Tuesday, August 24, 2021

Trzeba kuć żelazo póki gorące!

Nie znoszę jazdy samochodem, a dłuższa trasa to dla mnie katorga. Cóż, tak mam. Ale żeby jakoś znieść te męczarnie, bo czasami gdzieś pojechać trzeba, stosuję metodę małych kroków to znaczy patrzę na tablice z wypisanymi nazwami miast i odległością, i staram się nie widzieć, że do docelowego miejsca mamy jeszcze 500 km... Trzymam się myśli, że najpierw do miasta A jest 50 km, a potem kiedy miniemy miasto A, to do miasta B jest już stamtąd 30 km, i tak dalej. I w ten sposób jakoś mi ta podróż mija w miarę bezboleśnie. *^-^*



Tak samo ostatnio zrobiłam z szyciem - zamiast nastawiać się na wykonanie danej rzeczy od początku do końca za jednym posiedzeniem, robiłam małe kroczki. Do pokoju dziennego przyniosłam maszynę, papier do kopiowania, pudło z tkaninami. W związku z tym zrobił się tam bałagan, no ale cóż, mieszkanie nie jest z gumy i go nie rozciągnę, żeby uzyskać dodatkową pracownię!... Każdego dnia (albo prawie każdego, jak mi kondycja pozwalała) robiłam troszeczkę - odrysowałam wykrój z Burdy na bluzę, albo wykroiłam elementy do szycia, albo tylko zaszyłam tunel na gumkę w spódnicy i wpuściłam tę gumkę. Nic na siłę i na szybko. W związku z tym miałam satysfakcję, że coś udało mi się tego dnia zrobić, i na dzień dzisiejszy po dwóch tygodniach mam gotową jedną bluzkę i spódnicę, druga bluzka jest wycięta w kawałkach, bluzie z kapturem brakuje mankietów i dołu, a spodnie jeansowe, które dłubię powoli od zeszłego roku urosły do etapu gotowych przodów i tyłów! *^v^*



Na razie pokazuję fragmenty, bo zabieram to wszystko ze sobą na wakacje we wrześniu i tam mam nadzieję będzie piękna słoneczna pogoda do obfotografowania nowych uszytków! Na razie do Warszawy przyszła mokra i wietrzna jesień, a jak u Was?

 


 

Brak energii zmęczył mnie na tyle, że zdecydowałam jednak zrobić badania. W zeszłą środę dostałam od lekarza skierowanie - morfologia, magnez, potas, żelazo, tarczyca, w piątek rano oddałam krew a po południu już wiedziałam, co mi jest. Nie uwierzycie!!!...

Nie mam żelaza, stąd ta senność, brak siły, zawroty głowy, łapanie oddechu jak ryba po przejściu kilkudziesięciu metrów. Znam też źródło tego problemu, ale nie będę się tu nam nim rozwodzić, w każdym razie jestem pod opieką lekarza, dostałam leki i z czasem będzie dobrze! *^O^*~~~

***

W zeszłą sobotę były moje imieniny i dałam się Robertowi namówić na wizytę u fryzjera... Wiem jak dziwnie to brzmi, normalne kobiety lecą do fryzjera z własnej inicjatywy, ale nie ja. Moje włosy są niestety trudne - cienkie, puszące się i falujące w dowolnie wybrane kierunki, i naprawdę trzeba być dobrych w swoim fachu, żeby wiedzieć jak dobrze obciąć takie włosy, dlatego całe życie noszę włosy cięte na prosto, długie, bez grzywek czy cieniowania, bo po prostu trafiałam na takich partaczy, że wychodziłam z zakładu z płaczem... 

Dałam się namówić, ale powiedziałam sobie, że jak mnie Siergiej od razu posadzi na stanowisku do mycia głowy zamiast najpierw obejrzeć moje włosy na sucho, poczesać, pomyśleć - to uciekam! Na szczęście nie posadził, najpierw skonsultowaliśmy co ja bym chciała i czy się tak da, a potem zaczął pracę. Efekt na zdjęciu poniżej widzicie wstępny, bo tuż po skończeniu byłam mocno wyprostowana na szczotkach i było dziwacznie, potem jak trochę sama i z pomocą wiatru pomiąchałam włosy, i troszkę się spociłam to zaczęły wracać do swojego naturalnego stanu czyli zaczęły się kręcić.


 

A teraz to już mam aktywator do loków i żel, i spróbuję popracować nad mocniejszym skrętem, żeby uzyskać efekt, na jakim mi zależało - lekkiego falowanego bałaganu. Mam nadzieję, że mi się uda, so stay tuned! *^v^*

Na imieninowy obiad poszliśmy do włoskiej Dziurki od Klucza w Forcie 8, zawsze są tam kolejki i już wiemy dlaczego - pyszne jedzenie, błyskawiczna kompetentna miła obsługa, czego chcieć więcej? ^^*~~ Na pewno wrócimy tam na pizzę!




A propos pizzy, w niedzielę robiłam pizzę na lunch, pierwszy raz w życiu wyszły mi okrągłe!!! Natomiast co do piekarnika... Nagrzewałam piekarnik do maksymalnej temperatury czyli 280 stopni, kiedy osiągnął 277 - zgasła lampka, zatrzymał się wiatrak... Robert szybko wyłączył piecyk i zaczął przestawiać go na inne ustawienia, a ja rzuciłam się do ratowania pizzy, która już czekała na blacie do upieczenia! Włożyłam ją do szybko stygnącego piekarnika, żeby się jednak upiekła... O dziwo, po dwóch, trzech minutach piecyk się włączył!... Czyli przegrzał się, zadziałał bezpiecznik, a jak troszkę przestygł to mu się polepszyło i zaczął działać. Idiotyczna sprawa, najwyraźniej temperatura 280 stopni to tylko myślenie życzeniowe producenta, Amica nie potrafi zrobić piekarnika z prawdziwego zdarzenia. A zresztą, jak widzę reklamy tego piecyka w tv to mówią tam tylko o pieczeniu na parze, hm..... A już miałam nadzieję, że oddamy dziada do sklepu i dostaniem zwrot pieniędzy, i wreszcie kupimy porządny piekarnik innej firmy!

A pizze się na szczęście udały! *^o^*

 


 

 

Ostatnio w ogóle jadamy dużo włoskiego jedzenia, byliśmy z przyjaciółmi w Bottega del Gusto w Ursusie, pisałam już kiedyś o tym sklepie, ale jest to również restauracja z winem i pysznym jedzeniem!

 


 

A takie kolacje szykował mąż:




No i na dzisiaj tyle. Byle do września i byle się nie zaziębić w tych pluchach wietrznych, wtedy wsiadamy w samochód i uciekamy na południe! *^v^* Czego i Wam życzę!


15 comments:

  1. No takie imieniny - to ja rozumiem! Super fryzura i super jedzonko :))). Z fryzjerami (i włosami) mam podobnie, więc doskonale Cię rozumiem. Ależ zapowiedź uszytków! To pierwsze w kwiatki już mi się ogromnie podoba! I to trzecie interesujące! Jedź jak najprędzej, foć i pokazuj! Pięknej pogody Wam życzę!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Aaaa! no i oczywiście - wszystkiego, co najlepsze, z okazji imienin!

      Delete
    2. Bardzo dziękuję! ^^*~~
      Jadę 1-go września, wcześniej się nie da!... *^o^* I pogoda wtedy ma się poprawić, chociaż jak patrzę na prognozy, to jakoś szczególnie cieplej niż w Polsce nie będzie, a jadę na południe Czech, hm... Może przynajmniej nie będzie padać, swetry i czapki mam!

      Delete
  2. Joasiu, sprawdź jeszcze poziom ferrytyny.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na razie będę brała leki zapisane przez lekarza, za miesiąc mam kontrolę. Wiesz, nie chcę lekarzowi sugerować, co ma mi zbadać, widocznie to co mi zlecił wystarczyło mu do postawienia diagnozy. *^v^*

      Delete
    2. Nie kwestionuję sposobu leczenia Twojego lekarza, napisałam o ferrytynie na podstawie własnych doświadczeń. Od zawsze mam anemię, od zawsze mam żelazo poniżej normy. I nie wiadomo dlaczego. Trafiłam pod opiekę hematologa, który zlecił takie badanie. Wynik okazał się katastrofalny. Systematycznie mam podawane żelazo dożylnie. Żelazo w lekach nie sprawdziło się. Nie wchłaniam:(.

      Delete
    3. Na razie nic nie wskazuje żeby u mnie był problem z wchłanianiem, nigdy nie miałam anemii, powód spadku żelaza jest znaleziony i wskazany (mięśniak). Zaczynamy od uzupełnienia tabletkami, a jak się nie uda, to będziemy działać dalej i wtedy pewnie poziom ferrytyny będzie w następnej kolejności do zbadania, dzięki za podpowiedź!

      Delete
    4. Spróbuj Joasiu zakwasu z buraków. To żelazo z wit. C - u mnie tylko to się sprawdza od dłuższego czasu. Właśnie muszę nastawić nowy, bo znowu ledwie wstaję...

      Delete
    5. Masz rację, dziękuję za przypomnienie, na razie kupię gotowca a po wakacjach nastawię własny! *^o^*

      Delete
  3. Ciekawa jestem tej Twojej fryzury, bo na razie niewiele widać poza tym, że krótsze, ale chyba ładnie :) No i ten Twój uśmiech!
    Wyobraź sobie, że kupiłam maszynę do szycia w końcu i póki co się wprawiam. Przypominam sobie, bo kiedyś całkiem sporo szyłam, choć oczywiści do Twoich umiejętności mi daleko!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Fryzura jest super, po pozbyciu się wyprostowania na szczotkach i wtarciu żelu do loków mam fajną objętość i fale! *^v^* Zrobię zdjęcia jak będzie okazja, na razie leje i wieje, siedzimy w domu i nie ma okazji do ładnych fotek, ale lada dzień ruszamy na wakacje.
      Super z tą maszyną! *^O^* To teraz oprócz sweterków będziesz pokazywać uszytki!

      Delete
  4. Zycze powrotu do zdrowia. Fryzjerow tez nie znosze i kiedys dawno temu sama sie regularnie obcinalam. Zazwyczaj nosze fryzure z lekka rozczochrana, wiec bledow nie widac. Wlosy tez mi sie nieco skrecaja, ale musza byc dosc czesto obcinane. Na razie znowu mamy lockdown, w przerwie miedzy jednym a drugim nie zdazylam podciac wlosow, czyli dzisiaj sama to musze zrobie.
    Nowe ubrania pieknie sie zapowiadaja i z pewnosci sa piekne.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^*~~
      Ja też sama albo z pomocą męża obcinałam końcówki, i nie miałam pojęcia, że z moich włosów można zrobić taką fryzurę, która wygląd dobrze nawet trzeciego dnia po myciu, zaraz po wstaniu z łóżka!... Niby nie ma tu fikuśnego cięcia, ale to działa! *^V^*

      Delete
  5. Serdeczne życzenia imieninowe ! I wakacyjne i szyciowe i ogólnie :))
    Dobra fryzura to sukces, wcale nie tak częste zjawisko ;) Ciekawa jestem nowych kreacji.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję!!! ^^*~~
      Z fryzury jestem mega zadowolona! Wgniatam w mokre włosy aktywator loków i żel, wysychają i mam fale. *^v^* I naprawdę niewiele muszę z nimi robić rano po wstaniu z łóżka, super!

      Delete