Monday, May 10, 2021

Robimy sery!

Cóż z tego, że nie mamy już miejsca w kuchni na nawet jedną dodatkową łyżeczkę do herbaty... Nie powstrzymało nas to przed zakupem nowej maszyny kuchennej, a mianowicie maszynki do robienia sera! *^o^*

 



B-Cheese Ariete robi kilka rodzajów serów (m.in. mozarellę, straciatellę, strachino, ser pleśniowy, kremowy serek) do tego jogurt zwyczajny i grecki oraz tofu! Zaczęliśmy od tofu właśnie, i niestety nie bardzo nam wyszło - Robert twierdzi, że to wina kupnego mleka sojowego, ale było bardzo dobrej jakości, więc nie jestem taka pewna... Zamiast kostki tofu wyszedł nam bardzo smaczny twarożek tofu, więc w sumie nie tak źle, na wegańskie kanapki jak znalazł! *^V^*


 

Następnie przymierzyliśmy się do zrobienia serka straciatella (czyli miękkiego środka burraty) z mleka bio Piątnica. Ta próba prawie zakończyła się sukcesem, ale za mało odsączyłam ser i tym razem mieliśmy twarożek mleczny. *^0^*  



 

Z tego samego mleka zrobiłam jogurt co jest o tyle banalne, że wystarczy nalać 1 l mleka do pojemnika, dodać 125 g jogurtu i włączyć program "jogurt", i po 12 godzinach mamy prawie litr nowego jogurtu! *^v^* 

 




W międzyczasie znaleźliśmy źródło świeżego tłustego niepasteryzowanego mleka krowiego (sklep "Marysieńka" w Wilanowie), i kolejna próba zrobienia straciatelli zakończyła się sukcesem. Na początku trzeba było nauczyć się obsługi maszyny i wyczuć, ile czasu trzeba odcedzać powstały ser z serwatki, takie rzeczy wie się po kilku przeprowadzonych próbach, bo wiele zależy od mleka. Nie bez znaczenia jest też fakt, że przepisy są przetłumaczone z włoskiego na angielski, niemiecki i grecki, a tłumaczenia pozostawiają dużo do życzenia!.... O dziwo, wersja niemiecka jest lepsza niż angielska!

Ogólnie obsługa tej maszynki jest banalna, po włączeniu danego programu sama pokazuje nam piknięciem i obrazkami, kiedy należy dodać podpuszczkę albo zioła, kiedy pokroić skrzep serowy dołączoną szpatułką, kiedy odcedzić ser (koszyk z serem wysuwa się do góry, obraca o 180 stopni i umieszcza na górnej krawędzi misy w specjalnych zagłębieniach, co pozwala odciekać serwatce do misy i nie ma konieczności przenoszenia cieknącego koszyka do zlewu czy nad inną osobną miskę). Mycie jest szybkie i bezproblemowe. Czy jest to urządzenie niezbędne w każdej kuchni? Oczywiście, że nie! *^v^* Ale jeśli lubicie pobawić się robieniem serów czy jogurtów to polecam - jest niewielkie (zajmuje tyle miejsca co duży garnek do rosołu, bez uszu! ^^*~~), niedrogie, łatwe do umycia, proste w obsłudze, a można poeksperymentować z serami z najróżniejszymi ziołami i dodatkami czy nastawić program wieczorem a rano cieszyć się świeżym jogurtem do płatków i owoców. Pierwszą myślą Roberta kiedy zobaczył tę maszynkę było to, że będzie mógł robić sery na uczty i wyjazdy historyczne. *^o^*

***

 

(Zanim następny akapit, kilka słów ode mnie - jeśli trafi tu na bloga jakiś antyszczepionkowiec, to lepiej niech zachowa swoje opinie dla siebie, bo nie zamierzam z nimi dyskutować. Dziękuję za uwagę.)

Z inszych wiadomości - jesteśmy już po pierwszej dawce szczepionki. Było z tym trochę zamieszania - najpierw byliśmy zapisani na Pfizera, potem udało nam się zmienić termin na dwa tygodnie wcześniejszy na J&J, jednak niestety dwa dni przed szczepieniem przychodnia skasowała nasze wizyty bo w całym kraju zabrakło szczepionek Johnsona... Na szczęście udało nam się szybko znaleźć alternatywę, tak więc w czwartek Robert a ja w niedzielę dostaliśmy pierwszą dawkę Pfizera. W czwartek zrobiliśmy sobie poszczepionkowy piknik w samochodzie (bo strasznie wiało!!!) i na lunch zjedliśmy pizzę z Osterii Piemonte, a na deser tartę cytrynową i rogalika z włoskiego sklepu Bottega del Gusto, obydwa lokale w dzielnicy Ursus, jeśli lubicie kuchnię włoską to gorąco polecamy zakupy w Bottedze (przemiły kompetentny personel!) i jedzenie w Osterii! *^0^*

 




Nasłuchałam się o tym, jak to ludzie odchorowują Astrę i Modernę, my na szczęście  prawie wcale nie odczuliśmy skutków szczepienia, lekki ból lewej ręki pod wieczór, odrętwienie które już następnego dnia zaczęło odpuszczać i niewielkie osłabienie. *^V^* Robert dostał szczepionkę w czwartek a w sobotę zrobił ponad 50 km na rowerze! Ja na poniedziałek miałam z dawna umówioną wizytę kontrolną u lekarza i do poniedziałkowego poranka nie byłam pewna, czy uda mi się na tę wizytę dotrzeć, a udało się, na rowerze, a potem zrobiłam jeszcze zakupy i odwiedziłam pocztę. ^^*~~ Moje szczepienie miało miejsce w Sochaczewie, więc w niedzielę pojechaliśmy tam razem z Leną i Wojtkiem, a po wizycie w przychodni zabrali nas na obiad do Oberży pod Złotym Prosiakiem - oczywiście w formie na wynos, bo ogródki restauracyjne zostaną otwarte dopiero od 15 maja. Po raz pierwszy od pół roku miałam na sobie sukienkę i usta pomalowane szminką!... (>0<)

 

***

Poza tym, piekarnik wciąż nie działa - czekamy na zamówioną część (czujnik temperatury w drzwiach), ma zostać zamontowana w najbliższą środę... Trzeba przyznać, że sklep EuroRtvAgd ma lepszy czas reakcji na rękojmię niż Amica na gwarancję. A czy wymiana czujnika pomoże - zobaczymy.

A w ogóle, zapomniałam Wam pokazać jeszcze jeden gadżet kuchenny, który moim zdaniem jest genialny i bardzo przydatny!!! Dostaliśmy go w prezencie (od MadFerret), więc mogę powiedzieć o nim tylko tyle, że bywa dostępny w TKMaxx, ale jeśli traficie na coś takiego to kupujcie w ciemno!

 


 

To otwieracz do konserw. Niby nic takiego, zresztą przecież wiele puszek ma uchwyt, za który ciągniemy i w ten sposób je otwieramy, ale... ten otwieracz jest taki sprytny, że obcina górną część puszki w taki sposób, że robi się z niego pokrywkę. Obcięty brzeg jest tak gładki, że można go bezpiecznie dotknąć. *^o^*

 


***

W tym roku nie biorę udziału w MeMadeMay. Zdecydowałam, że nie ma się co na siłę podczepiać pod wyzwanie, w którym założę spodnie uszyte przeze mnie może ze dwa razy w tygodniu, i to może być tyle jeśli chodzi o "mimejdy". Sukienki wiszą w szafie nieruszane od miesięcy, w domu chodzę w legginsach, dresach, koszulkach, a jak już wychodzę z domu, to jest to w 90% wyjście z rowerem - czy to na dłuższą wycieczkę czy na szybkie zakupy, czyli będę miała na sobie mniej lub więcej (w zależności od pogody) kupnych ubrań rowerowych - sportowe koszulki, legginsy, bluzy. Nawet, gdy otworzą już restauracje, to pewnie nadal będziemy się do nich wybierać na rowerach, więc nie wróżę moim sukienkom dużego obrotu w tym sezonie, hm... Chyba, że zrobi się ciepło i zacznę zakładać jerseyowe sukienki na rower, zobaczymy. 

 


 

Na koniec jeszcze Was czymś poczęstuję - całkowicie wegański japoński "węgorz" w sosie kabayaki przyrządzony z bakłażana! *^V^* Jest przepyszny!!! Lepszy, niż węgorz jakiego jedliśmy w sieciówce Yoshinoya w Tokio, na serio! Bardzo prosty i szybki do zrobienia, a podany z ryżem, miseczką zupy miso pełnej warzyw, z kostką zimnego tofu i kiszonkami stworzy sycący wegański obiad.



Tyle na dzisiaj, do następnego razu! *^v^*

9 comments:

  1. Joasiu, zapałałam chęcią produkowania serków i jogurtów na skalę domową:). Nie wiem, skąd mogłabym brać mleko prosto od krowy, ale się dowiem:). Myślisz, że "świeże z Piątnicy" jest ok? Teraz o niczym innym nie myślę, tylko o tych serowych i jogurtowych ucztach, a może podpowiesz jakieś ciekawe przepisy? Będę miała w ogrodzie sporo różnych ziół (już w zasadzie mam), i bardzo, ale to bardzo chciałabym zredukować spożycie mięska na korzyść nabiału:). Dziękuję Ci za info. PS Pięknie Ci w tej szmince i w wiosennej scenerii:) Pozdrawiam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Z mleka z Piątnicy robiłam wielokrotnie ser koryciński i się udawał.

      Delete
    2. Bardzo dziękuję za komplementy! *^0^*~~~

      Ja używam mleka z Piątnicy, tego ze zdjęcia we wpisie powyżej, kiedy nie mogę dostać świeżego mleka, ono jest dostępne w supermarketach ale też w Biedronkach. Do maszynki serowej jest dołączona książeczka z przepisami i przy niektórych serach jest napisane, że dany ser bardzo trudno jest zrobić z mleka pasteryzowanego powyżej 85 stopni C. Piątnica jest mlekiem mikrofiltrowanym pasteryzowanym w temp. 74 stopnie C. Właśnie nastawiłam straciatellę z 1 litra mleka świeżego niepasteryzowanego i 1 litra Piątnicy bio, zapomnieliśmy w poniedziałek zadzwonić i zamówić mleko prosto od krowy i pan w sklepie zostawił dziś dla nas tylko 1 litr. Ale liczę na sukces! ^^*~~
      Jak spróbuję zrobić ser z dodatkami, to oczywiście podzielę się pomysłami!

      Delete
  2. Dzień dobry!
    A ja mam pytanie odnośnie próby odstawienia wszelkich produktów mlecznych - wspominała Pani o takim postanowieniu, ale już chyba dość dawno. Jestem ciekawa, czy próba się powiodła i czy dała wtedy jakieś efekty? Chodzi mi o kwestie zdrowotne i funkcjonowanie organizmu. Ja jestem zakatarzona cały czas, tzn. nie jestem przeziębiona ani nie mam alergii, ale nie rozstaję się z paczką chusteczek, czy to zima, czy to lato. Gdzieś słyszałam, że to może być reakcja organizmu na produkty mleczne, ale ze względu na to, że trudno mi sobie wyobrazić dietę bez serów wszelkiego rodzaju, jogurtów, śmietany i mleka, nie podjęłam się weryfikacji tej teorii w praktyce. Jestem ciekawa Pani doświadczenia w tym względzie.
    A druga sprawa - w nawiązaniu do poprzedniego posta - podpisuję się pod wszystkim co Pani opisała w kontekście użytkowania ścieżek rowerowych. Kilka lat mieszkałam w stolicy i jeździłam m.in. z Tarchomina na Śródmieście codziennie do pracy i tylko trasa od mostu Północnego przez bulwary, ale przed 7 rano, była rzeczywiście przyjemna. Ta sama trasa po południu to już walka o przetrwanie, a inne trasy, którymi jeździłam po Warszawie są na tyle uciążliwe, że nie uznaję ich jako rekreacyjno-wypoczynkowych. Za dużo skrzyżowań, świateł, pieszych, za duży ruch na drodze. Dobrze, że ścieżek stale przybywa, ale nie oszukujmy się - tu chodzi o możliwość przemieszczania się, aby coś załatwić, a nie o relaks czy tym bardziej o uprawianie sportu. Dlatego polecam bryknąć czasem gdzieś za miasto. Kolejami Mazowieckimi można przewieźć rower za darmo, tak samo i Łódzkimi. PKP czy Polregio ma już opłaty za przewóz roweru, ale to też nie są kosmiczne pieniądze. Godzinka w pociągu, albo i mniej i już jest bardziej przestrzennie, już są zielone widoki. Polecam z całego serca! Wiem, że można i po lasku kabackim od biedy pojeździć, żeby pooddychać świeższym powietrzem, ale tam też wieczne zatrzęsienie ludu. Pozdrawiam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Po pierwsze, proponuję przejście na po imieniu, bez pani! *^v^*
      Po drugie - ja też jestem osobą, która całe życie ma katar mimo, że nie jest to przeziębienie ani alergia, i bez chusteczek się nie ruszam z domu. Też czytałam o efekcie wyleczenia kataru gdy pozbędziemy się z diety nabiału i już podczas pierwszego wegańskiego DOJadania w 2019 roku miałam nadzieję na taki efekt. Niestety.... W moim przypadku półtora miesiąca niejedzenia żadnego nabiału, bez oszukiwania i podjadania *^w^*, nie dało nawet minimalnego rezultatu. Tak samo było w zeszłym roku i tak samo w tym roku - mój poziom zakatarzenia pozostawał identyczny zarówno podczas diety wegańskiej jak i po niej. Nie wiem, czemu tak się stało, może półtora miesiąca to za mało na pozbycie się zarazków kataru, może to kwestia indywidualna i ja już zawsze będę miała cieknący nos...
      Dziękuję za polecenie wycieczek rowerowych za miasto! Niedługo rzeczywiście będziemy musieli tak robić, bo kończą nam się trasy bliskie, zresztą te w weekendy zapchane są ludźmi, a nie zawsze możemy pojechać do Konstancina na śniadanie w tygodniu i zacząć pracę później. Poza tym, tutaj już dużo zobaczyliśmy i przydałyby się nowe okolice do podziwiania! *^0^*~~~

      Delete
  3. Rewelacyjna maszynka! Muszę takiej poszukać, bo my bardzo serowi jesteśmy, a mleko prosto od krowy możemy prawie po sąsiedzku kupić.
    Też Pfizerem zaszczepiona jestem, ale trochę jednak odchorowałam- klika dni bólu stawów, mięśni i głowy. Mój mąż jak na razie nie ma szans na szczepienie- to dopiero 60cio latków szczepią, jeśli nie ma się chorób przewlekłych albo nie pracuje w służbie zdrowia, to się jeszcze poczeka...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Maszynkę w sumie polecam, dziś znowu zrobiłam jogurt, a następny będzie ser z dodatkami, albo może pleśniowy?... ^^*~~
      My mogliśmy wcześniej wybrać termin na szczepionkę, bo przed końcem marca online zgłosiliśmy chęć zaszczepienia i 30 marca system wystawił nam skierowania w Portalu Pacjenta. Nasz rocznik ruszył z zapisami pod koniec kwietnia. Chociaż teraz to już chyba wszyscy mogą się zapisywać, tak mi się wydaje.
      No i jeszcze się nie cieszę, bo ludzie różnie reagują i bywa, że po pierwszej dawce nie mają żadnych dolegliwości a po drugiej tak. Byle do 12 czerwca! *^V^*

      Delete
  4. Wtrącę się na temat Pfizera, bo już miałam dwa szczepienia, w Berlinie, w styczniu i lutym, (bo tam wtedy pracowałam w niemieckiej służbie zdrowia). Odchorowałam oba razy, ale nie było to nic spektakularnego:), ot po prostu głowa bolała, trochę gorączki i jakby przeziębienie. No i ramię lekko bolało, ale naprawdę lekko. Ja mam ogólnie niski próg bólu, więc skoro mnie nie zmogło na amen, to znaczy, że nie ma się czego bać.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bać to my się nie boimy, bo znamy medyczne podstawy działania szczepionek i rozumiemy ich konieczność, więc tak czy siak ustawilibyśmy się w kolejce! Nie mówiąc już o tym, że "paszport szczepionkowy" może nam ułatwić wyjazd do Japonii czy chociażby na piwo do Czech, jeśli zostanie wprowadzony! ^^*~~ Pierwszą dawkę przeszliśmy bez problemu, druga w czerwcu i jakkolwiek na nią zareagujemy, i tak nie uciekniemy z gabinetu... *^O^*~~~

      Delete