Sunday, March 06, 2022

DOJ tydzień I

Pierwsze pół wegańskiego tygodnia za nami. Było dokładnie tak jak się spodziewałam po zeszłych latach - łatwo w przygotowaniu i smacznie, bo mam już doświadczenie w planowaniu zakupów i jadłospisu, i sprawdzone przepisy. 

Zapomniałam Wam poprzednio napisać o dwóch rzeczach, a mianowicie - po pierwsze, od kilku miesięcy mamy wagę, która nie tylko pokazuje kilogramy ale też mierzy różne parametry ciała - zawartość białka, wody, masę mięśniową, kości, tłuszcz. Porównamy sobie wyniki z początku marca z tymi po zakończeniu diety wegańskiej na Wielkanoc, i zobaczymy czy coś się zmieniło nie tylko w samej masie ale też w innych parametrach.

A po drugie, od 21 lutego zaczęliśmy eksperyment który nazywa się intermitent fasting (post przerywany). Polega to na tym, że ustalamy sobie kilkugodzinne okno żywieniowe i jemy tylko w tym czasie. My na przykład od tygodnia staramy się jeść śniadanie po 10:00 rano, obiad ok. 13:00, potem jakaś mała przekąska a kolacja do maksymalnie 19:00, czyli nasze okno czasowe wygląda tak: 9 godzin na jedzenie/15 godzin bez jedzenia. Acha, okno czasowe na jedzenie NIE oznacza, że w tym czasie jesz non stop przez kilka godzin! *^v^* (tak kiedyś myślałam...) Po prostu trzeba zmieścić wszystkie swoje posiłki w tym oknie czasowym, a poza nim już niczego nie jesz, ale wolno pić oczywiście. Ludzie różnie sobie te okna ustawiają, popularny jest układ 4 godz jedzenia/20 godzin postu. Wieczory bywają trudne jak się chce dłużej posiedzieć, bo w pewnym momencie zaczyna burczeć w brzuchu, ale w sumie nie jest to nie do wytrzymania, a lepiej mi się śpi z lżejszym brzuchem i rano chętniej jem śniadanie. Zresztą nigdy nie byłam zwolennikiem jedzenia śniadania tuż po wstaniu z łóżka, godzina do półtorej to dla mnie idealny czas. Czy da to jakieś rezultaty w obniżeniu wagi - przekonamy się za jakiś czas. 

A tak w ogóle, MadFerret zniweczyła moje wymówki dotyczące za dużych ud albo pupy do wykonywania asan w jodze... Okazuje się, że można mieć budowę taką jak pani Vanessa i spokojnie dawać sobie radę, to wszystko kwestia bycia rozciągniętym i wyćwiczonym, a ja po prostu jestem skostniała... Mam nową idolkę! *^v^*

I jeszcze jedna rzecz - książka. Niedawno trafiła w moje ręce słynna "Czuła Przewodniczka" Natalii De Barbaro, całkiem przypadkiem zresztą, bo kupowałam inną książkę i potrzebowałam coś dorzucić do darmowej wysyłki. A ponieważ coś tam słyszałam o tym tytule, to ją wzięłam. I wiecie co? To jest tak niesamowita książka, że powinna być w spisie lektur obowiązkowych!!! Matki powinny ją czytać noworodkom do snu, żeby te nasiąkały tą wiedzą i wchodziły w życie z dobrym systemem myślenia o sobie, o kobietach, o rolach społecznych. Mam nadzieję, że ktoś napisał tak dobrą książkę również dla mężczyzn, bo im też nie jest łatwo i często żyją wepchnięci w niewygodne ramy społecznych oczekiwań, z których nie potrafią wyjść. Bardzo polecam!!!

 



Poniżej nasz tygodniowy wegański jadłospis.

 

2 marca, środa

Rano jak co roku na początku DOJadania poszliśmy zrobić badania krwi - lipidogram i glukozę (badamy je też po skończeniu DOJadania, żeby zobaczyć, co się zmieniło), a wracając wstąpiliśmy na wegańskie śniadanie do pobliskiej Paprotki. Pierwszy raz w życiu jedliśmy tak pyszną tofucznicę!!! *^V^* Bajgiel izraelski (falafel, hummus, buraki, kiełki) też niczego sobie, polecamy i zamierzamy tam wrócić.



 

Na obiad podałam klopsiki groszkowo-marchewkowe z Biedronki z mieszanką kasz i ziaren (IKEA), do tego sałata i korniszony.



 

Na podwieczorek był wegański pączek z piekarni Putka. ^^*~~


 

A na kolację kanapki z wegańską mortadelą z czarnuszką (GoVege, Biedronka) i z ogórkiem.



3 marca, czwartek

Ponieważ z poprzedniego dnia została mi porcja mieszanki kasz i ziaren (IKEA) wykorzystałam ją na śniadanie - wrzuciłam ją na patelnię i podsmażyłam na oliwie razem ze zmiażdżonym czosnkiem, dodałam pomidory z puszki, tymianek, bazylię. Na sam koniec na środek wyłożyłam silken tofu wymieszane z solą kala namak (dodaje smaku jajkowego) i płatkami drożdżowymi (dodają smaku serowego), chwilę podgrzałam i już było gotowe do podania. Udekorowałam szczypiorkiem i zjedliśmy z żytnim chlebem.

 

Na obiad przygotowałam nasze ulubione jarskie kotlety z fasoli, zjedliśmy je z ziemniakami i mizerią (użyłam Alpro Cooking Oat, wegańskiego zamiennika śmietany). Z proporcji w przepisie wychodzi bardzo dużo kotletów - u mnie 16 sztuk. Ale one się świetnie przechowują w zamrażarce (mrożę przed smażeniem), poza tym podzieliłam się z zaprzyjaźnionym wegańskim domem, jeszcze nie raz pojawią się na naszym stole i będą już gotowe, tylko do usmażenia!


Na kolację zrobiłam fasolę z boczniakami - najpierw usmażyłam boczniaki z czosnkiem i cebulą, bez mieszania, aż zaczęły się pięknie karmelizować. Potem dodałam puszkę fasoli w pomidorach, tymianek, oregano. Podałam posypane natką pietruszki, z żytnim bajglem.



4 marca, piątek

Na śniadanie nasza wersja szakszuki z fasolkami -  adzuki podsmażone z pomidorem i doprawione po japońsku (sos sojowy, mirin), do tego silken tofu wymieszane z solą kala namak i płatkami drożdżowymi. Oraz awokado, bajgiel i chleb żytni.



Na obiad podałam wiedeński gulasz grzybowy (z książki Malki Kafki "God Food") - dodałam płat yuby dla zwiększenia treści, z makaronem z zielonego groszku (Bartollini) i kiszonymi ogórkami.


 

Na kolację zrobiłam pełen przypraw ryż basmati z groszkiem, czyli matar pulao



5 marca, sobota

Na śniadanie  - jeden z niezawodnych przepisów od Vegan Richa! -  kanapki z chleba tostowego z plackami warzywnymi z mąką z cieciorki (u mnie marchewka, cukinia, papryka, szczypior) z wegańskim majonezem, pomidorami, rzodkiewkami i kolendrą. Mąka z cieciorki w połączeniu z solą kala namak smakuje jak jajko! *^v^*



Na obiad kontynuowaliśmy hinduski temat i zamówiliśmy jedzenie z Vegan India (wegańska część restauracji Best of India, ul. Postępu 5) - wybraliśmy ryż basmati smażony z kurkumą, gorczycą i sokiem z limonki, Mango Tofu (kawałki tofu w sosie z mango i orzechów nerkowca), Aloo Bhindi (ziemniaki i okra w sosie pomidorowo-cebulowym z indyjskimi przyprawami) i Crispy Ghobi (panierowany, smażony kalafior w gęstym pomidorowym ostro słodkim sosie). To było przepyszne i na pewno będziemy jeszcze od nich zamawiać!!! *^O^*~~~


 

Na kolację zrobiłam kanapki - z wegańską mortadelą z czarnuszką (GoVege, Biedronka) i pasztetem sojowym z pieczarkami (Sante).



6 marca, niedziela

Śniadanie na słodko, inspirowane przepisem Fitgreenmind, czyli puchate placki.

Wymieszać 1 szkl (140g) mąki pszennej, 1 Ł proszku do pieczenia,  1 Ł cukru.
Dodać 1 szkl (250ml) mleka roślinnego - u mnie z nerkowców, 2 Ł oleju
Ja dodałam jeszcze pokrojoną w drobną kostkę gruszkę. Usmażyłam placki na złoto i podałam z jogurtem roślinnym (Bez Deka Mleka) i wiśniami (mrożone wiśnie wrzucam do garnka i podgrzewam chwilę z łyżką cukru, aż puszczą sok i się nieco rozpadną.) Placki podczas smażenia wydają się dość zbite, ciężkie, ale na talerzu okazały się leciutkie, puszyste! Wyszło nam sześć sporych sztuk.


Na obiad mieliśmy gdzieś pójść, ale najpierw zajrzeliśmy na Bazarek Na Dołku, żeby zrobić małe zakupy, i trafiliśmy na stoisko Wege Michy!!! Na Ursynowie mają jeden z trzech punktów odbioru zamówień, ale można też zrobić zakupy na miejscu, skusiliśmy się na czerwone curry z batatem, papryką, fasolką szparagową (PRZEPYSZNE!!!) do którego w domu ugotowaliśmy ryż basmati i zjedliśmy obiad z towarzyszeniem pierwszych w sezonie ogórków małosolnych. Wzięliśmy jeszcze sałatkę ziemniaczaną i kawałek pasztetu z bakłażana na spróbowanie. 



Na kolację zjedliśmy kanapki na ciepło - grzanki z chleba tostowego, sałata, papryka, ogórki, rzodkiewki, placki warzywne z mąką z cieciorki (przepis Vegan Richa), majonez wegański prażona cebulka i u mnie musztarda francuska.   

 

14 comments:

  1. Zgadzam się, Czuła Przewodniczka jest super! Mam (kupiłam na Amazonie) a teraz czeka na przyjazd mojej mamy w czerwcu, ma być trzy tygodnie to dam jej do poczytania.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czytałam już wiele tego typu książek, ale ta jest jakaś inna, dotyka tematy głębiej, inaczej. Bardzo mnie poruszyła!

      Delete
  2. Jak ja lubię te porę roku, kiedy opisujesz DOJadanie :) Zawsze podajesz tyle inspiracji, że aż chce się iść do kuchni!

    Czuła Przewodniczka czeka u mnie na stosiku książek do przeczytania. Zaczęłam ja czytać w jakimś kiepskim momencie, poryczałam się już przy wstępie, więc odłożyłam, ale na pewno przeczytam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja też lubię tę porę roku! *^v^* Jestem w szoku, jak fajny był już pierwszy tydzień, pełen fajnych odkryć kulinarnych. To tylko świetnie wróży na kolejne tygodnie.
      Tak, Czuła Przewodniczka to właśnie taka książka, porusza w nas różne struny, o których nawet nie miałyśmy pojęcia. Ja po pierwszym szybkim jej połknięciu teraz zamierzam potraktować ją jak podręcznik, czytać powoli, wczytać się w treść, pracować z jej treścią.

      Delete
  3. Czuła Przewodniczka przeczytana poszła dalej do synowej. Też weszłam w okres DOJadania jak co roku w tym czasie. Korzystam chętnie z polecanych na blogu przepisów. Dziękuję że się dzielisz przepisami i miejscami w kilku miejscach polecanych byłam, oczywiście tych kulinarnych. Z ciekawości zapytam czy słuchasz webinarów Natalii i tych lekcji około jogowych czy tylko joga.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cieszę się, że mogę być pomocna! *^0^*~~~
      Tak, słucham jej webinarów, chociaż nie za bardzo znam się na sprawach wpływu planet, księżyca na nasze życie. Ale to jest ciekawe i podoba mi się układanie praktyki jogi w zgodzie z planetami, znakami zodiaku.

      Delete
  4. Sprawność pani Vanessy powalająca! " Czułą przwodniczkę" mam i przeczytałam z przyjemnością.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Prawda? Nie ukrywam, że zazdroszczę, ale tak pozytywnie, motywuje mnie to do ćwiczenia elastyczności bo naprawdę jestem skostniała po zeszłym roku chorowania i nieruszania się. Skoro ona może, to ja też będę mogła! *^v^*~~~

      Delete
  5. A ta pasta budapesztańska kilka wpisów wcześniej to nie jest Liptauer?
    Piszę tu, bo dopiero nadrobiłam kilka wpisów.

    ReplyDelete
    Replies
    1. A wiesz, że chyba masz rację! Dziękuję za podpowiedź. *^v^* Poszukałam przepisów i wygląda bardzo podobnie, widocznie w Czechosłowacji lat 80-tych istniała pod nazwą "Budapeszt". Zrobię odpowiednią notatkę w tamtym wpisie.

      Delete
  6. Zadam pytanie nie na temat; czy doszła do Ciebie moja odpowiedź na Twojego maila?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, dziękuję bardzo! Przepraszam, że jeszcze nie odpisałam, jakoś w biegu jestem... *^o^*

      Delete
  7. Ja też uważam, że "Czuła przewodniczka" powinna być lekturą obowiązkową!

    ReplyDelete
    Replies
    1. I człowiek się zastanawia, gdzie były takie książki jak był na studiach czyli na początku swojej drogi do dorosłości, kiedy powinien być nauczony tych wszystkich mądrych rzeczy!...

      Delete