Monday, June 17, 2019

Przez przypadek widziałam ambasadora!

Tydzień zakręcony jak świński ogonek!
Busy week last week!





Mąż wrócił z weekendu na koniach i we wtorek poszedł na zwolnienie, jaki wirus żołądkowy. (gdyby ktoś się zastanawiał, dlaczego Robert siedzi na małym koniku - to hucuł, część ekipy jechała na dużych koniach, a część na hucułach, co jest bardziej historycznie poprawne jeśli mówimy o wczesnym Średniowieczu)
Husband came back from the weekend on horseback and went on sick leave, some mild stomach virus. (if you wonder why Robert is sitting on a small horse - it's a Hucul, some people from the group rode big horses and some the Huculs, which is closer to the historic accuracy if we think about early Middle Ages)








Dodatkowo upały - nie, nie, ja nie narzekam!!! Uwielbiam z całego serca, co nie znaczy, że nie umieram z gorąca tak jak wszyscy. Umieram, chociaż z błogim uśmiechem na ustach! *^0^*
 Also - the hot weather. No, I don't complain!!! I love the heat the most which doesn't mean I suffer like everyone else. I do, but with a blissful smile on my face! *^0^*




Niewiele twórczego w zeszłym tygodniu robiłam - głównie malowanie i czytanie książek, nawet gotowanie odłożyłam na kiedy indziej (mąż ugotował nam wielki gar żuru i tak go jemy od kilku dni, na przemian z arbuzem i truskawkami ^^). Trochę szyłam czerwoną sukienkę, ale nie dało się długo wysiedzieć przy maszynie, a w szczególności stać przy gorącym żelazku, a prasowanie w trakcie szycia nieodzowne. Niedużo mi już zostało, planuję skończyć tę kieckę na naszą rocznicę ślubu, która wypada w tym tygodniu. ^^*~~ Dodatkowo zaplanowałam szycie kilku rzeczy na wakacje i przez jakiś czas się miotałam, w co najpierw ręce włożyć - w te projekty wyjazdowe czy w aktualne pomysły, a może podokańczać pomysły zaczęte i zawieszone w próżni? Osiołkowi w żłoby dano... Cóż mi pozostało, pokrzepić się arbuzową lemoniadą, rozpisać na kartce plan działania i działać po kolei! *^o^*
I didn't do much creative stuff last week - I mainly painted and read books, I even skipped cooking, Robert made a huge pot of żurek soup and we kept eating it in between watermelon and strawberries  ^^. I kept working on the red dress but I couldn't stay long at the sewing machine, and with a hot iron in hand to be precise, and as you know ironing is an essential part of sewing. I don't have much to do on that dress, I hope to finish it tomorrow just in time for our wedding anniversary this week. ^^*~~ Additionally, I planed some holiday sewing and I didn't know what to start and what to work on - holiday projects or current ideas, or maybe I should finish what I already started?... Well, the only solution is to drink some watermelon lemonade, make a list and follow it one by one! *^o^*




W sobotę poszliśmy na Festiwal Kultury Japońskiej w Służewieckim Domu Kultury - od razu przyznam, że nie spędziliśmy tam za dużo czasu. Najpierw wyruszyliśmy na poszukiwanie wachlarza dla Roberta (bo nie wziął z domu...) ku stoisku JAL-a. Tam okazało się, że pan już rozdał wszystkie darmowe wachlarze i został mu jeden jedyny, który sam się wachlował. Zaczęliśmy rozmawiać o wyższości samolotów i obsługi JAL nad innymi liniami lotniczymi i tak ich chwaliliśmy (zupełnie szczerze!), że pan na koniec oddał Robertowi ten wachlarz!.... *^O^* Przy stoisku japońskiego biura podróży wypełniliśmy krótką ankietę, dostaliśmy po cukierku i pogadaliśmy chwilę z panią o wyjazdach do Japonii (przy okazji Robert zareklamował mojego bloga wakacyjnego ^^*~~).
Zrobiliśmy potem szybką rundę po stoiskach z różnościami (obejrzeliśmy m.in. oczyszczaczo-nawilżacze powietrza Panasonica i pokaz walk sumo prowadzone przez Polski Związek Sumo). A potem spotkaliśmy znajomych, kupiliśmy trochę jedzenia i zalegliśmy w cieniu na trawie.
On Saturday as every year we went to the Matsuri Japanese Culture Festival - I must admit we didn't spend a lot of time there. First we went to look for the JAL's stall to get the free fan for Robert (he forgot to take one from home...). It turned out all the fans were handed out already and the man standing there had only one left, the one he was using. We started to talk about how great the JAL's planes and services are (totally honest!) and in the end Robert got the fan!... *^O^* At the Japanese travel agency's stall we filled a small questionaire and won some candies, and also Robert advertised my holiday blog while we had a talk with a nice lady. ^^
We walked around the stalls, stopping by the Panasonic to check out the air purifiers/humidifiers, we observed some sumo fights presented by the Polish Sumo Association. Then we met friends, bought some food and sat down in the shade for the rest of time there.





Na koniec zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia jako geishe - ja w parze z Anią, a Robert z Igorem!... *^w^*
At the end we had our photos taken as geishas - me with Ania and Robert with Igor!... *^w^*





A potem, kiedy czekaliśmy na Igora z samochodem na ławce przed domem kultury, zupełnie przypadkiem zobaczyliśmy jak na festiwal przyjechał ambasador Japonii w Polsce, pan Tsukasa Kawada! Na parking zajechała czarna limuzyna z flagą Japonii, żwawo wyskoczył z niej starszy pan w kapelutku i dziarskim krokiem pomaszerował do parku, zapewne, żeby wziąć udział w jakiejś części oficjalnej festiwalu. *^v^*
And then, when we were waiting in front of the Cultural Centre for Igor (who went to get a car) we accidentally saw the arrival of the Japanese ambassador Mr. Tsukasa Kawada! First, a big black car came, with a Japanese flag on it, then the door opened and an older gentleman jumped out of it, and walked towards the park behind the buildings, most probably to take part in some official events. *^v^*




***
#100kwiatówwkolorze
Tydzień żółtych kwiatów, no prawie. *^v^*
#100flowersincolour
The week of yellow flowers. Well, almost. *^v^*





***

Tak jak wspominałam tydzień temu, kupiłam nowy szkicownik teoretycznie na wakacje i zrobiłam w nim pierwsze testy. To SMLT Watercolour Authenticbook, 280 gsm, ma ciekawy rozmiar powiększonego A5, kartki są zszyte w środku szkicownika i można go wygodnie rozłożyć na płasko. (przy okazji dokupiłam kilka kolorów akwareli Aquarius i trzy cieniutkie pędzelki do detali ^^*~~)
As I mentioned last time, I bought a new sketchbook to use on holidays and did the first test. It's SMLT Watercolour Authenticbook, 280 gsm, it has an interesting size of enlarged A5, the pages are sewn in the middle and they can be laid flat. (I also bought some new colours of Aquarius watercolours and three thin brushed for details ^^*~~)





Moja opinia po zamalowaniu strony tytułowej - cudo! *^V^* Papier zachowuje się dokładnie tak, jak mi odpowiada, nie faluje, trzyma wodę tyle ile trzeba, ma strukturalną powierzchnię, zdecydowanie zabieram go ze sobą do Japonii!!!
Teraz jeszcze trzymajcie kciuki, żebym w ogóle znalazła chwile na malowanie, bo z tym na wakacjach krucho... Ale  tym roku zamierzam naprawdę wyluzować, ze zwiedzaniem, z pisaniem na blogu, z robieniem zdjęć, chcę po prostu odpocząć!... ^^*~~
My opinion after painting on the opening page - lovely! *^V^* Paper behaves exactly how I want it, doesn't buckle, keeps the water on its surface as long as I need, has some structural surface, I definitely take it with me to Japan!!!
Now keep your fingers crossed for me to be able to find some time for sketching and painting because as we know it's not that easy with that... But this year I have a plan to really take it slow - with sight seeing, with writing a blog, with taking photos, I just want to rest!... ^^*~~






Skoro już karp pojawił się w jednym szkicowniku, to wrzuciłam drugiego do malutkiego Hahnemuhle WatercolourBook. Wciąż coś tam maluję w tym szkicowniku, bo już go mam, nie jest tragiczny, podczas treningu przydaje się każdy kawałek papieru akwarelowego! ^^*~~ Nie obyło się bez spięcia brzegów wielkimi metalowymi klamrami...
When one koi fish appeared in one sketchbook, another one went to the tiny Hahnemuhle WatercolourBook. I keep painting in this sketchbook, I have it already and it's not totally bad so any piece of watercolour paper is handy when it comes to practise!  ^^*~~ Of course I had to catch the side with big metal clips...




I jeszcze pokażę coś, co powstało jakiś czas temu, ale najpierw musiało dotrzeć do osoby, dla której było przeznaczone. A ponieważ przesyłka już na miejscu, to nie muszę dłużej utrzymywać tych dwóch obrazków w tajemnicy! *^-^*

Kliknij, żeby powiększyć:
And one more thing, some time ago I painted something for someone, and first it had to get to that person by post. Now I can share it with you. *^-^*

Click to enlarge:





To ja teraz idę kończyć sukienkę, a Szanownym Czytelnikom życzę orzeźwiających napojów i zimnych arbuzów! *^0^*~~~
So, now I'm going to finish sewing the dress and to all my Dear Readers - have lots of refreshing drinks and cold watermelon! *^0^*~~~

8 comments:

  1. A'propos Japonii - kiedyś pisałaś o sugestiach odnośnie miejsc do zobaczenia. Wydaje mi się, że nie byliście w Kōyasan (na południe od Osaki). Można załatwić sobie nocleg w jednym z klasztorów razem z mnisią kolacją i możliwościa uczestnictwa w porannych modłach. Bardzo polecam, to magiczne miejsce, z jeszcze bardziej magicznym cmentarzem Oku-no-in.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za podpowiedź, zapiszę sobie to miejsce na następny wyjazd, bo tym razem mamy już zabukowane hotele i chyba zaplanowany czas w okolicach Osaki. Ale kto wie? *^v^*

      Delete
  2. To Ty też jesteś czerwcowa! Moja rocznica next week. Bardzo przyjemnie ogląda się Twoje zdjęcia i akwarelki. Karp istne cudo.
    U mnie upały się skończyły, więc urlop zaczęłam pod kocem. Mogę dziergać do woli (jak już odeśpię wesele syna) 😄

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo mi miło! ^^*~~
      My zaczęliśmy chodzić ze sobą 19 czerwca, jeszcze w liceum, i 12 lat później tego dnia wzięliśmy ślub! *^0^* Gratulacje dla Ciebie i Twojego męża!
      W Warszawie upały się na razie nie zamierzają skończyć, i bardzo się z tego cieszę! *^V^* W malowaniu to nie przeszkadza, w szyciu tylko trochę a dzierganie i tak odłożyłam na jesień, bo nie lubię latem nosić dzierganych rzeczy, mam ich dosłownie cztery czy pięć sztuk i nie sięgam po nie za często...
      Gratulacje dla młodego małżonka!!! *^o^*

      Delete
    2. Dziękuję! Dziękuję!
      Ja do tej pory też nie chodziłam w dzierganych często, ale teraz sobie zrobiłam bardzo fajny bawełniany sweterek - na chłodne dni idealny. No i mam dwa jedwabne 😍😍

      Delete
    3. Jedwabne to rozumiem, w sumie mogłabym sobie machnąć jakiś jedwabny Mały Kardigan, do sukienek... *^v^*

      Delete
  3. Przepiękne wydarzenie historyczne, myślę że mąż brał w nich udział,stroje mają piekne.
    Akwarelki cudowne, karpik rewelka.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję w imieniu swoim i męża, bo on sam sobie te wszystkie ciuchy zaprojektował, wykroił, uszył i wyhaftował, ręcznie! *^v^* Obydwoje lubimy usiąść z igłą i nitką w ręku nad kawałkiem materiału.

      Delete