Tuesday, July 25, 2017

Się je ferment

Kto lubi jajecznicę na maśle, ręka w górę! *^v^*
Who likes scrambled eggs fried just on butter? *^v^*




Ogarnął mnie ostatnio szał kiszonkowy, a wszystko przez YarnFerret, która pojechała sobie na wakacje do Korei i jeszcze o tym pisała każdego dnia, pokazując zdjęcia jedzenia, awwwww!....... *^0^*
Do tego z powodu obfitości warzyw wszelakich różne osoby kiszą różne rzeczy, i ja też zapragnęłam poeksperymentować. Na pierwszy ogień poszedł kalafior.
Lately I've been making pickles like crazy, and I blame YarnFerret who went to Korea for holidays and was writing about her adventures everyday, showing the photos of food's!.... *^0^*
Also, because it's Summer we have plenty of vegetables and many bloggers make pickles for colder seasons, and I decided I want them too. I started with a cauliflower.



I teraz mamy obok siebie przykład wielkiego sukcesu i wielkiej porażki kulinarnej... 
Kalafiora po lewej kisiłam metodą taką jak ogórki i to jest ogromny sukces i super smak!!! Po dwóch, trzech dniach robi się taki małosolny, a po pięciu jest już mocno ukiszony i boski! ^^*~~
Natomiast kalafiora po prawej zrobiłam na ostro jak kimchi z kalarepy, i niestety wielka porażka... Nie wiem, co poszło nie tak, po dwóch dniach smak był niezły, był zapowiedzią czegoś fajnego, ale następnego dnia kalafior po prostu był zepsuty, to się wyczuwa od razu, jak odkręcimy słoik (ja nawet spróbowałam jedną różyczkę, blech!...). Dodam, że na obywa przetwory użyłam tego samego kalafiora, więc ten na ostro nie mógł być już wstępnie zepsuty, bo tak samo zepsułby mi się ten kiszony w zalewie solnej.
Now, here you can see examples of a huge success and huge failure...
For the cauliflower on the left I used the traditional brine used for the cucumbers (1 l water + 1 tsp salt and spices), and it turned out great!!! After two/three days it was slightly pickled and after five days it was tangy and delicious! ^^*~~
On the other hand, the cauliflower on the right was turned into kimchi according to that recipe and something went wrong... I don't know what happened, after two days the taste was okay, but on the third day I knew it was spoilt just when I opened the lid (and I even tasted one piece, yuk!...). I used the same cauliflower for both pickles so it wasn't bad at the beginning.



Na zdjęciu kiszonki doobiadowe - ogórki małosolne i kalafior kiszony.
Here are the shortly pickled cucumbers and pickled cauliflower.


Dodatkowo zrobiłam kimchi z żółtej fasolki szparagowej (ten sam przepis), zostawiłam ją na blacie kuchennym na tydzień a potem wstawiłam do lodówki, żeby spowolnić fermentację. 
I also made kimchi out of yellow beans (the same recipe), I left it on a kitchen counter for a week and then transferred the jar to the fridge to slow down fermentation.





Następnie pomyślałam, że cienko krojona w paseczki marchewka i kalarepa, które dodaję do kimchi z kapusty są same w sobie bardzo smaczne, więc zrobiłam dwa słoje kimchi z tych dwóch zmieszanych warzyw! ^^*~~
Then I thought about the tasty thinly cut carrots and kohlrabi or radishes that you add while making cabbage kimchi, so I prepared two jars of kimchi made only from carrots and kohlrabi! ^^*~~




Pomysłem przywiezionym przez YarnFerret z Korei jest rzodkiew japońska i burak w zalewie octowej. Przy okazji przygotowałam słoiczek rzodkwi w zalewie z kurkumą, kiszonka znana i lubiana zarówno w Korei jak i Japonii.
The last one in brine was the Korean or Japanese big radish and beetroot pickled in brine, the idea that was brought home by YarnFerret from her Korean holidays.  I also made a jar of Japanese pickled daikon, loved and eaten both in Korea and in Japan.





I jeszcze na koniec, bo na pewno ktoś zapyta - z czym ja to wszystko zjadam. *^o^*
Oczywiście każdą z tych kiszonek - czy to rodzimych czy też egzotycznych, można jeść jako dodatek do polskiego obiadu w ramach surówki. Można je sobie położyć na kanapce, na tym z czym akurat kanapki jadacie. Podobno można z kiszonek gotować zupy, ale nie próbowałam. EDIT: zapomniałam o kapuśniaku i ogórkowej oczywiście..., Ela dziękuję za przypomnienie! *^w^*~~~
 Za to smażę koreańskie placki z kimchi (z dodatkiem tartej cukinii) albo dodaję ją do bulionu i mam ostrą zupę, lub podsmażam z ryżem albo makaronem i dodatkami.
Ale najbardziej lubię zjadać je po prostu - gotuję sobie ryż, robię miseczkę zupy miso, nakładam miskę ryżu, na niego (albo w miseczkach obok) pakuję jeden albo kilka rodzajów kiszonek, czasami robię sobie do tego japoński omlet albo smażę kawałek ryby, i to jest mój ulubiony obiad.
To sum up, you will probably ask how I eat all those pickles. *^o^*
Of course you can have them with any lunch or diner, as a side dish. You can top it on the sandwich. I've heard you can cook soups based on the pickles but I've never tried it. I often make Korean pancakes with different kinds of kimchi (adding some grated zucchini), I put kimchi in the broth or fry it with rice/noodles and toppings.
But my favourite way is to cook some rice, serve it in a bowl, put some pickles on top (or in the small bowls next to it), make some miso soup, add a Japanese omelette or fried fish, that's my perfect lunch.

17 comments:

  1. Amazing! A loooot of pickles. I really love them(^○^) I especially want to try...cauliflower ones! Unfortunately, I am not good at cooking and I've never made pickles. I'm so jealous you. Can you get "miso" in your country?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Thank you! Well, yes, I eat a lot of pickles. *^v^* In fact I'm going to make more of the cauliflower ones today because we already ate the first jar!
      Pickles are easy to make, you just choose the vegetables, mix the brine and they do all the rest of the work. Although you can buy all the great pickles in the shop, I must make Japanese and Korean pickles at home. ^^*~~
      Yes, I can buy different kinds of miso and other Japanese ingredients (although not all of them and they are expensive). Recently I've found my favourite seeweed salad in a good price - hiyashi wakame! *^V^*

      Delete
  2. ten kalafior kiszony zainspirowałm mnie do tego stopnia, że sobie dziś nastawię słoik, tylko nabęde kalafiora w drodze do domu :3 dzięki ci dobra kobieto ;*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie ma za co! Kiszonka za kiszonkę. ^^*~~ Ja nigdy nie kisiłam kalafiora, ale teraz wiem, że będę to powtarzać!

      Delete
  3. Jak to nie znasz zup z kiszonek? A KAPUŚNIAK???
    Dziękuję za pyszne inspiracje, idę po kalafiorka, a deszcz pada- widzisz jak działasz na ludzi?

    :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. A wiesz, że nie pomyślałam o kapuśniaku!... I o ogórkowej! 😂
      Na deszcz dobre są kalosze i parasol, sama dziś zadawałam w nich szyku na mieście! 😆☔ Dla kalafiora warto wyjść. 😊

      Delete
  4. Zaraziłaś mnie kiszonkami i robię je już od dłuższego czasu, a podjadam najczęściej same lub z dodatkami surowych warzyw... cudne!
    Dziękuję za to uzależnienie, którym mnie natchnęłaś:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo się cieszę!!! *^V^* Na szczęście nie ma się czym martwić, bo to bardzo zdrowe uzależnienie!

      Delete
  5. Kalafior kiszony jest tak samo kwaśny jak ogórki?:) Jutro będę kisić swoje to może jakiś mały słoik zrobię:) Tylko ma być tak samo jak ogórki: chrzan, koper i czosnek plus zalewa łyżka soli na litr wody?:) pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, jest podobnie kwaśny i ma aromat kopru i czosnku, chociaż ma też oczywiście kalafiorowy smak. Zrób go dokładnie tak samo jak robisz ogórki. Tylko ostrzegam - jeśli wsadzisz go w słoiki ze szczelnymi zakrętkami to dobrze otwierać nad zlewem, tak mi pięknie sfermentowało, że płyn zabuzował jak z syfonu, whoa!... *^O^*

      Delete
  6. ja ukisłam w tamtym roku marchewkę ( słoik stoi do dzisiaj nieotwarty) i buraki - jakoś mi nie smakowały i muszę się przyznać ze je po prostu wyrzuciłam, hmmm, może spróbuję w takim razie jeszcze z kalafiorem, jakoś w wersji kiszonej przemawia tylko do mnie ogórek i kapusta

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie każda kiszonka jest sukcesem (niestety...). Ja w zeszłym roku naczytałam się o kiszonych w soli rzodkiewkach w plasterkach, ludzie się zajadali (kroisz rzodkiewki w plasterki, przesypujesz solą w słoiku, po kilku dniach zjadasz). Jak spróbowałam, to były to po prostu koszmarnie słone plasterki rzodkiewek, blech....
      Ale kalafiora polecam, jest podobny do ogórków kiszonych. A kapustę kiszoną uwielbiam! *^V^* W tym roku odkryłam młodą kiszoną kapustę czyli taką małosolną, była w warzywniakach na wiosnę.

      Delete
  7. No to melduję że kalafior się kisi drugi dzień i ładnie się zapowiada, tfu tfu przez lewe ramię :-) Ależ pomysł podrzuciłaś, w życiu bym na to nie wpadła :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja też nigdy nie kisiłam kalafiora, istniał dla mnie tylko pod postacią zupy albo ugotowany i polany masłem z bułką tartą. *^v^*
      Mam jeszcze jedno dwa warzywa do ukiszenia, będę meldować jak wyszło!

      Delete
  8. Joanno, widziałam Cię na przystanku! Jesteś piękną, radosną kobietą!
    Nie miałam odwagi podejść, bo byłam smutną, przygnębioną śmiercią mojego kota kobietą. Wracałam z dyżuru w SGGW.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No i dlaczego nie podeszłaś?.... Uściskałabym Cię na lewą stronę, popłakałybybyśmy razem, bo ja dobrze wiem, co to znaczy stracić kota niestety...
      Następnym razem mnie łap, pójdziemy na kawę czy pogadamy chwilę. ^^*~~

      Delete
    2. Tak zrobię. Na razie bardzo cierpię. Ściskam wirtualnie.

      Delete