Monday, April 20, 2020

Jestem wdzięczna


Przez tego wirusa nabawię się próchnicy!...
I'll get the tooth decay because of that coronavirus!...




Złapałam się na tym, że w dni, kiedy nie wychodzę z domu zapominam rano umyć zęby! Co mi od razu przypomniało, jak łatwo się zaniedbać - skoro nie wychodzimy z domu, i widzą nas tylko najbliżsi albo kot lub kwiatki doniczkowe, to nie ma sensu się starać i szybko zaczynamy mieszkać w starym dresie, z brudną głową... A to nie dobrze, bo nasze nastawienie to połowa sukcesu (albo porażki...) i takie rozmemłanie nie sprzyja dobremu samopoczuciu fizycznemu i psychicznemu!
I realized that on the days when I don't go outside I kep forgetting to wash my teeth in the morning! What got me thinking how easy it is to let oneself go - when we don't go outside and the only ones who see us all the time are the relatives or maybe just the cat and the house plants, it's very easy not to care how we look and we start to live in the old sweatpants with unwashed hair... And that's very bad for our physical and mental health, because our attitude is half of the success (or a failure for that matter...)!

Piekę ostatnio jak szalona. *^-^* Powstają kolejne chleby z San Francisco w różnych wersjach - z dodatkiem mąki orkiszowej, żytniej. Kupiłam też formę do pieczenia bagietek i jak tylko przyjdzie biorę się za bagietki na zakwasie. Na razie upiekłam rieski.
I keep baking like crazy recently. *^-^* New San Francisco breads appear in new versions - with spelt or rye flour. I also bought a baguette baking pan and as soon as it arrives I'm going to make sourdough baguettes. At the moment I made rieska.




Rieska, fiński płaski chlebek, przepyszny a tak banalny do zrobienia!... Tylko 300 g ugotowanych, ubitych i wystudzonych ziemniaków, 100 g mąki orkiszowej, jajko i sól, i 15 minut w 220 stopniach w piekarniku! *^v^*
Rieska, Finnish flat bread, delicious and so easy to make!... Just 300 g of cooked, cooled and mashed potatoes, 100 g of spelt flour, 1 egg and some salt, 15 minutes in 220 degrees C in the oven! *^v^*




Ilość informacji, jakie do nas docierają w związku z koronawirusem jest ogromna (a ja i tak nie oglądam telewizji i nie czytam gazet, tylko japońską Mainichi Shimbun!...). Chwilami można od tego zwariować. Dlatego postanowiłam nie poddawać się ogólnej panice. Pamiętacie co pisałam w styczniu? Skupienie na małych codziennych przyjemnościach i nie martwienie się na zapas. Dlatego ostatnio praktykuję wdzięczność
The amount of information we get in connection with coronavirus is overwhelming (and I don't watch TV and don't read newspapers, only the Japanese Mainichi Shimbun!...). Sometimes we feel we could go mad. That's why I decided not to give in to the general panic. Remember what I wrote in January? Concentration on small everyday pleasures and not worrying just in case anything happens. That's why I've been practising gratitude recently.

Na przykład, każdego dnia jestem wdzięczna za to, że jesteśmy z Robertem zdrowi. Także nasze rodziny i przyjaciele. Jestem wdzięczna za to, że Robert ma pracę i może ją wykonywać zdalnie, więc nie musi się narażać. Że wprawdzie musieliśmy odwołać wakacje w Japonii w maju, ale nie straciliśmy na tym ani złotówki, ani nie utknęliśmy tam na miejscu w kraju, który dopiero teraz zamyka restauracje, muzea, parki, i zaleca izolację, to dopiero byłyby smętne wakacje... Jestem wdzięczna za to, że nie mamy małych dzieci, które nudziłyby się w domu albo dużych, które nie wiedziałaby kiedy mają zdawać maturę. Za to, że lubię być w domu i nigdy się nie nudzę!
Jestem wdzięczna, że to wirus a nie na przykład wojna. Że można zrobić zakupy, bo sklepy są normalnie zaopatrzone. Że robi się coraz cieplej i za moment zakwitną kwiaty na drzewach a od dzisiaj wolno legalnie wychodzić na spacery. Szukam pozytywów, a nie negatywów! *^o^*
For example, every day I am grateful me and Robert are in good health, as well as our family members and friends. I am grateful that Robert still has a job and can do it from home. Yes, we had to cancel our trip to Japan in May but I am grateful we didn't loose a single zloty and we didn't end up in the country that only now started to close restaurants, museums, parks, and recommends isolation, that would have been one very sad holidays... I am grateful we don't have small children that would be bored at home or big children that wouldn't know the date of their high school final exams.That I like being at home and I'm never bored!
I am grateful that it's a virus, not a war for example. That we can still make normal shopping because shops are supplied normally. That it's getting warmer, flowers on trees will bloom any day now and we can go out for walks since today. I look for positive elements, not negative ones! *^o^*




Mam już trzy nowe sukienki, a z resztek materiału uszyłam dwa kominy (po angielsku zwane "buff"), które sprawdzają się jako opaska, czapka, szalik oraz zasłona na nos i usta. *^v^* Wystarczy kwadrat jerseyu o wymiarach ok. 50x50 cm, który zszywamy z jednej strony w tubę, brzegów nie trzeba obrzucać bo jersey się nie pruje. Oddycha mi się w tym tak samo kiepsko, ale przynajmniej okulary mniej parują!
I made three new dresses already and from the leftovers I sewn two buffs which work as a hair bandeau, a hat, a scarf or a face mask. *^v^* All you need is a piece of jersey 50x50 cm, sew one side to make a tube and that's it, you don't need to hem it because jersey doesn't fray. It's as uncomfortable to breath in as the cotton masks but at least the glasses do not get so foggy!




Na koniec zostawię Was z zapiekanką z porów i ziemniaków, którą polecamy z całego serca (a raczej żołądka! ^^*~~). Przepis szybki i prosty (sama zapiekanka jest wegańska, zjedliśmy ją z jajkami sadzonymi):
- 2 spore ziemniaki obrać, pokroić, ugotować do miękkości, ugnieść
- 2 duże pory posiekać w półplasterki, dodać pół posiekanej cebuli, 2 ząbki czosnku, podsmażyć do miękkości na oliwie
- dodać do porów 1/2 szkl. bulionu, 2 Ł płatków drożdżowych, 1 Ł mąki ziemniaczanej, 2 ł posiekanego rozmarynu, sól i pieprz
- w naczyniu żaroodpornym ułożyć pory, na wierzch wyłożyć ziemniaki, zapiekać w 220 stopniach do zbrązowienia
Smacznego! *^V^*
I'll leave you with the potatoes and leeks pie, a delightful idea! The recipe is quick and easy (and it's vegan, we ate it with fried eggs):
- peel 2 big potatoes, then cut them into big chunks and cook till soft, mash them and set aside
- chop two big leeks, 1/2 onion, 2 garlic cloves, fry on some oil till soft, 
- add 1/2 cup broth, 2 Tbsp yeast flakes, 1 Tbsp potato starch, 1 tsp chopped rosemary leaves, some salt and pepper
- in a baking form put the leeks first, then the potatoes, bake in 220 C until slightly browned
Enjoy! *^V^*



14 comments:

  1. Dzisiaj zadzwoniłam do mojego dentysty, żeby umówić się na wizytę. Dowiedziałam się, że 1/ przyjmują tylko pilne przypadki ,2/ trzeba wypełnić i odesłać mailem ankietę epidemiologiczną , 3/ przyjmują człowieka lekarz i asystentka ubrani jak kosmonauci , nie wolno wejść wcześniej do poczekalni, dopiero 5 minut po telefonie z gabinetu, 4/ ubierają pacjenta jak kosmonautę i co jeszcze... nie pamiętam. Tylko tyle, że trzeba uiścić opłatę epidemiologiczną w wysokości 150,00 zł , oczywiście poza ceną usługi. Może tak jest tylko u nas w Wielkopolsce, ale z tymi zębami to radzę uważać . A co to za cudne tkaniny na początku posta? Wpadłam w zachwyt!!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Może trzeba iść do innego dentysty, skoro koniecznie chcą stracić klienta naliczając sobie dopłatę z kosmosu... Bo jak rozumiem, to jest prywatna klinika? Skandal!!!
      Na początku to trzy sukienki z jerseyu, które wiszą i czekają na pierwsze spacery i udokumentowanie na blogu, co mam nadzieję stanie się już niebawem. *^v^*

      Delete
    2. Też słyszałam o takich procedurach i o bardzo wysokich cenach za wizytę.
      Z rozmemłaniem mam podobnie, chwila nieuwagi i trzy dni pod rząd w piżamie.
      I jak masz dobrze, że się zaopatrzylaś w różne materiały, bo na mieście wszystko wykupione. :)
      Trzeba się rozweselać jak tyko można. Pozdrawiam serdecznie!

      Delete
    3. Aż sprawdziłam mojego dentystę i owszem, są tam informacje o przychodzeniu na swoją godzinę, żeby się nie tłoczyć w poczekalni, ale ani słowa o dodatkowych dopłatach epidemiologicznych!... Bo strój zabezpieczający to okay, rozumiem. Chociaż przynajmniej pacjent musi być bez maseczki, hehehe...... *^O^*
      Ja tych materiałów mam spory zapas, hihi, ale i tak coś tam wciąż dokupuję, w sklepach online nie ma braków! Bo te na mieście to chyba pozamykane teraz?
      Dokładnie tak samo myślę! Trzeba się teraz trzymać pozytywnych myśli, a nie przygnębiać rozważaniami, co będzie jak będzie gorzej. Jak przyjdzie następny dzień to się zobaczy!

      Delete
  2. Od dość dawna praktykuję wdzięczność, bardzo mi to pomaga w stresujących sytuacjach. Zawsze ktoś/coś/gdzieś ma gorzej, więc nie należy narzekać, tylko cieszyć się tym, co mamy i wierzyć, że będzie dobrze, a może nawet lepiej :). Natomiast z myciem zębów i ubieraniem rano w normalne ciuchy nie mam problemu, działam jak automat :). Wyrobiłam sobie te nawyki w czasach, kiedy cierpiałam na migreny, objawiające się najczęściej w weekend. Pracowałam w tamtym okresie bardzo intensywnie i w weekendy chciałam odespać. Kończyło się totalnym rozbiciem i bólem głowy. Przekonałam się wtedy, że organizm nie lubi takich zmian. Więc teraz żyję według stałego harmonogramu, rano kawa, śniadanie, mycie zębów i ubieranie, żadnego rozmemłania. Urlop czy niedziela, najwyżej robię to troszkę wolniej niż w dzień pracy. Bardzo dobrze się z tym czuję :). Jak się tak z rana ogarnę, to dopiero mam poczucie szczęścia, że jednak nie muszę nigdzie gonić!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo mądra postawa! Wydaje mi się, że po prostu mamy za dobrze, dlatego nawet minimalna zmiana w naszej strefie komfortu powoduje, że od razu wpadamy w panikę. Za dużo rzeczy bierzemy za pewnik, za coś, co się nam należy i na co nawet nie zwracamy uwagi, jeśli to wokół nas wciąż jest. Jak dach nad głową, jak dostęp do wody, elektryczności, internetu, jedzenia w sklepach. Wdzięczność za takie rzeczy jakoś nam umyka, dlatego narzekamy nadmiernie! ^^*~~
      Chyba Stefania Grodzieńska w którymś wywiadzie powiedziała, że ona każdego ranka, a była już wiekową panią, po wstaniu z łóżka myje się, ubiera i maluje, i dopiero zaczyna dzień, niezależnie od tego, jakie ma plany - wizytę po koperek na bazarku czy wywiad dla telewizji. Bo jak człowiek sobie odpuści i się zaniedba, to od razu można się do trumny kłaść (moja parafraza jej wypowiedzi *^v^*).

      Delete
  3. U nas niestety we wszystkich gabinetach obowiązują takie standardy . Podobno niektórzy dentyści stosują "partyzantkę" , ale się boją. Takie są podobno instrukcje NFZ w Wielkopolsce. Gabinet do którego chodzę ze względu na bardzo dobrego lekarza, jest owszem prywatny, ale trudno nazwać to miejsce kliniką. Wszyscy się boją.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ubiory ochronne rozumiem, ale ta opłata dodatkowa?!.... Niby na co to idzie? Na potencjalne późniejsze leczenie personelu, gdyby pacjent zaraził koronawirusem? A zwykłej grypy się nie boją? A jest bardziej śmiercionośna!!! Gupi ci dentyści!
      Pozostaje mieć nadzieję, że zęby wytrzymają do po pandemii!... *^o^*

      Delete
    2. Nie głupi, tylko pazerni. Poważnie takie numery się dzieją? Przecież to skandal z tymi opłatami! Wyobrażacie sobie, że trafiacie teraz do publicznego szpitala czy przychodni, a tam każą Wam płacić za to, że zachowują podwyższony standard w związku z epidemią?! NFZ nie daje szpitalom żadnej dodatkowej kasy na te maseczki, kombinezony, dezynfekcję itd., co najwyżej jakaś fundacja czy samorząd coś dorzuci, więc sami muszą kombinować skąd wziąć na to kasę. A publiczna służba zdrowia nie może pobierać żadnych opłat od pacjentów, bo za to można stracić kontrakt z NFZem. Prywatni jedni pozamykali gabinety ze strachu, a inni każą sobie dopłacać. Skandal i rozbój w biały dzień!

      Delete
    3. No, jest to skandal! Poszłabym do innego dentysty, na szczęście jest teraz dużo prywatnych gabinetów stomatologicznych, na pewno znajdzie się taki, który nie próbuje nieuczciwie dorobić sobie na epidemii. 👍🏻

      Delete
  4. Nie mogę doczekać się cudownych sukien
    Ja od zawsze mam 2 stroje. W domku inaczej a na wyjście tez.Lubie wycierać ręce o biodra, ot całą filozofia, dziwny nawyk.Zresztą chodząc do pracy wymagano innego stroju. Tak zostało. Po chałupie wygoda.Pozdrawiam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No wiadomo, że po domu to wygoda przede wszystkim! Ja też chodzę w dresie/legginsach i tshirtach, do gotowania musi być wygodnie bo zawijam ścierkę przez pasek w talii albo sypię mąką po wszystkim. *^0^* Ale bardziej chodziło mi o to, żeby te dresy zmieniać, prać, żeby nie zaczęło nam być wszystko jedno, że włos niemyty już kolejne dni, to go podepniemy krzywo spinką bo przecież nikt nas nie widzi. *^v^*

      Delete
    2. Nie to nie, włosy myję jak myłam, jeszcze śpię na wałkach bo takie cienizny, mam krótkie to wtedy wyglądałabym jak stary jeż.Sprężysz się i będzie ok. Strach zadzwonić do stomatologa bo jak czytam to brrr??

      Delete
    3. U mojego dentysty nie ma takich pomysłów dopłacania... Mam nadzieję, że tamten to odosobniony przypadek, bo inaczej byłoby to zwyczajne chamstwo i żerowanie na sytuacji!
      Kiedyś kilka razy spałam w wałkach i jak sobie pomyślę, że kiedyś kobiety robiły to regularnie każdej nocy!..... >0<

      Delete