Monday, June 27, 2016

Za mostek szarpana

Pogoda w zeszłym tygodniu była taka, że przyznaję się do bezproduktywności. Dawałam radę jedynie wyskoczyć z domu do warzywniaka po arbuza, czereśnie i zsiadłe mleko, inne aktywności na zewnątrz mnie przerastały!...
W domu, owszem, przygotowywałam nam posiłki, rysowałam i nawet trochę dziergałam alpakę - tak, jestem nieco szalona! *^V^* Tak sobie ustawiłam miejsce do dziergania, że większość swetra leży na podłokietniku kanapy a nie na moich kolanach, a ja mam w rękach tylko koniec rękawa. ^^*~~
The weather last week was so hot that I was totally unproductive. I only managed to pop out to the closest shop to get watermelon, cherries and curd!...
At home of course I made food for us, painted and even managed to knit alpaca - yes, I am a bit crazy! *^V^* I placed the whole sweater on the side of the sofa and I only kept the end of the sleeve in my hands. ^^*~~

Mąż mnie zostawił na cztery dni, bo wyjechał służbowo do Londynu, wrócił zachwycony i zaczarowany, i powoli planujemy wspólną wycieczkę, chociaż wiadomo, że pierwszeństwo ma Japonia oraz na razie i tak nie możemy zaplanować niczego konkretnego, bo Ryszard wciąż jest z nami.
Kot miał spory kryzys żywieniowy, potem w misce pojawiła się wołowina i odżył, dzisiaj znowu nie chce za bardzo jeść, nawet mięsa... Wiemy, że to może nie potrwać długo, dlatego cieszymy się każdym dniem spędzonym z mruczącym Rysiem.
Hubby left me for a few days because he went to London on business and he came back enchanted. We are planning to visit London together soon but obviously the trip to Japan is our first choice and we cannot go anywhere with sick Ryszard still with us so we have to wait.
The cat had some eating crisis, then I bought fresh beef and he was eating well for a few days, today he again refused to eat meat... We know it won't be long so we try to enjoy every day with our furry friend.

Skoro mimo upałów i tak jeść trzeba, to może podzielę się dziś z Wami jedzeniem. *^o^*
Despite the heat we had to eat, forgive my unintended poetry attempt, so let's talk about food. *^o^*

Najpierw odkrycie sklepowe - kupiłam w Leclercu pasternak!
Przyrządziłam go dość prosto, żeby poznać jego smak - po obraniu i pokrojeniu na kawałki gotowałam go 5 minut na parze, a potem podsmażyłam na oleju sezamowym z dodatkiem mirinu i sosu sojowego, na koniec wymieszałam z garścią natki pietruszki. Zjadłam z razowym makaronem penne. Pasternak ma ciekawy smak, coś pomiędzy mało słodką marchewką a selerem, bardzo mi pasuje!
First, my shop discovery - I bought parsnips in a supermaket! Not a regular vegetable here.
I wanted to get to know the taste so I cooked it simply - I peeled it and cut into smaller pieces, then I steamed it for 5 minutes and fried with sesame oil, mirin and some soy sauce. At the end I added a handful of chopped parsley and served it with wholemeal penne pasta. It has an interesting taste, something between a non sweet carrot and a celeriac, I like it!




Mój mąż natomiast postanowił zrobić pulled brisket czyli długo pieczony mostek wołowy, który rozszarpuje się po pieczeniu widelcami na kawałki i w takiej formie spożywa się na kanapkach. Trochę jest z tym zachodu, bo po przyprawieniu mięsa należy je obsmażyć, zrobić sos i w tym sobie piec pod przykryciem przez 6 godzin w 130 stopniach, ale efekt końcowy powala na kolana!... Już się szykujemy na pulled pork. *^O^*
Then my husband decided to make a pulled brisket which is a long baked beef that you shred into pieces with forks, and usually serve in sandwiches. It's a bit of a hassle because after seasoning you should sear it in a pan, make a sauce and then bake the meat in the sauce for 6 hours at gas 2. But the final result is soooo delicious!... We've started to think about pulled pork already. *^O^*




Tak wyglądała nasza sobotnia kolacja - bułka z szarpaną wołowiną, kleksem śmietany i duża porcją surówki colesław z czerwonej kapusty. Zgodnie przyznaliśmy, że przydałyby się jeszcze korniszony albo ogórki konserwowe!
That's our Saturday's dinner - pulled brisket in a bun, with some sour cream and a handful of red cabbage coleslaw. We both agreed that it definitely needed gherkins!




Tak więc, w niedzielę na kolację zjedliśmy wersję zmodyfikowaną - w bułce wylądowało mięsko, domowej roboty sos Tysiąca Wysp i korniszony, a colesław obok na talerzu. *^v^* Ja wiem, nie wygląda to zbyt apetycznie, z tym cieknącym sosem i w ogóle, ale musicie mi uwierzyć na słowo - było pyszne!
So, for Sunday dinner we modified the sandwich, putting the meat with homemade 1000 Island Sauce and gherkins in the bun, with some coleslaw on the side. *^v^* I know it doesn't look too appetizing, with the leaking sauce and all, but please believe me it was divine!
 




***

Kartki z codziennika. Próbuję opanować najlepszy sposób fotografowania obrazków, żeby wyglądały tak jak w szkicowniku.
Daily journal pages from last week. I've been trying to learn to take the best photos of the pictures so you could see them as they are in the sketchbook.










I trzy obrazki z morskiej serii, można kliknąć i powiększyć.
And three pictures from the sea series, click to enlarge.


"Sea Dragon I", Gamma Torchon, 270gsm, 18 cm x 24 cm 

  "Tropical I", Gamma Torchon, 270 gsm, 18 cm x 24 cm

 "Whale's Dance", Gamma Torchon, 270 gsm, 18 cm x 24 cm

21 comments:

  1. Powiem szczerze, że wygląd tego mięska na trzecim zdjęciu, to jakoś tak mi się dziwnie skojarzył ;))), to już bułce wygląda zdecydowanie lepiej :)ale oczywiście wierzę, że było pyszne :)
    Piękne te morskie obrazki, cała seria pięknie by się na ścianie prezentowała.
    U mnie też były "noski" przyklejane do nosków :)
    O i jeszcze pasternak muszę wypróbować, bo nigdy nie robiłam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No bo ono jest rozdarte widelcami na pasma i utytłane w sosie, dlatego tak... ^^*~~ Ale zapewniam, że smak jest cudowny! (Pomyśl o takich smakowitych rzeczach jak flaki albo nóżki w galarecie, jak to wygląda!... A jak smakuje! *^V^*)
      Bardzo dziękuję za komplementy dla moich morskich stworów, zawsze ciągnęło mnie do morza i teraz mogę je sobie namalować! ^^*~~
      Ja też nigdy wcześniej nie jadłam pasternaku, po prostu prawie nie sposób o kupić!

      Delete
    2. Przypomniała mi się potrawa, która się nazywa ropa vieja (czytaj: ropa wiecha) i wygląda bardzo podobnie do Twojej szarpanej wołowiny. Ropa vieja to hiszpańska nazwa, która po polsku znaczy "stare ciuchy" lub łachy ;) Potrawa ta jest popularna na Kubie (jak ktoś ma mięso oczywiście) też nie wygląda rewelacyjnie a smakuje wyśmienicie :) Bardzo podobna do tej Twojej tylko jeszcze troszkę warzyw się dodaje.

      Delete
    3. Obejrzałam zdjęcia w Sieci, rzeczywiście wygląda podobnie, jak kupka szmat! ^^*~~ U mnie warzywa osobno pod postacią surówki.

      Delete
  2. Używamy tego samego kremu^^ Dzięki za radę, co do resztek ;)
    Szarpane mięsko wygląda cudnie (bo ja lubię mięso w każdej postaci) i wierzę, że musi smakować nieziemsko :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak na razie Mixa pobiła u mnie wszystkie inne kremy do rąk! (no, poza kremem Shiseido z 10% mocznikiem, ale u nas niedostępny, kupię zapas na wakacjach, jak już nam się uda na nie pojechać...)
      Mięsko jest świetne, dodatkowo wymieszane z tym sosem, w którym się piekło - poezja! *^v^*

      Delete
    2. Mixą jeszcze sobie twarz smaruję, jest świetna i ta w tubce i ta w słoiczku. Pomogła mi na mega przesuszoną skórę twarzy.
      A co do mięsa... szkoda, że jestem na diecie ;(

      Delete
    3. Ja Mixą zmywam makijaż (płyn micelarny do skóry naczynkowej), tonizuję (tonik dla skóry wrażliwej o zapachu róży), kąpię się w płynach do kąpieli dla dzieci (używam na przemian tego kremowego i tego żółtego, miałam kiedyś krem do twarzy w słoiczku. Ogólnie jeszcze nic mnie z tej marki nie zawiodło, a wręcz przeciwnie! *^V^*

      Delete
  3. Strasznie przepadam za pasternakiem w każdej postaci! Zupa krem, fryty, purree... mniam! Trafił Ci się fajny Leclerc, w moim bieda. Och, żeby tak w zwykłym warzywniaku mieć większy wybór, przecież pasternak to nie jakiś niebywale egzotyczny przysmak!

    ReplyDelete
    Replies
    1. A ja nie znałam jego smaku, bo nigdy nie udało mi się go kupić!... >< Niby takie zwyczajne warzywo, a zniknęło z rynku i chyba dopiero wraca powoli, jako hipsterska nowinka! ^^*~~ No bo nie leżał obok pietruchy i marchwi, tylko w innym miejscu z warzywami posh - fioletową marchewką, maniokiem, topinamburem, pomarańczowymi burakami....

      Delete
  4. tego Leclerka to ja ci już od jakiegoś czasu zazdroszczę, choć pasternak akurat u mnie w spozywczaku jest, za to bardzo ciężko o korzeń pietruszki v_v wołowinka wygląda mega :3 potrafię sobie wyobrazić jak przy okazji smakuje ^v^
    a codziennik i morską koninę ofavowałam już chyba wszędzie gdzie się da i gdzie zaglądam, więc wiesz że jest uwielbiam ^v^ btw. ja dziś miałam wrapa ze strusiną :3 było zajebiste, choć nie wiem gdzie tak normalnie można by strusinę kupić, ale polecam

    ReplyDelete
    Replies
    1. To może wysłać Ci kontyngent kryzysowy - pietruszka, mak, co tam jeszcze potrzebujesz!... *^w^*
      Wołowinkę polecam, dziś zamrożę porcje na później i wyjmiemy ją sobie za jakiś czas na kanapki.
      *^-^* Muszę namalować więcej morskich stworzeń, znalazłam zdjęcia takich niesamowitych koników/smoków morskich, że nikt by nie uwierzył, że natura stworzyła takie cuda! *^0^*
      Strusiny nie widziałam, że wczoraj w Leclercu oglądałam porcyjki z dzika i sarny, oraz miniaturowe ptaszoreczki, takie na dwa gryzy, to chyba przepiórki były!...

      Delete
  5. Morski Smok Pierwszy mnie zachwycił :-)

    A jak robisz colesława? Ja lubię, ale nie wiem, w czym tkwi sekret...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^*~~ Te morskie konie/smoki mnie niezmiennie zachwycają od lat, jak to jest możliwe, że natura stworzyła takie dziwaczne cudowności!
      A colesława zrobiliśmy według tego przepisu (tylko użyliśmy samej czerwonej kapusty niewielkiej, bo jeszcze z dodatkiem białej wyszłoby wiadro i jedlibyśmy go we dwójkę przez tydzień!...):
      http://www.bbcgoodfood.com/recipes/tangy-cabbage-slaw
      W ogóle odmian colesława jest sporo, myślę, że podstawowy przepis to biała kapusta, marchewka i cebula posiekane w piórka, z dressingiem z majonezu lub śmietany, octu winnego i musztardy. Ale i tak trzeba go zrobić pod swój smak. *^v^*

      Delete
    2. dziękuję bardzo za colesława; będę próbować :-)

      Delete
  6. Brahdelt, daj się zaczarować Londynowi- ja byłam zwiedzać i nie żałuję, ach te ogrody, pałace, jelenie w parku w środku miasta, papużki za oknami i mnóstwo cudowności.
    Już zapisałam się do córki w gości jesienią:)
    W porównaniu do np dużych niemieckich miast, Londyn to kolorowy ptak:)
    Jedź koniecznie!
    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chętnie się dam! ^^*~~
      Berlin mi się bardzo spodobał, ale przeraził mnie brud i śmiecie na ulicach. Za to podobno Londyn jest całkiem czysty, a do tego ma najwyraźniej mieszankę architektury, która najbardziej trafia mi do serca - stal i szkło oraz piękne kamienice, no i parki i ogrody! *^v^*
      Pojedziemy na pewno, najpewniej jesienią, na razie próbujemy znaleźć termin na Tokio. Zresztą miasto lepiej zwiedzać jak już nie ma upałów i tłumów wakacyjnych turystów. ^^*~~

      Delete
    2. Jesli bedziesz potrzebowala kogos do polazenia po sklepach z wloczkami w Londynie, to z checia sie 'poswiece', bo tu mieszkam :) :)

      (przyszlam na Twoj blog za sweterkami piorkowymi i sie wczytalam...)

      Delete
    3. Bardzo dziękuję za propozycję, chętnie skorzystam! ^^*~~
      Miło mi, zapraszam do pozostania na dłużej!

      Delete
  7. Ach, znów coś przesmacznego znalazłam u Ciebie. Czymś zastąpię ten pasternak, bo nie dostałam, ale mam własnie ochotę na taki makaron dzisiaj... Mniam mniam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. W sumie pasternak można zastąpić pietruszką, selerem albo marchewką, też powinno być bardzo smaczne. Muszę wypróbować inne wersje, jak wrócimy z wakacji! ^^*~~

      Delete