Monday, December 01, 2014

Pleśniak




Jadłyście kiedyś pleśniaka? A piekłyście?
Have you ever tried the cake called "Mildew"?...



U mnie w domu rodzinnym takie ciasto było nieznane. Mama nigdy nie piekła ciast, tata zaczął dopiero kilka lat temu, długo po tym, jak się wyprowadziłam a babcia trzymała się kilku klasyków - makowiec, sernik, drożdżowe, biszkoptowe pół na pół z kakao. Ta nazwa obiła mi się o uszy kilka razy, ale nie miałam okazji go spróbować (albo tego zupełnie nie pamiętam...). Aż zobaczyłam wpis na blogu Małgosi i te apetyczne zdjęcia! *^v^*
I know the name isn't the preview of a tasty food!... *^v^* This cake wasn't known in my family home. My mother never baked, my father started only a few years ago and my grandmother stuck to classics - poppy seed cake, cheesecake, yeast pie, light and cocoa cake. I've heard the name a few times in my life but I never ate it. But then a couple of days ago I saw these photos on Małgosia's blog  and I knew I had to try it!



Może powinnam była najpierw zjeść "cudzego" pleśniaka, u kogoś w domu albo z cukierni, żeby w ogóle mieć pojęcie, jakich smaków się spodziewać, ale nie mogłam dzwonić po znajomych, wypytywać czy znają takie ciasto i się na nie wprosić! *^w^* No to zabrałam się za własnoręczne upieczenie.
Maybe I should have tried somebody else's Mildew first to see what it should taste like, but I just couldn't start calling my friends and relatives asking whether they know this cake and could they bake it for me... *^w^* So I decided to give it a try!




Na szczęście nie jest to trudny przepis, ciasto półkruche jasne i z kakao, kwaskowa konfitura (ja użyłam domowej konfitury z czerwonej porzeczki), słodka piana z białek i orzechy włoskie, w warstwach. W połowie pieczenia przykryłam tortownicę folią aluminiową, bo mój piecyk lubi nadmiernie zrumienić wierzch. I to jest super deser - różnorodność smaków i tekstur daje ciekawy efekt, ciasto jest bardzo lekkie a nazwa pochodzi od piany, która rozłazi się po cieście i miejscami wygląda jak skupiska pleśni... ^^*~~
Lucky me it's not a difficult recipe, the semi-shortbread pastry light and with cocoa, sour jam (I used the homemade red currant jam), sweet whipped eggwhites and walnuts, layered. In the middle of baking I had to cover the cake with an alufoil because my oven tends to brown the tops. This cake is very nice - the variety of the tastes and textures make it very interesting, it's light and the name comes from the beaten eggwhites that crawl all over the layers and look like mildew... ^^*~~



Ale zanim dobraliśmy się do ciasta, trzeba było grzecznie zjeść obiad - na sobotę udusiłam karkówkę wołową, bardzo prosty przepis Marthy Stewart - wołowina, ziemniaki, pietruszka plus kilka podstawowych przypraw, a danie - niebo w gębie!
But before we got to a dessert we had to eat dinner - on Saturday I made a beef stew, a very easy Marthy Stewart's recipe - just beef, potatoes, parsnips plus some basic spices and it was sooo good! 




I znowu obiad, który sam się robi! Kroimy mięso, cebulę, czosnek, ziemniaki i pietruszkę w dużą kostkę, stopniowo dorzucamy je do garnka zaczynając od obsmażenia przyprawionego i obsypanego mąką mięsa, i kiedy już wszystko jest w środku wstawiamy do piekarnika albo, jak w moim przypadku, dusimy pod przykryciem na małym ogniu. (Nie mam niestety małego garnka, który mogę wstawić do piekarnika, mam tylko wielki żeliwny gar, a to za duży gabaryt na obiad dla dwóch osób.)
Again the dish that practically cooks itself! You cut the meat and veggies into chunks, add them one by one starting with seasoned meat, and that's it, you put the pan into the oven or in my case, make a stew on the stove for about an hour. (I don't have a small pan that can go into the over, only a huge one and that's way too big for a dinner for two people.)




A dodatkowo jest to w zasadzie danie jednogarnkowe, bo ziemniaki duszą się razem z mięsem, nie trzeba już osobno gotować skrobiowego wypełniacza, dorobiłam tylko mizerię i wyłowiłam kilka ogórków kiszonych ze słoja. *^v^*
What's more, it's a one pot meal , the potatoes cook together with beef so you don't have to cook another carbohydrate to accompany the meat, I just prepared some fresh cucumber with sweet cream and took out the pickles from the jar. *^v^*





A na niedzielę przygotowałam coś nieco bardziej pracochłonnego, ale absolutnie wartego poświęconej pracy, kolejne danie koreańskie, galbijjim czyli duszone żeberka.
And on Sunday I made something more laborious but absolutely worth the time and effort, another Korean dish called galbijjim which is braised short ribs.




"Więcej pracy" oznacza, że najpierw żeberka gotujemy 30 minut z przyprawami (powstaje aromatyczny bulion), a dopiero potem zalewamy marynatą i dusimy z warzywami. Tylko tyle. (^o^) Tym razem nie ma w przepisie ostrej pasty gochujang ani płatków chilli (dziwne....), więc danie jest aromatyczne i słodkie! U nas spałaszowane z ryżem.
More work means that you cook the ribs first with some spices for about half an hour (you get a flavourful broth), and then you transfer them into a braising liquid, add vegetables and make a stew. That's it! (^v^) This time there's no hot gochujang paste in the recipe nor the chilli flakes (strange...) so this dish is fragrant and sweet! We ate it with rice.




***

Wyciągnęłam w niedzielę walizkę i zaczęłam pakowanie, niby jedziemy tylko na pięć dni, ale zawsze się martwię, czy wszystko zabrałam, czego zapomniałam... (nigdy mi się to nie zdarzyło! Za to Robertowi tak, nie wziął prywatnego telefonu do Japonii, na szczęście miał służbowy...) Oczywiście nie jadę na lodowiec tylko do cywilizacji, więc jeśli czegoś zapomnę to sobie kupię na miejscu. ^^ Mamy w planach zwiedzanie, próbowanie lokalnych przysmaków, długie patrzenie na morze (tak, jest tam morze! *^O^*), długie Polaków rozmowy, bo jedziemy w odwiedziny i w gości, bycie karmionymi pysznościami, jedno spotkanie międzyblogowe, być może zakupy. Dużo, jak na kilka dni! Nie biorę drutów, no nie mam żadnej robótki, którą mogłabym dziergać na ślepo, a w gościach nie wypada gapić się w schematy.
Następnym razem zamelduję się, jak już dolecimy na miejsce. *^o^*
On Sunday evening I took the suitcase from the balcony and started to pack our things before our short vacation. It's only five days but I'm always worried I forget something important (I never did! But Robert forgot his cellphone to Japan...). Of course we are not going to spend time on a glacier but in a city, so I can buy all the stuff I need there! The plans are for sight seeing, trying the local flavours, long stares at the sea (yes, they have the sea there, yikes! *^O^*), long talks with our friends we are going to be staying at, being fed with delicious home cooking, one blog meeting, maybe some shopping. A lot for just fives days! I don't take any knitting because I don't have any mindless project at the moment and you don't stare into charts while you're visiting someone.
Next time I'll talk to you from our holidays. *^o^*

20 comments:

  1. sow, now you go to Dublin, I think...

    ReplyDelete
  2. Moja kolezanka robila takiego klasycznego plesniaka w dwoch kolorach , tez postanowilam i kiedy ciasto juz sie pieklo znalazlam kostke masla . Mialo byc w ciescie ale lezalo sobie spokojnie za miska .Ciasto wyszlo takie ,ze kazdym kawalkiem mozna bylo mury kruszyc .

    Ogromnie podoba mi sie twoja prezentacja .Talerzyk ,miseczka podstaweczka i tylko kota brakuje zeby machnal ogonkiem :) Mieska wygladaja ogromnie apetycznie , Zupelnie jak u nas najpierw ciasto ,a potem kolacja :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja kiedyś nie dodałam do ciasta cukru, też nie zachwycało niestety.... *^w^*
      Co do kota, to niestety skasowałam już te zdjęcia, ale miałam takie kilka ujęć - ciasto, ciasto, Ryszard na oparciu kanapy tuż za kuchennym blatem, Ryszard szykujący się do skoku na ów blat.... Nakrzyczałam wtedy na niego, bo wylądowałby w środku tortownicy! *^o^*

      Delete
  3. W latach 80 na równi z pleśniakiem królował topielec i sernik gotowany:-)) Dobrze, że przypomniałaś pleśniaka bo faktycznie został zapomniany.

    ReplyDelete
    Replies
    1. O topielcu słyszałam, ale nigdy go nie jadłam/robiłam. Natomiast jakieś ciasto gotowane na pewno robiło się w moim domu, mama miała taką zamykaną formę metalową, to chyba było coś w rodzaju biszkopta.

      Delete
  4. Az się zaśliniłam z wrażenia. Uwielbiam pleśniaka, a nie jadłam chyba ze sto lat...

    ReplyDelete
    Replies
    1. A, bo teraz wszyscy tylko brownie i brownie robią, czas przypomnieć sobie nasze klasyki! *^O^*

      Delete
  5. narobiłaś mi smaku babo ty jedna ;) U mnie w domu rodzinnym placek z rodziny pleśniakowej zwał się kruszką trzechwarstwową i chyba miał inne proporcje, ale idea była taka sama :) aż chyba normalnie, jak mi sie kiedyś ciastka skończą, to upiekę to ciasto. Tak dużo planów jedzeniowych, a tak niedużo człowiek ma na nie czasu (jak nie chce wyglądać jak tocząca się kula hehe)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trzeba robić mniejsze porcje albo zapraszać dużo ludzi na degustację! *^O^*
      Kruszka trzechwarstwowa? Niezła nazwa!

      Delete
  6. Your cake looks so good!! i have never heard of it. But the fabric lover in me could not stop looking at that fan fabric that you have it still on. That's beautiful! And the black fabric with the flowers that you had the ribs on, So pretty!!
    And you made some good dinners, my husband would have loved both of those.
    Have a wonderful time on your vacation and i know you said this is a trip because roberts birthday is coming so wish him a very Happy Birthday from me on the day.

    ReplyDelete
    Replies
    1. These are the fabrics I bought from ebay ages ago and I wanted to sew something but still haven't used them so I thought why not use them as a background for the photos? *^v^*
      Thank you very much for birthday wishes for Robert! It was a great trip although on the last day we caught a terrible flu and now trying to recover from it... I'll write something about our vacation soon.

      Delete
  7. Pleśniaka zobaczyłam pierwszy raz dopiero po wyprowadzce z domu na studia. Moja Mama piecze wyśmienicie, ale raczej klasyki - kruche, biszkopty, drożdżówki i torty. Ciasta takie jak metrowiec czy właśnie pleśniak były mi w ogóle nieznane!
    Co do duszonego mięsa - mój Brat - Kucharz pokazał mi kiedyś podobna wersję - duże kawałki szynki pokrojonej w miarę sześciennie ^^, marchew, cebula, ziemniaki i rzepa duszone wraz z mięsem do miękkości. Czasem to robię, kiedy mam czas popilnowac tego duszącego się mięsa. A ostatnio widziałam brukiew i kusi mnie uduszenie brukwi jako dodatku :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Metrowca nie znam. Chyba obiła mi się kiedyś o uszy ta nazwa, ale z niczym jej nie kojarzę...
      Fajnie, że brukiew wraca do sprzedaży jako warzywo "dla ludzi", jest tyle ciekawych warzyw, które zniknęły z naszych jadłospisów, a są idealne na takie jesienno-zimowe jednogarnkowe dania duszone z mięskiem! *^o^*

      Delete
  8. Szczęśliwy ten Twój chłop musi być mając taką kobietę w domu:) Jak zwykle ślinotok zalewa mi monitor gdy jestem u Ciebie:) P.S. Dziękuję za wyróżnienie, jak się ogarnę postaram się skrobnąć parę słów na ten temat, pozdrawiam:)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mówi, że jest bardzo zadowolony z takiego układu! *^v^*
      Sama lubię sobie czasami pooglądać zdjęcia na blogu, kiedy brakuje mi inspiracji do gotowania. ^^

      Delete
  9. I wish you enjoy fun holiday with your friends, that cake looks delicious, I'll try that ...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Thank you! It was really great, although we came back with a nasty flu. In a few days when I feel better I'll try to write something about our trip.

      Delete
  10. Pleśniak polecam z wiśniami! W mojej rodzinie nie dodaje się do niego orzechów, ciekawa jestem jak smakuje z nimi. Swoją drogą to pierwsze ciasto, którego uczyła mnie robić babcia i jednocześnie jedno z moich ulubionych.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak myślałam, że z wiśniami może być pycha! Orzechy dodają chrupania - kolejna ciekawa tekstura, no i oczywiście orzechowego smaku. *^v^*

      Delete