Saturday, November 14, 2009

O przyjaźni / About friendship

"Rysiek, co ja mówiłam o siedzeniu na stole?!..."
"Rysiek, what did I say about sitting on the kitchen table?!..."


***

Kalino, zima na pewno będzie zimna, a ja bardzo marznę nawet już teraz, więc nie ma dla mnie zbyt ciepłego szala na zimę! ^^ A sposób na łączenie mam - albo zwykły węzeł tkacki albo tzw. Russian join, trochę pracochłonne przy tych kawałkach, ale wszystko jest ładnie pochowane bo robi się jedna ciągła nitka, tu masz link do instrukcji obrazkowej. Nić staje się w miejscu połączenia grubsza, ale przy filcowaniu to nie ma większego znaczenia.

Yarn Ferret, też zaczęłam myśleć o pętelkach, jak się okazało, że ten szal jest wręcz stworzony do takiego zapięcia, bo górny fragment tworzy brzeg zahaczający o ramiona i dopiero później rozchodzi się na szerokość. Do czekania na lalkę podchodzę z filozoficznym spokojem, i tak nic nie przyspieszę. ~^^~

Krissie, yes, it snowed once on 14th Oct and it melted right away. Since then we've only had rains most of the time.

Kruliczyco, jak już mój mąż w komentarzu napisał, nasza koleżanka mawiała, że gryzące swetry są dobre, bo drażnią komórki skóry i te dzięki temu są bardziej ukrwione i człowiekowi jest cieplej. Nie do końca się z tą teorią zgadzam... *^v^* Na razie planuję z tej wełny warkoczowe poncho z kapturem, zawsze mogę je podszyć materiałem. Szybkiego sposobu na naalbinding nie znam, ja robię w takim średnim tempie, ale wydaje mi się, że to generalnie nie jest technika, którą można szybko dziergać, bo tutaj nie zahaczasz kawałka nitki (jak szydełkiem czy na drutach), tylko przeciągasz przez supeł całą długość nici, więc to musi trwać.

Inko, mnie ten Kashmir włoczka nie gryzie. ~^^~ A co do kota, to ja też nie wyobrażam sobie odchudzania, Rysiek je w ogóle niewiele (porównuję do poprzedniej koteczki, która była wielkości połowy Ryśka), kupiłam mu karmę Weight Control i dla niewychodzących kastratów, i co mam jeszcze robić? Ganiać go po mieszkaniu w te i we wte, żeby biegał?... *^v^*

***

Dzisiaj będzie poważnie i z morałem, a nastroiła mnie do poniższych przemyśleń piątkowa rozmowa z Robertem. Nie jestem najlepsza w utrzymywaniu kontaktów z ludźmi. Nie jest tak dlatego, że mi nie zależy, ale jestem nieśmiała, zakompleksiona, obawiam się ocen, czasami na jakiś czas bez wyraźnego powodu odsuwam się od całego świata, wycofuję, znikam.
Today I'll talk seriously and with a moral, and I was inspired by the Friday conversation with Robert.
I'm not the best in keeping in contact with people. It's not that I don't care, but I'm shy, I have complexes, I'm scared of judgments, I sometimes disappear for a while without any obvious reason, I withdraw from the world.

Jednak kiedy się zaprzyjaźnię, jestem bardzo oddaną przyjaciółką.
But when I'm friends with someone, I am a very devoted friend.

Miałam kiedyś bardzo bliską wieloletnią przyjaciółkę Ankę. Bywało tak, że układało nam się wspaniale, bywało gorzej, ale na początku zeszłego roku coś zaczęło się wyraźnie psuć. Nie chcę wnikać w szczegóły naszych stosunków, bo to zawsze skomplikowane sprawy, ale chcę zwrócić Waszą uwagę na jeden jej aspekt.
I used to have a very close friend Anna. There were great times between us and some less perfect occasions, but at the beginning of last year something started to go wrong. I don't want to go into the details because these things are always complicated, but I want to draw your attention to one aspect of the case.

Spotykałyśmy się rzadziej niż kiedyś i co ważniejsze w tej całej historii - tylko z mojej inicjatywy. To znaczy, za każdym razem, kiedy proponowałam Ance spotkanie, ona była pełna entuzjazmu i spędzałyśmy czas w bardzo fajnej atmosferze. Kilka razy poszłyśmy na gorącą czekoladę i plotki, i zawsze to ja proponowałam, żeby w ogóle zrobić coś razem. Tak było przez trzy, cztery miesiące. Raz Anka odwołała spotkanie, bo coś jej wypadło, ale nie doczekałam się od niej nowego terminu, widziałyśmy się ponownie po kilku miesiącach, w sierpniu 2008, znowu dlatego, że ja się do niej odezwałam.
We started to meet more rarely than before and, what's more important - only because it was my initiative. I mean, whenever I called Anna she was very enthusiastic to meet and we really had a good time, drinking hot chocolate and chatting. But it was always my proposal to do something together. It lasted three, four months. One time Anna couldn't meet me on the given date so we postponed the meeting, but I never got a new date from her. We saw each other after several months of my waiting, in August 2008, only because I called her and proposed hanging out together.

W końcu coś we mnie pękło i powiedziałam sobie, że teraz ja poczekam na telefon od Ani, bo chciałabym poczuć, że na naszej przyjaźni zależy obydwu stronom. Czekam tak już od tego sierpnia zeszłego roku...
Finally something in me changed and I said to myself, that now I was going to wait for Anna's call to meet, because I wanted to feel that both sides care about this relationship. I've still been waiting since August last year...

Jaki z tego morał?
What is the moral from that story?

Jeśli macie znajomych, których lubicie i na których Wam zależy, dajcie im to odczuć. Bo jeśli inicjatywa spotykania się, zrobienia czegoś razem będzie wychodziła zawsze tylko od jednej strony, to ta druga strona w końcu poczuje się "gorszym" partnerem tej znajomości. To nie muszą być wielkie gesty, nie trzeba się licytować, kto do kogo ile razy zadzwonił, ale czasami zadzwońcie i Wy.
If you have friends whom you like and you care about this friendship, let them feel it. Because when the initiative to meet and do something together always comes only from one side, the other side may eventually feel a "worse" partner in this relationship. It doesn't have to be big gestures, you don't have to bid who called whom how many times, but sometimes you should also make the first call.

Bo kiedy po raz kolejny to ja proponuję spotkanie, a przyjaciółka zgadza się, nawet entuzjastycznie, ale ona nigdy tego nie odwzajemnia, to czuję się, że przyjęła moją propozycję, bo akurat nie miała nic lepszego do roboty, a ja jestem znajomą drugiej kategorii, taką zapasową koleżanką, z którą fajnie jest się spotkać, jeśli akurat nie ma innych lepszych propozycji. I w końcu przestanę proponować.
Because when I am the only one who proposes to meet over and over again, and my friend agrees to that, even with great enthusiasm, but she never reciprocates, I feel like a second category friend, the backup friend who is convenient whenever there are no other better proposals. And I may stop calling.

***

A żeby nie było tak poważnie - zdjęcie włóczki. Zaczęłam wczoraj mój wełniany gryzący Stash Shawl (Nikol Lohr), a tak wygląda włóczka przygotowana do przerobienia, poszczególne kolory w torbach.
And to cheer up the atmosphere a bit - yarn photo.
Last night I started my wool scratchy Stash Shawl by Nikol Lohr, and here is the yarn prepared to be knitted into it, colours separated.


Owszem, część z niej leży w kocim posłaniu. Ale skoro kot kompletnie je zignorował, to poduszka z kojca poszła do kontenera, żeby nam się Rysiek po gołym plastiku nie ślizgał (za to teraz ślizga się razem z poduszką... ^^"), a sam kojec idealnie nadaje się jako pojemnik na motki. ~^^~
Yes, part of it has been placed in the catbed. But you know, when a cat was totally ignoring it, the pillow from the catbed went into the carrier so Rysiek wouldn't slide on the bare plastic (now he slides together with the pillow... ^^"), and the outer part of the catbed works just perfect as a yarn container. ~^^~

13 comments:

  1. Swiete slowa o przyjazni/znajomosci. Sama ostatnio powiedzialam paru osobom basta - koniec wykorzystywania i ignorowania. Lepiej miec kilku przyjaciol prawdziwych niz duzo na niby.

    A co do Ryska to czytalam kiedys ze koty siedzace w domu musze miec godzine intensywnej zabawy dziennie.

    Moim narazie nie grozi otylosc, mimo ze apetyty maja niesamowite. Ale tak ganiaja po calym domu ze predkosci swiatla momentami to nic ;-) przy tych dwoch diablatkach.

    Serdecznie pozdrawiam

    ReplyDelete
  2. Oj ta przyjazn, niestety moje spostrzezenia sa takie same, tez nie pracuje, nie mam dzieci, mam kompleksy itd. wszyscy dookola mysla ze nie mam problemow, ze wszyscy maja wieksze ode mnie. Bylam potrzebna jako taksowka, wyslychujaca zalow, ale jak ja potrzebowalam wysluchania lub cieplego gestu to niestety nie bylo czasu i checi... odsunelam sie bo bylo to jednostronne niestety.Kotecek kochany...i wybacza mu sie nawet wchodzenie na stol, ja mam psiaka rozrabiaka ktoremu tez ulegam czasami....

    ReplyDelete
  3. Brahdelt, to Ty nie wiesz, że stół to Podstawowy Strategiczny Punkt Terenu dla każdego szanującego się kota? Moja kluska najchętniej by z niego w ogóle nie schodziła xD.
    Co do przyjaźni masz całkowitą, zupełną rację. Przyjaźń, rozmowa, poświęcony czas, zaproszenie to dar. Etnologicznie rzecz biorąc, najbardziej podstawowa zasada społeczna ludzkości mówi, że dar powinien być odwzajemniony - wtedy mówimy o wymianie, wtedy w ogóle mówimy o relacji, jeśli jest wzajemność. Gdy jest to tylko działanie jednostronne, gdy ten "obieg" nie jest zamknięty przez strzałkę z drugiej strony, to znaczy, że coś jest bardzo nie tak, jak powinno.

    ReplyDelete
  4. B. - a czy Ty Ance o tym powiedzialas? Skoro bylyscie bliskimi przyjaciolkami to chyba przyjmie takie pytanie na szczeke i szczerze odpowie. Jak sie zacznei migac to chyba nigdy nie byla prawdziwa przyjaciolka...

    ReplyDelete
  5. Też miałam taką przyjaciółkę w liceum. Kiedy poszłyśmy na studia to przestałyśmy się widywać. Za każdym razem jak dzwoniłam i proponowałam spotkanie to nie miała czasu. Najbardziej przykro mi się zrobiło kiedy pojechałam do jej wsi, gdzie mieszka moja druga przyjaciółka (zresztą jej też) i ona nigdy nie mogła się z nami spotkać razem.

    ReplyDelete
  6. Strategiczne miejsce jest zazwyczaj najwyżej, gdzie można wejść :)
    U mnie stół jest interesujący tylko i wyłącznie, kiedy coś na nim robię.
    Kojec się wybitnie nie sprawdza, bo jest na podłodze, czyli nic z niego nie widać, z szafy to zupełnie insza inszość.

    ReplyDelete
  7. o.... bardzo się cieszę, że ubrałaś w słowa ,to o czym myślałam od kilku ładnych lat... miałam wiele takich znajomości, "przyjażni" i też pomyślałam sobie - dość; telefon działa w obie strony - i co? jestem sama jak palec i wcale nie jest mi z tym lepiej... tym bardziej, że to , co uznawałam za wartość , z tej nowej perspektywy, było mało znaczącym epizodem w czyimś życiu.na dokładkę dobija mnie myśl, że jestem tak mało interesująca, że nie warto poświęcać mi czasu - bo jak inaczej to odczytać? a może o tych naprawdę ważnych trzeba walczyć? sama już nie wiem...

    ReplyDelete
  8. Tez mialam ten problem ze znajomymi. Pozalilam sie mojej przyjaciolce, na co ona mi odpowiedziala w ten sposob: "I BARDZO dobrze, bo tylko w ten sposob robisz w swoim zyciu miejsce dla nowych, interesujacych ludzi, ktorym bedzie na tobie zalezec". I to sie naprawde sprawdzilo :-) Trzymaj sie, Rysiastego poglaskaj pod broda ode mnie! B

    ReplyDelete
  9. Asiu! Ja tą prawdę o przyjaciołach odkryłam wiele lat temu. To ja wciąż wydzwaniałam, by się umówić. To ja planowałam spotkania. Aż kiedyś powiedziałam dość! Chcę się przekonać, czy komuś na mnie zależy tak, jak mi na kilku osobach.I co? I stało się to, co przewidziałam. Żadna z moich dobrych znajomych/przyjaciółek nie zadzwoniła. Zrobiło mi się cholernie przykro. Ale cieszę się, że poznałam prawdę. Wcale tego nie żałuję. Bo nauczyłam się być bardziej ostrożną wobec ludzi. Czasem tylko jedna z moich dawnych przyjaciółek zadzwoni (tak raz na ruski rok), ale jej telefony mnie męczą. Nie obiecuję żadnych spotkań, bo wiem, że to nie ma sensu. Jak palę mosty za sobą, to nie po to, by je odbudowywać. Wolę coś nowego w życiu odkryć, niż wracać do przeszłości. Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  10. I have had that happen with many of my friends :( Many i dont speak to any more because they never called me. sometimes i feel guilty when i think about it but i have to remind myself they have phones as well not just me. i tried to make an effort but friendships shouldn't be one-sided. Even just a call to say How are you? It makes me sad but really i am used to just doing my own thing and i think i am more of a solitary person anyway. I feel the couple friends i do have are my true friends. we dont talk much and i do more then half of the contacting first but at least they do sometimes. Plus if quit on them too then i would have no friends :(
    Oh well, i have my crafts and my kitties and my boy and husband and my omi what more can i ask for
    I like the colors you chose for your stash shawl. i think it will be quite lovely!

    ReplyDelete
  11. Kurczę, a może z przyjaźnią, tak powszechnie idealizowaną, jest po prostu tak, że wyczerpuje się formuła znajomości. Sama też mam kilkoro znajomych, z którymi dawniej utrzymywałam bardzo scisły kontakt, natomiast obecnie więzy się rozluźniają. I zawsze sądziłam, że jest to naturalna kolej rzeczy. W końcu - pantha rei, zmienia się układ spraw na zewnatrz nas, zmieniają się ludzie, którzy nas otaczają, zmieniamy się my sami.

    ReplyDelete
  12. Z tą przyjaźnią/koleżeństwem nie jesteś odosobniona. Chciałoby się żeby było inaczej. Przykre, że w dobie tel.kom. i e-mail'i pewne znajomości znikają z dnia na dzień:)))

    ReplyDelete
  13. Mam tak jak Mszoptica dokładnie tak samo i nie wiem co z zrobić. ;/

    ReplyDelete