Sunday, March 01, 2020

DOJadanie - tydzień I



Obiecałam, że będzie o ciekawym wegańskim odkryciu, jakiego dokonaliśmy przypadkiem dwa tygodnie temu, oto ono:




To oliwa z oliwek do smarowania pieczywa! *^V^*
Trafiliśmy na nią w sklepie z produktami włoskimi Piccola Italia na warszawskim Ursynowie - sam produkt pochodzi z Hiszpanii, jak widzę na naklejce... ^^*~~ Po pierwsze, ma piękny czysty skład - oliwa z oliwek extra virgin, masło shea, woda, sól. Po drugie, jest przepyszna!!! Może nie jest to wybór na każdą kanapkę, bo smak jest charakterystyczny, mocny i może się znudzić, ale jako alternatywa dla margaryny to jest super. Koszt to ok. 12 zł, czyli tyle ile wegańskie margaryny ze sklepów z żywnością bio. 

Drugim smacznym odkryciem tego roku jest wegański majonez marki Develey.



Fajny skład a co ważne, bardzo dobry smak! Aż żal, że nie mogę go nałożyć na jajko na twardo... *^o^* Ale za to zrobiłam z nim klasyczną sałatkę jarzynową i doprawiłam ją czarną solą Kala Namak, dzięki czemu nabrała jajkowego aromatu.




Kilka naszych dań z pierwszego półtygodnia DOJadania:
Na przykład, na śniadanie jadliśmy - szakszukę z tofu.




Kartonik posiekanych pomidorów podsmażonych na oliwie z czosnkiem, cebulą, kuminem, pieprzem cayenne, wędzoną papryką. Pod koniec dołożyłam silken tofu rozmieszane z płatkami drożdżowymi (aromat sera) i czarną solą Kala Namak (aromat jajka). Tofu nie miało tu udawać jajka, no bo mogłoby ewentualnie udać tylko samo białko, ale tak doprawione stanowiło idealny element całego dania. Posypałam pomidorkami koktajlowymi, bazylią, kiełkami jarmużu i wyszło bardzo smaczne śniadanie. 

Zrobiłam też placki z chia i borówkami z tego przepisu, moje wyszły takie ciemne bo użyłam melasy z morwy. Zjedliśmy je ze świeżym ananasem i jogurtem kokosowym.





Obiady bywały bardziej treściwe, np.: wiedeński gulasz grzybowy według przepisu Malki Kafki (gotowałam go już w zeszłym roku).




Smażone pampuchy z nadzieniem warzywnym, jedzone z sosem słodko-kwaśnym albo kokosowym jogurtem ze srirachą! ^^*~~
(są też świetną opcją śniadaniową, z towarzyszeniem miseczki zupy miso z warzywami!)





Wegańska wersja japońskiego kare raisu - trzeba dopracować mieszankę przypraw, ale generalnie bardzo smaczna potrawa i podobna do niewegańskiego oryginału.




Niedzielny obiad domowy - klopsiki grzybowe "Dobra Kaloria", do nich kasza gryczana, sos z tego przepisu, surówka z buraków z chrzanem, kiszone ogórki i kiszona kapusta. *^-^* Klopsiki trochę słabo doprawione, Robert stwierdził, że ja robię lepsze i muszę się z tym zgodzić (chociażby te towarzyszące przepisowi na sos), równie dobrze mogliśmy zjeść kaszę z sosem grzybowym i surówkami.



W sobotę testowaliśmy nieznaną nam dotychczas wegańską restaurację Zjeść na ul. Puławskiej 138, podają tam dania bazujące na roślinnym mięsie Beyond Meat. I wiecie co? Mięsożerca by się nie poznał!... *^V^*
Owszem, jest to produkt wysokoprzetworzony i nie kupowałabym go na codzienne obiady, bo nie mam potrzeby oszukiwania mózgu i żołądka, że jem mięso mimo, iż go nie jem, ale jako alternatywa, odmiana, ciekawostka jest to zaskakująco smaczne i warte spróbowania. A w ogóle jedzenie w tym miejscu jest pyszne, zupa dyniowa to poezja, przepyszny tofurnik i kawa! Będziemy tam wracać. *^0^*










Z innych wniosków - ostatnio czułam się jedzeniowo i zakupowo przebodźcowana, jakkolwiek dziwnie to może brzmieć. Szłam do sklepu i musiałam pamiętać o tylu różnych produktach z tylu grup żywieniowych... A od pierwszego dnia wegańskiego DOJadania mój umysł zaczął odpoczywać, bo wiedziałam, że jedyne co mnie interesuje to owoce, warzywa, soki, pieczywo, być może dział z makaronem/kaszą. Jem mniej, robię się naprawdę głodna między posiłkami a nie zjadam "na godzinę, bo przyszedł czas", czuję się lżejsza i na razie jestem bardzo zadowolona z tegorocznego DOJadania. I nawet na razie nie tęsknię tak bardzo za jajkami!... *^v^*

Chciałabym też polecić Wam cztery kremy - moje odkrycia tej zimy, wszystkie zadowoliły moją suchą skórę po czterdziestce! *^0^*
Najpierw dwie opcje wegańskie (nie kupowałam ich specjalnie z tego powodu):


 


I dwie niewegańskie (zawierają składniki pochodzące od pszczół - miód, mleczko pszczele, wosk):


 


Wszystkie te kremy zawierają oleje i są mocno nawilżające/natłuszczające, co moja cera uwielbia! Najlżejszy jest ten od Lynia, największym klajstrem jest Egyptian Miracle z Eveline (gdyby była mroźna zima, zużyłabym go kilka słoików na zmarznięte policzki!), pozostałe dwa są gdzieś po środku - są w formie zbitego musu, który po rozprowadzeniu w dłoniach zamienia się w olejek. Lynia delikatnie pachnie marcepanem (olejek z pestek śliwki), Eveline - niczym, albo jak to ktoś określił "jak linomag" czyli tłusto. ^^ Mazidło z Polnego Warkocza pachnie cytrusami natomiast Sunny Touch pachnie czymś, co mi się wyraźnie kojarzy z dzieciństwem, może cukierki pudrowe? Może jakaś odmiana jabłek, której już od dawna nie ma?... W każdym razie używa się go z wielką przyjemnością i sentymentem! *^o^*


A w ogóle, przyszła już wiosna! *^V^* Kto już ją widział?





Niech się już teraz robi coraz cieplej i zieleniej! Znowu chce mi się wiele rzeczy, w tym szyć, w sumie nie mogę się doczekać, aż usiądę do maszyny, najwyższy czas po zimowym zastoju!

W zeszłym tygodniu skończyłam drugi obrazek z Yocchan, ten pozostał w chłodnych klimatach lutowej atmosfery, stąd dużo ultramaryny i fioletów, ale też kwitnące kwiaty śliw, żeby nie było tak zimowo i ponuro. ^^*~~
Następny będzie w trochę innej scenerii.


 
 
 
 
 

13 comments:

  1. Apetycznie na blogu.Bardzo ciekawe przepisy.Obrazy są prześliczne a zdjęcia wiosny to miod na serce.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^*~~ Zachęcam do wypróbowania przepisów/pomysłów, nie rekomendowałabym średniego jedzenia, tylko najsmaczniejsze! *^o^*

      Delete
  2. O łaaa! jaki cudny obrazek! Przepiękna seria z tego będzie!
    Jedzeniowo bardzo mnie zainspirowałaś. Ja co prawda nie jestem mięsożerna, więc w tej kwestii niewiele muszę robić, ale przyda się trochę nowości w jadłospisie. Muszę pobuszować po sklepowych półkach, bo widzę, że ciekawe rzeczy mnie omijają :).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^*~~
      Buszuj i gotuj, ja wciąż odkrywam nowe pomysły, i lubię nowości! (wiem, czasami mogłabym jeść przez tydzień ruskie pierogi, ale potem chce mi się czegoś innego!... >0<)

      Delete
  3. Wracam do Twojego bloga po ponad 3 latach przerwy. Mam nadzieję, że nie tylko do tego :)
    Przeczytałam wszystkie zaległe wpisy i wiele z nich dało mi pozytywnego kopa! Dużo się w moim życiu zmieniło, nie wszystko tak, jakbym chciała, ale zawsze byłaś dla mnie natchnieniem i to się nic a nic nie zmieniło :)))
    Ściskam mocno - Weronika aka vampiroknit

    ReplyDelete
    Replies
    1. A wiesz, że niedawno przypomniałaś mi się i znalazłam Cię na Ravelry!... *^V^* Pamiętałam Twój ślub i transformację sylwetki, ale potem zamilkłaś na jakiś czas w Sieci. Cieszę się, że się odnalazłyśmy, widzę, że biegasz maratony, WOW!!! *^O^* Teraz Ty jesteś dla mnie natchnieniem sportowym!

      Delete
  4. Bardzo smakowicie i kolorowo! I kto by pomyślał, ze weganizm tak upraszcza życie :)

    Grafika z Yocchan prześliczna - bardzo mi się podobają te kolory i sam pomysł też.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, pod pewnymi względami upraszcza, ale pod innymi nie, bo trzeba czytać składy gotowych produktów (nawet leków, bo miewają żelatynowe osłonki...) i w przypadku jedzenia na mieście wybierać wegańskie restauracje albo wiedzieć, w których niewegańskich są opcje bez produktów zwierzęcych. No, i jeszcze kwestia stosunku do takiej diety naszych znajomych i rodziny... Temat rzeka, ja na razie mam łatwo, ale przy wyborze takiego sposobu odżywiania na całe życie na pewno napotkałabym przeszkody do pokonania.
      Bardzo dziękuję za przemiłe słowa! ^^*~~

      Delete
  5. Dla szczesciarzy, ktorzy w okolicy znajduja czosnek niedzwiedzi (to ja, to ja, to ja;-)) - w tym roku znacznie wczesniej niz zwykle: czas na zbiory! Pierwsze pesto w sloikach oraz oczywiscie zaliczone spagetti z nim. My jedlismy z serem, ale wersja weganska jest tez znakomita.
    Uwielbiam jak cos mi sie uda zdobyc w "pradawny" sposob, czyli pojsc, znalezc i zebrac. Gdyby tak poporcjowac te ilosc, ktora przytachalam, popakowac na tacki i zakryc folia... Chce powiedziec, ze oszczedzilam duzo opakowan. W Niemczech POMALU zmienia sie i warzywa bio mozna dostac nawet w discounterach z minimalna iloscia plastiku (naklejka). Bo to przeciez wariactwo, ze nawet osoba tak jak Ty gotujaca od najbardziej podstawowych podstaw i z taka wiedza kulinarna zmuszona jest na etapie zakupow do opakowan.
    Twoje potrawy sa genialne (w swojej prostocie?). I sposob podania!!! Niedawno przeczytalam u pewnego wspolczesnego filozofa, iz czlowiek podajacy pieknie wizualnie jedzenie, smakuje wiecej. Ja mam wrazenie, ze przez same Twoje zdjecia smakuje cos szczegolnego. Dobrze ze nie jestem glodna:-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Takiemu to dobrze!... Ja nie wiem, gdzie miałabym zbierać w Warszawie czosnek niedźwiedzi, ech...
      Masz rację, to jakieś szaleństwo z tymi plastikowymi opakowaniami na każdym warzywie... Wyczekuję powrotu w moją okolicę Pani Warzywnej ze swoim stoiskiem (zwija się na zimę), u niej kupuję ze skrzynki do własnej torby. Nie są to warzywa bio, ale wierzę jej, że bierze towar od znanych sobie dobrych rolników.
      Cieszę się, że inspiruję moimi zdjęciami jedzenia! *^V^* To czytaj przepisy i gotuj, i daj znać jak smakowało. Wiadomo, że jak coś ładnie wygląda to sama się ręka z łyżką wyciąga, żeby zaczerpnąć i wcinać!... *^0^*

      Delete
  6. Jak ja uwielbiam oglądać twoje zdjęcia jedzeniowe i malowanki !! Jesteś genialna i pracowita jak pszczółka :-) tylko mi robótek drucianych coś brakuje u ciebie, a u mnie notorycznego zapału do gotowania ;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. co ja napisałam ??? brakuje mi u ciebie robótek drucianych, a u mnie panuje totalny leń kucharski !!!
      Naprawdę nic nie piłam ;-)))))

      Delete
    2. Bardzo dziękuję, chociaż gdybym była w połowie tak pracowita jak piszesz, to by się dopiero działo na blogu... ^^*~~ A tak wczoraj pół dnia przesiedziałam z książką na kanapie!
      Nie, dobrze za pierwszym razem napisałaś!... *^V^* Z robótkami to u mnie ostatnio ciężko, bo wciąż czuję, że mam już dużo swetrów, czapek, innszego wszystkiego co można wydziergać... Nie mam pomysłu na nic nowego ani zapału! Ale nie mówię, że to się nie zmieni, poczekajmy do jesieni! *^0^*
      A lenia do gotowania spróbujemy wypędzić zdjęciami smakowitych potraw, poczekaj do następnego wpisu, szykuje się kilka perełek kulinarnych! *^-^*

      Delete