też po koreańsku (na bazarze na Bakalarskiej).
I na Forcie Służew. ^^*~~
I po turecku w kawiarni Simit House. *^v^*
Zrobiłam fajne zakupy na bazarze na Bakalarskiej - kupiłam gorzkiego melona, glony umibudo, całkiem niezłe kimchi i bukiet shiso! *^O^*~~~ Dzięki czemu mogłam wreszcie zrobić w domu goya chanpuru - słynną potrawę z gorzkiego melona (goyi) pochodzącą z Okinawy i staliśmy się jej fanami! Zrobiłam też goyę z makrelą z puszki i to danie też nam posmakowało. Pomijając walory smakowe, goya i umibudo są podobno niesamowicie zdrowe! ^^*~~
Udało nam się pojechać na jeden dzień nad Pilicę.
I spotkaliśmy się z koleżanką, która mieszka w USA ale raz na jakiś czas przyjeżdża do Polski i wtedy siadamy ze "stara paczką" i spędzamy razem trochę czasu. ^^*~~
Zrobiłam też coś twórczego - skarpety na igle na zamówienie kolegi, "stópki" wersja letnia - jego słowa! (chociaż z grubej wełny, hi hi hi......^^*~~).
***
Szkice.
Czytelniczo zaczęłam lipiec smakowicie, czyli przeczytałam dwie części "Kamogawa. Tropiciele smaków" autorstwa Hisashiego Kashiwai. Do tej lektury nie polecam zasiadać z pustym żołądkiem!... *^O^*~~~ Mam nadzieję, że w Polsce szybko wyjdzie część trzecia.
Potem wróciłam do świata kryminałów. Najpierw Agata Kunderman - zaczęłam od "Dźwięków".
I mimo, że bardzo szybko zgadłam kto zabił (a nie zdarza mi się to za często), to spodobał mi się sposób narracji i sięgnęłam po dwa pierwsze tomy cyklu o aspirant Agacie Starskiej, mam nadzieję, że będą kolejne!
I na koniec początek, a mianowicie debiut pisarki czyli "Wróżda" - mocne, zaskakujące, nieoczywiste.
A kiedy skończyły mi się książki Kunderman, przeniosłam się z okolic Dolnego Śląska na Suwalszczyznę i zabrałam się za Katarzynę Kuśmierczyk. *^o^* W 2010 roku moi teściowie kupili dom w tamtym rejonie i wiele z miejsc i miejscowości pojawiających się w książkach Kuśmierczyk jest mi znanych! Zaczęłam od cyklu Suwalskie opowieści: Suknia z wilgotnej mgły, Mrok pod powiekami, Otchłań zapomnianych, tu elementy kryminalne są związane z mrocznym pierwiastkiem paranormalnym, dobrze napisane, wciągające.
Potem zabrałam się za nowy cykl Kuśmierczyk - Widma Suwalszczyzny i tu niestety jest już słabiej. Rozumiem, że cykl z Matyldą Ryster należało już zakończyć ale autorka chciała pozostać na tych samych terenach i przy podobnej tematyce lokalnych wierzeń i wydarzeń historycznych, jednak tej książki nie czytało mi się tak gładko i z takim zainteresowaniem, za dużo faktów jak z encyklopedii, podobne schematy co w poprzednich książkach, odłożyłam po kilku rozdziałach.
Za to wróciłam do literatury japońskiej, przeczytałam "Koty z Shinjuku" Duriana Sukegawy (podobieństwo do "Shinya Shokudo" duże i przyjemne! ^^*~~),
Lipiec w tym roku mieszał lato z listopadem... Udało nam się trafić w kilka ciepłych słonecznych dni i wtedy spacerowaliśmy po naszej dzielnicy, a kiedy było zimno i deszczowo zaczynałam myśleć o kocyku, kubku kakao i zapaleniu aromatycznej świecy (palę świece tylko późną jesienią i zimą, potem już nie mam na to ochoty). Uprawy balkonowe mnie na razie rozczarowały - posadziłam bambusy, które miały rosnąć wysoko i szybko a nie rosły wcale... (ale też, co dziwne, nie umarły, więc jeszcze daję im szansę), za to zioła błyskawicznie padły łupem owadów i bywało, że jeszcze wieczorem obfite gałązki mięty nad ranem straszyły gołym kikutem łodyżki z ogryzionymi resztkami liści.... To co nawet nieźle się u mnie trzyma to rozmaryn, szałwia i tymianki, co mi wyznacza kierunek upraw do powtórzenia. *^o^* Nie mam żadnych konkretnych planów na sierpień. Ponieważ mój stan zdrowia wciąż się polepsza, chciałabym więcej aktywności poza domem - spacerów po okolicy, ciągnie mnie też do malowania i do innego rękodzieła. Co z tego wyniknie, zobaczymy już niebawem!
Do następnego zobaczenia! *^0^*~~~
No to można powiedzieć, że my krajanki jesteśmy, bo moich dwóch dziadków i jedna babcia właśnie z Mazowsza pochodzą, a gdy byłam na mszy w rodzinnej wiosce jednego z dziadków, to poprzedzały ją wypominki, w których dominowało pięć nazwisk i wszystkie są w mojej rodzinie. Dużo się u Ciebie działo w lipcu, a Pyza rewelacyjna. Pozdrawiam i zdrowia życzę :-)
ReplyDeleteBardzo dziękuję! ☺️
DeleteA może też masz korzenie na Urzeczu?
Było też spotkanie ze znajomymi w kultowym Barze kawowym w pobliżu Pl. B. :-)
ReplyDeleteNo przecież ta WuZetka, to skąd - właśnie z Baru Kawowego! 😁
Delete(Czyżbym została rozpoznana na mieście?... ☺️)