Monday, January 06, 2025

Do siego roku!

 


Nastawiłam zakwas na chleb ale pojawił się pewien problem. Żeby zakwas się uaktywnił potrzebuje temperatury w zakresie 25-27 stopni C, a u nas w domu jest 21 stopni w sypialni (i zakręcony kaloryfer), 22 w pracowni, 23 w salonie... Takie wartości są dla nas komfortowe i nie chcemy tego zmieniać. Na szczęście pozostała jeszcze łazienka - żeby utrzymać odpowiednie ciepło włączam kaloryfer z timerem albo wrzucam pranie do suszarki, wtedy robi się tam jak w tropikach! *^v^*



Pierwszy chleb upieczony, postawiłam na coś prostego w obsłudze czyli chleb z San Francisco, i to był świetny wybór, bo wszystkie składniki tylko się miesza, zostawia do wyrośnięcia i piecze, nie ma potrzeby wielokrotnego przebijania ciasta, na co jak się okazało nie miałabym siły, albowiem...

 


 

Ostatnie dni roku spędziłam z gorączką i katarem stulecia!!! 

Zaplanowałam Sylwestra ze znajomymi ale musieliśmy odwołać imprezę, bo te kilka dni wokół końca roku spędziłam śpiąc albo smarkając. Nawet nie piliśmy o 24:00 szampana, tylko złożyliśmy sobie z Robertem życzenia, popatrzyliśmy na fajerwerki za oknem i poszłam spać. Dopiero 2-go stycznia zmieniłam piżamę na dres, założyłam nam nową pościel, wstawiłam pranie, zaczęłam wracać do żywych wciąż słaba i smarkająca. A spotkanie ze znajomymi przełożyliśmy na następną niedzielę, kto powiedział, że Sylwestra trzeba świętować dokładnie 31 grudnia? ^^*~~

Zresztą, nad tą imprezą od lat wisi jakieś fatum! Czyżby to presja związana z "koniecznością obchodzenia"?... Byliśmy z Robertem chorzy obydwoje albo tylko ja w 2018, 2019, 2022 no i w 2024. W 2021 byłam świeżo po operacji więc też siedzieliśmy sami w domu. W 2020 - roku pandemii - udało nam się nie zachorować i spędziliśmy Sylwestra ze znajomymi a w 2023 pojechaliśmy do Japonii, dwa przypadki na siedem!...




Ponieważ niewiele mogłam robić, to leżałam i czytałam. Jestem aktualnie zafascynowana historią The New Yorkera, przeczytałam książkę pióra Michała Choińskiego i zastanawiam się nad prenumeratą tego tygodnika, chociaż wiecie, że Stany Zjednoczone nie są wysoko na liście moich zainteresowań. Idee które przyświecały założycielom tego tygodnika wydają się być zanikające w dzisiejszym dziennikarstwie więc jeśli gazeta nadal trzyma te wysokie standardy ustalone na początku jej istnienia, to jej lektura może być czystą przyjemnością! A jakie to zasady? Dla pierwszego redaktora naczelnego Harolda Rossa "jakość i wiarygodność zawsze szły przed zyskiem i sensacyjnością" (str. 39), "z determinacją wprowadzał maksymę Josepha Pulitzera, który twierdził, że prasa potrzebuje precyzji, precyzji i precyzji." (str. 41), szukał precyzji w każdym zdaniu pozbywając się ozdobników i wypełniaczy, dbał o poprawność stylistyczną i gramatyczną, i utrzymywał cały dział fact-checkingu, bronił też niezależności tygodnika od jakichkolwiek nacisków politycznych czy religijnych. Właśnie ten rozbudowany proces weryfikacji faktów i dopilnowania poprawności językowej zapoczątkowany przez założycieli tygodnika i kultywowany przez kolejnych redaktorów naczelnych tak mnie do niego przyciąga, bo mam wrażenie, że w dzisiejszym świecie informacji rzetelne przekazanie faktów jest na ostatnim miejscu, a najważniejsze jest zbombardować czytelnika emocjami dziennikarza, domysłami i spekulacjami. 

(Szkoda tylko, że sama książka Choińskiego nie przeszła przez ręce korektorów New Yorkera... Znalazłam trzy literówki i jedno zamienione słowo, które przypadkowo trafiło w miejsce innego i zmieniło sens zdania. *^W^*)

 


 

Żegnam kolejne rośliny doniczkowe - wyleciała już jedna mała bordowa kalatea i trochę większa zielono-biała odmiana, a lada dzień prawdopodobnie dołączy do nich drugi bordowy egzemplarz (kupiony w OBI w słabym stanie na przecenie) oraz być może dwie paprotki. Nie wiem, na czym polega problem, może to kwestia kupowania roślin jesienią kiedy zaczynają "zasypiać" na zimę i nie potrafią się już łatwo przystosować do nowych warunków, a może od początku to były słabe egzemplarze... Za to płaskle, fatsje, peperomia wspaniale dają sobie radę! *^V^*

 

 

Nie wiem, czy mam ochotę podsumowywać zeszły rok. Zaczęło się z wysokiego C, bo od podróży do Japonii, potem był jeszcze Mediolan w lutym, a potem... mam wrażenie, że reszta roku została zdominowana przez remont i przeprowadzkę, na pewno w mojej głowie. Niewiele malowałam, uszyłam tylko dwie sukienki, nic nie dziergałam, dopiero pod koniec roku wyciągnęłam włóczkę i wzięłam się za naalbinding. DOJadanie jak zwykle było wegańskie, ale strasznie mi to nie pasowało, tęskniłam za jajkami i innymi niewegańskimi składnikami... Były też pozytywne wydarzenia - zrobiłam drzewo genealogiczne mojej i Roberta rodziny, odkryłam swoje urzeczańskie korzenie i te sięgające warszawskiej Woli. W maju zdecydowaliśmy się na usystematyzowane odchudzanie i w efekcie do końca roku zrzuciłam 12 kilo! No i pod koniec roku nastąpiła przeprowadzka do wyremontowanego mieszkania, zachwyt Roberta i moje przyzwyczajanie się do starego/nowego miejsca. Stary rok zakończył się też dobrym rozwojem wydarzeń dla taty Roberta, na kilku polach. Czyli, jak to się tak spisze w jednym akapicie, to nie było tak źle, widocznie ja pamiętam głównie odczucia związane z nerwami remontowymi a potem poprzeprowadzkowymi...

 


Zrobiłam sobie prezent pod choinkę i kupiłam gliniany garnek do pieczenia chleba, o tyle wygodny, że składa się go odwrotnie niż garnki żeliwne do pieczeni - spód jest płaski a pokrywa wypukła, więc łatwiej i bezpieczniej podnieść pokrywę, wrzucić na spód chleb z koszyka rozrostowego, ponacinać ciasto nie bojąc się, że zahaczymy dłonią o gorący brzeg garnka. Na pierwsze pieczenie w nowym roku poszedł 5 stycznia chleb pszenny na zakwasie z przepisu Vildy Surdegen.
 
 

 
No i taki był u nie przełom 2024 i 25 roku. W ogóle mam wrażenie, że zeszły rok tylko mignął, zanim się zaczął to już był grudzień... Może za mało się skupiałam na każdym dniu, dlatego mi czas tak przeleciał przez palce? W każdym razie, ruszamy dalej, bo czas na nas nie poczeka! Do siego roku! *^V^*
 

10 comments:

  1. O kurczę, to pech z tymi sylwestrami! Ja odkąd w 2020 zapadłam na (chyba) covid (było to lekkie przeziębienie, ale na 4 lata straciłam węch, więc obstawiam covida) to ani razu się nie rozchorowałam, dziw nad dziwy. Jakoś mnie uodpornił czy co? Oby, odpukać, tak dalej.

    Twój rok był całkiem fajny, Mediolanu i przeprowadzki zazdroszczę, też bym chciała. 12 kilo też godne podziwu, ale tu nie zazdroszczę, bo dokładnie tyle też zrzuciłam😁

    Mój rok był dość nijaki, duzo skupialam sie na nauce i rozwoju osobistym, więc traktuję go jako "przygotowawczy" i nowy zaczęłam z nadzieją na pozytywne zmiany.

    Wszystkiego dobrego w 2025!
    Agata

    ReplyDelete
    Replies
    1. Widocznie po prostu powinnam od razu nastawić się, że 31 grudnia to zwyczajny dzień, a Sylwestra obchodzić spontanicznie kiedy indziej w roku! *^W^*
      Rok skupiający naszą uwagę na nauce i rozwoju to zawsze dobry rok, tak uważam! Jak piszesz, przygotowałaś bazę do dalszego fajnego życia i zmian na lepsze. *^v^*
      Wszystkiego najlepszego!!!

      Delete
  2. Gratuluję schudnięcia! Ale najbardziej to konsekwencji w pilnowaniu składników, porcji itp. 12 kg w pół roku to jest świetny efekt, do tego taki, który pewnie się utrzyma, bo to nie szalona dieta o głodowej kaloryczności.

    Co do New Yorkera, mój brat kiedyś pożyczył mi kilka numerów z 2021 r. i to naprawdę jest gazeta na bardzo wysokim poziomie. Czytając ja nie wiedziałam o założeniach, o których piszesz, ale byłam naprawdę ukontentowana zawartością. Mam wrażenie, że teraz rzadko się spotyka artykuły o takiej objętości i na tak różnorodne tematy.

    Wszystkiego dobrego w nowym roku, zdrowia przede wszystkim!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję! Dzisiaj wracam do liczenia kalorii, bo za bardzo się rozbestwiłam z sięganiem po ciastka, nie chcę zmarnować tego co osiągnęłam (ale też nie będę się doginać za wszelką cenę, w niedzielę mamy gości i na przykład planuję usmażyć faworki! ^^*~~)
      Kupiłam tę subskrypcję New Yorkera i na razie przeczytałam kilka artykułów, z aktualnego wydania i archiwalnych, bardzo przyjemnie się to czyta a dodatkowo widzę, że dowiem się trochę o świecie, całym, bo nie tylko o Stanach Zjednoczonych i Nowym Yorku tam piszą.
      Wszystkiego dobrego!!!

      Delete
  3. Dobrego Roku Wam, kotkom i kwiatkom! A sobie życzę, żebym mogła częściej czytać Twoje posty. Wszystko jest takie interesujące! Pozdrowienia i całusy :) Ela

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękujemy!!! Jeśli tylko będę miała o czym pisać, to napiszę, nie jestem pewna, czy wszystko w moim życiu jest interesujące, na co dzień to raczej zakupy, sprzątanie, gotowanie, głaskanie kotów, zwyczajna codzienność. *^v^* Ale bardzo mi miło, że lubisz mojego bloga!

      Delete
  4. Wszystkiego najdobrzejszego:) Asiu♥

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! Wspaniałego roku!!! *^V^*~~~

      Delete
  5. Codzienność jest też interesująca jeśli opisuje ją interesująca osoba. Właśnie mało jest tej spokojnej codzienności w blogosferze bo blogi gdzieś poznikały. Mam nadzieję, że to wróci bo bodźców dżwiękowych i wzrokowych mamy nadmiar. Co do sylwestrów to miałam to szczęście, że mąż koleżanki był dyrektorem Auli uniwersyteckiej gdzie przez lata odbywały się bale. Miałam więc zapewnioną rozrywkę jednak byłam za każdym razem tak zestresowana wyjściem, że miałam do ostatniej chwili nadzieję, że z jakiegoś powodu odwołają imprezę. Gdy już tam byłam to było ok. Ale sam proces przygotowawczy mnie bardzo stresował. Teraz już nie czuję presji i mogę swobodnie nic nie robić:))) Pozdrawiam, życząc szczęscia w Nowym Roku, Maria2

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja też tak mam, zawsze jak mam jakieś większe wyjście to mam nadzieję, że zostanie odwołane... A jak już pójdę, to okazuje się, że jest bardzo fajna impreza! *^0^* Ale na prawdziwym balu nigdy nie byłam, ech... Trochę zazdroszczę.
      Wszystkiego najlepszego w nowym roku!!!

      Delete