Tuesday, May 02, 2017

Adam 84, vol. 2

W niedzielny poranek wymeldowaliśmy się z pensjonatu i wyruszyliśmy w dalszą drogę. Najpierw odwiedziliśmy miejscowość Počátky, gdzie obejrzeliśmy kościół, który grał w kilku scenach filmu "Goście".
On Sunday morning we checked out from the pension and carried on our trip. First we visited Počátky where we found the church seen in "The Visitors".




Jak to w weekend w Czechach (pewnie tyczy się to głównie małych miejscowości) nic nie było otwarte - ani sklepy, ani kawiarnie, ani kościół ani nawet muzeum miejskie, które powinno działać ale było zamknięte na głucho, para czeskich turystów dobijała się do drzwi przez bite 10 minut!...
Za to zaczęła się śnieżyca, więc szybko wróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy do następnego miasteczka, gdzie powstała większa część serialu "Goście" - do Pelhřimova.
Just as it is on weekend in Czech Republic (I guess it's like that in the smaller towns) nothing was open - neither shops, nor cafes, nor the church, and not even the town museum that should have been open, a pair of Czech tourists knocked on the door for more than 10 minutes and nothing happened!...
But the snow storm started so we quickly went back to the car and followed to Pelhřimov - the main location of the tv series.





 


W tym budynku mieszkali serialowi bohaterowie, teraz jest tu urząd miejski.
In the building below the main characters of the movie lived for some time, it was a hotel and in reality it's a Town Hall.




I jeszcze kilka kadrów z serialu, te budynki często pojawiały się w każdym odcinku "Gości":
Some more places that can be often seen in the series:







Obiad zjedliśmy w restauracji Hodovna na Kolibce - znowu było piwo oraz nalewki, a do jedzenia słuszne porcje makaronu i stek z ziemniaczkami.
We ate lunch at  Hodovna na Kolibce restaurant - beer again, also some liquers, we ate pasta and steak with potatoes.




Znowu mieliśmy ten sam problem co poprzedniego dnia - ciągnęło nas na spacer wśród uroczych kamieniczek, ale pogoda nas nie rozpieszczała - przez następną godzinę, którą spędziliśmy w jedynej otwartej w niedzielę kawiarni (sic!), przez okno obserwowaliśmy słońce na przemian z atakami ulewy i śnieżycy.
There was the same problem like on the day before - we wanted to go for a walk around the pretty town but the weather wasn't good again - for the hour that we spent in a cafe (the only one open on Sunday!...), we could observe beautiful sun in turns with heavy rain and even snow storm.





Zatrzymaliśmy się w pensjonacie Lucerna, do którego przylegała restauracja Strepina (popatrzcie jaki klasyczny wystrój! To miejsce pewnie tak wyglądało w 1983 roku, kiedy kręcono serial "Goście"!... ^^*~~) i browar Poutnik. No to sobie nie pożałowaliśmy, i do piwa zamówiliśmy dwa klasyki - utopence i knedliki z gulaszem. *^o^*
We stayed at Lucerna pension, with the Strepina restaurant and the Poutnik brewery next to it. Look at that hall's decoration, it might have looked like that in 1983 when "The Visitors" were filmed!... ^^*~~ For dinner we had beer (of course!) and some classics - utopence sausages and goulash with knedliki dumplings. 




A na wieczorne pożegnanie z Pelhrimovem zeszliśmy do pensjonatowej winiarni na napitki i przekąski - zupę czosnkową, prażone migdały i smażone anchovies, pyyyycha! *^V^*
For the evening snack we went to the pension's vinery and had some beer, wine and something small to eat - garlic soup, roasted almonds and fried anchovies, delicious! *^V^*




Rano wyruszyliśmy z powrotem do domu, ale po drodze odwiedziliśmy jeszcze niesamowite miejsce - Ossuarium czyli Kaplicę Czaszek w Kutnej Horze. Dla niektórych taki wystrój wnętrza może się okazać nieco przerażający, ale nikt celowo nie zginął żeby zostać elementem wystroju, kości pochodzą od ofiar dżumy i wojen. Choć miejsce jest niewielkie to wygląda to niesamowicie i w ogóle nie czułam, że są to ludzkie kości.
On Monday morning we set out on a journey home and on the way we visited an interesting place - Ossuarium which is the Bone Chapel in Kutna Hora. Decorating with skulls and bones can be horrifying but nobody was intentionally killed for their bones, these are the victims of the plague and wars. I didn't really feel like I was looking at human bones.






Ostatni posiłek w Czechach to restauracja U Slovana w przygranicznej miejscowości Nachod. Primator Weisen był mój, kierowcy pozwolili sobie już tylko na piwo bezalkoholowe.  ^^*~~ Do piwa zjedliśmy kluseczki z wieprzowiną i kiszoną kapustą na ciepło albo placki ziemniaczane z wędzonką i kapustą kiszoną na ciepło, obydwa dania super! Widać, że już nam bardzo brakowało świeżych warzyw?... *^w^*
The last meal in Czech Republic was U Slovana restaurant in Nachod. I drank normal beer but the drivers could only have non-alcoholic beers. ^^*~~ We had noodles or potato cakes with pork and hot sauerkraut, both versions were great! Can you tell that we started to miss fresh vegetables really badly?... *^w^*




Jak widać, pogoda się znacznie poprawiła! Słońce towarzyszyło nam przez całą poniedziałkową podróż z powrotem do domu, nie mogło być tak od soboty?...
As you can see the weather was really nice at that point! The sun accompanied us the whole Monday on our way home, we wished it was like that since Saturday...






Podsumowując naszą czeską przygodę - było świetnie! Raz, ze względu na towarzystwo, a dwa - spędziliśmy weekend w uroczym otoczeniu i ze smacznym jedzeniem i piwem! Każdy, komu mówiłam o wyjeździe do Czech pytał, czy nie obawiam się tego, że Czesi nie lubią Polaków i nie zawahają się nam tego okazać. Owszem, doświadczyłam tego kiedyś w barze w Pradze, ale widocznie w mniejszych miasteczkach ludzie nie mają takich głupich uprzedzeń. Wszyscy, z kim mieliśmy do czynienia byli przyjaźni i pomocni, w 90-ciu procentach przypadków rozmawialiśmy po czesku (oni) i na migi (my), a i tak bez trudu się dogadywaliśmy i fajnie spędziliśmy czas. Nie udało nam się znaleźć wszystkich lokalizacji związanych z serialem "Goście", więc kto wie, czy nie czeka nas kiedyś powrót w tamte okolice. *^v^*
To sum up our Czech adventure - it was fun! First, because of the friends we went with. Second, it was time spent in nice surroundings with beer and good food! When I told anybody I was going to Czech Republic everybody asked me if I'm not discouraged by the fact that the Czechs don't like Polish people and don't hesitate to show it. Well, yes, I experienced it once in a bar in Prague, but apparently in the smaller towns people don't have such stupid reservations towards us. Everybody was friendly and helpful, 90% of the time we communicated in Czech (they did) and with gestures (us), but we understood each other very well and we had a great time. We couldn't find all the locations of "The Visitors" tv series so who knows, maybe we'll go back to those towns one day. *^v^*

2 comments:

  1. Kocham Czechy :D niby jesteśmy obok siebie, ale nasze kraje się diametralnie różnią. To się da wyczuć przekraczając granicę, bo jakoś tak luźniej się robi :D
    A jedzenie faktycznie mają pyszne, mało dietetyczne, ale pyszne. I nie lubią świeżych warzyw, co widać w menu zawsze - surówki w ramach dania się nie uświadczy^^

    ReplyDelete
    Replies
    1. Robi się luźniej, bo ludzi dużo mniej! ^^*~~ Ale masz rację, niby jesteśmy sąsiadami, a czuć duże różnice kulturowe.
      Co do jedzenia, to uśmiałam się, jak w poniedziałek w pensjonacie do śniadania była surówka - dwa plasterki ogórka i ćwiartka małego pomidora na osobę!... I trafiliśmy na takie kuriozum w karcie restauracji - "Dania wegetariańskie", a pod spodem napisane: "smażony ser z szynką (można zamówić bez szynki)"!.... *^V^*

      Delete