Saturday, February 20, 2021

Czego używam w kuchni

Dostałam prośby o recenzje, więc je od razu spełniam. *^v^*

 


 

Po pierwsze, książka "Dietojarska kuchni żydowskiej" Fanii Lewando - pozycja która wyszła niedawno ale od razu mnie zainteresowała i kupiłam ją w przedsprzedaży. Na okładce czytamy, że Fania Lewando prowadziła przed wojną w Wilnie popularną jadłodajnię serwującą wegetariańską kuchnię Żydów aszkenazyjskich a ponieważ kuchnia żydowska jest dla mnie fascynująca, chciałam poznać jej przepisy wegetariańskie.

 



 

Wybór dań jest bardzo różnorodny i co ciekawe, wiele z nich znamy z naszych polskich stołów! Chociażby sałatkę jarzynową, barszcz ukraiński, naleśniki, omlety, knedle ze śliwkami,  pączki, sernik, kisiel z rabarbaru, kiszona kapusta. Ale są też potrawy stricte żydowskie - cymes, kugiel, czulent, szawuot, chanuka, tu bi-Szwat. Są dania ukrywające się pod dziwnymi nazwami ale dobrze  nam znane - kreplach to pierogi, latkes to placki. 

 



 

Czy jest to książka obowiązkowa dla miłośników kuchni żydowskiej? Chyba nie, ale jest pełna fajnych przepisów wegetariańskich z różnych kategorii i na pewno przyrządzimy na jej podstawie i śniadanie, i porządny dwudaniowy obiad z deserem, i małą kolację na ciepło, i napoje, i przetwory! Przepisy Fanii Lewando przywróciły do życia dziewczyny z kolektywu Mecyje, pasjonatki kuchni żydowskiej, które potrawy przetestowały, spróbowały i smakowicie podały. Moim zdaniem jest to na mojej półce kulinarnej fajne dopełnienie książki "God Food" Malki Kafki.


***

Po drugie, moje sprzęty kuchenne.

Rzeczywiście jest kilka rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie gotowania. Czy da się obyć bez nich? Oczywiście! Ale tak jak dziś nie wyobrażamy sobie powrotu do prania na tarze zamiast używania pralki automatycznej (o pralko-suszarce już nie wspomnę bo to jest life-changing experience!!! ^^*~~), tak samo jest kilka kuchennych wspomagaczy, bez których gotowanie byłoby bardziej uciążliwe. Wymienię poniżej kilka sprzętów, jeśli będą dodatkowe pytania to proszę je zadawać w komentarzach.

 

Maszynka do gotowania ryżu Zojirushi


Jadamy dużo ryżu krótkoziarnistego a taka maszynka niesamowicie ułatwia jego gotowanie! Można w Polsce kupić bardzo uproszczone wersje tego urządzenia, jednak my nasz obecny ryżowar przywieźliśmy z Japonii (można kupić wersje na rynek europejski). Jest niewielki (na maksymalnie trzy miarki, my na dwie osoby gotujemy jedną miarkę na posiłek) a na tym nam bardzo zależało, bo nasza kuchnia jest malutka i nie mamy dużo miejsca na blacie. Ma osobne programy do gotowania ryżu bez dodatków, z dodatkami, brązowego, na sushi, kleiku ryżowego - wsypujemy tylko miarkę ryżu, dolewamy wody do kreski i włączamy, nie trzeba się martwić wykipieniem wody czy przypaleniem, pilnować czasu. Ma funkcję utrzymywania ugotowanego ryżu w cieple przez 12 godzin. Jest timer z którego często korzystam - wieczorem nastawiam ryż do ugotowania na konkretną poranną godzinę, i rano wstaję i nakładam sobie miseczkę parującego ryżu! ^^*~~ 

 

 

Poniżej mały park maszynowy - blender kielichowy Hanssem Ozen o którym piszę poniżej, ekspres przelewowy do kawy Mellita, suihanki czyli ryżowar i czajnik Xiaomi (sterowany przyciskiem ale też z aplikacji, w której ustawiamy temperaturę np.: 40 stopni do pogrzania mleka dla dziecka, 80 stopni dla zielonej herbaty, itd, możemy też ustawić podtrzymywanie zadanej temperatury przez określony czas. Na czajniku jest przycisk "gotuj" ale też "podgrzewaj" a wtedy czajnik podgrzeje nam wodę do ustawionej w aplikacji temperatury.)



 

Blender kielichowy Hanssem Ozen

Blender dość rewolucyjny, bo oprócz normalnego blendowania ma też funkcję próżniową, co daje mniej napowietrzone, zdrowsze koktajle. Poza tym robi to wszystko co powinien, a szczególnie używam go do robienia placków ziemniaczanych i szarych klusek ziemniaczanych, będzie na nie przepis z udziałem blendera! ^^*~~ Przyznam, że używam go falami, czasami szaleję z koktajlami a potem miesiącami stoi zapomniany... Obiecuję sobie, że będę go używać częściej, tym bardziej, że może się przydać do robienia mleka roślinnego czy past/pasztetów.

 

Kitchen Aid Artisan


Ten mikser pojawił się w moim życiu w 2009 roku i teraz nie wyobrażam sobie pieczenia chleba bez niego! Wyrabia mi ciasto chlebowe, ma też końcówkę do ubijania piany i do mieszania lżejszego ciasta, z której korzystam gdy piekę ciasta deserowe ale też na przykład gdy muszę wymieszać składniki na kotlety mielone (czy to mięsne czy roślinne). Maszyna jest solidna a gdy ją kupowałam znajoma poradziła, żebym się dobrze zastanowiła jaki kolor wybieram, bo zostanie on ze mną na dłuuuuugie lata! *^o^* 

 

 

Przystawka do makaronu Kitchen Aid

 


Przez lata korzystałam z ręcznej maszynki do wałkowania i cięcia makaronu, takiej na korbkę. Bardzo ją sobie chwaliłam, ale zawsze brakowało mi trzeciej ręki do ogarnięcia płatu ciasta, bo trzeba było kręcić korbą! W zeszłym roku podczas jakiejś promocji kupiłam przystawkę do makaronu do miksera Kitchen Aid i problem braku trzeciej ręki się rozwiązał! *^O^* Wałki kręcą się same, powolutku, a ja mam dwie wolne ręce do trzymania płatu ciasta albo łapania makaronu. Za pomocą tej maszynki wałkuję też ciasto na pierogi.


Mam też klasyczny mikser ręczny Zelmera i czasami po niego sięgam.



Blender z przystawkami Kenwood


Mam mały blender z odgórnie doczepianym silnikiem, w którym mielę orzechy, robię małe ilości past czy pesto, również małe porcje kruchego ciasta (blenduję składniki pulsacyjnie). Mam do niego w zestawie dzbanek i kilka przystawek miksujących/blendujących - przyznam, że najczęściej używam drucianej końcówki do ubijania śmietany i małej "żyrafy" do blendowania zup na krem, po pozostałe końcówki sięgam rzadko, bo np.: ziemniaki ubijam na pure ubijaczką "analogową" *^0^*

 


Malakser Moulinex

 

Teraz uwaga - wchodzimy w strefę muzealną! *^w^* Od wielu wielu lat mam malakser Moulinexa, który wciąż działa! Mam do niego mnóstwo noży, przystawek do cięcia, ubijania, wyciskania soków, i inne. Używam go, kiedy mam do pokrojenia na plasterki/posiekania dużo warzyw albo do dużej porcji ciasta kruchego. Kiedyś wyciskałam nim sok z pomarańczy, ale uszczelka w misie jest już stara i płyn cieknie dołem... 


Maszynka do mięsa


 

Jeśli uważaliście, że powyższy malakser jest historyczny, to co powiecie na moją żeliwną maszynkę do mielenia?! *^O^* Tak, nie używam elektrycznej maszynki do mielenia. Mam nawet taką, przywiozłam z mieszkania po rodzicach, ale stoi zapakowana w piwnicy bo raz, że nie mam na nią miejsca w kuchni, a dwa - leniwa jestem, za dużo roboty z jej rozpakowywaniem, montażem, potem myciem... Noże są ostre, mieli idealnie, chociaż oczywiście trzeba przyłożyć sporo siły własnej, myje się ją błyskawicznie. Przydaje się do robienia pasztetów, a dodatkowo gdyby mnie ktoś zaatakował, to się obronię, to jest dobre 2 kilo żeliwa!!!... ^^*~~


Maszynka do mielenia kawy 


 

Używam bynajmniej nie do kawy (kawę mieli mi ekspres tuż przed parzeniem), tylko do przypraw i siemienia lnianego - nie kupuję przypraw mielonych ale w całości, i mielę małe ilości tuż przed użyciem.


Przechodzimy do fikuśności. ^^*~~

 

Płyta teppanyaki Silver Crest (Lidl)



 

Kupiona kiedyś w Lidlu elektryczna płyta do smażenia, kilka razy robiliśmy na niej imprezę ze znajomymi, podczas której siedzieliśmy dookoła tego grilla i smażyliśmy sobie kawałki mięsa i warzywa. Fajna zabawa, muszę częściej po nią sięgać, bo nada się też do smażenia okonomiyaki i pierożków gyoza.


Maszynka do takoyaki

 
Maszynka do smażenia kulek z ciasta naleśnikowego z nadzieniem z ośmiornicy (chociaż można tam włożyć co się chce - kawałek parówki, sera, czekolady!). Kupiona kiedyś online na jlist.com, tak się ucieszyliśmy, że udało nam się ją niedrogo znaleźć że kompletnie przeoczyliśmy fakt, że jest to urządzenie ... na rynek japoński! Żeby używać jej w Polsce musieliśmy tu na miejscu dokupić za dwa razy tyle przetwornicę prądu...
 

Maszynka do hot dogów Clatronic
 

 

To nie jest moje urządzenie, tylko Roberta! *^o^* Byliśmy kiedyś na wakacjach, weszliśmy do supermarketu, to ustrojstwo było na super-obniżce i Robert od razu wsadził je do koszyka, a do tego kilka paczek parówek i bułki, wieczorem na kwaterach była hot-dogowa uczta dla całej grupy! Parówki gotują się na parze w pojemniku po lewej a na ten bolec (który się nagrzewa) nabijamy podłużną bułkę, dzięki czemu bułka ma dziurkę i jest ciepła od środka. Czasami nam się przypomina, że to mamy i robimy sobie hot-dogi na kolację, jakby udusić w osobnym garnku pieczarki z cebulką to można zrobić bułkę z pieczarkami! *^v^*


Mam jeszcze opiekacz/grill Sharpa - starowinkę zabraną z mieszkania rodziców, mam prosty toster do kanapek, frytownicę, krajalnicę (też przywiezioną od rodziców, stoi w piwnicy bo nie robimy przyjęć na 20 osób, żebym musiała zaprząc maszynę do krojenia dużej ilości wędlin czy chleba, ale pamiętam, że w domu rodzinnym była w użytku kilka razy w roku, gdy rodzina schodziła się na święta czy imieniny) i to chyba wszystkie maszyny, które mnie wspomagają w kuchni. Oczywiście mam płytę gazową (Hotpoint Ariston, ze specjalnym wielkim palnikiem pod woka), piekarnik (Amica), lodówkę (LG).

Przydatne nie-maszyny, na przykład bambusowe koszyczki do parowania.

 

Albo moździerz - szybkiego rozłupania garści przypraw, do ukręcenia garstki pesto czy dressingu do sałaty.


Z kategorii fikuśności - patelnia do smażenia taiyaki, czyli naleśników z nadzieniem, a kształcie rybek. 


 

Miso koshi i pałeczki do gotowania

 

Sitko do którego wkładamy kulę pasty miso i zanurzamy je w garnku z bulionem, a pałeczkami rozcieramy pastę, żeby dokładnie rozpuściła się w gorącym płynie. Oczywiście można odlać trochę bulionu do kubka czy nabrać wielką chochlą i w tej porcji łyżką rozetrzeć pastę miso, ale w ten sposób jest mi wygodniej to robić. ^^*~~ Tych dużych pałeczek do gotowania używam do łapania/obracania najróżniejszych składników na patelni, do zwijania omletu, bardzo przydatne i precyzyjne narzędzia, kupiłam w Japonii.


Garnek z przedziałkiem


 

Garnek z na stałe wbudowaną granicą dzielącą go na połówki, dzięki czemu możemy jednocześnie gotować dwie różne zupy albo potrawy, ja używam go do przyrządzania japońskiego nabe na dwóch różnych bulionach, z różnymi dodatkami, które potem wyjada się pałeczkami siedząc w grupie dookoła garnka. ^^*~~ Kupiony na Allegro.

A skoro piszę o nabe, mamy mała maszynkę gazową na mini-butle (kupioną na Allegro), stawiamy ją na stole w pokoju, na niej stawiamy garnek z nabe.

 



Żeliwny garnek z pokrywą


 

Mam dwa rozmiary - wielki i niewielki. ^^*~~ W tym dużym piekę mięsa, jest też idealny do pieczenia podłużnego bochenka chleba. Małego jeszcze nie używałam, bo dopiero kilka dni temu przywiozłam go z działki, ale wzięłam go ze względu na małe rozmiary, będzie w sam raz na małą porcję czegoś zapiekanego dla nas dwojga!

Mam też gliniany garnek do pieczenia z pokrywą tzw. niemiecki, ale ostatnio rzadko go używam, bo on jest chyba przede wszystkim dedykowany pieczeniu mięs, a ja nie piekę wielkich porcji pieczeni, bo jedlibyśmy ją przez tydzień... Trochę też jest z nim zabawy, bo najpierw trzeba go namaczać w wodzie przez pół godziny, pamiętać, żeby wstawiać do zimnego piekarnika, po upieczeniu powoli schładzać, żeby nie pękł. Na razie nie znajduję dla niego zastosowania w mojej kuchni.


Kamień do pizzy


 

Broniłam się przed nim długo, bo po co nam, bo gdzie ja go będę trzymać... Teraz nie wyobrażam sobie pieczenia pizzy neapolitańskiej bez niego, a i chleby wychodzą na nim lepsze! A trzymam go po prostu na kratce w piekarniku. ^^*~~


Jeśli chodzi o inne sprzęty kuchenne to nie używam niczego specjalnego, a mam też coś, co mi się nie do końca sprawdziło, i jestem dodatkowo zła bo tanie toto nie było... Mam na myśli mandolinę i spiralizer firmy Benriner.
 

 

Kupiłam je po przeczytaniu entuzjastycznej recenzji osoby gotującej, niestety u mnie one się zupełnie nie sprawdzają. Spiralizer jest zrobiony z cienkiego plastiku, rusza się na wszystkie strony w trakcie pracy i cały czas się boję, że pęknie mi w rękach, nadaje się do miękkiej cukinii ale boję się go używać do twardej marchwi. 
Natomiast do mandoliny mam takie zastrzeżenia - dolny brzeg nie ma żadnych nóżek ani chociażby gumowej nakładki, kiedy opieramy ją o deskę czy brzeg miski to się ślizga i ucieka... Regulacja grubości cięcia czyli wysokości noża działa na zasadzie dokręcenia/odkręcenia dwóch śrubek od spodu, więc trudno jest trafić w plasterek tej samej grubości wszędzie, bo nie ma żadnej podziałki, nie wiemy, na ile mocno dokręciliśmy pierwszą śrubę. No i ochrona palców!... Ta mandolina ma niesamowicie ostry nóż i kolce do cięcia w słupki, nie wyobrażam sobie pracowania na niej trzymając np.: ziemniak do samego końca palcami, bardzo łatwo wtedy o koszmarne skaleczenie, ranę szarpaną. W zestawie mamy osłonę dla palców w postaci kawałka plastiku, który od spodu ma małe wypustki (mają podtrzymywać cięte warzywo czy owoc) a od góry uchwyt. Nie jest to w żaden sposób przytwierdzalne do mandoliny, po prostu przytrzymujemy tą osłoną naszego ziemniaka dociskając go do noża, jednak wypustki na spodzie osłonki prawie nie łapią warzywa i ciągle ucieka nam ono z mandoliny, a uchwyt na wierzchu wyślizguje się z dłoni. Nie polecam!

Tyle ode mnie, jeśli macie pytania to śmiało zadawajcie je w komentarzach, a może macie jakieś fajne urządzenia kuchenne, które u Was się sprawdzają i możecie mi je polecić? *^V^*

16 comments:

  1. Książka mnie zaciekawiła, poszukam w księgarniach. Sprzęt staram się ilościowo redukować, bo zajmuje mnóstwo miejsca, no i to skomplikowane mycie, rozkręcanie itd... Czasem wolę zrobić coś manualnym narzędziem, bo mniej czasu mi to zajmuje niż wygrzebywanie robotów, organizowanie miejsca, potem sprzątanie... Ale trzeba przyznać, że raczej mało gotuję, zwłaszcza jakichś wymyślnych potraw. Moja prawie-synowa używa thermomixa i oboje z synem są nim zachwyceni. Syn zwłaszcza, bo on raczej niegotujący, a jak już musi, to thermomix wszystko mu mówi - co, ile, jak i kiedy wrzucić, dodać, a wcześniej robi mu w telefonie listę zakupów. Doceniam ten wynalazek, ale ja chyba wolę tradycyjne metody :). W ogóle magia gotowania ma dla mnie moc właśnie jak się to robi tak "po bożemu" :))) - ręcznie zagniata, lepi, kręci, sieka... Jak mam czas, to lubię takie właśnie gotowanie, jak robiła to mama czy babcia. Dlatego też obroniłam wersję kuchenki gazowej, bo lubię gotować na ogniu. Przynajmniej to jakaś namiastka kuchni węglowej czy ogniska :).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Absolutnie się z Tobą zgadzam w kwestii kuchenki gazowej!!! Żywy ogień jest dla mnie symbolem domowego ogniska i jeśli nie będę musiała to za nic z niego nie zrezygnuję.
      Thermomix na pewno jest przydatny ludziom zabieganym i takim co gotują, bo muszą, fajnie, że są takie urządzenia! Ja tak jak Ty wolę pocelebrować gotowanie. *^v^*

      Delete
  2. Super wpis! Taka maszyna do ryżu to mi się marzy, szczególnie co robi tą ryżową 'owsiankę' ale nie mamy miejsca :( podobnie z mikserem planetarnym, też nie mam gdzie a że piekę dwa-trzy biszkopty do roku to.... jakoś muszę się objeść Termisiem. Mam za to też taki zwykły mikser i taki ze stopką, identyczny jak Twój. I ciągle zapominam aby zainwestować w kamień do pizzy. Co prawda nasz piekarnik ma funkcję do pizzy (dolna grzałka plus termoobieg) i zawsze pizzę wkładam na sam dół ale i tak wychodzi zbyt miękka, mam podejrzenie, że ta dolna grzałka działa tak raczej średnio. I maszynkę do mięsa też taką mam! O! I moździerz jeszcze bym chciała.

    ReplyDelete
    Replies
    1. My też nie mamy miejsca, dlatego wybraliśmy najmniejszy ryżowar z dostępnych. Ale jak kupicie większy dom, to zrób sobie prezent do nowej kuchni! *^v^*
      Mój piekarnik też ma funkcję "pizza" ale co z tego, skoro rozgrzewa się wtedy do 230 stopni... Ja wkładam kamień, ustawiam maksymalną temp. 280 stopni, nagrzewam go 30 minut od zasygnalizowania temperatury, pizzę wrzucam na kamień na kilka minut i jest pyszna!!! Chrupiące brzegi i spód, rozpuszczona mozarella. ^^*~~
      Moździerz jest niewielki, z IKEA, taki dużo fajniejszy kupiliśmy kiedyś znajomym w TKMaxx, duży, na sporą porcję pesto czy dressingu, sygnowany nazwiskiem Jamiego Olivera. Muszę sprawdzić, czy nie ma ich wciąż w sprzedaży... ^^

      Delete
  3. Masz tego towaru, u mnie tylko 2 miksery, elektryczna maszyną do starcia warzyw, mielenia mięsa itp, ręczna maszynka do mielenia mięsa ta służy do ciastek , ręczna maszynka do mielenia orzechów, zwykły blender.Brak miejsca.piekny wpis.Pozdrawiam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. A ja to niby mam miejsce? Też nie mam! Ale mnie to nie powstrzymuje. *^v^* Nie mam zmywarki, za to mam poupychane po szafkach sprzęty, ale wolę tak, przy dwóch osobach zmywania nie jest tak dużo.

      Delete
  4. Kocham wolnowar. Rosół jest REWELACYJNY. Jesienią i zimą wszelkie gulasze ... Na początku miałam stres zostawiać tak bez nadzoru, ale teraz - nastawiam rano jak wychodzę do pracy a po powrocie mam gotowy obiad.
    Urządzenie do gotowania ryżu muszę za to wymienić, bo zamarzyło mi się takie inteligentniejsze od tego co mam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Rosół gotuję na gazie, gulasze też, myślałam o wolnowarze, ale jakoś nie widzę u nas zastosowania.
      A porządny japoński ryżowar odmienił nam życie, bo my tego towaru jadamy sporo! Mój największy koszmar kuchenny - przypalony ryż który wykipiał z garnka, nigdy nie umiałam upilnować... *^w^*

      Delete
  5. ho ho to ci dopiero hala maszyn :)widać, że lubisz pracować w kuchni i cieszy Cię ta robota. Nic dziwnego, że potem są takie rewelacyjne efekty.
    A żeliwna maszynka do mięsa po rodzicach to mus,też mam chociaż już nie używam. Ale jest!

    ReplyDelete
    Replies
    1. No, niestety jest Doktor Gadżet i zbieram kuchenne przydasie... ^^*~~ Ale rzeczywiście staram się z nich wszystkich korzystać, żeby nie było, że tylko miejsce zajmują.

      Delete
  6. Dziękuję za recenzję książki!
    Niezły park maszynowy! Moim zdaniem wolnowar to urządzenie zmieniające życie, już go "sprzedałam" kilku osobom ze swojego otoczenia. Chociaż teraz, kiedy wszyscy w domu siedzimy, a nie bierzemy obiadów do pracy, sprawdza się głównie w weekendy, w tygodniu rano nie mam czasu, żeby przygotować "towar" do wrzucenia. No i odpadają bardziej wyrafinowane potrawy, to jednak jest sprzęt do rzeczy typu dump-and-go. Ale gołąbki czy zrazy wychodzą rewelacyjne i nie trzeba pilnować, żeby się nie przypaliły.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Super, że są takie maszyny które wspomagają w gotowaniu osoby zabiegane, jednak u mnie wolnowar nie znajdzie zastosowania, ja lubię gotować i celebrować tę czynność, nie zależy mi, żeby wrzucić garść składników i zapomnieć o gotującym się obiedzie, żeby zająć się czymś innym. Dla każdego coś przydatnego! *^o^*
      Muszę zrobić wegańskie gołąbki, zachciało mi się!

      Delete
  7. Ja też z tych antygadżetowych, ale tą maszynka do ryżu mnie zainteresowałaś :) Niemniej mimo awersji do nowych sprzętów mam tego sporo - blender i malakser w jednym, blender kielichowy, mały blender na kubki koktajlowe do zabrania do pracy, mikser z misą do robienia ciast, sokowirówka, młynek do nasion i pestek. No i oczywiście ekspres do kawy z młynkiem :D Z tym że generalnie ja raczej naprawiam niż wyrzucam, więc niektóre sprzęty maja wymienioną większość części i nadal je używam.
    Marze jeszcze o moździerzu, ale to najpierw musze wymyślić, gdzie go wyeksponuję, bo chcę taki ładny kamienny :)

    A maszyny do hot dogów właśnie zamierzam się pozbyć. Użyliśmy jej może ze dwa razy i nawet mąż który był pomysłodawcą tego prezentu już jej nie chce ;)

    Czulent w tej książce jest mięsny czy jakiś wegetariański?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czulent jest wegetariański, bo wszystkie przepisy są bezmięsne.
      Ja chyba upiekę podłużne bułki i zrobię ten sos pieczarkowy, i użyję maszynki do hot-dogów, skoro właśnie mi się ona przypomniała! *^V^*

      Delete
  8. Ale fajny wpis!
    Czytałam go już trzeci raz. I faktycznie jeśli chce piec to powinnam mieć taki mikser. Tym bardziej, że jest on niezawodny.
    Bardzo podoba mi się seria Fikuśności! Z takich mam trzepaczkę do naleśników, taką sprężynową, i fikuśne wykrawarki do ravioli.
    Też jestem fanką wolnowaru, mam już swój dwa lata i co tydzień jest u nas rosół z ogonów wołowych lub goleni. Wstawiam go w poniedziałek rano i jest na środę ;)
    Jestem bardzo ciekawa przepisu na plecki z blendera.
    Książkę już zamówiłam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trzepaczkę taką w kształcie stożka, co się ją naciska w dół? Ja mam jak ta końcówka od Kitchen Aida ale z rączką. A miałam kiedyś jeszcze takie cudo, co miało dwie ażurowe łopatki w plastikowej obudowie, i korbkę do kręcenia! ^^*~~
      Kitchen Aid nie jest jedyną maszyną tego typu na rynku, widuję w programach kulinarnych podobne maszyny do ciasta chlebowego z Kenwooda czy Boscha. Zobacz, co Ci najlepiej pasuje funkcjami i cenowo, Artisan to tylko misa i trzy mieszadła, Kenwood występuje w zestawach z wieloma innymi maszynkami, końcówkami.

      Delete