Monday, July 08, 2013

Do warzywniaka po kartofle

I've sewn a dress during the weekend. Recently I've watched all the "Mad Men" series and I recalled the times when I made and wore pencil dresses, so I decided to make myself a new one like that. (After I finished six seasons of MM's, I switched to "The Streets of San Francisco", "Colombo" and "Kojak" to stay in my favourite fashion times. *^v^*)
I chose dress 114 from the 06/2006 Burda Magazine and modified it a bit - I adjusted the shape to my figure and added an opening at the back so I could actually walk in this dress! The fabric is a jeans-like cotton my husband bought ages ago, when he planned to turn it into an obi belt for the yukata for me. It never happened and now I could put this fabric to a good use. *^o^*
It came to my mind that I might sew one dress a month and next year end up with a closet full of nice dresses, and skip wearing trousers, I don't look good in them anyway. We'll see how it goes, for now I have my July dress ready! *^v^*
Now I'm going to finally write a balcony-garden post and start sewing a Chinese-like blouse from a too small too cute to pass second hand skirt I bought. Have a great day! *^-^*~~~


Jestem na "Mad Men'owym" głodzie. Lotem błyskawicy połknęłam niedawno wszystkie sześć sezonów i ze zdumieniem skonstatowałam, że na razie to koniec! Nie ma więcej! Być może będzie siódmy sezon, ale najpierw muszą go nakręcić!... W ramach pozostania w podobnych ramach czasowych od piątku głodnym wzrokiem pożeram naprzemian "Ulice San Francisco" i "Colombo", moje dwa ukochane seriale nakręcone na początku lat 70-tych, a w kolejce czeka "Kojak". *^v^*  
W "Mad Men'ach" napatrzyłam się na sukienki, ach!... Moją ulubioną postacią jest oczywiście Joan Harris, jej sylwetka jest podobna do mojej i jej styl najbardziej mi odpowiada. Co się napatrzyłam, to moje, i rozbudziło to we mnie chęć uszycia sobie nowej sukienki. Zaczęłam popatrywać w kierunku szafy z materiałami i przed snem przerzucać moje archiwum Burdy. Wybór padł na niebieską bawełnę w kratkę.


W ogóle nie miałam żadnych planów związanych z tym materiałem. Nawet nie ja go kupiłam, a mój mąż, wieki temu, miał być z niego pas obi do yukaty, którą zamierzał dla mnie uszyć. Z tych planów nic nie wyszło i niebieska bawełna leżała sobie na dnie szafy, aż ją niedawno odkopałam. Okazała się całkiem przyzwoitym materiałem, średnio-grubym (jak jeans) i niestety w kilku miejscach ze skazami (białe ślady, które nie zeszły po praniu). Dlatego postanowiłam przerobić ją na prostą letnią kieckę, w której wyskoczę do warzywniaka po kartofle. O, pardon! Kto przy tych upałach jada kartofle?... *^v^* Do warzywniaka po arbuza! ^^*~~


Ze względu na wzorek na tkaninie wybrałam naprawdę prosty krój, żeby nie było problemu z pasowaniem tych kwadracików i oczopląsem, gdyby było za dużo cięć w różne strony. A ze względu na po-Mad Men'owy głód sukienek uszyłam połączenie ołówkowo-pudełkowego dołu z lat 50-tych z geometrycznym dekoltem a la lata 60-te. Mój wybór padł na sukienkę 114 z Burdy 06/2006.



No dobrze, u mnie wygląda to trochę inaczej niż na Burdowym modelu, bo wprowadziłam dwie istotne poprawki. Po pierwsze, dopasowałam sukienkę do mojej figury - zrobiłam większe wcięcie w talii i poszerzyłam linię bioder i ud, bo tak to u mnie wygląda. (jak schudnę, a pracuję nad tym dzielnie bo bardzo by mi się to przy aktualnej wadze przydało, to przy tym modelu łatwo będzie zwęzić sukienkę wdając ją na bokach i znowu będzie przylegająca, yikes! *^v^*)


Po drugie, nie wyobrażam sobie, jak można w takiej sukience, z założenia szytej z nierozciągliwej tkaniny, NIE zrobić z tyłu rozporka!... Brak wyobraźni Burdowych projektantów pod tym względem nie przestanie mnie zadziwiać - jak kobieta ma chodzić w tak wąskiej sukience? A może one wcale nie są projektowane do chodzenia. tylko do postania w miejscu podczas sesji zdjęciowej do Burdy, a potem się je zdejmuje i odwiesza do szafy?...



W każdym razie, moja sukienka rozporek ma, dzięki czemu mogę w niej swobodnie chodzić, kucać i nawet wejść do autobusu, bo da się swobodnie podnieść nogę zgiętą w kolanie. Trochę wyobraźni, Burdo!



Przy okazji robienia zdjęć wyszło na jaw, że muszę doszyć jeszcze jedną rzecz - silikonowe szlufki pod spodem ramiączek sukienki do przepuszczania przez nie ramiączek biustonosza, bo ten krój ramion, jak widać poniżej, może je odsłaniać, a tego nie lubię.



Przy okazji wymyśliłam sobie wyzwanie - a co by było, gdybym tak uszyła sobie jedną sukienkę na miesiąc? Za rok miałabym dwanaście kiecek w szafie i może uwolniłabym się od noszenia spodni, w których nie wyglądam zbyt korzystnie?...  *^o^* W każdym razie, lipcowa sukienka gotowa!

Kiedy wyszłam z pokoju dosłownie na moment, za robienie wykrojów od razu zabrał się dzielny krojczy Ryszard:



Ale szybko się znudził i zmęczył, i musiał odespać swoje na balkonie... *^-^*~~~



Wracam teraz do maszyny do szycia, gdyż zabieram się za chińską bluzeczkę, wygląda na to, że przy sprytnym opracowaniu wykroju uda mi się zmieścić go na materiale, który mam do dyspozycji (spódnica w rozmiarze 10). Ale najpierw zrobię wreszcie zdjęcia roślinności i przygotuję wpis balkonowo-ogrodniczy, na który zapraszam w dniu jutrzejszym!
Miłego dnia! *^o^*




36 comments:

  1. Szalejesz z niebieskim ;-) No po co Ci rozporek w spódnicy/sukience - masz drobić nóżkami jak Gejsza. I zabić się przy pierwszej okazji lub rozpruć rzeczoną kieckę. Nie no dzianina bez rozporka daje radę ale już zwykła tkanina - wstydź się Burdo!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Z tym niebieskim to czysty przypadek, przecież nawet nie ja go kiedyś wybrałam i kupiłam! *^o^*
      A może w takiej sukience się nie chodzi, tylko jest się noszonym na męskich muskularnych rękach?..... *^-^*~~~

      Delete
    2. To zepnę rozporek agrafką i poproszę męża, żeby mnie trochę ponosił! *^-^*~~~

      Delete
  2. Piękna sukienka! I nie do warzywniaka ale w miasto na podryw ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^ Jakbym nie miała rozporka z tyłu, to mogłabym idąc ulicą upuszczać rękawiczki czy chusteczkę, i czekać, aż jakiś gentlemen mi je podniesie, bo ja się przecież nie mogę schylać ani kucać!... *^v^*

      Delete
    2. Pod warunkiem, że jakis gentelmen by sie znalazł. Jakoś malo ich kruca ostatnio :)

      Delete
  3. Bardzo, bardzo mi sie podoba. Zgrabna taka i nienudna. Naprawde w latach 50 takie fajne pudeleczka sie nosilo? Bo mnie niestety z tym okresem kojarza sie tylko te slodkie sweterki i obrzydliwe falbanki na milionach halek brrrrr.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^*~~
      Tak, nosiło się takie pudełka, i nawet nieco dłuższe, zakrywały kolana i to jest w sumie bardzo mądre rozwiązanie, tak jak patrzę na naszą ulicę i kobiety w najróżniejszym wieku i o wszelakiej wadze, to ten punkt nogi pod kolanem nie zawsze wygląda pięknie...
      Oczywiście obok strojów ołówkowych panowały też słodkie sweterki i falbaniaste halki unoszące spódnice z koła i półkola, to takie dwa równoległe trendy. Wraz z nadejściem lat 60-tych a potem 70-tych sukienki stawały się prostrze, luźniejsze w talii i coraz krótsze! *^w^*

      Delete
  4. Sukienka jest znakomita. Wystrzałowa i bombowa. Dobrze uszyta i dopasowana.
    Dawniej w burdowych wykrojach zawsze był obecny Gehschlitz (rozporek do chodzenia), warto przeczytać jak to się robi - podobnie jak rozporek w spodniach - i standardowo dokładać do wykroju tyłów te dwa prostokąty na dole.
    Jest taki dinks do staników łapiący z tyłu oba ramiączka na wysokości łopatek, czasem dodają go do stanika w sklepach. Powinien rozwiązać problem. Jeśli nie dostaniesz gotowego to kawałek tasiemki z zapięciem powinien te ramiączka z tyłu w karby wziąć.
    Jestem pełna podziwu i kibicuję Twoim krawieckim przedsięwzięciom. Są udane.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! *^o^* Szyję od lat, ale wreszcie postanowiłam nadać moim uszytkom nieco więcej profesjonalizmu, więc uczę się podstaw, na przykład takiego odszycia sukienki, żeby wszystkie szwy były schowane wewnatrz. Kiedyś myślałam, że to czysta magia! ^^*~~
      Robiłam rozporek według instrukcji obrazkowej u Kobiety Szyjącej (http://kobietaszyje.blogspot.com/2013/05/tajemniczy-pan-piotr-i-rozporek-w.html), ale chyba widziałam też opis w którejś starszej Burdzie.
      Wiem, co masz na myśli pisząc o tym łapaczu ramiączek, ale chyba po prostu doszyję te szlufki pod ramionami, mam kupioną kiedyś na tę okazję silikonową tasiemkę (wszywałam ją do sukienki Paseczkowej, bo ma ten sam problem).

      Delete
    2. Burdowy rozporek do chodzenia trochę na siebie zachodzi od spodu i przeszyty jest na ukos. Ma tę zaletę, że nie bardzo można zajrzeć, że tak powiem, do wnętrza spódnicy od tyłu. Niestety, wymaga nieco więcej tkaniny do skrojenia.
      Widać, że już się w normalnym, profesjonalnym krawiectwie pewnie czujesz.
      Schowane szwy, dobrze zaprasowane zaszewki, płaskie odszycia, to bardzo widać i to dużo zmienia.
      Czekam na kolejne sukienki.

      Delete
    3. Mój też zachodzi na siebie, tylko nie przeszyłam go na ukos, bo miałam na maszynie białą nitkę i planowałam to zrobić po skończeniu wszystkich szwów, po zmianie na niebieską. Uważne oko zawsze wypatrzy niedoróbkę! *^v^* Uzupełnię to niedopatrzenie asap.
      Dziękuję za komplementy i doping! *^o^*

      Delete
  5. Ja bym w takim stroju na milongę poszła... ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na milongę to chyba trzeba by założyć coś bardziej wieczorowego? Widzi mi się suknia z dłuższym tyłem i falbaną. *^v^*

      Delete
    2. Na niezobowiązującą milongę letnią porą Twoja sukienka jest w sam raz :)

      Delete
  6. Świetnie w tej sukience wyglądasz, ale do warzywniaka to ona się nadaje wyłącznie pod warunkiem, że ziemniaczki jakiś ciężko przystojny mężczyzna podaje :)
    Cieszę się, że ktoś poza mną ogląda Mad Mena. Łyknęłam wszystkie sezony i też oczywiście zwracam uwagę na bombowe ciuchy. W przedostatnim chyba sezonie żona Drapera miała super sweterek pomarańczowo-brązowy. Może go kiedyś odtworzę. Ale jeszcze a propos tego seralu, to niestety najlepsze były pierwsze dwa sezony, a im nowsze, tym słabsze. Pozdrowienia!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! *^v^*
      Akurat byłam dzisiaj w warzywniaku, chociaż nie w tej sukience, bo nie doszyłam jeszcze silikonowych szlufek do złapania ramiączek biustonosza. Może i dobrze, bo budka, w której sprzedaje przystojny mężczyzna, była akurat zamknięta! ^^*~~
      Zgadzam się z Twoją opinią, że pierwsze dwa sezony są najlepsze, w kolejnych nużyła mnie już postać głównego bohatera, który tylko pił, uprawiał seks pozamałżeński, pił, uprawiał seks, itd..... Natomiast podobało mi się, jak rozwijały się postaci Joan i Peggy.
      Ze sweterków Megan podoba mi się zielony pulower z warkoczami. Czy masz na myśli taki sweterek: http://img2.timeinc.net/instyle/images/2013/WRN/060413-mad-men-1-400.jpg? Też mi się podoba, moja babcia miała coś podobnego! *^o^*

      Delete
    2. Nie, nie o ten mi chodziło :) Nie mogę go znaleźć. To przecież niemożliwe, żebym tylko ja na niego zwróciła uwagę... A jeśli chodzi o "sweterkowe" seriale, to jeszcze The Killing jest świetny - nie tylko z powodu sweterków.

      Delete
    3. To może taki: http://www.etsy.com/listing/129052568/mad-men-megans-sweater-pdf-knitting?image_id=447670189? Innego nie mogę znaleźć niestety, trzeba by popatrzeć na film.
      The Killing jest niezły, oglądałam, oczywiście masz na myśli oryginalna duńską wersję? Te skandynawskie wzory na swetrach Sary Lund! *^v^*

      Delete
  7. Oglądałam parę dni temu ową Burdę. I zwróciłam uwagę na tę sukienkę. Pomyślałam sobie, że ma potencjał. Ale nie myślałam, że aż taki :-) Świetna jest w Twoim wykonaniu!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Serdecznie dziękuję! *^o^* Szukałam dla tego materiału czegoś prostego ale z pazurem, i ten nietypowy dekolt tak mi się spodobał.

      Delete
  8. Pięęęękna! Nie dość, że taki boski kolor to i fason w sam raz dla Ciebie. A jak jeszcze przeczytałam, że skorzystałaś z mojego tutka to już w ogóle pokraśniałam jak czerwcowa truskawka :))))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! *^v^*
      Skorzystałam, bo do tej pory robiłam takie rozporki jakoś na oko, na chłopski rozum, aż przypomniałam sobie, że przecież niedawno zrobiłaś fajny tutorial, to go sobie nawet wrzuciłam do przydatnych linków na blogu, żeby nie zgubić! Teraz nie możesz nigdy w życiu wykasować tego wpisu ani bloga, bo będę bez rozporków w kieckach!... *^w^*~~~

      Delete
    2. hihihi, to teraz będę musiała prowadzić bloga do końca świata i o jeden dzień dłużej :))))

      Delete
  9. Jestem pod wrażeniem! jak zwykle, gdy coś uszyjesz - jest takie oryginalne i fantastycznie do Ciebie pasuje :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Serdecznie dziękuję! *^o^*
      Dopasowuję do siebie, bo nie pasuję do Burdowych standardów. ^^

      Delete
  10. Cudna Ty, cudna sukienka! I nawet do warzywniaka w niej możesz, i nawet po ziemniaki :))))
    Zachwycam się dopasowaniem do sylwetki - ideał!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Serdecznie dziękuję! *^o^* Dopasowanie następuje poprzez założenie na siebie sukienki wywróconej na lewą stronę i spinanie boków milionem szpilek raz przy razie. A potem jest zdejmowanie z syczeniem, kiedy mam darmową akupunturę, ale dla komfortu noszenia warto!

      Delete
  11. jak to wakacje bez ziemniaków? a ziemniaczki ze zsiadłym mlekiem? ;)na przykład takie duszone w plasterkach, albo pieczone z rozmarynem i czosnkiem~~ mniam

    śliczna sukienka i Ty również ślicznie się w niej prezentujesz ^^ to mi przypomniało w ogóle że od 2 tygodni wisi mi na krześle niedokończona sukienka po poprawkach. Wszakże nie ja ją szyłam, ale jak to zwykle bywa musiałam ją sobie po swojemu poprawić :3 Ech te niestandardowe wymiary przeciętnej kobiety, które nijak się mają do wizji projektantów :/

    ReplyDelete
    Replies
    1. No, masz rację, ze zsiadłym mlekiem koniecznie! *^v^*
      Bardzo dziękuję za komplementy! Czasami to się zastanawiam, czy są takie kobiety, które zdejmują te kupne sukienki z wieszaka w sklepie i mogą je od razu nosić, saaa......

      Delete
  12. zniknął mój komentarz :( zapewne go nie zatwierdziłam... nie powinnam pisać komentarzy z rana :(
    w każdym bądź razie śliczna sukienka, trzymam kciuki za comiesięczny projekt, bo na prawdę ładnie Ci w sukienkach :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie zniknął, tylko wpadł mi do spamu, właśnie go stamtąd wyciągnęłam. ^^ (dostałam go też mailem, stąd wiem, że był!)

      Delete
    2. złośliwość googla nie zna granic ;D dobrze że się odnalazł. może spam ziemniaczany im się nie spodobał hehe

      Delete
  13. Przepiekna sukienka! Idealna dla Twojej kobiecej sylwetki. Dziwna sprawa z rozporkiem, nie wyobrazam sobie chodzic w tak ciasnej sukience.
    Mad Manow uwielbiam, zgodze sie w 100%, ze to Joan i Peggy sa najbardziej interesujace. Czy jest dziewiarka, ktora nie zwrocila uwagi na pomaranczowy sweter Megan? Od razu zaczelam sie zastanawiac jak taki udziergac:-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! *^v^*
      O którym swetrze Megan mówisz? Bo ja zauważyłam ten w paseczki, ale Makunka miała na myśli inny, którego nie mogę sobie przypomnieć...

      Delete