Wednesday, December 07, 2016

Dużo czytania i sporo dziergania

Jeszcze wczoraj czytelniczo było tak:



To znaczy, wczoraj przeczytałam tę książkę, jest chudziutka i poszła mi raz dwa, i czuję niedosyt. Wiem, że "Nie bój się życia" Katarzyny Miller to zbiór jej felietonów publikowanych w Zwierciadle i zapewne ich objętość ograniczało miejsce dane pani Katarzynie w każdym magazynie. Ale czuję, że na każdy z podtematów dałoby się powiedzieć trochę więcej, nawet w tak krótkiej formie. 

Za to wczorajszego wieczora zagłębiłam się w album "PRL na widelcu" Błażeja Brzostka. To czasy mojego dzieciństwa i dobrze pamiętam wiele z opisywanych sytuacji, miejsc i smaków. Każda strona jest ilustrowana zdjęciami i jest to bardzo ciekawa kulinarna wyprawa w przeszłość, do której niekoniecznie chciałabym wrócić na żywo, bo wciąż pamiętam smak wyrobu czekoladopodobnego, kartki na mięso i cukier czy kolejkę po zielone bułgarskie (mąż mówi, że to były kubańskie) pomarańcze, w jakiej stałam dzieckiem będąc...




Mam też włóczkę na nowe udziergi. 
A co z kremowym swetrem, który zaczęłam robić w zeszłą środę, zapytacie. Ano jest, na pierwszym zdjęciu. Dotarłam szczęśliwie od góry do pach, niestety grubo przeceniłam możliwości motków 50-gramowych i... skończyła mi się włóczka. Co gorsze okazało się, że kolor kremowy kolorowi kremowemu nie równy, i o ile pierwsze dwa motki były prawie identyczne to trzeci już zupełnie poszedł w stronę żółtego i bardzo się odznaczał. W lokalnych pasmanteriach szukałam podobnego odcienia i grubości, ale jeśli już coś było to był to czysty akryl (blech!...) tak więc, wczoraj zamówiłam wełnę Lammy Superwash 4 i teraz czekam na dostawę i trzymam kciuki, żeby jej odcień był zbliżony do motków, z których zaczęłam sweter, bo jak nie będzie, to będę kombinować.

Natomiast dodatkowo w moje ręce wpadły: Drops Flora w dwóch odcieniach szarości. Będzie z tego luźny pulower według kształtu, na jaki trafiłam gdzieś w Sieci.




Natomiast z Dropsowej włóczki Air będzie coś ciepłego, miękkiego, otulaśnego, ale jeszcze nie wiem co... Mam kilku kandydatów, ale ponieważ zamierzam wydziergać coś kompletnie dla mnie nietypowego, to jeszcze nie wiem, na ile chcę być odważna i jak bardzo fikuśny model wybiorę. *^v^*
Przy okazji - wiecie, że do końca roku włóczki Dropsa z alpaką są wszędzie w promocji 25% taniej? ^^*~~




A w ogóle ostatnio mam taki nastrój:




To pewnie przez tę szarówkę za oknem. Taka pogoda wymaga dużej ilości miękkich swetrów i skarpet, częstych kąpieli w pianie, stosu wciągających książek, licznych kubków gorącego kakao i mruczącego kota. Właśnie teraz brakuje mi Rysia najbardziej, ech...

Wiem, wiem, klin klinem. Ale ja nie chcę po prostu kota, ja chcę z powrotem mojego Rysiaka! A na to niestety nic nie da się poradzić. 
To może ja pójdę porobić na drutach.

16 comments:

  1. Piękne szarości królują dziś u ciebie, bardzo piękne. Dopadła cię jesienna szaruga. Do tej pory komponowałaś mi się z żywymi kolorami. Choć ostatnia szara czapka ładnie do ciebie pasuje. Ciepłe pozdrowienia znad sztormowego, mocno szarego, bardzo głośnego, ale jakże pięknego morza:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Och, te kolory wciąż są w mojej szafie, po prostu potrzebuję chwili wyciszenia. A z tą czapką się nie rozstaję! *^v^* Dodatek alpakowych nitek sprawia, że wokół całej głowy mam taką jakby aurę ciepła, to był świetny pomysł połączyć te włóczki! ^^*~~
      Bardzo dziękuję za kawałek morza! Uwielbiam zimowe fale i stalowe niebo nad nimi, chyba obejrzę sobie nasze zdjęcia z wyjazdu nad Bałtyk dwa lata temu.

      Delete
  2. Czekam co ciekawego zrobisz z tych szarych włóczek?! Hit teraz szarość i bordo:)
    http://aguniamojswiat.blogspot.com

    ReplyDelete
    Replies
    1. Połączone razem? Lubię bordo i mam nawet sweter w tym kolorze, mogę się ubrać na szaro-bordowo. Ale tym razem łączyć nie będę, muszę odpocząć od mieszanki kolorów. ^^*~~

      Delete
  3. ja bardzo lubię szarości choć tym razem pewnie przydałby się jakiś słodki pomarańcz,
    Ja po stracie psa zafundowałam sobie kolejnego, choć zarzekałam się ze już więcej nie chcę, no ale..... to była dobra decyzja :) teraz to wiem

    ReplyDelete
    Replies
    1. Słodki pomarańcz zafunduję sobie w postaci cytrusów, zimą zawsze chętnie po nie sięgam. ^^*~~
      Myślę, że kiedyś zdecyduję się na nowego kota, ale to musi przyjść samo, poczekam na impuls i znajdę tego, który gdzieś na mnie czeka. Na razie nie mogę o tym myśleć, bo mi od razu łzy płyną, jak sobie pomyślę, że Rysia już nie ma i nie będzie... >< Rozklejam się na (stare) średnie lata...

      Delete
  4. Lubię szarości jako dodatek do kolorów:) Moteczki niczego sobie ciekawe co z nich będzie:) pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jasny szary z jasnym różem, to słodkie połączenie! *^o^* Albo widzę siebie w szarym swetrze i czerwonej chuście na szyi! Czyli tak zupełnie nie uciekam od żywych kolorów. ^^*~~

      Delete
  5. Szarości są piękne....i twarzowe.
    Jestem ciekawa co z nich będzie wydziergane......
    Trudno zastąpić jedno kochanie innym....

    ReplyDelete
    Replies
    1. Masz rację, trudno zastąpić. Tym bardziej, że Ryszard nie był po prostu kotem domowym, on był MOIM kotem. Ja go znalazłam w schronisku w Milanówku, do mnie przybiegał głodny, ze mną przez pierwsze kilka tygodni zasypiał na poduszce obok mojej trzymany za łapkę. Trudno mi będzie znaleźć drugą taką moją kocią połówkę.

      Delete
    2. Z pewnością jednak otworzysz znów swoje serce ...dla innego, potrzebującego ogniska domowego, kota. Życzę tego Wam obojgu.....

      Delete
  6. To były kubańskie pomarańcze :) o tym, że statek z Kuby (bratniej...) zawinął do Gdyni, informowały środki musowego przekazu :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, kubańskie. *^-^* Nie zmienia to faktu, że były zielone, kwaśne i sprzedawane tylko po kilo na osobę, brrr.....
      Oby takie czasy nie wróciły!

      Delete
  7. Takie czasy trudno wyobrazić sobie młodszemu od nas pokoleniu. Dla dzieci mojej siostry (15 i 8 lat), to czysta abstrakcja. Szarości kocham, ale jesienią i zimą zwracam się ku mojej ukochanej czerwieni, pomarańczom i żółciom. W tych ostatnich niezbyt mi do twarzy, chyba że użyję podkładu w tzw. "opalonym" kolorze, ale kto by się tym przejmowa, najważniejsze, że kolory grzeją. Co do straty zwierzaka, to po uśpieniu półrocznego szczeniaka (choroba wrodzona, nic nie dało się zrobić), zarzekaliśmy się, że żadnego więcej psa i z tego zarzekania po dwóch latach pojawił się w naszym domu Kacper, który przeżył z nami 16 lat i to był właśnie ten pies, po którym żadnego innego już nie będzie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. I bardzo dobrze! Uważam, że lepiej uczyć dzieci, jak zarządzać pieniędzmi i mądrze wybierać zakupy z ogromnej dostępnej oferty niż tłumaczyć, dlaczego są puste półki w sklepach a czekolada smakuje jak karton... ><
      Coś czuję, że szarości będę ożywiać innymi kolorami, ale mam na razie ochotę na zanurzenie się w spokojnej szarości i bielach, może to przez tęsknotę za śniegiem? ^^
      Nie mówię, że już nigdy żaden zwierzak nie zamieszka w naszym domu, ale wciąż nie potrafię się pożegnać z Rysiem, widocznie musi minąć więcej czasu, ech...

      Delete