Sunday, March 07, 2010

....

Nie spotkałam się dzisiaj z Fiubzdziu, która przyjechała do Warszawy na warsztaty tańca brzucha, nie poszłam również na Szarotkowo na spotkanie robótkowe. Mieliśmy z mężem zająć się kilkoma sprawami, a do tego celu uruchomiliśmy samochód, który stał pod śniegiem od miesiąca. Zapaliliśmy go na kablach, bo akumulator zdechł, pięknie odpalił, ruszyliśmy w trasę. Około 3 km od domu, kiedy Robert rozwinął nieco większą prędkość, nagle... otworzyła nam się przednia maska!
I didn't meet Fiubzdziu today, who came to Warsaw for the belly dancing workshops, I didn't attend he knitting meeting either, because with my husband we were supposed to do some errands and in order to do so we had to move our car that was left under the snow for some weeks now. All went well with starting on cables connected to another car (because the battery died over Winter), we disconnected both cars and started to drive on. About 3 km from home, when the car caught some speed, suddenly... the bonnet opened straight up!

Kiedy zamykałam klapę po odpięciu kabli od akumulatora, musiałam niedokładnie ją docisnąć, w efekcie trzymała się początkowo, kiedy jechaliśmy wolniutko, żeby wypróbować hamulce po zimie, ale od razu puściła, gdy nabraliśmy prędkości. Udało się ją przygiąć do dołu, ale nie zamknąć, więc tylko wolniutko zjechaliśmy na pobocze i zadzwoniliśmy po Assistance.
When I was closing the bonnet after Robert removed the cables from the battery, I probably didn't push it hard enough so the lock would catch on. While driving slowly at the beginning it was closed but then when it caught some strong air it let go. Robert managed to bend the bonnet down but it wouldn't close so we could only drive slowly towards the side of the road and call for Assistance.

Miałam ochotę walić głową w ścianę za własne gapiostwo. Nie dość, że oczywiście niczego tego dnia nie załatwiliśmy, to jeszcze czekało nas 40 minutowe czekanie na lawetę na poboczu drogi (bo zawiasy klapy się wygięły i urwały z jednej strony i nie było szans na jej zamknięcie), odwiezienie na parking do warsztatu blacharza (dziś niedziela, więc cud, że pan holownik wiedział, gdzie jest warsztat ze strzeżonym parkingiem!) i Robert straci jeszcze czas w tygodniu na załatwianie spraw z ubezpieczycielem i warsztatem. Dobra wiadomość, bo pan z holownika poradził nam, żeby szkodę naprawiać z AC, a nie płacić samemu, co może zaoszczędzić nam kwotę rzędu ceny lalki! *^v^* (blacharz + lakiernik, klapa, zawiasy i błotnik do roboty). Zdjęcia z mojej komórki, więc fatalnej jakości.
I felt like banging my head against the wall for my carelessness. Of course we didn't do any planned errands, we had to wait 40 minutes for the towing car on the side of the road (the bonnet wouldn't close because the hinges on one side got bent), we had to be towed to the mechanic's parking lot (it was Sunday so it's a miracle the towing man knew the garage with the attended car park!) and Robert will lose time during the weekdays for arranging everything with the insurance company and the garage. Good news is that the towing man advised us to cover the costs from our insurance and not pay ourselves which may save us the amount equal to the dollfie's cost! *^v^* Photos come from my cellphone that's why they're not too good.


Przyznam, że kiedy otworzyła się maska, miałam wizję, że się urywa i leci w siną dal, po drodze tłukąc nam jeszcze przednią szybę... Na szczęście nic takiego się nie stało!
I must admit when the bonnet opened I had an image of it tearing off and flying away from us, breaking our front window... Lucky us it didn't happen!


W efekcie nie pozostało nam nic innego, jak z warsztatu iść do autobusu, a ja ubrałam się niby zimowo, ale jak na podróżowanie samochodem - bez swetra, cienkie skarpetki pod spodniami, i nieźle przemarzłam. Trochę się rozgrzałam podczas obiadu w bułgarskiej restauracji, ale potem znowu zmarzłam w drodze do domu, ciekawe, czy to się rozwinie w coś chorobowego, będę miała nauczkę, żeby się zawsze ciepło ubierać.
After we left the garage we had no choice but to find some bus stop and I was wearing clothes for travelling in a car (no sweater, short socks under the trousers) so very quickly I was quite cold. I warmed up during dinner at a Bulgarian restaurant but then I was cold again on the way home and we'll see how it's going to develop, it may teach me to always wear warm clothes.

Proszę mnie jakoś pocieszyć, bo moje nerwy przeszły dzisiaj niezłą próbę.
Please say something nice to me because my nerves were quite shattered today.


Na komentarze lalkowe odpowiem jutro, Małgosiu, dostałam Twojego maila - z miłą chęcią, odpiszę Ci niebawem. ~^^~

8 comments:

  1. ja bym Ci poradziła przekalkulować wartość składki na AC, i ewentualnych zniżek, bo może się okazać, że naprawa będzie kosztować mniej, niż utracona zniżka i koszt dopłacania do AC.

    a do pocieszania to ja niestety jestem dziś kiepska - wstałam o 6.30, potem odśnieżyłam samochód, siedziałam na zajęciach, a potem pracowałam. i niestety w międzyczasie obejrzałam prognozę pogody do końca marca...

    ReplyDelete
  2. najważniejsze, że Wam się nic nie stało!
    takie rzeczy się przydarzają- mój samochód lubił sobie np zgasnąć w trakcie jazdy na środku skrzyżowania - to była radość słyszeć, co inni kierowcy mają do powiedzenia w tej sprawie, dzieciaki z tyłu darły się niemożebnie, a ja miotałam się cała w nerwach próbując nakłonić kogoś do pomocy!
    a na wszelki wypadek wożę w samochodzie koc i polar, myślę nad dołożeniem barchanowych gaci:))))
    mam nadzieję, ze się nie rozchorujesz..
    pozdrawiam

    ReplyDelete
  3. ja się ograniczę w takim razie do:
    głask, głask, przytulu, przytulu, głask, głask~~
    bo samochody to nie moja działka :/
    a na poprawę kondycji organizmu szamnij sobie herbatkę z pigwą (tak tą pigwą) rozgrzewa po całości :)

    ReplyDelete
  4. oj, przygoda nieprzyjemna, ale dobrze, że to tylko wygięte zawiasy, bo gdy zobaczyłam zdjęcia i zanim przeczytałam przestraszyłam się, że dzwon mieliście:O

    ReplyDelete
  5. Jak już przede mną zauważono - mogło byc gorzej. O czym pewnie sama wiesz najlepiej. Nie zgrzeszyłaś z tymi spotkaniami też aż tak strasznie by los miał cię za co karać. Pozostaje wierzyć, że pech się do ciebie nie przyklei. A jak jeszcze obiecasz sobie, że teraz to już przyjdziesz na Szarotki, to może los da i nagrodę?

    ReplyDelete
  6. A może wyczerpałaś właśnie limit pecha na kilka tygodni naprzód ^__-
    Trzymam kciuki, żeby się już takie "niespodziewajki" nie zdarzały.

    ReplyDelete
  7. Ta przygoda, rzeczywiście mogła zmrozić krew w żyłach. Ale najważniejsze, że Wy wyszliście z niej bez szwanku. Samochód da się naprawić!!!

    ReplyDelete
  8. Hehe, znam takie wizje jak Twoja z klapą - pewny znak, że się ogląda za dużo amerykańskich filmów. ;]

    ReplyDelete