Sunday, September 08, 2019

Plejady

Jajka na miękko z boczkiem i dodatkami, mężowska specjalność śniadaniowa. ^^*~~
Soft boiled eggs with fried bacon and other stuff, husband's breakfast speciality. ^^*~~


Zawsze po powrocie z Japonii muszę się przyzwyczaić - najpierw do własnego osiedla i domu, wszystko na pierwszy rzut oka wydaje się dziwne, obce, przypominam sobie kod do domofonu, czuję się, jakby mnie nie było kilka lat, nie tygodni.
Potem do reszty - dalszej okolicy, ludzi w sklepach, uważam na samochody, bo każdy pędzi jak szalony i ma pieszemu za złe, nawet gdy ten jest na pasach... Prawie wszystkie czoła marsowe, kasjerki w supermarkecie zniecierpliwione, wyławiam z tłumu wesołe twarze i chwytam się ich jak koła ratunkowego. Powiecie, a z czego ludzie się mają cieszyć?... Ale tam też są tacy sami ludzie jak tutaj - zdrowi i chorzy, piękni i brzydcy, zarabiający krocie i grosze, żyjący w cieniu wielkich zagrożeń (trzęsienia ziemi, tajfuny, wulkany) a jednak w sklepach i sklepikach, w kawiarniach, na ulicach jest jakoś więcej uśmiechu i życzliwości w stosunku do drugiego człowieka. I to wcale nie w miejscach, gdzie są tłumy turystów, więc wypada mieć uśmiech przyklejony do twarzy bo Ci z Was, którzy czytają mojego bloga wakacyjnego wiedzą, że unikamy takich miejsc i staramy się odwiedzać zupełnie zwyczajne zakątki Japonii. Poza tym, niech nikt się nie obrazi że uogólniam, ale odnoszę wrażenie, że tam jak ktoś jest w pracy, szczególnie, gdy ta praca wymaga kontaktu z drugim człowiekiem, to stara się tę pracę wykonać jak najlepiej - jest pomocny i zainteresowany klientem (nie usłużny i czołobitny, jak się czasami ludziom wydaje). U nas większość robi tak, żeby się nie narobić... W wielu sytuacjach mam wrażenie, że przeszkadzam paniom sprzedawczyniom w plotkach albo, jeśli jest jedna osoba za ladą - w myśleniu o niebieskich migdałach. To się zmienia, ale wciąż nie za szybko.
Every time I come back home from Japan I must get used to everything - first to my own home and neighbourhood, everything seems so strange as if I was away for years, not weeks.
Then, the wider range, people in the streets, cars rushing so much trying to get all the pedestrians... Almost all the faces are sad or angry, store clerks impatient, I catch the smiling faces from the crowd and hang on to them like on the life ring. You may say, there's nothing to be happy about... But over there there are the same people - healthy and sick, pretty and ugly, earning loads and peanuts, living in the shade of great potential disasters (earthquakes, typhoons, erupting volcanos), but in shops bigger and small, in cafes, in the streets there is somehow more smiles and friendliness towards other people. And not in the tourists spots where you usually have the fake smile glued to your face in hope of money, you know that I rarely visit such places, choosing normal neighbourhoods over them. Also, I may generalize but my observation is that in Japan when you are at work, and your work requires contact with customers, you try to be helpful and interested in their needs. In Poland most people work in a way so they could do as little as possible and go home... In many cases I feel like I am a nuissance to the chatting store clerks, and if there's only one person at the counter - I am a bother to his/hers thinking about everything else but not the job... This attitude changes but not too fast unfortunately. 


- "Co mam zrobić na obiad? Mogę udusić kurczaka w sosie, zrobić ziemniaki... Albo tempura warzywna, chicken karaage, zimna soba?" *^V^*
- "What shall we eat for diner? I can make a chicken stew, with potatoes... Or vegetable tempura, chicken karaage, cold soba noodles?" *^V^*


W każdym razie, ogarnęłam dom po powrocie, wciąż mam problem z robieniem różnych rzeczy bo jak gdzieś usiądę to koty się przyklejają i nie chcę odejść, *^V^*, ale jakoś to idzie do przodu. Wszystko już rozpakowałam, poprałam, walizki czekają na kolejną podróż!
Anyway, I settled back and keep trying to go on with my life activities which is not that easy because cats keep clinging to me and wouldn't let go. *^V^* I unpacked the bags, did the laundry and suitcases are ready fr the next trip!

***



Zabrałam się za szycie.
Oglądając telewizję na wakacjach trafiłam na program z robótkami ręcznymi, w którym pokazywali, jak uszyć bluzkę. Na szybko zrobiłam kilka zdjęć, żeby sprawdzić w Sieci, jaki to program i znalazłam go bez trudu - to すてきにハンドメイド na kanale NHK (czyli "Piękna robota ręczna"), ale okazało się, że nie znajdę wykrojów i opisu szycia na stronie, tylko w papierowym magazynie! W programie pokazywali tylko jak uszyć jedną bluzkę z całej grupy najróżniejszych ubrań z sierpniowego wydania.
I went back to sewing.
When I was watching tv on holidays I saw a program about crafts, namely how to sew a blouse. I took some photos quickly to check the program's name and I found it online - it's すてきにハンドメイド on NHK (which means "Beautiful Handmade"), but it turned out there weren't patterns and sewing instructions, all these were in the paper magazine! On tv they only showed how to make this one blouse.




Ale co tam! Miałam zdjęcie zwymiarowanego wykroju, który i tak trzeba było sobie samemu wyrysować, sam model nie wydawał się skomplikowany w szyciu, więc po powrocie do domu, kiedy już miałam uprany materiał kupiony w Tokio, zabrałam się za szycie bluzki. *^v^*
But well, I had a photo of the pattern with all the measurements, I'd had to draw it myself anyway, the blouse didn't seem to be difficult to stitch up together, so after coming back home and washing the fabric I sat down to making this blouse. *^v^*





Przeznaczyłam na nią kawałek bawełny drukowanej w różnokolorowe pasy, stąd efekt końcowy na bluzce wygląda tak jak wygląda - środkiem tkaniny biegł szeroki pas w jasnym morskim turkusie a o bokach dwa węższe pasy w ciemnym zielono-granatowym. Sama nie wiem, czemu sięgnęłam po ten materiał, przecież to zupełnie nie moje kolory!... *^v^* A jednak, jak go wzięłam do ręki to chodziłam z nim po sklepie i nie mogłam odłożyć!...
I decided to use a piece of cotton printed in two colour strips hence the final look - there was a wide light sea turquoise strip in the middle and two narrow dark green strips on both sides. I have n idea why I bought this cotton, the colours are so not mine!... *^v^* But when I picked it up from the basket full of fabrics I couldn't let go!...



Sam wykrój też jest ciekawy - przód wycinamy z razem z górną częścią tyłu i dodajemy resztę pleców, co pozwala na różnorodne kombinacje kolorystyczne.
The pattern is also interesting - you cut the front with a top piece of the back and add the back piece which allows for some nice colour/pattern combinations.






Moje modyfikacje - niewielkie, obniżyłam dekolt z przodu o 3 cm, bo oryginalny trochę mnie dusił (Japonki lubią tak się ubrać tuż pod szyję... ^^*~~), i dodałam mankiety na rękawach, ale nie wpuściłam z nie gumek, jakoś mi nie po drodze z marszczonymi rękawami. (W programie była też taka wersja z niezmarszczonymi rękawami, ale bez dodatkowego mankietu, po prostu rękawy były podłożone na raz i podszyte.)
My modifications - not many, I lowered the front neckline by 3 cm because the original line was a bit choking (Japanese women like to wear blouses close to the neck... ^^*~~), and I added the cuffs but not the elastic, I'm not sure I like gathered sleeves. (There was this version with ungathered sleeves in the program too, but without the cuffs, just the edges turned under and stitched.)


***

Następnym razem pokażę Wam mój japoński szkicownik, na miejscu udało mi się zrobić tylko trzy obrazki, kiedy nicnierobiliśmy w hotelu z gorącymi źródłami. Po powrocie nadrabiam japońskie inspiracje. ^^*~~
A teraz idę oglądać zawody sumo, zaczął się turniej wrześniowy i jak na razie nasi faworyci górą! *^0^*
Next time I'll show you my Japanese trip sketchbook, being there I only managed to paint three pictures when we were resting in the hot springs hotel, now I'm trying to put other Japanese inspirations on paper. ^^*~~
And now it's time to sit down and watch the first day of sumo, the September tournament has started and for now our favourite rikishi win! *^0^*



14 comments:

  1. No tak powroty do kraju nie zawsze są najłatwiejsze. Najważniejsze, że już się ogarnęłaś i teraz nas zasypiesz swoimi pracami.
    Bardzo ładnie ci w niebieskim, bardzo. Prosta bluzka, ale przez kolor i wzór jest bardzo wdzięczna.
    Zawodnicy sumo prezentują się imponująco. Nie jest to mój ideał mężczyzny, ale lubię oglądać sumo, interesują mnie zasady, każdy wykonywany przez zawodników ruch. Walka trwa króciutko i mimo, że nie rozumiem wszystkiego, to wciąga.
    Pozdrawiam ciepło:)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Najtrudniej było w 2011 roku, kiedy uświadomiłam sobie ten kontrast po raz pierwszy w życiu, teraz już jestem trochę przyzwyczajona, jak będzie. Naprawdę czasami wystarczy trochę więcej uśmiechu, z obydwu stron lady, i życie jest przyjemniejsze. *^-^*
      Bardzo dziękuję! To nie jest niebieski, tylko taki turkusowo-morski, chyba zaczynam "wchodzić" w ten kolor, bo poza tą bawełną mam jeszcze kupon jasnego turkusu farbowanego przez moją koleżankę, uszyję z niego coś na przyszłe lato.
      Przyznam, że zawodnik sumo też nie jest moim ideałem mężczyzny!.... *^O^* Ale podobno w Japonii są uznawani za seksownych, wielu z nich ma żony, o fankach nie wspomnę, więc coś w tym jest! Jak się przyjrzeć, to niektórzy są strasznie otłuszczeni, ale inni to po prostu góra mięśni! A o ich sprawności fizycznej przy takiej tuszy to można pomarzyć!... *^v^* A w starciu nie trzeba wiele rozumieć, zawodnikowi wolno dotykać ziemi tylko stopami, nie może wyjść poza krąg ze sznura na ringu, musi wypchnąć poza ten krąg albo przewrócić przeciwnika, wtedy wygrywa. Wolno uderzać, pchać, ciągnąć, byle nie dotykać włosów. I tyle. ^^*~~

      Delete
  2. Zacznę od śniadania,bardzo apetycznie te jajka z boczkiem wyglądają.Szybko poradziłas sobie z powrotem.Co do obsługi do mam takie samo spostrzeżenie.Niektórzy pracują u nas jak za karę.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja wolę jajko w kieliszku, posolić i sobie czerpać łyżeczką, bez dodatków, ale Robert uwielbia takie, z przeszkodami! ^^*~~
      Poradziłam sobie z powrotem bo chyba już jestem przygotowana na to co będzie i zmieniłam swój sposób myślenia. Inaczej się nie da, bo można zwariować!
      Masz rację, jakby Polacy mieli pretensje do świata, że muszą iść do pracy... Nie wszyscy oczywiście, ale sporo.

      Delete
  3. Kolor wydaje mi się wprost stworzony dla Ciebie - wyglądasz w tych turkusach olśniewająco!
    Kultura pracy w Japonii to dla nas zupełnie niepojęta historia. Moja znajoma pracuje (tutaj w Polsce) w firmie, której szefem był do niedawna Japończyk, ona bywa też czasem służbowo w Japonii, więc czasem to i owo opowiada. Najpierw wszyscy Polacy w firmie z trudem się przyzwyczajali, że praca jest najważniejsza na świecie (a dla Japończyków to jeszcze ważniejsza jest ojczyzna i naród, to dla nich się pracuje i w ogóle żyje). Ale niedawno nowym szefem został jakiś Hindus i nagle ludzie składają wypowiedzenia, bo jak przywykli do japońskich zasad, to teraz nowe porządki, takie trochę bardziej polskie, zupełnie im nie odpowiadają. No i popatrz, jak to jest - mnóstwo Polaków wyjeżdża, chwalą zwyczaje za granicą, a jak tutaj wracają, to są tacy jak my wszyscy - zazwyczaj skwaszeni, niezadowoleni, kombinujący jakby tu zarobić a się nie narobić... Pewnie, że jest dużo wyjątków, ale jako naród na co dzień to my jesteśmy chyba mało fajni...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^*~~ Czyli mam iść w turkusy? W sumie nie narzekam, fajny kolor, szczególnie na lato! Chociaż ostatnio kusi mnie żółty. *^v^*
      Może to jest tak, że jako jednostki jesteśmy fajni, ale w grupie gnuśniejemy i poddajemy się ogólnemu marazmowi? I za granicą wchodząc w inne środowisko łatwo się dostosowujemy, a wraz z powrotem - wracają nam stare nawyki. Ale nie tylko my tak mamy - nie wiem, czy spotkałaś się ze zjawiskiem Szweda poza Szwecją... *^W^* Szwedzi, w kraju zazwyczaj cisi, spokojni, wszystko wypośrodkowane (to ich słynne lagom), pińcet razy sprawdzą, czy nie ma sąsiada przed blokiem zanim wyjdą z domu, żeby nie musieć mówić "dzień dobry"... *^O^* A jak tylko wsiądą na prom do Polski, to piją niezgorzej od Rosjan i bawią się niczym na polskim wiejskim weselu!..... U nich następuje zmiana na gorsze raczej... *^0^*

      Delete
  4. Pamietam jak ogladalam na YT jakiegos vlogera ktory opowiadal o podrozy do Polski, dzielac sie wrazeniami z egzotyki i udzielajac wskazowek. Pierwsza rzecz, mowil, musicie sie przyzwyczaic do Polish face. Polish face wyglada tak - i przybral nieziemsko surowa, ponura mine ze zmarszczonym czolem.
    To nie znaczy mowil ze ludzie sa ci wrodzy, to po prostu standard dzienny. Troche trwa zanim sie czlowiek przyzwyczai.

    No i tak jest. Po przyjezdzie do Irlandii najwiekszym szokiem byl dla mnie brak napiecia w powietrzu, takiego napiecia ktore mozna siekiera rabac. W Polsce to stan naturalny wszyscy operuja na podminowaniu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No właśnie, coś jest z tymi ponurymi twarzami! Ja kiedyś zauważyłam, że moja koleżanka ma zawsze półuśmiech, taki ma wyraz twarzy, i z tego powodu wygląda lepiej, przyjaźniej, młodziej! *^o^* Też staram się mieć taki półuśmiech, a w stosunkach ze sprzedawcami się uśmiecham, może trochę im się udzieli... *^V^*
      Masz rację, w Irlandii wyczuwa się luz, ludzie niepytani zaczepiają czy coś pomóc turyście, jak widzą, że się stoi z mapą, Robert dostał komplement dla spodni w kratę, które mu uszyłam! *^0^* Można przecież tak. A to wcale nie jest dlatego, że w Irlandii jest zawsze słońce, ciepło a ludzie bogaci i zdrowi!

      Delete
  5. bardzo fajna bluzka! super Ci wyszło odwzorowanie.
    a co do zadowolonych ludzi w Japonii...odkąd przeczytałam "Chrobot" Michniewicza, trochę inaczej na to patrzę. nie mówiąc o ich szokujących statystykach dot. samobójstw.
    obawiam się niestety, że to po prostu wyuczone, wtłoczone z wychowaniem wizerunek, podejście - że trzeba się uśmiechać, nie pokazywać prawdziwych emocji.
    i tak, też myślę, że my, Polacy, znów przeginamy w drugą stronę.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^*~~ Jest super wygodna!
      Ależ oczywiście, że to jest wyuczone! Ja mam pełną świadomość, że sprzedawcy w Japonii nie pałają ogromną sympatią do swoich klientów, tylko zostali tak przeszkoleni, żeby zachować profesjonalny wizerunek, bo są oni wizytówką sklepu, w którym pracują. I to jest dobre, bo ci ludzie w godzinach pracy są właśnie tym, czym powinni - pracownikami jak najlepiej reprezentującymi swoje miejsce pracy. U nas mam wrażenie są indywidualności zamiast sprzedawców, a ja się czasami czuję jak intruz w tym sklepie... Oczywiście, zgadzam się, że niepokazywanie emocji tak w ogóle jest niedobre dla naszej kondycji psychicznej i wiem, że Japończycy płacą za to wysoką cenę samobójstwami i chorobami psychiki, to jest przegięcie, z którego nie potrafią się wyzwolić. Ale masz rację, Polacy ciągną w drugą stronę i czasami nie potrafią zostawić swojego życia prywatnego na progu miejsca pracy. Najlepiej byłoby znaleźć złoty środek! *^v^*

      Delete
  6. Kurczę, te jajka z boczkiem wyglądają naprawdę smakowicie. Tylko, że mnie zwykle wychodzą na twardo ;) Z dwojga złego wolę już sadzone zrobić ;)

    Bluzka bardzo ładna, ładniejsza od pierwowzoru. Dobrze, ze wzięłaś ten materiał ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. A jeszcze co do obsługi, to z reguły nie spotykam się z rażącymi naruszeniami. Jeden tylko sklep mnie niesamowicie wpienia, mianowicie sieć "Żabka". Mam dwa takie w okolicy pracy i w obu obsługa jest sfochowana, niegrzeczna, czasem nawet rzuci grubym słowem (nie do klienta, ale słyszałam w rozmowie ekspedientek). W jednym obsługa zmieniła się w ostatnim czasie i nie ma żadnej poprawy w stosunku do klienta :(

      Japonia musi być miłą odmianą!

      Delete
    2. Bardzo dziękuję! ^^*~~ Pewnie do programu wybrali taki jednolity materiał, żeby łatwiej było pokazać szycie, ale rzeczywiście mało twarzowy kolor...
      Ja mam metodę na jajka na miękko - jak mi się woda w garnku zagotuje, to wkładam 5 jajek (ja zjadam 2, Robert 3) i po włożeniu ostatniego jajka przykrywam garnek pokrywką i ustawiam timer na kuchence na 5 minut. Jak timer zapika, wyłączam gaz i wyjmuję jajka, i zawsze są na miękko. Kupuję duże jajka.

      A wiesz, że ja też mam podobne doświadczenia z Żabkami? Nie to, żeby obsługa była niemiła, ale jakaś taka... Naburmuszona, zmęczona, w kilku Żabkach tak miałam, a dodatkowo reklamy Żabki są takie, że człowiek myśli, że w każdym sklepie spotka tę uśmiechniętą blondynkę i wesołego pana sprzedawcę, a tu zderzenie z rzeczywistością!.... Natomiast plotkowanie między pracownikami i to podczas obsługiwania klienta to chyba u nas norma, w wielu branżach... *^w^*

      Delete
  7. Bardzo dziękuję! ^^*~~ Ostatnio coraz bardziej lubię kaszkiety!

    ReplyDelete