Monday, March 20, 2023

DOJadanie, tydzień IV

 

W zeszłym tygodniu była jeszcze czapa i szalik, ale już czuć było ciepło, a ptaki śpiewały jak szalone!... Byle do wiosny (kalendarzowej), to już jutro! *^0^*~~~ 

 


Są dwa kosmetyki, które zabrałabym ze sobą na bezludną wyspę - krem do rąk i balsam do ust. Obydwa schodzą u mnie bardzo szybko i kupiłam teraz olejankę ziołową od Tyma Herbs. Lubię ich produkty, używam od lat mazideł, olejanek, olejów, mieli zimą wspaniałe delikatne mydło do mycia twarzy, piję ich ziołowy napar z maliną i lipą na przeziębienie. A teraz testuję balsam do ust i na razie jestem z niego bardzo zadowolona. Tym bardziej jest mi teraz potrzebny, bo regularnie nakładam kolorowe szminki, a niektóre mają matową formułę, a wszyscy wiemy z czym to się wiąże, jak coś jest matowe i trwałe to nie może być jednocześnie nawilżające. Nałożony wieczorem przed snem powoduje, że rano moje usta są naprawdę nawilżone, miękkie, nie spotkałam wcześniej takiego produktu.  I pachnie, bardzo delikatnie, czymś co przywołuje mi na myśl wspomnienia z dzieciństwa, nie potrafię tego nazwać ale bardzo przyjemnie mi się używa tego balsamu. *^-^*~~~



Ogarnął mnie duch sprzątania, tym bardziej, że przez pięć dni byłam sama w domu a wtedy jakoś łatwiej i chętniej mi to idzie! Pozbyłam się starego wózka zakupowego w którym na balkonie trzymałam kolekcję niepotrzebnych słoików... Zrobiłam przegląd szafki z zapasami puszek, makaronów, przypraw. Zajęłam się szufladą wstydu w komodzie w przedpokoju. Zostawiłam w szafie sukienki, które zamierzam nosić tej wiosny i lata a pozostałe (zimowe, za małe, inne) schowałam do walizki. Uprałam wszystkie ścierki domowe. Zwiędnięte narcyzy zamieniłam na tulipany. Kto wie, może nawet umyję w tym tygodniu okna?... *^0^*~~~ Wyciągnęłam też zeszyty do japońskiego, spróbuję przypomnieć sobie trochę przed wyjazdem, na pewno mi się to przyda na miejscu. Stres level 500%, jak sobie możecie wyobrazić!


***

 

DOJadanie trwa. W zeszłym tygodniu nie zabrakło miski congee z grzybami na śniadanie. *^-^*

 

W sobotę była patelnia ze strączkami - soczewica, pomidory, zioła, do tego silken tofu doprawione czarną solą i odrobina pasty truflowej, którą mąż przywiózł z podróży służbowej do Mediolanu. *^v^*




Pierogi wegańskie na lunch - znane i lubiane!


Dostałam jedzenie w prezencie! *^v^* Od wegańskich znajomych dostałam domowe kotlety z różności, PRZEPYSZNE!!! Mam nadzieję, że będą umieli odtworzyć ten przepis, bo chcę tego jeść więcej. 




Zrobiłam dwa dodatki do japońskich dań - po pierwsze ostry lub łagodny dressing do sałatek (u mnie łagodna wersja), pasuje również do duszonych warzyw, tofu, nawet do gotowanego kurczaka albo grillowanej karkówki. (przepis pochodzi z vloga Nami's Life)

- drobno posiekana dymka

- 3 Ł sosu sojowego

- 3 Ł octu

- 1 Ł oleju sezamowego

- 1 Ł cukru

- 1 ł pasty Doubanjiang (ostra pasta sojowa) LUB 1 Ł słodkiego sosu chilli

- 1 ł tartego imbiru

- 1 ł nasion sezamu

Zjadłam go jako sos do podduszonego szpinaku.




Zrobiłam też konbu no tsukudani, czyli glony konbu duszone w sosie sojowym. Pasują na przykład do silken tofu na zimno, są słodko-słone, lekko chrupiące.

  • 100g suszonych glonów kombu
  • 4 Ł octu
  • 2 Ł sosu sojowego
  • 6 Ł sake
  • 2 Ł mirinu
  • 2 Ł cukru
  • 1 ł soku ze startego imbiru

Glony namoczyć w niewielkiej ilości wody aż zmiękną i dadzą się łatwo pokroić (w dużą kostkę albo w paseczki). Dolać ocet i odstawić na godzinę, aż glony zmiękną i zrobią się śliskie. 

Przełożyć glony z płynem do garnka o grubym dnie, dodać resztę składników i dusić na małym ogniu do miękkości, aż płyn wyparuje. Można dolewać wody w miarę potrzeby. Przełożyć do słoika i przechowywać w lodówce.



W piątek wyciągnęłam z zamrażarki wigilijne pierogi.


Na kolację był bigos - bardzo smaczny! Ale wciąż mam zamiar ugotować swój własny i mam na niego dwa pomysły, jeden dość rewolucyjny. ^^*~~


W sobotę zrobiłam wegańskie nabe - japoński kociołek rozmaitości. Były grzyby, tofu, marchewka, shirataki, konyak, kapusta i korzeń lotosu, to co wymiotłam z lodówki na szybko. Zaplanowaliśmy też następny kociołek z fajniejszymi składnikami na następną sobotę!



A w niedzielę po zakupach poszliśmy na obiad do VegeLove. Ja wzięłam ramen, Robert - burgera jalapeno, a na deser była baklava i mus czekoladowy. Wszystko pyszne!!!


(już bez czapki, hurra!)




***


Robert przez pięć dni był służbowo w Mediolanie. Wegańskie jedzenie w kraju pizzy, dojrzewających wędlin i makaronu z parmezanem to trochę wyzwanie, ale dał radę! A było tak - najpierw pyszny lekki wegański burger na lotnisku w Monachium w Hand im Gluck - Zeitgeist czyli wegańska alternatywa kurczaka w panierce.

 


 

Już na miejscu jadał na przykład ziemniaczki pieczone z sosem.  



 

Podobno najsmaczniejszy makaron aglio olio con peperoncino jaki Robert w życiu jadł. *^v^*



 

Seitan, makaron, ciecierzyca i insze inszości, wszystko pyszne, bo w wegańskiej knajpce.

 


 

Znowu makaron i szpinak, wszystko najsmaczniejsze!



A tu śniadanie.

I lunch na lotnisku w Mediolanie.

 

Przekąska na lotnisku we Frankfurcie.


***

 

Mąż przywiózł mi suweniry z podróży - szkicownik do akwareli Moleskin i szminkę od Kiko Milano (Gossamer Emotions Creamy Edition #114 Liczi). Wiem, że kosmetyki Kiko można dostać w Polsce, ale to taka nasza tradycja, że kiedy Robert jest w Mediolanie służbowo to przywozi mi szminkę od Kiko. *^v^* Do szkicownika zamierzam dziś się dobrać i potestować ten papier, dawno nie trzymałam pędzla w dłoni, czas to nadrobić. 

Miłego tygodnia! ^^*~~






No comments:

Post a Comment